Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Witaj na świecie Dosiu
Dodaj do ulubionych
1 2 3

2 stycznia 2018, 11:11

Puszczać brzuszkowi muzykę na słuchawkach? Czy to jednak za wcześnie? :)

22 stycznia 2018, 16:38

sdd7iq.jpg
Nasza kruszynka <3

Czuję się dobrze póki co, pomimo kilku "niedogodności" ;) Mianowicie ciśnienie trzymamy w ryzach, ale i tak czasami czuję, że skacze. Po krzywej cukrowej wyszedł dość wysoki(wg. gina) wynik po 1h, pod koniec tygodnia konsultacja z lekarzem rodzinnym(zapewne dieta+glukometr). I wisienka na torcie NERW KULSZOWY...od około 16 tygodnia pobolewał mnie i promieniował w prawą nogę, niestety co jakiś czas zaczyna promieniować już w obie :/ Czasami z łóżka lub kanapy muszę się sturlać...
Tak to klasyka :) Zgaga, wzdęcia i nadal sporadyczne wymioty. Od około tygodnia zdarza się twardnieć brzuszkowi, gin mówi, że panikuję i nadal biorę tylko 1 tabletkę magnezu 100mg. Ten mój gin to w ogóle nadaje się na książkę...zażaleń :/ Chętnie bym go zmieniła, ale po małym researchu nawet nie miałabym na kogo. W okolicy brak dobrych ginekologów na NFZ. A prywatnie...póki co nas nie stać. Od jakiegoś czasu musimy pomagać teściom. Siostra męża bardzo podupadła na zdrowiu, straciła pracę, wymaga ciągłej opieki. Załatwianie renty przeciąga się w czasie, a leczenie i jedzenie kosztuje bądź co bądź kupę kasy. Wszystkie nasze wydatki odsuwają się w czasie...a gin. Mam wrażenie, że wolałby abym go odwiedzała prywatnie. Ostatnio chciałam dostać zdjęcie to tak kombinował i kręcił...na końcu zapytał czy wybieram się na prenatalne płatne. Na refundowane nie ma szans bo z małą wszystko jest okay, a wtedy miałabym zdjęcie 3D i bla bla bla. No to mówię, że dziękuję skoro wszystko jest z dzieckiem dobrze, ale chyba powolutku się zaczyna śpieszyć z połówkowymi badaniami. Ponoć już wykonywał takowe...nie wiem kiedy skoro każde ostatnie USG było klasycznym sprawdzaniem tętna...minuta i po sprawie. Tak mnie zatkało, że wzięłam kartotekę i wyszłam. W nerwach nie pomyślałam, żeby zerknąć w kartotekę co tam mi wpisywał. Raczej będziemy się gniewać bo od poprzednich badań prenatalnych nawet nie wpinał żadnych zdjęć z USG. A na standardowej 5 minutowej wizycie zrobić połówkowe to raczej wyczyn...

29 stycznia 2018, 16:04

25+3
Moje hormony mają chyba ogromny wpływ na mój stosunek do ginekologa. Chłopek nie jest bez winy, ale wypełnia swoje obowiązki dobrze. Ostatnio od kilku dni, wieczorami mocno odczuwałam dół brzucha. Przeważnie "skurczowo" i bezboleśnie, ale kilka razy pojawiał się normalny regularny ból. W szczególności miałam uczucie nie wiem czego...po prostu czułam jak coś mi napiera na szyjkę macicy i pęcherz. Panikowałam, że prawie do szpitala jechaliśmy :P Mąż był na szczęście głosem rozsądku i dobrze. Bo okazało, że Dominika aktualnie wybrała pozycję na nietoperza :) Nie sądziłam, że obrócenie się małej główką w dół może powodować tyle nieprzyjemnych rzeczy. Ale lekarz uspokoił i kazał odpoczywać, w szczególności podczas podwyższonej aktywności naszego netoperka <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 stycznia 2018, 16:05

