X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Tęcza po burzy :)
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5

29 kwietnia 2021, 10:35

Znowu nie pisałam, szkoda, że z telefonu się nie da.
Byłam okropnie zestresowana wizytą. Pół nocy nie spałam i czułam, że zejdę na zawał.
Kropeczek pięknie się pokazał razem z serduchem <3
Powodem plamień okazał się mały krwiak, na szczęście daleko od dziecka.
Teraz czekam na wizytę 10 maja i staram się nie stresować.
Rośnij kruszynko zdrowo <3

15 maja 2021, 11:54

Trochę się działo. Nie mam jakoś ostatnio weny do pisania pamiętnika.
4 maja wieczorem dostałam krwawienia. W momencie cała wkładka w krwi. Dzwonię po męża rycząc i szukając podpasek. Moja mama u babci, mąż nie odbiera. Dzwonię do przyjaciół żeby biegli po męża, bo pewnie telefon wyciszył, a ja zabieram się za pakowanie torby. W szoku pakowałam się tak bez ładu i składu, że nie wzięłam grupy krwi, za co oczywiście się nasłuchałam na izbie przyjęć.
Mąż przyjechał i lecimy do szpitala. Nie chciałam dzwonić po karetkę, bo nie potrzebuję ciekawskich sąsiadów, a autem i tak byliśmy szybciej. Wiedziałam, że na ginekologię wpuszczą mnie bez kolejki.
Gdy dojechałam do szpitala to podpaska była już pełna. I to taka nocna. Byłam przerażona. Fotel po badaniu wyglądał jakby ktoś tam kogoś zabił.
Przyjęli mnie na oddział i czekałam na USG. Czułam jakby to była wieczność. W końcu mnie zabrali - jest! zarodek i bijące serduszko. Prawdopodobnie krwiak się oczyszczał. Zostawili mnie na kilka dni i w sobotę zrobili ponowne USG. Z dzieciątkiem wszystko w porządku, krwiak nadal był, ale malutki (niecały centymetr). Lekarz stwierdził, że w ciągu 2 tygodni powinien się wchłonąć i mam się oszczędzać w domu.
Dwa dni później miałam wizytę u mojej lekarki. I wiadomość, że mam 2 krwiaki po 3cm... Nie wiem, czy w szpitalu był kiepski sprzęt, czy pojawiły się w jeden dzień? Wróciłam do domu trochę podłamana. Nie wychodzę z domu, staram się odpoczywać i leżeć i trzymam kciuki żebym już nie musiała jechać do szpitala. Plamię, więc teoretycznie krwiaki się oczyszczają, ale trochę przeraziła mnie ich wielkość. Dostałam nowe leki, dodatkowe zastrzyki i mam nadzieję, że uda mi się iść na wtorkową wizytę u endokrynologa, bo nie byłam od kiedy wiem o ciąży.
Badania wyszły bardzo dobrze, HOMa spadło. Gdyby nie te krwiaki to mogłabym się cieszyć ciążą, a tak czuję się jakbym siedziała na bombie. 24 maja mam kolejną wizytę i mam nadzieję, że usłyszę wtedy dobre wiadomości.

25 maja 2021, 16:19

Byłam wczoraj na wizycie.
Kropeczek pięknie rośnie, pomachał mi rączką <3 Serduszko pięknie bije, wszystko wygląda dobrze. Po krwiakach zostały tylko ślady, więc same dobre wiadomości.
Dostałam niestety infekcji od jednego leku, więc przestaje go brać i dostałam coś na wyleczenie. Niestety nie zrobiłam przez to cytologii. Ale robiłam w listopadzie, więc dramatu nie ma.
Za niecałe 3 tygodnie mam prenatalne. Już nie mogę się doczekać. Dopłacę za 4D i nagranie na płytkę. Pewnie potem będę w kółko oglądać to bobo :D
Jestem już coraz bliżej drugiego trymestru i mam nadzieję, że czas szybko minie. Chciałabym już poczuć ruchy, żeby przestać tak się stresować przed każdym USG. Zamierzam też zamówić detektor tętna. Jeśli coś ma mnie uspokoić, to czemu nie.
Chyba nie będę robić Nifty. Jeśli na prenatalnych nie będą mieć zastrzeżeń to wolę wydać te pieniądze na dzieciaczka :)
Dzisiaj jest okropnie zimno i ponuro. Pobolewa mnie głowa, nie mogłam spać. Mam nadzieję, że dobra pogoda przypomni sobie w końcu jaką datę mamy w kalendarzu.
Rośnij pięknie mój dzieciaczku <3

