X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Już nie czekam na cud...
Dodaj do ulubionych
1 2 3

15 sierpnia 2019, 16:02

Dwa wpisy dziennie... muszę bo się udusze, może zrobi mi się choć trochę lżej.
Obiad przerwałam, atmosfera była jak w grobowcu rodzinnym... chwilami tylko uwaga skupiła się na córce brata mojego K, czasem na kuzynce K w ciąży...a jakie imię, wyprawka ,stawka..rzygać mi się chciało...mimi dwóch valusedow zaciskalam palce pod stołem..wiem że powinnam zapytać jak się czuje, wiem że powinnam uczestniczyć w dyskusji i się uśmiechać. Zdaje sobie doskonale sprawę że jestem złym człowiekiem bo nie umie cieszyć się szczęściem innych, bo nie potrafię tak jest prawda...czuję tylko zazdrość i ogromną niesprawiedliwości. Czarne goryczy przelała @ktora akurat pojawiła się tam.
Pokłóciłam się oczywiście z K..bo przekraczając próg domu się poryczalam(brawo ja) a on twierdzi że nie ma już do mnie sił.....chociaż Mało okazuje przed nim słabości częściej płacze jak jestem sama w domu, bo wiem że to zaognia i tak napięta atmosfere.
Jakaś dziewczyna niedawno napisała,że jak się przetrwa starania o dziecko, ten cały proces niepowodzeń, to przetrwa się wszystko.
Czasem wydaje mi się, że tego nie przeskoczymy, że urosło to do takiej przepaści której nie da się przebyć, że tej pustki nie zakryjemy niczym,że ta pustka wejdzie w nas i zabierze te pełnię miłości która w nas jest.

16 sierpnia 2019, 16:03

Wkurza mnie wszystko... wkurza mnie ,że szafa skrzypi. Wkurza mnie,że auto przede mną jedzie trochę wolniej niż tego oczekuję. Wkurza mnie, że K znów nie wyrzucił rolki po papierze toaletowym ,chociaż nie zrobił tego od prawie 8 lat. Wkurza mnie , że ktoś nie dosłyszy i pyta drugi raz,a najbardziej wkurzam się sama na siebie.
Próbuje to wypłakać, wykrzyczeć ... Nie pomaga, dziś nawet włączył mi się tryb jedzenia, i tak oto zagryzam chipsy winogronami...ale też kiepsko.
Rozmawiałam z panią od terapii... skuteczna trwa od 5-12 miesięcy. Rozmowa... rozmowa i jeszcze raz rozmowa , ale czy rozmowa mi tutaj pomoże?.nie sądzę...nie zabierze mi tego bólu, leku ,poczucia bezradności nie wymaże z pamięci moich dzieci, które już były by z nami...nie odpowie dlaczego ich nie ma..
K..mnie namawia widzi że mam problem, sama to widzę,ale jestem z tych ,którzy jeśli sami czegoś nie przezwycięża, to nikt nie jest w stanie im tego uprościć.
Nie mam sił rozdrapywać tego co i tak się nie goi... Czas nie leczy ran, jedynie przyzwyczaja do bólu.
Wierzę,że to tylko gorszy czas,że w końcu w mojej głowie wszystko się ułoży,ale samo w swoim czasie,że będę pogodzona z tym co będzie, że odzyskam spokój...
Póki co przelewam swoją gorycz na innych-to okropne wiem,ale pierwszym krokiem do wyleczenia jest przyznanie się przed samym sobą ze ma się problem...

18 sierpnia 2019, 13:18

@ daje się dzisiaj wyjątkowo we znaki, o ile wczoraj było w miarę to dziś ból brzucha i ogolne rozbicie...spałam do 9 jak nigdy, najchętniej przeleżała bym cały dzień.
Wczoraj byliśmy na chrzcinach córeczki mojej Patrycji, było miło krótki obiad w restauracji, później każdy wskoczył w t-shirt i jeansy i grilowalismy do 22.
Brakuje mi jej bardzo, dlatego każda chwila spędzona z nią jest dla mnie cenna.
Za tydzień wracamy do Holandii,po takim czasie powroty są bardzo trudne z jednej strony chciała bym wrócić do pracy,zająć czymś głowę,ale będę cholernie tęsknić za rodzicami, siostrą za Polską.
Zauważyłam,że każdy kolejny cykl starań pozbawia mnie resztek sił nie wiem na ile jeszcze mam sobie siły,nie wiem ile jeszcze K da rady. Nie wiem i może wolę nie wiedzieć...