1 marca 2018, 17:33

Kończymy 30 tc. Jak ten czas leci, jak sobie pomyślę, że to już zaraz...lada chwila Dominika będzie z nami i wywróci nasz świat do góry nogami. Szok! Na wcześniejszych tygodniach jak czytałam w internecie, że dziewczyny w tygodniach 30+ nie mają gotowej torby albo wyprawki dla malucha, uznawałam to za nie do pomyślenia. A teraz? Sama już się gubię w tym co jeszcze trzeba :D A o torbie nawet nie myślę. Bo dla siebie nie mam jeszcze nic. No poza 2 koszulami do karmienia i podkładami szpitalnymi(wygrzebałam gdzieś otwartą paczkę jeszcze po chorobie mojego ojca). Dla malutkiej jeszcze potrzebujemy przewijak, wanienkę(którą na dniach dostanę od koleżanki), pieluszki, motylek do fotelika i jakiś kocyk do wózka i fotelika. I pokój :D Musieliśmy przerabiać układ mieszkania, dotychczas w małym pokoju mąż miał gabinet...czyli pokój z kompem i konsolą :P a w większym była sypialnia gościnna i mój kącik z komputerem i toaletką. Teraz oddajemy mniejszy pokój małej,a sami robimy sobie duży gabinet z kanapą gościnną i szafami. W każdym bądź razie roboty od groma, gładziowanie, malowanie, podłogi. A gdzie tam zakupy dla matki jak trzeba córci pokój malować :D I tak staramy się wszystko robić własną pracą i jakimś niewielkim kosztem. Co jak co ale do milionów monet nam teraz daleko :P

12 marca 2018, 14:58

31+3
Już za chwilę zabieram się za pakowanie torby :) Tak naprawdę brakuję już mi tylko tantum rosa i stanika do karmienia. Ew. chce kupić jeszcze jakąś maść na brodawki. Dziś byłam na wizycie kontrolnej i troszkę się zmartwiłam. Wcześniej lekarz jakoś nie zagłębiał się w wymiary małej. Dziś pierwszy raz powiedział mi ile Dosia waży. +/- 1550g. Ledwo ledwo mieści się w normach. Gdzieś z tyłu głowy kołacze myśl, że to moja wina. Bardzo mało przybieram na wadze, ledwie 5 kg, apetyt w ogóle mi nie skoczył. Jem praktycznie tyle samo co przed ciążą. Lekarz mówi, że to jeszcze nic i do następnej wizyty może podgonić. Ale lekki stresik jest :/

Tak czy siak zostało nam mniej niż więcej jeszcze do ogarnięcia :D

26 marca 2018, 12:27

Przez weekend ząb dał mi się we znaki. Wiedziałam już wcześniej, że będzie do wyrwania, ale dentystka chciała czekać do porodu. A dziś...wolałam jak bolało. Nie spodziewałam się takiego rwania. TRAUMA. Minęła prawie godzina, a ja się trzęsę jak osika i beczę. Nie z bólu. Chyba że psychicznego. Znieczulenie słabo zadziałało...dialog:
Dentysta:Jak tam znieczulenie?
Ja: Wszystko drętwe, ale nadal boli jak zagryzam.
D:To niech Pani nie zagryza!
I jeb mi dłuto między zęba a dziąsło. Bolało. Kurwa jak diabli. Jeśli ktoś mi teraz powie, że poród to podobny ból to ja nie chce. Jeszcze po powrocie do domu zobaczyłam brunatny glutek na wkładce. Chwila zawału, ale przecież rano miałam badanie ginekologiczne. Gin dziś mówił, że to już ten etap kiedy mogą się pojawiać plamienia po badaniu. Poczekam aż mąż wróci i jeśli jeszcze coś przyplami to jedziemy na IP. Teraz muszę się położyć i odprężyć po tym rwaniu bo brzuch trochę się stawia. No-spa i do łóżka. Na szczęście mała, która w trakcie tej traumy przestała się kręcić, teraz znów się pręży pod skórą. Cudowne uczucie <3 <3

