Wiadomość wyedytowana przez autora 11 kwietnia 2016, 11:53
Ciąża cud, Anka z Torunia 18.03.2011
Czułam ból patrząc na kobiety w ciąży. Ale udało się - będę mamą! Piszę do Was, ponieważ kiedyś bardzo potrzebowałam takich historii. Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej. Mam 31 lat, wspaniałego męża, mini firmę, na przykładzie wyników której w szkołach można by pokazywać uczniom sinusoidę, dużo wolnego czasu i chęci do działania. Słowem: wszystko.
Historia zaczęła się przeszło dwa lata temu, kiedy po 5 latach mieszkania razem postanowiliśmy: czas na dziecko. Pamiętam bardzo dobrze wieczór, kiedy podjęliśmy tę decyzję, kiedy usłyszałam od męża, że on o tym myśli i chce przeszedł mnie dreszcz. Fizycznie poczułam - tak, jestem gotowa.
Pierwsze miesiące okazały się miłym oczekiwaniem, liczeniem, sprawdzaniem i niestety również rozczarowaniem. Szczęśliwie moja natura pozwalała mi po rozczarowaniu łapać nadzieję i zapał na następny miesiąc. Niestety Matka Natura nie była już tak łaskawa.
Rozczarowanie z częstotliwością 1/miesiąc.
Chcąc nie chcąc zmierzałam w stronę, o której wiedziałam, że jest bardzo niebezpieczna: obsesja. Starałam się zachować zdrowy rozsądek, tłumaczyłam sobie, że nie mogę o tym myśleć, nie mogę się zablokować Historie zasłyszane o koleżankach koleżanek, które po latach nieudanych starań decydowały się na adopcję i nagle w cudowny sposób zachodziły w ciążę, o tym, że jak przestanę o tym myśleć.., że może się czymś powinnam zająć.., że czasem tak już jest.., że z rachunku prawdopodobieństwa.., że z powodu miliona różnych wymówek Wszystko miałam teoretycznie opanowane, ale pomimo praktyki, nadal tylko teoretycznie.
Po roku starań (ach, jak książkowo!) udaliśmy się do ginekologa. Sprawa wydała się prosta: endometrioza, torbiele, włókniaki i operacja, która miała rozwiązać problem. Złość i rozgoryczenie były duże, przecież systematycznie chodzę do ginekologa, robię wszystkie potrzebne badania, czemu nikt wcześniej tego nie zauważył? Czemu rok zmarnowaliśmy?... Na szczęście szybko sobie wytłumaczyłam, że najważniejsze, że jest przyczyna naszych niepowodzeń i w związku z tym, znając wroga damy sobie z nim radę.
Pamiętam, jak pakowałam się do szpitala na zabieg. Był niedzielny październikowy wieczór, odwiedzili nas znajomi. O ironio! Przyszli podzielić się radością, że będą rodzicami, że udało im się za pierwszym razem, że nawet nie wiedzieli, że są w ciąży przez pierwsze 2 miesiące Wyściskałam ich serdecznie, ale kiedy poszli przepłakałam cały wieczór. Serce mi pękło.
Samego pobytu na ginekologii nie da się dobrze wspominać. Od jednego lekarza, który wykonywał USG przed zabiegiem usłyszałam radę, żeby od razu po zabiegu ustawić się w kolejce do in vitro, bo nie zajdę w ciążę w sposób naturalny. No to mi podniósł morale! Wyszłam z gabinetu cała w spazmach. Lekarz, który mnie badał zaledwie przez 5 minut, który wymienił ze mną zaledwie 3 zdania, który nie miał pojęcia przez co przechodzę i jak pragnę dziecka rzucił od niechcenia 'dobrą radę' i zasiał tym samym we mnie niepokój i zwątpienie. W chwilach słabości jego słowa wracały ze zdwojoną siłą i dudniły w mojej głowie
Czułam się okropnie, czego kulminacją była sama sala operacyjna, kiedy na fotelu ginekologicznym całkiem naga leżałam z nogami do góry a wokół kręciło się mnóstwo obcych osób. Wyglądali jak urzędnicy w kiepsko działającym urzędzie przed weekendem - nigdzie się nie spiesząc, nic nie mając do załatwienia, jakby wszystko mogło poczekać do poniedziałku. Nikt mnie nawet nie przykrył, choćby na czas odpalenia tych wszystkich maszyn czy podania narkozy. Kury w stołówce szkolnej obrabia się w bardziej intymnej atmosferze.
Na szczęście głupi Jasiek naprawdę szybko i skutecznie ogłupia. Zasnęłam. Obudziłam się. Usłyszałam od męża, że jajnik uratowany i znów zasnęłam.
Po kilku dniach wróciłam do domu z nową koleżanką: Menopauzą, która została wywołana farmakologicznie. Uznano, że najlepiej dla mnie i mojego układu rozrodczego będzie odpocząć. Jeden zastrzyk i na miesiąc stawałam się Panią po pięćdziesiątce. I tak przez cztery miesiące. Odliczałam dni, a odliczanie dłużyło się wśród dziwnych napadów zimna, gorąca, smutku, potów, dziwnego zapachu, złości i tym wszystkim, o czym kobiety po pięćdziesiątce na szczęście nie wstydzą się już mówić.
Przetrwaliśmy.
Z wielką, przeolbrzymią nadzieją patrzyłam w przyszłość. W głowie jednak pozostawały słowa lekarzy, którzy sugerowali zajście w ciążę natychmiast, bo po roku endometrioza wróci. I w dobrej wierze, w ten jakże prosty sposób zaszczepili we mnie strach, że nie zdążymy
Czas mijał, po hiperowulacji nie zostało nawet śladu i pomimo wielkiej nadziei i usilnych starań co miesiąc moja głowa uderzała mur. Nie umiem opisać bólu, jaki we mnie wzbierał, kiedy widziałam kobiety w ciąży, nie potrafię policzyć wieczorów, kiedy ryczałam do poduszki a mój mąż próbował mnie z tego wyciągnąć. Przygnębienie potęgował fakt, że widziałam silnego a bezradnego faceta, który starał się i mnie trzymać z dala od obłędu, pamiętam, kiedy pierwszy raz powiedział, że może nie będziemy w ciąży, ale są inne sposoby, aby być rodzicem Wtedy nie byłam gotowa na takie myśli, ale powoli zdawałam sobie sprawę, że w końcu zacznę je do siebie dopuszczać, ale jeszcze nie wtedy, jeszcze miałam taką irracjonalną nadzieję.
Czas odmierzałam cyklami, miesiąc to było 28 dni: na początku tabletki wspomagające owulację, potem wizyta u ginekologa w celu oceny owulacji, potem seks, potem znowu ocena owulacji, odpowiedź na pytanie "czy pęcherzyk pękł " Zawsze pękał, więc zawsze była nadzieja. Było mierzenie temperatury (podstawa dla starających się), ale temperatura zawsze spadała na dwa dni przed dniem 28. Odpowiedź na pytanie "czemu" była banalna: bo to się zdarza co piątej parze.
