Takiego ostatnio miałam lenia, że przegapiłam studniówkę




Tak prezentujemy się na początku 27 tygodnia


Wczoraj Teściu wystartował z remontem pokoiku dla Wojciecha

Kolejna niemiła ciążowa niespodzianka....celulit ! nosz kur.... dlaczego jeszcze to?! Kupiłam sobie ćwiczenia dla kobiet w ciąży, może to podratuje sytuacje. Wczoraj tak "poszalałam", że dziś nie mogę chodzić, takie mam zakwasy

Z Małżem mamy dobry okres, nie kłócimy się, jakoś tak intuicyjnie się dogadujemy. Osttanio w Castoramie, on poszedł kupować jakieś wkręty, a ja na dział ogrodniczy. Po drodze zgarnęłam kilka lampek solarnych na działkę, patrzę, Artur do mnie podchodzi z lampkami w ręku

Mały jest już chyba całkiem spory, bo można wyczuć jego kopniaczki pod ręką





Lecę teraz po zakupki na obiadek i do garów. No przesadziłam , raczej nie polecę, tylko się doczołgam....kocham zakwasy

85 dni do porodu
Byliśmy wczoraj u doktorka. Ze mną i Wojtkiem wszystko w jak najlepszym porządku

Ciąża mi ciąży, nie miałam takich gabarytów nigdy, mam problem , zwłaszcza wieczorami obrócić się z boku na bok, czy założyć buty. Najgorzej przy schylaniu, sięganie po coś z podłogi, czy z dolnych półek w sklepie jest po prostu nieprzyjemne. Boję się pomyśleć co to będzie za 2-3 miesiące.
Nasz astronauta waży kilogram, a brzuch mam taki, że spodziewałam się małego hipopotamka, widać musi mieć duuuużo miejsca w tej swojej kapsule podczas odbywania misji na ziemię



Do listy ciążowych dolegliwości dopisać można :
- duże gabaryty
-niezgrabny chód (powoli przypominający toczenie się

- opuchlizna nóg i palców u rąk (żegnaj obrączko ! )
- czasami trudności z oddychaniem
Wczoraj małż czytał małemu bajkę

Kochane, czy wasze maluszki też reagują na dźwięk budzika czy telefonu? Mam wrażenie, że Wojtek tak, jak Arturowi dzwoni telefon, za chwile mały daje znaka kopniakiem, i budzi się chwilę po budziku

Totalne ciążowe gapiostwo to znak ostatnich dni u mnie. Wybrałam się z przyjaciółką na zakupy, w ramach zbliżających się moich urodzin, jak zwykle (już taka nasza tradycja) zajrzałyśmy do Empiku, kupić jakąś książkę w ramach prezentu. Wybrałam sobie "Położna. 3550 cudów narodzin". Poszłyśmy na kawę i co? zostawiłam książkę na stoliku, jak się zorientowałam w domu było już za późno. Dzień później kupiłam w Castoramie farbę, na parkingu mama stwierdziła, że sobie zapali, żebyśmy przystanęły na chwilkę przed sklepem. I co? oczywiście zostawiłam tą głupią farbę koło kosza na śmieci




Z racji tego, że męczy mnie alergia, a doktorek zakazał wszystkiego poza wapnem, które guzik działa, to na spacery wybieram się albo wcześnie rano, albo późnym wieczorem( ale wtedy nie mam już siły zazwyczaj). I tak sobie spacerowałam z moim kochanym kundelkiem aż natknęłam się na czterolistną koniczynkę


łapcie troszkę szczęścia


a to mój najwierniejszy przyjaciel


81 dni - pozostało do porodu
71% - ciąży na liczniku
29 - tydzień ciąży
10 - kilogramów na plusie
Czyli ciąża w liczbach

