Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Brakuje tylko Ciebie...
Dodaj do ulubionych
1 2 3
WSTĘP
Brakuje tylko Ciebie...
O mnie: Mężatka z 3-letnim stażem. Zagubiona, 27-letnia dziewczyna, której do szczęścia brakuje tylko małych stópek
Czas starania się o dziecko: Od marca 2017 roku. Jedni powiedzą, że krótko, inni, że nie. Dla mnie juz stanowczo za długo, jestem w tym zbyt niecierpliwa.
Moja historia: Od zawsze mówiłam, że będę mieć dzieci. Kiedyś, że chce trójkę, jeszcze niedawno mówiłam, że to koniecznie musi być dziewczynka, że chłopca jakoś sobie nie wyobrażam, teraz... Teraz chcę, żeby było i żeby było zdrowe
Moje emocje: Wielka huśtawka... To co dopiero będzie w ciąży, fale radości i "na pewno się uda" przeplatają się z wielką rozpacza i wybuchami płaczu. Nawet teraz, gdy piszę te słowa łzy napływają mi do oczu.

27 lipca 2017, 14:47

Dziś 20 dc.
Postanowiłam, że zacznę pisać. Dawno temu pisałam pamiętnik... kurcze... to było 15 lat temu. Dawał mi możliwość pozbycia się najczęściej negatywnych emocji. Podejrzewam, że wpisy tutaj będą głównie z tych "smutnych", ale też oczyszczających. Później wszystkie pamiętniki, a było tego chyba z 6 grubych zeszytów, spaliłam, żeby odciąć się od przykrych chwil.

Aktualnie zbliża się ku końcowi 5 cykl starań o pierwszego małego Szkraba. I już teraz wiem, że nic z tego. Było USG w 12dc, pęcherzyk 15mm, wg lekarza miał strzelić po kolejnych 3 dniach, ale nie zauważyłam żadnych objawów wskazujących na to, że jajeczko się uwolniło.

Teraz czekam... W sumie to chyba na jakiś cud... Że może teraz pomimo wszystkiego coś, a raczej ktoś z tego wyjdzie... Że moja podwyższona dwukrotnie prolaktyna ogarnęła się i dała szansę jajeczku... Że kolejny wyniki, które robię w przyszłym tygodniu wcale nie będą takie złe... Że to wszystko się uda...
Staram się zająć czymś myśli. Szukam wyposażenia do mieszkania, bo robimy remont, ale jakoś zawsze kończę na mebelkach dla dzieci. I niestety jak zostaję sama to do oczu cisną się łzy.

Z drugiej strony wiem, że muszę się ogarnąć. Niedługo zaczynam urlop, zajmę się remontem. Wiem, że nie mogę się poddać. Strasznie ciężko mi to przychodzi, ale chyba jakoś dam radę, no nie?? Chyba w końcu się uda? Bardzo chcę w to uwierzyć, jakaś cząstka wierzy, jakaś niestety nie...

Zaleciało wielkim smutkiem, ale dziś nie potrafię inaczej, może kolejne dni przyniosą coś lepszego.

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 lipca 2017, 21:01

12 października 2017, 14:51

8 cs, 10dc

Już tyle zleciało, kawał czasu. Myśl o tym, że jakby udało się za pierwszym razem miałabym brzuch wielki jak piłka, chyba nie jest najlepszym rozwiązaniem...

Dziś kolejna wizyta u gin, kolejny monitoring. Moja prolaktyna się ogarnęła i spadła w ciągu 5 tygodni z 43 do 9. szczerze to byłam w szoku jak odebrałam wyniki, że tak szybko ruszyło. pierwsze 4 tyg były tragiczne, zatkany nos, który nie dawał normalnie funkcjonować, ale organizm chyba już to olał. tzn olałby, jakbym własnie nie była przeziębiona, więc w sumie katar towarzyszy mi ciągle, chyba nie ma już sensu zaznaczać go na wykresie... :P

Ten cykl zaczął się najkrótsza @ w historii. Zawsze to było bite 6 dni krwawienia + 1 dzień plamienia, a teraz 2,5 dnia krwi i 2,5 plamienia.

13 października 2017, 08:34

8 cs, 11dc

Hmm... chyba kolejny cykl na straty.

