3dc
No i przyszła. W terminie. Jakby nigdy nic... Coraz bardziej myślę o tym, żeby spróbować już w następnym cyklu. Tylko jeśli się uda, to co z wakacyjnymi planami naszymi?? Rozsądne byłoby poczekać... Ale zarówno czekanie jak i rozsądek to słowa, które nie są mi zbyt bliskie...
Z aktualności:
- pojechałam na pogrzeb Ewki. Patrzyłam na ojca, który zupełnie niedawno odprowadzał ją do ołtarza. Teraz niósł urnę z jej prochami na cmentarz... Nie myślałam o nim za dużo. Myślałam o Ani i Asi - siostrach Ewki, o Zosi i Benjaminie - małych sierotach... Nie wyobrażam sobie i nie chcę sobie nawet wyobrażać, co musiał czuć tata
- pewne już, że czerwcówkę spędzimy na żaglach
- byliśmy oczywiście wypełniać nasz patriotyczny obowiązek dzisiaj (aczkolwiek wybór niemalże jak pomiędzy dżumą a cholerą)
PS. Właśnie usłyszałam pierwsze wyniki sondażowe... Hmmmm... Wygląda na to, że się jutro w nowej Polsce obudzimy. Oby ta Polska się lepsza okazała. Amen.
EDIT: Z tą lepszą Polską to moje życzenie na jutro i na kolejne lata, nie radość wynikająca z wyniku... Wynik napawa mnie smutkiem, niesmakiem i strachem...
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 maja 2015, 22:21
5dc
Nniezwykły tekst p. Sylwii Kubryńskiej przeczytałam dzisiaj w Wysokich Obcasach. Pozwólcie, że go Wam przytoczę (chcę się nim z Wami podzielić i chcę go tutaj wkleić, żeby go mieć od czasu do czasu pod ręką):
Jeszcze Polska nie zginęła, póki się rodzimy. Póki one rodzą. Wśród opryskliwych pielęgniarek i burkliwych lekarzy, upokorzone, z ogolonymi łonami, z przyklejonymi do brzuchów kardiotokografami, unieruchomione z bólu, wbijające sobie ze strachu paznokcie w dłonie, zlekceważone bohaterki wszech czasów. Przedstawicielki jedynego gatunku na świecie, dla którego własne przetrwanie stanowi dalszy plan.
Matki.
Niezgrabne, roztargnione, z mlekiem w cyckach, z rozczochraną spoconą głową, nieprzytomne z bólu, wydzierające się na pół miasta, aż się ludzie śmieją. Kwoki, mleczarnie, chodzące inkubatory. Grube bele, dupy szafy. Kłopotliwe w pracy, na urlopach macierzyńskich, na chorobowych, bezużyteczne, niewpasowane, z tym swoim inwentarzem nigdzie niezapraszane. Z tą hałastrą męczące. Roszczeniowe "wózkowe", bezczelnie pchające swoje wielkie niewygodne dupska w ten nasz zgrabny, fotoszopowy, ultranowoczesny świat.
One się nie ubierają w mundury, nie bawią się w wojnę. Sztandarami nie machają. Ojczyzny naszej pól krwią nie roszą. Nie walczą. W powstaniach nie giną. Ich blizny nie pochodzą z przegranych powstań, ich blizny to świadectwo wygranej. Im nikt nie przyznaje orderów na uroczystościach, rocznicach wybuchu wojny, przegrania powstania, przewrotu, przeskakiwania przez płot, wyzwolenia, obalenia, podpisania i świadectw patriotyzmu. Ale to one w bólu wydawały na świat kolejne pokolenia, w schronach, w obozach, w domach, na obskurnych porodówkach, w przepełnionych szpitalach, w trudnych czasach kryzysu, stanu wojennego, internowania i mleka na kartki. To dzięki nim jesteśmy.
Tej logiki ludzkość nie potrafi pojąć. To prawda zbyt ciężka, jakby się "dwa razy dwa" tak skomplikowało, że żaden mózg na świecie tej zasady rozwiązać nie może. Ludzie latają w kosmos, obliczają dwusetne miejsce po przecinku liczby pi, a fundamentalnej oczywistości o zachowaniu gatunku nie potrafią zrozumieć. I wmawiają tym, od których zachowanie gatunku zależy, że ich rola jest DRUGORZĘDNA. Że jeszcze muszą bardzo się starać, żeby oprócz tej DRUGORZĘDNEJ roli odegrać setki innych ról.