Nie robiłam urodzinowego wpisu bo szczerze mówiąc humor miałam paskudny, od kilku dni mnie tak trzyma. Ciągle chce mi się płakać. Kłócę się z Małżem (pisałam , że zapeszę jak go pochwalę ). Na tym chłopie to trzeba ostatnio siłą wszystko wymuszać, bo sam nie zrobi. Pokoik do dziś nie byłby skończony, bo przecież ciągle słyszałam "zaraz, później, jest czas". To się wkurwiłam, i sama we własne ur na kolanach szorowałam podłogę z gipsu i farby (no tak ciężko użyć głowy, i zabezpieczyć panele przed remontem). Wrócił z pracy to awantura, a ja się 2 tyg prosiłam o to ! Łaskawie umył okno i foch, ze jeszcze sobie wymyśliłam, żeby na górze meble wymył, bo ja nie dosięgnę, a z drabiny tez mi ciężko. To się wczoraj burza rozpętała.... on wyszedł do pracy a ja zaraz głupia miałam wyrzuty sumienia, że może za ostro, że może przesadzam. Ale ja się nie godziłam podczas ślubu na syna tylko na męża. A z nim jak z dzieckiem, moja wina, bo od początku sama go nauczyłam, że ma podane pod nosek, obiadek , śniadanko do pracy, poprasowane i jeszcze wiecznie mu gadałam, nie taka bluza bo będzie ci zimno...no to mam. Zła na siebie jestem, bo to moja wina. Wczoraj wrócił z pracy i chciał pogadać, twierdził, że przemyślał i mnie rozumie. Ja mam poważne wątpliwości co do tego. powiedziałam, że jest późno i chcę spać. I znów teraz siedzę,i myślę, że może mogłam go wysłuchać. Nie radze sobie ze sobą.... dobrze,że mogę chociaż tutaj się wyżalić... Kocham go nad życie i wiem, że on mnie też, czułości sobie nie szczędzimy, ale musi się coś zmienić, musi wziąć na siebie obowiązki głowy rodziny.
I tak sobie mam paskudny nastrój od kilku dni, może to znów te podstępne hormony?!
coraz częściej myślę o porodzie i szczerze powiem - nie lubię tego.
Fizycznie, czuję się całkiem fajnie, nie mogę narzekać. Ból pleców trochę doskwiera i przez to nie potrafię się wygodnie do snu ułożyć. Oprócz tego, to fizycznie, był super tydzień.
Na koniec już w lepszym nastroju wrzucam fotkę. Tak oto prezentujemy się na dzień dzisiejszy.

liczby mówią same za siebie, czas pędzi ! zrobiłam sobie małą przerwę od neta, jakoś po prostu musiałam pobyć sama ze sobą. Okropny ze mnie ostatnio marudnik-paskudnik. Podziwiam Małża za jego cierpliwość i czułość.
Wojtuś zyskał nową ksywkę




Za nami 2 wizyty położnej środowiskowej. Popowiadała o wyprawce dla mnie, dla Wojtusia, o porodzie i jak to wszystko ma wyglądać. Te jej wizyty zmusiły mnie do coraz częstszego rozmyślania o porodzie. Widziałam się z żoną mojego Taty , ona jest położną w szpitalu, w którym będę rodziła. Uspokoiła mnie rozmowa z nią. Powiedziała, że mam się niczym nie martwić, postawi personel na nogi, i mi będą dziewczyny pomagać jak tylko będą mogły. Ja mam się tylko wstawić



Zauważyłam, że wraz z coraz bardziej widocznymi oznakami jego aktywności, zalewa mnie coraz większa fala miłości. nie wyobrażam sobie żeby go miało nie być. Dziwne to trochę, kochać tak mocno, a nie móc jeszcze zobaczyć kogo. Tak sobie czasami myślę...Jaki jesteś syneczku? do kogo podobny? czy masz dużo włosków? czy będziesz spokojny, a może bardzo aktywny? Jak wyglądasz i kim jesteś mój skarbie? Za 2 miesiące się spotkamy

Pogoda paskudna, a mnie naszło na kakao, gorące, pachnące kakao ! tylko tak, małż w pracy do 22, a ja wcale nie mam zamiaru wychylać nosa z domu, brrrr za zimno, mokro i ponuro. Kupię wieczorem, jak mnie pieseł zmusi do wyjścia na dwór...
Rzadko zaglądam na Belly, jakoś w ogóle nie ciągnie mnie do komputera. Korzystam z pogody i praktycznie cały czas spędzamy na działce. Nie ma lekko kochane, upały zaczynają dawać się we znaki, puchnę, sapię i ledwo się poruszam :d Nie potrafię sobie znaleźć wygodnej pozycji. Najgorsze są noce, za cholerę nie mogę się ułożyć, zasnąć....Jak już znajdę pozycję komfortową, to mojemu synkowi ona nie odpowiada, a figa z makiem ! nie będziesz matka tak leżała, tu się teraz dziecinka gimnastykuje


Dziś urodziła moja kuzynka, cudowną kruszynkę, malutkiego 2,5kg zdrowiutkiego synusia. Jak ja jej zazdroszczę, może już tulić swoje szczęście

Troszkę mi Wojtuś daje powodów do zmartwień, na ostatnim usg wyszedł nagle 2 tyg młodszy niż data miesiączki, miesiąc wcześniej, gin się ucieszył, że mały nadgania (bo od początku wychodził tydz młodszy), a tu nagle doktorek mówi, że cofnął się o tydzień następny?

