Wczoraj miałam jednorazowe plamienie, dziś też takie niewielkie brunatne. Temperatura zamiast spadać dziś wzrosła. Jednak czuje, że okres będzie nie robię testu, bo po co.
W niedzielę mąż mowi do mnie tak sam z siebie, że jemu to się wydaje że my dostajemy jakaś lekcje z góry, pytam jaką lekcje i po co?
On na to, że nie wie, ale ma nadzieję, że jak zaskoczymy to od razu robimy gromadkę dzieci.
Zauważyłam, że jemu ostatnio zależy bardziej. Może dlatego, że ja odpuściłam. Mierze temperaturę, bo wiem chociaż kiedy okres będę mieć.
Tak życie sobie płynie u nas bez żadnych zmian...
Ooo druga strona pamiętnika... Ehh
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 sierpnia 2019, 12:45
Czy ja kiedyś będę mogła się cieszyć z pozytywnego testu? Z wymarzonej ciąży? Z wychowywania naszego dziecka?
Zjazd emocjonalny... 😔😔
Temperatura wystrzeliła dziś do góry. Nie wiem czemu (moze po wczorajszym treningu) 🤔
A jeśli nie i była to owulacja, to po ptakach. Bo ♥ nie było o okolicy. Dziś boli mnie prawy jaknik (znowu). Ostatnio tylko tą stronę czuje, teraz lj się leni. Byłam przedwczoraj na cytologii, ciekawe jaki będzie wynik.
Ale mam dziś lenia, mama chciała żebym przyjechała do nich ale to jest 120 km i tak mi się nie chce, że zostanę w domu. Dziś jest dzień koca i książki i ewentualnie dobrej kawy.
Nawet nie chce mi się sprzątać, a sobota to przecież dzień wewnętrzny i przydałoby się ogarnąć 🙍♀️
--> a po za tym mam doła, moja siostra pokazała mi na fb (ja nie mam fb) mojego kolegę ze średniej szkoły. Gamoń jara zielsko od 15 lat co najmniej, a ma już dwójkę dzieci i jakoś dopadł mnie smutek. Dlaczego tacy ludzie jak on!? Jara i handluje tym gó**em może mieć dzieci!?! A my, staramy się, dbamy o siebie, ćwiczymy, bierzemy te wszystkie leki, witaminy, robimy badania i nic. Fuck! No nie rozumiem 😤😭🙍♀️
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 września 2019, 13:25
Powiedziała dziś o tym, a ja musiałam wyjść. Nie mogłam oddychać, złożyłam gratulacje, powiedziałam że się bardzo cieszę. I wyszłam... I zaczęłam płakać, tak że nie mogłam złapać oddechu... Kurwa czemu...
Wczoraj po tej informacji o ciąży koleżanki miałam taki zjazd emocjonalny, że musiałam sobie kupić ziołowe leki na uspokojenie (nie wiem czy mi pomogły, bo dalej czuje się jak nie powiem co)dziś zjazd ciąg dalszy. Nie mam siły się ruszać, nawet nie wiem jak wstałam dziś rano do pracy. Boli mnie ciało jakby w żyłach płynęła mi jakaś żrąca ciecz. Oczy mnie szczypią. Rozmawiałam z mamą, mówi że może powinnam iść do specjalisty, w sensie do psychologa.
Jest mi ciężko, jestem beznadziejna.... Chciałabym żeby było wszystko dobrze, ale czy to możliwe nie wiem. 😔
Jutro muszę iść do pracy, a tam koleżanka w ciąży cała w skowronkach... A u mnie dziura w sercu i czarna otchłań. Jeszcze nigdy się tak nie czułam.
Jak mi się nie poprawi, chyba będę musiała iść na zwolnienie 😔
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 września 2019, 20:04
Przez 3 lata miałam wiele nastawień psychicznych i jakoś żadne nie okazało się złotym środkiem 🤦♀️😤
Dostałam jakieś tabletki, ale jeszcze ich nie kupiłam. Nie wiem czy będę je brała, może jak będę miała zjazd emocjonalny to się będę ratować. Zaleciła mi terapię, że mi pomoże radzić sobie ze stresem wywołanym ciągłymi niepowodzeniami. Zastanowię się... Najgorsze jest to, że za tydzień mam termin @ i boję się jak sobie z nią poradzę...
Z tych dobrych rzeczy, to mój mąż się przejął i powiedział, że działamy i już nie czekamy. On dzwoni i się zapisuje na badanie. Ja jestem zapisana do Pani doktor z invicty, ale dopiero za miesiąc takie terminy są do niej.
Najgorsze jest to, że ta koleżanka która jet w ciąży 6 tydz idzie na zwolnienie już mi zakomunikowała, że bierze miesiąc zwolnienia i będę musiała przejąć jej obowiązki. Także mogę zapomnieć o urlopie, czy wolnym dniu na lekarza...
Od kilku dni mam problem z zaśnięciem. Kładę się do łóżka i kręcę się po 2-3 godz. Masakra jakaś. Jestem zmęczona i rozdrażniona. Myślałam, że już poprawił się mój stan psychiczny, widocznie to tak szybko nie działa. Chyba kupię te leki, na które dostałam receptę. Pani doktor powiedziała, że pół tabletki już mi pomoże zasnąć. Potrzebuję tego, wyspać się.