Więc one, Matki, wymagają od siebie cudów, że nie tylko wydadzą na świat potomstwo, nie tylko będą dbać, karmić, chronić, sprzątać, zarabiać, całe swoje życie poświęcą, ale jeszcze się odchudzą, jeszcze się wypindrzą, jeszcze się wyświęcą, jeszcze będą skakać wokół męża i całej jego rodziny, ze zszytym tyłkiem po porodzie będą smażyć kotlety, gdy przyjdzie obejrzeć wnuka. One się muszą podobać, rozstępy usuwać, wagę zrzucać, cellulit leczyć. Żeby tylko nie psuć humorów, żeby innym było miło, żeby nie przeszkadzało, że się po dziecku "rozlazły", że karmią piersią w sklepie, że przewijają w knajpie. Muszą być grzeczne, fajne, gładkie, szczupłe, uśmiechnięte i święte.
Ktokolwiek stworzył ten świat, musi być w szoku, widząc gatunek, który osobnikom z założenia żyjącym w celibacie wypłaca 2 miliardy rocznie, a samotnym matkom 77 złotych na dziecko. Ktokolwiek stworzył ten świat, umiera ze śmiechu, słysząc, kogo ten gatunek prosi o pozwolenie na in vitro, żeby móc się rozmnażać. Gdyby zwierzęta, te wszystkie królowe matki w swoich ulach dowiedziały się, kto dyktuje warunki w naszym świecie, postukałyby się swoimi odnóżami w głowę. Bo w ich ulu nie ma miejsca na taki absurd.
Może zamiast religii w szkołach powinno się po prostu puszczać filmy przyrodnicze? Może dzięki temu ludzie pojmą, kim w naturze jest Matka? Może wtedy zostawią ją w spokoju? Uszanują? Zaufają jej mądrości, jej instynktom? Może nie będą kontrolować jej sumienia? Nie będą pouczać? Zejdą z jej głowy, wyjdą z macicy? Pozwolą o sobie decydować? Nie będą stać na straży moralności, przestaną nakazywać, zabraniać, moralizować?
Może wtedy skończy się odwieczny szantaż historią o dziewicy, której anioł zwiastował ciążę. Ten paradoks matki niepokalanej, służebnicy PAŃSKIEJ, kobiety nieskończenie pokornej. Ta cwana presja wymyślona przez tych, którzy ze strachu przed wyrzuceniem z ula odwrócili porządek świata. Może wreszcie zrozumiemy, dzięki komu przetrwaliśmy. Czy dzięki wojnom, które nas zabijają? Czy dzięki powstaniom, które przegrywamy? Czy dzięki polityce, z którą sobie nie radzimy? Czy dzięki Bogu, którego nikt nie widział?
Czy dzięki Matce.
źródło: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,100865,17985421,Matka_Polka_pokalana.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_wysokieobcasy
Niniejszym życzę Wam wszystkim radości z wypełniania tej roli niełatwej, jaką nas Matka Natura obdażyła. Ja zaś, za możliwość bycia matką, dzisiaj Matce Naturze i własnej swojej Rodzicielce dziękuję...
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 maja 2015, 23:14
Weekendem jeszcze cieszyć się nie zaczynam, gdyż jutro na 8:00 muszę się na szkoleniu w Katowicach stawić. Mam jednak nadzieję, że sie uwiniemy szybko i o jakiejś ludzkiej godzinie wrócę do domu. Zależy mi na tym, gdyż... w ten weekend Kraków oszalał z okazji Dnia Dziecka! W sobotę wysłałam P z Młodą na projekcję Grufołaka z muzyką na żywo, w ramach Festiwalu Muzyki Filmowej. Z tej samej okazji wieczorem idziemy na Międzynarodową Galę Seriali. Koncert z udziałem wielkich twórców muzyki telewizyjnej (m.in Raminem Djawadi - twórcą muzyki do Gry o Tron). Cieszę sie jak dziecko
Poza tym również w sobotę jest Widowisko Plenerowe na Wiśle, czyli smoki i fajerwerki. Pytanie o której się koncert skończy? Bo Majkę zapewne smoki by ucieszyły... No nic. Zobaczymy. Jak zdążymy, to pójdziemy nad Wisłę, jak nie, to pójdziemy za rok...
