Wszystko jest źle, do dupy i bez sensu.
Mój termometr chyba jest do bani. Od początku cyklu mierzę temp nowym, owulacyjnym termometrem i mam wrażenie, że mnie oszukuje. Np. dziś po południu zmierzyłam orientacyjnie temp i wyszło 36,18 - praktycznie tyle, co rano. A zawsze miałam po południu wyższą temp niż rano mierząc poprzednim termometrem. Postanowiłam zmierzyć jeszcze raz i wyszło 36, 32. A to już różnica. Nie wiem, czy ta temperatura, którą wskazuje mi rano jest ok. No nic, zobaczymy, czy będą w tym cyklu wyższe temperatury w drugiej fazie.
A teraz sprawozdanie z ostatnich dni.
1. Piję ten inofem dwa razy dziennie po 1 saszetce (wg zaleceń mojej gin) - w smaku ok, objawów dziwnych chyba brak, chociaż miałam kilka razy straszne mdłości, ale nie wiem, czy to wina tego specyfiku. poza tym nic więcej nie zauważyłam. Okaże się w poniedziałek na monitoringu, czy coś to robi.
2. Biorę kapsułki olej z wiesiołka dwa razy dziennie po 2 tabletki - nie zauważyłam póki co poprawy śluzu, ale to za wcześnie pewnie.
3. Miałam pić dużo wody, ale tylko raz udało mi się wypić 1,5 l w dzień. Pozostałe dni kuleją mocno. Mimo, że lubię wodę, to jakoś nie mogę w siebie tyle jej wlać.
4. No i żel. Już wypróbowany. Jak to żel ułatwia poślizg, więc nie ma co narzekać, ale czy pomoże zdziałać cud ? - tego nie wiem.
Z innych spraw bieżących: wszystko na co czekam stoi w miejscu, zaliczam dołek za dołkiem, chodzę do pracy, staram się skończyć moją magisterkę, sprzątam mieszkanie, czasem coś ugotuję i oczywiście przesiaduję na OF analizując wszystko tysiące razy, tak, jakby miało to coś zmienić...
FEST.
W sprawie termometru nic się nie zmieniło. Nadal uważam, że jest po prostu felerny. Dam mu jeszcze kilka dni i jeśli temp nie podskoczy, to rezygnuje z niego.
Wczoraj byłam na USG. Miałam jakieś negatywne myśli przed, że będzie słabo, ale okazało się, że pęcherzyk jest super i owu miała być właśnie wczoraj lub ewentualnie dziś. W sumie to od 3 cykli nie pamiętam takiego pęcherzyka, nawet w 15 dc był dużo mniejszy, więc to chyba jednak zasługa picia INOFEMU. Niestety nie może być zbyt pięknie, bo wczoraj miałam bardzo cienkie endo: 5,6 i też nie pamietam żebym kiedykolwiek miała takie cienkie Trochę się zastanawiam, bo moja gin nie powiedziała, że jest coś nie tak. Mam nadzieję, że luteina trochę pomoże w tym temacie i w razie czego będzie ono wystarczające.
W sprawie śluzu też się nic nie ruszyło. Jeden dzień był wieczorem wodnisty, a potem to już nawet ciężko mi stwierdzić jaki. No, ale wspomagaliśmy się żelem, co to niby ma go imitować, więc liczę na to
Od wczoraj męczy mnie straszne wzdęcie i kłucie w brzuchu. Może to objaw owu, bo chyba w tamtym cyklu też miałam w podobnym czasie. A może tylko zbieg okoliczności.
Może teraz trochę z innej beczki. W przyszły piątek jedziemy z A. na kilka dni w Tatry. Cieszę się bardzo z tego wyjazdu, bo z różnych powodów już dawno nigdzie razem nie wyjeżdżaliśmy na dłużej. Nawet nie byliśmy nigdzie w ostatnie wakacje. Czas najwyższy trochę oderwać się od codzienności, pracy, problemów i odpocząć, i pobyć tylko we dwoje 24h na dobę Mam nadzieję, że do wyjazdu nic się nie wydarzy, co mogłoby uniemożliwić nam ten wyjazd. Planuję na wyjeździe nie mierzyć temperatury i nie wchodzić na OF. Zobaczymy, jak to wyjdzie w praniu, czy będę potrafiła się powstrzymać
W tym cyklu jestem spokojna. Emocje opanowane, nie wmawiam sobie objawów, nie zamierzam robić testu ciążowego wcześniej, niż po terminie @, nie czekam na nic, oprócz wyjazdu i tym żyję w tym miesiącu Tak bardzo się cieszę. Wierzę, że w końcu uda się i zostanę mamą
Miałam nie płakać, miałam być silna. upadłam.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 maja 2016, 18:41
Wizyta w klinice zbliża się wielkimi krokami. Czuję przed nią lekki strach, ale też ufam, że będzie to duży krok w naszych staraniach.
