Testosteron mam w normie, ale wynik żelaza mnie przeraził, byłam pewna że mam niedobór, może anemię, a tu się okazało, że mam duży nadmiar, norma jest do 145 a ja mam 222. Dużo czytałam o nadmiarze i się przeraziłam. Jest to naprawdę groźna choroba. Wyczytałam w internecie co trzeba jeszcze zbadać by ją wykluczyć, więc wykonam jeszcze te badania i dopiero pójdę do lekarza, bo nie chce mi się dwa razy chodzić.
Podobno nadmiar żelaza może być spowodowany niedoborem witaminy B12, która przetrzymuje żelazo w odpowiednich ilościach w naszym organizmie..ech:/
Zażywam witaminę B6 by poprawić śluz i ogólnie jest ona przydatna w trakcie starania się. Jednak zwiększa również przyswajanie żelaza...czy od witaminy B6 mogę mieć nadmiar??
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 listopada 2014, 17:33
Mam tak dużą nadzieję...Boże proszę niech to będzie ciąża:)
Na 10:30 pędzimy z mężem do kościoła, a potem na zakupy (niestety mamy tylko niedziele by je zrobić) Będę starała się dziś o tym nie myśleć, bo zwariuje. Ale jutrzejszy pomiar temperatury będzie stresujący;p
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 listopada 2014, 08:55
Panie Boże niech się dzieje wola twoja...
Dziś nie czuję żadnych bólów, piersi bolą, ale tez jakby mniej, tylko przy dotyku.
Nie czuje bym miała dostać @. Po prostu tego nie czuję.
Temperatura dalej w górze...
Jutrzejszy dzień będzie kluczowy...jak temperatura będzie dalej w górze to znaczy że nadzieja jest duża...
A tymczasem zabieram się do pracy i muszę o tym nie myśleć bo zwariuje.
Testowanie będzie w sobotę rano przed wylotem. Kto wie może do Paryża polecimy w 3??
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 listopada 2014, 09:21
Edit
wyniki badań będą o 15:00
Najdłuższe 6 godzin w moim życiu przede mną.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 listopada 2014, 09:02
Beta 55,4...nie wierze... po prawie 2 latach udało się
Boże dziękuję Ci za ten dar.
A wam dziewczyny za wsparcie:)
Przede mną jeszcze długa droga, ale wierze, że wszytko będzie dobrze:) Musi:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 listopada 2014, 15:44
Nie boli mnie brzuch, nie mam krwawienia nic dosłownie nic, mam zgłosić się do szpitala na zabieg, nie muszę robić tego dzisiaj, ani jutro, mogę iść dopiero jak poczuje ból...chyba jednak wybiorę się jutro, chcę mieć to za sobą..
Co czuję?? Niedowierzenie, nie wierzę, że to koniec, dalej myślę, że jestem w ciąży. Przepłakałam całą noc.. Najgorsze jest to, że staraliśmy się prawie 2 lata, jeśli kolejne starania mają trwać tak samo długo, nie starczy mi życia na to wszystko:( Przeczytałam wiele pamiętników, trafiłam na wiele wpisów o poronieniu, zawsze myślałam, że mnie to ominie, jednak stało się inaczej... Zauważyłam jednak, że dziewczyny które poroniły raz lub więcej razy nie miały zbytnio problemów z zajściem w ciąże, tylko z jej donoszeniem.... nie wiem czy dam radę starać się znów tak długo:(
W dodatku moja siostra urodziła 4 dni temu synka...a ja nawet nie umiem się z tego cieszyć.
Aniołku kochany...kimkolwiek miałeś być czy dziewczynką czy chłopcem zawsze będziesz w moim sercu..
Zostałam przyjęta na oddział w piątak rano. Nie wiem jak zabieg łyżeczkowania odbywa się w innych szpitalach, ale w moim najpierw lekarze próbują wywołać samoistne poronienie by za bardzo nie ingerować w macicę, nie za głęboko czyścić. Ilość dziewczyn czekających na poronienie lub już krwawiących, mnie przeraziła;( Jest nas tak dużo, co rusz przyjeżdżały jakieś nowe;(
Podali mi tabletki dopochwowe, po 4 godzinach się zaczęło, ból brzucha, skurcze jakie nigdy nie czułam. Nie wytrzymałam i dali mi w kroplówce lek przeciwbólowy, niestety nie pomógł, leżałam w bólach 2 godziny, podali mi potem coś mocniejszego i pomogło. Krwawiłam bardzo, do tego wylatywały mi wielkie czopy krwi:/ Na drugi dzień zawieźli mnie na USG. Niestety do poronienia jeszcze nie doszło. I znów dali mi tabletki, tym razem głębiej do szyjki macicy. Minęły 4 godziny i znów się zaczęło, ale było jeszcze gorzej. Bóle pojawiały się co 1,5 minuty, ogromne skurcze nie do wytrzymania. Podejrzewam, że tak samo czują się kobiety rodzące, z tą różnicą, że przy taki bólach jadą już na porodówkę i ból mija. U mnie nie mijał, znów dali mi kroplówkę, znów nie pomogła, poprosiłam o o mocniejszy lek przeciwbólowy, jednak musiałam czekać na obchód, bo miała zapaść decyzja czy będzie zabieg czy nie, obchód się opóźniał, a ja w tych bólach leżałam, w końcu zaczęłam wymiotować, 2 razy zemdlałam, lało się ze mnie strasznie, całe łóżko w krwi. W końcu zabrali mnie na zabieg, dali narkozę i poczułam ulgę. Obudziłam się bardzo szybko i byłam szczęśliwa, że już nie boli.
