X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Matylda?
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5
WSTĘP
Matylda?
O mnie: 32 lata, ale wciąż ciężko mi w to uwierzyć. Tak jak w to, że kiedy moja trzylatka mówi do mnie mamo, to do mnie :) Nigdy specjalnie się w tej roli nie widziałam, a już na pewno nie sądziłam, że będę sikała na patyk z nadzieją na dwie kreski... Ale kobieta zmienną jest. Absolutnie świadomie, na własne życzenie postanowiłam ponownie zapakować się w pieluchy! Im szybciej tym lepiej!
Czas starania się o dziecko: Start w styczniu 2015. Luty ciąża, kwiecień poronienie, trzy bezowulacyjne cykle i od lipca zabawa od nowa... :)
Moja historia: W lutym 2011 niczego nie podejrzewając, czysto formalnie (wybierałam się do szpitala na planowaną operację zatok) zrobiłam test ciążowy. Prawie się przewróciłam widząc drugą kreskę. Historia z gatunku klasycznych :) Świat przekręcił się i wylądował do góry dnem. Dziś kompletnie nie wiem jak niby miałoby wyglądać moje życie bez Małego Robala... Pora na rodzeństwo!
Moje emocje:

8 grudnia 2014, 11:30

Jest grudnień. Pogoda przebrzydła. Miesiąc temu zoperowałam zatoki (ostatni warunek do tego, żeby mój ukochany mąż zechciał rozpocząć starania o nowego Członka Rodziny). Ale stan moich zatok wciąż pozostawaia wiele do życzenia, biegam co tydzień do laryngologa, a jeszcze dopadła mnie jakaś infekcja anginopodobna :( Dzisiaj mam wizytę u endokrynologa. Poziom jakiś tam przeciwciał tarczycowych wystrzelony w kosmos. Na szczęście hormony tarczycy w porządku, więc może moje ukochane Hashimoto nie będzie problemem?
Jednym słowem - w tym cyklu chyba nici ze starania. Zaczynamy w nowym roku... Wytrzymałam tyle czasu (o drugim dziecku zaczęłam przebąkiwać już z 1,5 roku temu), to wytrzymam jeszcze miesiąc.
Mam jakiś taki przeogromny lęk, że się nie uda. Że kiedy tak bardzo nie chciałam być w ciąży w lutym 2011 roku, a mimo to zobaczyłam dwie kreski na teście... To teraz karma się zemści.
Tylko że teraz wszystko gotowe - oboje chcemy, Maja chce, biegam na badania, za chwilę będzie komplet (póki co poza tą tarczycą (której się spodziewałam) wszystko OK. Nie mam raka piersi, tam na dole też wszystko w porządku).
Jednym słowem - dzisiaj endokrynolog, jutro ginekolog i cytologia i JAZDA ;) Mam nadzieję, że już zupełnie niedługo napiszę że Matylda już się umościła i rośnie :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 grudnia 2014, 12:59

9 grudnia 2014, 18:08

Pani Enokrynolog (gaduła przeokropna) mówi, żeby się tymi przeciwciałami nie przejmować. Dała mi Euthyrox do łykania i kazała powtórzyć hormony za kwartał. No i dała skierowanie na USG tarczycy (nie pline).

Dzisiaj poszłam zrobić cytologię. Mam przyjść z książeczką poprzedniej ciąży (przecież tam nic nie ma!? poza tym, że tyłam jak hipopotam (blisko 20kg!!!).

Dziwny ten ginekolog. Ale ta laska co u niej byłam poprzednio też mi się nie podoba... Więc pewnie z nim zostanę.

No i poza kwasem foliowym (który zasugerował również mężowi :), łykam jeszcze Omega 3, no i ten Euthyrox... A nawet jeszcze nie zaczęłam się starać...

Zrobiłam test ovu. NIC. Za wcześnie jeszcze... Ale tak na wszelki wypadek, że może wczesna owulacja albo co... Jak namówić P do seksu w dni płodne jeszcze w tym cyklu??? Ja chcę już wysikać dwie kreski na teście... Ech... Odbiło mi.