Mam nadzieję, że @ nie będzie kazała na siebie zbyt długo czekać, i pojawi się po 12 dniach od owu. Skoro i tak ma być, to niech przychodzi prędko i bierzemy się za dalsze starania
Jest mi smutno, ale co mam zrobić. Trzeba jakoś żyć dalej, upadać i wstawać, upadać i wstawać...
Boże Miłosierny, ufam Ci nieskończenie.
Boję się, że jutro zawali mi się mój świat.
Jezu, ufam Ci nieskończenie. Bądź jutro z nami.
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 czerwca 2016, 20:01
Doktor na koniec powiedział do mnie, że mam ostatnią szansę żeby zajść naturalnie w ciążę. Ta myśl nie opuszcza mnie od wczoraj. Wychodzi na to, że jeśli nie uda się w tym i w następnym cyklu, to nie mam co potem liczyć na nature. Mam tylko nadzieję, że nie będzie tak źle z tym leczeniem i możliwością zajścia w inny sposób i że obejdzie się bez najgorszego...
Ten cykl już mnie dobija. Nie chce się skończyć i znów wydłużyło mi się plamienie przed miesiączką Codziennie jest mniejsze, ale dziś temp. już spadła, więc albo dziś albo jutro @. Ból miesiączkowy raz jest a raz wcale go nie ma. Wszystko to dziwne jakieś. No, ale wszystko mnie już drażni, więc to zwiastuje tylko jedno.
Chyba muszę zacząć oswajać się z myślą, że nigdy nie będę miała dziecka
Dzisiaj byłam na wizycie już ze wszystkimi wynikami, tzn prawie wszystkimi, bo czekamy jeszcze na wynik MSOME mojego A. Moje wyniki są wszystkie w porządku, nie ma się do czego doczepić, wynik SCD (nasienia) też super. Owulacja potwierdzona dziś USG, była o dziwo z prawego jajnika. Tak mi się wydawało, że czułam prawy jajnik, ale zdziwiło mnie to, bo długi czas owulowałam tylko z lewego jajnika. Nie wiem, może to HSG mimo wszystko coś dało, że była wreszcie z prawego. Nie liczę na nic, ale mam nadzieję, że ten prawy jajnik będzie jednak szczęśliwy
Wracając do dzisiejszej wizyty, to doktor zaproponował inseminację. Liczyłam się z tym, że tak właśnie będzie. Nie jest mi z tym łatwo, ale jeśli ma nam to pomóc, to pewnie się zdecydujemy. Nie wiem jeszcze kiedy do niej podejdziemy. Dostałam wykaz badań, które musimy zrobić przed IUI. Jest tego trochę i oczywiście kosztują też nie mało.. Zastanawiam się, czy dać sobie jeszcze czas na spokojnie do końca roku i podejść do tego np. w styczniu. Może jeszcze zdarzył by się cud w ciągu tych trzech miesięcy... Ech.. No, zobaczymy. Póki co czekamy na ostatni wynik mojego A., a tak poza tym...jeszcze się ten cykl nie skończył
Boże mój, Panie i Władco mojego życia, stoję wobec wielu wyzwań i trosk, nie jest mi łatwo poradzić sobie z przygnębieniem i niepokojem, jakie we mnie narastają.
Przyjdź, Panie, wzmocnij mnie siłą swojej prawdy, oświeć każdy zakątek mojego umysłu, niech moje uczynki będą przepełnione światłem, tak abym mógł stawić czoła czekającym mnie trudnościom.
Powierzam Ci wszystkie moje oczekiwania. Ty jesteś moją prawdziwą radością, głęboko skrywaną nadzieją, która podtrzymuje moją wiarę i nie pozwala mi się zachwiać.
Ty jesteś moją tarczą, moją skałą i warownią, wiecznym odpocznieniem w każdym utrapieniu.
Pragnę nieustannie czuć się przy Tobie bezpieczny i otoczony miłością.
Przyjdź i usuń wszelkie zło, wszelką przeciwność, jakąkolwiek trudną sytuację czy przeszkodę, która zakłóca spokój mojego umysłu, serca i duszy.
Ty jesteś Tym, który wszystko może, jesteś Bogiem błogosławieństw i nie ma takiej sytuacji, nawet najbardziej zagmatwanej, której byś nie kontrolował.
Dla Ciebie wszystko jest możliwe. Nic Cię nie przerasta ani nie jest dla Ciebie zbyt zawiłe. Zawsze wyciągasz pomocną dłoń do swoich dzieci wtedy, kiedy najbardziej Cię potrzebują.