14 czerwca 2021, 14:37

Jestem po prenatalnych.
Z człowieczkiem wszystko wygląda dobrze. Mierzy 7cm. Rączki są, nóżki. Przepływy ok, serduszko też. Przezierność karku 2,13.
Płci nie poznałam, mamy sprawdzać dopiero na połówkowych, na które umówiłam się na 26.07.
Mąż będzie załatwiał rezygnacje z dofinansowania in vitro. Mam nadzieję, że para, która dostanie je po nas się ucieszy :)
Za 2 tygodnie mam wizytę u mojej pani doktor. Do tego czasu mam zamiar się wyciszyć i cieszyć ciążą.

13 lipca 2021, 15:23

Ciąża powoli leci. Dzisiaj 17+2.
Mamy w domu remont, za oknem remont i ogólny Armagedon. W poniedziałek mam wizytę, mam dowiedzieć się płci, na razie na 80% chłopak <3 Byliśmy w szoku, bo byliśmy przekonani, że dziewczynka. Mogłoby w sumie już tak zostać, bo pochłonął mnie szał zakupów i większość rzeczy brałam chłopięcych :D Chociaż dziewczynka też spokojnie może w nich chodzić. Płeć jest mi obojętna, ale chciałabym już wiedzieć.
Tydzień później mam połówkowe. Trochę się stresuję, chociaż staram się powtarzać sobie, że przecież na razie nie ma żadnych powodów do zmartwień, wszystko jest idealnie.
Wydaje mi się, że czuję ruchy małego (lub małej). Jest to bardzo delikatne, ale to chyba to.
Nie mogę uwierzyć w to, że 1 sierpnia będę w połowie ciąży. Przecież tak niedawno wydawało mi się to nieosiągalne. Dalej mam w sobie te emocje niepłodności, chciałabym niektórym dziewczynom wykrzyczeć, że ja wszystko rozumiem. Boję się, że ciesząc się z ciąży mogę być niedelikatna dla znajomych, którzy jeszcze próbują. Ale stres nie opuszcza mnie ani na chwilę, dlatego staram się cieszyć z każdej pierdoły, bo nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek będzie mi to dane.

20 lipca 2021, 10:04

Jestem po wizycie.
Mamy ślicznego chłopczyka <3 W takim razie będzie Aleksy <3
Łożysko mam na przedniej ścianie, więc możliwe, że ruchy poczuję później. Ostatnio wydawało mi się, że czuję, ale nie jestem pewna. Czasem jakieś popukiwanie, ale na razie bardzo słabe.
Bobo leżało głową w dół, ale szyjka długa, 4cm. Gdy lekarka chciała podejrzeć twarz to zasłonił się ręką :D Uparte po mamusi :D
Cieszę się, że wszystko wygląda dobrze i żadnych problemów na horyzoncie. W poniedziałek mam połówkowe, może uda się zrobić jakieś ładne zdjęcia 3D.
Ostatnio mniej się udzielam na forum. Czuję, że za mało wiem na wątku z oczekiwaniem na dzidziusia, a na staraniowym nie chcę za często świecić suwaczkiem.
W domu dalej remont i sprzątanie tego sajgonu. W czwartek jadę z mamą do Zakopanego, trochę odpocząć, zrelaksować się. Mam nadzieję, że pogoda będzie ładna i wrócimy zadowolone.
Myślę, że już niedługo czas na kupowanie rzeczy do wyprawki, innych niż ciuszki, których mam już dużo. To wszystko jest jeszcze trochę nierealne dla mnie, ale z drugiej strony nie mogę się doczekać grudnia i małego <3 Zrobił wszystkim niespodziankę, bo cała rodzina podejrzewała dziewczynkę :D
Rośnij synku zdrowo <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 lipca 2021, 10:14

27 lipca 2021, 14:53

Jesteśmy po połówkowych. Alek waży 300gram i jest idealny <3 Nie mamy zdjęć 3D, bo się źle ustawił, ale za to siusiaka pokazał od razu :D
Patrzyłam na obraz USG i ciągle myślałam jaki jest piękny. Machał rączkami, nóżkami i wyginał się śmiesznie, co według mojego męża było dawaniem buziaczków :)
Już nie mogę się doczekać kiedy go poznam, ale na razie skupiam się na kupowaniu mu rzeczy. Będzie chyba najbardziej rozpieszczonym dzieckiem pod słońcem <3