Majka zasnęła na podłodze. A ja myślę o Matyldzie... :)

10 grudnia 2014, 13:06

Czytam te pamiętniki i czasami się zastanawiam, czy ja aby na pewno wiem co robię??? Mam wątpliwości!! Czy mam na pewno na to wszystko ochotę...??
3-5.01.2014 r jedziemy z dziewczynami do Bialki Tatrzańskiej. Nawet nie wiem czy się cieszę z tej okazji... Ale Majce się przyda trochę powietrza :)
Zima mnie zmasakrowała. Czuję niechęć do całego świata. Bleeeee

14 grudnia 2014, 11:31

Niedziela... P poszedł do pracy. Zostałyśmy same z Majką. Chore. Majka już w czwartek kaszlała. P w piątek zabrał ją do lekarza. Ja na piątkowej imprezie nabawiłam się bólu gardła :( Znowu... Dopiero co pozbyłam się anginy. I znowu infekcja :( Ta operacja zdecydowanie osłabiła mój organizm. Ten cykl i tak odpuszczamy, więc nawet mnie to bardzo nie gnębi. Tylko nic mi się nie chce. A to straszne. Czas przepływa mi przez palce. Święta za rogiem, a ja nie mam siły ani ochoty kiwnąć palcem. O tej porze roku najcześciej odczuwałam już radosne podniecenie związane z Bożym Narodzeniem (tym bardziej że w tym roku jedziemy do mnie do domu do Rzeszowa), a tym razem nic... Bardzo nie lubię tych momentów... Dramatyczny spadek motywacji. Na pewno ma to związek z tymi chorobami. Żle się czuję, jedyna na co mam ochotę to leżeć albo (jeszcze lepiej) spać... Well... Może przejdzie. Oby!

Nie mam owulacji. Dziwne. Jest 15dc a ja nie mam nawet śladu cienia drugiej kreski na teście ovu ;( Może mam cykl bezowulacyjny? Może miewam ich teraz więcej? W końcu od oststniej ciąży minęło 4 lata...

Patrzę tak na ten mój cykl... Kiedy moje cykle stały się 30o dniowe? A może zawsze takie były? Nie mierzę temperatury. Wydaje mi się, że nie ma potrzeby. Kusi mnie żeby kupić termometr, ale może jeszcze poczekam. Jak do marca się nie uda, to kupię.

Patrzę na styczeń 2011 r. Z tego co pamiętam kochaliśmy się w niedzielę 23.01. W poniedziałek w pracy wyszedł pozytywny test ovu, czyli owulaqcję musiałam mieć w 16 albo 17 dc. Czyli tak jak teraz... O ile będzie. Czyli nic się nie zmieniło :) Ech... po co ja tyle o tym myślę???

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 grudnia 2014, 12:58

15 grudnia 2014, 11:25

No nie mam owulacji. 16dc. Nie mam śluzu płodnego, na testach nawet cienia cienia nie widzę.. Brzuch pobolewa jak podczas @, ale testy nie kłamią...

16 grudnia 2014, 10:36

Jestem chora :( Nos zatkany, żółty katar, węchu brak :(:( Laryngolog mówił, że mam przyjść za miesiąc, czyba żeby się coś działo, to żeby go łapać w przychodni lub w szpitalu... Czyli mam jechać jutro?? A tak się cieszyłam, że przez miesiąc mam spokój... Kupiłam Sinulan, może przejdzie samo? (głupia, głupia... wiem, że nie przejdzie. Znam moje zatoki doskonale). No nic zobaczę co będzie do jutra i zdecyduję co robić.
Pojawił się płodny śluz, ale testy ovu ciągle niegatywne. Dziwne to wszystko. Ciekawe czy owulacja w ogóle wystąpi? Ta paskudna infekcja utwierdza mnie w przekonianiu, żeby ten cykl odpuścić (czasem mnie jeszcze kusiło, żeby spróbować). Możliwe, że będę musiała zjeść kolejny antybiotyk :(

17 grudnia 2014, 11:20

Dzisiaj rano druga krecha na teście ovu. OK, krecha to zdecydowanie Za dużo powiedziane :) Ale kreska, kreseczka nawet, nieco jaśniejsza od testowej... Nie wytrzymałam, kupiłam termometr. W tym cyklu to już nie ma co mierzyć, ale w następnym się dowiem, co tam się dzieje... Nie mam pojęcia jak określić twardość szyjki, więc sobie podaruję :) Po serii zabiegów na zatoki (płukanie słoną wodą, nebulizacja roztworem soli, ziołoleczeniem, sulfarinol, Ibuprom zatoki) dziś jest odrobinę lepiej. Nie jadę do laryngologa! Nie chce mi się dramatycznie. Na 17:05 jadę z Majką na basen (zupełnie nowy kurs w NIKA TEAM). Bardzo chcę zobaczyć jak tam wyglądają zajęcia, bo poprzednimi jestem bardzo rozczarowana :/