No i dzisiaj się Dnio Owada na mojej Alma Mater rozpoczynają. Oczywiście KONIECZNIE muszę na Uczelnię choć na chwilę podskoczyć. Majka dzisiaj pojechała tam z przedszkola na jakieś zajęcia dla maluchów.
Dni Owada, to impreza obdarzona szczególnym przeze mnie uczuciem. To takie dziecko moje, gdyż od początku brałam udział w organizacji tej imprezy, a pod koniec studiów nawet nadzorowałam całą organizację. Szukałam sponsorów, namawiałam wystawców, jeździłam odławiać owady na wystawę, hodowałam , ustawiałam, ozdabiałam, prezentacje przygotowywałam, opowiadałam przedszkolakom o muchach i biedronkach, pająki dokarmiałam, modliszki rozmnażałam, po nocach nie spałam zamartwiając się, czy aby na pewno wszystko się uda... I miałam dwadzieścia kilka lat Tym bardziej dobrze mi się dzisiaj tamte czasy wspomina...
A z okazji Dni Owada, dzisiaj mój ukochany robal - Rosalia alpina (nadobnica alpejska)
11 dc
Zmęczonam. Ale pozytywne to zmęczenie. Zafundowałam sobie w miniony weekedn (a właściwie w minioną sobotę) całkiem udany Dzień Dziecka
Po szkoleniu w Kato, przechwyciłam Majkę (w dosłownym znaczeniu, bo przesadziliśmy ją z jednego samochodu w drugi na parkingu pod centrum handlowym) i pojechałam na uczelnię na Dni Owada. Spotkałam pomysłodawcę całej imprezy, profesora entomologii, swojego ówczesnego dziekana, wykładowcę, człowieka, którego śmiało mogę nazwać swoim życiowym autorytetetem, recenzenta mojej pracy magisterskiej, mojego mentora, człowieka niezwykle mi bliskiego... On mnie swoją pasją owadzią latami zarażał, on mnie w góry targał, on mnie w Ukrainie rozkochał. On w nas wiarę niezłomną pokładał, że na ludzi wyrośniemy. On mi pomógł bardzo, kiedy po wypadku w 2005 potrzebowałam indywidualnego toku nauczania. On mi powiedział, kiedy jeszcze o kulach przyjechałam na uczelnię na spotkanie przed ukraińskim obozem, że wolałby, żebym nie jechała, bo bierze za mnie odpowiedzialność i się zwyczajnie boi, a trzy dni później zadzwonił, żeby mi oznajmić, że przemyślał, że opracował nową, alternatywną trasę, że puści całą ekipę w góry, a on ze mną dolinami pójdzie, żeby tej nogi nie nadwyrężać. I poszedł Czasem siadywał ze mną na tej Ukrainie wieczorami i opowiadał różne historie. Czasem grywaliśmy sobie razem na gitarach. Czasem przychodził ze mną zapalić po kryjomu (oficjalnie nie palił, bo z serduchem miał problem). A czasem nic nie mówił. Tylko siedział i milczał. I się ciszą Czarnohorską w moim towarzystwie delektował.
I spotkałam go w sobotę. I zaczął wspominać. Że to najlepsze lata jego kariery były, że najwięcej pomysłów się wtedy urodziło, że podatnym gruntem jako studenci na te pomysły byliśmy i przyjmowaliśmy je z entuzjazmem. I żego zejścia z Bliźnicy mi nigdy nie zapomni I łzy mu w oczach stanęły. I mnie też Dobrze jest po 13 latach wciąż czuć się tam jak w domu...
Za to sobotni wieczór to blisko cztery godziny ciarrr na całym ciele. Festiwal Muzyki Filmowej, Gala Muzyki do Seriali. Pojawili się we własnej osobie Daniel Licht, Ramin Djawadi, Trevor Morris, oraz Jeff Beal - twórcy muzyki do Gry o Tron, House of Cards, Dextera, Lost, The Borgias, The Tudors, Vikings. Sami dyrygowali, a niekiedy nawet grali wraz w orkiestrą i chórem Filharmonii Krakowskiej. Do tego wszystkiego kilkunastu solistów z całego świata. I muzyka serialowa. Czyli bardzo ekspresyjna, emocjami naszpikowana i znajoma
Największe wrażenie zrobiła na mnie kompozycja do Wikingów Trevora Morrisa. Odgrzebałam na sieci jakieś amatorskie nagranie (trzeba nieco wyobraźni, bo naranie nie oddaje w pełni tego, jak to faktycznie na żywo brzmiało):
https://www.youtube.com/watch?v=BA-L5nMbf8o
PS. W kwestiach rozrodczych - śluz mi się pięknie upładnia (czytaj: z dnia na dzień coraz bardziej się ciągnie) i żal mi, że go muszę zmarnować... Ale w pzryszłym cyklu, jak słowo daję, nie wytrzymam...
