X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Jak nauczyć się oszukiwać samą siebie?
Dodaj do ulubionych
1 2 3

27 kwietnia 2023, 18:19

27 IV 2023
16 cs

Minęłam szesnasty zakręt. Nie widzę mety, nie wiem ile sił zostawić w rezerwie aby nie wypalić się tuż przed końcem drogi. Czasami zastanawiam się czy metę finishu przekroczę biegnąc z szerokim uśmiechem na ustach czy czołgając się resztkami sił na zdartych kolanach i łokciach.
Tak właśnie widzę długoterminowe starania. W mojej głowie są pieprzonym, wymagającym maratonem w pełnym słońcu. Ale biegnę. Idę. Upadam. Tracę oddech. Czołgam się. Wstaję. Łapię oddech. Maszeruję. Tracę oddech. Biegnę.
***
Już wcześniej słyszałam o dofinansowaniu do in vitro ale traktowałam to jako ciekawostkę. Coś co może przydać się w przyszłości ale "jeszcze nie teraz". Ogłoszenie o rozpoczęciu naboru zobaczyłam przypadkowo. Może to znak? Sama wierzę w znaki chociaż nie umiem odczytać ich wszystkich. Dostałam informację z kliniki o wstępnym zakwalifikowaniu i mamy umówioną pierwszą wizytę. Na jutro. Powoli wkrada się stres..
***
Mąż wystraszył się in vitro. Potrzebował czasu aby uświadomić sobie i ułożyć w głowie, że to prawdopodobnie zacznie się niedługo na serio, że Nasze starania weszły już w ten etap. Ale jesteśmy w tym i trwamy razem. Mimo tego, że ja też się boję..
***
Oglądam filmiki z niemowlętami - to ma być mój motywator abym nie zwątpiła, widziała sens tej drogi. Przecież możemy dać temu dziecku wszystko, a tymczasem los z Nas okrutnie drwi.

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 kwietnia 2023, 19:11

6 maja 2023, 17:58

6 V 2022
17 cs 2dc

Siedemnasty zakręt. Nie muszę badać temperatury żeby widzieć, że @ czai się za rogiem - czuję to po piersiach. Ból, który towarzyszył mi w ostatnich dniach zniknął. Ściskam dodatkowo pierś - nie boli, wyciągam termometr i widzę, że tempka spadła do podstawowej. Pozostało tylko czekać. Już nie testuję przed terminem @ - moje zaklęcia rzucane na testy ciążowe nie działają.
Postanawiam polepszyć sobie siedemnasty zawód, więc robię ulubione śniadanie i jadę do galerii na zakupy. Odganiam myśli, że nigdy się nie uda, ignoruję ból podbrzusza, który informuje, że @ przyszła. Nieproszona, punktualna, bezczelna. Przychodzi jak stara przyjaciółka z uśmiechem na ustach i walizką w dłoni, rozsiadając się wygodnie na kilka dni. Drwi z moich wcześniejszych nadziei, planów i marzeń. Ma w nosie moje wizyty u specjalistów, brane leki i stosowane techniki. Przychodzi i siada. A ja jej nienawidzę. Chcę zapomnieć o niej, pokłócić się, rozstać z nią na 9 pięknych miesięcy. Ale ona nie słucha. Gdy krzyczę na nią - zatyka uszy. Gdy proszę - drwiąco się uśmiecha.
***
Wychodząc z galerii przepuszczam starszą panią z dziecięcym wózkiem. Przez ścisk przy wyjściu stoję tuż za nią, a dodatkowe centymetry na szpilkach pozwalają dokładnie widzieć wnętrze wózka. I mimo, że wiem, że popełniam błąd to wpatruję się w tą mała kruszynkę śpiąca w wózku. Jest przykryta kocykiem w szare misie, na głowie ma różową opaskę, a w buzi czerwony smoczek. Jest idealna. Śpi nieświadoma tego, że dla kogoś jest całym światem. Wychodząc tuż za nimi, dzięki tym centymetrom przewagi przez ułamki sekund wyobrażam sobie, że to ja prowadzę ten wózek - mój mózg całkowicie ignoruję czubek babcinej głowy tuż przed moim nosem. Widzę tylko Malutką - przepadłam. Szybko ruszam w strone parkingu i mijam kobietę z kilkumiesięcznym dzieckiem. Chyba wpatruję się w malucha zbyt długo, bo dostrzegam jej pytające spojrzenie. Czy po oczach można rozpoznać największe pragnienia? Boję się, że mnie zdemaskuję, więc uciekam. W nocy słyszę swój płacz jakby z oddali. Dziwię się ile w nim bólu. Siedemnasty raz.
***
Wizytę w klinice oceniam pozytywnie. Lekarz jak i pozostały personel na bardzo wysokim poziomie. Kojąca muzyka w poczekalni i wiele par na korytarzu - traktuję to jako dobry znak. Lekarz prowadzący przedstawił plan działania - krótki protokół. Wszystko powinno zamknąć się w miesiąc. Mąż miał na miejscu zrobione badanie nasienia - ciężka oligozoospermia. Powtórzymy za 2-3 miesiące, bo wcześniejsza, długotrwała antybiotykoterapia mogła trochę namieszać. Diagnozę przyjęliśmy spokojnie - przed badaniem zapewniłam Męża, że wynik niczego nie zmieni, jedynie wskaże kierunek dalszych działań. Lekarz tłumaczył wszystko spokojnym, kojącym głosem, a ja walczyłam by nie rozpłakać się na jego oczach. Nie że strachu czy wstydu. Raczej z poczucia wytworzonego bezpieczeństwa - pewności, że znalazł się ktoś, kto przeprowadzi Nas przez ten nowy etap, że nie muszę już przebijać głową muru błądząc po omacku. Nie spodziewałam się tego jak mocno zmęczona tą drogą jestem. Termin na in vitro zaplanowaliśmy na lipiec - w głowie układam już termin urlopu przed procedurą - nie chcę tłumaczyć się w pracy z ciągłych nieobecności. Boję się marzyć ale gdyby udało się za pierwszym razem Mąż dostałby na urodziny najpiękniejszy prezent.
***
Przed Nami jeszcze 2 naturalne cykle. 2 szanse. 2 podejścia.
Boję się marzyć, więc po prostu czekam..

