19 DC cyklu w piątek wizyta i nowego giną. Mało nadzieji jest we mnie... ostatnio dużo kłócimy się z mężem jest zły, rozdrażniony... czepia się o głupoty czasem mi tak po prostu przykro, że tracimy czas na sprzeczki o pierdoły...a tego straconego nikt nam nie odda. Z drugiej strony patrząc ja też jestem okropna chciałabym żeby cały świat przeżywał moje problemy... żeby wszystkim było smutno tak jak mi... często łapie się na tym , że jestem zła na K że śmieje się żartuje...to okropne wiem być może potrzebuje pomocy specjalisty , a być może wiele osób tak ma tylko nikt otwarcie o tym nie mówi. Patrzę przez okno..jest pięknie zielono, a w sercu mam lodowatą śnieżycę... codziennie powtarzam sobie, że inni nie mają już szansy zobaczyć blasku słońca, usłyszeć szumu morza. Tak wiele nieszczęść i tragedii wokół nas, tak wiele niesprawiedliwości i cierpien... Dziękuję Bogu za to co mam... Może nie zawsze tak jak powinnam, ale jestem wdzięczna za każdy dzień, nawet ten smutny.
Zwycięzca nie jest ten kto wygrywa. Zwycięzca jest ten kto walczy do końca.
Jakie wnioski nasienie w porządku w genetyce VR2 nieprawidłowy oraz MTHVR, oba w heterozygocie toczeń wątpliwy...musze powtórzyć za jakiś czas. Hormony były ok, jednak od kilku miesięcy towarzyszy mi niedomoga lutealna.
Jakie wnioski nasienie w porządku w genetyce VR2 nieprawidłowy oraz MTHVR, oba w heterozygocie toczeń wątpliwy...musze powtórzyć za jakiś czas. Hormony były ok, jednak od kilku miesięcy towarzyszy mi niedomoga lutealna.
Byliśmy w galerii później na lodach, na chwilę oderwałam się od tego wszystkiego. Lubię jeździć do rodzinnego domu❤️ tutaj gdzie mieszkam teraz czuję się obco choć to niecałe 30 km od rodzinnych stron.
Jest to piękna okolica, wymarzona kiedyś dla nas... marzyliśmy o domku tutaj i jest... aczkolwiek ani mnie ani K nie ciągnie tutaj... traktujemy go bardziej jak hotel, a kiedyś był spełnieniem naszych marzeń... może jest dlatego tak bo kiedyś inaczej sobie wszystko wyobrażaliśmy. Duży dom, ogród , pokoje dla dzieci duża sypialnia żeby było miejsce na łóżeczko. I mamy to wszystko... szkoda tylko że ciągle jest to własnie tylko puste miejsce.
Większość życia spędzilismy i spędzamy w sumie w Holandii, to mój drugi dom, a może pierwszy? Gdybym mogła mieć tam rodziców nie wracała bym tutaj ani na urlop...ten dom przypomina mi o wszystkich ciężkich chwilach...o ironio każda ciąża o każdy zabieg miał miejsce właśnie w Polsce, właśnie w tym domu. To strasznie paradoksalne być nieszczęśliwym w miejscu wymarzonym, wyczekanym. Kiedyś K powiedział , że może lepiej było by go sprzedać wybudować nowy, w nowym miejscu ale co to zmieni wydaje mi się że teraz nie ma dla mnie miejsca a ziemi w ,którym było by mi lżej. Na razie mam urlop chociaż są momenty w których wróciła bym już do Holandii...praca dobrze na mnie działa,ludzie wokół.
Nie pisze o staraniach bo wmawiam sobie,że się nie staramy. Moja podświadomość wtedy lepiej działa, łatwiej znieść rozczarowanie.
Kiedyś będąc nastolatka pisałam pamiętniki, dotyczyły one głównie rozczarowań miłosnych , wydarzeń ze szkoły oraz kłótni z rodzicami. Lubiłam do niego wracać po czasie..były to takie chwile refleksji jak było kiedyś a jak jest teraz. Często te zapiski powodowały uśmiech na twarzy bo problem nie był aż takim problemem. Czasem dumę, że z czymś tak świetnie sobie poradziłam, a czasem szczęście bo to o czym pragnęłam spełniło się. Chciała bym kiedyś czytając te zapiski czuć sie tak samo...