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 czerwca 2015, 13:03
12dc
Tak sobie z czystej ciekawości zrobiłam test owu dzisiaj. I nic. Biało. Czysto zupełnie. Nawet cienia cienia nie widać kreski drugiej. Wygląda na to, że mój organizm postanowił nie owulować w tym cyklu Ciekawe, czy zechce łaskawie w następnym??
Kobiety w ciąży widzę wszędzie. Za karę jakąś? Niewątpliwie najlepszym człowiekiem nie jestem. Ale starań wszelkich dokładam... A to się powinno liczyć. Prawda?
18dc
Jestem zmęczona, niewyspana i zła. I jeszcze trochę smutna, po dzisiejszej wizycie u ginekologa.
Owulacji nie było Oficjalnie potwierdzone. Nie pofatygowała się w tym cyklu. Pan doktor zapytał, czy życzę sobie stymulację. Nie życzyłam sobie. Jeszcze nie. Dam jej szansę za miesiąc. Tej owulacji rzecz jasna. Nie stymulacji. Nie chcę jeszcze niczego tutaj farmakologicznie napędzać. Przed tą ostatnią ciążą wszystko było w doskonałym porządku. Liczę, że się organizm zreflektuje i ten porządek przywróci.
Na razie dostałam skierowanie na hormony w następnym cyklu. I zobaczymy. Pan doktor mówi "najlepiej, żeby pani w ciąży wróciła". No taki plan jest Choć bez owulacji będzie ciężko...
Ale za to spędziłam baaardzo udany weekend pod żaglami na Solinie. Wywieźliśmy potomka do babci i zaszyliśmy się w bieszczadzkiej dziczy Dużo słońca, sporo dobrego wiatru, ekipa fantastyczna... Cumowaliśmy w zatoce na uboczu, gdzie nas nie sięgła cywilizacja swym mackiem. Paliliśmy ognisko, popijaliśmy wyśmienitą Soplicę śliwkową... i było jak za starych, dobrych czasów. Odpoczęłam psychicznie, za to fizycznie czuję się zmęczona (jak to zwykle po urlopie). Jednak brak snu, nadmiar alkoholu i słońca dają dzisiaj jeszcze o sobie znać... Ale było pięknie (dowód poniżej).
http://www.iv.pl/images/05905464992739274546.jpg
20 dc
Moje dzisiejsze śniadanie. Ta przyjemność niewątpliwa kosztowała 8zł/kg. Przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo kocham lato...
Miłego dnia Dziewczęta!
PS. Wystartowałam dzisiaj z Inofemem. Ela mówi, że ma cerę po nim lepszą. Jak nie pomoże na owulacje, to dobre i to
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 czerwca 2015, 20:33
22dc
Zmęczona jestem. A to jeszcze nie koniec czerwca'15 pod hasłem "zero wolnych weekendów". Wczorajszy dzień to istny maraton (a nie od dziś wiadomo, że do długich dystansów się kompletnie nie nadaję). Rano do pracy tylko na chwilę. O 12:00 już byłam umówiona po drugiej stronie Krakowa. Ponieważ kolega jest w szpitalu w Katowicach, a jego żona (szczęśliwa posiadaczka synów w liczbie trzy) nie posiada prawa jazdy. Zdeklarowałam się, że pomogę jak mogę. Tak więc wożę ją co kilka dni do tych Katowic. Z małym Lolkiem, bo Lolek jest mały i póki co odseparować się od cyca nie da. Żona odwiedza męża, a ciotka - szofer zajmuje się młodzieżą (gdyż wprowadzania zwierzyny wszelakiej i małych obywateli tego kraju na oddział się zabrania). Droga męcząca, bo w jedną stronę zwężenie + wypadek, a w drugą korek, bo wybił fajrant. Odstawiłam ich do domu, a sama biegiem, bo na 17:15 umówiłam się na hybrydę (w końcu jutro najważniejsze wesele tego dziesięciolecia - ale o tym potem). Jakbym nie zdążyła, to nie dość, że już mi nikt tych pazurów przed jutrem nie zrobi, to jeszcze zapłaciłam z góry i zwyczajnie by przepadło. Udało się. Zdążyłam. Zrobiłam.