19 grudnia 2014, 12:53

Jestem chora.I zła jak osa. Tzn dzisiaj to już jest całkiem spokojnie, ale wczoraj już miałam ochotę płakać ze złości. Obudziłam się z gorączką. Umówiłam się do lekarza (przy okazji się okazało, że mój telefon nie działa. Tzn działa ale nic nie słychać co mówię). Najchętniej nie pojechałabym do pracy, ale jedna koleżanka ma urlop, druga powiedziała, że nie przyjeżdża bo coś tam... Ktoś do biura jechać musiał. Więc zwlekłam się z łóżka i pojechałam. Robota zawaliła mnie od wejścia. A ja się tak źle czułam :( Po wizycie u p. doktor, która powiedziała, ze absolutnie 3go antybiotyku mi nie da, załamałam się jeszcze bardziej jak na recepcie zobaczyłam ISMIGEN (cena to jedyne 100 zł!!). Kupiłam - może pomoże... A jak nie?? Za kilka dni jedziemy do Rzeszowa na Wigilię, potem Sylwester i Białka... A ja sie wyleczyć nie mogę :(:(
Dziś przyjechał termometr owulacyjny. Od następnego cyklu zaczynam mierzyć temperaturę.
Powiedziałam p. doktor że chcemy zacząć starania o dziecko i czy ten lek jest bezpieczy w ewentualnej ciąży. Na co ona: "a myśli pani że się pani uda w pierwszym cyklu?". Jakby to powiedzieć... Ostatnim razem się udało. Bez starania, bez celowania w owulację. W cyklu kiedy zaszłam w ciążę kochaliśmy się RAZ!!!! RAZ!!!!!! Niech mi ktoś powie, że się nie może udać...! Ja wiem że nic dwa razy się nie zdarza... Ale kto to wie... ??

Dzisiaj teść przywiezie choinkę :):) Może wreszcie poczuję tą magiczną atmosferę... Bo pogoda zupełnie nie zimowa. Kocham Boże Narodzenie!! Zawsze na koniec roku czuję się trochę znowu jak mała dziewczynka, która z dziecięcą ekscytacją wypartywała prezentów pod choinką... :)

28 grudnia 2014, 12:03

... I po Świętach :) Było miło. Rodzinnie, przyjemnie, tradycyjnie... Pachniało choinką, czerwonym barszczem, kapustą i grzybami. Cztery pokolenia świętujące razem to momenty, które trzeba pielęgnować, bo nie wiadomo jak długo jeszcze będzie nam dane się nimi cieszyć.
Wróciliśmy w piątek, w sobotę pojechałam z Majką do Izy i Michała, zobaczyć ich najnowszego syna (nr 3). Zupełnie nie podobny do poprzedniej dwójki. Ciekawe co też z niego wyrośnie... :) Była też Jadzia z Michałem z małym Frankiem i Basią. Dzieci radośnie hałasowały, my popijaliśmy ciepłą kawę patrząc na zimowy krajobraz za oknem (w drugi dzień Świąt spadł śnieg!!). Moje hormony odpowiadające za wielką ochotę posiadania kolejnego dziecka znowu dały o sobie znać. Nowy cykl już za kilka dni. Pierwszy cykl starań. Ale byłoby pięknie, gdyby był udany... Już nie mogę się doczekać...

A tu Świąteczna Majka (sprawdzam, czy umiem wrzucić zdjęcie):

0DZDGc.jpg

UMIEM :):)

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 grudnia 2014, 19:38

1 stycznia 2015, 09:28

Jest @. Pierwszy dzień pierwszego cyklu starań wypadł pierwszego dnia pierwszego miesiąca zupełnie nowego roku. Nie wierzę w magię liczb, ale w liczbowe magiczne zbiegi okoliczności już tak :) Wg statystyk mamy 20% szans na sukces. Uda się????

5 stycznia 2015, 18:34

No i wróciłyśmy z Młodą z Białki. Wspomnienia w skrócie:
- śnieg, duuużo śniegu
- sanki, narty, bolą mnie łydki :)
- tłumy dzikie (zapamiętać: nie jechać tam w długie weekendy i święta wszelakie. NIGDY!

Bardzo było miło. Przypomniałam sobie dlaczego lubię zimę. Czas jednak wrócić do rzeczywistości. Do pracy, do rutyny, do obowiązków... Jutro ostatni dzień laby :) Będę się nim delektować.