21 września 2021, 21:28

27+2
Jak ten czas leci. Wczoraj byłam na wizycie - mały waży już 1100 gram.
Ciąża mija mi stosunkowo dobrze (może to zły dobór słów, bo mamy zakaz współżycia od początku xD). Niestety nie może być zawsze kolorowo, więc wyszła mi cukrzyca ciążowa. Walka z cukrami to tragedia. Aktualnie jestem bez insuliny, na samej diecie, ale już przestałam dawać radę, więc pewnie za 2 tygodnie wjadą kolejne zastrzyki.
Do tego niemiłosiernie męczy mnie zgaga. Ale wytrzymam wszystko, byle mój synek był zdrowy.
Przemalowaliśmy pokój, złożyliśmy meble, nakupowałam mnóstwa rzeczy. Wyprawka jeszcze nie gotowa, ale powoli wszystko zbieram. Nie mogę się doczekać spotkania z synem, chociaż jestem przerażona wizją porodu, rodzenia w terminie świąt i ewentualnego cofnięcia porodów rodzinnych.
Wróciłam trochę do pracy. Bez szału, ale zawsze wpadnie jakiś grosz na rzeczy dla małego. Dodatkowo intensywnie biorę udział w szkole rodzenia i grafik zapełniony.
Za 2 tygodnie mam ostatnie prenatalne, mam nadzieję, że w końcu Młody będzie współpracował i da sobie zrobić zdjęcie 3D. Bo na razie nie mieliśmy szczęścia :D

13 listopada 2021, 19:59

34+6
Ciężko mi uwierzyć, że jutro kończę 35 tydzień. Od jutra mogę już rodzić w tym szpitalu, w którym chcę.
U nas w sumie dzieje się wiele - byliśmy na ostatnich prenatalnych. Mały jest idealny. Bardzo zależało mi na zdjęciach 3D, chciałam zobaczyć po kim na nosek i jakkolwiek sobie go wyobrazić. Na jednym zdjęciu zakrywa oczy i czoło rączką, na drugim zasłania usta i nosek stopa xD Na następnych USG oczywiście rączki znowu na twarzy XD
Za tydzień mam kwalifikację w szpitalu, a za dwa donoszoną ciążę. Zrobiłam zamówienie apteczne i kupiliśmy fotelik, bo po ostatniej wizycie i informacji, że zaczął odchodzić mi czop poczułam chęć zabezpieczenia się na ewentualny wcześniejszy poród.
Z cukrzycą nadal walczę. Biorę insulinę na noc, ale tylko 5 jednostek. Mam nadzieję, że już nie będę podnosić.
W dodatku jesteśmy w trakcie remontu i pomieszkujemy u mojego taty. Chciałabym już wrócić do domu i móc urządzać wszystko pod mojego synka, ale na razie nie ma takiej opcji.
Końcówka ciąży to tragedia. Boli mnie kręgosłup, mam ciągłą zgagę, która budzi w nocy i strasznie chciałabym spełniać zachcianki ciążowe, ale cukrzyca mi to udaremnia. Pocieszam się, że będę mieć mniej do zrzucenia po porodzie, ale to marne pocieszenie.
W dodatku wszyscy w moim otoczeniu mają terminy porodu przede mną i praktycznie się rozpakowali. Czekam już z utęsknieniem. Wiem, że każdy dzień w brzuchu jest dobry dla dziecka, ale ja zaczynam mieć dość. Byle bym urodziła przed świętami, bo mamy tyle świątecznych ciuszków, że naprawdę byłoby szkoda ich nie wykorzystać xD
W dodatku myślę dużo o dziewczynach, które nadal walczą o swój cud. Mam nadzieję, że niedługo dołączą do mojego narzekania na ciążę. Nie tak powinna wyglądać droga do macierzyństwa.