Do domu wróciłam. P już tam był. Kazał mi się zawijać spowrotem, bo jedziemy po auto. Mój samochód jest do wymiany i rzeczywiście od jakiegoś czasu szukamy. Właściwie P szuka. No i akurat wczoraj znalazł. Niestety nie blisko. Ale postanowiłam nie marudzić, zęby zacisnąć i zapakować odwłok do samochodu, bo przecież na wymianie tego mojego sfatygowanego Polo już od dawna czekam...
Kupiliśmy. Wróciliśmy do domu ok 22:00. Byłam tak zmordowana, że się nawet cieszyć już sił najmniejszych nie miałam
Dziś odczuwam silną potrzebę weekendu. A jutro o 8:00 już muszę być u fryzjera...
25dc
Jestem WY-KOŃ-CZO-NA !! Zarwałam kolejny weekend z rzędu i MUSZĘ zrobić sobie chociaż jeden dzień wolnego, bo nie pociągnę...
Weekend miniony upłynął pod hasłem: "Mendellsohnem" stukają kopyta...
Za mąż wychodziła moja jedyna kuzynka. Tak się w życiu mi złożyło, że jestem jedynaczką, a ojciec nieznany, więc rodziny z jego strony brak. Moja mama za to ma tylko jednego brata, a on ma tylko jedno dziecko - tę kuzynkę właśnie. Ślub wyczekany przez całą rodzinę, gdyż kuzynka owa już trzydziestki dobiega i "najwyższy czas". Wesele planowane od 2011 roku, kiedy to Pan Młody postanowił nareszcie na kolano uklęknąć i pierścień zaręczynowy na palec nałożyć. Wesele z przytupem, bo przecież wujaszek jedynaczkę za mąż wydawał...
Jak mnie dzisiaj zapytacie, czy wesele się udało, powiem, że i owszem, gdyż goście do białego rana się bawili. Rosół był gorący, a wódka zimna. Ja natomiast nie dość że miałam pod opieką dziecko swoje własne, to jeszcze babcię. Moją i panny młodej. Tak więc nie piłam, bo obie należało do domu wcześniej odstawić. Dziecko uśpić. Prezenty i gotówkę żywą pozbierać i zabezpieczyć, kelnerki od czasu do czasu do pionu postawić, bo się goście zaniedbywani czuli. Nie załapałam się na powitalnego szampana, bo z babcią po inne buty musiałam skoczyć, dwa ciepłe dania przegapiłam, bo akurat pojechałam kogoś odwozić... Tortu nie dostałam... To już moja własna wina, bo byłam, ale gdzieś biegałam. Ale dlaczego do stołu mi nie podali, to nie rozumiem... Może za to stawianie do pionu
Tak, czy inaczej, wesele udane, a ja zmordowana...
Co do planów prokreacyjnych, miałam dzisiaj rano zrobić progesteron, ale zapomniałam... A jutro już będzie 9dpo i nie wiem, czy jest sens... ?
1dc
Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu dostałam okres. Poprzedni cykl trwał zaledwie 26 dni. Nie mam mu tego za złe, ponieważ i tak był zupełnie bezużyteczny. Co nie zmienia faktu, że poczułam lekki niepokój w związku z tym chaosem...
Ciekawe, co też wydarzy się w tym cyklu? Póki co, plan jest jeden:
Drogie Panie! Wracam do gry!!
3dc
Poszłam zrobić badania z rana... Mocz + cholesterol + hormony. Lekki niepokój odczuwam, czy aby na pewno tam wszystko dobrze wyjdzie... Ale na zapas się martwić nie będę. Wyniki ok. wtorku. We wtorek też przylatuje z Dublina moja najlepsza przyjaciółka Lulka. Czekam niecierpliwie... Muszę jakiś weekend dla niej zorganizować.
Niecierpliwie też wyczekuję przesyłki z Allegro. Wczoraj zakupiłam memu mężu urodzinowy prezent. A że rocznica wzniosła (czwórka z przodu mu wskakuje!!), to i prezent powinien być adekwatny. P odkąd go znam marzy o T-Touch'u. Dla niewtajemniczonych to zegarek. Kompletnie nie łapię potrzeby posiadania drogich zegarków, ale marzenia każdy ma swoje, więc się nie czepiam Udałam się po poradę do kolegi - zegarkowego kolekcjonera, on wyszperał na allegrowej aukcji piękny egzemplarz. Oczywiście nie nowy, bo nie upadłam jeszcze na głowę, żeby z 3K wyskakiwać na zegarek (za tę kwotę zakupiłabym wakacje dla 2 osób i sama przy okazji pośladka w słońcu wygrzała).