Chyba przeszłam "2 porody", lekarka powiedziała mi, że ten ból co ja czułam to ostatnie stadium przez rodzeniem tyle, że ja niestety musiałam z tym bólem leżeć 3 godziny.
Niektóre dziewczyny po podaniu tabletek czuły lekki ból, niektóre nic, nawet nie krwawiły i musiały leżeć około 3-4 dni, jednak jak się krwawienie nie pojawiało to wieźli na łyżeczkowanie tyle, że było głębsze. W mojej sali leżała babeczka która miała trojaczki z pustym jajem:/ Naprawdę tak dużo jest tych poronień, przerażające:(
Przeżyłam koszmar i nie chciałabym jeszcze raz tego przeżywać, ma nadzieję, że następnym razem będę już na porodówce:) Teraz odpoczynek, oczekiwanie na miesiączkę i do roboty:) Tym razem szybko się uda i zakończy się sukcesem:) Wierze w to:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 stycznia 2015, 19:59
Radzę sobie dobrze, staram się o tym wszystkim nie myśleć, żyć i cieszyć się życiem. Mam kochanego męża, cudownych rodziców, dobrą sytuację finansową, fajnych znajomych....więc nie ma co narzekać..
Z mężem od razu zaczęliśmy działać, lekarka powiedziała, że nie ma co czekać, zalecenia o 3 miesiącach, a nawet 6 przerwy jest bezsensu. Już tydzień po zabiegu współżyliśmy, czułam się psychicznie gotowa i fizycznie też, więc na co czekać?? Pierwszą @ dostałam w 38 dniu po zabiegu, teraz przyszła druga i mam nadzieję, że ostatnia po 36 dniach. Cykle jak widać są długie co mi zbytnio nie odpowiada, bo zawsze miałam 28 dniowe no ale cóż, trzeba się dostosować. W tym cyklu zaczynam znów mierzyć temperaturę....powtórka z rozrywki:/
Teraz wiem że 2 kreski na teście tak naprawdę "nic" nie znaczą....
Zaczynam walkę od nowa
Wracając do starań, jestem już po owulacji, dokładnie 4 dzień po, sex był więc zobaczymy zobaczymy...nie ma co się zadręczać
A! No i przestały wypadać mi włosy, nie wiem o co chodzi...po poronieniu po prostu przestały!
No to na tyle...
No nic, trzeba mieć nadzieję na następny:)
Zgłupiałam...
Dwie poprzednie @ były normalne, czyżbym miała za mało progesteronu??
Temperatura dzisiaj spadła 36.80 na 36,61 także wszystko by się zgadzało...gdyby nie brak dalszych krwawień
Skończyłam 27 lat w marcu i zaczynam dostrzegać jak moje ciało się zmienia, już nie jestem figlarna, bardzo szczupła, zaczęłam przybierać na wadzę, stan mojej skóry na ciele nie jest już tak dobry jak kiedyś. Nigdy nie lubiłam się balsamować czy peelingować ( systematyczność u mnie zawodziła, po prostu leń z mnie;p No i mamy efekty. Starość nie radość, ale nie ukrywam, że trudno mi się do tych zmian przyzwyczaić..
Co starań...czekam na owulację, temperatura dziwnie skacze w tym cyklu, powinnam mieć owulację za 2 dni, ale jakoś się nie zapowiada, mam nadzieję, że nie będzie to cykl bezowulacyjny bo akurat wypada majówka i będzie dużo czasu na przytulanka:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 maja 2015, 22:07
Czas pokaże...
Wynik pozytywny testu byłby pięknym prezentem bo 16.05. mija 7 lat związku z moim mężem:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 maja 2015, 12:52
Wydaje mi się, że to podwyższone żelazo może mieć związek z tym, że zażywasz wit B6 a może jeszcze żelazo jest w innych preparatach, które stosujesz? Warto się przebadać ale ja bym raczej nie wpadała w panikę :)