2 grudnia 2021, 11:23

37+4
Leci ten czas nieubłaganie. Ciąża donoszona, do szpitala jestem zakwalifikowana.
W poniedziałek mam ostatnią wizytę u mojej lekarki - nie mam pojęcia jak to zleciało. Kiedy?
Jesteśmy już w domu, ale jeszcze czeka nas trochę ogarniania po remoncie. Staram się robić jak najwięcej, ale biorąc pod uwagę, że dalej daję korepetycje to mam coraz mniej energii. Jesteśmy prawie spakowani do szpitala (zostały pierdoły kosmetyczne i przekąski), pokój Młodego powstaje powoli, ale sukcesywnie.
Mam ogromną nadzieję, że w poniedziałek dowiem się czegoś. Byłam pewna, że przy cukrzycy ciążowej będą chcieli wywoływać mi poród, a tu się okazuje, że lekarze wolą obserwować i czekać, nawet po terminie... Cała nadzieja niespędzania świąt w szpitalu w moim synu.
Powoli odchodzi mi czop, ale naprawdę powoli. Cukry mi się zaczęły normować, podobno tak się dzieje przed porodem, ale to też nie musi na nic wskazywać.
Chcę teraz dokończyć sprzątanie mieszkania, a potem będziemy oczekiwać.
Jest już grudzień, synku chodź do nas, czekamy :)

Dziękuję dziewczyny za miłe komentarze, jesteście najlepsze <3

1 lutego 2022, 10:30

Jak ten czas leci. Nie pisałam od 2 grudnia, a mój syn kończy dzisiaj 8 tygodni!
6 grudnia miałam mieć ostatnią wizytę u mojej lekarki. Ponieważ w szpitalu stwierdzili, że jeśli do terminu nie urodzę to mam przyjechać i sprawdzą czy jeszcze mogę chodzić w ciąży, to moja lekarka umówiła mi KTG i dodatkową wizytę. Bałam się tego czekania, zwłaszcza, że wszędzie czytałam, że w przypadku cukrzycy poród wywołują wcześniej, A ja na insulinie, ale możemy czekać... Na wizycie usłyszałam, że szyjka skrócona do 0,5cm, zrobiono mi masaż i od razu tego pożałowałam. Dostałam bólu jakby miesiączkowego. Wieczorem pojechaliśmy z mężem do marketu zrobić zakupy żywieniowe do szpitala (zakładając, że nie będą mieli diety cukrzycowej). Odeszło mi trochę czopu i ból nadal nie ustawał.
Rano obudziłam się z myślą, że jest ok, czułam się dużo lepiej. Poszłam do toalety, potem do łazienki i... odeszły mi wody. Szybki telefon do męża i... pakowanie w szale, bo oczywiście jeszcze nie wszystko trafiło do walizek. Porodu nie chcę opisywać. Nie wiem czy już go przetrawiłam, chociaż nie był najgorszy. W każdym razie, 7 grudnia o 20:43 mój syn zameldował się na tym świecie, głośno to obwieszczając płaczem. Ja czułam się bardzo dobrze, jako że mój poród był tak naturalny jak to tylko możliwe. Jak wróciłam do sali to siedziałam po turecku, spałam na brzuchu i wszystko mogłam zrobić bez niczyjej pomocy. Ale pomoc miałam. Wykupiliśmy pobyt mojemu mężowi i mogę śmiało powiedzieć, że to była najlepsza decyzja na świecie. Zwłaszcza, że zakazano odwiedzin. Uważam, że tak powinno być wszędzie. Tatuś spędzający pierwsze dni dziecka przy swojej rodzinie, a nie z dala od nich. Dzięki temu ja czułam się dobrze psychicznie, a mój mąż nie bał się opiekować małym. Nie byłam też w roli nauczycielki, bo to on zmieniał pieluchy w pierwszą noc, to on pierwszy kąpał Alka. Ja w końcu mogłam zjeść to, na co miałam ochotę i oczywiście wjechała czekolada. Aluś miał dobre cukry po porodzie, a ja super wagę. Kiedy udało mi się w końcu zważyć, 2 tygodnie po porodzie okazało się, że ważę 1,5 kilo mniej niż przed ciążą. Trzymanie diety opłaciło się o tyle, że następna krzywa pokazała, że już nie mam cukrzycy.
Tak jak mówiłam mój syn ma dzisiaj 8 tygodni. Czas leci jak szalony. A on jest idealny. Od czubka głowy to paluszki u stóp. Mój wymarzony skarb. Nie to, że jest cukierkowo, o nie. Męczymy się z refluksem, kolkami. Bywa lepiej i bywa gorzej, ale to, że mogę przytulić tego małego skrzata to coś niesamowitego. Zawsze bałam się zostać matką, a teraz wiem, że to najlepsze co mnie w życiu spotkało.
Kocham tą moją rodzinę, jest cudowna. Wiem, że było warto walczyć. I mam nadzieję, że wszystkie dziewczyny, za które tak mocno trzymam kciuki, też doczekają swojego cudu.
P.S. Mój organizm postanowił już przywrócić mi owulację. Idzie z prawego jajnika (jak zwykle), ale chociaż raz mi to nie przeszkadza :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 lutego 2022, 10:32