Po wyregulowaniu prolaktyny wszystko się poprzestawiało, albo własnie tak zawsze powinno być, tego nie wiem. Po błyskawicznej @ przyszedł czas na błyskawiczna owulkę. Wczoraj na monitoringu piękny pęcherzyk 24x13mm. Lekarz mówił, że pęknie prawdopodobnie wieczorem, ja jednak mam nadzieję, że pękł w nocy lub (proszę, proszę), oby dziś rano. Mój M wraca dziś wieczorem, późnym wieczorem, więc mam nadzieję, że pęcherzyk okazał się wyjątkowym leniuchem lub stwierdził "hmmm... a może urosnę jeszcze trochę zanim pęknę". No nic, chyba po prostu muszę pogodzić się z tym i nawet nie próbować myśleć, że coś się tym razem uda. Lekarz stwierdził, że endometrium jest "bardzo w porządku", nie dopytywałam bardziej. I podczas robienia usg powiedział, "oo, bardo dużo śluzu", pomyślałam sobie "taaaa.... jasne.... u mnie dużo śluzu.... u mnie nie istnieje coś takiego jak śluz płodny..." ale, ku mojemu zaskoczeniu wczoraj wieczorem pojawił się, dosłownie mały naparsteczek, więc moje marzenia o Szkrabie poszły w odstawkę na kolejny miesiąc. A dziś rano znów niespodzianka! o kurcze, trochę tam go jest!
Wiec jednak śluz nie jest jak Yeti albo inne potwory, o których wszyscy mówią, a nikt nie widzi.

Ale w związku z wczorajszym brakiem M chyba nawet nie mam prawa się nastawiać, że coś z tego będzie. wątpię, że mam takie szczęście i jajeczko poczeka sobie te 24 godz... Jajnik ciągnie mnie od wczoraj niemiłosiernie... Może to dlatego, że wiem, który z nich w tym cyklu wziął się ostro za produkcję.

No cóż... To na tyle. Może uda się w 9 cs... 9... czyli już wtedy powinnam się "rozpakować", a nie dopiero "zawiązywać"

19 października 2017, 09:30

8cs, 17dc

Te wszystkie termometry są jakieś felerne. Zachęcona pozytywnymi komentarzami kupiłam microlife (czy jak to tam się pisze, nie chce mi się sprawdzać). Mój uparcie pokazuje temp ok 36,2. Więc z rana wróciłam do pomiarów zwykłam, szklanym. tak, tak, miałam nie mierzyć wcale, ale tak jakoś zaczęłam w tym cyklu, po tym jak dowiedziałam się, że prawdopodobnie była owulacja. Wczoraj wieczorem test termometrów: micro 36,23, a zwykły 36,9... bądź tu człowieku mądry... ale dziś rano znów dobiło do 37, nie jest źle :)

Na kolejnej wizycie u gin potwierdził pęknięcie pęcherzyka, ale drugi jajnik nie chciał być gorszy i sprzedał mi torbiel ok 29-30mm... Świetnie... Naprawdę... Mógłby sobie darować takie ekscesy i zbierać siły na kolejny cykl, a nie tu świrować. Więc teraz ja świruję, no może nie tak całkiem, bo staram się podchodzić na chłodno do tego i nie martwić się rzeczami, na które nie mam wpływu. ale odkąd wiem o owu i dodatkowej "niespodziance" to ciągle mnie ciągnie brzuch. tak jak zaczyna gdzieś tak tydzień przed okresem, a do okresu jeszcze dużo czasu.

Jakikolwiek test dopiero najszybciej 2 listopada - zalecenie lekarza :P ale ponoć przy torbieli lubią być fałszywie pozytywne i nie wiem czy robić czy nie... No ale jeszcze do tego czasu zostały dwa tyg, więc myśli o tym trzeba odłożyć na bok.

Edit: Przypomniało mi się, że gin na moje pytanie czy endometrium jest ok, odpowiedział "o hoho! Aż 14 mm". hmmm... byłoby super gdyby...;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 października 2017, 14:19

20 października 2017, 11:39

8 cs, 18 dc i... chyba 7 lub 8 dpo

Jakoś strasznie się to ciągnie wszystko...Niby dni mijają tak szybko, ale te dni "cyklowe" jakoś tak wolniej.
Jakoś w tym miesiącu jest po prostu dziwnie. Może to faktycznie skutki bromka i tego, że wszystko wraca "do normy". Owulacja w 10dc (ciągle mam nadzieję, że chociaż "pół dnia" później) i od tej domniemanej owulki ciągle albo kują mniej jajniki, albo brzuch lekko ćmi jak parę dni przed okresem... Mam nadzieję, że to jednak nie przepowiada okresu na "za 2 dni". Dziwne to wszystko. sama nie wiem co mam o tym myśleć. W sumie to staram się nie ,myśleć, ale czując ten brzuch to trochę ciężkie.

