

Nasza kruszynka

Czuję się dobrze póki co, pomimo kilku "niedogodności"


Tak to klasyka


Moje hormony mają chyba ogromny wpływ na mój stosunek do ginekologa. Chłopek nie jest bez winy, ale wypełnia swoje obowiązki dobrze. Ostatnio od kilku dni, wieczorami mocno odczuwałam dół brzucha. Przeważnie "skurczowo" i bezboleśnie, ale kilka razy pojawiał się normalny regularny ból. W szczególności miałam uczucie nie wiem czego...po prostu czułam jak coś mi napiera na szyjkę macicy i pęcherz. Panikowałam, że prawie do szpitala jechaliśmy



Wiadomość wyedytowana przez autora 29 stycznia 2018, 16:05





Już za chwilę zabieram się za pakowanie torby


Tak czy siak zostało nam mniej niż więcej jeszcze do ogarnięcia

Dentysta:Jak tam znieczulenie?
Ja: Wszystko drętwe, ale nadal boli jak zagryzam.
D:To niech Pani nie zagryza!
I jeb mi dłuto między zęba a dziąsło. Bolało. Kurwa jak diabli. Jeśli ktoś mi teraz powie, że poród to podobny ból to ja nie chce. Jeszcze po powrocie do domu zobaczyłam brunatny glutek na wkładce. Chwila zawału, ale przecież rano miałam badanie ginekologiczne. Gin dziś mówił, że to już ten etap kiedy mogą się pojawiać plamienia po badaniu. Poczekam aż mąż wróci i jeśli jeszcze coś przyplami to jedziemy na IP. Teraz muszę się położyć i odprężyć po tym rwaniu bo brzuch trochę się stawia. No-spa i do łóżka. Na szczęście mała, która w trakcie tej traumy przestała się kręcić, teraz znów się pręży pod skórą. Cudowne uczucie


Dentysta:Jak tam znieczulenie?
Ja: Wszystko drętwe, ale nadal boli jak zagryzam.
D:To niech Pani nie zagryza!
I jeb mi dłuto między zęba a dziąsło. Bolało. Kurwa jak diabli. Jeśli ktoś mi teraz powie, że poród to podobny ból to ja nie chce. Jeszcze po powrocie do domu zobaczyłam brunatny glutek na wkładce. Chwila zawału, ale przecież rano miałam badanie ginekologiczne. Gin dziś mówił, że to już ten etap kiedy mogą się pojawiać plamienia po badaniu. Poczekam aż mąż wróci i jeśli jeszcze coś przyplami to jedziemy na IP. Teraz muszę się położyć i odprężyć po tym rwaniu bo brzuch trochę się stawia. No-spa i do łóżka. Na szczęście mała, która w trakcie tej traumy przestała się kręcić, teraz znów się pręży pod skórą. Cudowne uczucie



Wchodzę na belly, a tu info "zostało 42 dni". Okay czyli mogę zacząć panikować? Sam poród mnie nie przeraża. Boję się co będzie po. Boję się bo nie mamy nic gotowe nadal. Boję się bo mam malutki brzuszek i wszyscy mi to wytykają


Masakra. Chyba najgorsze jest to, że 42 dni! a my jesteśmy w proszku. Nadal nie mam wanienki i przewijaka. Pokój małej robi trochę za składzik bo wskoczył nam bardziej generalny remont. Mieliśmy klatkę schodową wewnętrzną i dwa mieszkania nie były w ogóle rozdzielone (tylko jako parter i piętro z otwartymi schodami). Teraz ze schodów powstaje przedpokój, koniec kwietnia będziemy mieli schody zewnętrzne. Póki co wchodzimy do domu drzwiami balkonowymi




