Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 23 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Zwatpienie i nadzieja
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
Zwatpienie i nadzieja
O mnie: W maju 2015 troche niespodziewanie 2 kreski na tescie i przeogromna radosc, ktora jednak nie trwala dlugo. W 6 tygodniu ciazy zaczely sie leciusienkie plamienia, ktore jednak zostaly zignorowane przez ginekologa, ktory okreslil je fizjologicznymi... A ja glupia mu uwierzylam. Po kolejnym tygodniu krwotok, ostry dyzur i zalecenie lezenia plackiem, ktore niestety niewiele dalo. Na kontrolnym USG nie wykryto bicia serca... Po poronieniu zatrzymanym i w konsekwencji lyzeczkowaniu na poczatku czerwca 2015 kolejne starania zaczelismy dopiero w listopadzie. Tyle ze w tym samym momencie pojawily sie dziwne plamienia przed okresem, wiec rozpoczelam wedrowke po lekarzach. USG, badania hormonalne, jeden cykl monitorowany. Na chwile obecna wiem, ze mam wahajaca sie prolaktyne i niezbyt powalajace endometrium, ale lekarz nie widzi w tym wiekszego problemu. Mamy do wrzesnia mielismy probowac naturalnie, a jak nie nie byloby rezultatow, to czekala na nas klinika leczenia nieplodnosci. W miedzyczasie zalecono histeroskopie diagnostyczna, ktorej balam sie przeokropnie... Tyle ze zanim do niej doszlo ponowne II kreski na tescie. Cud??? Oby trwal....
Moja ciąża:
Chciałabym być mamą:
Moje emocje: Strach, przeogromny strach. Poki co nie potrafie sie nawet cieszyc, bo lek przed utrata i problemami jest olbrzymi... Moze wlasnie dlatego zdecydowalam sie jednak przejsc na te fioletowa strone, zeby sprobowac przekonac sama siebie, ze jest dobrze i bedzie dobrze...
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

19 maja 2016, 09:57

4+0
Dzis teoretycznie powinien nadejsc okres poprzedzony, jak to mialo miejsce od listopada, kilkudniowymi plamieniami. Plamien w tym miesiacu jednak nie bylo, do tego w ubieglym tygodniu pojawily sie dziwne bole podbrzusza i jajnikow. Wiedziona instynktem, przedwczoraj zrobilam test i pojawil sie cien cienia, wiec zeby miec jasnosc sytuacji (bo u mnie liczy sie tylko biale lub czarne, odcienie szarosci nie maja prawa bytu)polecialam na bete. Wynik - 40. Czyli ciaza....
Wczoraj powtorzylam sikanca i tym razem nie pozostwil cienia watpliwosci:-)
No i co teraz? Paralizujacy strach... A jesli znow pojdzie cos nie tak? Jesli znow bede musiala przejsc przez koszmar poronienia? Zamiast ostroznie cieszyc sie, przeiduje katastrofe i nakrecam sie niemilosiernie. Nie moge spac, nie moge jesc, telepie mna jak osika.
Wczoraj poszlam odebrac wyniki posiewu robionego z mysla o czekajacej mnie histeroskopii (wczystkoo ok) i pogadalam z moja pania gin. Ucieszyla sie bardzo, od razu odnotowala ciaze w mojej karcie (ja wiem, ze za szybko, ale ona jest mega pozytywna i twierdzi, ze nalezy zakladac, ze wszystko pojdzie dobrze:-)), zlecila badania do wykonania i, biorac pod uwage poronienie i sklonnosc do plamien, zaordynowala progesteron (Progeffik - mieszkam we Wloszech i to tutejszy specyfik) i pol dziecinnej aspiryny. Zapytala, jak z praca, ale glupia powiedzialam, ze dam rade i nie potrzebuje zwolnienia. Potem jednak naszly mnie watpliwosci. Moze jednak powinnam wyluzowac i odpoczac, a nie codziennie byc poza domem po 12 godzin, stresowac sie, latac biegiem? Moze pare dni w domu pozwolilyby malemu Cudowi spokojnie umoscic sie w domku? Nie wiem....
Moje pieprzone poczucie obowiazku, jakby firma beze mnie miala upasc. Eh glupia ja glupia.
Problem jest taki, ze tutaj prywatny gin nie moze wypisac zwolnienia ani refundowanych recept, wiec musze isc do mojego lekarza pierwszego kontaktu. A to dziwna kobieta, ktora robi 150 problemow przy najmniejszej prosbie. Co ja jej powiem, ze jestem w 5 tygodniu ciazy, boje sie poronienia i chce pare dni odpoczac? Wysmieje mnie, opieprzy i powie, zebym wziela urlop. Choc moze to jakies rozwiazanie?
Poki co siedze w pracy. Napitala mnie glowa, rano wymiotowalam (mysle ze z nerwow). Czuje sie jakas taka slaba i nie moge na niczym sie skupic. Oszaleje....

