Dobra, laski. Znowu mi się zapaliła lampka z nadzieją, ale kochanemu już nie mówię. Nastawiłam go, że dostanę okres, więc niech już tak myśli do końca. Bo jeśli znowu go nakręcę, a jednak teraz to tylko moje urojenia, to zawód będzie tym mocniejszy. A tak, to przynajmniej tylko ja się poschizuję, a on już myśli o kolejnych staraniach.
Dlaczego? Jak wczoraj była brązowa plama na wkładce rano, tak potem już do końca dnia czysto. Tak samo dziś. Śluz wodnisty. A zazwyczaj przed okresem jak plamię, to plamię przez 3 dni aż do normalnej krwi.
No i te cycki - one nie tylko bolą, jak zawsze, ale tym razem są takie… Nie wiem jak to nazwać… Ciężkie? Przy każdym kroku mam wrażenie, że ciągną mnie w dół 😅
Poza tym nic. Lekkie kłucie i skurcze menstruacyjne, ale przed okresem to akurat normalne.
Jak się nie rozkręci plamienie to w niedzielę chyba zrobię test.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 kwietnia 2023, 14:42
I tu wchodzi ona - cała na biało - suszarka do włosów.
Wczoraj jak zwijałam się z bólu w łazience, to akurat suszyłam włosy. No i jako że mam już jedno dziecko i wiem, co jej pomagało na kolki, to postanowiłam spróbować tego samego.
Słuchajcie - zaczęłam sobie wiać ciepłym nawiewem na brzuch i ból minął na caaaały wieczór.
Polecam
Byliśmy na weekend w górach! Było super, napiłam się grzańca przekonana, że i tak dostanę okres. No, a okresu jak nie było, tak nie ma. Podejrzewam, że zmiana ciśnienia ma ogromny wpływ, więc się nie nakręcam. Zwłaszcza że kochaliśmy się cały weekend i za każdym razem po seksie, miałam lekkie plamienie. Także okres już pewnie za drzwiami, już puka. Jakoś nie mam ochoty mu otwierać.
Jedyne co zauważył kochany, to że zmienił mi się zapach i smak tam na dole na delikatniejszy. Ja sama też to czuję i kojarzy mi się z kremem do rąk, czy coś takiego. Ponadto męczy mnie zgaga, ale to akurat może być po winie.
W czwartek Kochany idzie na badanie nasienia. A ja szykuję się do badania TSH. Zobaczymy, co wyjdzie.
Trzymam kciuki za każdą z Was, której na dniach ma przyjść okres, albo jest po owulacji! Oby tym razem Wam pykło! 🍀
Przyszła z wielkim skrzepem, jak nigdy.
Jedziemy dalej, staramy się i pozwalamy naturze działać.
Ostatnio mam coraz mniejszą ochotę na pisanie pamiętnika. Będę chyba pisać w wyjątkowych sytuacjach.
Trzymam za Was wszystkie kciuki. 🤞🏼🍀
Wczoraj mąż był na badaniach nasienia. Raczej nie spodziewałam się rewelacji po jego cyklach na testosteronie, który zakończył dopiero pod koniec lutego, ale wyniki nie są takie złe.
Na 0,5 miał 121 mln plemników, w tym 30% z ruchem postępowym, a w tym 10% o prawidłowej budowie. 10% wydaje się wcale dużo, ale czytam, że norma to 2%-4% więc jest chyba jest całkiem spoko.
Czego się nauczyłam z poprzednich cyklów - nie ufać apce, tylko testom. Kierowałam się głównie apką i przegapiłam peak. W tym sensie, że jak pojawił się na testach, to mężowi już się nie chciało i nie miał czym.
Bardzo dziękuję Madeline i Aurore. Jesteście cudne. Tylko dzięki Wam nie dostaję do głowy i nie mam takiej gorączki na to dziecko. Łatwiej znaleźć mi wewnętrzny spokój, a jednocześnie nadzieję, że jak będzie to będzie i już. : ) Zawód okresem trwa max dzień, a potem znowu nabieram energii.
Wiadomo, wszystkie bardzo pragniemy dziecka, ale nie doceniamy tego, co mamy jeszcze (bo to się zmieni przecież) zanim go nie ma.Nie musimy do nikogo wstawać w nocy, nie musimy znosić kolek, możemy jechać gdzie chcemy, nic nas nie ogranicza. Warto cieszyć się tymi chwilami i tym stanem, podczas przygotowań do rodzicielstwa.