26 marca 2018, 12:27

Przez weekend ząb dał mi się we znaki. Wiedziałam już wcześniej, że będzie do wyrwania, ale dentystka chciała czekać do porodu. A dziś...wolałam jak bolało. Nie spodziewałam się takiego rwania. TRAUMA. Minęła prawie godzina, a ja się trzęsę jak osika i beczę. Nie z bólu. Chyba że psychicznego. Znieczulenie słabo zadziałało...dialog:
Dentysta:Jak tam znieczulenie?
Ja: Wszystko drętwe, ale nadal boli jak zagryzam.
D:To niech Pani nie zagryza!
I jeb mi dłuto między zęba a dziąsło. Bolało. Kurwa jak diabli. Jeśli ktoś mi teraz powie, że poród to podobny ból to ja nie chce. Jeszcze po powrocie do domu zobaczyłam brunatny glutek na wkładce. Chwila zawału, ale przecież rano miałam badanie ginekologiczne. Gin dziś mówił, że to już ten etap kiedy mogą się pojawiać plamienia po badaniu. Poczekam aż mąż wróci i jeśli jeszcze coś przyplami to jedziemy na IP. Teraz muszę się położyć i odprężyć po tym rwaniu bo brzuch trochę się stawia. No-spa i do łóżka. Na szczęście mała, która w trakcie tej traumy przestała się kręcić, teraz znów się pręży pod skórą. Cudowne uczucie <3 <3

28 marca 2018, 15:18

f0q8hl.jpg

Wchodzę na belly, a tu info "zostało 42 dni". Okay czyli mogę zacząć panikować? Sam poród mnie nie przeraża. Boję się co będzie po. Boję się bo nie mamy nic gotowe nadal. Boję się bo mam malutki brzuszek i wszyscy mi to wytykają :( Boję się, że tego nie udźwigniemy i będziemy się kłócić. Boję się depresji poporodowej. Boję się, że nie będę mogła karmić piersią. A tak po cichutku to się boję bo mnie popieprzyło i oglądałam botoks ;)

Masakra. Chyba najgorsze jest to, że 42 dni! a my jesteśmy w proszku. Nadal nie mam wanienki i przewijaka. Pokój małej robi trochę za składzik bo wskoczył nam bardziej generalny remont. Mieliśmy klatkę schodową wewnętrzną i dwa mieszkania nie były w ogóle rozdzielone (tylko jako parter i piętro z otwartymi schodami). Teraz ze schodów powstaje przedpokój, koniec kwietnia będziemy mieli schody zewnętrzne. Póki co wchodzimy do domu drzwiami balkonowymi :P A Panowie od remontu zlitowali się nad ciężarówką i postawili nam prowizoryczne schody z tarasu na balkon. Ogólnie wszystko się sypie. Panele w salonie zniszczone, nowe czekają na wymianę, w sypialni stoi nowa wanna, a kątem w kuchni nocuje rower męża :D M-A-S-A-K-R-A !!! 42 dni a ja nawet nie zaczęłam nic prać. Tyle co mam gotową walizkę dla siebie i torbę dla Dosi. Jej ubranek popranych jest tyle co nic. 4 kompletne zmiany do szpitala(bodziak, pajac, czapeczka, skarpetki, niedrapki), 2 komplety na wyjście(wersje zimno i ciepło). I może udałoby się uzbierać jeszcze ze 3 bodziaki, 3 pajace i chyba jakieś 1 śpiochy. No i jeden rożek, jeden kocyk, i może 10 tetrowych pieluch. Raczej by nie starczyło jakby tak mała się pośpieszyła xD Nawet nie piorę bo remont, kurz, pył, a w szafach chroniczny brak miejsca. Na razie mamy plan żeby po świętach pomalować pokój i meble Dosi. Wtedy ja mogę zacząć spokojnie prać i ogarniać pokoik, a małż się weźmie za panele. Damy radę i zdążymy. Raczej ;) Uciekam bo goni mnie jakiś bełcik...szok, że 34 tc a mi się nadal zdarza rzygnąć :/