23 października 2017, 10:12

8 cs, 21 dc (10 lub 11 dpo)

Grunt, żeby wytrzymać do soboty... Moje fazy lutealne trwają jak w zegarku, książkowo 14 lub 15 dni. Gin przepowiadał wcześniejszą @, na 24 lub 25 dc, w sobotę będzie 26ty. Zobaczymy.

Chciałabym, żeby minęło jak najszybciej, ale z drugiej strony chce aby te najbliższe dni trwały jak najdłużej. Okropny mętlik w głowie i trochę zmian.

Z objawów "trochę ciąża, trochę okres": bolące, pełne jak nigdy piersi i regularnie od owu ciągnie mnie podbrzusze i jajniki. Może tak powinnam właśnie mieć, ale jak mój organizm dawno nie doświadczył owu to teraz mu odwala. Dziś temp znów 37,0, dobrze, że jeszcze nie spada ;) mam nadzieję, że już taka zostanie. Nigdy bym nie przypuszczała, że będę się cieszyć z podwyższonej temperatury.

Jakoś kawa przestała mi smakować.. Częściej sięgam po kubek z wodą. A moje obiecywane zdrowe odżywianie kończy się na tym, że sięgam po czekoladę i kolejną tabletkę bromka :D

Ogólnie dziś tak jakoś powoli wszystko idzie. Poniedziałek... za oknem szaro, buro i do domu daleko :D nie ma to jak werwa i pozytywne myślenie w pracy :D



Edit:
Miałam się nie nakręcać, bo na 100% spóźniliśmy się z <3, a co robię? Tak, nakręcam się... Staram się jakoś zaczarować wykres, żeby temperatura nie spadła. Bolą mnie piersi i dół brzucha boli w sumie bardzo okresowo... Czasu nie cofnę ani nie przyspieszę. Czy musi to być w takim zawieszeniu? Dlaczego mój brzuch nie może wysyłać smsa "właśnie ktoś u ciebie zamieszkał" albo "nie tym razem, spróbuj jeszcze raz" albo "pogódź się z tym ,że nic nie wyjdzie"... Boję się, że jednak dostanę tą 3 wiadomość... Czasem naprawdę myślę, że bycie w ciąży jest czymś nierealnym, czymś nie dla mnie i że naprawdę nigdy nam się nie uda. Moja psychika jest na to zdecydowanie za słaba. Po wszystkich przejściach w ciągu całego życia chyba powoli mówi "dość"....

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 października 2017, 13:42

25 października 2017, 09:45

8 cs, 23dc (12 lub 13dpo)

Mdli mnie... Po kawie... Jak nigdy... A dla mnie świat bez kawy nie istnieje. Chociaż w sumie czasem faktycznie mdli mnie, bo pije jej może za dużo. w sumie 2-3 kubki dziennie, gdy zazwyczaj wylewam połowę bo jest zimna to chyba nie jest dużo ;)

Piersi bolą okrutnie, a ja co chwile tylko sprawdzam czy dalej bolą czy może przestały i zbliża się @... Brzuch też trochę boli, mój organizm mimowolnie ściska mięśnie brzucha, tak jak zawsze przed @. temp po wczorajszym spadku na 36,9 dziś znów odbiła na 37,1. To chyba jedyny pozytyw. Pewien ktoś prorokował mi ciążę w tym miesiącu, mam nadzieję, że będzie miał rację, bo jak faktycznie dostanę @ to w listopadzie i grudniu nie ma szans, bo M znów w rozjazdach. Już słyszę te teksty na 1 listopada jak się zjedzie rodzina "a gdzie Twój mąż? znowu go nie ma? a dziecko to kiedy zrobicie?" grrrr.... dość mam już tego. Na Święta pewnie będzie to samo, bo w mojej rodzinie co roku rodzi się jakieś dziecko, już jest niezła gromadka i oczywiście teksty "kolej na was, a wy na co czekacie, a może ktoś wam pomoże jak nie wiecie jak"... Coś czuję, że w te święta obrazi się na mnie cała rodzina jak w końcu wybuchnę i powiem co o tym sądzę. Bo o naszych staraniach wie 7 osób, w tym 4 osoby to ktoś z rodziny. Cała reszta dowie się z wielkim hukiem.

