1dc
Smutek wielki. Myślałam, że jakoś lekko to zniosę, ale nie.. po powrocie z pracy rozsypałam się..
Idę pobiegać, chociaż brzuch napieprza, a krew mnie zalewa - dosłownie Muszę coś ze sobą zrobić, żeby do głowy nie dostać.
Plany na 12cs? Wrzucić na luz. Temp. mierzyć od 13dc do wyznaczenia owu i na tym koniec. Może gdzieś raz jeszcze potem bliżej terminu @.
Ołowiana Wrona nie mierzyła teraz temp i o tyle jest zdrowsza i spokojniejsza.. i cicho o @, więc liczę bardzo, że tym razem się udało..
6dc
Przyszedł taki czas, że zaczyna być wszystko jedno.. A może nie tak dosłownie wszystko jedno, tylko robi się obojętne.. Spinanie się nic nie daje, tylko pogarsza dramat na koniec cyklu..
Kolejny cykl, kolejna trauma, kolejne nadzieje zdeptane na czerwono.
Pozwalam sobie na luz. Idziemy do fachowców, idziemy się badać, idziemy po pomoc - skoro po roku nic się nie podziało. Mój Mąż mnie zaskoczył - sam za moimi plecami zaczął się dowiadywać co i jak jeśli chodzi o badanie nasienia. Wzruszyłam się
Wiem, że ma opory, widzę, że nie jest jakiś bardzo zadowolony, ale chce się przebadać. Uwielbiam Go
Teraz tylko umówić się na dogodny termin.
Myślę, że i tak ten 13 cykl będzie takim zawieszeniem, ale przynajmniej coś się dzieje!
20dc
Na mojego nosa owulka powinna być 4 czerwca, dzisiaj byłby 3dpo.
No ale moje czucie sobie, a OF sobie.
Nie pozaznaczałam serduszek, mniej się będę stresować. W razie czego mam je w innej aplikacji odznaczone
Co więcej? Nic.
Zawiesiłam się w czasoprzestrzeni.
edit: zmieniłam śluz, bo namotałam i sruuu - wyznaczona owulka. Dokładnie tak, jak czułam, że jest. Juppi!
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 czerwca 2015, 11:23
26dc
10dpo
Pozmieniało się u mnie sporo. W pracy nareszcie wszystko stało się jasne i znów z uśmiechem na twarzy wstaję co rano i zbieram się do wyjścia Psychiczny wielki ciężar wreszcie zdjęli mi z pleców.
Wyluzowałam. Na wielu płaszczyznach.
OF pokazuje mi na dzisiaj 35% pozytywny test, 36/100 pkt. Jeszcze iks tygodni temu cieszyłabym się, że super fajnie - teraz dość mi to lotto..
Już tyle razy dostawałam po dupie, że tym razem nie mam zamiaru robić żadnego testu. Może za tydzień - jeśli m@łpa nie przylezie i temp. nie spadnie.
Odczucia? Ogólnie nie rejestruję nic szczególnego - pobolewa mnie głowa i bolą mnie piersi. W drodze do i z pracy przesypiam tak, że nie wiem kiedy docieram do domu. No ale senność w aucie - jeszcze jak taka burzowo-deszczowa pogoda to nic nadzwyczajnego u mnie.
Potrafię się popłakać z byle powodu. Tłumaczę sobie to stresem w pracy, który dopiero puszcza.
No i trądzik.. Jakaś masakra. Prychole mi takie wylazły, że w szoku jestem
p.s.
Wronko - jeśli czytasz.. daj znak życia. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko OK
29dc
Włączył mi się mechanizm pt.: "mam to w dupie". Dosłownie.
Gadanie o ciążach, dzieciach, nieprzespanych nocach itd.itp. Ludzie posiadający dzieci NIE MAJĄ POJĘCIA co dla kogoś czekającego na ten Cud oznaczają ich bleblania... Niech ku..wa opowiadają w swoim towarzystwie, niech nie mieszają do tego kogoś z zewnątrz, czekającego...
Co u mnie?
Wielki zapieprz w pracy. I on mnie ratuje. Nie myślę, nie liczę - bo nie mam czasu. Mało tu zaglądam. Po raz kolejny wmawiam sobie, że nie złapię doła (pewnie jutro) jak przylezie @.
grrr...
34dc
wg mnie ok. 14dpo
Pierwszy cykl bez mierzenia temp, liczenia, zapisywania, przejmowania się. Długi urlop. Góry. Cudowny spokój. Złapanie oddechu. Prawdziwy odpoczynek.
@ spodziewałam się w okolicach wtorku /środy. Minęła sobota i nic. Od owego wtorku czuję się coraz gorzej.. Od potężnego bólu w mostku (który nie pozwalał mi spać w nocy), który tłumaczyłam, że napięcie mięśni, że iks godzin za kółkiem, że wyjazd służbowy itd. [....] przez fatalne samopoczucie - katar, którego niby nie ma, ale jest, kichanie, ogólnie - jakby mnie grypa rozkładała..
O 19.30 miałam dzisiaj temp. 36,77 - przy mojej normalnej ok. 36,30 i okolicach m@łpicy - za wysoka.
Dzisiaj po raz pierwszy nie wiem co mam myśleć.
Dzisiaj po raz pierwszy dotarło do mnie, że być może się udało...
Mąż powiedział, że wyglądam na strasznie smutną i ścioraną.. No tak się czuję.
Może jutro wygonię go po test do apteki.
Po tylu razach kopa w dupę boję się nastawiać na cokolwiek. A z drugiej strony naprawdę czuję się bardzo nietypowo.
No. Tyle póki co.
Kochana...ja cały czas miałam luźne nastawienie a w sobotę też mnie dołek złapał. Do tego pożarłam się z B :) Każda ma prawo do chwili słabości - nie jesteśmy pieprzonymi robotami :) Mamy prawo mieć dola tylko nie warto się zbytnio pogrążać w tych uczuciach. Niczego nam to nie daje, nie buduje, nie rozwiązuje naszych problemów. Uśmiechnij się i pisz jak masz dołka :* Buziak