Nie ogarniam tych szlaczków.
I nie mam zamiaru się tak napalać jak miesiąc temu - zbyt duże oczekiwania i nerwy.... niepotrzebne.
Jak przyjdzie mój czas - zaciążę
Pierwszy cykl po odstawieniu anty trwał 49 dni!! Drugi 26 dni. Rozrzut totalny. I tak naprawdę nie wiadomo co będzie teraz. To, że OF zaznacza mi tu swoje, to jeszcze nic nie znaczy przecież. Może w chwili desperacji zamówię testy ovu na allegro i będę w następnym cyklu testować codziennie, żeby zobaczyć cóż wyczynia moje ciało
Bolą mnie piersi. Straszliwie, chociaż mam wrażenie, że dzisiaj już dużo mniej. Ała.. Pogoda też do bani - upał w pracy męczy, nic tylko spać po południu..
Cholera... Nie, że źle, ale nie podobają mi się takie akcje. Prztyczek w nos, że jednak to TYLKO program i nie zawsze musi odpowiadać temu, co jest faktycznie.
Mam zamiar wpisywać dalej wszystko, co trzeba, ale nie mam zamiaru się zbytnio przejmować i przeżywać (wiem - bla, bla bla...)
Doszłam do wniosku, że powinnam sobie kupić nowy termometr, taki na 2 miejsca dziesiętne po przecinku. Na pewno byłby dokładniejszy jak mój zwykły. Macie coś do polecenia? Jakieś namiary, linki? Będę wdzięczna za podpowiedzi co warto, a czego nie
Uda się, albo nie -proste. Przejrzałam mnóstwo wykresów tutaj, naczytałam się historii itd.itp. Powinnam się cieszyć, że mam zdrową tarczycę i poza rozregulowanym cyklem przez wcześniejsze branie anty - jest OK. Kwestia czasu na pewno... i wyluzowania
Miałam ciężką noc dzisiaj i ciężki poranek. Najpierw zaczął mnie ćmić brzuch wczoraj wieczorem.. Brzuch mnie pobolewa jedynie tuż przed @ i to nie w taki sposób. Do planowanej @ mam jeszcze sporo czasu - zdziwienie pierwsze...
Nie spałam do północy, pomimo zmęczenia. Jak zasnęłam, to cały czas czułam, że mnie boli i tak kwiliłam cicho przez sen. Rano w miarę ok, później doszedł wielki - chociaż krótki - ból głowy.
W czasie dnia druga dość dziwna sytuacja - miałam wrażenie, że nie zdążę do toalety. Odległość z kuchni do wc - ok. 3 metry. NAGŁA potrzeba na JUŻ z siku. Dziwne odczucie w ogóle. Jak doleciałam, to okazało się, że właściwie ledwie ledwie potrzebowałam opróżnić pęcherz. Zaskoczyło mnie to bardzo.
Wiem, za chwil parę okaże się, że wszystko co dziwne, to sobie wmawiam. Możliwe. Ale jednak ma miejsce!
Jakoś nie pamiętam, żeby bywała taka po owu <lol>
Od owulacji mija 8 dni, ból i wrażliwość piersi nie ustępują. Mam katar takimi napadami, nie non stop. A zdrowa jestem, w klimie nie siedzę. Mam też dwa gratisowe pryszcze na twarzy..
Wczoraj mąż dał mi dwa łyczki soku marchewkowo-malinowego, myślałam, że go zwrócę - fuuu... Od razu zaczęło mi się nim odbijać. W ogóle często mi się odbija niczym.
Chcę, żeby już @ przylazła, nie da się wytrzymać z tymi cyckami ;(
~~~~~~~~~~
dupiaty dzień się zaczął - jednak chyba chciałam widzieć jakiś spektakularny skok temperatury.. ech....
~~~~~~~~~~
OF planuje mi @ dopiero na 7 sierpnia. Ostatni cykl był sporo krótszy, więc jeśli teraz miałoby być podobnie, to powinnam mieć @ ok. soboty/niedzieli... Wiem, nie ma mowy u mnie o regularności. Ale wiem, że przylezie..
