X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Czasem jeszcze przed śniadaniem wierzę w 6 niemożliwych rzeczy
Dodaj do ulubionych
1 2 3

4 lipca 2017, 22:52

24 DC / 8 DPO

Rozpoczynamy przedmiesiączkowy schemat. W poprzednim cyklu - dokładnie 24 dnia cyklu i 8 dni po owulacji pisałam o bolesnych piersiach. Dziś mogę napisać to samo, a to znak, że miesiączka jest tylko kwestią czasu (około 7 dni!) Smutne, ale prawdziwe.

6 lipca 2017, 13:15

26 DC / 10 DPO

Nienawidzę tych przedmiesiączkowych dni. Uważam, że nie jestem wtedy do końca stabilna psychicznie! Z jednej strony wmawiam sobie, że to jeszcze nie teraz, że na pewno się nie udało. To jest chyba taki mechanizm obronny - oswajanie się z kolejną porażką. Z drugiej strony dopatruję się najmniejszych nawet objawów ciążowych. W poprzednim cyklu dopatrywałam się mdłości, które okazały się totalnie wyolbrzymionym wymysłem! Teraz czuję jakieś dziwne bóle w okolicy szyjki macicy, po lewej stronie. Mam już tak trzeci dzień.

"Taką to by na stos, na co jej durny los, dajcie chłopcy ten kagańczyk..." - Wariatka tańczy / Katarzyna Groniec <3

7 lipca 2017, 08:18

27 DC / 11 DPO

Przeważnie mierzę temperaturę o 6:30. Dziś jednak obudziłam się już o 5:30, bo zachciało mi się do łazienki. Wiem, że przed pomiarem nie powinno się wychodzić z łóżka, więc pomyślałam, że zmierzę już. Wyszło 36,45 - nie ukrywam, że się zasmuciłam, bo jest to spory spadek od wczoraj :( No, ale oczywiście nadzieja zrobiła swoje i mówię - nie wstaję. Poczekam do tej 6:30 i zmierzę tak jak zawsze. Przecież nie wyszłam nawet z łóżka, a to, że mam otwarte oczy chyba nie wpłynie na temperaturę (Boże, jak to brzmi?!) Leżałam na siłę, wstrzymując siku. Oczywiście ciekawość zrobiła swoje i o 6:00 postanowiłam zmierzyć jeszcze raz - 36,60. Przez pół godziny skok o 0,15 - to chyba niemożliwe. Poleżałam tak jeszcze do tej 6:30, żeby zmierzyć o tej godzinie co zawsze - 36,68. A potem jak z ciekawości patrzyłam to o 7:30 było już 36,85!

Dziękuję, postoję.

9 lipca 2017, 13:20

29 DC / 13 DPO

Weekend spędzam samotnie :( Mężowi nie udało się zjechać do domu. Jeszcze do tego klimatyzacja w samochodzie mu padła, a tam gdzie teraz przebywa jest aktualnie 38 stopni! Ja lubię słońce i wysokie temperatury, a on wręcz przeciwnie, więc nie wiem jak on teraz wytrzymuje w tej kabinie. Porażka.

W piątek wieczorem zrobiłam test i wyszedł negatywnie niestety :( Teraz czekam z założonymi rękoma na okres. Temperatura jeszcze nie spada, ale piersi bolą tak jak co miesiąc. Ogólnie temperatura chyba też robi mnie w balona, bo od 5 dni utrzymuje się na jednakowym poziomie - 36,68, co jest raczej niemożliwe żeby ani drgnęła w górę lub w dół. Myślałam nawet, że termometr się popsuł, ale zmierzyłam raz po raz i była o 0,01 wyższa. Cuda i dziwy :)

"Kogo to obchodzi kiedy boli, tylko Ciebie kiedy idzie źle..." - Gdzie są przyjaciele moi / Maciej Maleńczuk <3

10 lipca 2017, 15:27

30 DC / 14 DPO

Dziś zaczęły się wakacyjne warsztaty dla dzieci w miejscowości oddalonej o 10 km od mojego miejsca zamieszkania. Oczywiście przypadł mi zaszczyt poprowadzenia tych warsztatów :) Szkoda, że kosztem urlopu, ale mam nadzieję, że niebawem sobie odbiję :) Dzień 1 mam już za sobą i powiem Wam, że padam z nóg... Nie wiem skąd te dzieciaki czerpią energię, ale czasem mam wrażenie, że jeszcze w szpitalu wszczepiono im potajemnie jakieś mega power banki <3

Temperatura poszybowała wysoko w górę, wykres wygląda ładnie, ale naprawdę czuję się zupełnie tak jak co miesiąc przed okresem. Piersi bolą mnie co miesiąc, więc w moim przypadku nie jest to pierwszy objaw ciąży. Jeśli jutro nie dostanę @ to może zrobię test, ale czuję, że nie będzie już takiej potrzeby...