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 maja 2023, 18:01

1 czerwca 2023, 22:49

1 VI 2023
17 cs 28 dc

W takie noce jak ta - płaczę głośno..
W takie noce jak ta płaczę tak głośno, że od szlochu zaczyna drżeć ciało..
W takie noce jak ta płacz przekształca się w lament.
W takie noce jak ta - nie mogę oddychać.
***
W moim życiu intensywny czas. Przyjęłam propozycje awansu i w związku z tym wpadłam w wir szkoleń i staży. Po pracy staram się jak najwięcej korzystać z ładnej pogody i Męża.
W tym cyklu po owulacji strasznie zaczął boleć mnie jajnik - ból nasilał się przy chodzeniu i wypróżnianiu. Lekarz stwierdził ponad 5 cm torbiel krwotoczną. Wyhodowałam sobie bydlaczke akurat teraz. Ale dostałam leki na nią, nie składam rękawicy.
***
Z okazji dnia dziecka poszłam do fryzjera i na solarium. Miałam też pierwszą wizytę z psychoterapeutą ale nie będę jej kontynuować - chyba nie czuję się gotowa na ten krok. Miałam wyobrazić sobie swoje przyszłe życie za 10 lat bez dziecka. I pękłam. Nie umiem sobie tego wyobrazić. Nic. Czarna dziura. Null. Nie mieści mi się to nawet w głowie. Nie widzę takiej przyszłości. Pękłam na kawałki... Wiem, że pozbieram się i wyjdę z tego ale potrzebuję po prostu czasu dla siebie. Spokojnej głowy. Bo ta wizja mnie przeraziła. Czemu to wszystko jest tak cholernie niesprawiedliwe??

10 czerwca 2023, 22:37

18 cs 5dc

Za mną słodko - gorzki długi weekend.
Czwartek i piątek spędziliśmy w gronie znajomych nad jeziorem - wspólne ogniska, pływanie żaglówkami i spanie pod namiotami ❤️ i tylko chwilami złapałam się na dziwnej melancholii, że oddałabym wszystko aby w tym czasie kołysać sowje dziecko do snu zamiast śpiewać piosenki przy ognisku. Uważaj czego pragniesz? Od kiku dni negocjuje z Bogiem dziecko. Oby dał mi chociaż jedno, a o nic więcej nie poproszę. Tym bardziej, że dzisiejszy dzień upłynął w charakterze iście anielskiej - ztesknieni rodzice zrobili grilla tym razem z dziećmi. Byliśmy jedną parą bez potomka. Chyba nie musza pisać jak się czuliśmy..
***
Mąż mówi, że zgadza się na jedną procedurę in vitro. Jeśli ona nie uda się w tym wieku to uważa, że kolejne próby nie mają sensu. Ja mam zamiar próbować do bólu, do upadłego. Chyba nie muszę wspominać, że tak rodzi się wojna?

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 czerwca 2023, 22:38

26 czerwca 2023, 17:35

26 VI 2023
18 cs 21 dc

Dostałam wyniki wszystkich badań. Zarówno u mnie jak i Męża wszystko ok. Torbiel krwotoczna wchłonęła się, więc prowadzący gino dał zielone światło na rozpoczęcie stymulacji od następnego cyklu. A więc pozostało tylko troszkę poczekać. Zmieniłam trochę nawyki żywieniowe, dodałam więcej ruchu, unikam stresujących sytuacji. Staram się jak najlepiej przygotować na to co niedługo ma się rozpocząć. I chociaż tak samo bardzo nie mogę doczekać się lipca jak zarówno boję się tego co ma nadejść. Staram się wypierać ten strach, zajmować myśli czymś innym ale on tam jest - głęboko we mnie. Czasami łapie mnie za gardło i ściska żołądek. Dopada mnie przy prozaicznych czynnościach - gdy wstawiam pranie, obieram ziemniaki albo sprzątam łazienkę. Przychodzi znienacka i szepcze mi szyderczo do ucha, że i tak się nie uda. Wyciska łzy mimo, że tak bardzo staram się nie poddać. Mocno zaciskam zęby i biorę głęboki oddech - w myślach powtarzam, że moje dziecko jest już tak blisko, że to ostatni zakręt, że wytrzymam, nie mogę się poddać.
***
Mam 27 lat. Kochałam swoje życie i byłam naprawdę szczęśliwa. Byłam wdzięczna za to, co dostawałam od losu. Zdobyłam wykształcenie, wymarzoną pracę i wspaniałego Męża. A później ktoś inny nagle zabrał pióro mojego życia i zaczął pisać scenariusz, którego nigdy nie spodziewałam się. Jeszcze mam siłę, jeszcze walczę.
***
Mam 27 lat. W lipcu rozpoczynam procedure in vitro. I strasznie się boję.

5 lipca 2023, 22:10

5 VII 2023
18 cs 30 dc

Do terminu spodziewanej @ zostały 2 dni. W tym magicznym lipcu testuję z dziewczynami, które "znam" i szczerze nie mogę doczekać się tego dnia. Nie mam zamiaru testować szybciej, dzisiaj cały dzień czuję jak pobolewa mnie podbrzusze i dwa jajniki. Temperaturę mam strasznie dziwną w tym cyklu i gdyby nie monitoring byłabym niemal pewna, że cykl był bezowulacyjny. Zawsze polegałam na temperaturze, a tu takie niespodzianki 🤷🏻‍♀️
***
Już się chyba nie boję. Przynajmniej nie tak żeby strach paraliżował. Wiem, że mam prawo się bać. Wychodzę ze swojej strefy komfortu i idę w nieznane - drogą, w której nikt nie może mi towarzyszyć. Muszę przejść przez to sama i przy okazji nie zwariować.
Podzieliłam in vitro na etapy - małe sukcesy, na których będę się koncentrowała. Na ten moment skupiam się tylko na stymulacji i pobraniu dużej ilości jajek. To będzie mój pierwszy sukces. Kolejnym będzie rozwój komórek nadających się do transferu. Kolejnym udany transfer. Małymi kroczkami do celu. Teraz w staraniach już nie biegnę - wspinam się na szczyt. I właśnie tak teraz widzę swoją drogę do macierzyństwa - mijając 18 zakręt widziałam potężny szczyt w oddali. Wydawał mi się nieosiągalny, brutalny, tajemniczy. I chociaż wiedziałam, że zaraz za 19 zakrętem ukaże mi się w swojej okazałości ciągle miałam nadzieję, że odnajdę jakąś drogę na skróty i będę mogła ominąć go w drodze do macierzyństwa. Jestem coraz bliżej podnóża szczytu i póki co zadzierając głowę wysoko nie widzę jak wysoki jest - tam wysoko spowija go mgła przyszłości. Jeszcze kilka dni temu bałam się tej wspinaczki. Teraz jestem na nią gotowa. Małymi kroczkami do celu, etapami w drodze na sam szczyt. Przygotowałam plecak na ten etap wędrówki. Spakowałam wyciszenie, dużo snu, zdrowej diety, zwiększonego ruchu i nadziei. Nie wiem co czeka po drodze ale już się nie boję.

