Dziś mój 16dc. Czuję się ciążowo po Pregnylu co jest okropne bo wiem, że i tak dostanę miesiączkę. Na szczęście ostatnie dni mijały nawet szybko. W sobotę dużo pracy w domu i ogrodzie. Wczoraj wypoczynek. Potem przyjazd rodziców. To wielka radość bo rzadko przyjeżdżają.
Do kolejnej miesiączki jeszcze max 12 dni. Znów trwa odliczanie. Nie mogę tego znieść. Tylko o tym myślę. Jest beznadziejnie
Choć jak co dzień po śniadaniu dorwało mnie to przeokropne zmęczenie wzięłam się w garść. O dziwo to zaraz po tym jak ujrzałam wyniki posiewu wymazu z szyjki macicy. Znów E.coli i do tego doszły bakterie paciorkowca kałowego. Za każdym razem jak otwieram stronę z wynikami czuję się jakbym sprawdzała wyniki egzaminu. Dziś znów pała heh, ale już się z tym pogodziłam. Wiem, że e coli nie da się wytępić.
Może napiszę co robiłam do tej pory w sprawie ZUM (zapalenie układu moczowego). Cierpię na to od zawsze. W pierwszej ciąży co miesiąc brałam antybiotyki. Odkąd staram się o drugie dziecko piję szklankę soku z żurawiny 100%, biorę minimum 5 gram witaminy C lewoskrętnej, zaparzam sobie skrzyp polny i pokrzywę, wieczorem piję herbatę z różańca górskiego (wyczytałam, że ponoć rewelacyjnie działa na zum). Dodatkowo przeszłam kurację srebrem koloidalnym. Osoby, które piły pozbyły się zum, no ale oczywiście u mnie nie dało rady. Poza tym od 2 miesięcy biorę CBDa (pasta pod język) - wyciąg z marihuany medycznej na stany zapalne. Regularnie chodzę do nefrologa i robię mnóstwo drogich badań. Praktycznie co tydzień oddaję mocz do badania ogólnego i posiewu. Na pewno na to wszystko wydałam już kilka tysięcy. Jaki efekt?? ŻADEN
Antybiotyki działają chwilowo. Dobrze reaguję na furaginę, ale w ciąży jej brać nie można.
Dziś zdecydowałam. Jedynym rozwiązaniem na to by mieć w końcu jałowy mocz i czystą pochwę jest szczepionka - URO VAXOM. Plus - duża skuteczność. Minus - 3 miesięczna kuracja i porzucenie starań na ten czas.
Jutro rejestruję się do nefrologa i poproszę o receptę. Koniec z Tobą E COLI ty wredoto !!
3 miesiące to długo czy krótko? Jeszcze miesiąc temu płakałam na myśl o tym, a dziś jak ręką odjął. Wiem, jestem pewna, przekonana, że to dobry krok, który pomoże mi w końcu zajść w drugą upragnioną ciąża
W sobotę byłam u nefrologa na wizycie. Plan ustalony. Najpierw podleczymy świeżą infekcję antybiotykiem a następnie zabieram się do przyjmowania szczepionki. Decyzja zapadła i nie ma odwrotu. Musi mi to wyjść na dobre. Nie ma innej możliwości. Może owulacja sama powróci jak troszkę odpuszczę nerwowe starania.
Nigdy nie chciałam się tak nakręcać. Na forum też wpadłam przypadkiem. Niestety taka już jestem, że wymyślam sobie cele. Drugie dziecko stało się celem, zadaniem do wykonania. Tak nigdy nie powinno być! Musze odpuścić, ale nie wiem czy umiem. Nawet nie byłam w stanie porzucić mierzenia temperatury. To chyba stało się moim uzależnieniem.
Nie wiem dlaczego, ale ciągle tli się we mnie nadzieję, że mimo iż lekarz stwierdził brak owulacji to i tak do niej doszło. We wtorek zamierzam zrobić test. Pregnylu już powinno nie być w organizmie. A może zdarzy się cud...
Test zrobiłam rano. Oczywiście negatywny. Wiedziałam, że taki będzie, ale jakoś mi smutno Mam dość widoku jednej kreseczki. Jeszcze 3 dni i @ powinna przyjść. Kiepsko się dziś czuję. Strasznie kłują mnie jajniki i czuję takie ciągnięcie w brzuchu. Oby nic złego się tam nie działo. Może ten niepęknięty pęcherzyk znów przerodził się w torbiel. Po powrocie od mamy będę musiała zajrzeć do gina i sprawdzić czy jest czysto. Chcę już tą małpę bo piersi nie dają mi odpocząć. Bardzo bolą po tym Pregnylu.