20 maja 2016, 20:41

Mmm. Oczywiscie nie wytrzymalam i poszlam dzis znow na bete. Malo jeza nie urodzilam, czekajac na wynik. A jak juz go dostalam, to zamiast cieszyc sie, zaczelam przekopywac internet.
Beta 17.05 (12 po) - 40
Beta 20.05 (15 po) - 367!!!!

Cos mi tu nie pasuje... za duzo chyba:-(

22 maja 2016, 11:05

4+3 Wciaz nie moge uwierzyc, ze sie udalo. W kwietniu bylam na wizytach u specow od leczenia nieplodnosci i jeden z nich stwierdzil, ze moje wyniki sa kiepskie i generalnie mial nieciekawa mine. Wczoraj M mial miec wykonane badanie nasienia, a tu prosze... Ja wiem, ze wszystko moze sie jeszcze zdarzyc, ale sam fakt 2 kresek jest budujacy.
W piatek, zeby spac spokojnej, skontaktowalam sie jednak z pania gin w sprawie bety. Wg niej poki co jest wszystko ok i mam przestac panikowac.
U nas lato... Jest pieknie i cieplutko. Chwilo trwaj!!

23 maja 2016, 21:01

4+4
Dzis rano zrobilam kolejna bete. Ostatnia, bo zwariuje.
1422. I wrocily moje paranoje... ze moze ciaza zasniadowa albo jakis inny problem. Gina mowi, ze rosnie dobrze, ale ja w swym szalenstwie wiem lepiej:-)

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 maja 2016, 21:01

24 maja 2016, 15:59

4+5
Jestem w ciazy. Musze to napisac, bo inaczej nie potrafie tego jeszcze sobie zwizualizowac. Nie dociera do mnie, ze nie dalej jak 10 dni temu wylam w poduszke, zadreczajac sie wlasna wadliwoscia i faktem, ze byc moze nigdy juz nie zobacze dwoch kresek na tescie. Nie bylam w stanie pracowac, lzy naplywaly mi do czu w najmniej odpowiednich momentach, a piosenka, ktora walkowalam do upadlego w maju 2015, gdy lezalam plackiem z zagrozeniem poronieniem, powodowala totalny scisk w gardle.
Balam sie, potwornie sie balam. Balam sie koniecznosci konfrontacji z sama soba, z M., z naszymi slabosciami. Balam sie procedur medycznych, balam sie porazek i wielkiej niewiadomej.
Dzis tez sie boje, i to wcale nie mniej. Boje sie, ze ten sen sie skonczy, boje sie, ze znow okaze sie, ze to nie tym razem. Boje sie tego, co nas czeka, boje sie porazki.
W dalszym ciagu nie jestem w stanie pracowac, lzy ponownie naplywaja mi do oczu, a emocje sciskaja gardlo.
Niby nic sie nie zmienilo, a jednak zmienilo sie tak wiele. Beznadzieja przeksztalcila sie w nadzieje. I niech juz tak zostanie.