10 lipca 2023, 19:14

10 VII 2023
18 cs 35 dc

Ale jestem zła. Miałam wszystko zaplanowane - idealnie wyliczone dni urlopu na procedurę i późniejsze dojście do siebie. Tak aby w spokoju przejść przez ten proces, bez dodatkowych stresujących wymówek w pracy. Ale nawet rozpoczęcie walki przychodzi z trudem. Powinnam być już stymulowana, zaczynać przygodę, a tym czasem czekam na spóźniająca się @ 😡.
Z tego wszystkiego popłakałam się wczoraj Mężowi. Że już na początku coś idzie nie tak, że mój organizm jak zwykle ze mną nie współpracuje i ogólnie cała litania żali. Mąż wytarł łzy, stwierdził, że zbyt emocjonalnie do tego podchodzę i muszę brać na dystans rzeczy, na które nie mam wpływu. Że jeśli okres spóźni się aż o tydzień i wtedy nie wyrobię się z punkcja to będziemy się martwić, a sam transfer to przecież tylko jeden dzień - a o to nikt w pracy nie będzie miał pretensji. Dobrze, że Go mam ❤️

Głupia małpo przyłaź już! 😡😠🤬☠️

16 lipca 2023, 20:04

16 VII 2023
19 cs 5 dc 4 dzień stymulacji.

@ spóźniła się o 5 dni, tym samym krzyżując mi idealnie wyliczoną pod urlop procedurę. Ale tym będę martwiła się później. Podejrzewam, że spóźnienie spowodowane było po prostu stresem. Niby nie stresowałam się ale podświadomie siedziało to głęboko. Do tego momentu, że kilka dni przed rozpoczęciem procedury miałam straszne koszmary. Dzień przed pierwszą wizytą w nocy nie mogłam zasnąć - przekręcałam się z boku na bok próbując zmusić się do snu. Czułam, że Mąż również kręci się w łóżku jednak nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Chyba sami przed sobą baliśmy się przyznać, że to aż tak przeraża. Rano on zwalił to na zbyt wysoką temperaturę w sypialni, ja na drzemkę w dzień.
Wizyta u gina była szybka i konkretna - badanie USG, ustalenie leków i wyznaczenie daty kolejnej wizyty. Chcieliśmy omówić dodatki i ilu dniowy transfer ma w planach ale stwierdził, że to zbyt szybko na takie rozmowy - że nie ma jednego schematu dla każdego i wszytko wyklaruje się na dniach. Ufam mu - w sumie nie mam innego wyjścia.
4 zatrzyki już za mną - oprócz małych siniaków nic mi nie dolega. Pierwsze dwa dni stymulacji czułam mocniej jajniki (ale nie wiem czy to po prostu nie od trwającego okresu), teraz już nie czuję nic. Jedynie widzę, że cera zaczyna mi się psuć 🙄 zatrzyki robi mi Mąż - angażuje Go w co tylko się da, nie chcę być w tym sama. Tłumaczę, że nie dam rady zrobić sobie zatrzykow, bo instynkt samozachowawczy nie pozwala mi dzgac się w brzuch 😉 Mąż przewraca oczami ale dzielnie robi - przeżywa i panikuje gorzej ode mnie 😉 więc póki co jestem dzielna, nie poddaję się, idę powoli do celu. 🍀🍀
***
Rozpoczęłam swoją wędrówkę. Przed oczami mam pierwszą bazę pt. wytworzyć jak najwięcej wartościowych jajek do punkcji. To póki co jest mój number one. Staram się nie wybiegać zbyt daleko w przyszłość - wyniki o pierwszym etapie będę miała pewnie czwartek /piątek. (podgląd już we wtorek więc da jakiś zarys sytuacji 🤞🏻). Tymczasem krok za kroczkiem do przodu. Póki co w wędrówce towarzyszą mi Puregon i Orgalutran - polubiłam się nawet z nimi - raz, że dali ogarnąć się na refundację więc zamiast prawie tysiaka w aptece zostawiliśmy ponad stówkę i dwa - zostawiają tylko mini siniaki bez skutków ubocznych (odpukać w niepomalowane! 🤞🏻).
***
Moja mama miała dzisiaj piękny sen. Nie wie, że podchodzimy teraz do in vitro, a zadzwoniła i powiedziała mi, że śniło jej się, że miałam urodziny i dostałam od przyjaciółek pokrojone ciasto - w śnie mówiły, że ile jest kawałków tyle będę miała dzieci - naliczyli ich 19! 😁 Mama mówiła, że w tym śnie była przerażona, bo gdzie tyle dzieci, a ja biorę to za dobrą wróżbę 🍀🤞🏻😁
***
Teraz napiszę dwie niezbyt miłe, wręcz brutalne rzeczy ale chcę żebyś miała świadomość, że nie jesteś w tym sama.
Pierwsza - starania to samotna droga i tak właśnie możesz się czuć. Samotna, pogubiona i niezrozumiała. Mimo, że mam wsparcie Męża wiem, że in vitro to proces przez który muszę przejść tak naprawdę sama - to moje ciało poddawane jest stymulacji końskimi dawkami hormonów, później pod narkozą wybiorą mi komórki aby za kilka dni wpuścić je do organizmu znowu. Tak od strony praktycznej wygląda in vitro - to nie droga usłana różami, więc ja też nie będę czarować. Wczoraj zaczęłam kopać się z koniem - byłam wściekła na cały świat za sytuację, w której teraz jestem. Byłam wściekła na to ilu rzeczy muszę sobie odmawiać albo ustalać konkretnie pod cykl by uzyskać coś co dla wielu jest banalnie proste. Przy moim boku jest Mąż, wspaniała mama, przyjaciółki i dziewczyny z forum - jestem za to wdzięczna ale i tak samotnie idę drogą do macierzyństwa - czuję się mentalnie samotna. I wiedz, że to normalne.
Druga - in vitro to cholerna próba dla związku. Mimo, że dopiero rozpoczęliśmy procedurę to widzę, że oddziałowuje na Nas, to co się dzieje nie pozostanie bez śladu w Naszym małżeństwie. Mam nadzieję, że wyjdziemy z tego jeszcze silniejsi. Prawdą jest to, że ja w chwilach stresu zamykam się w sobie - robię się bardziej milcząca i nerwowa. Mąż ucieka w pracę - szuka sobie zajęcia na siłę aby zająć czymś myśli. Boimy się. Staramy się jeszcze bardziej dbać o Naszą relacje ale emocjonalnie siedzimy na tykającej bombie. I mam nadzieję, że eskalacja będzie w wyniku euforii po ujrzeniu "pozytywnej bety". 🤞🏻
***
Jestem na szlaku - idę. Póki co równym krokiem - nie zatrzymuje się na przystankach, nie słucham opowieści o niepowodzeniach, wystawiam twarz do słońca i ładuje akumulatory. Czasami z oczu znika mi Mąż - wtedy nie jestem pewna które z Nas idzie zbyt szybko. Ale odnajdujemy się. I cały czas wierzymy, że widok z góry będzie warty każdego przebytego miesiącokilometra 🤞🏻