Dużo kobiet zapomina, że etap ciąży nie kończy się tylko na ciąży. Jestem mamą i wiem, że po ciąży następują jej konsekwencje. Jasne - te malutkie rączki, ten słodki uśmiech, ta bezwarunkowa miłość, ale oprócz tego mega trudne momenty, naprawdę. Wcześniej wspomniane nieprzespane noce, jego płacz bo nie potrafi inaczej wyrazić potrzeb, mój płacz bo nie rozumiem dlaczego płacze. Sprawy urzędowe, które potrafią wyprowadzić z równowagi, ból po porodzie, wieczne zmęczenie. Często „uwięzienie” w domu z maleństwem. Potem zamartwianie się o stan zdrowia, o różne inne rzeczy wszelakie.
Nie chcę demonizować teraz pierwszych miesięcy macierzyństwa, bo jest mimo tych trudności piękne, ale raczej chodzi mi o to, że czasem trzeba spojrzeć na to oczekiwanie na ciążę jako czas, gdzie można odetchnąć pełną piersią. Korzystać. Poczuć spokój. I jak będzie ten spokój, to i brzuch urośnie Tak myślę.
Miałaś kiedyś tak, że byłaś zmęczona samą sobą? Swoimi emocjami, myśleniem. Miałaś ochotę wyjść z siebie i stanąć obok? Ja tak mam od jakiegoś czasu. Dzieje się ze mną coś niedobrego, chodzę rozdrażniona i szukam dziury w całym, wszystko mnie irytuje. Dodać do tego fakt, że czasem czuję nacisk gdzieś nad mostkiem, wiecznie mi zimno i nie umiem zajść w ciążę - chyba powinnam zbadać tarczycę. Najpierw myślałam, że ingerencja Duphastonu w hormony zrobiła mi kuku, ale to chyba grubsza sprawa jest.
Co do starań - zioła Sroki poprawiły mi śluz, to na pewno. Poza tym jedziemy dalej z tym koksem. Co ma być, to będzie!
Jestem na siebie zła i troszkę na prawie-męża, że mnie nie posłuchał. Muszę tu wylać swoje myśli, bo są trochę za ciężkie.
Przegapiliśmy owulację. No, ale jak to? Już tłumaczę.
Tak jak pisałam wyżej, w zeszłym cyklu zaczęliśmy za wcześnie, bo tak sugerowała aplikacja i kierowaliśmy się głównie jej wskazówkami. Skąd wiem? Dwa dni po wskazywanej przez Ovu owulacji, gdzie już spoczęliśmy na laurach, gdzie byliśmy już zmęczeni po maratonie naszych figlów, na teście wyszedł mi peak. Niestety nie mieliśmy już ani sił, ani zasobów.
W tym cyklu uznaliśmy, że będziemy działać tak, jak pokażą nam testy. Muszę zaznaczyć też, że kupiłam inne niż wcześniej. Zeszły cykl królowały Facelle, w tym cyklu Testeo z allegro. Od początku miałam wrażenie, że słabo się wybarwiają, ale machnęłam na to ręką, ponieważ zaczęłam testować już w 9dc, więc uznałam, że zwyczajnie daleko jeszcze do tego dnia.
Wczoraj (14dc) zrobiłam test około godziny 12 i wyszła mocna kreska. Wysłałam Madeline zdjęcie na WhatsAppie i obie stwierdziłyśmy, że mocna, ale to chyba jeszcze nie to. Pokazałam narzeczonemu, a on powiedział to samo: że nie, że ostatnio przy peaku ta testowa kreska była sporo ciemniejsza niż kontrolna, więc owulacja na pewno będzie jutro i będziemy kochać się z "nabojami" właśnie wtedy. W ogóle nie pomyślałam wtedy racjonalnie, że wtedy to w ogóle były inne testy i mogły się inaczej wybarwiać. Mam nauczkę. Ponadto sygnały wysyłane przez moje ciało mówiły, że to właśnie teraz; ukochany cały dzień się do mnie kleił, mówił, że pachnę jakoś inaczej, że pachnę seksem i ładnie wyglądam i nie może się doczekać aż mi jutro zrobi dziecko. Ja sama zresztą też byłam napalona jak królik, miałam dużo energii i cały dzień czułam lewy jajnik. Wieczorem to nawet tak mnie bolał, że było to dyskomfortowe i rozważałam tabletki przeciwbólowe.