Nie chcąc tracić czasu, nauczeni zmarnowanym rokiem pojechaliśmy do kliniki leczenia niepłodności. Okazało się, że przy okazji sterowania moimi hormonami, jeden z nich wyrwał się spod kontroli. Tarczyca dała o sobie znać, Pan doktor stwierdził, że teraz działa ona jak dobry środek antykoncepcyjny, i najpierw to trzeba poprawić. Z nadzieją wielkości tabletki, która miała nam pomóc, przystąpiliśmy do ataku na nowego wroga. Cel: zbić TSH do normy i zdążyć w ciągu roku, bo czas mija. Jeszcze przed operacją, przez wiele lat miałam problem z tarczycą i zdążyłam zaobserwować niezwykłą zależność poziomu stresu i wysokości TSH.
No kobieto-mówiłam sobie- trzeba się uspokoić i wyciszyć. To Ci dopiero mądrość życiowa!
Kiedy ja byłam już kłębkiem nerwów, nie radzącym sobie na co dzień, oliwy do ognia dodała tocząca się w tym czasie ogólnokościelna dyskusja o in vitro. Podczas omawiania tematu przez mądrych i facetów w sukienkach (sutannach) zawsze w tle pojawiała się Pani w białym fartuchu, mikroskop, igła i komórka jajowa. To przysłaniało temat związków takich jak nasz - cichych domów, smutnych wieczorów oraz radości jaką daje macierzyństwo, każde macierzyństwo!
Pomimo nieustannie zwiększanej dawki leków poziom hormonu niebezpiecznie wzrastał, na tarczycy pojawiły się guzki, czas mijał a wraz z nim nadzieja
To było jak ściana. Doszłam do granicy. Sił, wytrzymałości, nadziei... Nie było sensu ponownie jechać do kliniki leczenia niepłodności, hormony były za wysokie a przy nich zajście w ciążę niemożliwe
Zrezygnowałam.
Cykl mi się całkiem rozregulował. Już nie umiałam określić dni płodnych, nie poszłam do ginekologa na określenie owulacji. Ten jeden raz odpuściłam, nie widząc sensu. Na dodatek złapało mnie paskudne przeziębienie i intymność zgubiła się gdzieś w stercie zasmarkanych chustek. Zresztą o tę intymność "na zawołanie" też było coraz trudniej Tylko dziwnym trafem temperatura nie spadła przed dniem 27. No ale przy przeziębieniu różnie to bywa.
Zbliżał się długi weekend listopadowy i coś nas podkusiło, aby pójść zrobić test do laboratorium, tzw. Betę. Dlaczego nie test domowy? Bo za każdym razem kiedy pojawiała się przeklęta 'jedna kreska' wraz z nią pojawiały się pytania, że może za wcześnie, że może z tym testem jest coś nie tak, że nie wystarczająco czuły. No i postanowiłam robić test z krwi, aby nie katować się niepewnością.
Po wyniki poszedł mąż. Ja zostałam na korytarzu. Nigdy nie zapomnę jak wyszedł z gabinetu. Nigdy nie zapomnę tego uśmiechu. Nie musiał nic mówić. Pamiętam tę radość, niedowierzanie i ścisk tarczycy, która w chwilach stresu dawała o sobie znać. Pamiętam, jak nic nie mówiąc staliśmy wtuleni w siebie śmiejąc się tylko. Radość, której opisać nie potrafię podszyta była tylko niepokojem o ten paskudny hormon, którego poziom mógł być niebezpieczny. Ale skoro już raz go wykiwaliśmy to może znów damy radę.
I nie wiem jak to możliwe, ale po miesiącu hormon, z którym tak nierówną walkę toczyłam, wrócił do normy. Choć wiele razy słyszałam: "w medycynie różnie to bywa" nie wierzyłam, że tak cudownie samo się naprawi Los zażartował sobie z mojego poukładanego, zerojedynkowego podejścia do ważnych spraw, dał mi pstryczka w nos - uświadamiam to sobie za każdym razem, gdy w ręce wpadnie mi wynik tarczycy, który dziwnym trafem wypada dokładnie na dzień poczęcia Kiedy pokazałam go mojemu lekarzowi, skomentował: cud.
Dużo nauczyły nas te dwa lata. Wiem, co jest najważniejsze i potrafię się tym cieszyć. Każdy, nawet nieprzyjemny syndrom ciąży przyjmuję z ogromną radością, cieszę się nim, potrafię docenić to, co mam. Zdaję sobie sprawę, że to ja zgotowałam nam tę presję, to ja rozpędziłam ten rollercoster, w którym znaleźliśmy się bez pasów bezpieczeństwa. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to wielkie pragnienie bycia mamą, strach przed mijającym czasem, komentarze lekarzy i ich zaniedbania oraz tę wszechobecną ogólnospołeczną presję tworzenia rodziny.
Zastanawiam się nad morałem tej historii. Głowy nie da się wyłączyć. Nie wszystko można obliczyć. Im bardziej nie chcesz myśleć o cytrynie, tym więcej produkujesz śliny.
ZRODLO:http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,9278577,Ciaza_cud.html?disableRedirects=true
Agnieszka: Wiara w modlitwę czyni cuda! 11 września 2013
Cieszę się, że jest mi dane świadczyć o tak wspaniałym cudzie rodzicielstwa jaki mnie i mojego męża dotknął. Kilka lat temu stwierdzono u mnie zespół policystycznych jajników. To oznaczało problemy z zajściem w ciążę, a nawet niepłodność.Bardzo to przeżyłam, jednak cały czas miałam nadzieję,że Pan Jezus mnie nie opuści. W 2011 roku wyszłam za mąż i zaczęliśmy starać się o dzidziusia. Na początku 2012 roku zaszłam w ciążę. Wielkie szczęście nas ogarnęło, a niedługo potem rozpacz. Okazało się, że dzidziuś nie żyje (ciąża obumarła).Wtedy prawie się załamałam, pomyślałam sobie, że może za mało się modlę, za słabo oddaję się Bogu. Może Pan Bóg czegoś więcej ode mnie wymaga i próbuje mi to jakoś przekazać, bo przecież to nie mogła być kara. Pan Jezus jest tak litościwy i miłosierny.Zaczęłam odmawiać koronkę do Miłosierdzia Bożego i inne modlitwy i któregoś dnia przeczytałam o nowennie do Matki Bożej Pompejańskiej. Postanowiłam ją odmawiać pełna nadziei, że Najświętsza Panienka wyprosi u swego Syna nam tę łaskę o którą błagamy. Kilka dni przed zakończeniem części błagalnej dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Tacy szczęśliwi oczekiwaliśmy na ten cud narodzin i chociaż ciąża była zagrożona wierzyliśmy, że to dzięki tej modlitwie zaszłam w ciążę i że Matka Boża czuwa nad nami.Teraz wiem jak bardzo ważna jest nadzieja i wiara w skuteczność modlitwy i Miłosierdzie Boże. Jeśli modlisz się i wierzysz, że Pan okaże ci swoje miłosierdzie to wiara czyni cuda.Takim cudem zostaliśmy obdarzeni.Teraz leży obok mnie, patrzę na niego i wiem, że życia mi nie wystarczy, aby odwdzięczyć się Bogu i Matce Przenajświętszej za jej wstawiennictwo. Mamy nadzieję, że Jezus nas nie opuści i nadal będzie nam błogosławił. Z serca życzę wszystkim Bożego błogosławieństwa.
ZRODLO: http://pompejanska.rosemaria.pl/2013/09/agnieszka-wiara-w-modlitwe-czyni-cuda/
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 marca 2016, 15:39
W sobote, po ostatnim swieceniu pokarmow, z grupa osob z choru pierwszy raz w zyciu zamiatalismy kosciol Moj maz jakos tez dostal miotle i ochoczo przystapil do dziela Pieknie bylo! ALLELUJA!