Dziś jakoś szaro, ponuro smutno. K wybył z domu na cały dzień pojechał do teściów pomóc przy budowie. Aktywnie spędzany urlop to jego tradycja, nie lubi marnować czasu, a pracę w jego rodzinnym domu go odprężają chociaż wieczorem wraca padnięty mam wówczas niewielki pożytek z niego bo marzy tylko o piwku o prysznicu. Stara się co prawda wywiązywać z szeroko pojetego starania o dziecko, jednak wiadomo jak to wygląda gdy robi się to "bo trzeba"w sumie moje libido też ostatnio wacha się w granicach zera więc akurat dobraliśmy się w tym cyklu.
Mam w planach zabrać się za robienie przetworów, relaksuję mnie to i odpręża mimo że jest z tym trochę pracy. Lubię mieć pełną spiżarnię słoików chociaz w efekcie mnóstwo zostaje bo nie jesteśmy w stanie tego przejść.
Jutro wizyta u nowego gin. Czy jadę z jakąś nadzieja? Hmm jedynie z taką żeby nie zlecal milionów badań które już w większości mam za sobą... bardzo źle reaguje na szpitale... nawet na punkty pobrań. Ostatnio K robił podstawowe badania w tym na bolerioze w szpitalu bo narzeka na ból kości ciągle. Jednak do czego zmierzam...w szpitalu zalewały mnie poty było mi słabo, wywracalo żołądkiem. Widzę od razu siebie siedząca... czekającą na wyniki bety.... idącą korytarzem na zabieg. To chore wiem.. ale żeby można było wyłączyć umysł nie myśleć nie czuć. Może to bierze się test z tego, że moja mama dużo przebywała w w szpitalach i pewnie jeszcze nie jeden raz tam będzie,. choruje przewlekle i niestety nie będzie lepiej.
i w sumie tyle informacji. Nowy gin synaptyczny...ale bardzo ekspreswo załatwia wizytę..nie zdążyłam się wypytać o wszystko. Jestem taka nieogarnięta ostatnio , że głowa mała
We wtorek mam sprawdzić progesteron. Jeśli będzie niski zażywać duphaston będzie to ok 2 dni po owulce. Zawsze brałam 16-25. Teraz jakoś dziwnie...sama nie wiem co robić. Tak dużo we mnie niepokoju no chciała bym nie zaszkodzić, ale też szkoda marnować kolejny cykl jeśli problem faktycznie w progesterononie
Dziś jadę do siostry na noc opiekować się jej córeczką, starzy mają wychodne na wesele więc ciotka dziś się przyda. Na początku były plany żeby mała szła nimi , ale po dłuższym zastanowieniu siostra stwierdzila , że to nie czas jeszcze na takie imprezy. Mała ma 2 lata, ale jest z tych dzieci bardziej ciekawych świata i nie usiedzi ani na moment.
Od rana zabrałam się za porządki, obiad. W między czasie K przyszedł z zapytaniem"działamy coś" ah ta spontaniczność i namiętność...w sumie trochę mi się nie dziwię ostatnio ciężko mu mnie rozgrysc i zauważyłam, że ostrożnie pyta prawie o wszystko.
Skorzystalam z propozycji ale ja wspomniałam bez fajerwerków.
Mam dziś nadzieje na spotkanie z moją najbliższą przyjaciółką, przyjechała na2tyg na urlop i chrzciny swojej córeczki. Kiedyś byłyśmy nierozłączne...jako dzieci snulysmy plany o domkach wybudowanych obok siebie, o rodzeniu dzieci w jedynym czasie itd. czas jednak zweryfikował nasze plany. Ja w Holandii ona w Niemczech... bardzo mi jej brakuję chociaż kiedy tylko możemy spotykamy sie, ona jako jedna mnie rozumie,wspiera. Sama długo starała się o dwie kreseczki także dokładnie wie co teraz mam w głowie. Mam ochotę na wino i babskie płoty.