W każdym razie kochaliśmy się wczoraj dwa razy i za każdym razem jęczałam mu, że to chyba jednak dziś, żeby wysłał żołnierzy, że przecież nawet jeśli owulkę mam teoretycznie jutro, to skoro po badaniu nasienia wiemy, że ma wyłącznie plemniki o ruchu wolnym, to one potrzebują czasu i nawet lepiej, żebyśmy naładowali mnie przed, ale nie - on się uparł, że ostatnio też mówiłam, że to już, a okazało się, że za wcześnie i teraz nie popełnimy tego błędu. Dlaczego tak się upierał? Bo on strasznie dużo czyta na ten temat, edukuje się i pragnie tej ciąży chyba bardziej niż ja. No i wyczytał, że plemniki są najsilniejsze 3 dni po wytrysku i wiele lekarzy uważa, że powinno kochać się co 2 dni. No okej. Nie polemizowałam zatem z chodzącą encyklopedią.
Dziś rano obudziłam się z katarem, przeszywającym bólem w lewym jajniku i z zerowym libido. Zrobiłam dwa testy. Jeden rano z ciekawości i drugi tak jak powinno się robić, czyli po 12-tej. Wynik: kreski już o wiele słabsze niż wczoraj. Czyli, kurdę blaszka, jednak miałam rację. To musiało być albo wczoraj wieczorem, kiedy mnie tak bolało, albo dziś raniutko.
Wzięłam te testy i pokazałam narzeczonemu. Jeju, gdybyście widziały te niedowierzanie i zawód na jego przystojnej buźce. Wkurzył się na siebie, a potem zaraz wyżył. Chwycił mnie za włosy i... Szybki numerek, żeby dostarczyć żołnierzy
Widzę jednak po nim, że złapał doła i czuje się winny. Nie bardzo wierzy, żeby poranne "good morning" zdążyło na czas.
Ja wierzę, że może jednak pyknie. Jeśli owulację miałam wczoraj (niedziela) to po pierwsze kochaliśmy się z finiszem w piątek i dziś rano. Biorąc pod uwagę, że dzięki ziołom Sroki mam zajebisty śluz, to jakaś banda plemników powinna przeżyć. W tym cyklu mam całkiem spokojny wykres, więc szybko wyłapię wszelakie anomalie. Tak mi się przynajmniej wydaje.
A taką dygresją jeszcze na koniec zarzucę. Generalnie, to my kochamy się prawie codziennie, ale dzięki temu, że narzeczony studiował tantryczną miłość, to potrafi kontrolować orgazm i dochodzić wtedy, kiedy chce. Bardzo to fajne w związku. Jak facet nie skupia się tylko na tym, żeby skończyć, a po prostu na bliskości, to raz, że jest na partnerkę bardziej napalony prawie przez cały czas, a dwa ma lepsze nasienie. Także polecam.
No, i podsumowując, obiecałam sobie, że wezmę na spokojnie to czekanie na ciążę i tak zrobię. Do trzech razy sztuka. W zeszłym cyklu mieliśmy fallstart, w tym cyklu za późno (chyba!), więc w kolejnym musi pyknąć.
Co nie?
P.S. Pisząc ten pamiętnik, to już nawet złość mi minęła. Będę oglądać swój wykres z ciekawością i rozbawieniem. Nawet jeśli się nie udało, to jestem bogatsza o nowe lekcje na kolejne cykle. Jest dobrze!
Ale jaja i roller-coaster.
Wczoraj zdiagnozowane u mnie wczesne stadium łysienia plackowatego - przepłakałam dwa dni.
A dziś cień cienia na teście ciążowym. Groszku, weź wytrzymaj!!!!!!
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 maja 2023, 16:37
Tak się bałam, że się spóźniliśmy z owulacją, a tu jeb - udało się temu szczęśliwcowi.
Czy groszkowi uda się teraz dobrze zagnieździć to już inna sprawa. Wpieprzam ananasa i pestki dyni, oby pomogło.
Rano byłam na becie. O 14 wyniki. To będzie najdłuższe 3,5h ever.