Ciąża zakonczona 13 maja 2016
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 października 2016, 13:30
Jezus jest Bogiem bliskim każdemu człowiekowi. Zna nasze ułomności i trudności życiowe, z którymi musimy się mierzyć. Nie pozostawia nas jednak samych. Zawsze aktualne jest Jego zaproszenie: przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni, obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Wcale nie obiecuje, że zdejmie z naszych ramion rzeczy trudne i bolesne (jeśli pójdziemy za Nim, prawdopodobnie będzie ich jeszcze więcej), lecz obiecuje pokrzepienie. My często oczekujemy od Niego ulgi, pomniejszenia trudów, wyeliminowania przeszkód. Bóg natomiast przychodzi do nas, aby dać nam siłę do pokonania trudności. Zwycięzcą nigdy nie będzie ktoś, kto nie wystartował w zawodach. Zwycięży ten, kto podjął trud i okazał się najsilniejszy. Bóg chce, abyśmy okazali się zwycięzcami, dlatego nie obiecuje zwolnienie z trudów, lecz wsparcie i siłę. Czy przychodzę do Pana ze swoimi trudnościami? Co wtedy mówię, czego oczekuję?
Jarzmo Jezusa, to życie według przykazań. On sam pokazał jak je nieść, jak wypełniać wolę Ojca w życiu. Zaprasza nas również do tego, by razem z Nim wziąć jarzmo poddania się Ojcu, biorąc każdego dnia swój własny krzyż i realizując swoje powołanie. Jakie jest dla mnie Chrystusowe jarzmo, czy odczuwam ciężar Jego przykazań? Które z przykazań jest dla mnie najtrudniejsze?
moje brzemię lekkie; potrafimy znaleźć wiele argumentów za tym, że nie jest ono ani słodkie, ani lekkie. Często jednak ciężar stwarza samo wyobrażenie, a wysiłek znalezienia usprawiedliwienia „że się nie dało inaczej”, jest większym ciężarem niż wypełnienie zobowiązania. Podjęcie jarzma Jezusa powoduje, że to, co dotąd wydawało się być poza naszymi możliwościami, z Bogiem staje się możliwe. Bo ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą (Iz 40,31).
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 maja 2016, 19:23
Dzis dostalam piekny, wielki bukiet kwiatow prosto z kwiaciarni - to od moich wspolpracownikow...
Ciąża zakonczona 11 pazdziernika 2016
Tym razem widzielismy nasz malenki cud, serduszko bilo na pierwszym usg w 7t, coz to byl za szczesliwy dzien, nigdy nie zapomnimy, do mojego meza dotarlo ze bedzie ojcem, JESLI 'wszystko dobrze pojdzie'..... Czulam w sercu ze to dziewczynka. W 10t1d o godz 17:25, tuz przed wyjsciem z pracy, zauwazylam odrobinke krwii na papierze, z pracy do domu jechalam autem przerazona, ze znow, ze tak jak wtedy... Odsuwalam te mysli, musialam skupic sie na jezdzie i ze nie wolno mi tak myslec. Gdy tylko dojechalam do domu zadzwonilam do mojej poloznej i lekarki, lekarka obiecala mi usg najszybciej jak to mozliwe, ze zrobi wszystko, zeby jak najszybciej. Lezalam. Plamienie male, rozne kolory krwii, skrzepow jeszcze nie. Zle spalam, czesto wstawalam by pic wode, krzyz bolal (wiadomo, ze to zle). Nastepnego dnia rano dowiedzialam sie, ze usg moze jutro, ze jeszcze nie ma informacji. Wydzwanialam do szpitala, nic nie przyspiesze, takie procedury: usg w 48h od zgloszenia. Zdecydowalismy sie na prywatna wizyte u polskiego gina, w Bristol, dobrze ze mial czas, 17:00, idealnie, bo zdazylismy na czas dojechac. £130 za wizyte i zdjecie malenstwa, zmarlo miedzy 7t6d a 8t2d (CRL 1.49, sack 3.13cm). Nie wiadomo 'DLACZEGO?'... Leki dobrze bralam (prog i dupek) powiedzial gin. Jajniki ok i w srodku wszystko tez. Jak jechalismy do gina to dzwonili ze szpitala, ze jutro usg 8:45. Wracalismy w milczeniu a ja mialam nadzieje, ze moze gin sie pomylil i serduszko jutro bedzie bilo... Niestety... Poznym wieczorem ronilam, bol i skurcze sie zaczely, 4 paracetamole na raz, po tym juz nic nie czulam... 8:45 usg w szpitalu i 'nic juz nie ma'... Coz... Zanim zdazylam zadac pytanie o badania, wyraznie mi 'wytluszczono', ze 2 poronienia to normalne, ze badania robia po poronieniu nr 3. Wspolczucie. To wszystko. Prawie 2 tygodnie w domu. Nowenna Pompejanska kontunuowana. Modlilam sie duzo. W domu zaczelismy malowanie, no nareszczie, bo ja i tak MUSZE sie czyms zajac. JEST! JEST N-O-W-A NADZIEJA, a nasz dom, tak czuje, przygotowywany jest na nowy cud
...
"O Jezu, Boże wiekuisty, dziękuję Ci za niezliczone łaski i dobrodziejstwa Twoje. Niech każde uderzenie serca mojego będzie nowym hymnem dziękczynienia ku Tobie, Boże. Każda kropla krwi mojej niech krąży dla Ciebie, Panie; dusza moja - to jeden hymn uwielbienia miłosierdzia Twego. Kocham Cię, Boże, dla Ciebie samego (Dz. 1794)."