29 marca 2018, 11:40

Doszłam do wniosku, że kij tam. Wyleje moje żale tutaj. Jest to temat który ciężko mi poruszyć gdziekolwiek. Mam wrażenie, że jestem bombardowana z każdej strony. Chodzi o temat wiary w odniesieniu do córci. Mamy z mężem dość szczególny stosunek do wiary. Nie uczęszczamy do Kościoła, nie mamy ślubu kościelnego, święta obchodzimy jako tako tylko Bożego Narodzenia(wierzymy w Jezusa, uważamy go za ważną postać w historii świata ale bez religijnej otoczki), wierzymy oczywiście w istnienie jakiegoś wyższego bytu-Boga, życie po życiu, "niebo" i piekło, dobro i zło. Staramy się codziennie być najlepszą wersją siebie i rozmawiać z Bogiem. Być może ktoś nazwałby nas leniwymi katolikami, niepraktykującymi, albo jak nasi bliscy po prostu nie wierzącymi. Bo podobno próbujemy wybrać z wiary co nam pasuje, a resztę odrzucamy. Ale nasza droga do takich decyzji była długa. Nie jesteśmy zbuntowanymi nastolatkami.

ALE! Ja od początku chciałam zrezygnować z chrztu, chciałam tą decyzję zostawić dziecku. Chciałam wychować ją blisko Boga najlepiej jak potrafię i dać jej wybór. Maż z kolei poddał się naciskom otoczenia. Wypada ochrzcić. Teściowie 2 dni po wieści o ciąży pytali nas GDZIE odbędzie się przyjęcie po chrzcie. Znając nasze przekonania. Nie padło pytanie CZY tylko GDZIE...bo co ludzie powiedzą, bo tak trzeba, bo wszyscy chrzczą, bo będzie wytykana palcami w szkole, bo jak jej wytłumaczycie brak prezentów w okresie komunijnym(to jest hit!). Mąż uległ i sam zaczął mnie bombardować tymi głupimi argumentami. Nie chciałam być hipokrytką, nie chciałam przed Bogiem obiecywać wychowania dziecka w wierze, w której nie jestem w stanie jej wychować. Nie chciałam być kolejną osobą ulegającą naciskom otoczenia i utykającą w "kościele". Ale zgodziłam się. Powiedziałam, że jeśli podejmą się (dziadkowie) pokazania jej wiary na której im tak zależy to spoko ja się zgadzam(i teściowie i moja mama nie praktykują niczego ponad Święta i sakramenty...taki szczegół). Temat ucichł, wszyscy są zadowoleni, można powiedzieć podręcznikowy kompromis. Ale nie. Teraz wszedł nowy temat. Bo w całym mieszkaniu nie mamy ani jednego krzyżyka, obrazka świętego, nic...i jak to tak?! Skąd się dziecko dowie o Bogu? Hmmm podejrzewam, że od nas. Gdy byłam dzieckiem obraz Matki Boskiej(jak się po latach okazało jednak Jezusa) nie skłonił mnie do refleksji, rodzice nie prowadzili ze mną poważnych rozmów na temat wiary. Ich "wychowywanie w wierze" kończyło się na odpytywaniu, który ksiądz odprawiał msze i co było na kazaniu. A obecność w domu krzyżyka i obrazków nie zmieniły mojego życia. Teraz moja mama jest obrażona. Bo nie zgodziłam się powiesić w salonie wielkiej Matki Boskiej. Która latami kurzyła się gdzieś w schowku pod schodami, a przy okazji remontu stała się kością niezgody.

Czy to takie złe, że nie chce iść w ślady wielu znajomych? Którzy biorą śluby śmiejąc się z nauk przedmałżeńskich, gadając głupoty w stylu "Ksiądz pierdolił jak potłuczony", mówiącym że ślub kościelny to dla rodziny. Żeby było wesele >> kasa >> wkład własny do hipoteki. Wytykający nam, że jesteśmy głupi z naszym skromnym ślubem cywilnym i malutkim przyjęciem weselnym w naszym domu. Który był dla wszystkich tak mało ważny, że żaden z przyjaciół nie pojawił się w urzędzie. Bo to tylko cywilny...ale na zakrapianej imprezie następnego dnia(rodzina była w sobotę, znajomi w niedzielę) pojawili się wszyscy. Odbiegłam od tematu. I się pobeczałam na samo wspomnienie. Ni wiem po co to wszystko pisałam. Nic to nie zmieni :/

