Obiecywałam sobie że nie będę robiła testu dopóki @ nie będzie się spóźniać jakoś nad wyraz bardzo. Potem obiecałam sobie że będę obserwowała temperaturę i jeśli będzie się trzymać zrobię po weekendzie i ostatni mój plan z wczoraj, zrobię test dopiero w czwartek 5.11. będzie to nasza 9 rocznica związku i byłaby to super niespodzianka dla nas obojga.
No ale cóż zadzwonił dziś budzik tradycyjnie o 6 rano patrzę a tu temp. 36.86!!!! i to było silniejsze ode mnie skoczyłam do łazienki zrobić sikańca i co?? Oczywiście jedna gruba bordowa krecha !!!!
Przysięgam że tak nawet od razu się nie załamałam położyłam się do łóżka i poszłam dalej spać.
Ale jak wstałam o 8 coś we mnie pękło, najpierw nie powiedziałam nic mężowi że w ogóle coś podejrzewałam i że zrobiłam test.
Ale on tradycyjnie z rana przytulił się do mnie i mówi że się stresuje i żebym mu powiedziała że wszystko będzie dobrze - takie nasze tradycyjne hasło na stres i gorsze dni.
No a ja co? Ja wybuchłam że nie że nie będzie dobrze a on do mnie czemu? Bo nie jestem w ciąży i w płacz...
I teraz najbardziej zabolała mnie jego reakcja... nie powiedział nic zostawił mnie samą sobie poszedł się ogarniać zrobił sobie śniadanko i jak gdyby nigdy nic rozpoczął dzień, co z tego że ja siedziałam pod kocem i wyłam jak bóbr... On po prostu uznał że histeryzuję.
Przez całą drogę do pracy mocno musiałam się powstrzymywać żeby nie zalać się łzami w końcu prowadziłam auto...
Tak liczyłam na to że teraz się uda... tak bardzo chciałam uniknąć kolejnych badań, inseminacji, chciałam dziecka z miłości naturalnie a nie na fotelu ginekologicznym !!!
I on który stoi z boku i nie mówi nic... Nie pociesza, nie reanimuje złamanego serca tylko czeka na cud który kolejny raz się nie zdarza...
Dodam jeszcze że nawet przez cały dzień nie napisał mi ani jednego sms-a nie zadzwonił zero reakcji, zero kontaktu... AUĆ BOLI bardziej niż jedna kreska na teście
Chyba nie mam już siły na starania, na obserwowanie skoków temperatury, na seks pod kalendarz a potem kolejne wpatrywanie się w wykres który daje za każdym razem tyle nadziei która kończy się potokiem łez zaraz po wykonaniu testu.
Poza tym ten cykl był idealnie w terminie przecież na USG wyszło kiedy miałam owulacje i kochaliśmy się dokładnie kilka dni z rzędu przed w trakcie i po owulacji.
Nie miało prawa nie zaskoczyć!!!
Więc czemu?? Co ze mną jest nie tak?? Najgorsze jest to że wszystkie badania są ok. Nie chciałabym być chora ale gdybym wiedziała że coś jest nie tak mogłabym przyjemniej się leczyć i działać w kierunku poprawy a tak jak jest wszystko dobrze a nie zaskakuje to pytanie brzmi czemu??
Nie wiem chyba muszę od tego wszystkiego odpocząć
Brzuch bardzo boli na @ ból promieniuje aż do krzyża...
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 października 2015, 19:46
Poza tym boli mnie bardzo brzuch cały czas w dole jak normalnie na @ ale teraz do tego żołądek mocno dokucza, w ciągu dnia było mi niedobrze obiad u cioci rósł w gardle a teraz śpimy w pokoju w którym baaardzo intensywnie czuć zapach jakichś perfum który strasznie mi przeszkadza
zatem ogólnie średnio na jeża...
Konfrontację z kuzynem i jego żoną w drugiej ciąży przeżyłam nawet spokojnie nie płakałam po kątach i nawet zagadałam dla przyzwoitości kilka słów jak się czuje.
Teraz juz ide spac ale w wolnej chwili opisze Wam moja wczorajsza wizyte u tesciów bo to historia której nie można pominąć
Dobrej Nocy !!!