30 maja 2016, 13:03

5+4
Ostatnie dni niestety nie przyniosly dobrych wiesci.
W piatek polecialam na bete i wynik byl 7752, wiec spory przyrosc, ale wczoraj pojawilo sie plamienie. Leciusienkie, takie brudne, widoczne jedynie na papierze toaletowym. Panika.
Napisalam do pani ginekolog i dostalam odpowiedz, ze czasem sie tak zdarza, ze dopoki jest ciemne, to w miare ok, bo to stara krew, ze mam kontynuowac terapie z progesteronem, wypoczywac i byc spokojna.
Latwo powiedziec. Trzeslam sie jak osika i zdecydowalam sie pojechac na ostry dyzur, bo inaczej to calkiem kapota - noc bezsenna.
Na izbie przyjec zrobili mi usg, ktore pokazalo pecherzyk ciazowy 16mm, cialko zoltkowe i tyle. Brak echa zarodka. W kazdym razie wszystko dobrze przyczepione.
Lekarz dopatrzyl sie malej nadzerki na szyjce i ludze sie nadzieja, ze to stad to krwawienie. Zalecenie - progesteron i prosze czekac.
W kazdym razie o ile wczoraj po poludniu uspokoilam sie i bylam pozytywna, dzis ogarnela mnie paranoja pustego jaja plodowego. Bo pecherzyk duzy, a zarodka brak...
Od rana przetrzaslam internet i podnioslam sobie cisnienie tak bardzo, ze serce wali mi jak mlot a w gardle mam gule... Jak nic oszaleje.
Plamienie minimalne, delikatne brudy widoczne podczas wizyt w toalecie.
Sama nie wiem, czy poczekac pare do przyszlego tygodnia, czy juz w srode isc na usg. Moze spec z lepszym sprzetem niz ten na IP dojrzy cos wiecej...?

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 maja 2016, 13:03

31 maja 2016, 12:26

5+5
Jeden klebek nerwow. Naczytalam sie artukulow w internecie, forow, pamietnikow i mam za swoje. Wbilam sobie do glowy mysl o pustym jaju plodowym i znow funkcjonuje jak polzywa. Martwie sie przeokropnie. Na jutro umowilam sie na usg. Ja wiem, ze to glupie, ale mam nadzieje, ze lekarz na lepszym sprzecie i moze ogladajac dokladniej, cos tam jednak wypatrzy.
Poza tym - chyba dopadly mnie mdlosci. Nie wiem, czy to ze stresu, czy to te ciazowe. Siedze w pracy ledwo ciepla, wiotka i z grymasem na twarzy. Na mysl o jedzeniu czuje, ze wszystko podnosi mi sie do gardla. Dzis rano wymioty... Z mysla o tych plamieniach (juz prawie nic nie ma..) mialam zostac dzis w domu i odpoczac troche, a zwazywszy na poranne torsje to bylo nawet wskazane, ale poczucie obowiazku nakazalo mi przywlec sie do biura. No i mam za swoje...

6 czerwca 2016, 12:41

6+4
4 dni piekla. 4 kilogramy mniej.
Na srodowym usg obraz bez zmian - pecherzyk ciazowy, pecherzyk zoltkowy i dalej nic.
Beta w piatek 86000. Panika totalna. Dlugi weekend wyjety z zyciorysu.
USG dzis rano - szlam jak na sciecie, przekonana, ze niczego, a moze lepiej nikogo tam nie bedzie i w tym tygodniu czeka mnie zabieg. Dokladnie rok po tym poprzednim. Zamykalam oczy i widzialam dokladnie sceny sprzed roku - szpitalne lozko, moja zapasc, przygotowania do zabiegu.
A tutaj ... 5,8mm Malucha i serducho! Co za ulga i lzy w oczach. Nawet M sie wzruszyl, bo swoim gadaniem chyba przekonalam go, ze game over.
Teraz musze dojsc do siebie. Nerwy mnie wciaz trzymaja, ale jestem w pracy i sprobuje cos zrobic, zeby nie myslec i nie tworzyc dalszych teorii. Bedzie bobrze. Tym razem bedzie dobrze:-)