ALE! Ja od początku chciałam zrezygnować z chrztu, chciałam tą decyzję zostawić dziecku. Chciałam wychować ją blisko Boga najlepiej jak potrafię i dać jej wybór. Maż z kolei poddał się naciskom otoczenia. Wypada ochrzcić. Teściowie 2 dni po wieści o ciąży pytali nas GDZIE odbędzie się przyjęcie po chrzcie. Znając nasze przekonania. Nie padło pytanie CZY tylko GDZIE...bo co ludzie powiedzą, bo tak trzeba, bo wszyscy chrzczą, bo będzie wytykana palcami w szkole, bo jak jej wytłumaczycie brak prezentów w okresie komunijnym(to jest hit!). Mąż uległ i sam zaczął mnie bombardować tymi głupimi argumentami. Nie chciałam być hipokrytką, nie chciałam przed Bogiem obiecywać wychowania dziecka w wierze, w której nie jestem w stanie jej wychować. Nie chciałam być kolejną osobą ulegającą naciskom otoczenia i utykającą w "kościele". Ale zgodziłam się. Powiedziałam, że jeśli podejmą się (dziadkowie) pokazania jej wiary na której im tak zależy to spoko ja się zgadzam(i teściowie i moja mama nie praktykują niczego ponad Święta i sakramenty...taki szczegół). Temat ucichł, wszyscy są zadowoleni, można powiedzieć podręcznikowy kompromis. Ale nie. Teraz wszedł nowy temat. Bo w całym mieszkaniu nie mamy ani jednego krzyżyka, obrazka świętego, nic...i jak to tak?! Skąd się dziecko dowie o Bogu? Hmmm podejrzewam, że od nas. Gdy byłam dzieckiem obraz Matki Boskiej(jak się po latach okazało jednak Jezusa) nie skłonił mnie do refleksji, rodzice nie prowadzili ze mną poważnych rozmów na temat wiary. Ich "wychowywanie w wierze" kończyło się na odpytywaniu, który ksiądz odprawiał msze i co było na kazaniu. A obecność w domu krzyżyka i obrazków nie zmieniły mojego życia. Teraz moja mama jest obrażona. Bo nie zgodziłam się powiesić w salonie wielkiej Matki Boskiej. Która latami kurzyła się gdzieś w schowku pod schodami, a przy okazji remontu stała się kością niezgody.
Czy to takie złe, że nie chce iść w ślady wielu znajomych? Którzy biorą śluby śmiejąc się z nauk przedmałżeńskich, gadając głupoty w stylu "Ksiądz pierdolił jak potłuczony", mówiącym że ślub kościelny to dla rodziny. Żeby było wesele >> kasa >> wkład własny do hipoteki. Wytykający nam, że jesteśmy głupi z naszym skromnym ślubem cywilnym i malutkim przyjęciem weselnym w naszym domu. Który był dla wszystkich tak mało ważny, że żaden z przyjaciół nie pojawił się w urzędzie. Bo to tylko cywilny...ale na zakrapianej imprezie następnego dnia(rodzina była w sobotę, znajomi w niedzielę) pojawili się wszyscy. Odbiegłam od tematu. I się pobeczałam na samo wspomnienie. Ni wiem po co to wszystko pisałam. Nic to nie zmieni












Jak już mówiłam będę sama malować meble, obrazki nad łóżeczko też namaluję sama( w planie zwierzątka w stylu kawaii)

Dodatkowo powoli uczę się szyć na maszynie i chce sama uszyć organizer na łóżeczko i takie organizery-wkłady do koszyków na szpargały, prześcieradełka do wózka i na przewijak, a później jak już przejdziemy na normalną kołderkę to również poszewki na pościel







Wiadomość wyedytowana przez autora 11 kwietnia 2018, 13:04

TORBA DOSIA:
-3 zmiany ubranek + 1 awaryjna (w każdej krótkie body, pajac, czapeczka, niedrapki i skarpetki)
-bluza na wyjście
-3 pieluchy tetra i 2 flanela
-ręczniczek
-Sudocrem care&protect - nie wiem czy brać zwykły też?
-chusteczki nawilżane
-pampersy 22 szt. paczka + 5 szt. luzem bo koleżance ten mini rozmiar został

-miękki rożek
-W razie "w" smok 0+
Pan tata dowiezie na wyjście nosidło z kocykiem

WALIZKA DO KTÓREJ MATKA SIĘ NIE MOŻE ZMIEŚCIĆ

-Kosmetyczka(pasta+szczoteczka, żel, szampon, odżywka w małych buteleczka z Rossmanna


-2 koszule do karmienia
-majtki poporodowe jednorazowe
-podkłady poporodowe
-podkłady na łóżko 4 szt.
-3 pary skarpetek
-szlafrok
-klapki
-2 ręczniki duży i mały + ręczniki papierowe(gdzieś wyczytałam, że łatwiejsze do osuszania podwozia jak cieknie

-2 staniki do karmienia (jak już je kupię)
-laktator + wkładki laktacyjne
Na samej górze to co potrzebne na samym początku przy porodzie. Koszulka, jakaś tetra żeby przetrzeć twarz, grubsze skarpetki, woda+snacki, picie+snacki dla małża, może jakaś książka (bardziej dla niego).







Wiem, że jeszcze jest dość sterczący, ale ja to opadanie już widzę i czuję


Wiadomość wyedytowana przez autora 17 kwietnia 2018, 09:30






















Myślę,ze spokojnie możesz zacząć próbować :)
Ojj mam nadzieje, ze to się już nie zmieni:))