Jak dla mnie ciąża to naprawdę jakaś abstrakcja, która zdarza się tylko tym co nie chcą. Jakbym wiedziała, że to tak będzie wyglądać, to wcale bym się nie zabezpieczała. Kiedyś panicznie bałam się, że zajdę w ciążę, bo studia, bo praca, a teraz myślę o tym kiedy w końcu się uda.

25 października 2017, 20:12

Dalej ten sam dzień.

Rozpaczam... ale od początku. Po pracy jak zwykle wsadziłam termometr w dziuba :D i pokazał 37,45, myślę "nie jest źle" :) przed chwilą biorę go ponownie i co? Pokazuje 42 stopnie... hmmm... dziwne... chciałam go strzepać a tu grzechotka... no nie... rozsypał się w środku, rozkleił i nie wiadomo co jeszcze. Microlifem nawet nie mierze, nie ma sensu bo ciągle pokazuje 36.2...

Jedyny plus to taki, że na jutro nastawiam budzik na "10 min później " :D

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 października 2017, 20:11

26 października 2017, 09:38

8cs, 24dc (13 lub 14dpo)

Dylematy staraczki Vol.1: Czy temperatura w jednym cyklu mierzona trzema termometrami jest wgl cos warta??
Termometr nr 1: microlife, który juz opisywałam tysiąc razy, mierzyłam pierwsze może 4 dni, wpisałam chyba tylko dwa pomiary, potem dałam sobie spokój
Termometr nr 2: zwykły szklany termometr wrócił do łask, jak usłyszałam, że jest pęcherzyk, ładne endo, śluzy i inne bajery
Termometr nr 3: po wczorajszej przygodzie, gdy mój ulubiony termometr dokończył żywota, kupiłam nowy (tak, wczoraj wieczorem, bo jakimś cudem pojechałam "na miasto"), więc dziś pobudka o tej samej porze i nie było dodatkowej drzemki. Jeszcze wyłączyłam budzik zamiast wcisnąć drzemkę i prawie mi się przysnęło do pracy.
A więc łatana temperatura dziś pokazała znów 37,0

I własnie to daje początek do:

Dylematy staraczki Vol.2: Patrzeć na standardową długość cyklu gdzie @ powinna przyjść za 6 dni czy brac pod uwagę to, że już chyba 13 dni po chyba owulacji. Nie wiem, czekam, zastanawiam się, patrzę na razie spokojnie jak mój mózg toczy wewnętrzną walkę i zastanawiam się kto wygra. Czy zrobię test dopiero 2 listopada, tak jak sobie obiecałam i jak zalecił lekarz czy zrobię go wcześniej wytrzymując max do 29 października gdy będzie 27dc, ale już 16 dpo? W domu tylko BOBO test o czułości 25, ten czulszy rossmannowski kupię chyba w sobotę. Albo test albo tampony...

Moje piersi to dalej dwie wielkie kule, mogłyby takie zostać, bo normalnie są takie tyci malutkie. Bole miesiączkowe trochę odpuściły, teraz bardziej ciągnie z boku, jakby jajnik.

Upadek z wysokiego konia boli bardziej. Za parę dni zobaczymy jak bardzo...

30 października 2017, 08:53

9cs, 1 dc

No i padło... Z wielkim hukiem...

Temp przez weekend utrzymywała się dosyć wysoko, piersi bolały, w sumie dalej bolą, było delikatne plamienie, ale potem czysto, no i po owu było już jakieś 16 - 17 dni.

A jednak dziś przyszła @... obudził mnie o 3 w nocy silny ból brzucha i uczucie, że zaraz zaleje pół łóżka. Przerywany sen do 5.30 z dwoma tabletkami przeciwbólowymi. czuję się tragicznie... boli mnie głowa, brzuch, jest mi niedobrze. Mam tylko nadzieję, że ten okres też będzie krótszy, że w tym cyklu owu będzie w odpowiednim dla nas czasie bo M znów wyjechał.