12 lipca 2017, 15:28

1 dzień cyklu

Dziewczyny chciałam Wam bardzo podziękować za doping i trzymanie kciuków za zieloną kropeczkę. Niestety razem z gwałtownym dość spadkiem temperatury przyszła dziś miesiączka. Jestem naprawdę w kiepskim stanie psychicznym. Nie dość, że kolejne starania nie przynoszą efektu, to jeszcze zbliża się rocznica mojej wielkiej straty <3 Nie potrafię poradzić sobie z ciągłymi porażkami, czuję się wykończona i do niczego nie potrzebna. Łącznie staramy się 19 miesięcy, a jeśli liczyć od poronienia to tak jak mówiłam - rok.

Dla własnego zdrowia psychicznego muszę trochę przystopować z OvuFriend. Za bardzo mnie to nakręca i potem porażka boli jeszcze bardziej. Wiem, że to słabe, ale dziś nawet przeszło mi przez myśl, że jeśli mam żyć bez dziecka to wolę nie żyć wcale. Czuję jak całe moje życie wali mi się na głowę, wszystko co dawniej cieszyło traci dla mnie sens. Nie cieszy mnie praca, nie cieszą wakacje, nie cieszy zbliżająca się budowa domu. Jestem za słaba na tą całą walkę, nie mam tyle siły co niektóre z Was. Mam pretensje do siebie, do męża, do wszystkich wokół, nawet do Pana Boga. Postanowiłam postać trochę z boku, ochłonąć. Nie wiem czy to pomoże, to raczej bardzo słaba ucieczka. Chciałam Wam z całego serca podziękować i mam nadzieję, że wrócę do Was niebawem w lepszym stanie psychicznym i z wolą walki, której teraz tak bardzo mi brakuje.

Agusia_pia <3
Kamelja <3
lady_evelona <3
Ania1003 <3
LenaAnna <3
zielonooka7 <3
Toonney <3
Anka1986 <3
MalaMiss <3
key_b <3
kasia1518 <3
asia-bez <3
Lemon_Sunset <3
MagdRy <3
Marti... <3
Millvaa <3
Esperanza Mia <3
Ruthless <3
Edzia1993 <3
ewelina1991 <3
Bimbo <3
Paulciaa_ <3
Motomi7 <3
olciaa <3
Zielona1911 <3
OtojestKasia <3
Sama nie wiem... <3
Agu90 <3

Mam nadzieję, że uda mi się trochę zdystansować od problemu, że uporam się sama ze sobą i będę mogła do Was wrócić w lepszym stanie psychicznym <3

31 lipca 2017, 17:40

20 dzień cyklu

Witam po 3-tygodniowym detoksie od OvuFriend :) Zaglądałam tu czasem żeby zanotować pewne rzeczy na wykresie, ale temperatury w tym cyklu nie mierzę. Także nie wiem nawet kiedy była owulacja - jeśli była...?! Nie wiem czy wróciłam do Was w lepszym stanie psychicznym - tak jak obiecałam. Myślę, że od nieudanych starań mam już na stałe zrytą banię i są to zmiany, których nie da się już cofnąć. Wiem, że brzmi to wręcz komicznie, ale naprawdę czuję, że z moją psychiką dzieje się coś złego.

U ginekologa w tym cyklu nie byłam. Olałam monitoring i problem torbieli niejasnego pochodzenia na moim jajniku. Zrobiłam sobie odpoczynek od wszystkiego. Jedynie mąż miał wizytę u urologa. Doktorek uważa, że wyniki nasienia nie są bardzo złe, są jedynie trochę pogorszone ze względu na tryb życia męża (papierosy, nadwaga, siedząca praca). Przepisał jakieś ziółka i suplement dla mężczyzn, ale jeszcze tego nie wykupiliśmy. Powiedział, że przy takich wynikach jak najbardziej jest szansa na uzyskanie ciąży drogą naturalną. Mąż ma powtórzyć badania za około 3 miesiące. Poza tym jeśli chodzi o męskie sprawy to - zdaniem doktorka - wszystko jest dobrze. Nie ma też ŻPN, których się obawiałam.