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 października 2016, 12:00
https://youtu.be/ibvVeml0Voo
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 listopada 2016, 13:28
Wczoraj o godz. 10.30 wlaczylam sie, po raz drugi w zyciu, w sprzatanie kosciola (nie moge pomagac regularnie, bo pracuje na pelny etat 9-17.30 a sprzatanie jest co tydzien w piatek tylko rano). Po sprzataniu zaprosilam na kawe znajomych do najlepszej kawiarni w miescie. Wspaniali ludzie, piekny czas. Potem, w drodze na parking, postanowilam wejsc do kilku sklepow by zaopatrzyc sie w rozne syropy na kaszel i inne drobiazgi (lubie miec zapas). W pewnym momencie wlozylam moje drogie-jasnoszare-moherkowe-ulubione bezpalcowe rekawice, ktore mam juz 10 lat, do kieszeni kurtki, ale kieszeni zapinanej na zamek nie zapielam (do tych rekawic mam dlugi sweter do kompletu, ktory bardzo duzo kosztowal i baaaaardzo go lubie, po tylu latach wyglada prawie jak nowy!). Doszlam do parkingu, wrzucilam zakupy na tylnie siedzenie i po kilku minutach bylam juz w domu zastanawiajac sie czy moje rekawiczki sa pod zakupami. Okazalo sie pod domem, ze ich niestety nie ma, zgubilam.... Ogarnal mnie ogromny smutek..... Wrzucilam zakupy do domu i dlugo nie myslac postanowilam wrocic i ich poszukac. Szanse byly marne, szal poswiatecznych przecen w pelni i mnostwo ludzi na miescie, ale modlac sie do sw. Antoniego postanowilam ich szukac. Bardzo dokladnie pamietalam, w ktorych miejscach przechodzilam przez ulice i ktora strona chodniku szlam. Na parkingu pod kosciolem, gdzie wczesniej stalo moje auto, rozgladnelam sie dookola i ich nie bylo, wiec ruszylam piechotka do tej kawiarni (jakies 10 minut drogi). Rozgladalam sie po wszelkich lawkach, drzewkach, dekoracjach, choinkach, slupach, wystawach sklepow itd itp. Weszlam do sklepow, w ktorych bylam i do kilku innych, pytalam obslugi i takich nie znaleziono. Niestety. Nie ma. Nikt nie przekazal a nawet jesli ktos znalazl mogl nie oddac. Sklepow tyle, ze 'szukaj igly w stogu siana'. Ludzi bylo mnoooostwo. Bylo mi baaardzo smutno. Bardzo... Wiem, ze to tylko rekawiczki. Odpuscilam. I wtedy pomyslalam, ze moglo byc gorzej, bo moglam np. zgubic portfel z wszystkimi kartami w srodku i to dopiero bylo by zmartwienie! Jednak tak bardzo zal mi bylo tych rekawiczek... Wracajac na parking dziekowalam Bogu, ze nie zgubilam portfela a moje rekawiczki poprostu moze maja nowego wlasciciela, i juz. Na parkingu rozgladnelam sie jeszcze raz i tuz przed samym wsiadnieciem do auta cos mnie tknelo, moj wzrok nagle skupil sie na czyms - z daleka widze cos w kolorze szarej folii, wsrod papierkow, podchodze... a to MOJE REKAWICZKI!! Az sie po plakalam z radosci! Tak, poplakalam sie! Juz dawno nie cieszylam sie TAK BARDZO! Dziekowalam sw. Antoniemu i Jezusowi za odnalezione rekawiczki, MEGA radosc. Pomyslalam sobie, ze oto przyklad jak dziala Bóg: nam sie wydaje cos beznadziejne, niemozliwe i ze nie ma na to czy owo szans a On jest i dziala, cuda. To byl moj taki malenki cudzik, moja radosc. Wieczorem po mszy sw na 20.00 z ta sama radoscia opowiadalam znajomym co mi sie przydarzylo. Bóg jest DOBRY, WIELKI i WSZECHMOGACY!!!
Historia moich rekawiczek dluga i dokladna a zyczenia krotkie, bo zycze Wam cierpliwosci w oczekiwaniu na cud w tym 2017 roku! Dziekuje, ze jestescie a zwlaszcza dziekuje z calego serca za Wasze wsparcie i wpisy w 2016.
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 stycznia 2017, 11:33
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 stycznia 2017, 11:39
A moze to nagroda za to ze przed swietami uczestniczylam w pewnej akcji i podarowalismy z mezem paczke z ubrankami, pieluchami i kosmetykami dla dzieci uratowanych od aborcji??? Tak sobie dzis pomyslalam...
1 List do Koryntian
Hymn o miłości
13
1 Gdybym mówił językami ludzi i aniołów1,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie2,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
4 Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
5 nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
7 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
8 Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
9 Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
11 Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
12 Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany3.
13 Tak4 więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.
ZRODLO: BIBLIA (http://www.biblia.deon.pl/widget/rozdzial.php?id=298)
Przyczyny poronień samoistnych, tzn. wywołanych naturalnymi przyczynami, mogą być różne. W ponad 60% przypadków są one spowodowane patologią jaja płodowego, niekiedy decydującą rolę odgrywają czynniki ze strony matki, a w pozostałych przyczyny nie są znane. U 10-15% przypadków ciężarnych występują poronienia przypadkowe, bez wyraźnych predyspozycji.
Wpływ na powikłania wczesnej ciąży mogą mieć np. zmiany temperatury. Nagłe ocieplenie lub oziębienie organizmu tzw. szok termiczny może spowodować poronienie. Bardzo ważny jest także styl życia prowadzony przez kobietę. Praca w ciężkich warunkach związanych z narażeniem jej na działanie czynników teratogennych, jak np. kontakt z chemikaliami, napromieniowaniem, polem magnetycznym mogą spowodować uszkodzenie jaja płodowego w efekcie prowadząc do jego przedwczesnego wydalenia. Negatywny wpływ na wczesną ciążę mają również nagłe zmiany ciśnień jak również długotrwałe wibracje i wstrząsy. Nie obojętne są także różnego rodzaju używki przyjmowane przez ciężarną jak np. alkohol, papierosy czy narkotyki. Istnieje także wiele przyczyn poronienia tzw. wewnętrznych. Należą do nich zarówno przyczyny leżące po stronie matki, jak również samego jaja płodowego. Różnego rodzaju niedorozwoje i wady narządu rodnego kobiety, a w szczególności macicy, w znacznym stopniu ograniczają, lub niemalże uniemożliwiają, prawidłowe zagnieżdżenie się komórki jajowej oraz jej dalszy rozwój. Wśród najczęstszych nieprawidłowości macicy, które mogą przyczynić się do wystąpienia poronienia należy wymienić nieprawidłowe jej położenie np. silne tyłozgięcie, niedorozwój stanowiący również częstą przyczynę trudności w zajściu w ciążę, wady rozwojowe takie jak przegroda w macicy, macica dwurożna oraz różnego rodzaju guzy tego narządu. Wszystkie te zmiany mogą stanowić przeszkodę w prawidłowym rozwoju zarodka, doprowadzając do jego obumarcia a następnie poronienia. Aby zapłodniona komórka jajowa mogła się prawidłowo zagnieździć w macicy bardzo istotna jest odpowiednio przygotowana jej błona śluzowa tzw. endometrium. W przypadku, gdy kobieta w przyszłości miała wykonywane zabiegi na macicy jak np. wyłuszczenie mięśniaków, diagnostyczne czyszczenie macicy, liczne aborcje lub też przechodziła stany zapalne narządu rodnego, mogło dojść do powstania w błonie śluzowej licznych blizn uniemożliwiających prawidłowe zagnieżdżenia się zarodka. Również zabiegi wykonywane na szyjce macicy mogą stać się przyczyną niewydolności szyjkowej i trudności w utrzymaniu ciąży. Niezmiernie ważną rolę w całym procesie rozrodczym odgrywa układ hormonalny kobiety. Zaburzenia wydzielania hormonów płciowych stanowią zagrożenie dla rozwijającej się ciąży. Największe znaczenie we wczesnej ciąży ma progesteron, który uznaje się za hormon podtrzymujący ciążę. Do trzeciego miesiąca jej trwania niezmiernie istotna jest czynność ciałka żółtego. Poprzez swoją aktywność hormonalną podtrzymuje ono ciąże do momentu przejęcia tej funkcji przez łożysko. Niewydolność ciałka żółtego może stać się przyczyną wczesnego uszkodzenia jaja płodowego jak również nieprawidłowego przygotowania błony śluzowej macicy uniemożliwiając prawidłowe zagnieżdżenie i rozwój zarodka.
Trzy pierwsze miesiące trwania ciąży stanowią okres, w którym zarodek jest najbardziej narażony na działanie różnych teratogennych czynników. Jest to tzw. okres organogenezy, czyli proces powstawania wszystkich narządów. Zadziałanie jakiegokolwiek z niekorzystnych czynników w tym okresie może spowodować zaburzenia tego procesu. W przypadku, gdy dojdzie do uszkodzenia jaja płodowego organizm najczęściej stara się go sam pozbyć doprowadzając do poronienia.