Dobrze, że przez jakiś czas organizm odpocznie od stymulacji. Chciałabym, aby wróciła do mnie moja owulacja. Owulacjo wróć... !!!
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 maja 2016, 19:59
W domu smutno. Wujek ciężko chory leży w szpitalu. Jedyną radość przynosi mi teraz moja najukochańsza córunia. Tak bardzo ją kocham. Nie wiem co bym bez niej zrobiła, kim bym bez niej była ...
Zastanawiam się nad kupnem ziół Ojca Sroki nr. 3. Czytam wiele opinii, że pomaga w nawet beznadziejnych przypadkach. Mam teraz ponad 3 miechy, ale doprowadzić swój organizm do porządku z uruchomieniem owulacji włącznie. Chyba zamówię sobie te ziółka.
Z wujem lepiej, ale wolę nie zapeszać...
Jeszcze jedna rzecz mnie trapi. Jestem u mamy na wakacjach. Daleko od męża, już mija prawie tydzień, a ja nie tęsknie za nim... U mamy mi tak dobrze. Mam obok siebie swoją żabcie i chyba to na razie mi wystarcza. Co to znaczy? Koniec miłości?
Jutro urodzinki mojej kochanej córuni. Przyjeżdża po nas mąż i wracamy do domu, ale ja chyba nie chcę ...
Wujek zmarł rano 17 maja w tym okropnym szpitalu. Tyle było dni przed nim, gorszych czy lepszych nieważne. Ważne, że mógł je spędzić z bliskimi. Totalnie się po tym rozkleiłam. W czwartek odbył się pogrzeb. Cały dzień nie mogłam wrócić do siebie. Myślałam o nim i płakałam. Rzadko Go widywałam, ale lubiłam Go. Najbardziej było mi szkoda Jego rodziny i mojej mamy - Jego siostry. Jak wróciłam z pogrzebu już nie byłam zła na męża (po moim powrocie bardzo się kłóciliśmy). Byłam smutna, zrezygnowana i pragnęłam tylko być z Nim i moją córeczką. Życie tak szybko nam ucieka, a my Go tak marnujemy ech.
Teraz pozytywy. We wtorek 31 maja byłam na wizycie u ginekologa. Byłam pewna że na obrazie z usg ujrzymy torbiel lub torbiele z niepękniętych pęcherzyku, jak to bywa przy LUF. Jeszcze zanim się położyłam, mówiłam lekarzowi jak bardzo kłują mnie jajniki i że mam tego dość. A tu niespodzianka - endometrium grube, jajniki czyste bez oznak torbieli Jako że był to mój 19dc nie było widać płynu w zatoce Douglasa. Wychodzi na to, że albo owulacja była i płyn zdążył się wchłonąć albo jej nie było bo nie miałam żadnych nadających się pęcherzyków. Hm, ale... temp mi wzrosła. Zrobiła takie schodki a teraz wisi na poziomie 37 lub więcej. Po wizycie zbadałam progesteron to był dość niski bo ponad 13 (normy do 25). Na wszelki wypadek zaczęłam brać duphaston. Dziś czuję sie tragicznie. Od nocy męczą mnie mdłości. Czyżby od leku?
Możliwe, że stres i ciągłe myślenie o jajeczkach, ich wielkości, ciągłe jazdy na usg zblokowały mnie. Możliwe, że jak odpuściłam na czas brania szczepionki, owulacja była... Na dodatek kochaliśmy się z mężem w okolicach domniemanej owulacji jakby nigdy nic. Stwierdziłam, że i tak jestem bezpłodna. No, ale co jeśli owu była i ... ach boję się o tym pisać i myśleć. Nadal biorę szczepionkę, ale boję się, że może zaszkodzić... wiecie komu. Kiedy testować? Boję się...
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 czerwca 2016, 16:54
Teoretycznie jest to mój 9dpo, ale mi się wydaję, że owu mogła być 2 dni wcześniej niż wyznacza to ovu. Zatem według moich obliczeń dziś będzie 11dpo. Test o czułości 10 na pewno już by coś pokazał. Zatem czekam na @
Jestem zła i smutna... bardzo
Dziś odczucia jak na miesiączkę. Czuję tak, jakby za chwilkę miała przyjść. Poza tym temperatura delikatnie ale spada. Jak jutro spadnie poniżej 38,90 to odstawiam Duphaston. Nie chcę sobie namieszać w organizmie za bardzo.