Poza tym żyjemy sobie powoli, jednak nie mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa :(

3 sierpnia 2017, 19:58

23 dzień cyklu

Wakacje na półmetku, pogoda tropikalna, a my z mężem nawet nigdzie nie wyjechaliśmy w tym roku. Była to świadoma decyzja, bo mamy dużo wydatków ostatnio. Jednak przychodzą chwile, że chciałoby się gdzieś wyskoczyć, chociaż na 1 czy 2 noce :) Może nadrobimy w przyszłym roku, ale nie ma co planować - człowiek planuje, a Pan Bóg krzyżuje. Urlop męża dobiega końca, a ja mam jeszcze troszkę byczenia :) Dobrze, że jest ta praca, bo w jesienne wieczory dostałabym na dekiel (da się jeszcze bardziej?) od rozmyślania.

Tak jak ostatnio pisałam - nie wiem nawet kiedy była owulacja. OF pokazuje mi, że okres dostanę 10 sierpnia, a że OF się w tej kwestii nie myli - niech tak się stanie! Ostatnio odkryłam, że ja nie mam jakiegoś ogromnego bólu dupy, że mam być w ciąży JUŻ, TERAZ, NATYCHMIAST! Ja zwyczajnie boję się, że nigdy nie będzie mi dane zostać mamą... Gdyby ktoś mi powiedział - urodzisz dziecko za 2 lata - SPOKO, WCHODZĘ W TO! <3 Najgorszy jest ten strach, że nie uda się nigdy...

7 sierpnia 2017, 13:05

27 dzień cyklu

Za trzy dni spodziewam się gościa - domyślacie się jakiego :( Cyce bolą jak oszalałe, oznak zafasolkowania brak. Amen!

Moje życie jest wprost fascynujące <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 sierpnia 2017, 15:45

9 sierpnia 2017, 11:55

29 dzień cyklu

Od problemów pęka mi głowa! Mam troszkę spraw do ogarniania, a ich ilość zaczyna mnie przerastać po trochu. Tak to jest gdy mąż w trasie, a my kobietki musimy radzić sobie z czymś o czym czasami nie mamy bladego pojęcia :( No, ale pracować trzeba. Nie będę mu ciągle wypominała, że go nie ma bo w końcu z czegoś trzeba żyć.

10 sierpnia 2017, 11:23

30 dzień cyklu

Zaczynam już plamić, więc pewnie dziś będzie 1 dzień kolejnego cyklu. Nawet się nie poryczałam gdy zobaczyłam krew na bieliźnie. W zeszłym miesiącu wyłam jak oszalała, a teraz przyjęłam na chłodno potwierdzenie tego, że najwyraźniej jedno z nas lub oboje jesteśmy bezpłodni.

Jednego nie mogę sobie zarzucić - tego, że się nie staraliśmy. Od 5 do 18 dnia cyklu kochaliśmy się prawie codziennie. Mąż celowo przełożył swój urlop, aby nie pominąć dni płodnych. W trakcie urlopu mąż miał pełno zajęć, ale był na każde moje zawołanie - gdy tylko ilość śluzu płodnego wskazywała na możliwość wystąpienia owulacji. Nic więcej nie mogliśmy chyba zrobić.

Urolog przepisał mężowi dwa preparaty dla mężczyzn na poprawę jakości nasienia. Nie wykupiliśmy jeszcze, bo chcieliśmy zaczekać i zobaczyć czy się udało. No, nie udało się TYM RAZEM buahahahahahaha <3 <3 <3 więc lekarstwa wykupimy lada dzień.

Wkur*** mnie tylko, że wszyscy dookoła mnie uspokajają. Ginekolog na lajcie - "u Pani jest wszystko dobrze, rzadko miewam taką pewność co do wystąpienia owulacji", "Próbować, próbować", "Sam bym chciał mieć taką macicę gdybym był na Pani miejscu". Urolog też wyluzowany - "Te wyniki nasienia nie wymagają jakiejś dużej ingerencji", "Można osiągnąć ciążę drogą naturalną" bla bla bla bla bla!!!

