Pewnie nie będe zbyt regularna w wpisach ale cóż... Potraktuje ten pamiętnik jak rozmowe z sama sobą. Ciężko mi mówić o swoich uczuciach więc może łatwiej będzie mi o nich pisać?
Powoli dobiega do końca mój 3cs po poronieniu.
Kolejny szalony cykl.
Kolejny bezowulacyjny? Chyba.
Co prawda zrobiłam mało testów owulacyjnych i też ciężko było mi je jakoś pogodzić z pracą na zmiany... A moze poprostu głupio się tłumaczę?
1 cykl z costangusem i w sumie widzę zmiany.
Jest 'jakaś tam' dwufazowość.
Odczuwam bardzo delikatnie ale jednak wrażliwość sutków.
Wczoraj aplikacja zwróciła mi uwagę na powtarzający się ' ból' i podpowiada skonsultowanie z lekarzem...
Szkoda że mój lekarz chce mnie widzieć dopiero po pół roku jeśli nic ' nie zaskoczy'... Strasznie to irytujące. Szukam kogoś innego żeby porównać opinie... Myślałam o Wojciechu Trusz. Może ktoś kto tu przypadkowo wpadnie będzie miał jakąś opinie na jego temat?
"Nie ma nic gorszego niż człowiek, który się czegoś spodziewa… I którego nic nie spotyka."
Wszystko budzi się do życia... A ja jakaś zwiędnięta.
Kiedyś uwielbiałam ten miesiąc... Zaczynałam go zawsze zprzytupem ze znajomymi. Cała majówka w domku pośrodku niczego, codziennie ognisko, graliśmy na gitarach, śpiewaliśmy.... Mąż oświadczył mi się w maju 💕
Dziś maj to dla mnie miesiąc wspomnień, smutku i żalu do świata... i mojego ciała...
11 maj 2019 - poronienie. Okazało się że puste jajo płodowe.
10 maj - termin porodu Krzysia. Dziś byłabym na ostatnich nogach i odliczała dni do spotkania z synkiem...
Błagam. Niech ktoś odczaruje ten miesiąc...
Od wczoraj mam rollercoaster.
Dostaje na łeb, kreska jest ale nie ciemnieje... Do tego teraz doszła 'pół biegunka' co kojarzy mi się tylko z jednym...
Czekam na wynik bety jak na zbawienie 😬
Okruszku, jeśli tam jesteś... Zostań z nami już na zawsze 🥺
Jestem w ciąży.
I teraz zaczyna się ta największą jazda...
Tak bardzo się boje że moje ciało nie da znowu rady. Widzę że i we mnie i w mężu nie ma takiej radości jak była w poprzednich ciążach - boimy się cieszyć. Podchodzimy do tego w bezpieczny sposób - cudownie że się udało ale staramy się nic nie 'planować' (?)Każda wizyta w toalecie to stres... Czy heparyna i acard to będą te 'złote lekarstwa'? Czy właśnie tego potrzebuje moje ciało abym wkoncu usłyszała bijące serce?
Wizyta już 23.08. To będzie 6w5d - nigdy jeszcze nie widziałam wtedy zarodka.
Byle do wizyty z serduszkiem.... A może do końca pierwszego trymestru?... Nie wiem kiedy będę potrafiła odetchnąć - na ten moment wydaje się że żyjemy na wdechu.
Aniołki czuwajcie nad okruszkiem 🥺
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 sierpnia 2021, 13:39
Coś nie dawało mi spokoju i sprawdziłam zdjęcie usg z poprzedniej ciąży... I to wcale nie było 6w5d tylko 5w3d... I teraz najgorsze, 5w6d zaczęło się krwawienie.
Możecie sobie wyobrazić jaka panika ogarnęła moje serce....
Tak bardzo się boje
Moja panika sięga jeszcze dalej... Stresuje mnie to że po zrobieniu zastrzyku od 3 dni nie wycieka krew po wyciągnięciu igly... A wyciekała - a co jeśli nie jest dostatecznie rozcieńczona...
Nie daje rady sama ze sobą.
Ciąża to hardcore dla mojego mózgu.
Podczas starań nie myślałam że będę ciągle się martwiła...Że nie będę umiała być... radosna?
To nie tak że się nie cieszę, kocham tego małego łobuza, czuję radość i ciepło w sercu że tam jest. Nie wiem....
Wiem za to że nie ma dla mnie żadnej mety końca zmartwień. Kiedyś myślałam że jak zobaczę bijące serce... Potem że badania prenatalne... kolejnym stopniem miał być ukończony 1 trymestr.... Halo, wytchnienie, gdzie jesteś?