Wiele chorób matki, przebiegających szczególnie w pierwszym trymestrze ciąży, może bardzo niekorzystnie rokować dla dalszego prawidłowego przebiegu ciąży. Choroby przebiegające z wysoką temperaturą mogą spowodować przedwczesne odklejenie się jaja płodowego. Ogromne znaczenie mają również zakażenia wirusowe tj. różyczka, świnka, odra, grypa czy też zakażenia bakteryjne tj. toksoplazmoza, listerioza i inne. Wirusy i bakterie mogą doprowadzić do zakażenia płodu, zaburzenia jego rozwoju, obumarcia i w rezultacie do poronienia. Choroby te szczególnie niebezpieczne stają się wtedy, gdy przebiegają z wysoką temperaturą. Wiele leków stosowanych podczas kuracji w tych zakażeniach ma teratogenny wpływ na płód. Dlatego też przed podjęciem leczenia tych chorób, niezmiernie istotną rzeczą jest, aby stwierdzić lub wykluczyć ciążę. Często bowiem kobiety we wczesnej ciąży mają styczność lub chorują na powyższe choroby nie wiedząc jeszcze, że są w ciąży. Również takie choroby jak cukrzyca, choroby nerek czy też tarczycy mogą niekorzystnie wpływać na rozwój płodu doprowadzając do poronienia.
Wszelkiego rodzaju nieprawidłowości zarodka powstałe na skutek takich czynników jak np. wady chromosomalne płodu, wady rozwojowe, konflikt serologiczny czy też wady pępowiny lub nieprawidłowości kształtującego się łożyska mogą spowodować obumarcie płodu i jego poronienie.
Bardzo istotne dla prawidłowego przebiegu ciąży ma także wiek kobiety. Badania wykazują, że u kobiet po 38 roku życia poronienia zdarzają się znacznie częściej. Ryzyko wystąpienia poronienia wzrasta również w przypadku powstania ciąży w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego oraz w ciążach wielopłodowych.
Nie można zapomnieć o bardzo ważnym czynniku oddziaływującym na ciążę, jakim jest czynnik psychiczny. Pozytywne nastawienie w czasie ciąży, chęć posiadania dziecka oraz unikanie sytuacji stresowych ma niewątpliwie ogromny wpływ na jej prawidłowy przebieg. Wsparcie partnera oraz najbliższych pozwala kobiecie ciężarnej na osiągnięcie tak niezbędnego w czasie ciąży spokoju.
Przyczyny zależne od jaja płodowego
Do najczęstrzych przyczyn poronień należą wady rozwojowe jaja płodowego (jaja poronne, jaja zaśniadowe), które stanowią około 50-70% wszystkich przypadków poronień. Poronne jaja nie są w stanie rozwijać sie prawidłowo a najczęstsze przyczyny ich występowania to:
anomaile chromosomalne - zaburzenia dotyczące ilości chromosomów oraz ich budowy:
czynniki zewnętrzne - zatrucia, uszkodzenia promieniami jonizującymi powodującymi rozwój:
zaśnad zarodkowy - zawiązki zarodka ulegają zanikowi lub rozwijają się nieprawidłowo
zaśniad pusty (puste jajo płodowe) - zupełny brak zarodka
zaśniad krwisty - w wyniku obumierania zarodka dochodzi do jego nadmiernego przekrwienia
zaśniad groniasty
Przyczyny zależne od matki
wady macicy uniemożliwiające jej wzrost lub zmniejszające przestrzeń dla rozwoju jaja płodowego - niedorozwój macicy, wady rozwojowe macicy (macica częśćiowo przegrodzona, macica dwurożna), zrosty wewnątrzmaciczne (zespół Ashermanna), mięśniaki macicy
brak miechanicznej ochrony dolnego bieguna jaja płodowego w przypadku pęknięć szyjki macicy lub gdy stwierdza się niewydolność szyjkowo-cieśniową
niewydolność ciałka żółtego w pierwszych 4-6 tygodniach ciąży
choroby zakaźne matki ( chlamydioza, toxoplazmoza, zakażenie HSV, różyczka, listerioza)
czynniki psychiczne - urazy i wstrząsy psychiczne
czynniki immunologiczne
cukrzyca - wady płodu czyli embriopatie cukrzycowe
zaburzenia czynności tarczycy
używki ( narkotyki, papierosy, alkohol)
czynniki środowiskowe: chemia, RTG
choroby układowe
Zespół przeciwciał antyfosfolipidowych
W ostatnich czasach potwierdzono znaczenie przeciwciał antyfosfolipidowych (APS)
Badania przeprowadzone w populacji kobiet z poronieniami nawykowymi wykazały występowanie przeciwciał antyfosfolipidowych u 15-20% pacjentek3, 7. Zespół przeciwciał antyfosfolipidowych lub toczeń rumieniowaty zawierają w sobie dużą liczbę interesujących składowych. Z obserwacji wynika, że u pacjentów z SLE stwierdzono w badaniach in vitro wydłużony czas krzepnięcia. Głównymi parametrami poddawanymi ocenie są: obecność przeciwciał antykardiolipinowych w klasach IgG i IgM i/lub występowanie wydłużonego, czasu reptiiazowego (DRWT). reptiiazowego (DRWT).
Od 1990 r. kiedy to po raz pierwszy u 20 pacjentek z przeciwciałami antyfosfolipidowymi zaczęto stosować heparynę, nie stwierdzono wzrostu częstości występowania ciężkiego nadciśnienia ani zakażeń. Sukces terapeutyczny osiągnięto w 75% przypadków ustalono, że niskocząsteczkowa heparyna powinna być podawana w sposób ciągły, począwszy od pierwszego trymestru ciąży, aż do 6 tygodni po porodzie. Terapia heparyną wspomagana jest małymi ( 75mg /24h) dawkami aspiryny.
W celu wykrycia ewentualnej serokonwersji, u kobiet z poronieniami nawykowymi powinno się w okresie ciąży oceniać obecność przeciwciał antykardiolipinowych Ostatnie badania wskazują, że poziom przeciwciał antykardiolipinowych i toczniowa aktywność antykoagulacyjna (lupus anticoagulant activity, LAC) zmieniają się w okresie ciąży. Obecność samego LAC (dodatni DRWT) niesie ze sobą mniejsze ryzyko zgonu płodu, podczas gdy skojarzone występowanie dodatniego LAC i przeciwciał aniykardiolipinowych jest obarczone najgorszym rokowaniem, z około 40-procentowym ryzykiem śmierci dziecka. W związku z tym bardzo istotne jest określenie grupy ryzyka, w której znajdują się pacjentki z APS.
Funkcja szyjki macicy
Fakt, że niewydolność szyjki macicy może być przyczyną wielokrotnych strat ciąż w drugim trymestrze, jest znany od dawna. Wielokrotnie modyfikowano leczenie niewydolności przez zakładanie szwów na szyjkę macicy.
Publikacje ośrodków zajmujące się leczeniem poronień nawykowych donoszą o kilkunastu kobietach, które straciły ciąże z powodu niepowodzeń związanych z zakładaniem szwu szyjkowego.
U kobiet z wadami rozwojowymi macicy i wywiadem obciążonym stratami ciąż chirurgicznac korekcja wady poprawia rokowanie i zwiększa szansę na sukces w następnych ciążach.