7 lutego 2022, 10:11

W piątek miałam urodziny. Te ostatnie z dwójką z przodu.
Rok temu byłam załamana, że ciągle się nie udaje. W swoje urodziny jechałam zbadać kariotypy, desperacko szukałam przyczyny naszych niepowodzeń.
Dzisiaj trzymam na rękach dwumiesięcznego syna. Wtedy nie wiedziałam czy kiedykolwiek będę mamą, a teraz mam swój skarb przy sobie. Jak życie potrafi się strasznie zmienić w ciągu roku.
Na jakim etapie życia będę w trzydzieste urodziny? Nie mam pojęcia. Mój syn będzie miał ponad rok i już nie mogę się doczekać, by oglądać go na każdym etapie rozwoju.
Jestem naprawdę wdzięczna za to co mam. Nawet nie wyobrażałam sobie jak fantastyczne jest macierzyństwo.

16 kwietnia 2022, 09:24

Rzadko tutaj piszę. Mój synek ma już ponad 4 miesiące, ale zawsze jest coś do zrobienia, brakuje czasu na jakiś sensowny, dłuższy wpis. Zrobię go niebawem, jak zbiorę myśli.

Ale chciałabym dzisiaj życzyć wszystkim Wesołych Świąt. Wszystkim tym, które mają dziecko na rękach, w brzuchu bądź w myślach. Ale przede wszystkim dużo spokoju i zrozumienia dla wszystkich tych, dla których te święta są trudne. Które chciałaby się cieszyć,ale z różnych powodów nie mogą. Obyście znalazły choć chwilę ukojenia. Wszystkie jesteście tak samo ważne i potrzebne na tym świecie❤️

22 kwietnia 2022, 11:25

Znalazłam chwilę by napisać. Tzn mój syn śpi mi na ręce, więc i tak nic innego zrobić nie mogę.
Aluś jest już takim dużym chłopcem. Wszystko go interesuje, jak tylko coś usłyszy zaraz obraca głowę, żeby zbadać skąd ten dźwięk. Straszna gaduła z niego (po mamie) i śmieszek. 2 dni temu podjął próby obracania się, akurat byliśmy u fizjo, pokazała nam jak ćwiczyć by te obroty poprawnie wykonywał.
Karmię piersią, ale kiedy zostaje z kimś innym to je mm. Nie mam na tyle mleka żeby odciągnąć wystarczającą ilość. Nie spędza mi to jednak snu z powiek. Jest co prawda dalej w jakimś 10 centylu (czasem 8 czasem 11), ale jak to stwierdził pediatra "niczego mu nie brakuje". Nie jest grubiutki, co to, to nie, ale nie jest też chudy.
Nadal nie minął mi syndrom sprawdzania co chwilę czy oddycha. Często patrzę na niego i nie wierzę, że tak naprawdę tu jest i jest mój. Kocham go niesmawicie i jestem tak ogromnie wdzięczna, że go mam, że jest piękny i zdrowy, że mogę się cieszyć jego obecnością codzinnie. Że mogę patrzeć jak mój mąż jest tatą. Niepłodność nauczyła mnie być wdzięczną za to co mam. Nawet kiedy strasznie ciężko, kiedy mały ma skok, odrzuca pierś, krzyczy w nieboglosy, kiedy boli go brzuszek, albo nie chce spać od 4:30, zawsze wtedy przypominam sobie, że to nic, bo moje największe marzenie się spełniło.
Nie wiem jak kobiety potrafią mieć porządek, ugotowany obiad i czas na cokolwiek przy tak małym dziecku. Mój syn potrzebuje mnie praktycznie cały dzień. Drzemki też na mamie, w dostawce trwają zaledwie chwilę. Ale znowu staram się być wdzięczna za ten czas. Pranie nie zrobione? Naczynia nie umyte? Podłogi nie odkurzone? Ok, zrobi się w weekend, ale najważniejsze że mój syn ma obok mamę i jest szczęśliwy. Przecież nie ma nic ważniejszego od niego.
A ja? Tęsknię czasem za chwilą dla siebie, pomalowaniem paznokci czy wolnym nie spędzonym na pracy, ale bardzo dobrze wiem jak czas szybko leci. Ani się obejrzę, a on nie będzie już bobasem, coraz mniej będzie potrzebował mamy. Więc dzisiaj go poprzytulam, bo ani się obejrzę, a on nie bedzie już chętny na te przytulaski.