Jedna wielka beznadzieja... siedzę w pracy, a łzy same napływają do oczu... Mam już dość, to jest ponad moje siły i moja psychikę...

3 listopada 2017, 12:06

9cs, 5 dc

Pierwszy szok minął, wypite 3 lampki wina, jest lepiej. Dowiedziała się kolejna osoba, że się staramy, wygadałam się, łzy kapały ciurkiem ale chyba to mi trochę pomogło. Staram się od tego zdystansować, nie myśleć ciągle o tym, chociaż bardzo mi ciężko. Znajomi ciągle gadają o dzieciach. O wózkach, ząbkach, urodzinach, fotelikach samochodowych...
Tabletki biorę dalej i nie zamierzam ich odstawiać, od marca ciągle kwas foliowy i inne witaminy, no i bromek, po którym wszystko się reguluje. Dziś 5 dc, a okres już się kończy, mam nadzieję, że owulacja jednak będzie ze 2 dni później niż w tamtym cyklu, żeby znowu się nie "minąć". Zapisuje wszystkie objawy, ale jakoś nie wchodzę na mój wykres bez sensu 10 razy dziennie. Muszę umówić się na kolejny monitoring, żeby sprawdzić czy jest owu, no i czy torbiel się wchłonęła. Jajnik przestał boleć, więc mam nadzieję, że już nie ma po niej śladu. Dowiem się za tydzień. Mam nadzieję, że kiedyś się uda, że ten pamiętnik nie będzie przeraźliwie długi.

4 listopada 2017, 18:44

9cs, 6dc

Powoli zaczyna mi się to podobać. Regulacja mojego organizmu. Kolejny okres 2,5 dnia krwawienia + 2,5 plamienia. A nie jak zawsze 7 dni krwawienia. Czyli jednak okresy moich koleżanek były tymi "normalnymi" a moje nie. Mam tylko nadzieję, że w tym cyklu będzie ładna owulacja i konkretny płodny śluz. Ale dopiero za tydzień!! Szybciej nie może bo znowu nic z tego nie będzie.
Dziś taki jakiś nijaki dzień bez żadnych objawów, bez jakiś dziwnych zdarzeń, zwykły nudny. Może trochę pusty, bo M brak, a kot śpi sobie na szafie... No i został tylko jeszcze jeden "przyjemny i szczęśliwy" dzień.

6 listopada 2017, 13:40

9cs, 8dc

Drugi załatwiony termometr w przeciągu...hmmm... jakiś 2-3 tyg? Ten z dziką radością roztrzaskał się o podłogę. Cenna uwaga - ponoć te nowe maja jakąś galo-cynkową ciecz i można je pieprznąć do śmieci. A ja już zaczęłam uskuteczniać jakieś słoiko-rękawiczko-nie-wiadomo-jakie środki ostrożności.

Tak więc... Mam zakaz na kupno nowego od mojego M, no i może to jakiś znak. Na zasadzie "durna babo, od mierzenia temp się w ciążę nie zachodzi", albo może "mamo i tak się pojawię, a bez termometru będzie większa niespodzianka". Tak więc będziemy czekać :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 listopada 2017, 13:39

8 listopada 2017, 10:23

9 cs, 10 dc

Relacja z wczorajszego monitoringu (pierwsza wizyta w tym cyklu):
Znowu za produkcje wziął się lewy jajnik, na nim na razie pęcherzyk 15 mm "schowany" gdzieś z tyłu. Mam nadzieję, że we czwartek będzie miał więcej śmiałości i będzie jeszcze większy (liczę na 19 - 21 mm - zobaczymy do ilu urośnie). Prawy jajnik czysty, a to znaczy tyle, że torbiel zniknęła sama, nie ma po niej śladu :) Ale leniowi nie chciało się nic wyprodukować :/ a szkoda, w sumie liczyłam na 2 pęcherzyki, jak już ta owu wróciła w końcu to mogła by podkręcić tempa :p

I chyba odpuszczę monitoring w grudniu. Będę brała leki, ale pewnie będę się przeprowadzała, więc nie wiem jak to wyjdzie. Mam nadzieję, że M zrobi badania. Zobaczymy jak to będzie.