Czynniki hormonalne
Od wielu lat kojarzono występowanie wysokich stężeń hormonu luteinizującego oraz zespołu wielopęcherzykowego zwyrodnienia jajników z poronieniami nawykowymi.19, 20 W zasadzie nie ma wątpliwości, czy niepłodność i nawykowe poronienia pozostają ze sobą w związku, wątpliwości natomiast budzi ostatnio zagadnienie czy zespół policystycznych jajników (PCO - polycystic ovary syndrome) ma jakikolwiek szkodliwy wpływ na ciążę. Niskie stężenie estradiolu sugeruje, że być może przyczyną poronienia jest niewystarczające przygotowanie endometnum (tab. 3).3
Jednak należy pamiętać, że oligomenorrhoea w powiązaniu z wywiadem obciążonym nawracającymi poronieniami jest uznanym czynnikiem ryzyka. Zaburzenia miesiączkowania występują u około 28% kobiet dotkniętych nawracającymi poronieniami.
Immunomodulacja
Uważa się, że wiele przypadków poronień nawykowych jest wywołanych nadwrażliwością matki na antygeny partnera, z którymi styka się ona w czasie trwania ciąży. Immumzacja, której dokonywano różnymi sposobami, jak na przykład poprzez podawanie leukocytów ojca lub fragmentów komórek trofoblastu, miała zapobiec występowaniu odpowiedzi immunologicznej i - w konsekwencji - późniejszym poronieniom. Ta metoda jest jednak bardzo kontrowersyjna ze względu na małą skuteczność, niejasny sposób działania i możliwe działania niepożądane.
Z chwilą, gdy immunoterapia weszła w stadium zastosowań klinicznych okazało się, że początkowo obiecujące wyniki prób klinicznych okazały się mało skuteczne w praktyce klinicznej. Czynnikami predysponującymi do niepowodzenia, co zostało potwierdzone statystycznie, były: zaawansowany wiek matki, więcej niż 5 poronień w wywiadzie oraz obecność przeciwciał antyfosfolipidowych.3 Dokładna analiza przeprowadzona przez grupę immunoterapeutów skłoniła ich do stwierdzenia, że ?brak właściwych testów, które mogłyby określić, czy dana pacjentka odniesie korzyści z immunoterapii, wyklucza możliwość identyfikacji populacji pacjentek, które mogłyby odnieść korzyści z takiego postępowania". Niewątpliwie należy prowadzić badania, które określą miejsce immunoterapii w leczeniu pacjentek z poronieniami nawykowymi. Jednak im więcej się prowadzi nowych badań, tym mniejszy staje się zakres stosowania immunoterapii w leczeniu
Ze względu na przebieg kliniczny poronienia, wyróżnia się:
poronienie bezgorączkowe, niepowikłane,
poronienie gorączkowe, niepowikłane : temp. 38-39 C, miejscowy stan zapalny ograniczony do błony śluzowej macicy,
poronienie gorączkowe, powikłane : temp. 38-39 C, stan zapalny obejmuje przydatki, mogą występować objawy ograniczonego zapalenia otrzewnej,
poronienie septyczne : temp. >39 C, zagrażający wstrząs septyczny. Leczenie uzależnione jest przebiegu poronienia, jeżeli przebiega z gorączką, jest powikłane, zabieg wyłyżeczkowania przeprowadza się po wcześniejszej terapii antybiotykowej i ustąpieniu gorączki.
Poronienie zagrażające: stan przebiegający ze skurczami i skąpym krwawieniem przy, stwierdzanej w badaniu ginekologicznym, zamkniętym ujściu szyjki macicy.
Objawy kliniczne:
skąpe krwawienie,
skurcze macicy,
we wczesnej ciąży odpowiednikiem skurczów są bóle w podbrzuszu i okolicy krzyżowej.
Każdy przypadek poronienia zagrażającego wymaga hospitalizacji, ze względu na konieczność dokładnej obserwacji objawów klinicznych i monitorowania ultrasonograficznego stanu płodu. Leczenie polega na :
oszczędzającym trybie życia,
zalecany reżim łóżkowy,
zakaz współżycia płciowego,
leczenie farmakologiczne ( preparaty o działaniu gestagennym, rozkurczowym),
regulacja wypróżnień. Rokowanie i dalsze postępowanie zależą od nasilenia obserwowanych objawów klinicznych i stanu płodu."
Ta odpowiedź nie nadchodzi. Powinienem już mieć ten list. Tym razem już nie mogę wysiedzieć na miejscu.
Panie, jestem zmęczony czekaniem.
Ciągle czekać. Czekać na list, czekać na rezultat jakichś starań, czekać, żeby wyzdrowieć z najdrobniejszej dolegliwości, czekać, żeby przyjechał autobus.
Czekać... na wszystko.
Po raz setny przychodzę prosić Cię, Panie, o łaskę cierpliwości.
Ale na to również muszę poczekać... Wyobrażałem sobie, że cierpliwość można zdobyć, jak inne rzeczy, z dnia na dzień...
Przynajmniej w tym idealnym świecie, który tak pięknie potrafię budować z różnych kawałków. Świecie, w którym czas nigdy nie staje w miejscu.
O Panie, chciałbym pojąć choć trochę sens przyrody, sens jej rytmu.
Pogodzić się z tym, że żniwa potrzebują słońca.
Pogodzić się, że ludzie potrzebują snu.
I że odpowiedzi wymagają namysłu i odczekania.
Pogodzić się, że trzeba dziewięciu miesięcy, aby dziecko przyszło na świat.
I niekiedy dziesięciu lub dwudziestu lat, żeby napisać książkę.
Jak bardzo chciałbym — już! — skończyć pisać.
Pogodzić się bez narzekania, które niczego nie zmienia, z trybem, jaki narzuca natura rzeczy.
Na koniec zgodzić się na to, by żyć w tym, co Ty stworzyłeś, a nie w tym, co ja. Nic nie stracę na tej zamianie.
O Panie, spraw, żebym pokochał to monotonne, ale pełne sensu mijanie dni i pór roku, to nie kończące się dojrzewanie owoców i słów...
Spraw, żebym umiał czekać na cierpliwość.
*****************************************
MODLITWA CZŁOWIEKA, KTÓRY WIELE WYCIERPIAŁ
O Panie, minęło już wiele czasu, od kiedy ugodził mnie ostatni cios. Przyszedł po tylu innych.
Nie mam już nic do stracenia. Albo niewiele. Może zyskam pokój?
Chciałbym, żeby przyszedł powoli jak sen.
O Panie, spraw, żebym nigdy nie zamęczał innych moimi troskami.
Co ich w końcu obchodzą moje nieszczęścia? Spraw, by nie oburzało mnie, że są obojętni na to, co mnie złamało. To normalne: jak mogliby to zrozumieć?
Spraw, aby nie wydawało mi się dziwne, że na świecie dalej świeci słońce i kwitną kwiaty po tym, czego ja doświadczyłem. I że są zgodne rodziny, wierne sobie małżeństwa, szczęśliwa miłość. I dzieci, które żyją.
Spraw, żebym nie narzucał się innym z moim nieszczęściem.
O Panie, daj, żebym nie rozpamiętywał przeszłości i nie chciał przeżywać bolesnych godzin minionego życia...