YUNlRQ.jpg

7 stycznia 2015, 20:45

Byłam na kontrolnej wizycie u laryngologa. Powiedział, że jest OK i że mam przyjść za 3 m-ce. Aż mi się nieomal przykro zrobiło... ;) Znamy się z p. doktorem całe lata. To on kazał mi przed operacją zaplanowaną na 2011r przerwać antykoncepcję hormonalną. To przez niego mamy Majkę :) On jako pierwszy człowiek na świecie słysząc o mojej ciąży wtedy zupełnie nieoczekiwanie całkowicie szczerze się ucieszył. Przez te 5 lat podczas krórkich regularnych wizyt poznaliśmy się z p. doktorem zupełnie mimochodem całkiem nieźle... Będę za nim tęsknić. Choć nie za dużo, bo oczywiście problemy z nosem moja córka odziedziczyła po mnie i teraz biegamy sobie do niego razem.
(gdyby któraś z Was potrzebowała w Krakowie laryngologa, dajcie znać- dam namiar! Jest doskonałym specjalistą. Zarówno dla dużych jak i małych).

Pisałam wcześniej, że mój mąż używał moich chorych zatok jako wymówki dla dalszej prokreacji. Powiedział, że nie będzie się ze mną rozmnażał, póki nie wyleczę tych zatok, bo on się nie będzie denerwował, że jem w ciąży antybiotyki i zagryzam sterydem. Oczywiście mój laryngolog doskonale o tym wie, więc dziś dla P wypisał receptę:

qWLzyR.jpg

9 stycznia 2015, 20:31

Mój własny osobisty mąż, absolutny Piotruś Pan, któremu wciąż się wydaje, że można by tak wcale nie dorastać i nie stawiać czoła tym wszystkim dorosłym decyzjom... Mąż, który twierdził, biorąc ślub w wieku 36 lat, że to "tak przecież młodo, ale co robić skoro w drodze dziecko", który mając lat 39 jak usłyszał mój szalony pomysł, że chcę mieć jeszcze jedno, zaparł się rękami i nogami w swoim "nie jestem jeszcze na to gotowy"... Otóż ten sam mąż zapytał mnie wczoraj, widząc jak połykam kwas foliowy, czy czasem on nie powinien też jakiś suplementów łykać? Tak sam z siebie... Zgłupiałam. Ależ proszę, częstuj się. Ginekolog zapytał mnie, czy mąż łyka kwas foliowy, ale mu nawet nie proponowałam, żeby go za bardzo nie drażnić.
To nie jest tak, że go zmuszam do posiadania kolejnego potomka... Ale popycham :) Bo tak już niestety z nim mam... Jakbym nie popychała, to pewnie dalej niezobowiązująco umawialibyśmy się wieczorami na randki do knajpy na piwo i od czasu do czasu w weekend urządzalibyśmy sobie leniwe całe dnie w łożku z zamówioną pizzą i serią filmów w TV. I tak do emerytury... :)
Czyżby dorósł? Chociaż troszeczkę? Tzn czy już mu się nie wydaje, że ma ciągle 18 lat, ale np. 25??

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 stycznia 2015, 20:32

12 stycznia 2015, 21:55

Niniejszym w dniu dzisiejszym po kilkumiesięcznej przerwie wróciłam na zajęcia fitness! Oj jak ciężko było mi się zebrać... Oczywiście najlepiej byłoby nie przerywać, ale najpierw jakaś przewlekła infekcja, potem wakacje i wyjazd, potem ten zabieg na zatoki (a po nim kilka tygodni bez wysiłku, bo ryzyko krwotoku) i tak oto mamy styczeń (właściwie to już jego połowę). Ale wróciłam, zapłaciłam, to teraz już nie ma wymówek. I dobrze. Mój styrany kręgosłup będzie mi wdzięczny. Bo nie szanuję go nic a nic. Bo siedząca praca, bo niewłaściwa postawa, bo po ciąży poprzedniej to całkiem już mu było ciężko... A teraz wciąż jeszcze wpadam na pomysły głupawe i obciążam go dźwigając 15 kilo Majki :) Bo mi się ciągle wydaje, że to moja mała córeczka... A ona już jest wielka jak mały słoń :)

W sprawie nowego potomstwa cisza. Czekam na owulację. Niecierpliwie...

14 stycznia 2015, 11:44

Ja i mój zapał z gatunku - jak nie ćwiczę, to nie ćwiczę... Leżę na kanapie i pozwalam moim mięśniom spokojnie sobie zanikać... Ale jak ćwiczę - to już ćwiczę! Gdyby mi go tylko jeszcze na dłużej tego zapału wystarczało...