6 września 2017, 20:14

27 dzień cyklu

Hello Dziewczęta! U mnie końcówka cyklu, wczoraj miałam lekkie plamienie. Dziś też na bieliźnie coś się pojawiło. Nie jest to jeszcze miesiączka - jej spodziewam się za jakieś 3-4 dni.

Z mężem swoje robimy <3 Mąż zażywa L-karnitynę z Olimpu (na ruchliwość) i MultiProsti (na podwyższoną liczbę leukocytów w nasieniu = zapalenie). Nie wiem czy to pozytywnie wpłynie na jego wyniki nasienia, ale coś trzeba robić w tym kierunku.

Plan mamy taki: czekamy do końca roku 2017. Jeśli się nie uda - przygotowujemy się do inseminacji.

12 września 2017, 15:02

4 dzień cyklu

Jak widać powodów do radości brak - nawet nie testowałam bo okres pojawił się zgodnie z planem. Pytacie w komentarzach o moje samopoczucie - wszystko jest do bani! Ciągle jestem przygnębiona tymi niepowodzeniami. Boję się, żeby z tego nie było jakiejś depresji.

:(

13 września 2017, 21:28

5 dzień cyklu

Nie mogę uwierzyć że to spotkało właśnie mnie. Jestem przecież taka do bólu typowa! Miesiączkować zaczęłam w wieku 13/14 lat - norma. Z tego co pamiętam to miesiączka zawsze przychodziła na czas. Krwawienia normalne, bez spektakularnych krwotoków, omdleń i innych atrakcji. Nie zmagałam się z żadnymi chorobami ginekologicznymi, nie miałam problemów intymnych. Mąż - odkąd go znam - też wszystko ok. Typowy, pełen wigoru facet. Zero chorób w przeszłości.

Nie wiem dlaczego to spotyka właśnie nas?! Nie mogę tego pojąć, nie mogę się z tym pogodzić. To nie jest tak, że myślę o tym 24 godziny na dobę. Bywa, że nie myślę o staraniach dzień, dwa, trzy... Ale co kilka dni przychodzi paniczny, przenikający mnie na wskroś lęk. Czuję, że czas ucieka. Czuję, że może to trwać latami, aż w końcu będę miała te 40 lat i będzie już za późno. Zostaniemy sami bez nadziei na dziecko. Nie wiem co mam robić, nie wiem czy chcę coś robić. Życie ucieka mi przez palce, nie mogę ruszyć dalej bo strach mnie zabija. Nie wyobrażam sobie życia bez dziecka. Jeśli mamy być sami to nie chcę żyć. Niech to wszystko się wreszcie skończy, w lewo albo w prawo...

4 października 2017, 18:13

26 dzień cyklu

To, co dzieje się z moimi piersiami, przechodzi w tym cyklu ludzkie pojęcie. To już nawet wykracza poza granice bólu. Czuję, że gruczoły chcą mi eksplodować. Zapewne potrwa to jeszcze jakieś 4 dni i pojawi się miesiączka. Niestety, jestem tego pewna w 100%. W swoich nędznych staraniach o dziecko przerabiałam już wszystkie możliwe objawy ciąży i ciągle nic... :(

Jesienne smuteczki.

7 października 2017, 09:01

1 dzień cyklu

Koniec balu, panno Lalu.

1 listopada 2017, 07:22

Wszystkich Świętych / 26 dzień cyklu

Jest jakoś dziwnie. Końcówka cyklu, a piersi nie bolą nic a nic. W tym dniu cyklu powinnam już sobie narzekać na bolesność i obrzęk piersi. Tłumaczę to sobie tym, że owulacja mi się gdzieś po drodze przesunęła i pewnie cykl mi się wydłużył <?!>

Po głowie chodzi oczywiście jeszcze jedna myśl... Skoro ten cykl nieco różni się od wcześniejszych to może się udało? Eeee, głupia kobieto! Powinnam już wiedzieć, że robienie sobie złudnych nadziei to najgorsze co mogę dla siebie zrobić :( Nawet nie wiem kiedy miałam owulację w tym cyklu. W połowie przestałam prowadzić kalendarz tu na OF, bo mnie to wszystko zaczęło totalnie nie obchodzić. Starania owszem - były <3 jednak nie wyliczałam sobie czy to dni płodne, czy niepłodne. Czyżby sprawdziło się stare ludowe porzekadło - mniej wyj***** a będzie ci dane?