Żebym nie przywoływał bezustannie tych ukochanych twarzy, utraconych uśmiechów i tego całego szczęścia, które trwało tylko przez pewien czas.
Spraw, żebym nie analizował moich nieszczęść.
O Panie, ocal mnie też przed mroczną radością rozpaczy.
Obym nigdy nie był jak ten stary złamany Szekspirowski król, który przyzywał burzę i wiatr, i wszystkie nieszczęścia, jakich można doświadczyć w życiu.
Moje cierpienie nie jest żadnym powodem do chwały.
Spraw, żebym nie szczycił się moimi nieszczęściami.
Panie, uczyń mnie spokojnym i oderwanym od wszystkiego, ale nie obojętnym.
Żebym był hojny i dobry, mądry doświadczeniem cierpienia, gotowy dawać innym to, czego sam nie miałem.
Nie mam nic. Na czym mogłoby mi jeszcze zależeć? A jednak chciałbym, żeby radość każdego człowieka odbijała się jakby echem w moim uspokojonym sercu.
Zamiast cierpieć bez żadnej korzyści dla kogokolwiek i pogłębiać jeszcze w ten sposób smutek świata, chciałbym, by w zamian za ból, jakiego doświadczyłem, dana mi była moc rozumienia innych w samej głębi ich istoty, tam, gdzie są sobą i czekają na miłość.
Chciałbym, by moje nieszczęścia mogły się komuś przydać.
Zrodlo: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/M/MO/trudne_dni.html
Niepłodność jest problem społecznym, ponieważ wiele małżeństw cierpi z powodu braku potomstwa. Każdy przypadek bezpłodności należy traktować indywidualne. Tak też traktował bezdzietne małżeństwa Ojciec Grzegorz Sroka.
Ojciec Grzegorz miał wybitny dar pomocy małżeństwom bezdzietnym. Stawiał tylko jeden warunek – musiało to być małżeństwo. Współpracując prawie 20 lat z O. Grzegorzem – początkowo jako student medycyny, a później jako lekarz widziałem setki zdumiewających przypadków, którym nie pomogła medycyna XX i XXI wieku, a pomógł swoimi radami- i jak to oceniam z perspektywy lat- charyzmatem zakonnik z Rychwałdu.
Nie jestem co prawda lekarzem ginekologiem, jednak wydaje się, że tajemnicą sukcesu (poza moim zdaniem ewidentnym charyzmatem) była informacja jaką O. Grzegorz uzyskiwał od bezpłodnych małżeństw. Każdy lekarz wie, że najważniejszy do wydania właściwej diagnozy jest prawidłowo zebrany wywiad. Czasami wykorzystanie z pozoru mało ważnych informacji może przynieść sukces terapeutyczny. Widząc w jaki sposób O. Grzegorz rozmawiał ze swoimi pacjentami zdaję sobie sprawę z tego, że robił to, co równolegle z nim w USA robili twórcy metody, coraz bardziej popularnej nie tylko w USA ale też w Polsce - metody zwanej naprotechnologią.
Na podstawie swego ogromnego doświadczenia O. Grzegorz stworzył dla małżeństw mających problemy z posiadaniem potomstwa tzw. zalecenia praktyczne. Sugerował także pewne naturalne substancje, które są w stanie pomóc tymże małżonkom. Pragnę przedstawić te zasady z nadzieją, iż pomogą one komuś osiągnąć szczęście. Chciałbym jednak podkreślić jedną ważną – być może najważniejszą rzecz, którą O. Grzegorz zawsze sugerował małżeństwom korzystających z jego porady. Sugestią tą była modlitwa.
Być może niektórzy moi koledzy lekarze, czytając te informacje pokiwają z politowaniem głową, ja jednak chciałem zacytować odpowiedź Ojca Grzegorza na moje pytanie: Jak Ojciec szacuje ilu małżeństwom udało się Ojcu pomóc w uzyskaniu upragnionego potomka? Ojciec Grzegorz szacował tą liczbę na kilka tysięcy.
Pragnę moim kolegom powiedzieć także to, iż w wśród tych dzieci, były również dzieci lekarzy ginekologów i położników. Prezentując zalecenia O. Grzegorza pragnę posłużyć się oryginalnymi sformułowaniami, jakich on używał, aby jak najwięcej tego co mówił chorym trafiło do czytelników. Cytuję te zalecenia prawie wiernie z „Poradnika ziołowego Ojca Grzegorza”.
Liść melisy 100
Ziele lebiodki 50
Kwiat rumianku 50
Ziele macierzanki 50
Liść pokrzywy 50
Ziele dziurawca 50
Ziele rdestu ptasiego 50
Owoc niepokalanka 50
Zioła zmieszać, wsypać łyżeczkę na szklankę wrzątku, naparzać pod przykryciem ½ godz. przecedzić, pić wieczorem (oboje małżonkowie mogą pić napar).
Zalecenia praktyczne:
1. Zasięgnąć porady lekarza specjalisty po upływie roku od rozpoczęcia starania się o potomka. (Najlepiej tego znającego się na naprotechnologii- przypis autora). A jeżeli będzie to konieczne wykonać dodatkowe badania – dotyczy to zarówno męża jak i żony.
2. Rzucić palenie, dotyczy to obojga małżonków, choć kobiecie palenie szkodzi bardziej.
3. Zaleca się by małżonkowie jedli dużo nasion słonecznika (zawierają witaminę E), kiełki pszenicy i surówki oraz owoce (zwłaszcza te o kolorze czerwonym mp. aronia, porzeczka, borówka czarna, ciemne winogrona). Owoce te zawierają w swoim składzie przeciwutleniacze, które neutralizują wolne rodniki. Można też stosować przeciwutleniająco działającą witaminę C.
4. Łoże powinno być odpromieniwane (położyć skórę baranią lub koc wełniany).
5. Oboje małżonkowie powinni stosować miód pszczeli z pyłkiem pszczelim i propolisem. (Ojciec Grzegorz zalecał Bonimel pyłkowo-propolisowy dla żony oraz Bonimel pyłkowo – propolisowy z dodatkiem wyciągu z korzenia żeń-szenia dla męża- przypis autora).
6. Dobrze mieć pożycie między godziną 2 a 5 rano - to bardzo korzystny czas na poczęcie.
7. Lepsze jest pożycie gdy oboje małżonkowie są głodni. Są silniejsi.
8. W miesiącu swego urodzenia kobieta jest najbardziej płodna, najlepiej skorzystać z pożycia pod koniec jajeczkowania.
9. Dobrze by było poczynać dzieci między nowiem a pełnią księżyca, jeżeli wystąpi jajeczkowanie. Nie poleca się poczęcia na zmniejszającym się księżycu. Dzieci poczęte na „starym”, kończącym się księżycu często są słabe i częściej chorują.
10. Wygoda życia u żony utrudnia poczęcie i donoszenie ciąży. Żona przed pożyciem powinna być zmęczona, upracowana, głodna (urządzić pranie, sprzątanie, długą meczącą przechadzkę).
11. Nie sprzyja poczęciu alkohol i powoduje opłakane skutki, nie trzeba tego udowadniać.
12. Silne nerwice, pragnienie posiadania potomstwa, lęki, przesądy, uprzedzenia, obawy, nieświadomości, nie sprzyjają łatwemu poczęciu.