Do tego zewsząd smutne historie. Przeglądam często tik toka i od jakiegoś czasu ciągle mam jakieś smutne historie, wady letalne... Teraz śmierć tej kobiety. Codziennie się boję.
A wizyta dopiero 18.11 😳🤦🏻♀️ oszaleje! Jakiś czas temu po aplikacji lutki na noc miałam na palcu zabarwiony krwią śluz, później nic i rano dopiero mega brązowe resztki lutki i na palcu i później przez ok 2 h przy podcieraniu... Pisałam do Gina i kazała wyluzować i że to pewnie zadrapanie... Oczywiście że o tym wiem i oczywiście że nie wyluzowałam? 😬
Czasami tak.. Nie wiem czy to to... Ale czuję ruchy małego? +/-tydzień temu czułam bulgotanie, motylki tylko przy kichaniu a teraz z biegiem czasu w różnych porach dnia... Czy to możliwe? Nie należę do slim figura, jestem plus size i myślałam że jeśli już to poczuje to naprawdę dość późno....
Nie wiem co mam napisać... Nie mam słów 🤷🏻♀️
Czuję się jakbym cały marzec przespała? Gdzieś mi umknął?
Siedze i obserwuję ruchy Kuby, widzę jak się rozciąga... Serio, on tam jest. I to całkiem duży, ponoć jest już gotowy by wyjść. Może poznamy się jutro, za tydzień... Może za dwa? Jestem gotowa. Chyba.
Patrzę w okno jak wiatr miota drzewami i myślę o tych wszystkich dziewczynach... Chciałabym żeby każda z nich mogła wkrótce czuć maleństwo pod sercem. Żeby łzy bezsilności zamieniły na łzy radości bo beta jest wspaniała, bo usłyszały serduszko pierwszy raz.. Bo właśnie poczuły pierwszego kopniaka.
Rzadko bywam na staraniowym wątku bo serce rozrywa mi gdy widzę ból u 'znajomych' mi osób. Czuję że nie powinnam się tam udzielać - boję się że głupi komentarz z rozsiewaniem wirusków może kogoś zaboleć, wywołać jakiś żal... Nie wiem... Ostatnio też dociera do mnie dużo wiadomości typu ' kojarzysz xvdjz? Właśnie wróciła do pracy. Poroniła 3 raz. ' i to nadal we mnie buduję taki 'szok' jak wiele kobiet wkoło mnie poznało stratę. Ile dziewczyn też które znam od lat walczy o te dwie kreski.... A kiedyś widziałam tylko ze 'wkoło wszyscy zachodzą w ciążę... Tylko nie ja'
Wierzę że dla każdego wyjdzie słońce. Tylko dlaczego niektórzy tak długo muszą na nie czekać.
Ciężko jest być empatą w niepłodnym świecie.
Nasze słońce zgasło.
Kuba, mama i tata bardzo Cię kochają...
[*]
Serca nam pękły... Nasz wymarzony maleńki synku.
Nie zapomnę jak wyglądałeś, nigdy... Bo patrzę na Twojego tatę i widzę Ciebie.
Trzymałam Cię w ramionach i błagałam żebyś zapłakał, błagałam o cud... Ale cuda nie są dla nas, prawda?..
Cała ciąże byłam czujna, cała ciąże bałam się... Pozwoliłam sobie na spokój w ostnich jej dniach... GŁUPIA...
Tylko czas nas dzieli... Jeszcze utulę Cię w ramionach...
Na pamiątkę :
9.08.21 - ⏸️10.08 Beta 31,94 mIU/ml - >12.08 beta 84,38 mIU/ml - > 16.08 beta 674,77 mIU/ml - >23.08 - ✨0.26cm kropki✨ - > 07.09 - 🍬1,57cm, 💓FHR 161 ->8.10 - 5,63cm 🌰->
✨I prenatralne - 6,65 cm 💙-> 18.11 - 250 g 🥭💙
✨Połówkowe - zdrowy Kubuś 🥞💙
💙23tc - 480g 🍼 - > 27tc- 970g 🐇💙-> 30tc- 1437g 🐨 💙->34tc - 2290g 🐆💙-> 37tc - 3000g 😯💙
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 kwietnia 2022, 11:31
W teczce z papierami ze szpitala znalazłam dzisiaj taka karteczkę od pielęgniarki z neanotologi -
'Po szklistych oczach je poznasz,
po chwiejnym głosie
po marzeniach w pył obróconych,
sercu na pół złamanym
i ramionach rozpaczliwie pustych
po kołysankach nigdy nie wyśpiewanych,
po nocach nieprzespanych,
po imionach nie nadanych
i łzach w ukryciu wylanych
po smutku lepiej lub gorzej skrywanym
po tym wszystkim poznasz aniołkowe Mamy. '
Czuję pustkę gdy widzę że życie za oknami toczy się dalej... A ja stoję w miejscu bo nic nie ma sensu.