14 listopada 2017, 22:22

któryś tam dzień cyklu ...

Wykres mam nieaktywny, więc nawet nie wiem dokładnie, w którym dniu cyklu jestem. Pewnie coś około 10-12 dnia. Wszystko mi jedno. Tracę nadzieję, tracę chęci do starań. Nie tak miało być :(

31 stycznia 2018, 19:55

27 dzień cyklu - SAMOTNA W NIERÓWNEJ WALCE O DZIECKO!

Dawno nie pisałam, właściwie nic się u nas nie zmieniło (niestety!) poza tym, że u mnie też nie do końca wszystko jest perfect. W tym cyklu pęcherzyk urósł dość duży, pękł mając ok 4 cm. To może oznaczać jakieś nieprawidłowości również po mojej stronie - żeby było weselej.

Dziś jednak stało się coś gorszego. Dowiedziałam się (a może jedynie upewniłam?), że o dziecko walczę samotnie. Co to znaczy? Już spieszę z wytłumaczeniem.

Mam dziś gorszy dzień, ponieważ pojawiło się plamienie zwiastujące miesiączkę. Na nic nie mam ochoty, tylko bym leżała i płakała do poduszki. Natchnęło mnie i napisałam SMS do męża - jest w delegacji obecnie. Była to taka trochę kiepska litania, coś w stylu, że mam dość tych starań, że nie mam na to siły, że na pewno lada chwila dostanę okres, że wszystkie koleżanki dookoła są w ciąży a nam się nie udaje, że nie mam z kim o tym porozmawiać, że siedzę sama jak palec itd. Nie było do wymierzone przeciwko niemu, absolutnie. Chciałam zwyczajnie porozmawiać, zacząć jakoś temat, szukałam może pocieszenia czy zrozumienia.

Co otrzymałam? Czego się dowiedziałam? Uwaga, nie przesadzam. Okazało się, że zachowuję się jak wariatka, że ludzie mają gorsze problemy, że nie chce mu się słuchać tego biadolenia, że robię z siebie męczennicę, że się ciągle tylko czepiam, co miesiąc funduję mu lamenty których on nie zamierza wysłuchiwać, że czego ja się spodziewam?, że jestem nienormalna zazdroszcząc komuś ciąży, jak ja mogłam to powiedzieć?, że mówię mu o samotności a tak naprawdę to moja wina bo powinnam sobie - uwaga - znaleźć przyjaciółkę do wygadania skoro jestem taka samotna, że zmieniam ciągle zdanie - raz jestem pełna optymizmu a za chwilę go tracę, że jak jestem w takim dole to mogę sobie złożyć papiery o adopcję jeśli mi to pomoże, że mamy problemy z płodnością przez ten stres który ja nakręcam co miesiąc, że jego się nikt nie pyta czy ma doła a mi trzeba współczuć, że jak mam doła to mam do niego nie dzwonić i go nie prowokować bo zaraz powie coś naprawdę niemiłego, że ciągle tylko beczę (absolutnie nieprawda!) i się użalam nad sobą, że mogę sobie zmienić męża to może z innym nie będzie takich problemów, że jak chcę to on może zmienić pracę i będzie mnie niańczył i mnie kołysał żebym nie czuła się samotna... To tak z grubsza.

Od płaczu mam spuchnięte powieki, nie wiem jak pójdę jutro do pracy. Okazało się, że nadajemy zupełnie na innych falach, nie mam co liczyć na wsparcie ani nawet głupie "będzie dobrze, kochanie". Nie wiem co mam robić, tak mi strasznie ciężko na sercu. Może rzeczywiście jestem wariatką, bo z tej zgryzoty i płaczu zaczęły mi drgać nerwy na twarzy. Najgorszy okres w moim życiu :(

7 lutego 2018, 23:04

5 dzień cyklu

Dziewczyny nurtuje mnie jedna sprawa... W poprzednim cyklu mój pęcherzyk owulacyjny urósł do ponad 4 cm i dopiero pękł. Lekarz mówi, że owulacja była, a ta wielkość nie ma dużego znaczenia... Jednak na forach przeczytałam, że taki duży pęcherzyk jest już bezwartościowy, przejrzały. Wiecie coś na ten temat?

PS. Z mężem lepiej, ale bez szału. O problemie nie rozmawiamy.
1 2 3