10 listopada 2017, 08:04

9cs, 12dc

Trochę już ochłonęłam po wczorajszym monitoringu. Ale wszystko od początku. Pęcherzyk na lewym jajniku urósł tylko do 17-18 mm, trochę słabo. Na prawym pojawił się 12mm, ale raczej nie da rady dogonić tego pierwszego. Całe szczęście endo trójlinijne 8mm, myślę, że jest ok. Dziś rano zauważyłam odrobinę płodnego śluzu, zobaczymy jak będzie dalej. Trochę mnie to zasmuciło, że tak marnie to rośnie. w tamtym cyklu było znacznie lepiej, a teraz znów się cofamy.
Gin zobaczył moje zmiany na plecach i zlecił krzywą cukrową i insulinową. Tłumaczył jeszcze, że przez cukier jajniki mogą otrzymywać złe sygnały i działać leniwie. Przepisał mi od razu tabletki. załamało mnie to totalnie, jakoś wyjątkowo. Dziś myślę, że to tylko kolejne badanie i kolejne tabletki, ale wczoraj ryczałam jak bóbr prawie 3 godz... Mam mętlik w głowie, nie wiem co robić, muszę chyba na spokojnie pogadać z gin w pon albo wt.

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 listopada 2017, 08:14

14 listopada 2017, 10:50

9cs, 16 dc

Wczoraj pół dnia spędziłam na badaniach. Badanie krzywej cukrowej zapisały się na liście "moje nie-ulubione badania". Prawie zemdlałam przy pobieraniu krwi i myślałam, że tam zasnę. Nawet dziś żywcem zasypiam, nie dość, że położyłam się późno, to jeszcze w pracy jakiś taki leniwy i spokojny dzień, nikt nie przychodzi i nie zawraca głowy. Wyniki mam do odebrania dzis, robione razem z prolaktyną. Wczoraj wzięłam tez pierwsza tab glocophage. Mam brać dwa razy dziennie, ale przez 3 dni będę brała chyba tylko wieczorem, bo ponoć skutki są.. hmmm.. ciekawe :P
Potem ostatni już monitoring. Pęcherzyki z dwóch jajników popękały, chyba przez weekend. było sporo płynu i wg gin nie wchłonęły się tylko popękały, myślę, że były zbyt małe, żeby miały "siłę wyrzutu" i i tak nic z tego. sama widziałam, że endo było dosyć grube, myślę, że dobiło do ponad 10mm, gin mówił , że takie fajne "puchate", nawet sama widziałam, że trójlinijne :D jak mi wytłumaczył, to już sama widzę na usg czy jest trójlinijne czy nie, nie muszę pytać :D
Z objawów poowulacyjnych - znowu zaczynam czuć piersi. Wgl mój M stwierdził, że urosły. W sumie to faktycznie zrobiły się bardziej pełne (a piersi u mnie szukać z lupą). w ostatnim cyklu bardzo urosły po owu i już nie opadły do stanu "tak jak było zawsze". Hmmm... może zmienią rozmiar na większy :D

No to czekamy na wyniki... ;)

16 listopada 2017, 10:00

9cs, 18 dc

Ludu.... Napisałam już cały wpis i mi go wywaliło.... grrrr.... muszę od początku...

A więc wyniki odebrane:
Prolaktyna: 8,35
Krzywa cukrowa i insulinowa: 0 min/60 min/120 min
glukoza: 100,4/109/99,9
insulina: 6/54/27

Prolaktyna całe szczęście w normie, więc bromek ładnie daje sobie z nią rade i trzyma ją ciągle w połowie normy. Obawiałam się, że będzie dużo niższa, a tu miłe zaskoczenie. Co do wyników krzywej, to po konsultacji MMs-telefon z moim gin, stwierdził, że nie jest źle. Ze normy insuliny podali jego zdaniem jakieś dziwne i żeby nie panikować. Powiedział, że glucophage zostaje, bo jego zdaniem te pęcherzyki jakieś niemrawe są i mój wysyp zmian na plecach jest przerażający. Mam zrezygnować ze słodzonych soków (nie lubię ich, więc spoko :P ), no i z cistków i innych słodyczków (co będzie trudniejsze, bo do tej pory moja dieta "tabliczka czekolady co dwa dni = 52kg wagi" radziła sobie całkiem nieźle). Dziewczyny na forum podpowiedziały mi dietę o niskim indeksie glikemicznym (lub ładunku). Dziękuję Wam tutaj jeszcze raz za podpowiedzi :*

Teraz nie pozostaje nic innego jak czekać na kolejny cykl, może z nowym zestawem tab w przyszłym cyklu wzrost będzie lepszy. Tak, nie wierzę w to, że teraz się uda, chociaż gin się śmiał na ostatnim monitoringu, że idziemy w bliźniaki, jak zobaczył, że nie ma śladu po pęcherzykach i wszystko utopione w płynie.