13. Tragedie, smutki, płacz, żałość, boleści, kataklizmy sprzyjają poczęciu.
14. Po klimakterium kobieta nie zachodzi w ciążę (u nas 48-56 lat).
15. Po pożyciu poczęciowym nie należy mieć kolejnego stosunku. Najmniej przez 8 dni trzeba wstrzymać się od pożycia. Inplantacja następuje dopiero w 6-8 dni od poczęcia. Często pożycie wcześniejsze powoduje trudności w zagnieżdżeniu się zarodka.
16. Plemnik ma żywotność najczęściej 5-48 godzin. (Ich żywotność zwiększa się gdy w diecie stosuje się produkty z dużą zawartością selenu np. grzyby, brokuły i orzechy brazylijskie. Ruchliwość i żywotność plemników wzrasta także wtedy gdy zmniejsza się stres antyoksydacyjny, dlatego warto stosować zalecenia z pkt. nr 3 - przypis autora).
17. O ile możliwe, należy często jadać młodą baraninę i owcze sery (nie bryndzę) i mleko.
18. Żywność ma być zdrowa, naturalna, z dużą ilością mikroelementów, nie zabrudzona chemicznie. Ma zawierać dużo pełnowartościowego białka. Jeść często, a mało.
19. Raz na tydzień ubić zapłodnione przez koguta jajko z jedną łyżeczką miodu. Posiada dużo witamin i życia. UWAGA: jak rozpoznać, że jajko jest zapłodnione? Można to rozpoznać w ten sposób, że jajko będzie się podświetlać silnym snopem światła. Promienie światła przechodzące przez skorupkę uwidocznią mały ciemny punkt lub plamkę. W odróżnieniu od takiego jajka, jajko niezapłodnione będzie miało jednolity kolor. Jajka takie najlepiej kupować w gospodarstwach wiejskich – czyli z miejsc, gdzie żyją zarówno kury jak i kogut.
20. Nosić obuwie na średnim obcasie – szpilki szkodzą.
21. Unikać bielizny osobistej wykonanej z tworzyw sztucznych. Używać mydła: szarego np. biały jeleń (bez dodatków zapachowych), można także do mycia używać Bonidermu czyli Pomady O. Grzegorza. Możliwe do wykorzystania są także mydła dla dzieci. (Mydła takie nie wywołują uczuleń, podrażnień, a zawarte w nich łagodne substancje zapachowe nie wpływają negatywnie na organizm kobiety – przypis autora).
22. Obojgu małżonkom nie wolno pić wina swojej roboty – zakwasza.
23. Wzajemna służba sobie, pomoc, zaufanie, delikatność, modlitwa, oddanie, wierność, unikanie stresów sprzyja poczęciu.
24. Stosować mieszankę ziołową, recepturę której przedstawiamy powyżej.
25. Poczęciu sprzyja intensywne i długie nasłonecznienie np. pożycie w Tunezji w lipcu lub sierpniu w okresie jajeczkowania.
Kiedys pilam herbatki ziolowe @ MEGA skape niemalze tylko plamieniowe @ mialam, wystraszylam sie wtedy i od tamtej pory dla mnie zadnych ziolek, ale artykul wklejam, przestudiuje go sobie
ZRODLO: http://www.bonimed.pl/pl/artykuly/zdrowie-kobiety/problemy-z-zajsciem-w-ciaze-porady-ojca-grzegorza-sroki
Masz masz, na pewno :)
brat przyslam dzis rano email i kolejne zdjecie malego a ja zobaczylam ze lezy na reczniku, ktorych caly zestaw kupilam w Anglii i poslalam kiedys mamie i... sie zloszcze... zla jestem... zepsuta.
Dlaczego wracaja wspomnienia o ich ciazy podczas gdy oni juz wiedzieli ze wciazy sa a nas wypytywali i udawali ze oni w ciazy nie sa?! A ja jak ta glupia modlilam sie za ciaze i dla nich i dla nas... Sama zaoferowalam, a oni nadal nic nie pisneli, udawali ze w ciazy nie sa!
Chce mi sie plakac i zal mi samej siebie... Moje zycie jest bez znaczenia.
Ren, hormony okresowe Ci szleją. Wcale tak nie myślisz :) za parę dni przejdzie - zobaczysz. A nie dość że przejdzie to jeszcze nowe siły przybędą.
W takiej chwili czuje się zawód, dlaczego nie ja a ktoś inny? Musimy stawić czoła przeciwnościom, być może musimy się jeszcze czegoś nauczyć? Przeczytałam Twój pamiętnik i pełna jestem nadziei i wiary że się uda Twoje modlitwy zostały wysłuchane bo prosiłaś także o potomstwo nie dla siebie Uważaj Pan Bóg działa blisko Być może teraz ześle dar potomstwa dla Ciebie Szczerze Ci tego życzę
Witaj Ren, przeczytałam Twój pamiętnik i naprawdę doskonale rozumiem Twoje emocje, nie wiem czy to może być dla Ciebie pocieszeniem, ale mam podobnie, a może i tak samo - najpierw nadzieja, wiara, że się uda, oczekiwanie a później smutek i wydaje się, że już brak sił do walki, ale te siły za chwilkę przychodzą i u Ciebie też tak z pewnością będzie. Walcz dalej i wierz, że się uda, pozytywnymi myślami przyciągniesz swoje marzenie do siebie. Ja też tak się nastawiam, na początku każdego cyklu.
Witaj Ren, przeczytałam Twój pamiętnik i naprawdę doskonale rozumiem Twoje emocje, nie wiem czy to może być dla Ciebie pocieszeniem, ale mam podobnie, a może i tak samo - najpierw nadzieja, wiara, że się uda, oczekiwanie a później smutek i wydaje się, że już brak sił do walki, ale te siły za chwilkę przychodzą i u Ciebie też tak z pewnością będzie. Walcz dalej i wierz, że się uda, pozytywnymi myślami przyciągniesz swoje marzenie do siebie. Ja też tak się nastawiam, na początku każdego cyklu.
Jesteś silną kobietą Podziwiam Cię ze względu na wiarę a zawsze istnieje dla Ciebie (jak i każdej z nas) jeszcze iskierka nadziei Wiem że może to łatwo się pisze czy mówi że się uda i że będzie dobrze ale jeśli w to uwierzymy to tak właśnie będzie:) Ciężko przeżyłam obie straty i naprawdę byłam już prawie wrakiem człowieka Na szczęście Pan Bóg nade mną czuwał i wyszłam szybko z mojego stanu Nie mówię że codziennie budzę się szczęśliwa ale o wiele bardziej mi się teraz cokolwiek "chce" Wierzę że w końcu będzie dobrze i ciągle mam nadzieję:) Pamiętaj nadzieja umiera ostatnia
Walcz kochana, tylko tym dojdziemy do finalu. Jeśli macie okazje wyjedźcie gdzieś z mężem i odpoczniejcie psychicznie bez dostępu do ovu i neta, wielu parom to pomaga, ty jesteś wykonczona psychicznie, musisz odpocząć i uwierzyć, wiare juz masz teraz pora na relaks a zobaczysz wszystko sie uloży :)
Dobrze wiem co czujesz. Na pewno za parę dni poczujesz się lepiej i znajdziesz nowe siły do działania :)
Ren głowa do góry! Trzeba wierzyć....ja mimo tylu lat starań nadal wierzę, Ty też musisz :) Zobaczysz jeszcze będziemy mamami i będziemy miały fajne duże brzuchy. Wracaj do nas bo smutno tu nam bez Ciebie....