30 marca 2018, 12:01

Dziewczyny dziękuję Wam z całego serca za komentarze <3 Dzięki Wam na pewno łatwiej mi będzie podjąć tą trudną decyzję. Bałam się tego tematu, ale nie żałuję. Wczoraj dużo z mężem rozmawialiśmy i podjęliśmy pewne kroki :) Mianowicie...nie zaprzątamy sobie tym na razie głowy. Być może jak mała przyjdzie na świat to nas olśni co mamy zrobić. Może wtedy będzie nam łatwiej(a na pewno inaczej) zadecydować.

3 kwietnia 2018, 10:25

Mała słucha muzyki, a matka pisze plan porodu :) Przyjemny dzień <3 Tym bardziej, że po planie porodu czas na kończenie wyprawki online :D Zakupki!

6 kwietnia 2018, 11:25

Kończę pakować torby. W końcu mamy wszystko :D Część rzeczy dopiero w drodze ze sklepów online, ale już odetchnęłam ;) Wczoraj małż zaczął malować pokój Dominiki, wybraliśmy śliczny kolor. Dopiero teraz na ścianie widać efekt, tym bardziej że farby kupiliśmy dość dawno i słabo pamiętałam jaki to dokładnie miał być kolorek :D Dotychczas pokój miał kolor niebieski(intensywny lazur) plus 1 ściana CZARNA :o Wczoraj czarny zamienił się w róż, a dokładnie pudrowy róż lekko wpadający momentami w lila. Na szczęście świetnie się zgrały te dwa kolory i nie musimy malować wszystkich ścian na nowo :D Postawiliśmy na dwie przeciwne ściany różowe i dwie niebieskie. Teraz pozostanie mi pomalować nasze meble z odzysku(dostaliśmy od znajomych fajną komodę, szafkę i regał) na biało i składać łóżeczko :) Potem to już kosmetyka :P Sporo rzeczy chce zrobić sama, z opcją wicia gniazda na ON mam zajawkę na handmade xD

Jak już mówiłam będę sama malować meble, obrazki nad łóżeczko też namaluję sama( w planie zwierzątka w stylu kawaii)
2qia7uh.jpg

Dodatkowo powoli uczę się szyć na maszynie i chce sama uszyć organizer na łóżeczko i takie organizery-wkłady do koszyków na szpargały, prześcieradełka do wózka i na przewijak, a później jak już przejdziemy na normalną kołderkę to również poszewki na pościel :) Wielkie plany, ale zobaczymy jak bd z realizacją ;) Wszytko nabiera kształtów, to już tylko miesiąc, 4 tygodnie, 33 dni. Czasami zaczynam panikować :D

9 kwietnia 2018, 12:55

W piątek pierwsze KTG :D Nawet nie wiedziałam o nowym rozporządzeniu, co więcej nie umiem znaleźć żadnych informacji o tym na necie. Lekarz powiedział, że od 35 tc ma obowiązek mnie skierować(a najlepiej mi zapewnić) na cotygodniowe badanie KTG. Chodzę na NFZ i na szczęście moja przychodnia takowe posiada, więc nie muszę jeździć po szpitalach ;) Dziś popełniłam ostatnie zakupy przed porodem :) Brakowało mi już tylko lanoliny, no i koszulki do porodu. Małż się zbuntował i nie chce mi żadnej swojej oddać, więc postanowiłam odwiedzić sklep z odzieżą używaną. Pokręciłam się, kupiłam śliczny ochraniacz na łóżeczko(który jest mi kompletnie zbędny póki co, ale za dyszkę to grzech nie wsiąść xD ) i wybrałam w miarę rozsądną bluzkę. O dziwo znalazłam damską na tyle dużą, że pomieściłaby brzuchol i zakryła pośladki. Przy kasie dostałam zawału. Pani mi ją wycenia na 20 zł!! Serio 20 zł w szmateksie za taki dość babciny T-shirt. Podziękowałam i pognałam do PEPCO. Za 15 zł kupiłam nowiutką koszulkę mężowi, przehandluję za którąś starą :D