Staram się dużo spacerować, ale to już nie takie proste

Wszystko dla dzidziusia mamy już skompletowane, pozostaje tylko czekać

Waga też już mogłaby wracać do przedporodowej bo nie mam co na siebie założyć

Tak prezentujemy się w 33 tyg


36 dni do porodu
+14 kg
Meldujemy się po intensywnych dwóch tyg nieobecności.
Pokoik juniora już gotowy, mamy wszystko, kilka dni temu przybyła też fura Wojtaska





Do kupienia zostało nam jeszcze kilka drobiazgów takich jak : Kremik do pupki i aspirator do noska (mam gruszkę, ale podobno jest beeee, no zobaczymy

WOJTUŚ - wszystko gotowe ! czekamy na Ciebie urwisku

Po ostatniej wizycie u doktorka, wykluczyliśmy możliwość hipotrofii, dzidzia zaczęła ładnie przybierać na wadze

Na koniec foteczki z 34 i 35 tyg, brzuchol zaczął rosnąć jak na drożdżach




9 miesiąc
28 dni do porodu (aaaAAAAAA !!)

Tak, tak syndrom wicia gniazda dopadł mnie na dobre...sprzątam i sprzątam, końca nie widać. W palach jeszcze :
- Wyszorować meble w kuchni
- Poprzestawiać w kuchennych szafkach
- umyć okna (zadanie dla Małża)
- poprać firany, pościel, zasłony, dywan
Narazie tyle.... a nie zapomniałam o najważniejszym
- Kupić wreszcie samochód ! raty się już spłacają, a my nic na oku nie mamy

Mam jakiś dziwny lęk, że nie zdążę z porządkami. Małż mówi, że on wysprząta domek na nasz wielki powrót ze szpitala, ale ja mam w głowie tylko "nie zrobi tego, tamto zrobi źle, i jak my przyjmiemy gości witających Wojtaska na świecie?" Boże padło mi na głowę. Na wszelki wypadek przygotuje wszystko póki mam siłę

Torba do szpitala już powoli się pakuje, najważniejsze rzeczy już zapakowane, reszta w zasięgu ręki. Torba dla Wojtusia gotowa, ta na wyjście ze szpitala też. Czy wy mamusie, też macie takie chore myśli typu "muszę mieć gdzieś odłożoną gotówkę na taxówkę w razie gdyby mały chciał wyjść, jak małża nie będzie w zasięgu " ? Czuję się jak wariatka, serio może potrzebny psychiatra?! a może to już objaw przepowiadający poród? albo nie jednak po prostu panika, lęk i Bóg wie co jeszcze. Tak to jest jak Zosia samosia taka jak ja, nagle uświadamia sobie, że zdarzą się rzeczy, na które nie będzie miała wpływu, będzie zależna od innych.... Przechlapane.
Swoją drogą dziewczyny, jesteście świetne, wasze komenty tak mi pomagają i pozytywnie mnie ładują. Dziewczyny jedziemy na tym samym wózku i super, że się wspieramy. Jesteście debeściary !!!
Jeśli chodzi o nowości ciążowe :
- powracają mdłości! (Julitko wiem, że cie to przerazi, bo pamiętam, jak się męczyłaś tak jak ja w I trymestrze) zwłaszcza rano.
- brak apetytu, zmuszam się do jedzenia.
- chyba opada brzusio...
- bezsenność w nocy, senność w dzień ( tu się chyba zestroiłam z Wojtusiem

- w upały wyglądam jak słonica, puchnę !
- zwiększone libido, ale lęk przed sexem i w trakcie odbiera przyjemność....
I na koniec w ramach podsumowania, foto aktualne. Uwaga taki brzuchol to już nie przelewki !!