Piersi bolą dalej. Żeby od owu non stop napierniczały, to lekkie przegięcie chyba. Mniej lub bardziej, ale bolą!
Wczoraj uświadomiłam sobie i nazwałam po imieniu - mam wielkiego WKURWA. Na wszystkich, o wszystko. Mężowi powiedziałam, że chyba mam PMSa, więc mnie olewa. Tyle dobrze
Testuję w sobotę rano. Wiem, że nic tam ciekawego nie zobaczę, ale ta durna nadzieja żyć mi nie daje..
Nie wierzę, ale nadziei nie umiem zamordować...
Hmm... Przeogromnie się cieszę, że przynajmniej u Lwicy dzisiaj był plusik Nawet nie jestem w stanie zazdrościć - po prostu się cieszę
Mój czas widocznie jeszcze nie nastał. Nie ten, to kolejny cykl.
Ciekawa jestem tylko bardzo, czy mnie jutro zaleje, czy coś się podzieje innego... Tak, przeglądałam galerię wykresów -> wiem, że może być plamienie w tych dniach cyklu.. i pomimo minusa może się później okazać, że plusik będzie... Zobaczymy jak jutro temperatura rano. No i trzeba się szykować na następny cykl.. tym razem chyba mniej emocjonalnie..
Wczoraj była rozpacz.. Dzisiaj już nawet się cieszę.. Nowe szanse!
Widziałam te moje ledwie wyższe temperatury.. przecież nie było szans.. Ech...
Cytując Kasię Nosowską: "Kobieta jest organizmem ultradoskonałym. Potrafi się regenerować po ekstremalnie ciężkich doświadczeniach. Przetrwa wszystko."
Zaczynamy na nowo. Tabula rasa.
Co mogę sobie obiecać na nowy cykl?
Postaram się nie notować objawów, chyba, że będą naprawdę bardzo, bardzo dokuczliwe.
Będzie miał 5 piątków, 5 sobót i 5 niedziel = wyjątkowy miesiąc!
Niech to będzie dla nas miesiąc cudów
2dc
waga: 77,5 kg
Nastał czas pozbierania się z podłogi Nowy cykl, nowe szanse, nowa nadzieja.
Postanowiłam się zająć czymś konkretnym. Planuję tutaj mniej wizyt - chociaż podczytywać na pewno będę i tu się nic nie zmieni. W każdym razie kończę z przeglądaniem wykresów ciążowych, z czytaniem co, jak i kiedy, z nastawianiem się na cud...
Od tego cyklu będę testować dopiero po terminie spodziewanej @. Żadnych wcześniejszych podejść, żadnego wmawiania sobie objawów.
Wykorzystam ten miesiąc na aktywne zbijanie wagi. Motywację mam, samozaparcie jest - mam nadzieję, że jak napiszę tutaj o tym głośno, to pójdzie łatwiej
I codziennie mam nadzieję odhaczać tutaj pod wykresem "ćwiczenia". Na koniec cyklu chcę zobaczyć wagę 75 kg. Mam BMI 27 i jakieś 7 kg nadwagi. Chciałabym docelowo zrzucić 10 kg.
Wierzę, że się uda
A jeśli wcześniej pojawi się Fasolka... Super, ale do tego czasu powalczę z sadełkiem
Dzisiaj mówię KONIEC smutkom, smętkom i dołowaniu się. Czas DZIAŁAĆ, czas ŻYĆ!
7dc
Parę dni mnie tu nie było.. Spisywałam temperaturę, zaglądałam do Was na szybko... i tyle. Można powiedzieć, że się trochę odcięłam - dobrze mi to zrobiło
Wiem, że po owu zacznie się odliczanie, stresik i czekanie.. Ale może bardziej na luzie to przejdę. Mimo jakiegoś takiego luzu strasznie mnie kopnęło, że w poprzednim cyklu przylazła @. Nie wiem na jakie cuda ja liczyłam..?! Wiem, jak zabolało. Powinnam się przyzwyczaić chyba do takich rozczarowań, w końcu niektóre z Was starają się o wiele dłużej jak ja.