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 kwietnia 2018, 13:04

11 kwietnia 2018, 14:27

Mam wrażenie, że czegoś nie spakowałam. Może ktoś zerknie i zauważy coś czego ja nie widzę :D
TORBA DOSIA:
-3 zmiany ubranek + 1 awaryjna (w każdej krótkie body, pajac, czapeczka, niedrapki i skarpetki)
-bluza na wyjście
-3 pieluchy tetra i 2 flanela
-ręczniczek
-Sudocrem care&protect - nie wiem czy brać zwykły też?
-chusteczki nawilżane
-pampersy 22 szt. paczka + 5 szt. luzem bo koleżance ten mini rozmiar został :)
-miękki rożek
-W razie "w" smok 0+
Pan tata dowiezie na wyjście nosidło z kocykiem :)

WALIZKA DO KTÓREJ MATKA SIĘ NIE MOŻE ZMIEŚCIĆ :D
-Kosmetyczka(pasta+szczoteczka, żel, szampon, odżywka w małych buteleczka z Rossmanna ;), żel do higieny intymnej LACTACYD plus, ocenisept, dezodorant w kulce, szczotka do włosów i gumki, płatki kosmetyczne, krem do rąk, pomadka, może przed wyjazdem dołożę jakiś korektor pod oczy :) )
-2 koszule do karmienia
-majtki poporodowe jednorazowe
-podkłady poporodowe
-podkłady na łóżko 4 szt.
-3 pary skarpetek
-szlafrok
-klapki
-2 ręczniki duży i mały + ręczniki papierowe(gdzieś wyczytałam, że łatwiejsze do osuszania podwozia jak cieknie :P )
-2 staniki do karmienia (jak już je kupię)
-laktator + wkładki laktacyjne
Na samej górze to co potrzebne na samym początku przy porodzie. Koszulka, jakaś tetra żeby przetrzeć twarz, grubsze skarpetki, woda+snacki, picie+snacki dla małża, może jakaś książka (bardziej dla niego).

16 kwietnia 2018, 13:13

Dzisiejsza noc to była masakra!! Rano powiedziałam małżowi, że jeśli każda następna noc ma być taka lub gorsza to za tydzień zaczynam myć okna :P Ja już nie wspominam o problemach z obracaniem takiego klocka jak ja :P Ale mała była tak wysoko ułożona, że każdy obrót to był ból, dyskomfort i atak zgagi >> beknięcie kwasem >> mdłości :( Powoli zaczyna mnie też pobolewać w krzyżu przez co mam jeszcze większy problem się przetoczyć. Dziś musiałam się w połowie drogi na drugi bok podeprzeć, trafiło na ramię męża. Obudził się i zaspany pytał czy to już, czy mnie coś boli i czy ma wstawać :D Bo już wcześniej słyszał jak sapie i klnę na czym świat stoi :P

17 kwietnia 2018, 09:27

Brzuszek troszkę zaczyna opadać!!! W końcu. Dobrze, że powoli to może nie wywali nam na koniec rozstępów :P

ekhlaq.jpg

Wiem, że jeszcze jest dość sterczący, ale ja to opadanie już widzę i czuję :D Nawet mąż rano zauważył, że coś opadł troszeczkę :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 17 kwietnia 2018, 09:30

20 kwietnia 2018, 08:48

Donoszona!!! Czekałam na ten dzień całą ciążę :D Teraz już z górki, pozostaje czekać. Zobaczymy co tam w...podwoziu piszczy na poniedziałkowej wizycie :D My nadal w proszku :P Moja mama nie spała pół nocy bo jak sama mówi, stresuje się za nas. Wczoraj zrobiliśmy kilka zdjęć żeby za kilka lat pokazać Dominice jak wyglądał dom na 3 tygodnie przed jej narodzinami( albo i krócej ;) )