19 sierpnia 2019, 15:09

Ostatnim czasem zauważam ,że dzisiejszy świat coraz częściej promuje sprawy związane z macierzystwem, porodami, wyprawkami. Media poświęcają całe programy na przekazanie info dotyczących jaki wózek wybrać,jakie kosmetyki do pielęgnacji , jak usypiać,karmić i wreszcie jak wrócić do formy po ciąży. Roześmiane celebrytki opowiadają o radości z macierzystwa,dają rady itd itd ...I wszystko super bo na pewno są to informacje które warto przyjąć a nawet z nich skorzystać.
I dzisiaj oglądając taki program mimo woli rzecz jasna bo nie wywołuje u mnie to pozytywnych emocji myślę sobie dlaczego tak mało jest pomocy dla kobiet takich jak my, dlaczego nikt nie daje rady kobietom, które toczą bój o upragnione dziecko, dlaczego nikt nie mówi jak poradzić sobie po kolejnym poronieniu, jakie badania zrobić... dlaczego lekarzy stac tylko na hasło"wszystko przed panią, jest pani młoda" dlaczego kobieta sama musi przegrzebywac dno internetu żeby dowiedzieć się co powinna zrobić ,na co się zbadać.
Dlaczego macierzyństwo ukazywane jest tylko jak śliczne wózki,kolorowe pokoiki i rozanielone celebrytki... I abstrahując od mojego obecnego stanu ... Strasznie mnie to boli i wkur....
Odsetek kobiet po poronieniach,po latach starań, kobiet które co miesiąc stoją na granicy wytrzymałości... które wydają ostanie pieniądze żeby zobaczyć te dwie kreski, które przez ten fakt tracą mężów, pracę popadają w depresję jest na prawdę wielki. Dlaczego nikt nie omawia procedury im vitro, dlaczego nie ma refundacji badań... dlaczego to ciągle temat tabu...

Może emocjonalny wpis aczkolwiek tak to właśnie czuję...

22 sierpnia 2019, 08:10

Powoli zaczynam się zniechęcac do pisania, sama nie wiem czemu. Może za wszelką cenę chce uciec od tego wszystkiego,udawac , że nie myślę i nie czuje.

Wczoraj zadzwoniła babka z rejestracji ogólnie myślami że dostanę zawału nim doszła do sedna o co chodzi..w cytologii wyszła jakaś infekcja nie wiem dokładnie co...bo jutro mam wizytę a ona była mało kontaktowa. Już znamy dalszą część tej historii... leczenie , przerwanie starań itd.
Już nawet nie jestem zaskoczona, dlaczego miało by być po prostej a nie pod górkę?
Ogólnie chyba te 2-3 miesiące trzeba odpuścić , bo nasze relacje małżeńskie są kiepskie skupiamy się tylko na owulacji , wykresach, seksie na zawołanie. To chore.. nawet już się nie kłócimy, wkracza obojętność... milczymy przy śniadaniu, wieczorem leżymy obojętnie przed tv...brak dziecka zabiera mi całą radość z życia i to wszystko udziela się K
Nie wiem co będzie i ten strach o przyszłości mnie zabija, czas ucieka mi przez palce i czuję ,że jest później niż się wydaje

22 sierpnia 2019, 18:06

Może nie tu, może nie teraz
Może to nic, muszę poczekać
Może ten czas wszystko naprawi za nas sam
Może o krok, będziemy zawsze
Może to nic, że czasem przygaśnie
Może ten czas wszystko naprawi za nas sam
I tak jak w moim śnie, będzie coraz lżej...