Tak więc, po wysłuchaniu opini fachowca i telefonie do sprzedającego (podczas którego udało mi się jeszcze stówkę z ceny urwać) zakupu dokonałam.
A zakup wygląda tak:
Jak się potem okazało (pan sprzedawca jeszcze jeden telefon już po zakupie do mnie wykonał), kupiłam zegarek od p. Marka Klimczuka - reżysera dubbingowego filmów animowanych. On np. odpowiada za dubbing w moich ukochanych Pingwinach z Madagaskaru. Opowiedział mi trochę o swojej pracy, o pasjach, zegarkach, wędkowaniu, nartach, wnukach... Od tej pory ile razy Pingwiny oglądać będę, tyle razy będę mieć w pamięci p. Marka... I T-Toucha
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 czerwca 2015, 14:26
4dc
Zaspałam rano. Na szkolenie w Kato wprawdzie zdążyłam, ale do odebrania telefonu od koleżanki, która już na mnie pod blokiem czekała, do momentu wyjścia z domu minęło dokładnie 6 minut.
P mi wysłał dzisiaj fotę, którą zrobił w Dzień Dziecka w centrum kngresowym podczas koncertu dla dzieci. Roznbawiła mnie ta fota. Młoda zdecydowanie ma luuuuz....
7dc
Boli mnie gardło Nie bardzo. I właściwie poza tym gardłem nic mi nie jest. Trochę rozbita jestem. Więc poranną temperaturę mogę śmiało zignorować.
Odbieram dzisiaj wyniki.
Wczoraj w sklepie zobaczyłam matkę z noworodkiem i się poryczałam. Głupia!!!
EDIT:
Mam wyniki:
Estradiol - 49,29 (12,5-166) poprzednio 55,78
FSH - 10,8 (3,5-12,5) poprzednio 9,44
LH - 6,91 (2,4-12,6) poprzednio 8,03
Testosteron - 0,26 (0,06-0,82) poprzednio 0,25
Prolaktyna - 375,1 (127-637) poprzednio 309,6
Trochę mnie martwi stosunek LH/FSH. Powinien być w okolicach 1. Wcześniej był jakby bliżej... Wyniki poprzednie mam z cyklu, w którym zaszłam w ciążę.
Do tego TSH - 0,64
I niespodzianka - mam za wysoki cholesterol! (ma to jakiś wpływ na płodność??)
cholesterol całkowity 216 mg/dl (<190)!!
HDL 78,87 (> 45)
LDL 135 (<115)!!
Triglicerydy 57 (<150)
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 czerwca 2015, 18:37
8dc
Oficjalnie w dniu dzisiejszym Majka zaczęła pływać samodzielnie. Na razie tylko na plecach, ale i tak jestem najdumniejszą matką świata!!
https://www.youtube.com/watch?v=JvqwNnYXi6o
Poza tym chyba znalazłam winowajcę tego mojego cholesterolu:
Objawy choroby Hashimoto (przewlekłe zapalenie tarczycy) mogą być bardzo różne, ale najczęstsze z nich to obfite miesiączki, sucha skóra, ciągłe zmęczenie, wysoki poziom cholesterolu.
A ja się od wczoraj zastanawiam, co ja właściwie jem źle... ??!! No to już wiem...
Co nie zmienia faktu, że zainteresowałam się tematem diety, bo ponoć odpowiednią dietą można sobie z jednym i drugim poradzić (znaczy z hashi i cholesterolem).