23 kwietnia 2018, 12:48

Po wizycie. Wszystko nadal pozamykane na 4 spusty :D Szyjka tak wysoko, że badanie było trochę drastyczne, aż się musiałam zaprzeć żeby mnie nie przesunął doktor na fotelu bo nie sięgał :P Do tego w końcu pobrał wymaz na GBS i to też nie było najprzyjemniejsze. Lekarz ostrzegał, że mogę trochę przykrwawić po takim badaniu. I jak najbardziej po powrocie do domu była krew na wkładce. Gorszy zawał bo zaraz jak to zauważyłam dostałam ataku kaszlu(ach ta alergia) i poczułam "plum" w majtkach. Szybki powrót do kibelka i dwa skrzepy jak przy okresie plus więcej krwi. Zadzwoniłam do przychodni i położna powiedziała, że spoko tak może być. I może to czop odszedł przez intensywne badanie. Mam przyjść jutro jeśli nie przejdzie. Nie powiem lekka panika jest. Mała dziś nie była mierzona, ale dowiedziałam się że na poprzedniej wizycie w 35/36 ważyła +/- 2300, więc nadal dolna granica. Za tydzień znów mierzenie, więc sprawdzimy czy dobrze przybiera. Dostałam L4 do 6/05, a nie do dnia porodu. Gin się śmiał, że obstawia poród przed kolejnym zwolnieniem :P

25 kwietnia 2018, 09:39

Nie wiem czym były te poprzednie skrzepiki, ale na pewno nie czopem :D Przed chwilą na 99% odszedł podręcznikowy różowiutki czopik :) Dziś kończę pokoik. Chce umyć okno(na 3-4 raty a i tak się nasłucham znów jak to sama się proszę o poród :D), poprzekładać już ubranka, poprasować ostatni kosz, po rozpakowywać kosmetyczne rzeczy z siatek w końcu :D Popołudniu mąż będzie składał łóżeczko(dopiero!!) i może pojedzie do teściów po fotel, który mieli mi oddać na karmienie. Chciałam go jeszcze rozkręcać i pomalować na biało, ale nie mam już na to siły. A małż też ma dużo na głowie. Zaczynamy być gotowi :D A ja nadal nie mam stanika do karmienia! Zamawiam dziś z necie z przesyłką express! :D

27 kwietnia 2018, 14:43

39 tc. Dziś panika na KTG :D Położna wpadła sprawdzić czy wszystko ok i zauważyła 2 czy 3 mocniejsze skurcze(po około 100) i coś tam się śmieje, że skurcze dość wysokie i czy czułam bla bla bla. Za chwilę patrzy na ten mój brzuchol i się pyta który to tydzień mamy. Jak usłyszała, że 38/39 to tylko pokręciła głową i ona nie wie czy dotrwam do poniedziałkowej wizyty. Ja już zawał bo się nie znam, może faktycznie to były już jakieś mocne skurcze czy coś :P Za chwilę pod drzwiami słyszę mojego gina i tą położną jak spanikowana mu coś tłumaczy. Gin do mnie wpadł bo myślał, że co najmniej już im w przychodni rodzę :D Popatrzył na wydruk, pociumkał, zapytał czy boli i stwierdził, że on nadal daje mi jeszcze tydzień jak nie dłużej. Babeczka narobiła mi tyle stracha, że aż mnie brzuch zaczął boleć :) Ale jednak gdzieś tam z tyłu głowy nadal się boję, że w weekend urodzę :P No cóż...pożyjemy zobaczymy, nie? :D Łóżeczko już złożone czeka, ubranka w szafkach, firanki wiszą, także ma dzieć już swoje miejsce :D A propos łóżeczka to zaraz po nałożeniu prześcieradełka znalazł się pierwszy lokator :D Za nic nie możemy kota z niego wygonić. Co ją wyrzucimy to po chwili znów śpi. Dziś się wycwaniła i schowała pod przewijakiem(czyli, że jej nie widać :P )
1 2 3