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 czerwca 2016, 08:40
Dziś ostatni dzień duphastonu i w środę lub czwartek powinna pojawić się małpa.
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 czerwca 2016, 09:29
Ech ten tydzień będzie mega stresujący...
Niestety jutro na betę nie pojadę bo muszę się rano wybrać z teściową na zakupy. Poza tym pewnie i tak temp spadnie...
Niestety jutro na betę nie pojadę bo muszę się rano wybrać z teściową na zakupy. Poza tym pewnie i tak temp spadnie...
Nie ma niespodzianki i nie ma sił. Jak zwykle zostało tylko rozczarowanie.
Boże to już 12 cykl. Wieczność...
Jedynie co mnie teraz martwi to znów kiepskie wyniki moczu. Niby nie ma stanu zapalnego, ale ilość bakterii powala. Dodatkowo infekcja intymna. Tam też mam e coli. W przyszłym tyg wybieram się do ginekologa po antybiotyk i przy okazji zobaczymy co w środku słychać. Muszę się też skontaktować z nefrologiem co dalej z tym moczem. Szkoda, że tyle zachodu by doprowadzić się do zdrowia. Jednak zdrowie pomoże mi osiągnąć cel.
uda się, zobaczysz. ja też cierpię na niepłodność wtórną. Też mi z tym ciężko, też się kłócę z mężem i krzyczę na dziecko. i Tęż nie mierzę temperatury bo wiem, że i tak nic to nie da. i jestem bardzo zestresowana i baaaardzo rozdrażniona. ale czasami tak sie zastanawiam czy warto. może nasz uśmiech pomoże w zajściu w ciążę? :)
Życzę Ci żebyś wyzbyła się zazdrości, to jest chyba najgorsze z uczuć towarzyszące przy staraniach. Ciesz się, że masz już jeden skarb w domu, większość dziewczyn bezskutecznie się starających nigdy nie doświadczyło tego szczęścia. Ja jeszcze nigdy nie zobaczyłam dwóch kresek na teście, nigdy nie usłyszałam bijącego serduszka, nigdy nie poczułam ruszające się maleństwa w moim brzuszku i co jest dla mnie najsmutniejsze nigdy nie doświadczyłam miłości do własnego dziecka. Musisz, po prostu musisz odpuścić... z takich negatywnych uczuć jakie w sobie nosisz nic dobrego nie będzie :(
Kuba staram się uśmiechać, ale najczęściej nie mam na to ochoty. Jedynym promykiem szczęście jest moja córka. Jakoś ona ciągnie mnie ku górze...
Miłka wiem, że nie powinnam zazdrościć. Już pisałam, że nie chcę. To brzydkie, ale dość silne odczucie. Po chwili jednak dochodzi głos rozsądku i cofam te złe myśli bo wiem, że one potrafią napsuć.
Cześć. Piszę, bo znalazłam wiele podobieństw w naszych historiach. TEŻ mam już jedno dziecko, TEŻ córkę, TEŻ z maja, tylko o rok młodszą. Staraliśmy się o nią 4 miesiące, bez badań, wyznaczania owulacji, na spontanie. Ciąża wzorowa. Ponowne starania zaczęłam podobnie jak Ty, tzn. we wrześniu 2015 miałam zielone światło od chirurga [inne problemy, nie ginekologiczne], ale dopiero w listopadzie odważyłam się zacząć. Teraz jest już 6cs, zaczęłam robić badania i wychodzą dziwne. Część wskazuje na PCO, inne tego nie potwierdzają. Zresztą przed pierwszą ciążą miałam już taką diagnozę, ale potem 3 lekarzy ją zanegowało. Już sama nie wiem... Rozumiem Twoje uczucia. Również nie potrafię godnie przyjąć cudzego sukcesu, dlatego niespecjalnie staram się z kimś zaprzyjaźniać na tym forum, bo kolejne ciąże sprawiałyby mi ból. Kiedy testowałam na początku grudnia po pierwszym cyklu starań, 7 koleżanek oznajmiło w tym czasie, że zaszło w ciążę. Przypłaciłam to głębokim załamaniem i musiałam na kilka miesięcy odciąć się od towarzystwa. Teraz jest już lepiej, nawet z nimi rozmawiam ;)