24 sierpnia 2019, 13:07

powinnam być właśnie w drodze do Holandii ale wczoraj odebrałam telefon od mojego powiedzmy przełożonego ,który poinformował mnie że wszyscy są prawie na urlopach zamówień nie ma zbyt wiele, jeżeli chcemy możemy jeszcze o 10 dni przedłużyć nasz pobyt w Polsce .
Generalnie byliśmy nastawieni już na wyjazd, ale miło będzie jeszcze spędzić parę dni tutaj z rodzicami i najbliższymi.
byłam wczoraj u gina infekcja nie okazała się taka groźna jak wydawało się na początku dostałam globulki probiotyk i za około miesiąc kontrola. korzystając z tego że urlop się przedłużył postanowiłam solidnie z zmonitorować cykl, począwszy od wczorajszego dnia aż do samej owulacji o ile taka występuje ,bo lekarz wczoraj jednoznacznie nie był pewien choć ostatnim razem twierdził że owulacja jest na pewno...ogólnie zbyt stanowczy nie jest ,ale póki co muszę się go trzymać gdyż w swojej bliższej i dalszej okolicy przerobiłam już wielu różnych ,którzy w efekcie ciagneli tylko kasę, a nic nie pomagali.
Jestem zrezygnowana, ale jakas resztka siły gdzieś tam głęboko się we mnie tli , nie mogę się poddać chociaż często mam na to ochotę.
W przyszłym miesiącu zaplanowano mi sono-hysterosalpingografie , około połowy września. Dobrze że gin przyjmuje też w weekend to przylecę na 2 dni ... Od stycznia chyba będziemy poważnie myśleć o inseminacji...takie plany co wyjdzie nie wiem, wolę nie układać żadnego scenariusza.
K jakoś spokojniej podchodzi do tego wszystkiego, może najgorsze burze póki co zażegnane?

Nikt nie potyka się o góry, możesz jedynie potknąć się o mały kamień.
Kiedy jednak ominiesz wszystkie kamienie na swej drodze, przekonasz się,że przekroczyłeś górę...

26 sierpnia 2019, 11:27

Nie mam już siły do tego wszystkiego... wracam właśnie z monitoringu, ten cykl na 99% jest bezowulacyjny... już mi się odechciało chodzić do lekarza, wszystkiego mi się odechciało...
Nim zdążę zażegnać jeden problem powstaje nowy, wszystko się nawarstwia a ja już nie mam sił.... jadąc autem musiałam się zatrzymać bo płacze jak dziecko. Ile jeszcze?

27 sierpnia 2019, 05:43

Nie mogę spać...głowa mi pęka. Czuję się jakbym się nie czuła.
K wrócił wczoraj późno, pogadaliśmy chwilę już nawet nie chciał komentować moich wieści. Widzę, że ma tego powoli dość, że powstaje jakiś mur między nami... generalnie nie dziwi to, jakoś podświadomie byłam na to przygotowana. K na moje wywody dot. tego, że nie mogę dać mu dziecka, że może w jakimś stopniu marnuje mu życie odpowiada"nie przesadzaj" nie próbuje mnie w żaden sposób pocieszyć, utwierdzić w przekonaniu,że to co jest między nami jest najważniejsze, a tak bardzo teraz tego potrzebuje.
Leżę w łóżku i zastanawiam się czy ten dom będzie już zawsze taki pusty? Czy nigdy nie wypełni go śmiech dziecka?
Wczoraj po wizycie pielęgniarka pobierała mi krew, w tym samym pokoju leżała kobieta w zaawansowanej ciąży... głaskała się po brzuchu, słuchała serduszka.
Próbowała się do mnie uśmiechać, a ja zaciskając zeby patrzyłam w podłogę, sparaliżował mnie taki ból, że nie byłam w stanie wstać. Pielęgniarka myslala ,że to od pobierania krwi nie zaprzeczałam... wybiegłam z tamtad. Do kiedy tak będzie?do kiedy będę czuć tylko ból i pustkę?, do kiedy będę patrzyła z zazdrością na innych? Ile jeszcze dam radę?

28 sierpnia 2019, 15:28

Byłam u rodziców, spędziłam trochę czasu z siostrą. We wtorek wracam do Holandii mimo, że chciałabym zajac głowę pracą, będę tęsknić. Może uda się nam przyjechać początkiem listopada, a później aż na święta.

