Podpisaliśmy wszystkie dokumenty jeszcze raz. Muszę jeszcze dosłać certyfikat szczepienia- przynajmniej nie będę musiała znów przechodzić testów przed punkcja i transferem no i zawsze 600 zł. w kieszeni
Zaraz się pakuje i jedziemy na weekend nad jezioro. Pospedzam aktywnie czas, oby wyszło na zdrowie i jajeczka niebawem rosły w siłę I wypije sobie trochę czerwonego wina, mam nadzieję, że nie zaszkodzi
Zrobiłam teraz badanie na trombofilie. I tu znów szok. Bo byłam pewna, że wszystko będzie w 100% dobrze, a tu jednak nieprawidłowości w zakresie mthfr667c i Pai1 4h... Trochę zajęło mi rozszyfrowanie co to znaczy i niestety wcale mnie to nie uspokoiło, a wręcz przeciwnie- znów jestem przerażona. Nawet nie wiem do jakiego lekarza iść, aby dopytać się o te wyniki... Do mojego ginekologa? Genetyka? Hematologa? Nic o tym nie wiem, bo nigdy nie przypuszczałam, że coś może być nie tak ...
Póki co to co drugi dzień Gonapeptyl. Niebawem zaczynamy od nowa. Ciekawe, czy te dodatkowe wyniki coś zmienia. Ech ..
Czas mi się niemiłosiernie dłuży. Chciałabym na teraz, na już być w ciąży. Ech, żeby mieć pewność, że teraz się uda... Że w lipcu wynik będzie już pozytywny... Trzymam się myśli, że gdy widziałam się z koleżanką w zeszłym roku to miesiąc później była w ciąży. Może będzie teraz na odwrót
Tym razem nawet fajnie rozmawiało mi się z doktorem. Kilka razy się nawet uśmiechnal- a to u niego rzadkość
Teraz podchodzę do procedury zupełnie inaczej. Pewnie dlatego, że wiem co mnie czeka i wiem jak negatywnie wpływał na mnie stres. I - trochę boje się powiedzieć to glosno- ale czuję, że będzie dobrze. Czuję, że dobrze się przygotowuje i da to efekt. Czuję, że już musi się udać i będzie dobrze.
Byłam dziś w kościele, i podczas ewangelii ksiądz zaakcentował zdanie :"Nie bój się! Wierz!". I tak dobitnie usłyszałam to zdanie, że wierzę, że zostało skierowane do mnie.
Pozytywne myślenie ćwiczę nadal. Nie jest to łatwe, ale krok po kroku zmieniam myślenie i zaczynam wierzyć w moc podświadomości
A za Was dziewczyny trzymam kciuki. Będzie dobrze! :*
Czuję, że ten ogromny strach znów czai się za moimi plecami ... W ostatnich dniach trzymałam się dzielnie, ale dziś coś czuję że coś pęka... Postaram się nie dać temu okropnemu uczuciu. Dalej powtarzam jak mantrę, że będzie dobrze, że damy radę, że w sumie to dlaczego ma się nie udać
W ostatnich dniach zastrzyki mocno bolą. Nie wiem dlaczego. Po lewej stronie mam wielkiego, fioletowego siniaka. Cieszyłam się ostatnio, że już mam wprawę w zastrzykach, a jednak chyba nie
Przede mną wizyta w poniedziałek, potem punkcja i pełne strachu oczekiwanie. Jeśli będzie dobrze to po embriotransferze znów strach. Muszę się jakoś trzymać. Nie dać się temu strachowi. Musi się udać. Musi.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 lipca 2021, 18:03
Drugie podejście do IVF jest już spokojniejsze. Odczyt dres jest, ale poprzednio to dosłownie trzęsłam się że strachu. Teraz też czasem dopadają mnie czarne myśli, ale staram się powtarzać sobie, że przecież nic nie jest przesądzone, że w sumie dlaczego ma się nie udac? 😉Skoro mam "piękne endometrium" jak to usłyszałam dziś z rana do tego podejścia trochę inaczej się przygotowywałam. Dużo wody, rezygnacja z kawy i herbaty. Unikałam stresujących sytuacji, nie oglądałam tv, słuchałam fajnych podcastów o pozytywnym nastawieniu...trzymam się trochę lepiej, ale nie będę też ukrywać, że z tyłu głowy czasem odzywa się strach ...