13 czerwca 2016, 14:03

7+4
Od kilku dni jestem kompletnie nie do zycia. Mdlosci i zmeczenie porzadnie daja mi sie we znaki, a ja czuje, ze stracilam kontrole nad wlasnym cialem. Nie wspolpracuje ze mna za grosz. Wracam z pracy i klade sie, po czym za jakas godzine zmuszam sie, zeby podniesc odwlok z lozka, bo przeciaz dom czeka. Gotowanie to udreka - raz, ze apetyt sredni, dwa - zapachy pogarszaja napady mdlosci. Poza tym wiecznie bez humoru, wiecznie marudna, wiecznie cos mi nie na raczke. Mam tego swiadomosc, ale nie potrafie zapanowac nad tymi stanami nerwowosci. Najczesciej obrywa sie M, bo jakos tak pod reka, a i szukac powodu zbytnio nie musze:-)
Dzis ide na kontrolne USG. Zobaczymy, czy maluch urosl i jak tam jego serducho. Przyznam, ze stresa mam, bo co jesli moje nadzieje okaza sie plonne i wieczorem zastana mnie negatywne informacje? No nic. Jakos trzeba to wszystko wziac na klate (baardzo obolala) i zmierzyc sie z demonami wyobrazni. Bedzie dobrze. Chyba....

14 czerwca 2016, 10:21

7+5
Dzisiejszy dzien rozpoczal sie spektakularnym zwrotem sniadania - bardzo lekkiego sniadania. Choc juz nie raz zdarzylo mi sie wymiotowac, tym razem moj organizm pokazal mi na co go naprawde stac. Mam nadzieje, ze repertuar jego mozliwosci na tym sie konczy i w najblizszym czasie nie pokaze mi jakiejs jeszcze bardziej widowiskowej sztuczki.
Wczorajsze usg potwierdzilo, ze poki co wszystko w porzadku. 11mm i 153 uderzen serduszka.
Rosniemy.
Co prawda gin dopatrzyl sie malutkiej strefy odklejenia, ale stwierdzil, ze jest naprawde minimalna i mam sie nia nie przejmowac. Poki co progesteron i w miare spokojny tryb zycia, choc na moje pytanie o zwolnienie/urlop odpowiedzial, ze nie widzi takiej potrzeby.
Jak nie to nie:-)

24 czerwca 2016, 11:45

9+1
Dawno nie pisalam, ale ciazowe dolegliwosci daja mi sie we znaki i szczerze mowiac stracilam natchnienie do pamietnikowania. Staram sie jakos przetrwac dzien za dniem, nie usypiajac za biurkiem tudziez nie zwracajac zawartosci zoladka. Ciaza to nie choroba, ale zmeczenie i nudnosci powaznie uprzykrzaja zycie. Moze przesadzam, moze zrobilam sie marudna, moze powinnam spiac posladki i przestac jeczec, ale nie mam sily:-)
Oprocz rozmemlania i nerwowosci (o mamo, tutaj wspinam sie na wyzyny), wszystko dobrze. Dzis rano polecialam na kontrolne usg, bo plamienia jednak nie daja mi spokoju, ale okazalo sie, ze poki co sprawy maja sie ok. Maluch rosnie - ma juz 26mm, serducho pika, przeplywy ok. Spec nie wypatrzyl niczego, co mialoby sie odklejac, wiec przyczyna mikro plamien nadal nieznana. Moge sie chwilowo uspokoic. Chyba. 16 lipca kolejna wizyta - bedziemy sprawdzac przeziernosc i poki co zawieszam kontrole i bede sie starac byc spokojna:-)

12 lipca 2016, 12:14

11+5
Jakos stracilam serce do tego portalu.... Chyba dlatego ze naczytalam sie tutaj mnostwo o plamieniach, poronieniach i wszelkich komplikacjach i szczerze mowiac moj i tak niemaly strach osiagnal apogeum.
W piatek ide na badanie przeziernosci karkowej i pomalu zaczynam panikowac. Poczatkowo bylam zapisana na sobote i bylo to idealne rozwiazanie bo ani ja ani M nie musielismy kombinowac z praca, ale w sobote zadzwonili z kliniki z informacja, ze lekarza nie bedzie i musze przeniesc wizyte (no i niestety zmienic doktora). No szlag mnie trafil, ale coz poczac? Ponoc Pani Dr polecona przez mojego usg-znachora, wiec mam nadzieje, ze widzi dobrze i zna sie na tym, co robi. Ehhh
Poza tym dzien za dniem mija nam spokojnie. Objawy ciazowe w zasadzie ustapily (i tu moja wyobraznia zaczyna mnie ponoscic...) - pozostal tylko bol piersi. Do tego mam wilczy apetyt i moglabym ciagle cos mielic w zebach. Brzuszek lekki jest i nie jest on wynikiem wzdec:-) Chyba:-):-) Zmeczenie zwiazane jest z upalami, ktore do nas dotarly i nie maja zamiaru opuscic. Dzien w dzien ponad 30 stopni. Wczoraj wieczorem o 23.30 termometr na tarasie wskazywal 29 stopienkow, wiec i nie dziwne, ze chodze snieta i sflaczala.
Zrobilam druga partie badan i znow glukoza wyszla ponizej normy a w moczu bakterie. Zobaczymy, co powie lekarka w przyszlym tygodniu. Poki co konsultowalam z nia tylko niziutkie tsh, ale napisala mi, ze takie ma byc i mam sie nie martwic. No to sie nie martwie - przynajmniej nie tym:-)