7 czerwca 2022, 20:27

Pół roku.
Mój syn ma pół roku.
Jak to w ogóle możliwe? Nie pytam nawet jakim cudem płynie czas, bo o tym nie raz się przekonałam. Kiedy bezskutecznie staraliśmy się o dziecko, a ja liczyłam ile to już miesięcy... Ale pytam jak to możliwe, że mam takie szczęście przy sobie jak mój synek?
Ten jego uśmiech, który poprawia humor każdemu komu go ofiaruje. A szczerzy się do każdego. Jest bardzo pogodnym dzieckiem.
Kocham go tak niesamowitą miłością, że dalej nie wierzę, że można kogoś aż tak mocno kochać.
Nie wiem czy umie dużo jak na swój wiek, raczej uczy się wolno, woli być na rękach i w ogóle jest dość mocno przyklejony do mnie. Ale to nasz czas. Już nigdy nie będę mieć go, takiego bobasa, więc korzystam.
Ja czuję się nawet dobrze. Tarczyca szaleje, jestem wiecznie zmęczona i chwilami nie mam na nic siły, ale wiecie nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Za to mówili, że będzie warto. I jest.
Synku rośnij nam zdrowo, uśmiechaj się i dużo nas przytulaj. Kochamy Cię wszyscy bardzo mocno. Jesteś najlepszym bobasem na świecie.

P.S. mój mąż stwierdził, że nie będziemy się zabezpieczać, co ma być to będzie. Tak sobie myślę, że może to i dobry pomysł biorąc pod uwagę ile zajęło nam staranie się o Alka 🤷🏻‍♀️ ale póki co chyba nie mam nawet owulacji, bo testy owu negatywne. Zostawiam to losowi, mam już największe szczęście o jakie mogłam prosić, drugie byłoby ogromnym wyzwaniem, ale jeśli byłoby choć trochę tak słodkie jak pierwsze to jak tu się oprzeć?

A! Moje dziecko będące w 5 centylu po urodzeniu, aktualnie jest w 23🤯 a je tak chętnie, że aż się dusza raduje ❤️

30 lipca 2022, 21:29

Wczoraj po raz pierwszy mój synek został na noc z babcią. Dziwne to było uczucie nie mieć go obok, nie wstawać, nie karmić.
Bawiliśmy się super, dawno tyle się nie wytańczyłam, ale dobrze już wrócić do domu. Co prawda chyba idą zęby (nie wiem już jak długo) i non stop mamy marudasy. Niech już wyjdą, bo ile można...
Za tydzień młody skończy 8 miesięcy. Jest już taki duży i mądry. Nie wiem jak to się dzieje, że ten czas tak leci. Jeszcze chwila i będzie trzeba wybierać dekoracje na roczek.

15 października 2022, 17:27

Dziś myślę co by było gdyby... Moje dziecko miałoby już 2 lata (pierwsze bądź drugie bo różnica pomiędzy ciążami wynosiła 3 miesiące). Zwłaszcza ta druga boli. Jakoś bardziej. Tak jak niepłodność nie mija, tak pamięć o straconych ciążach pozostaje. Zawsze gdzieś z tyłu głowy. Czasem na krótką chwilę zapominam. W tym całym biegu, kiedy doba zdaje się mieć za mało godzin. Kiedy nie zdążę posprzątać, wydrukować materiałów do pracy czy obejrzeć nowego serialu. I kiedy łapię się na tym, że zapominam to jest mi smutno. Przecież to też były moje dzieci. Nawet jeśli były przez chwilę i nie zdążyłam ich poznać.
Jestem wdzięczna, że były. Że mam męża, który jest zawsze przy mnie. Który dzisiaj powiedział "to dzisiaj ten trudny dzień". Nie potrafię dzisiaj o tym rozmawiać, ale wystarcza mi, że on wie, czuje i pamięta, tak samo jak ja.
Jestem wdzięczna, że udało mi się zostać ziemską mamą.
Nie wiem czemu życie jest niesprawiedliwe i nigdy się pewnie nie dowiem. Ale będę Was nosić w sercu, jak miliony innych kobiet noszą swoje dzieci.
31.10.19 (*)
25.02.20 (*)