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lipca 2023, 20:05

21 lipca 2023, 12:48

21 VII 2023
19 cs 10 dc 9 dzień stymulacji

Pierwsza baza zdobyta - obraz usg pokazał 15 wyhodowanych jajek. Gino mówi, że jest zadowolony z takiego wyniku. Ja chyba też chociaż w sumie to mój pierwszy raz i do końca nie byłam pewna czego mam się spodziewać. Jutro mam kolejny pogląd i kontrole hormonów - w poniedziałek zdobywam kolejną bazę, trudniejszą. W trakcie punkcji dowiem się ile z tych komórek nadaje się do zapłodnienia.
Póki co stymulacje przechodzę całkiem dobrze - od czasu do czasu czuję jajniki ale nie ma tragedii. W sumie oprócz kilku siniaków na brzuchu i zwiększonego o 2 cm obwodu nic mi nie dolega 🙃 waga stoi w miejscu, w sumie bardziej pilnuje co jem - chce żeby wszystko było bardziej wartościowe niż zwykle.
Próbuję wyciszyć się, wypocząć przed poniedziałkiem i nie nastawiać na nic.
***
Hormony trzymają się w ryzach. To dobrze, bo jednak trochę boję się hiperki. Ale odganiam swoje czarne myśli jak najdalej - nie są mi do niczego potrzebne.
18.07 - - > 20.07
Estradiol 515,90 - > 1316
LH 0,345 - > 0,677
Progesteron 0,3 - > 0,192
***
Przy pierwszym podglądzie usg gino wyliczył 13 rosnących komórek. Gdy powiedział mi o tym zaśmiałam się w głos - byłam szczęśliwa, że moje ciało zareagowało. Później zreflektowałam się, że to nie miejsce na tak spontaniczne reakcje i nieśmiało zerknęłam na gina - on patrząc w ekran również się uśmiechał. Stwierdził, że jak mnie zobaczył na pierwszej wizycie to od razu pomyślał, że będzie 12 jajek, twierdzi, że ma skan w oczach. Żartowniś mi się trafił :)
Wcześniej słyszałam, że in vitro ma dużą wartość diagnostyczną. Oczywiście usłyszeć, a odczuć na własnej skórze to dwie zupełnie inne rzeczy. Ale potwrdzam tę tezę. Finalnie jajek mam 15, z tym że 12 z nich jest po niedroznej stronie, 3 po drożnej ale jajnik jest cały w zrostach i nie wiadomo czy będzie można z niego pobrać cokolwiek bez ryzyka uszkodzenia jelita. Jeśli pod znieczuleniem nie obniży się - zostawimy go w spokoju. I w sumie to wyjaśniło mi wiele - naturalna ciąża byłaby prawdziwym cudem. Teraz wiem, że jeżeli "tylko" moja anatomia stoi na przeszkodzie do ciąży - w sierpniu będę już w dwupaku. Jeśli jest coś jeszcze, coś o czym aktualnie nie wiem - będę musiała walczyć dalej. Układanie planu B, C i D wcześniej wydawało mi się czarnowidztwem - teraz wiem, że to po prostu oswajanie lęku. Muszę mieć różne alternatywy żeby nie spaść w przepaść, gdy zgasną wszystkie światła.
***
Pierwszy etap już prawie za mną. Póki co idzie po mojej myśli chociaż były chwile kryzysu i zwątpienia. Krótkie momenty zmęczenia psychicznego, które przynosiło myśli, że już chyba więcej nie zniosę. Byłam dwa razy na stole operacyjnym, pozwalałam na grzebanie mi w macicy, wpuszczanie płynów w jajowody, wsadzanie różnych przyrządów, których nazw nawet nie pamiętam, oddałam setki fiolek krwi, zwiedziłam chyba wszystkich lekarzy w okolicy, przejechałam mase kilometrów odsypiając zmęczenie na parkingach, wstrzyknęłam sobie 15 porcji hormonów idąc po coś co dla większości ludzi kojarzy się tylko z przyjemnością. Nie jest niczym skomplikowanym, wymagającym, kosztownym. Byłam zmęczona. Czasami nawet uroniłam łzę z tej bezsilności ale nie zeszłam ze szlaku. Nawet na moment. Powtarzałam jak mantrę - "jeszcze tylko jeden etap, no dawaj". I zadzierałam głowę wysoko by nie stracić szczytu z oczu. Mojej motywacji, sensu tej drogi. Póki co nadal nie widzę jak wysoko jeszcze muszę wejść ale w zasięgu wzroku dostrzegam drugą bazę. Chwytam Męża mocno za rękę i uśmiechając się do niego robię kolejny krok. A później kolejny i kolejny.. 🍀

23 lipca 2023, 10:43

23 VII 2023
19 cs 12 dc 11 dzień stymulacji

Jutro punkcja. Nastawienie nie najgorsze, wydaje mi się, że póki co dobrze znoszę całą stymulacje 😊 wcześniej Mąż zaaplikowałem mi Ovitrelle, na noc mam też globułki - reszta leków czeka na swoją kolej.
Jestem dziwnie spokojna, mam wrażenie, że zrobiłam już wszystko co było w mojej mocy aby wyszło dobrze - teraz zaczyna się etap niezależny ode mnie - magiczny.
Jakoś nie jest mi z tym źle, chyba wręcz nawet pozwala odpocząć. Czasami jeszcze łapię się na czarnych myślach o tym, że np komórki po pobraniu mogą do niczego nie nadawać się albo szybko zdegradować ale odganiam je szybko. Nie chcę o tym myśleć, zastanawiać się, analizować.
***
Wczoraj wyszliśmy z Mężem na miasto żeby trochę oderwać się od staraniowej rzeczywistości. To był dość krótki wypad, bo o 21:30 musiałam mieć już podany zastrzyk. Mąż pozwolił sobie na kilka drinków - nie upił się ale pozwoliło mu rozwiązać język, bo on raczej z tych skrytych i "twardych" facetów. I bez wątpienia - popłynął. Całował mój brzuch, ciągle powtarzał, że już niedługo będę mamusią, że już jesteśmy na końcu tej drogi i że tak bardzo się cieszy. Nie odpowiadałam na jego entuzjam, nie nakręcałam dodatkowo. Wszystko przyjmowałam z uśmiechem i lekkim dystansem. Nie pozwalam sobie wznieść się na wyżyny zadowolenia - czekam na rozwój sytuacji. Nie chcę niczego zapeszyć.
Ale przy słowach, że mnie podziwia, że jestem taka silna wytrzymując to wszystko i że on na moim miejscu nie dałby chyba rady i nie jeden raz zastanawiał się skąd we mnie ta siła walczyłam ze łzami. Mój człowiek nigdy nie przestaje mnie zaskakiwać ❤️