20 listopada 2017, 07:30

9 cs, 22 dc

I znów poniedziałek, znowu ciężko było wstać do pracy, szczególnie, że wczoraj padał jakiś śnieg/grad... Brrrr... Jeszcze rano były szyby do skrobania w samochodzie... Jakoś tak coraz ciężej mi się chodzi do tej pracy. Przydało by się wolne, takie na 1,5 roku :P

Dziś 8 dzień brania metforminy. Ciągle boli brzuch i kompletnie straciłam apetyt. W sumie to burczy mi w brzuchu rano, ale od południa nic już nie muszę jeść. Jem w sumie tylko dlatego bo to zmniejsza uczucie "niedobrze mi". Piersi znowu się powiększyły i okropnie bolą. Nie mogę sie dotknąć, bo mam wrażenie, że mdli mnie jeszcze bardziej. W sumie w tamtym cyklu było tak samo. Dwa dni temu...hmmm...bardzo przyjemny sen...Dziewczyny na forum pisały o 'łóżkowych snach" na początku ciąży. Dosyć to ciekawe, jednak u mnie pewnie nawet nie doszło by do zagnieżdżenia nawet jeśli coś wyszło z naszych serduszek. Ale i tak to było bardzo miłe :)

I w sumie najważniejsze, mój M dojrzał do badań. Jeszcze nie wiem kiedy będziemy mogli pojechać, ale mam nadzieję, że niedługo nam się uda.

23 listopada 2017, 09:04

9cs, 25 dc

Zimno, ciemno, do domu daleko...
Jakoś siadł mi dziś nastrój. Zaczęły się bóle brzucha jak na okres. Piersi dalej chcą eksplodować. Podoba mi się ich nowa wielkość, nawet mogłyby być większe ;p, ale mogłyby aż tak nie boleć.
Ciągle staram się myśleć, że co ma być to będzie, że kiedyś się uda, że może teraz, ale też nie nakręcam się. Jednak jak zbliża się termin okresu jestem coraz bardziej przygnębiona, nic mnie nie cieszy. I w tych całych staraniach wcale nie są dla mnie najgorsze wizyty, badania... najbardziej męczy mnie seks. Nie mam ochoty w sumie nigdy, nieważne czy płodne czy niepłodne dni, czy okres czy nie. Jak dla mnie to mogłabym tego wcale nie robić. Nie zbiera się we mnie pożądanie ani nic z tych rzeczy...

Jedyny plus to taki, że M w sobotę robi badania nasienia. Mam nadzieję, że wyjdą w normie, bo on + lekarze to nigdy nie kończy się dobrze, ciężko go zmusić do brania witamin, a co dopiero do leczenia.. Mama nadzieje, że będą ok, jednak ciągle mam poczucie, że wyjdą kiepskie...

24 listopada 2017, 13:44

9cs, 26 dc

Dlaczego człowiek jest taki głupiutki?

Bo z jednej strony ma:
- słabo rosnące pęcherzyki
- kiepskie wyniki z krzywej, co mogło wpłynąć na słaby wzrost pęcherzyków
- raczej mała ilość śluzu
- bolący brzuch na okres
- kołatanie serca, które zawsze jest przed okresem lub w trakcie
- nie wiadomo czy z M wszystko ok
- no i poczucie, że 8 razy się nie udało, to dlaczego teraz miałoby zaskoczyć

No a z drugiej:
- bolące piersi i jeszcze nigdy nie były takie duże
- pojawiające się na nich żyłki (a może były zawsze tylko nigdy nie zwracałam uwagi?)
- dwa pęcherzyki
- bardzo grube, trójlinijne endo
- mdli mnie i od 3 dni zasypiam żywcem
- tekst gin "ooo, pękły pęcherzyki, no to idziemy w bliźniaki"

No i chyba to ostatnie zdanie tak bardzo dołuje, bo marzę o bliźniakach... Jeszcze 4 dni i wszystko się okaże, no chyba że @ zawita wcześniej.
1 2 3