K dziś też umówił się na piwko z kolegami. Od czasu do czasu każde z nas potrzebuję resetu. Jednak mi jest ciężko przestać myśleć o tym co mnie trapi nawet na moment.
Jezu Ty się tym zajmij... czytam codziennie ten akt zawierzenia....
Dziś jadę do siostry na noc opiekować się jej córeczką, starzy mają wychodne na wesele więc ciotka dziś się przyda. Na początku były plany żeby mała szła nimi , ale po dłuższym zastanowieniu siostra stwierdzila , że to nie czas jeszcze na takie imprezy. Mała ma 2 lata, ale jest z tych dzieci bardziej ciekawych świata i nie usiedzi ani na moment.
Od rana zabrałam się za porządki, obiad. W między czasie K przyszedł z zapytaniem"działamy coś" ah ta spontaniczność i namiętność...w sumie trochę mi się nie dziwię ostatnio ciężko mu mnie rozgrysc i zauważyłam, że ostrożnie pyta prawie o wszystko.
Skorzystalam z propozycji ale ja wspomniałam bez fajerwerków.
Mam dziś nadzieje na spotkanie z moją najbliższą przyjaciółką, przyjechała na2tyg na urlop i chrzciny swojej córeczki. Kiedyś byłyśmy nierozłączne...jako dzieci snulysmy plany o domkach wybudowanych obok siebie, o rodzeniu dzieci w jedynym czasie itd. czas jednak zweryfikował nasze plany. Ja w Holandii ona w Niemczech... bardzo mi jej brakuję chociaż kiedy tylko możemy spotykamy sie, ona jako jedna mnie rozumie,wspiera. Sama długo starała się o dwie kreseczki także dokładnie wie co teraz mam w głowie. Mam ochotę na wino i babskie płoty.
K dziś też umówił się na piwko z kolegami. Od czasu do czasu każde z nas potrzebuję resetu. Jednak mi jest ciężko przestać myśleć o tym co mnie trapi nawet na moment.
Jezu Ty się tym zajmij... czytam codziennie ten akt zawierzenia....
Moja temperatura strasznie świruje... wzrasta, spada.. wczoraj wyraźnie czułam owulke do tego śluz, ale apka nie wykrywa jej . Może ta nieprzespana noc na to wpłynęła. Żałuję teraz że nie kupiłam testów owulacyjnych ale to dlatego, że sobie wmawiałam"przecież się nie staramy" głupia ja... czasem się czuje jakbym miała rozdwojenie jaźni...
Od jutra zaczynam brać duphaston do 25dc. Do tej pory nie pomógł, a brałam kilka cykli wstecz. Macie jakieś dobre doświadczenia z nim, pomógł na 2 kreseczki? Bo różne opinię krążą... ech spróbuję, muszę próbować
Czasem najtrudniejsze bitwy toczysz sam ze sobą....
Dziś zaczęłam brać duphaston jak zwykle bez nadzieji , że on coś zmieni...
Do tego od piątku zaczęły się plamienia generalnie zaraz po cytologii..i była bym skłonna zwalić to na nadżerkę, która mialam bardzo długo jednak gin upiera się, że wszystko jest super zagojone. Jestem już całkiem skołowana bo na niedomogę to za wcześniej. Zawsze plamienia pokazywały się tydzień przed @ no ale jak nie urok to....już czuję , że z tego cyklu nic nie będzie
Czuje to ten, kto ten chleb sam przeżył
Komu nie było dane wszystko na talerzu...