26 lipca 2023, 17:12

26 VII 2023
19 cs 15 dc 2 dni po punkcji

"Niezależnie co wyjdzie z in vitro - my musimy żyć dalej" - właśnie tymi słowami Mąż otrzeźwił mój umysł w drodze powrotnej do domu po punkcji. Gdy zaczynałam panikować z powodu spóźniającego się telefonu od embriologa, On idealnie na swój sposób sprowadził mnie za ziemię. I to właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że cała procedura mimo iż bardzo ważna to jednak tylko etap. Coś z jednej strony bardzo istotnego ale z drugiej - nie mogącego determinować Naszego życia. To minie, tak jak wszystko inne, niezależnie jakie będzie zakończenie. Odczuwam dziwny spokój. Mam wrażenie jakbym doszła do punktu, który był mi pisany.
***
Stało się - zdobyłam bazę. 24 lipca miałam punkcje. Strach miał wielkie oczy. W klinice musiałam wstawić się po 8 rano - musiałam przebrać się w koszule i wypełnić ankietę dla anastezjologa. Później położna założyła wenflon i musiałam czekać na swoją kolej. Na sali byłyśmy w trzy. Najpierw były nieśmiałe uśmiechy - później poznawałyśmy nawzajem swoje historie. Każda z Nas przebyła inną drogę ale łączyło Nas jedno - NADZIEJA. Nie rozmawiałyśmy o transferze jakby podświadomie nie chcąc niczego zapeszyć. Liczyło się tylko tu i teraz. Na salę zabiegową weszłam ostatnia - położyłam się na łóżku, które przypominało fotel ginekologiczny. Przypięli mi nogi i dostałam zastrzyk. Nie wiem kiedy zasnęłam, było już po wszystkim. Położna pomogła mi dojść do swojego łóżka, przykryła kołdrą i odleciałam znowu. Po ok. 20 minutach posiedziałam jeszcze chwilę na łóżku, przebrałam się w swoje rzeczy, wyjęto mi wenflon i wyszłam do Męża na korytarz. Chwilę poczekaliśmy na konsultacje z lekarzem - poinformował Nas, że pobrał wszystkie jajka, a 6 najbardziej obiecujące wytypowane zostały do zapłodnienia. Dwa z nich okazały się pustymi jajami, więc wracaliśmy do domu ze świadomością, że na stanie mamy 4 szanse. Mieliśmy czekać na informacje od embriologów ile z nich udało się zapłodnić. I tak w kolejnych dniach żyłam od telefonu do telefonu próbując zagospodarować sobie czas pomiędzy aby zbyt wiele nie myśleć. W trakcie jedna komórka zdegradowała i udało się zapłodnić trzy.
Także jak można przeczytać - moim zdaniem in vitro jest bardziej wyczerpujące psychicznie niż fizycznie. Po punkcji ciągnęły mnie jajniki jak przy mocnym okresie ale z każdym dniem jest lepiej. Najgorzej dokuczają wzdęcia - ale obwód brzucha jest bez zmian.
***
Mamy 3 Kropki. 🍀🍀🍀
Dzielnie walczą, dzieląc się równo. Transfer jest zaplanowany na sobotę. Bardzo mnie to cieszy, bo w tygodniu Mąż nie miałby możliwości mi towarzyszyć, a chciałam żebyśmy przeżyli to wspólnie. Gdzieś mignęły mi statystyki, że minimalnie większe szanse są przy 5dniowych zarodkach. Po telefonie od embriologa popłakałam się. Łzy płynęły jedna po drugiej - łzy szczęścia, ulgi i nadziei. Cudowne oczyszczenie kryzysowych momentów. Wiem, że jesteśmy w stanie stworzyć rozwijający się zarodek, że coś co było nierealne przez tak długi okres - teraz czeka na Nas. A ja - po raz pierwszy od prawie dwóch lat będę w stanie fizycznie zostać Mamą. Dostanę szansę, będę miała w sobie nowe życie - Kropka, który zdecyduje jak długo będzie chciał ze mną zostać. Magia.
***
Na szlaku stoję przed bardzo trudnym podejściem na szczyt. Spoglądam w dół i widzę jak cholernie wysoko weszliśmy. U podnóża szczytu zauważam dawną siebie. Widzę przestraszoną Lipcową, która niepewnie zerka w stronę szczytu. Dostrzegam jak rozgląda się za inną drogą, raz po raz przepakowując plecak i nie wiedząc co zabrać ze sobą w podróż. Nie widzę dobrze jej twarzy ale wydaje mi się, że płacze. Domyślam się, że strach, poczucie niesprawiedliwości i samotność nie opuszczają jej nawet na chwilę. Macham do niej z góry, próbuję zawołać, dodać otuchy i pocieszyć ale wiem, że mnie nie słyszy. Jej postać zaciera się z każdą sekundą - znika. Tej Lipcowej już nie ma. Wejście na szlak zmieniło wszystko - łącznie z Nią samą..

30 lipca 2023, 11:14

30 VII 2023

19cs 19 dc 1dpt

Wczoraj wydarzyła się magia. Kropek jest już z Nami na pokładzie i chociaż nie mam pewności jak długo zostanie to zostało mi wierzyć, że ta przygoda będzie trwała jeszcze kolejne miesiące 🥰
Oto i on w całej swojej Kropkowej okazałości:
IMG-20230729-100215.jpg

Sam transfer trwał chwilę. Założenie wziernika, wprowadzenie Malucha i już po wszystkim. Położna kazała założyć nogę na nogę i leżeć przez 10 minut. Przygasiła światła i zostałam z Kropkiem sama. Miałam chwilę dla siebie i poczułam ogromny spokój. Głaskałam się po brzuchu wpatrzona w obraz usg na ekranie. "Rozmawiałam" z Kropkiem w myślach. Tłumaczyłam, że wiem, że teraz się boi, że to dla niego nowość ale żeby walczył i został ze mną na te prawie 9 miesięcy, a później ja już przejmę ster i zaopiekuję się nim, pokażę świat i wszystkiego nauczę. Niech walczy, niech zadzieje się magia 🙏🏻🙏🏻
***
Podana blastka zdaniem embriologa miała super klasyfikację - 5.1.1. 🍀
Zamroziliśmy 4.2.2., trzecia jest do obserwacji, zatrzymała się w rozwoju. Mam zadzwonić w poniedziałek i dowiedzieć się o jej losie.
***
Stary płynie - uważa, że na pewno musi się udać. Każe mi odpoczywać i leżeć, ciągle dopytuje jak się czuje i czyta o znaczeniach imion. Ja przy tym stoję jakby z boku. Póki co nie mam serca tłumaczyć mu, że to nic pewnego, że genetyka i immunologia mogą jeszcze spłatać figla. Staram się o tym nie myśleć - uważam, że robię wszystko co w mojej mocy aby się udało - teraz pozostaje jedynie czekać. Mimo to gdy nikt nie widzi wypinam brzuch w lustrze, przyglądam się sobie i marzę.. Tabletki łykam jak cukierki - w sumie co 2 godziny mam do odhaczenia jakąś dawkę. Robię to jak robot - trzeba to biorę i tak od 6 rano do 22. Mechanicznie - globulka, tabletka, zastrzyk, powtórz. Dzień za dniem. Będzie dobrze 🍀
***
Zdobyłam górę ale nie wiem czy to najwyższy szczyt. Nie jestem pewna czy powinnam być szczęśliwa czy szykować kolejne siły do drogi. Nie mogę rozejrzeć się, odetchnąć całą piersią, podziwiać widoki - na samej górze jest mgła.
Nie wiem czy rozpogodzi się czy jest zapowiedzią potężnej burzy. Więc rozbiłam obóz i czekam. Nie boję się.