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 czerwca 2015, 21:40
10dc
Kolejny weekend poza domem przed nami. Jedziemy jutro na ślub mojego dobrego przyjaciela. Ślub w Sandomierzu. I cieszę się i nie cieszę na ten wyjazd. Cieszę się bo:
- spotkam się ze znajomymi, których nie widziałam dawno, a z którymi spędziłam całą wczesną młodość
- Sandomierz to piękne miasto, a nie byłam tam zdaje się od podstawówki
- patrząc na zdjęcia restauracji, w której jest wesele, wygląda dość kameralnie. Tym bardziej jest mi miło, że zostałam zaproszona, bo nasze drogi się rozeszły już całe lata temu i kontakt mamy mocno sporadyczny
Nie cieszę się bo:
- jestem już zmęczona (żadna to nowość - piszę o tym od tygodni) i marzę o spokojnym weekendzie i nocowaniu we własnym łóżku
- z powodów finansowych (ten miesiąc nas pociągnął nieźle, bo 3 wesela, z czego jedno takie, gdzie do koperty trzeba było dać więcej + kupno samochodu) postanowiłam nadszarpnięty budżet oszczędzić i żadnych kosmetyczek ani fryzjerek nie umawiałam. Sama się pomaluję i uczeszę... I się niepokoję, czy to wszystko wyjdzie...
W kwestiach proreacyjnych cisza... Wlecze mi się ten cykl okrutnie. Owulacji się spodziewam mniej więcej za tydzień dopiero. Pytanie, czy będzie?? Idę do lekarza w następny czwartek, żeby podglądnął co i jak...
13dc
http://www.iv.pl/images/91392554902617045039.jpg
Oczywiście zacznę tradycyjnie od tego, że jestem zmęczona. Wesele było udane, ale energochłonne
Spotkanie po latach z przyjaciółmi, z którymi praktycznie dorastałam i którzy niewątpliwie mieli ogromny wpływ na to, kim jestem, było niezwykle miłym doświadczeniem...
Testy owulacyjne wciąż przeraźliwie straszą bielą Czuję, że z owulacji w tym cyklu nici I smutno mi trochę. Idę do lekarza w czwartek. Zerknie na te wyniki i na te moje śpiące jajniki... Może coś mądrego wymyśli.
14dc
Na testach owu wciąż biało... No nic... Trzeba się z faktem pogodzić. Owulacji w tym cyklu nie będzie. A co za tym idzie ciąży też nie. Zobaczymy, co Dziadziuś (mój stu czterdziestodwu letni ginekolog) powie w czwartek, a przed nim w poniedziałek do endokrynolog uderzę (to TSH jakieś takie niskie (0,68), a poza tym Euthurox mi się kończy).
Ech... Zła jestem. Wprawdzie mnie ten miesiąc w plecy nie zbawi... Ale waidomo, jak z moją cierpliwością
Dziewuszki, ja Wam strasznie dziękuję za dobre słowo. Głupio mi czasem, że się tu żalę, a tak naprawdę to moje problemy póki co są śmieszne... Ja Wam tutaj z całych sił kibicuję!! I jestem pewna, że wszystkim nam prędzej czy później się ten mały sen wyśni i się małego człowieka doczekamy. Potrzeba tylko czasu...
Widziałam się w weekend z moją przyjaciółką, która się 2,5 roku starała. W tej chwili jest w 22tc. Nie było przyczyny niepłodności. Wyniki dobre. A ciąży brak. Ona daje nadzieję nam wszystkim Że się uda...
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 czerwca 2015, 13:53
16dc
Aaaaaaaa
Ty podstępna żmijo jedna... I tak przeciwko mnie?? Znaku życia nie dajesz i nagle tak bez ostrzeżenia!!??
A P smarka i zupełnie ku prokreacji się nie garnie... Ale dzisiaj go zmuszę, mam nadzieję, że nie jest jeszcze za późno... ??
EDIT: No była. Dziadziś na USG potwierdził. Była jakoś bardzo niedawno. No niedawno, bo wczoraj na testach nic jeszcze nie było. Więc była pewnie dzisiaj rano. Wróciłam do domu. Wykorzystałam małża. Nadziei za dużych w tym całym zajściu nie pokładam, bo szanse mniejsze, kiedy do dochodzi już po owulacji... Ale jakiś tam cień szans jest, a to więcej, niż bezproduktywne oczekiwanie na @.
Tak, czy siak się jaram, bo to oznacza, że jajnki łaskawie się obudziły i stymulacja nie potzrebna
EDIT2: Zapomniałam napomknąć o imponującym rozmiarze mojego uhodowanego endometrium - 13mm.
Dostałam lutkę pod język. Zaczynam brać od jutra i... czekam. Czyli robię to, czego zdecydowanie robić nie lubię...