Moje samopoczucie jest okropne istna huśtawka...niby czuję się spokojna pogodzona z tym co będzie, ale chwilami zachowuje się jak histeryczka. Wczoraj sprzątałam sobie kuchnie i włączyłam tv , myślę obejrzę coś wartościowego przy okazji, akurat K nie było więc zawsze to raźniej. Lecę po kanałach nic nie ma no i zostawiłam na pierwszym lepszym, zaczyna się extra program z cyklu tych jak moja siostra zdradziła mojego szwagra że swoim przyjacielem...no i oglądam mimochodem i co...i rycze. Każdy przy zdrowych zmysłach zapyta dlaczego? No właśnie dobre pytanie, czasem zdaje mi się , że mam jakieś braki emocjonalne. Ogólnie chyba powinnam iść do jakiegoś specjalisty, ale chyba boję się diagnozy. Może to też efekt mojego okropnego samopoczucia wczoraj popołudniu, głową mi pękała, jakieś zawroty głowy, uderzenia gorąca masakra. Podejrzewam,że to od brania dupka, chociaż nigdy nie miałam takich skutków ubocznych, jednak dlaczego by teraz miało tak nie być...?
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 sierpnia 2019, 09:46
normy od 1.50-20.00. wydaje się być w normie ...zastanawiam się tylko skąd te plamienia?niby od dwóch dni ich nie zauważam, ale podejrzewam że po ❤️ pokażą się znów. Ostatnie 2 czuję się lepiej przeszły już zawroty głowy uderzenia gorącamyślę ,że to może jakaś jednorazowa reakcja na branie dupka. Dzisiaj szłam sobie miastem przystsnełam na chwilę przy witrynie z akcesoriami dla dzieci... Prześliczna kołyski, łóżeczka ,wózki ,malutkie ubranka. Musiałam oczywiście szybko z tamtad uciec żeby nie zrobić sceny...miałam przez chwilę ochotę wejść, żeby pokonać samą siebie, żeby udowodnić sobie,że dam radę...nie dałam, nie potrafię. Dajemy sobie czas do końca roku jeśli nie uda się próbujemy szukać pomocy w klinice...
To dziwnie uczucie, do tej pory paraliżował mnie strach na myśl co będzie jak znajdę...a jak znów nie donoszę... opcji że nie uda się wogole nie było. Czas jednak weryfikuje wszystko...
Na nic już nie mamy wpływu. Wiem , że zrobiłam w tym cyklu tyle ile mogłam, chciałabym trochę spokoju, oddechu, chciałabym nie zadręczać się milionami spraw na które nie mam i nigdy nie będę miała wpływu...
Dni mijają tak szybko, ciągle gdzieś jeżdżę, biegam, załatwiam generalnie to dobrze nie mam czasu na głupie analizy. Nim się ogarnę trzeba będzie pakować walizki i wracać i tak przetrwamy kolejny cykl....
Może we wrześniu wyskoczymy gdzieś na weekend odpocząć i oderwać się od tego wszystkiego...K by chciał do Paryża, ale perspektywa zaśmieconego przepełnionego bezdomnymi miejsca jakoś mnie odrzuca, może uda mi się namówić go na coś bardziej ciepłego... chociaz na te 3 dni. Nie planuje jednak zbyt wiele..." Chcesz rozśmieszyć Boga? Opowiedz mu o swoich planach na przyszłość"
Teraz siedzę na tarasie i zasypiam..nie wiem jak przetrwam kolejny cykl z dupkiem ,musząc wtedy pracować i mieć jakis w miarę otwarty umysł.
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 sierpnia 2019, 13:46
Może dam radę nie ryczeć przez 3 dni..
Wiem,że to całkowicie bez sensu ale skinęłam dzisiaj z rana... Oczywiście tylko biel... Nie wiem co chciałam zobaczyć. Może myślałam że wydarzy się ten tytułowy cud, a ja odstawie dupka i tylko zaszkodzę. Cudu nie będzie dzisiaj biorę ostatnie tabletki i czekam na @
Nawet nie wiecie jaka byłam wczoraj podekscytowana jak kupiłam ten test... oglądałam go jak dziecko nowa zabawkę. Nie wiem co chciałam tym osiągnąć , może wmówić sobie że teraz będzie inaczej echh...sama dodaje sobie cierpien
Z tego wszystkiego cała noc snily mi się malutkie dzieci,nie był to jednak sen proroczy.
Nie oczekuj niczego,a nigdy nie będziesz zawiedziony...