Buziaki dla Was dziewczyny

26 dni do porodu
Byliśmy wczoraj u doktorka, są nowe wieści, szyjka skrócona o połowę, ale jeszcze się nie rozwiera. Kolejna wizyta za 2 tyg jeśli nic się nie będzie działo. Zapytałam doktorka, czy nie przenoszę małego, bo to moje największe zmartwienie. Nie cierpię czekać. Stwierdził, że na to się nie zanosi


Po wizycie, która poprawiła mi humor, kolega wpadł z aparatem i pocykaliśmy głupawkowe foty, absolutnie nie nadające się do publikacji










Wojtku KOCHAMY i CZEKAMY


















Mej radości nie ma końca


Ta końcówka to naprawdę ciężki okres dla mnie a zarazem najwspanialszy czas ! strach przed porodem ustępuje miejsca ekscytacji, chęci by to już działo się teraz, natychmiast. Niech odchodzą wody, jestem gotowa. Pewnie, że się obawiam, tyle rzeczy może pójść nie tak, oddam się oraz swojego maluszka w ręce obcych ludzi. Wiem natomiast, że będzie tak jak ma być, że to już z góry jest zaplanowane i po prostu w spokoju czekam

Nie jest natomiast łatwo fizycznie, jest bardzo ciężko, miewam załamania (tzn huśtawki nastrojów, ach te okropne hormony !

Ciąża zbliżyła nas do siebie, mnie wyciszyła, stałam się spokojniejsza, wyrozumialsza dla Małża, przymykam oko tam, gdzie normalnie wybuchnęłabym jak wulkan. Jest dobrze, chciałabym zatrzymać jak najwięcej chwil z tego okresu. Z ufnością spoglądam w przyszłość....
Ależ nostalgicznie mi to wyszło


Wiadomość wyedytowana przez autora 15 lipca 2015, 13:15
do porodu wg Belly - 16 dni
Marzę już o czwartku, żeby była wizyta u doktorka. Niech powie " Aśka idziemy rodzić"

Czuję się coraz gorzej, coraz słabsza.... Nie śpię po nocach, brzuch boli, budzę się kilka razy na siku, i nie mogę zasnąć. Dziś po kolejnej nieprzespanej nocy, musiałam załatwić kilka spraw. Małż zawiózł mnie tu i tam, jeszcze szybkie zakupy, jeszcze z pieskiem wkoło bloku. Jak weszłam do domu poczułam się jakbym miała zemdleć. Musiałam natychmiast się położyć, żeby dojść do siebie. Targnęły mną dwa mega silne skurcze i poleciałam na toaletę, lalo się ze mnie. Byłam pewna, że to już, ale po chwili wszystko ustało. Tylko cały czas rozbita jestem. Krzątam się po domu, Wojtuś kopie, a ja sobie wynajduję zajęcia. Zrobiłam przerwę, żeby obejrzeć "Porody" ależ się zalałam łzami, ryczałam i ryczałam... Nie wiem co to będzie jak zobaczę mojego maluszka po raz pierwszy, jak na widok obcych noworodków wyję jak Bóbr

Mam złe sny, jakieś dziwne lęki, mam nadzieję, że to normalka przed porodem, a nie jakieś złe omamy. I mnie i Małżowi w ten sam dzień śniło się, że Wojtek urodził się 25.07


Wojtuś



Byliśmy wczoraj na wizycie u doktorka. Dzidziuś waży ok 28000 (jest mniejszy, ale dr mówi, że na moje "warunki porodowe to akurat dobrze" ). Ułożony główką w dół, już dosyć nisko, ale główka jeszcze "ruchoma" (cokolwiek to znaczy






Czy wy też tak macie drogie cioteczki, że szlag was czasem trafia jak macie wyjść z domu? nie mówię tu o oczywistym wkurzaniu się na swój wygląd i kłopotu z "nie mam się w co ubrać" ale o ludzi. Ile razy dziennie słyszycie to samo pytanie " ooo a kiedy to rozwiązanie?"
Z początku to nawet miłe, ale teraz? kurczę, w sklepie wszystkie ekspedientki, każda napotkana sąsiadka, osoby , które znam tylko z widzenie ( teraz nagle są moimi bliskimi znajomymi) i nawet żule osiedlowe... mam dosyć, zmieniłam dziś sklep, poszłam po bułki dalej, nie pomogło, tam też wzbudziłam "zachwyt". Dobrze, że łap do brzuszka nie pchają bo bym chyba pogryzła