Jutro kolejny monitoring po co mam tam jechać?. żeby kolejny raz pooglądać kwitnące panie z brzuszkiem,w towarzystwie szczęśliwych mężów? A może po to aby przypomnieć sobie,że w obecnej chwili jestem niepłodna...
Dlaczego choć raz nie mogę być mile zaskoczona,a nie rozczarowana? Jestem zrezygnowana na maca, moje małżeństwo balansuje na krawędzi..nie mam ochoty na nic, wczoraj dotarło do mnie ,że nawet seks uprawiałam w jednym celu, teraz nawet na to nie mam ochoty, choć wczoraj k usilnie próbował. Pomyślalam sobie po co, przecież i tak nie mam owulacji.
Wiem zakrawa to na obsesję, chorobę, nazywajmy jak chcemy.
Najgorzej,że nie wiem w którą stronę iść żeby znaleźć spokoj, żeby mieć siłę walczyć o siebie o k o nasze dziecko...

30 sierpnia 2019, 13:38

Spędzam ostatnie chwile urlopu z rodzicami czas niestety pędzi nieubłaganie.
Włączylam messengera przychodzi wiadomość od mojej dawnej przyjaciółki z którą fakt faktem kiedyś byłam bardzo blisko. Mieszkaliśmy razem na studiach spędzaliśmy wiele czasu ze sobą. Później historia jak każda nasze drogi się rozeszły, czasami piszemy co u nas. Wracając do wiadomości ładuje się zdjęcie zgadnijcie co na nim było oczywiście zdjęcie USG. Ona znana ze swojego ciętego języka napisała pod nim tylko jedno zdanie "ja pierdolę jak to możliwe...." Zatkało mnie nie wiedziałam co mam zrobić ,co napisać. Wydusiłam z siebie tylko suche gratuluję...nie wspomnę że niedawno widziałam ją na imprezie syto zakrapianej alkoholem, że często zmienia partnerów, że imprezuję i pali zioło i wcale nie czekała na tą ciążę... Co więcej myślę że skomplikuje jej ona obecne życie.
I nie oceniam jej, każdy żyje to jak chcę.
Tylko myślisz dlaczego? Dlaczego na tym świecie wszystko jest odwrotnie? Dlaczego na próbę wystawiani są ci ludzie ,którzy na nie jedna próbę już zostali wystawieni? Tak to
pytania retoryczne mogę zadać takich miliony... Ale nigdy nie uzyskam na nie odpowiedzi. Jest tyle goryczy we mnie, że czuję to aż na zewnątrz..
Teraz siedzę i wpatruje się w to zdjęcie i wyobrażam sobie gdybym miała takie swoje przed sobą...to był by tytułowy cud... ale czy cuda się zdarzają?a może wszystko jest od dawna zapisane...i na nic już nie mamy wpływu?

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 sierpnia 2019, 13:41

1 września 2019, 08:45


Moje małżeństwo wielkim krokami zbliża się ku końcowi. Jesteśmy już na takim etapie na , którym nie byliśmy nigdy. Myślę,że już nie chodzi tutaj tylko o brak dziecka, sprawa jest bardziej złożona K zmienił się nie do poznania jest niemiły, ciągle zły... ciągle pretensje dosłownie o wszystko, nawet o to ,że wczoraj podczas zakupów zadzwoniła moja siostra i chwilkę pogadaliśmy zamiast biegać zanim po markecie budowlanym. Wieczorem kolejna kłótnia wyszedł gdzieś wrócił mocno piany po 24, nie odbierając wogole tel ,nie odpisując na wiadomość, poszedł spać bez słowa. Ja przeplakalam pół nocy bo tak bym chciała żeby było jak dawniej.
Rozmowy nam już nie pomagają w efekcie kończą się kłótnia podczas, której pada tyle słow z jego ust, których nawet nie mam sił powtarzać. Czuję,że jego uczucie do mnie wygasa, a on nawet z tym już się nie kryje.
Może zmarnowałam mu kilka lat życia? Lat w których ułożył by sobie życie z inną kobietą, miał by dziecko i ominol by ciągle tematy dlaczego się nie udaje, badania,leki wykresy.
Może to moja wina? Czuję się do niczego, zawsze małżeństwo było moja siła a teraz...co będzie dalej...