Wszystko mnie boli. Wszystko. Trzeba było wczoraj zrobić przerwę, ale nie... przecież ćwiczę!
No to mam. Dzisiaj przerwa przymusowa, bo żywcem nie mam kiedy... Jadę z M na basen, a wieczorem nie dam nigdzie jechać bo P się gdzieś tam umówił i wychodzi.

Okazało się, że kolega z pracy P też się stara. Siedzą sobie teraz razem chłopaki i narzekają sobie cichutko. Bo odbiło tym babom i się im dzieci robić zachciało. A oni tacy się w tym wszystkim czują potraktowani instrumentalnie... No bez jaj!!

15 stycznia 2015, 09:06

Ovu zaznaczyło mi owulację na 12dc. Zupełnie bez sensu. Testy owulacyjne negatywne, śluzu płodnego brak, owulacja w poprzednim cyklu była w 19dc. Tylko ta temperatura... Dziwacznie skacze. Oczywiście kilo smętnych myśli w glowie... Może coś mi się w tej całej hormonalnej gospodarce popieprzyło? Może to dlatego ten wykres taki dziwny?

16 stycznia 2015, 10:29

Wciąż nic nie rozumiem z tego wykresu... Nie pozostaje nic innego niż czekać na rozwój wydarzeń... Tylko ja tak bardzo nie lubię czekać :/

Ciągnie się... :) Czyli może coś z tego jednak będzie...

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 stycznia 2015, 13:50

17 stycznia 2015, 14:22

Nie mam śluzu :/ Nic. Sucho jak na pustyni. Wczoraj coś tam się pojawiło, ale było i znikło. Przypominam sobie świetlane zamierzchłe czasy, kiedy go było w nadmiarze... I co się stało? Aaaa... Wiem. Zaszszłam w ciążę. Potem już nigdy nic nie było tak samo. Zupełnie przestałam odczuwać PMS, piersi nie bolą mnie nigdy, a wcześniej wyraźnie sygnalizowały nadejście @, libido znacząco opadło, a śluzu jak na lekarstwo... A ponoć po ciąży wszystko się ładnie reguluje.
No i co teraz? Na wiesiołka chyba późno? A co z tym siemieniem? Jest sens jeszcze w tym cyklu, jak owulacja lada chwila? Czy odpuścić i zacząć pić od następnego cyklu? Jak to się pije? Ech...
Byłam nawet w aptece, żeby ten cudowny żel zakupić, ale nie ma... Trzeba zamówić. Jak dojdzie będzie już po wszystkim... Jednym słowem dupa :/ Nie ma się niby co łamać. W końcu to pierwszy cykl...
Ale P już mi zapowiada, że on się latami starać nie ma zamiaru. Nie wyjdzie, to trudno. Jedno dziecko już mamy...

18 stycznia 2015, 09:22

Zrobiłam rano dwa testy owu. Jeden wyszedł bardzo pozytywny, na drugim nie ma nawet śladu drugiej kreski... WTF?

18 stycznia 2015, 20:21

Kinia urodziła. Moja przyjaciółka z liceum. Nasza znajomość jest od początku wyjątkowa. Była pierwszym człowiekiem którego poznałam oczekując na wejście na egzamin do liceum. Okazało się, że mamy tak samo na imię. Przesiedziałyśmy kupę czasu razem w ławce. Nasza przyjaźń przetrwała mimo, że nie chodziłyśmy do jednej klasy za długo. Potem nasze drogi zupełnie się rozeszły bo ja wyjechałam (najpierw do Krakowa, potem błąkałam się po świecie, a potem znowu do Krakowa). Zupełnie wyjątkowego znaczenia nasza znajomość nabrała w lutym 2011r, kiedy to Kinia zadzwoniła do mnie z okazji urodzin i zaszczebiotała do słuchawki: "-Wszytkiego najlepszego! A co Ty? Śpisz? Nie imprezujesz? Chora jesteś?" Na co ja odparłam: "-Śpię. Ledwo żyję. Chyba jestem w ciąży" A Kinia: "O kurcze. Ja chyba też"
Obie wysikałyśmy dwie kreski, obie jeszcze wtedy przed wizytą u ginekologa. I faktycznie byłyśmy w ciąży. Obie. Obie wpadłyśmy, obie w tym samym cyklu. Była najlepszym, co mogło mnie wtedy spotkać. Całą ciążę przechodziłyśmy razem. Obie mamy córki. Rodziłam 4 dni po niej.
A teraz ma syna. Stasia. Urodził się dzisiaj :):) Cieszę się... Bardzo :))
1 2 3 4 5