Czuję się masakrycznie, od kilku dni budzi mnie nad ranem ogromny ból prawej dłoni. Spuchnięte są obie, ale ta drętwieje, i czuję w niej rozrywający ból. Doktorek powiedział, że to cieśnia nadgarstka i jest to rzadki objaw ciąży. Nadmiar progesteronu za to odpowiada. po porodzie mi przejdzie, ale mam pamiętać, że ujawniła mi się do tego tendencja.
Kolejne miłe "objawy" :
- opuchnięcie ( stoi na stacji lokomotywa, ciężka, ogromna i pot z niej spływa...)
- bezsenność
- pojawił się nadmierny apetyt
- zwiększona ilość upławów ( różnych, gęstych, klejących, wodnistych )
- huśtawka nastrojów ! (i to jaka ! )
No to wam pomarudziłam, dużo lżej na duszy się zrobiło

Wojtasek czekammmmmm

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 lipca 2015, 10:35
Kulam się jeszcze, zmęczona strasznie. Nie sypiam po nocach, w dzień chodzę i wyglądam jak Zombie. Właśnie sobie uświadomiłam , że jak ja urodzę to dzieciątko taka umęczona... Stopy mi tak puchną (zwłaszcza prawa), że mieszczę się jedynie w japonki. Sikam co 10-15minut, nie wiem czy jakaś infekcja się nie przypałętała bo mnie czasem piecze...na własną rękę zaczęłam łykać od wczoraj Urosept. Jest mi źle, chodzę rozdrażniona a co najgorsze płaczliwa bez powodu...
Udało się wczoraj załatwić ostatnią rzecz, którą bardzo chciałam zamknąć przed porodem, a mianowicie kupiliśmy wreszcie samochód. Alleluja, nie sądziłam, że zdążymy. Zamówiłam dziś jeszcze pościel dla Wojtaska do kosza Mojżesza i wózka ( dzięki małaMyszko , za link

Boję się strasznie porodu, nie sądziłam, że będę tak wymiękać w tym temacie...Odpycham to od siebie, żartobliwie mówię, że ja do szpitala jadę odebrać już dziecko, żadnego porodu

Staram się myśleć i nastawiać pozytywnie. Mam nadzieję, że powielę schemat mojej mamy i urodzę dosyć szybko. Nie mogę się już nakręcać, odstawiam czytanie na forach wrażeń dziewczyn z porodówki. Niech już się dzieje co chce, pragnę mieć to za sobą.
Dzięki wam dziewyczyny za doping i wsparcie, jesteście nieocenione babeczki

Czuje się dziś okropnie, nie mogę sobie znaleźć miejsca. Marzę by odpocząć ale się nie da, co się położę bolesne skurcze, chodzę, miotam się, z okna do okna. Od wczoraj w nocy mam ciągłe skurcze. Nie bolą ale jakby paraliżują, zapiera mi dech, czuję mrowienie a brzuch jak skała... Małż dziś ma ostatnią służbę przed urlopem, akurat na noc, właśnie pojechał. Boję się. Zadzwoniłam do żony mojego ojca, akurat ma dziś nockę w szpitalu i kazała podjechać, zrobimy KTG i zobaczymy jak się sprawy mają. Nie lubię siać paniki, ale wczoraj w nocy mały zaczął się tak rzucać, że się wystraszyłam, wiercił się, kopał, miałam już małża zbierać do szpitala, ale połaziłam po domu i się smyk uspokoił. Jak już zasnę to koszmary. Ta końcówka mnie wykończy jak słowo daję....Mam nadzieję, że mi coś ciekawego powiedzą w tym szpitalu. Chociaż, że rozwarcie się zwiększyło.... Dobra pomarudziłam, wcale mnie to nie uspokoiło (zazwyczaj działa). Zbieram się kochane. Trzymajcie kciuki. Postaram się napisać jak wrócę.
WOJTAS CZEKAM

Na KTG piękne skurcze, ale duże przerwy i nieregularne. Dwa skurcze takie, że się położne dziwiły, że gadam i się śmieję,bo poza skale wyszły, a większość babeczek się wtedy drze. Ja czułam tylko to mrowienie i gorzej było złapać oddech. Mały na tych skurczach bardzo ruchliwy, podobno to dobrze. Skurcze "fajne" z góry brzucha, niby tak łatwiej