Nasz synuś był całkowicie zdrowym chłopcem.
Opis sekcji potwierdza to co powiedział lekarz po cc... Obwiązał nóżkę pępowina tak mocno że doszło do ostrego niedotleninia.
Poprostu jesteśmy okropnymi pechowcami. Przecież dzieci rodzą się obwiązane pępowina i żyją...
Odwiedzamy go codziennie, kwiaty powoli usychają... Strasznie boli... Chociaż gdyby te kwiaty wiecznie były żywe, gdyby chociaż te znicze nie gasły...
M jutro wraca do pracy. Nie wiem czy poradzę sobie bez jego ramion... Od 2 tygodni jesteśmy razem cały czas. Wyjechał na dłużej tylko na czas załatwienia formalności z pogrzebem...
Czemu ludzie mówią 'tam mu dobrze', 'widocznie tak musiało być'... Nie nie musiało... Nie, lepiej napewno byłoby mu z nami...
Miesiąc.
To już miesiąc odkąd Cię nie ma.
Twoje małe rączki, tak delikatne, skradły moje serce i odleciały z nim.
Jakim cudem ten czas tak zleciał? Z dnia na dzień tęsknimy coraz mocniej maluszku.
Znikło Twoje łóżeczko, wózek, kocyki i ręczniczki - tak skrupulatnie dobierane by były mięciutkie dla Twojego ciałka. Nie ma już pieluszek bambusowych czy muslinowych w które wtulalam twarz czekając aż będę mogła utulić nimi Ciebie. W komodzie już nie pachną śpioszki, pajacyki czy małe słodkie bodziaczki... Został sam zapach w pustych szufladach.
Do drzwi dzwoni kurier, uśmiecham się, przyniósł kwiaty z których zrobię dla Ciebie piękna dekoracje, przyszły też piękne aniołki z mieniącymi się serduszkami... Mam już zapas na cały rok... Chcę wszystko sama robić bo czuję że mogę tylko w taki sposób zrobić coś dla Ciebie... To nie tak powinno być, powinnam zamawiać Ci ubranka i zabawki i ich tak wyczekiwać a nie zamawiać znicz na dzień dziecka i planować jak ozdobie Twój domek ... Jak bardzo żałuję że nie zobaczę, co te małe rączki potrafią zrobić, jak żałuję, że nie mogę ich trzymać aż sama odejdę. Ile ja bym dała, aby zobaczyć, jak Twoja mała rączka dotyka morza lub piasku na plaży. Zobaczyć, jak rozwijasz swoje pasje... Może jak grasz na pianinie, majsterkujesz z tatą lub sadzisz kwiatki, grasz w szachy... Może lubiłbyś rysować.
Kochanie, jak ci tam jest? Czy te kwitnące niebieskie niezapominajki których nigdy nie było w ogrodzie to Ty? wiem że położne otuliły cię w pieluszkę w niezapominajki... Czy tęsknisz za nami też? Czy odpiszesz mi na ten list - blaskiem słońca, lekkim deszczykiem, piórkiem unoszącym się na wietrze, motylkiem który cieszy oko swoimi kolorami... Może przyjdziesz do mnie w śnie?
Maluszku, miałam to szczęście trzymać Cię w ramionach, mieliśmy to szczęście przez chwilę wpatrywać się w Twoja aniołkowa twarz... Twojej babci i dziadkowi pozostalo widzieć Cię tylko na zdjeciu - jedynej naszej pamiątce... Więc tworzę sobie pamiątki po Tobie sama... Te małe rączki, tak kruche i małe, choć tutaj na krótko wywarły wpływ na wszystkich...
15:00 - Pierwsza stracona nadzieja.
Puste jajo płodowe... Czasami zastanawiam się jak to jest ze jeden lekarz traktuje puste jajo jak nic a kolejny mówi że 'jest ważne bo oznacza to że coś się zadziało'.
Dla mnie było i jest ważne.
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 maja 2022, 23:33
Każda strata boli inaczej. O każdej się pamięta.
Dzień polskiej niezapominajki... Od pierwszych chwili przyjęłam ten kwiat za mój symbol pamięci o Kubie. Może dlatego że widziałam ta pieluszkę w drobne kwiatuszki?
Wróciłam do domu ze szpitala i gdy zdecydowałam się wyjść na ogród okazało się że nie wiadomo skąd rozsiały się po całym ogrodzie... Morze drobnych niebieskich kwiatuszków.