7 grudnia 2022, 11:01

No i stało się. Mam roczne dziecko. Już nie niemowlaczek, już nie maleństwo. Dzisiaj rano zaczął padać piękny śnieg, dokładnie taki sam jak wtedy, kiedy rodziłam.
Synusiu rośnij nam zdrowo i szczęśliwie, uśmiechaj się tak dużo jak zawsze. Już my staniemy na głowie żebyś miał szczęśliwe życie, ty się po prostu do nas przytulaj i trzymaj tą swoją małą rączką.
Nie wiem czy kiedyś będzie mi dane jeszcze drugie dziecko, ale to ile radości wnosi do naszego życia nasz syn - dostaliśmy więcej niż moglibyśmy sobie kiedykolwiek wymarzyć.

4 lutego 2023, 19:54

No i oficjalnie mam 30 lat. Dwójki dzieci przed trzydziestką się nie doczekałam, ale mam jedno, cudowne, wspaniałe, wymarzone. Czuję się bardzo dobrze tu gdzie jestem i nie zamieniłabym tego na nic innego.
Bycie mamą to najlepsze co mnie w życiu spotkało. Zakochuję się w tym małym rozrabiace cały czas od nowa ❤️
Czego sobie życzę? Zdrowia, siły (do noszenia tego małego klocka) i dużo cierpliwości. Coś czuję, że trzydziestka będzie miała mi dużo do zaoferowania, oby dobrego 😊

12 marca 2023, 21:43

Moje dziecko ma już 15 miesięcy. Jest już takim dużym chłopcem. Biega po domu, chowa zabawki po szafkach, dyskutuje po swojemu, a dzisiaj zrobił nam pierwszą mega awanturę w restauracji, bo on chce się bawić ze szczeniaczkiem i koniec. Miłość do psów wyssał z mlekiem matki. To mleko de facto przestał już ssać, bo po skończonym roczku przeszedł na mm. Tak obawiałam się odstawienia, a okazało się to banalnie proste. Pomimo tego, że była to moja dobrowolna i świadoma decyzja, to i tak z tyłu głowy miałam wyrzuty sumienia, że będę tęsknić, że może jeszcze jest za mały. Nie żałuję jednak. Potrzebowałam tego kroku, on już je praktycznie wszystko, więc to był bardziej komfort niż jedzenie. Poza tym chcemy się starać o drugie dziecko.
To znaczy staramy się. To znaczy nie robimy nic żeby go nie było. Od maja tak dokładniej. W maju postanowiliśmy, że co ma być to będzie, ale nawet nie wrócił okres, więc jakoś nie liczyłam na ciążę. W sierpniu przyszła małpa, ale znowu przy karmieniu miałam krótką fazę lutealną, więc nie robiłam sobie nadziei. W grudniu odstawiłam młodego, ale zaczęły się jakieś dziwne plamienia. W poprzednim cyklu zaczęłam brać niepokalanka żeby unormował mi prolaktynę, bo przy odstawianiu nie brałam tabletek. Póki co nie udaje się, ale naprawdę jestem świadoma, że w mojej sytuacji nie zajdę w ciążę po miesiącu starań. Chociaż z tyłu głowy słyszę głosik, że przecież tylu dziewczynom się to udaje, nawet tym z mojego starego wątku. Hehe, zawsze ten durny głosik :D Mam zamiar realistycznie patrzeć na przyszłość. Mam świadomość, że jeśli ta druga ciąża w ogóle się pojawi, to kiedy by nie była, będzie w idealnym czasie.
Mój syn jest już taki duży i zaradny, cieszę się, że zaczynam odzyskiwać trochę niezależności. Dużo lepiej idzie nam komunikacja, no i w tym tygodniu idzie na pierwsze zajęcia z pływania z innymi dziećmi <3 Moje matczyne serce rośnie.
Kocham go tak niesamowicie mocno, nie da się chyba mocniej.
1 2 3 4 5