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lipca 2016, 12:14

20 lipca 2016, 15:10

12+6
W piatek bylam na badaniu przeziernosci i duo-tescie.
Balam sie bardzo tej wizyty, bo ubzduralam sobie kiepskie wiesci - w zwiazku z praktycznym zanikiem dolegliwosci ciazowych oczyma wyobrazni juz widzialam brak akcji serca... Ehhhh. Glupia ja. Na obrazie USG wszystko w jak najlepszym porzadku - Fasol 55mm, przeziernosc 1,2, kosc nosowa obecna, serducho mocne. Nie bardzo chcial wspolpracowac, lezal z odwrocona glowka i znachor musial sie napracowac, zeby obejrzec nosek. Nie pomagalo pukanie, szturchanie, kaslanie, moje wygibasy. Nie i koniec, tylko nozkami machal z nerwow, ze go niepokoimy. W koncu z laski na ucieche na chwile sie obrocil, wiec szybko go ofocila i tyle.
W poniedzialek dostalam wyniki badan krwi i generalnie ryzyko trisomii bardzo bardzo niskie, wiec chyba daruje sobie dalsze sledztwo i spokojnie poczekam do usg pre-morfologicznego.
Dzis wieczorem mam wizyte u mojej pani gin, pokaze jej wyniki badan (zrobilam tez posiew moczu w zwiazku z bakteriami w badaniu ogolnym, ale nic szczegolnego nie wykazal - flora bakteryjna zroznicowana, czy jak to by mozna bylo przetlumaczyc na nasze). Poprosze o zaswiadczenie o ciazy dla pracodawcy i naszego lekarza medycyny pracy, bo w najblizszym czasie zamierzam wyjsc z ukrycia:-) Planuje powiedziec szefostwu jeszcze przed urlopem, bo obawiam sie, ze jak wroce do pracy 22 sierpnia to i tak juz widoczny brzuszek bedzie na tyle duzy, ze sytuacja bedzie niezreczna. No nie wiem, waham sie jeszcze. Poki co chodze w luznych ciuchach i staram sie nie rzucac w oczy:-)
Musze tez wywiedziec sie, jakie ma zapatrywania na podroze w ciazy, bo do Warszawy chyba jednak przylecimy - 18 godzin podrozy samochodem nie bardzo mi sie usmiecha..
Poza tym czuje sie super. Mam mega przyplyw energii i znow czuje sie soba. :-) Oby to trwalo....

21 lipca 2016, 16:15

13+0
Wczorajsza wizyta u pani gin dosc pomyslna. Obejrzala wyniki, pochwalila naprawde minimalny przyrost wagi, zbadala mnie i szybciutko podejrzala co tam u Malucha. Fikal jak szalony, machal lapkami i podskakiwal jak na trampolinie. Uroczy widok:-)
Niestety jednak powiedziala mi cos, co troche mnie zaniepokoilo. otoz ze wzgledu na bardzo drobna budowe ciala moge miec problemy z powiekszaniem sie macicy (bo sama w sobie mala, w brzuchu tez niewiele miejsca...), skurczami, bolami... Nie jest powiedziane, ze tak bedzie, ale jest duze prawdopodobienstwo. Dostalam magnez z witamina B6 i czyms tam jeszcze, mam kontynuowac niewielkie dawki progesteronu i jak najwiecej wypoczywac. Co prawda nie mam zwolnienia (bo gina jest niechetna wysylaniu kobiet na L4, jesli nie ma absolutnie takiej potrzeby), ale wieczorem, czy w wolnych chwilach mam polegiwac. No i nie przesadzac z wysilkiem... Troche sie matrwie, bo od jakiegos czasu mam wzdety brzuch i takie uczucie ciezkosci.. To skurcze, czy zwykle wzdecia? Niby podczas badania nic podejrzanego sie nie pojawilo, ale jednak mje paranoje odzyly.
Poza tym mamy ok na wakacje w Polsce, ale podroz samolotem. Dzis zakupilam bilety:-) W czasie urlopu tez mam duzo wypoczywac, nie nastawiac sie na dzikie zwiedzanie (to akurat ni nie grozi) i nie obzerac sie za bardzo, bo do kolejnej wyzyty - 26 sierpnia - moge przytyc max 1 kg. I kto to powie mojej mamie?:-)