Kocham Cię Synku



3 dni do terminu...
Wszystko zniosę, ale kolejnej nieprzespanej nocy już nie. To chyba wpływ tej pełni czy jak. Zasypiam ok 1:30 a 0 03:30 już nie mogę spać i tak się męczę, z boku na bok, wstaję, spaceruję. Tylko małża tym straszę bo się chłopinka zrywa pewny, że coś się dzieje. Nie dzieje się niestety, Synek uparciuszek nie spieszy się. Od dwóch dni odchodzi mi mega dużo śluzu z krwią, wczoraj wyraźnie wypadł mi czop, zabarwiony na brunatno. Uczucie jak na miesiączkę i tyle... skurcze BH się uspokoiły, czasem tylko wyczuję, że mam twardy brzuch... Po cichu liczę, że Wojtasek czekał, aż teściu z siostrą małża wyjadą na wakacje, bo się bałam odwiedzin i cyrku w szpitalu. No to już pojechali. Synek, wychodź


Śniło mi się, że urodziłam. Wojtasek był taki śliczny, tak mocno go tuliłam...bardzo realistyczny sen, czułam to dzieciątko jak mi kładą na piersi dosłownie. Powiedziałam do Małża , że się wyjaśniło, jest podobny do Ciebie, blondasek....
To czekamy nadal, czekanie jest najgorsze podczas całej ciąży ! nie da się, już nic zaplanować, bo przecież tyle oznak mamy, że poród tuż tuż.... człowiek nie wie co ma robić. Wybrać się na działkę czy nie? umówić się ze znajomymi czy lepiej nie? Małż to nawet biedny piwka się nie chce napić.
Kocham Cię syneczku nad życie, czekam z utęsknieniem




Relacje porodowa zdam jak juz bedziemy w domku. Dzięki za wsparcie kochane ciotki<3
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 sierpnia 2015, 14:38

Szczęście moje nie ma końca, miłość spływa strumieniami


PORÓD
W niedziele 02.08.2015 po godzinie 20stej pojechaliśmy do szpitala ponieważ od 15stej czułam regularne skurcze najpierw co 10 min, potem co 7, a o 19 już co 4, nic mnie nie bolało, czułam tylko twardnienie brzucha i ucisk w żołądku. Po konsultacji z żoną ojca (położną, która pracuje w tym szpitalu) kazała przyjechać. Na KTG regularne , mocne skurcze, a ja nic...nic nie czuje, ciężej tylko mi się mówiło gdy łapało twardnienie brzucha. Lekarz stwierdził, że jak nie boli to jeszcze nie te skurcze, ale zostajemy w szpitalu. Ja w panikę, że nie chce tam leżeć, a on, że w życiu z takim zapisem KTG nie wypuści mnie do domu. Ok, klamka zapadła, lekarz zrobił dokładne USG, przepływy, wszystko ok, ale malutki jeszcze się nie wstawił odpowiednio. Rozwarcie na 2 luźne palce, szyjka gotowa. Całą noc nie spałam i czułam skurcze co 4 min, aż ok 5 nad ranem, zaczęły sie coraz rzadziej, co 10 min. Zapis KTG skurcze wykazywał ale słabsze i mniej niż wieczorem. Załamałam się, myśląc,że będę tu teraz tydzień leżała czekając aż się coś ruszy. Na szczęście na ranną zmianę wpadła Ilona, i mówi, że zrobimy lewatywkę przed obchodem, a nóż coś ruszy




Wojtuś zdrowy 10/10, cały tatuś


Najcudniejszy widok na świecie

CDN..
Ahhh troszkę Ci zazdroszczę tego kontaktu z maleństwem. Też już bym chciała, żeby dało jakiś znak, kopniaka czy coś. Ale na razie jeszcze za wcześnie.
Też myślę, że troszkę słoneczka nie zaszkodzi, jak ze wszystkim - byle nie przesadzić ;)
przeczytalam wszystkie wpisy po pierwsze gratuluje ciazy po drugie męza:D po trzecie zycze duzo zdrowka, chcialabym juz miec w brzuchu chociaz mala fasolinke i mam nadzieje ze moj maz tez bedzie taki kochany jak Twoj czy innych dziewczyn tutajj. p.s. super te obrazki, nie wiedzialam ze trzeba tak liczyc ruchy dziecka:)
zgrabny brzuszek, pewnie niewiele przytyłaś? :) fajnie że ruszyliście pełną parą z urządzaniem pokoju Wojtka i najważniejsze że dogadujecie się bez słów :)
zgrabna mamuśka :) buziaki