Wrrrrrrrrr jaka ta nieregularność jest wkurzająca
Okazuje się że muszę mieć bardzo długą fazę lutealną dziś jest 19 dpo a 33 dc muszę przegadać to z ginem jak znów pójdę na monitoring jaki to ma wpływ na zapłodnienie i czemu do niego nie dochodzi pomimo serduszkowaia idealnie w płodne dni i owulację
Już miałam świetni plan że jak dostanę @ pomiędzy 30.10 a max 1.11. to będzie akurat owulacja na długi weekend ja wezmę wolne w pracy i na pt - niedz. skoczymy gdzieś na jakąś wycieczkę sami we dwoje, może jakieś SPA i inne relaksujące rytuały i do tego płodzenie potomka, już myślałam że może to ostatnia szansa na unikniecie inseminacji bo jak owulka będzie w weekend to i tak mi nikt w szpitalu jej nie zrobi a atmosfera wyjazdu i SPA może pomogłaby zajść naturalnie??
Taki miałam plan ale teraz wszystko się przesuwa, bo @ nadal nie ma więc owulacja na pewno będzie już po tym długim weekendzie ( poniedziałek lub wtorek ) myślę że z weekendu nie zrezygnujemy bo relaks i tak się przyda ale pewnie nie uniknę tego czego najbardziej się boje i nie chce
W piętek 18:30 badanie nasienia, pogadam też z dziewczyną, położną naszą koleżanką która nam pomaga pracuje w prywatnej klinice niepłodności i organizuje to badanie o moich wykresach zobaczymy co powie...
Także podsumowując jestem mega zła na moje nieregularne cykle i długą fazę lutealną
Trzymajcie kciuki za nowy cykl bo to chyba będzie mój ostatni kiedy będę się tak starać, jeśli teraz nie wyjdzie muszę na trochę odpuścić bo zwariuję i nie mogę tak żyć...
Miłego Wieczoru !!
Poza tym piersi nadal bolą i brzuch na @ też.
Wiecie co jest najgorsze w długiej fazie lutealnej?? PMS który nie trwa tydzień tylko 2 tyg i dłużej. Przez dwa tygodnie obolałych ciężkich piersi i bolącego brzucha można dostać świta !!!
Chociaż wyjątkowo emocje trzymają mi się na wodzy, może dlatego że przeważnie mój PMS wyładowuję na mężu a ostatnio jak wracam z pracy zaraz idę spać on wstaje przede mną więc prawie się nie widzimy. Wczoraj moje okresowe alter ego próbowało skręcić z nim awanturę ale zaczął się ze mnie śmiać i jakoś mi przeszło
Ale fakt ostatnio ciągle śpię, w dzień nie mam jak drzemać ale wracam z pracy i ok 22 - 23 już śpię jak suseł a rano... dziś nie mogłam oczu otworzyć o 8:30. Robię sobie tylko krótką przerwę o 6 na mierzenie temperatury, ale 9-10 h snu to chyba bardzo dużo jak na dorosłego człowieka?? Dodam jeszcze że po tylu godzinach snu w pracy zamykają mi się oczy i ciągle ziewam... Musze się ogarnąć z tym spaniem.
Miłego i pogodnego dnia dziewczyny !!
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 listopada 2015, 10:44
Rano tempka nadal w górze 36,6 - zobaczymy jutro co się zadzieje.
Takie wybudzanie się o 6 powoduje u mnie to że nie mogę zasnąć do 7 i jak usnę o 7 to potem o 8 czyli wtedy kiedy powinnam już wstawać nie mogę zwlec się z łóżka.
Ale z drugiej strony testowałam już w poprzednim cyklu mierzenie temp. o 7:30 i efekt był taki że przeważnie rozbudzałam się sporo wcześniej i nie mogłam dobrze zmierzyć temperatury. Więc nie marudzę tylko wybudzam się tradycyjnie o 6
Zatem wstałam późno i biegiem zbierałam się do pracy oczywiście spóźniona wpadłam do auta i wtedy przypomniał mi się komornik... Trzeba było zaliczyć stację benzynową
Dojechałam pod pracę chwilę po 10 - powinnam być na 10 i nie uwierzycie ale 30 min ponad jeździłam w kółko i szukałam miejsca do zaparkowania
Myślałam że mnie krew zaleje jak już znalazłam - ostatecznie w miarę przyzwoite miejsce to kawał drogi od miejsca pracy no ale podekscytowana tym że się udało i że już stoję poleciałam biegiem do biura wpadam na to moje 3 piętro po schodach stawiam torebkę na biurku i w tym momencie właśnie sobie uświadamiam że w bagażniku w aucie został mój laptop bez którego przecież nie ma pracy...