3 sierpnia 2023, 14:51

3 VIII 2023
19 cs 23 dc 5 dpt

5 dzień kiedy Kropek jest ze mną. Transfer i wszystko z nim związane wydaje mi się bardzo odległe, a to przecież minęło dopiero 5 dni.
Mam nadzieję, że ten mała mikro istota zagnieździła się porządnie (teoretycznie właśnie dzisiaj powinna to zrobić i zacząć wydzielać HCG). 😊 Tyle jeśli chodzi o statystkę, nie lubię zagłębiać się w nią za bardzo, bo dla in vitro nie jest zbyt łaskawa. Ale ciągle wierzę, tak bardzo pragnę aby ten Mały Cud został już z Nami na zawsze 🙏🏻
***
Trzeci zarodek nie dla rady. W poniedziałek dostałam informacje z kliniki, że obumarł i "czasami właśnie tak się dzieje". Embriolog znowu podpierał się danymi i badaniami - znowu statystka. Także z 6 pobranych komórek - dwie okazały się puste, jedna na nadawała się do zapłodnienia. Zapłodnionych zostały 3, przetrwały dwie. Dwie szanse na spełnienie największego marzenia. 🍀
***
W dniu transferu po powrocie do domu odpoczywałam - bardzo dużo spałam, jakbym chciała odespać cały stres ostatnich tygodni. Później już w kolejnych dniach pozwalałam sobie na powrót do codziennych aktywności - aktualnie żyję tak samo jak przed transferem. W 1 i 2 dniu po transferze czułam pobolewanie podbrzusza rano - nospa dawała radę, odganiała dolegliwości. W 3 dpt wieczorem miałam silny ból jajnika (kłucie) oraz mocne pobolewanie pleców w dolnym odcinku - jeszcze zasypiając czułam ten ból. Kolejnego dnia potężny przypływ energii - jak nowo narodzona i na tym lecę aż do dzisiaj chociaż podświadomie staram się na sobie uważać. Wczoraj wieczorem 4 dpt podczas kąpieli pod prysznicem nieprzyjemne bolały mnie sutki - sama lejąca woda drażniła je, z resztą dzisiaj też czuję. Pozatym robię się niestabilna emocjonalnie - dzisiaj prawie płakałam 2 razy 🥺 i to naprawdę z dość absurdalnych powodów. I wszystko śmierdzi mi zmywaczem do paznokci 🤷🏻‍♀️ opisuje to wszystko dokładnie aby pamiętać, niczego nie pominąć.
***
Po głowie chodzi mi testowanie w sobotę. Stresuje się tym wynikiem, bo wiem, że 7 dpt powinien być wiarygodny. Boję się, że nic z tego nie będzie. Mimo iż staram się nie nastawiać to jednak nadzieja na piękną przyszłość robi swoje. Nie wiem czy robić test z moczu czy z krwi, a może stchorzyc i poczekać jeszcze do następnego tygodnia? Huragan myśli w głowie 🤯

4 sierpnia 2023, 13:14

4 VIII 2023
19 cs 24 dc 6 dpt

Wczoraj cały dzień biłam się z myślami odnośnie testowania. Bałam się cholernie i jednak ten strach był silniejszy od ciekawości.
Obudziłam się w nocy i już nie mogłam zasnąć. Myślałam nad testem, który miałam zamiar wykonać rano i poczułam spokój. Bo co złego może się stać? Jeśli będzie biel - na tym etapie jeszcze nic nie znaczy, jeśli coś się pojawi - będzie początkiem pięknej historii. ❤️
Moje pierwsze 2 kreski w życiu:
IMG-20230804-130446.jpg
***
Od tylu miesięcy wyobrażałam sobie ten moment. Był moją wymarzoną chwilą. Póki co boję się cieszyć, jutro idę na betę i gdy dostanę wszystko czarno na białym mój umysł będzie mógł odetchnąć. Póki co modlę się by dzisiejszy dzień nie okazał się oszukańcem lub pozostałością po zastrzyku, mimo iż 3 dni temu na teście powitała mnie biel.
***
Proszę Cię Maleńki Kropku zostań ze mną. ❤️
Cudzie trwaj 🙏🏻🙏🏻

6 sierpnia 2023, 08:44

6 VIII 2023
19 cs 26 dc 8 dpt

IMG-20230806-063421.jpg

Mój osobisty cud nadal trwa. Rozpoczęła się piękna historia. Historia, na którą czekałam bardzo długo. Historia, o której marzyłam. Początkowo twierdziłam, że będę podchodziła do tego bardziej na chłodno - przynajmniej do 1szego usg, aż upewnię się, że wszystko jest na pewno dobrze. Ale dlaczego mam nie cieszyć się już teraz? Dlaczego mam nie przeżywać tej wymarzonej ciąży od samego początku i nie chłonąć z tego stanu? Zmieniłam nastawienie. Ta ciąża jest cudem i będę "w niej" od samego początku całą sobą. ❤️
***
Ściągnęłam sobie aplikacje ciążową. Mąż zrobił to samo twierdząc, że chce "lepiej podglądać malucha". A więc 4 tydzień. Jeszcze niby nie dzieje się nic wielkiego, a dla mnie zmienia się cały świat. Wczorajsza beta na poziomie 71,8 progesteron 43,38, estradiol 771,56, tsh 1,853 ft4 18,23. Za tydzień powtórzę je wszystkie. W tygodniu mam zamiar zrobić zrobić kilka powtórek bety, ale nie wiem jeszcze dokładnie kiedy - co 48 h odpada, bo nie pozwala mi na to napięty grafik w pracy. Mąż ze szczęścia lata niemal pod sufitem. Mimo iż zepsuł mi niespodziankę odnośnie powiadomienia go to twierdzi, że to najpiękniejszy dzień jego życia. Ciągle mnie całuje, przytula, pyta jak się czuje albo zadaje pytania typu - "kiedy będę czuł ruchy?" i kartkuje kalendarz obliczając. Cieszę się razem z nim, Nasze oczy pewnie błyszczą z daleka. Nie wiecie tego ale mój mąż to "typowy wojskowy". Zarówno z wyglądu jak i z obycia. Kawał chłopa, który przestrzega zasad i regulaminu odstawiając na bok emocje. W domu jest inny, jednak nigdy nie był nazbyt wylewny. A widząc pozytywny test zaszkliły mu się oczy. On równie mocno jak ja czekał na ten dzień. Idziemy w nieznane, w najpiękniejszą podróż Naszego życia. ❤️
***
Dotarłam na szczyt. Każda droga do miejsca w którym jestem teraz była warta przejścia. Każda łza, każdy ból, każde poświęcenie jest teraz mi wynagrodzone. Widoki są przepiękne. Oddycham całą piersią, biorę głębokie wdechy - już żaden strach nie przygniata płuc. Czasami zerkam jeszcze na stromy spad w dół, widzę, że mogą spotkać mnie tu niebezpieczeństwa, że moje spaść i połamać sobie wszystkie kości. Jestem świadoma ryzyka ale póki co siedzę pewnie i wystawiam twarz do promieni słońca. Czuję ciepło na policzkach - czuję ciepło w sercu. Obok mnie siedzi Nadzieja - przytula mnie mocno i szepcze, że nie opuści mnie przez następne miesiące. Ufam jej, więc delikatnie głaszcząc się po brzuchu powtarzam w myślach do Kropka żeby był dzielny, a za 8 miesięcy zaopiekuje się nim i pokaże najpiękniejsze odcienie tego świata.
Mój Kropek. Moja Kropka. Zostań ze mną.
Cudzie trwaj 🙏🏻❤️