Smutno mi, miałam taki piękny wykres. Jeszcze nigdy temperatura taka wysoka była. Codziennie rano mąż pytał i co ile dziś jest, a ja głupia miałam nadzieję w sercu że to już, że tym razem się udało. Dziś rzeczywistość przywitała mnie bólem brzucha. Jak co miesiąc. Ile jeszcze siły w nas jest do walki... Nie wiem.
Może jednak trzeba sobie odpuścić.
Odebrałam cytologie, mam 2 grupę. Stan zapalny. Mam nadzerke i to już od kilku ładnych lat. Żaden lekarz tego nie rusza. Nie wiem czemu, a może to jest jednak przyczyną naszych niepowodzeń? Pokaże te wyniki tej lekarce z invicty, może ona coś z tym zrobi.
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 października 2019, 08:53
Po chwili jak już dotarło do mnie to co powiedział, to jedyne co mogłam powiedzieć to czy myśli, że nasze rodziny by to zaakceptowały i czy by nam pomogły...
Dziś myślę, sobie że to piękne co powiedział.
Tylko czy ja będę potrafiła pokochać to dziecko? A może nie tylko o miłość chodzi. Ważne, żeby troszczyć się, szanować, pomagać i być wsparciem... A miłość przyjdzie z czasem?
Oh.. Ciekawe co nam przyniesie los.
To dopiero mój pierwszy taki cykl pod kontrolą, a tu już dupa. Ręce opadają. Oczywiście, żeby nie było że mało to w cytologii miałam stan zapalny i dostałam jakieś piguły do pochwowo. Po kuracji cytologia raz jeszcze. Tak mało chodzę do ginekologa, że z przyjemnością pójdę raz jeszcze na cytologie. 🤦🏼♀️
No i to tyle. Może powinnam sobie rybki kupić, będę się miała kim opiekować. 🐟 Aaaa i jeszcze pani doktor nie podoba się ani moje endometrium bo jest za grube, ani to że moje pęcherzyki nie mają zamiaru same pękać... Także tak. Ciekawe co z tego wszystkiego będzie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 listopada 2019, 19:36
Martwię się tym torbielem, bo co jakiś czas czuje jajniki i to dosyć mocno, mam nadzieję że to się wchłonie i nie rośnie, i że nie będę miała jakiś komplikacji. 😕
Jezu 🤦🏼♀️ jak nie urok... I czekam na tą małpe, bo muszę sprawdzić czy się wchłoneło dziadostwo. 😭😡😕😣😒
A im dużej to trwa, tym bardziej moje emocje stygną. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej się zastanawiam czy ja na pewno tego chce 😔
Ehh... 😒 Wizyta umówiona na 14 stycznia....
Przed wirusem lekarz nam zlecił bardzo dużo badań pod kontem inseminacji. Zrobiliśmy je w lutym (prawe tysiąc zł za wszystko wyszło 🤦🏼♀️) niestety, albo dobrze - wszystkie nasze wyniki są dobre. Wczoraj byliśmy na pierwszej wizycie po koronawirusie. Pani doktor nie wiedziała jak do nas podejść. Kazała zrobić drożność (wszystko hula jak trzeba, lekarz który mi to robił wczoraj powiedział że jestem okazem zdrowia) Mąż robił dodatkowe badania nasienia HBA 81%, fragmentacja 93%... Kurde jesteśmy zdrowi! A ciąży nie ma! Pani doktor zwróciła uwagę TYLKO na moją homocysteine, że jest TROCHĘ podwyższona, ale mieści się w normie. Dostałam jakiś lek na obniżenie. Zaproponowała nam inseminacje, robimy w przyszłym cyklu.... Może ja mam coś w głowie!? Czemu nie mogę zajść w ciążę!? To jest jakiś absurd!
Teraz siedzę i płaczę, strasznie mi przykro. Bardzo... 😔😢
Trzymam kciuki, żeby się udało❤
Przeczytałam cały Twój pamiętnik i się strasznie wkurzyłam na Twojego męża. Czemu on się jeszcze nie zbadał? Czy to jakieś uwłaczające jego męskości? Jego ego na tym ucierpi? Rozumiem, że się boi, mój też się bał, że wyjedzie coś nie tak ( i w sumie wyszło...), ale chyba lepiej wiedzieć na czym się stoi, a nie dreptać w miejscu, a czas leci- zwłaszcza nam kobietom. Ty chodzisz do ginekologa, badasz się, a on nie chce zrobić głupiego badania nasienia? Jemu nikt nie musi zaglądać w wiadome miejsca, a pobranie próbki nie boli. Ręce o(d)padają przy takim podejściu Twojego faceta. 😔
No... Mi też ręce czasem opadają. Wiesz, jedno badanie nasienia mieliśmy, ale to za mało. Bo musimy mieć dokładne. Ale zauważyłam jak "olewam" temat to on się bardziej angażuje 😁. Nawet zaczął o siebie dbać, bierze witaminy bez gadania także idziemy w dobrą stronę. Musi być dobrze, nie biorę innej opcji pod uwagę.