No więc podrałowałam z powrotem do auta... cudnie "kto nie ma w głowie ten ma w nogach"
W pracy uświadomiłam sobie też że nie wzięłam z domu pełnego obiadu który sobie na dziś przygotowałam tzn. wzięłam warzywa a zapomniałam zabrać torebki z kuskusem...
Co za kolejna masakra musiałam jeść zimne i nudne kanapki...
A jeszcze od wczoraj u nas w pracy nie grzeją grzejniki wiec zamarzam. Ciepła ani ciepłej wody ma nie być do 13.11. więc przez cały dzień jadę tylko na gorącej herbacie.
Poza tym u mnie ok. @ jeszcze nadal nie ma ale też nie mam żadnych subiektywnych objawów świadczących o ciąży ( może poza bolesnymi piersiami ale to też objaw przed @ normalny )nie mam zaburzeń apetytu w żadną stronę, nie mam mdłości, zawrotów głowy tak jakby zupełnie nic mi nie dolega.
Może trochę mniej boli mnie brzuch niż ostatnio a przecież przed @ powinien się rozkręcać ( chociaż ma chwilowe napady ) i zupełnie nie wysypał mnie trądzik co zwykle jest normą przed każdym nowym cyklem.
Miłego dnia !!
Myślę, że faceci inaczej do tego podchodzą.. Mój twierdzi, że panikuję i że trzy lata starań to wcale nie tak źle i że się w końcu uda.. Na moje bolączki reaguje podobnie jak Twój.. Czytałam kiedyś, że to normalna męska reakcja, oni muszą działać, a tu po prostu się nie da.. Chyba najlepiej rozumieją Cię staraczki.. A poza tym powiem banał ale póki @ nie ma to szansa jest:)
Ehhh jak czytam Twój wpis - jakbym widziała siebie. Ja panikuje...mam swoje lata i tez jakoś zawsze wiedziałam że chyba nic z tego nie będzie a teraz kiedy to się dzieje ...szok. Mój mąż jest młodszy i nie chce za bardzo dzieci w ogóle - robi to dla mnie....smutno mi bardzo z tego powodu. Ostatnio to tak płakałam pod supermarketem ( bo w nim w toalecie dostałam@) że nie mogłam z pół godziny ruszyć samochodem dopóki się nie ogarnęłam :(
Shafuli ja też jestem od mojego męża troszkę starsza i mimo że może jeszcze daleko mi do menopauzy to czuje tykajacy zegar biologiczny. Mój mąż długo studiował dziennie ciężkie studia wiec na początku bardzo się pilnowalismy żeby nie zajść i żeby mógł spokojnie skończyć studia poza tym żyliśmy tylko z jednej pensji. Teraz kiedy już się układa, kiedy skończył studia i możemy powiększać rodzinę to nie chce zaskoczyć :( u mnie najgorsze jest to ze nie wiem czemu się nie udaje dlatego tak jak piszesz od początku czułam podświadomie ze nie może być idealnie i uznaje to za swoją karmę. Walczę chociaż pomału nie mam siły ale jak czytam wpisy innych dziewczyn które starają się tyle lat to robi mi się głupio ze ja tak szybko się poddaje. Trzymam za Ciebie kciuki i oby w końcu i u nas się zazielenilo :)
Ja późno zabrałam się za to wszytsko bo bałam się macieżyństwa . Zawsze żyłam tez w jakimś nierealnym świecie gdzie ...kiedy po prostu bede chciała i będę niała tego właściwego to poprzez wielką miłość tak się stanie. Phi - naśmiewałam się nawet z kobiet które na siłe robią sobie dzieci - mówiłam że to obrzydliwe i nienaturalne. I co ? Sama zachowuję się jak wariatka :/ Stosunkowo krótko się staramy ale wiem że zaczynam wariować trochę i to mnie też dobija. Odcinam się od znajomych, zaszywam się sama w domu - płaczę - taka nigdy nie byłam. Też bardzo szybko się poddaje ale boję się że jeśli teraz to oleje za kilka lat będę bardzo żałować że nie pociągnęłam sprawy do końca. Głowa do góry - Tobie i sobie życzę wytrwałości :)