28 lipca 2016, 17:37

14+1
Wczoraj wizyta u lekarza. Nadprogramowa. Od rana potwornie mnie cos klulo jakby w okolicach szyjki a brzuch byl jakis dziwny - twardy, spiety, nie taki jak zwykle. Biorac pod uwage to, co powiedziala mi w ubieglym tygodniu, przerazilam sie nie na zarty i polecialam na kontrole. Rzeczywiscie, lekkie skurcze, macica twardawa, ale szyjka w normie - zamknieta i 3.6 cm. Babka powiedziala mi, ze poki co mam nie panikowac, brac leki i starac sie odpoczywac. Dzis juz lepiej. Jeszcze cos tak od czasu do czasu zaciagnie, ale nie ma porownania w stosunku do dnia wczorajszego.
Do urlopu pozostal jeden dzien, wiec moze damy rade, no a potem zasluzony wypoczynek.
Miejmy nadzieje, ze obejdzie sie bez rewelacji i przykrych niespodzianek...
W pracy powiedzialam juz szefostwu o ciazy - reakcja bez reakcji:-) Noted:-) Moze to i jepiej, bo i ja specjalnie wylewna nie jestem i dziwnie by mi bylo z nim na ten temat rozmawiac. Dzis z kolei po raz pierwszy odwazylam sie zalozyc cos mniej workowato-maskujacego no i brzuszek wystaje:-) Co prawda nikt niczego nie skomentowal (oprocz szefa i kadr o ciazy wie tylko jedna kolezanka), ale jakos tak mi glupio mimo wszystko. Jutro powroce chyba do mojego namiotowego looku:-)

13 września 2016, 09:06

Ciąża zakończona 13 września 2016

Niestety, Anulka urodzila sie w 20 tygodniu 4 dniu ciazy. Nie miala najmniejszych szans.... Na 5 dni przed porodem poczulam sie gorzej. Oprocz skurczy, ktore trapily mnie od polowy lipca, doszly jakies dziwne pobolewania w podbrzuszu. Wieczorem zdecydowalam podjechac na ostry dyzur, "zeby sie uspokoic", a tam diagnoza: szyjka prawie nie istniejaca, funneling, zagrozenie poronieniem. Pomimo hospitalizacji, konskich dawek progesteronu i bezwarunkowego lezenia, sytuacja ulegla pogorszeniu - nastapilo rozwarcie i porod...
Diagnoza - niewydolnosc szyjki...

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 października 2016, 14:24

Przejdź do pamiętnika starania i czytaj kontynuację mojej historii

1 sierpnia 2020, 15:18

Znow na fioletowej stronie. Dziwnie jakos. Boje sie, ze ten sen sie skonczy i znow bede musiala wrocic na roz.

30/07 - 6dpt - bhcg 38
31/07 - 7dpt - bhcg 83
01/08 - 8 dpt - bhcg 138

Cos zwolnila :-(

3 sierpnia 2020, 17:19

Dzis kolejna beta.