Pierwsza @ po porodzie. Kosmos. Mogłabym zamieszkać pod prysznicem. Nie sądziłam że przyjdzie tak szybko.
Dzis, tak samo jak miesiąc temu, niebo płaczę.
Wczoraj miałam krótka rozmowę online z psychologiem. Dużo dowiedziałam się o sobie... Ale ciężko było mi się otworzyć, rozmowy online nie są dla mnie.
Psycholog powiedział że moje wypowiedzi są bardzo dojrzałe i... Inteligentne- cokolwiek to znaczy. Że po wypowiedziach można pomyśleć że do straty doszło dużo dawniej niż półtora miesiąca temu i że można odnieść złudne wrażenie że pogodziłam się że śmiercią Kuby... Cóż. uważam że nie da się z tym pogodzić. Być może da się to zaakceptować?
Wybrałam bardziej bolesna drogę przechodzenia przez traumę, mierząc się ze wszystkim czoło w czoło. Ale tym samym płynniej przechodzę przez kolejne jej etapy.
Uczę się żyć z połowa serca.
I śmiem twierdzić że jestem w tym wszystkim cholernie silna. Ale nie stawiam sobie wysoko poprzeczki ... Dziś moja siła było to że wstałam, zrobiłam pranie i obiad, posprzątałam. Wczoraj pierwszy raz zadbałam o siebie - pofarbowałam włosy i zrobiłam minimalny makijaż.
To nie znaczy że mniej boli, że nie cierpie i nie płacze... Poprostu do tego zestawu zaczynam dokładać tak mało istotne rzeczy jak makijaż.
Kubusiu, widzisz? Mama jakoś się trzyma... Jakoś sobie radzę.
Byliśmy wczoraj u małego dość późno, o zmierzchu... U naszego synka jest najjaśniej. Nad jego domkiem unosi się wręcz łuna swiatła... M obiecal że zawsze tak będzie.
Mielismy dzisiaj posprzątać ostatnie kwiaty po pogrzebie ale pogoda tak szaleje ze chyba odpuścimy i zrobimy to jutro albo i w poniedziałek... Mam zrobione już kilka stroików. Przesadzone kwiaty w doniczkach. Już tak bardzo chciałabym je tam ustawić.
Dostałam jakiegoś szału zakupowego, mam pełen karton kwiatów białych i niebieskich. Ale cóż... Jedni kupują zabawki i ubranka więc ja mogę kwiaty... Myślę że nie istnieje coś takiego jak 'za duzo'. Poprostu mam wybór i mogę ciągle robić coś nowego... A to działa na mnie jak terapia.
Zawsze w ciężkich chwilach uciekałam w rękodzieło. Rysunek nie daje mi już satysfakcji za to abstrakcja dziala wyciszająco. Do Pouringu dołożę teraz tusze alkoholowe. Nowy skill, czekam na paczkę.
Niedługo dzień mamy. Boję się tego dnia... Zawsze marzyłam że kiedyś na dzień mamy dostanę piękny sekretnik ze zdjęciem... Myślę że zamówię sobie taki.
Dziś to ja przyniosłam róże na grobik mojego synka.
Dziś dostałam aniołkowa laurkę- kilka promyków słońca za zachmurzonego nieba i białe piórko.
Dziś zapłakałam nie ze wzruszenia patrząc na małego człowieka a z żalu i tęsknoty za spełnionym i utraconym marzeniem.
Dziś chciałabym moc znów przytulić moje maleństwo.
Dziś znów uczę się żyć na nowo, z połowa serca.
Dziś poprostu... Świat mogłby nie istnieć.
A ja Ci dzisiaj Moje dziecko
Przyniosę kwiaty najpiękniejsze
A ja Cię dzisiaj Moje Dziecko
Utulę w myślach ciepłym wierszem
A ja dziś świeczkę Ci zpalę
I kołysankę cicho zaśpiewam
I chociaż poczta tam nie dochodzi
Mój śpiew doleci dziś do Nieba.
A ja Ci dzisiaj Moje Słońce
Przyniosę swoje serce w darze.
Serce zranione i obolałe
Bez oczekiwań i bez marzeń.
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 czerwca 2022, 11:38
2 miesiące i 3 tygodnie
czyli
11 tygodni i 6 dni
Co daje -
-83 dni,
-1992 godzin,
-119 520 minut,
-7 171 200 sekund.
Ktoś mi kiedyś powiedział że najpierw liczysz godziny, później dni, tygodnie, miesiące aż wkoncu lata... Ale nawet przez ułamek sekundy ten ból nie staje się lżejszy.
To prawda.
Stworzyłam sobie miejsce które chodź trochę ogrzewa moje serce.