Co na dziś? Jest ok. Normalnie
Biegam, jem bardzo rozsądnie, widzę jak ciało mi się zbija od aktywności fizycznej.. ale nie wiem ile ważę, może jutro rano dopadnę wagę. Nie liczę na spadek w kg - ważne, że spodnie stały się luźniejsze i ciało jest inne
14dc
Na sygnalizacji OF zielone światło, a mnie się nie chce..
Chyba jeszcze nie jestem na tym etapie, że MUSZĘ męczyć męża za każdym razem jak jest zielone światło, wskaźniki odpowiednie itd. Jakoś po poprzedniej porażce - wolę postać. Będzie zielona kropka to będzie. I tyle. Nie mam ochoty na siłę się starać..
W ogóle dzisiaj jakiś dupiaty, smutny dzień.
Mam ochotę zaszyć się pod kocem z kubkiem kawy i nie wystawiać nawet nosa.
Chyba trzeba iść biegać.
15dc
waga: 77,8 kg
Haha! Waga naprawdę jest zabawna - niby ciut więcej jak było, ale ciuchy luźniejsze
Biegam. Wczoraj pękło 7km, więc tłumaczę sobie, że to mięśnie jednak ważą
Dzisiaj tempka mnie totalnie zaskoczyła. OF nie zaznaczył mi ovu, a pewnie była 13dc... Przestaję rozumieć cokolwiek - czekam więc na rozwój wydarzeń.
Z tego wszystkiego spać nie mogę. Cholera... niedziela, a ja od 4.30 na nogach... popieprzyło mnie..
http://www.eioba.pl/a/2ca7/myslisz-ze-jestes-w-ciazy-nie-jestes
Po raz kolejny przestaję się nakręcać.....
21dc
waga: 77,3 kg
(ciuchy luźniejsze, ciało ubite się robi )
Wczoraj jeszcze w pracy tak mi się chciało biegać.. Tak bardzo! I co? - dupa!
Wróciłam do domu i położyłam się na "chwilkę". Przespałam do wieczora. Pstryk - jakby ktoś ze mnie powietrze spuścił. Żeby to jeszcze było ciężko w pracy - ok, często w piątek jestem nie do życia. Ale w pracy błogi spokój jest..
Rano temperatura jak na mnie wysoko bardzo. Godzinę później była jeszcze wyższa. Teraz za to - około południa - czuję się dokładnie tak, jak przed nadejściem choroby. Mam wypieki, będąc blada, szczypią mnie oczy i mam wrażenie, że moja temp. dobija do 38. Mierzyłam - mam 36,28.
Czuję się dziwnie chora. I głowa. I tak właściwie od tygodnia mnie głowa napieprza. Mnie!?! Mnie rzadko kiedy głowa boli, a teraz jakieś apogeum!
23dc
Waga: 76,9 kg
Ćmi mnie brzuch i głowa.. Zawrotów głowy nie mam, ale chwilami mam wrażenie, że fiknę.. Wiem, stresik.. Z testowaniem chyba poczekam do soboty.. O ile wytrzymam.
Mam wrażenie, że życie znów robi sobie ze mnie jaja. Przecież byłoby zbyt pięknie zajść w ciążę w 3cs..
Jakoś mi dziś smutno..
Liczę, że po pracy pójdę pobiegać i nie prześpię popołudnia.
No
po antykoncepcji organizm dochodzi do ciebie nie tak krótko, głowa do góry, niebawem się unormuje :)
mam tego świadomość... ale nadzieja swoje ;) poza tym jak patrzę tu i podczytuję ile czasu dziewczyny czekają.... porażający czas... (!)
"jak przyjdzie mój czas..." to jedyne słuszne podejście, nie zgub go! Po jakimś czasie tutaj zaczynamy sobie zdawać sprawę, że to nie takie proste jakby się chciało :( niestety! i o optymizm, a czasem nawet o realne podejście do tematu coraz trudniej. buźka