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 sierpnia 2019, 07:20
Jednak obudziłam się przed 6 i jestem już na nogach. Pobolewa mnie brzuch i prawy jajnik, wieczorem pokolicilam się z K o głupotę jak zawsze w tej części cyklu. Za oknem pochmurno o deszczowo także dzień zapowiada się świetnie. Wybieram się do rodziców, później jakieś zakupy...
Jutro czeka mnie rodzinny obiad u teściowej 😕 co roku na 15 sierpnia zjedzaja się ciotki...myślę jak przetrwać, jak się uśmiechać i odpowiadać na pytania.
Teściowa czasem jest bardzo ciężka,ale nie chcę jej robić przykrości...nawet gdybym musiała łyknąć coś na uspokojenie żeby nie ryczeć podczas pytań o nasze życie.
Może to trochę głupie,ale zawsze robiłam i robię tak żeby innym było dobrze, zapominam często w tym wszystkim o sobie.
Moją babcia zawsze powtarzała" jak sama siebie nie poszanujesz, to nikt tego nie zrobi" ,że ludzie patrzą tylko na to żeby im było dobrze...to było dawno,ale wartość tych słów doceniam po latach.
W sobotę chrzciny córeczki mojej Patrycji, obiecałam jej pomóc przy jakis przekąskach do domu, bo część oficjalna to tylko obiad,a później girl.
Mam nadzieję ,że @ będzie w miarę laskawa i dam radę wstać z łóżka bez garści prochów,bo szczerze mam ochotę na kilka lampek wina.
Potrzebuje resetu od życia....
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 sierpnia 2019, 06:56
Nowy dzień... czuję się zrezygnowana, bez sił i bez chęci. Generalnie ostatnio zauważam u siebie tylko kiepskie samopoczucie... wszystko mnie drażni i to nie tylko przez zbliżająca się@.
Wmawiam sobie, że jestem pogodzona z tym co jest co będzie... ale to nie prawda, walczę sama ze sobą pełna obaw,bólu niepewności.
Są dni ,że nic mnie nie cieszy. Czuję się pusta w środku choc taka pełna goryczy.
O 12 wizyta u teściów, naszykowalam juz sobie valused, trochę mnie otumani i będzie mi łatwiej, patrząc na moje niewyspanie może nie spadnę głową do talerza.
Zawsze myślałam,że historię o rodzinnych obiadach to tylko przekolorowane opowieści.. dzisiaj sama muszę łyknac coś na uspokojenie żeby zachować resztki klasy i nie zrobić siary mężowi.
Przez tyle przeszłaś.. jesteś bardzo silna kobietą! Nie możemy uciec od swoich uczuć, emocji, dlatego to, co czujesz, jaka jesteś rozgoryczona przekłada się na codzienne życie. Mam nadzieję, że przyniesie Ci ulgę to, że będziesz mogła podzielić się z nami swoją historią, ale z tego, co piszesz wynika, że cierpisz bardzo długo.. może myślałaś o wizycie u psychologa? Najgorsze co możecie zrobić z mężem to przestać rozmawiać o swoich uczuciach, wkurzać się na siebie, kłócić się, to będzie Was od siebie oddalało. Nie rozumiem tej niesprawiedliwości, że gdy się nie chce mieć dziecka, to tak łatwo zachodzi się w ciążę, a gdy się jej pragnie to nie wychodzi.. trzymam mocno kciuki za Ciebie, za Was! :)
Kochana babeczko dobrze, że zaczęłaś pisać... To pomaga. Powiedz czy badałaś przyczynę swoich poronień? Badania genetyczne? Z mojego podwórka... Znajoma bardzo szybko zachodziła w ciążę, jednak max do 8 tygodnia robiła, tak było 5 razy... Okazało się, że ma problem immuno - toczeń. Na odpowiednich lekach... I cóż... 2 dzieci obecnie. Nie załmuj się, walczcie!
To prawda, jesli przestaniemy walczyć to wtedy na 100% nie dostaniemy tego o czym marzymy. Powodzenia!