Lecę zaraz do apteki po ovitrelle (rany, jak on jest trudno dostępny! Ostatnio musiałam jechać do innego miasta, a dziś na koniec miasta bo nigdzie bliżej nie ma). Pogoda robi się ciut lepsza, choć deszczowe chmury krążą
Ach, moje maluszki. Walczcie dzielnie, co we wtorek rozgościcie się we mnie na dobre. Bądźcie dzielne, bo bardzo na Was czekamy ♥️
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lipca 2021, 10:51
Na razie znów jestem pełna wiary, ale ostatnio też tak było, aż około 5dpt dopadło mnie załamanie. Teraz muszę być silna. Przecież nic nie jest przesądzone. Będzie dobrze 🙂
Frytki w Maku ☑️
Skarpety w ananasy ☑️
Wierzę, wierzę, że maluch się wybroni. Że będzie dobrze. Bo dlaczego nie? Nie bój się! Wierz!
W piątek po pierwszej weryfikacji chyba znów pojedziemy na Kaszuby, może tam moja głowa trochę odpocznie.
Nie wiem czy ta heparyna coś pomoże, ale chcę mieć świadomość, że robię wszystko aby tym razem się udało. Bardzo bym chciała żeby to już było to. Oczyma wyobraźni już widzę jak rośnie mi brzuch i jak dzieje się magia.
Aktualnie czytam "Potęgę podświadomości" i ćwiczę się w wizualizacjach
Wierzę, że maleństwo już się rozgościło i delikatnie wgryza się we mnie 🍍
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 lipca 2021, 18:15
Wdech, wydech. Tylko spokój może mnie uratować.
Dziękuję za Wasze rady, za trzymane kciuki. Co ma być to będzie, ale miło mieć świadomość, że gdzieś są osoby, które choć przez ułamek sekundy pomyślą o mnie :*
W piątek ostateczna weryfikacja. Ostatnio widziałam bociana, który stał w swoim gnieździe, nagle podniósł kuperek i wystrzelił w dal olbrzymią kupę 😁😉 oby ten widok przyniósł mi szczęście 🍀
Wizyta u lekarza w sobotę. Mogę już sama odstawić lutinus i estrofem? Czy czekać na jego decyzje?
Czuję się okropnie. Czuję jakby nigdy nie miało być lepiej.
Nie usłyszałam właściwie nic konkretnego. Zasugerował i powiedział, to co ostatnio: sugeruje 2-3 stymulacje, zebranie kilku zarodków i przebadanie ich genetycznie. Potem receptywność endometrium i transfer najlepszej komórki. Koszt olbrzymi- 50 tyś. zł. odpowiedziałam, że to nie wchodzi w grę. Że chce trzecie- ostatnie podejście z dofinansowaniem. Że ewentualnie mogę tą receptywność endometrium zrobić. Plan ustaliłam taki: sierpień odpoczywam, wrzesień- receptywność, październik- III IVF. Dodatkowo w tym czasie faszerujemy się suplementami. Na tym się teraz koncentruje. Podpytałam tez lekarza, o męża, w końcu parametry słabe- odparł, no, że może brać clostylbegyt co drugi dzień. Pytałam czy zrobić sobie inne badania- NK, KIR czy cos tam jeszcze innego, powiedział, że nie ma potrzeby.
Ale gdzieś tam wewnętrznie czuję się źle. Nie spotkałam się gdzieś tu na forum, czy gdzie indziej - o kilku stymulacjach. Rozważam zmianę kliniki, nie wiem tylko czy dać sobie tę trzecią szansę tutaj, aby mieć dofinansowanie czy od razu uderzać gdzie indziej. Póki co jak sprawdzałam- to w innych jest nawet taniej niż w Gdańsku. Co robić? Co robić?
Jestem w tym sama. Na własne życzenie odseparowałam się od wszystkich. Praca mnie męczy. Nie mam siły na uśmiech i nigdzie nie widzę radości. Teraz na dodatek ścięłam się z mężem i już w ogóle jest mi źle. W poniedziałek to już przebiłam wszystko... jak zaczęłam płakać tak kilka godzin leciały mi łzy. Nie wiem skąd miałam tyle wody w sobie . Od tego czasu jest coraz gorzej.
Jutro mam wizytę u psychologa. Może pomoże.
26 minut w gabinecie i usłyszałam na końcu, że mam się cieszyć małymi drobiazgami wokół. Mam wrażenie, że Pani psycholog w ogóle nie zrozumiała o czym mówię. Nie spodziewałam się rozwiązania swoich problemów, ale liczyłam na odrobinę motywacji lub dobre słowo, ale usłyszałam na podsumowanie jedno zdanie o radości z małych rzeczy.
No żesz w d.... mam takie porady.