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 lipca 2015, 21:15
20dc, 4dpo
Gooorącooo... Stacja meteo przy ul. Fiołkowej wskazywała dzisiaj 33,9st. Odczuwalna 35. A ja nie mam klimy w biurze Ale prawdą jest że upał nieco zelżał, bo w weekend było ok. 2 st cieplej. Tylko, że zarówno sobotę jak i niedzielę spędziłam w ogrodzie u znajomych (w każdy weekendowy dzień u innych), przy basenie/ zraszaczu do trawy/ napojach z dużą ilością lodu/ w cieniu/ w powiewach letniego wiatru... Generalnie wypoczywając, robiąc dokładnie NIC!! Czyli tak, jak sobie wymarzyłam...
OVU namalowało mi owulacyjną kreskę kłamiąc w żywe oczy Owulacja odbyła się 2.07, jak się okazuje w pełnię oraz urodziny mojej ciężarnej koleżanki Anny L. Dzień testowania wypada mi 16.7, czyli 5 lat po tym, jak w Urzędzie Stanu Cywilnego podpisaliśmy dokumenty, tworząc tym samym podstawową komórkę społeczną
Wprawdzie w czasie dni płodnych odbyłam zaledwie 1 (słownie: jeden) stosunek płciowy z małżonkim, ale to nie powstrzymuje mnie przed żywieniem nadziei, że w tym roku podaruję mu najbardziej ekonomiczny prezent z okazji rocznicy, czyli osikany test ciążowy z dwoma kreskami na nim
Historia uczy, że raz wystarczy Ten nasz RAZ właśnie siedzi i uparcie rysuje na kartce serca i pisze jedno z pierwszych samodzielnych MAMA i TATA... A ja - matka, się nadziwić nie mogę "kiedy ona tak urosła" i próbuję w niej wyparzeć tego małego stwora, który prawie 4 lata temu wyskoczył mi z brzucha
Tak więc, pełna optymizmu (o naiwności!), odliczam... Jeszcze 10 dni...
23dc, 7dpo
Miałam iść zrobić progesteron, ale nieco zaspałam rano... Wczoraj z Elżbietą po raz kolejny spotykawszy się przy winie, użalałyśmy się wespół nad naszym niecnym losem (obie zachodzimy w ciążę, ona od prawie roku, ja od ponad pół). Efektem jest dzisiejszy ból głowy, zarówno u mnie jak i u Eli (coś z tym winem było nie tak, bo akurat u mnie to norma, że mam kaca jeśli nawet tylko powącham alkohol, ale Ela to baba z gór i takie śmieszne ilości jakie spożyłyśmy wczorajszego wieczoru nie powinny zrobić jej krzywdy).
Jestem pewna na 99,9% że się w tym cyklu nie udało. Skąd wiem? Bo mi moja intuicja niezawodna podpowiada, a ona się niestety nie myli... Ever... A tak naprawdę, to podpowiadają mi moje miękkie, niewrażliwe, kompletnie obojętne imitacje cycków, które posiadam (najmocniej was grochy przepraszam, ale w tym śmiesznym rozmiarze, który pozostał po poprzedniej ciąży (a nawet dwóch), to ciężko was dumnie biustem nazywać).
Nie martwi mnie nawet specjalnie to niepowodzenie, bo, jak to mawia moja babcia "Nie od razu Kraków zbudowano". Martwi mnie natomiast mroczne podejrzenie Dziadziusia, że mój lewy jajnik nie działa w ogóle (wszystkie do tej pory potwierdzone owulacje były z prawego jajnika). A to onacza, że w następnym cyklu nie ma o co walczyć i kolejna szansa dopiero we wrześniu... We wrześniu to ja miałam III trymestr rozpoczynać, a nie łaskawie jajeczkować... !!
A teraz coś, co dzisiaj na mej twarzy uśmiech wywołało: (żeby nie było, że tylko zrzędzę):
U mnie dupa nieco odrestaurowana po zimie, ale szału też nie ma...
http://iv.pl/images/73867521961841812242.png
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 lipca 2015, 14:37
Czy będzie lepsza? Ciekawe. Może poczekajcie jeszcze chwile? Sama nie wiem.
ja też nie wiem i właściwie nie podjęłam jeszcze żadnej decyzji. I bez konsultacji z lekarzem takowej nie podejmę. Na początku następnego cyklu planuję sprawdzić poziom hormonów. Zobaczymy, czy wróciły do normy...
zobaczysz jak sie bedziesz czula, moze lepiej odczekac z 1 cykl. choc chyba wsrod lekarzy zdania sa podzielone. A co do wyborow to kto to wie co lepsze..hehe czas pokaze