4 września 2019, 16:48

Jestem już na 'starych śmieciach' dotarliśmy do Holandii, jutro praca bardzo się cieszę potrzebuje jej bardziej niż kiedykolwiek. Właśnie przeglądam grafik K. Będzie miał inną zmianę przez najbliższy czas, normalnie już bym dzwoniła o prośbę że zmianą, ale nie zrobię tego. Potrzebujemy przestrzeni, musimy zostać sami ze sobą bo inaczej rozwalimy kilka ładnych lat na prawdę fajnego uczucie.
Na razie wieje chłodem...ale to chyba lepsze od ciągłych awantur.
Jakoś zobojetnialam na wszystko...
Dokucza mi jajnik... owulacji niby nie było nie wiem sama już co myśleć, nawet gdyby jakimś cudem tak to jest już że 3 dni po, a jajnik mnie kłuje mocno, szczególnie przy gwałtownym siadaniu. Kiedyś miałam podobne objawy i zrobiła się torbiel, jeśli nie minie musze umówić tutaj wizytę bo się martwię...

6 września 2019, 15:01

Mój ostatni stan po prostu mnie dobija. Nie dość że od owulacji strasznie bolą jajnik. To dzisiaj dostałam chyba @. Jest 21 dzień cyklu, ja kompletnie nie wiem co się dzieje. Zdarzało mi się owszem plamienia, które wypadały dokładnie o tej porze, ale plamienia nie krwawienie. Do tego dochodzi do brzucha typowy przy @. Najlepsze w tym wszystkim jest to że cały czas biorę dupka.
Najbliższa wizyta u lekarza na przyszły wtorek, ale nie ukrywam że bardzo się denerwuje.
Dziewczyny Wy posiadacie ogromną wiedzę, miała któraś z was taką sytuację?
Ten ciągły stres mnie wykańcza, jak długo jeszcze wszystko będzie układało się nie tak...

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 września 2019, 15:01

7 września 2019, 16:50

Dzisiaj podczas rozmowy z moją koleżanką z pracy, po wysłuchaniu jej objawów...( ma endometriozę) uświadomiłam sobie , że moje plamienia mogą nie wynikać z niedomoga, tylko właśnie z endometriozy...nigdy wcześniej nie brałam tego pod uwagę, ale na chłopski rozum... dupka biorę 3x1, temperatura się utrzymuje...a plamienia są. W tym miesiącu dodatkowo z lekkim bólem brzucha.
Im bardziej czytam , tym bardziej w to wierzę i bardziej się dołuje. Czułam to od jakiegoś czasu ze cos jest nie tak...
K nawet nie przekazuje tych informacji bo wiem jaka będzie reakcja...

8 września 2019, 15:27

Nienawidzę września... ostanie lata to właśnie w tym miesiącu przytrafiało się wszystko co najgorsze... dwa poronienia, diagnoza odnośnie crohna...we wrześniu też będzie sono-hsg i czuję że nie przyniesie ona dobrych wieści. Miałam nadzieję, że odczaruje ten miesiąc dwoma kreseczkami jednak nic z tego...
Dziś bawiąc się ovu weszłam przypadkiem na objawy ciąży poniżej data porodu...o ironio dokładny dzień moich urodzin...czy mógłby być piękniejszy prezent? Ale takie cuda nie dotyczą mnie...u mnie walka o dziecko z miesiąca na miesiąc daje odwrotny skutek, przeciwności sypią się jak z rękawa.
Nie pamiętam dnia w którym bym nie płakała choć przez chwilę...
Plamienia się nasilają.. dziś po ♥️ było sporo jasnej krwi... także dupek mogę sobie brać garściami problemem tkwi w czym innym...i to mnie martwi bardzo...

10 września 2019, 14:28

expect nothing and you will never be disappointed...

Już nie czekam na cud.... zmieniłam tytuł pamiętnika i motto przewodnie staran.
Nie czekam już na nic...im bardziej oczekuje tym bardziej nie przychodzi, jestem rozgoryczona i pełna poczucia , że ktoś postępuje ze mną niesprawiedliwie.
Co z tego , że mam technicznie możliwość zajścia w ciążę(tzn. mam organy rozrodcze, mam partnera itd), że taka jest idea małżeństwa i ogólnie tego świata, jak albo tracę ciążę albo nie mogę w nią zajść.
Co z tego , że to dziecko było by najbardziej kochane na całym świecie i naprawiło by wszystko co popsułam do tej pory, jak i tak w ciążę zajdzie 16 na imprezie nie wiedząc z kim, albo kobieta, która zrobi wszystko żeby poronić albo usunie ciążę.
Co z tego że zrobiłam miliony badań, wydałam mnóstwo kasy, jem w kółko tabletki biegam na monitoringi i prawie mieszkam u lekarza...
I w końcu co z tego że ryczę na widok małych dzieci, kobiet w ciąży,że przełączam kanał jeśli leci reklama z noworodkami, że tylko zazdroszczę innym..
Nic ciągle nic..
Co z tego,że moje małżeństwo balansuje na krawędzi?
To jedyne miejsce gdzie mogę napisać co tak naprawdę czuję