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 sierpnia 2023, 09:24

10 sierpnia 2023, 18:35

10 VIII 2023
19 cs 29 dc 12 dpt

IMG-20230810-045921.jpg

Mój prywatny Cud trwa 🙏🏻😍
Wczorajsza beta wyniosła 405,8 - chyba polubiliśmy się z Kropkiem 🥰 następna mam zamiar zrobić w sobotę - chociaż już dzisiaj zadzwoniłam do kliniki pochwalić się nowiną - pani w rejestracji chyba nie była zaskoczona moim przyśpieszonym testowaniem (swoją drogą ciekawe czy istnieje ktoś kto naprawdę wytrzymał 14 dni? 🧐) - pogratulowała i umówiła konsultacje z prowadzącym ☺️
Gino oddzwonił po niecałej godzinie z gratulacjami i kolejnymi porcjami leków 🙃 ale jestem zadowolona, czuję się zaopiekowana. Umówiłam się na wizytę potwierdzającą na 17.08 - serduszkowa mam zamiar zrobić pod koniec sierpnia - wtedy może wezmę też Męża ze sobą. Moja wyśniona historia zapisuje się na kolejnych kartkach życia. Cudzie trwaj 🙏🏻
***
Odkąd dowiedziałam się, że jestem w ciąży świat wydał mi się piękniejszy, a ludzie bardziej przyjaźni. Uśmiechają się do mnie na ulicach i chętnie prowadzą rozmowy. Początkowo zastanawia mnie ten fakt - do momentu, gdy nie zauważam swojego odbicia w mijanych witrynach sklepowych. Promienieję. Uśmiech pod nosem, błyszczące oczy, wyprostowana sylwetka. Uświadamiam sobie, że ludzie nie uśmiechają się do mnie bez powodu - to ja szczerzę się do nich z odległości kilometra.
***
Chwilami zapominam, że jestem w ciąży 😉
Piersi bolą coraz mniej, brzuch codziennie jak na okres ale przejściowo. Innych objawów brak. Zachcianek brak. Jedynie przy szybszych spacerach zaczynam sapać jak lokomotywa. 😅 Czekam na rozwój zdarzeń 🥰

29 sierpnia 2023, 18:21

29 VIII 2023
6t6d

Powoli zaczynam wierzyć, że spełnia się moje największe marzenie i jestem w ciąży. Na piątkowej wizycie u ginekologa razem z Mężem widzieliśmy bijące serduszko. Niecałe 3 mm prywatnego Cudu. Lekarz strzałką na ekranie pokazywał zarodek i pulsujące serce, a mi rozmywał się obraz. Po raz pierwszy z życiu ukradkiem wycierałam łzę.. łzę szczęścia. Natomiast Mąż siedział jak zamurowany i nie odzywał się ani słowem. Przez chwilę bałam się czy nie zemdleje 😉 w drodze powrotnej przyznał się, że gdy zobaczył Kropka na usg to zrobiło Mu się gorąco, wręcz zamurowało go, bo miał "prawie namacalny dowód". Wiecie jak to jest z facetami - nie uwierzą dopóki nie zobaczą 😉 A mi jeszcze ciążowy brzuszek nie rośnie - wręcz przeciwnie schudłam ponad kilogram. Brak apetytu daje się we znaki. Kolejna wizyta za 2 tygodnie. Z uśmiechem patrzę w przyszłość i jestem wdzięczna za każdy dzień ciążowej historii. ❤️
***
W moim życiu magiczny czas. Daty będą wypalały się w pamięci by za kilka lat jak za pomocą czarodziejskiej różdżki przenieść mnie do tych chwil.
Bałam się 12 sierpnia. Był to dzień, w którym powinnam dostać okres. Moje myśli krążyły wokół wizji, że na wkładce pojawią się ślady krwi i mój sen skończy się. Głupie myśli - już więcej nie dam tak się podejść.
***
16 sierpnia moja mama wyprawiała swoje urodziny. Wręczyliśmy jej prezent, a po wyjściu gości pomagałam jej sprzątać. Wtedy dostała od Nas swoje ulubione czekoladki z karteczką - "Wszystkiego Najlepszego Babciu. Do zobaczenia w kwietniu 2024 ❤️". Później były łzy wzruszenia, masa uścisków i cichy szept mojej Mamy, że "nigdy nie można przestać wierzyć". Kolejna wspaniała chwila zapisała się w moim sercu.
***
Mąż jest szczęśliwy. Oczy Mu błyszczą, w trakcie treningów nuci ciągle coś pod nosem, stał się bardziej opiekuńczy. Codziennie dużo rozmawiamy przed snem, znajdujemy czas na drobne czułości w ciągu dnia, dojrzewamy do roli odpowiedzialnych rodziców. 🥰
***
Zerknijcie tylko na poniższe różnice.
Jak Naszą historię widzą obcy ludzie:
IMG-20230826-194841-edit-895122354335286.jpg

Jaka jest Nasza historia:
IMG-20230826-195946-edit-895039330712382.jpg

Dlatego cytując Choco przypominam - "Każdy, kogo spotykasz, toczy walkę, o której nic nie wiesz. Bądź życzliwy. Zawsze".
I jednocześnie coś bardziej w lipcowym stylu podążając za Churchill'em - "Jeśli idziesz przez piekło - nie zatrzymuj się".
Droga na szczyt każdej z Nas jest inna, każda jest warta trudu. Widoki rekompensują każdą łzę, ból i wyrzeczenie. Nie zawracaj.