03/08 - 10 dpt - bhcg 428

Nie spie od 5. Chyba z nerwow, bo na dzis mialam zaplanowana kolejna bete i badanie progesteronu.
Wczoraj przylecielismy do Polski, wiec inne laboratorium, ale wydaje mi sie, ze przyrost jest na tyle dobry, ze nawet biorac pod uwage roznice w odczynnikach i technice, przyrost jest w porzadku.
Czy sie uspokoilam? Na 5 minut. Juz teraz mysle o srodowej powtorce i ogarnia mnie strach.
Napisalam do mojej pani doktor z kliniki. Ucieszyla sie przyrostem i zasugerowala usg tu na miejscu za jakies 10 dni, a potem wizyte w klinice po powrocie do Wloch.
O mamo, to sie dzieje naprawde! Po 4 latach walki, placzu, zalamania jestem w ciazy!
Cudzie trwaj!

Dzis mialam mala akcje z zastrzykiem. Po plamieniach w piatek wymusialam na klinice przepisanie progesteronu w zastrzykach (ladnie podzialal, wzrosl z 10 do 27 i plamien poki co nie ma, ale i tak za kazdym razem, jak cos poleci, to serce mi staje.).
No wiec w zadnej z 4 przychodni, w ktorej bylam nie chcieli mi go zrobic, bo nie mialam skierowania w jezyku polskim. Coz bylo pczac - zmobilizowalam sie i zrbilam sobie sama zastrzyk domiesniowy sama. Myslalam, ze to trudniejsze, ale okazalo sie, ze nie taki diabel straszny. Raz ciach, szybki ruch i voila:-)

9 sierpnia 2020, 19:51

09/08 - 16 dpt

Piatkowa beta (14 dpt) - 3669.
W zwiazku z tym, ze skonczyly mi sie wloskie zastrzyki z progesteronu, umowilam sie na wizyte w lokalnej klinicez zamyslem wysepienia recepty na Prolutex. Lekarz zarekomendowany przez moja przyjaciolke calkiem sympatyczny, wypytal o nasza historie, odnotowal sobie wszystko w komputerze. No trudno, zeby nie byl uwazny - wizyta 300 zl!. Zanim jednak wypisal recepte (nie robil zadnego problemu), ustalilismy, ze podejrzymy, co tam w trawie piszczy. Uprezdzil mnie, ze moze byc widac pecherzyk 2-3 mm, jak i moze go jeszcze nie byc, na dwoje babka wrozyla, wiec zebym nie panikowala.
Pecherzyk byl. Cale 2.8mm mieszkanka dla Malucha. Kolejna wizyta teoretycznie 18/08 i wtedy powinien juz byc i zarodek i serduszko. Oby oby.
Dzis rano jednak znowu obudzilam sie z plamieniem. Malo nie zeszlam na zawal, jak zobaczylam to rozowo - rdzawe "cos" na papierze. Zapodalam sobie dodatkowe dawki progesteronu, dzis dzien mega leniwy i poki cos sytuacja wydaje sie opanowana. Schodza jeszcze jakies "brudy", ale wydaje sie, ze to stara krew, takie farfocelki. Mam nadzieje, ze do jutra bedzie ok, tym bardziej, ze teoretycznie mamy jechac w gory. Nie planujemy zadnych maratonow, raczej lagodne spacerki i podziwianie krajobrazu, ale sama nie wiem, czy nie byloby lepiej zostac w domu. Zobaczymy, jaka bedzie sytuacja rano.

15 sierpnia 2020, 19:48

22 dpt - 5+6
Dzis wyladowalam na IP. Dotychczasowe brazowo-rdzawe plamienia zwiekszyly sie i przybraly niepokojacy czerwono-brunatny kolor.
Zdecydowalam sie podjechac na IP -woz albo przewoz. Bylam gotowa na najgorsze, ale poki co sytuacja wydaje sie ok. Co prawda w badaniu wyszlo troche brunatnej wydzieliny, ale szyjka zamknieta. Pecherzyk ciazowy ladnie urosl, jest pecherzyk zoltkowy i malutki migajacy brylancik - zarodek ok 2mm z poczatkowa akcja serduszka. Troszke sie uspokoilam, bo niewiedza i niepewnosc najgorsze. Oczywiscie nikt nie zagwarantuje mi, ze ciaza sie utrzyma, ale poki co jest dobrze. Najblizsze dni mega leniwe, mam nadzieje, ze sytuacja wroci do normy i obejdzie sue bez niespodzianek.
1 2