16 września 2019, 07:54

Zaglądam tu codziennie, czytam Wasze pamiętniki, ale jakos ciężko mi się zebrać i napisać co kolwiek.
Miesiąc jak każdy inny, @ przylazła wczoraj, samopoczucie beznadziejne no ale...nic nowego w zasadzie.
Z K nie schodzimy na trudne tematy i jest lepiej. Zahukalismy to nasze małżeństwo ciągłymi debatami o lekarzach, wykresach, cyklach, chorobach. Generalnie to ja to czyniłam bo K ogólnie jest optymistą, który lekko podchodzi do życia.
Jest mi ciężko , cholernie ciężko,ale staram się uśmiechnąć, zażartować, żyć...bo mam wrażenie,że tylko egzystuje...
Zagubiłam się w ciężkiej walce o dziecko, zgubiłam uczucie do K,a przecież on jest miłością mojego życia. Myślałam,że rozwód załatwi sprawę,tak szybko się poddałam...
Może i kiedyś przyjdzie dzień,że nie damy rady czegoś przeskoczyć,że czas i problemy nas pokonają,ale wtedy chce mieć pewność,że zrobiłam wszystko żeby to małżeństwo przetrwało.
K wczoraj pracował, ja z braku zajęcia włączyłam sobie nasz ślub... oglądałam i ryczałam....
Przecież to Tobie że łzami w oczach ślubowałam ...
Kocham Cię K i obiecuje już nigdy i tym nie zapomnieć...

25 września 2019, 18:22

Jest kiepsko... właśnie zaczyna szaleć u mnie zaostrzenie choroby Crohna...po 2 latach daje o sobie przypomnieć.
Wrzuciłam od razu tryb dieta i większą dawkę leków,ale na razie nie widzę efektów i powiem szczerze ,że mnie to przeraża bo nie wiem co mnie czeka...chyba ostanie 'grzeszki' żywieniowe,masa stresu odbiły się na maxs w moich jelitach...
Starania na razie odroczone na rzecz sklejania naszego małżeństwa... dobrze,że się tak złożyło bo moje libido wynosi 0 już dawno nie było tak źle... ostatnio lekko zmuszałam się do seksu żeby nie zrobić K przykrości, owszem później było ok..ale sam początek jakieś przełamanie to tragedią. Może nasze ostanie relacje na to wpłynęły? Mam nadzieję że to przejściowe i odzyskam dawną siebie, chociaż starania o dziecko okropnie mną przeoraly. Czuję się tak bardzo zmęczona nie fizycznie...nie wiem skąd wezmę siłę na sono hsg, na kolejne wizyty może w efekcie inseminacje?
Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo trzeba być silnym i odpornym żeby walczyć o dziecko.

30 września 2019, 15:58

Czy istnieją sny prorocze? Powiem Wam że po dzisiejszym dniu mogę z czystym sumieniem stwierdzić,że tak.
Śniło mi się dziś że jestem w Polsce u rodziców, parkuje samochód tam gdzie zwykle, a on z niewyjaśnionych przyczyn spada do potoku który płynie obok domu rodziców,jakimś cudem auto udaje mi się wyciągnąć ale jest całe porysowane, nie zgadniecie co dziś się stało wracając z pracy...
Chciałam zajechać do sklepu kupić K piwko i jakimś cudem przy skręcie zawadziłam o krawężnik i rozwalilam zderzak...
K myślałam że mnie zabije bo niecały tydzień temu kupiliśmy to autko bo stare było małe....
Rano wogole nie zagłębiałam się w ten sen ogólne nigdy się nie zagłębiam w żadne sny..moja babcia zawsze powtarzała"sen mara Bóg wiara" jednak czasem może się coś wyśnić....
Wieczorem czeka mnie wykład od męża jak to nieuważnie jeżdżę, pewnie od słowa do słowa skończy się kłótnia która nam teraz jest jak najmniej potrzebna.
Samo życie...
1 2 3