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 sierpnia 2023, 18:26

28 września 2023, 19:15

28 IX 2023
11t+1d

Nie było mnie tu dość długo ale chyba takie uroki 1 trymestru - mam wrażenie, że przespałam większość dni. Starałam się żyć wcześniejszym tempem ale popołudniowe i wieczorne drzemki zmuszały mnie do wcześniejszego wyhamowania. Ale powoli wracam do żywych póki co zbytnio nie powiększając swoich wymiarów - na wadze + 1kg, a ja nie mogę doczekać się rosnącego brzuszka.
***
Skończyłam 11 tc. Kiedyś rozbicie obozu na szczycie moich marzeń było nierealne - tymczasem przebywam tu już prawie 3 miesiące i jest mi naprawdę dobrze. Jeszcze chwilami rozglądam się nerwowo na boki szukając niebezpieczeństwa. Czasami nie mogę uwierzyć w swoje szczęście - w sytuacji gdy statystka jest tak okrutna. Chłonę z ciążowego stanu ile mogę dziękując za osobisty cud każdego dnia.
Dinusiu, Dinusio rośnij - widzimy się za tydzień 🍀🍀🍀
***
Pierwsze miesiące ciąży to emocjonalny rollercoaster. Poniżej 3 kwestie, które zaskoczyły mnie najbardziej :
Po 1 - samopoczucie. Tygodniami czułam się jak na niekończącym się kacu. Niedospana, zemdlona, z wyczerpanymi bateriami i z silnym odrzuceniem do jedzenia. Jednocześnie nigdy nie czułam się tak wdzięczna za obecny stan. Mam wrażenie, że chyba nawet wymiotowałam z patopsychicznym uśmiechem na ustach 😉
Mąż stanął na wysokości zadania - dawał mi przestrzeń, zajmował się domem i głaskał po głowie w chwilach kryzysu.
Po 2 - rady - z - każdej - strony. Serio, w życiu nie usłyszałam tylu rad dotyczących życia, ciąży, porodu, wychowania dziecka jak od momentu, gdy ludzie dowiadywali się o moim odmiennym stanie. Słyszałam je z każdej strony i od każdego - milion złotych rad zalewały mnie każdego dnia z prędkością światła. 😉 Część wysłuchałam automatycznie zapominając o nich po chwili ale niektóre naprawdę wydają mi się przydatne i stosuje się do nich. Coś na wzór jakbym przy zajściu w ciążę weszła do tajemnego kręgu i musiała odbyć wszystkie wymagane nauczki 😉.
Po 3 - kryzys. Własny, wewnętrzny. I to chyba zaskoczyło mnie najbardziej. Moja ciąża była wymarzona i zaplanowana od wielu miesięcy. Jest spełnieniem Naszych marzeń, wyczekanym cudem. I jestem tego pewna. A mimo to przyszły dni, w których musiałam przejść "osobistą żałobę" po "starym" życiu. Nadeszła melancholia za niezrealizowanymi planami, które teraz będę musiała odsunąć w cień, wizja ogromnej odpowiedzialności i związanym z tym porzuceniem beztroski, z którą przecież żyło Nam się tak wygodnie. Najpierw próbowałam kopać się koniem. Wypierać ten stan, bać się, że nie będę kochała swojego dziecka i będę złą matką, a to co dzieje się w mojej głowie to właśnie pierwsze symptomy. Ale później pozwoliłam sobie przejść przez tą ciemność. Odkryć co kryje się za nią i dlaczego tak szczelnie zaczyna mnie otulać. Co takiego stało się, że pomimo tego, że nawet przez chwilę nie żałowałam ciąży to jednak przyszły deszczowe dni?..
I gdy przestałam zatykać uszy i zaciskać nerwowo oczy zrozumiałam, że mam prawo tak czuć. Czeka mnie życiowa rewolucja. Nowy, potężny etap w życiu. Oczywiście, że zmieni się wszystko. Wychodzę ze swojej strefy komfortu i idę w nieznane. Mam prawo się bać, mam prawo tęsknić za starym życiem - co nie znaczy, że nie będę z radością wypatrywać nowego etapu. Musiałam pożegnać starą mnie aby przygotować się na nową. Przeszłam własną żałobę aby obudzić się na nowo - jako Matka. Teraz czuję tylko spokój.

8 października 2023, 21:02

8 X 2023
12t+4d

Widziałam Cię. Malutki nosek, rączki, nóżki. Szybko bijące serduszko. Patrząc na Ciebie czułam szczęście i spokój. Tatuś jak zahipnotyzowany przyglądał się Twojej postaci wyświetlanej na lekarskim ekranie. Poczułam, że już jesteśmy w trójkę. I zawsze będziemy.
Masz już prawie 7 centymetrów - jesteś wielkości kiwi. Niby niewiele ale dla mnie to 7 centymetrów spełnionego marzenia. Mój osobisty Cud, moja malutka Córeczka. 💗
Do Naszego spotkania pozostało ponad pół roku, a ja już nie mogę doczekać się kiedy po raz pierwszy Cię przytulę, poczuję ciepło Twojego ciałka, spojrzę w oczy, dotknę malutkie paluszki.
Czuję wdzięczność. Każdego dnia. Wypełnia mnie całą - od palców u stóp po cebulki włosów. Mój brzuch powoli zaokrągla się i już niedługo będzie zdradzał dla cudzych spojrzeń nowego lokatora. Przeglądam zdjęcia usg i chwilami boję się, że to tylko piękny sen. Za mną długa droga. Ale gdybym musiała przeszłabym ją ponownie. Za 19 zakrętem - na samym szczycie czekało na mnie moje dziecko. I mimo tego, że wiele razy wątpiłam we własne siły w tej nierównej walce - ono nie zwątpiło we mnie nigdy. Czekało. I to jest właśnie sensem tej drogi - bezgraniczna, wzajemna miłość.

15 listopada 2023, 16:20

15 XI 2023
18 tc.

Jesteś. ❤️
IMG-20231027-182644-edit-860312360654662.jpg

18 tygodni, a ja ciągle mam poczucie jakbym dowiedziała się o Tobie wczoraj. Często zastanawiam się jaką Mamą chcę być dla Ciebie, układam w głowie miliony scenariuszy wspólnie przeżytych chwil. Zapisuję co chcę Ci pokazać, gdzie zabrać, czego nauczyć.
Czekam na rozpoczęcie wspólnej przygody delikatnie głaszcząc się po brzuchu i odliczając dni do pierwszego spotkania. ❤️

"Będę drogowskazem, kiedy tylko zabłądzisz
Wiatrem w Twoich żaglach i kołem ratunkowym,
Będę Twoim - "Ale szczęście", będę Twoim - "Z głowy",
Będą Ci mówili, że to wszystko anioły.

Będę pożarem, który spali Twoje teczki,
Kiedy poczujesz nienawiść, będę zanikiem pamięci,
Będę Twoją odpowiedzią i piątą kreską zasięgu,
Będę siłą argumentu i stalą dla Twoich nerwów.

Radą, którą sobie dasz, na pustyni mapą do studni,
I zatrzymam każdy pociąg, na który się spóźnisz.
Ja to każde Tobie dane słowo,
Zawsze będę z Tobą, chociaż nie będzie mnie obok. "
1 2 3