Z objawów - brak, poza tym, że głowa mnie ekstremalnie boli i cycki przestały boleć. Trochę się boję, bo zazwyczaj przestają boleć dopiero w dniu okresu.
No i czuję lewy jajnik. Nie boli, ale to takie uczucie… Rozpychania bardziej. Nie wiem, jak to opisać.
Trzymajcie kciuki, żeby to nie był mój pierwszy w życiu świadomy bio-chem.
Edit: Beta 14,9
Mam normy, ale nie umiem ich zinterpretować.
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 maja 2023, 14:56
Dzięki Madeline, że mnie uświadomiła, że tak się da. Musiałam odhaczyć pozytywny na wykresie i pozmieniać w ustawieniach. Tak jak wspomniała w swoim wpisie i ja się z nią totalnie zgadzam - tu jest jakaś lepsza społeczność i chyba więzi ciaśniejsze. Poza tym w tamtym kalendarzu i tak nic nie zaznaczam, bo interfejs jakiś taki dziwny. Wolę założyć zeszyt na takie rzeczy i w swój papierowy kalendarz wpisywać.
Nadal jestem w ciąży, to już 6+4. Bardzo ciężko przechodzę jej początki, masakra. Jak w pierwszej praktycznie nic mi nie było, tak teraz zdycham. Mdłości męczą mnie od rana do wieczora. Jak nie zjem, to mnie mdli. Jak zjem to rzygam. Kupiłam już sobie Pregna Vomit - takie imbirowe tabletki do żucia, ale nie dość, że ohydne w smaku to jeszcze nie działają.
Byliśmy w poniedziałek u gina - groszek ma 0,25cm, ale jeszcze za wcześnie żeby zobaczyć czy usłyszeć serduszko. Za 2 tygodnie kolejna wizyta. I poproszę chyba też o L4. Tak, wiem, ciąża to nie choroba, ale to hasło wymyślił albo jakiś facet, albo babka, która przechodziła ją wyjątkowo łatwo i bezobjawowo.
A co u Was laseczki? Idę nadrabiać Wasze pamiętniki i zarażać zielenią
W ogóle skupiam się teraz na tworzeniu kanału na YT (Projekt Mama) dla nas staraczek (wciąż się za nią uważam xD) i profilu na Insta (@mama.projekt) Będzie fajnie! Jesteście moją inspiracją.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 czerwca 2023, 11:30
Poza tym zaparcia i zgaga. Jako że to nie jest moja pierwsza ciąża, to wywaliło mi już tak porządnie brzuch przez co cisną mnie prawie każde spodnie - nawet zapinane pod brzuchem - i muszę albo przerzucić się na sukienki (dobrze że jest lato) albo zacząć myśleć o luźniejszych, ciążowych spodniach.
Jeszcze tylko pół roku. Modlę się, żeby wszystko było w porządku. Stresuję się przed prenatalnymi. Na szczęście mąż mnie wspiera. Moja 6-latka trochę gorzej, bo jeszcze nie jest aż tak samodzielna, żebym mogła se cały dzień leżeć i rzygać do wiadra, ale daję radę.
Hormony robią ze mnie potwora. Jestem drażliwa, nerwowa i… Nie jestem sobą. Masakra.
Trzymam kciuki mocno, żeby Wam się zazieleniło. I wiecie, co Wam jeszcze napiszę w ramach pocieszenia? Będziecie rzygać dalej niż widzicie, ale warto
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 czerwca 2023, 19:19
No to wszystkie kciuki zaciśnięte za kolejny okres w przyszłym roku 🤞🏻
Ja jestem dobrej myśli też. I wysyłam w eter pozytywne fale 🐣🤰🤰🤰🤩✨ Niech się dzieje!🧚
🤞🤞
Kciuki ☺️✊✊
Zrobiłam dziś test, nie wytrzymałam - jak to pisze Zosis „bielsze nie będzie” 🤷🏼♀️
Może być jeszcze za wcześnie, a stężenie bety może być niższe niż czułość testu i może wynosic np. 5 albo 8. Sprawdź na pudełku jak bardzo jest czuły. Te o oznaczeniu 10ml są bardzo czułe. Test i to czy jesteś w ciąży nie definiuje Ciebie jako osoby. To tylko kolejny krok w tej drodze. Trudny, upierdliwy i niechciany. Tulę 🤍