Dlatego właśnie wzywam Twej pomocy. Przyjdź i dotknij moje serce, czyniąc je mężnym i zdolnym do walki.
Potrzebuję Cię, Panie i Tobie ufam. Jesteś przyjacielem, który nigdy się ode mnie nie odwróci. Przyjdź i przemień mnie mocą Twojej miłosiernej miłości.
Zapraszam Cię do mojego życia, przejmij kontrolę nad moimi zmartwieniami, oddal ode mnie zniechęcenie i smutek, wszelkiego rodzaju poczucie winy i złości, porażki i przygnębienia, wszystkie zahamowania i lęki, które mnie paraliżują.
Ufam, że jesteś jedynym, który prowadzi mnie we właściwym kierunku i może mnie wydobyć z tego mrocznego chaosu, jaki mnie otacza, z tych jałowych i beznadziejnych okoliczności, w jakich tkwię.
Przyjdź do mnie, Ojcze dobroci, zapraszam Cię do mego domu i do mego serca. Dotknij mnie światłem Ducha Świętego i udziel mi daru rozumu i rady, aby ogarnął mnie pokój, który usunie wszelki niepokój i trwogę.
Przybądź Panie, niech Twoja życiodajna moc działa jak balsam tam, gdzie niedomagam, a Twoja miłość niech uczyni mnie nowym stworzeniem.
Panie, wysławiam i chwalę Cię całą moją istotą, wiem, że mnie ocalisz i pozwolisz mi przebywać w Twojej wiernej obecności.
Powierzam Ci teraz moje problemy, trudne sytuacje, z jakimi się zmagam, wszelkie zranienia, kompleksy i rozczarowania, abyś w nie wszedł, napełniając Twoim światłem moje czyny i kierując moje pewne i ufne kroki ku Tobie. Amen.
W związku z brakiem ciąży, kilka dni temu byłam na zabiegu przeszczepu włosów. Niestety, ale od dobrych kilku lat mam problem z włosami i zabieg ten był jedyną skuteczną metodą, aby poprawić ich gęstość. Teraz trochę się pomęczę, ale wiem, że warto bo efekt na pewno będzie. Muszę się jednak uzbroić w spore pokłady cierpliwości, bo potrzeba trochę czasu by włosy odrosły.
Dziecko jest nadal moim największym marzeniem, jednak coraz bardziej dochodzi do mnie, że naturalne poczęcie pozostanie chyba tylko w sferze marzeń. Staramy się już tyle, że ewidentnie jest jakiś problem skoro się nie udaje. Gdyby było inaczej, byłabym w ciąży już dawno. W październiku moja dobra koleżanka brała ślub. Miesiąc po nim, była już w ciąży. Mocno to przeżyłam, płakałam i byłam zła na Boga, że dzieli tak niesprawiedliwie. Jednak ta sytuacja i moje zachowanie pomogły mi, bo powoli zaczęłam rozumieć, że nie mogę nikogo winić za to, że ma coś, czego ja nie mam. Odsuwałam się od każdej koleżanki, która zaszła w ciążę. Teraz staram się powoli to zmieniać i nie obwiniać już ani ich, ani Boga za to, że ja nie mogę być w ciąży. Pewnie jeszcze długa droga przede mną i niejeden na niej zakręt, ale teraz przynajmniej już wiem, którędy mam iść. Nie wiem, co mnie na niej spotka i ile łez na nią wyleje, ale wyruszam z miejsca, bo stojąc w miejscu nie zmieni się na pewno nic.
W poniedziałek wracam do pracy po 3 tygodniowym zwolnieniu. Już widzę te spojrzenia i głupie teksty, że na pewno wypoczęłam. Mam nadzieję, że nie będę tam już długo pracować.W ogóle to miałam nadzieję, że zajdę w ciążę, pójdę na zwolnienie a dopiero po macierzyńskim zwolnię się i zacznę szukać nowej pracy, no ale widocznie ma być inaczej...
Wczorajszy dzień namotał mi mocno w głowie. Przeszłam samą siebie w manifestowaniu chwiejności swojego nastroju, złośliwości i skrajnych emocji: od złości poprzez głupiego śmiechu aż do prawie łez w ciągu pół minuty. Mój A. też zauważył, że coś jest ze mną nie tak, komentując moje zachowania, a przed snem zapytał czy nie czuję, żeby okres może miał nie przyjść? Leżałam do niego plecami, uśmiechając się głupio do siebie, bo oczywiście, że o tym pomyślałam! Odpowiedziałam tylko wymijająco, że zawsze myślałam, że jeśli będę w ciąży, to zanim potwierdzę to jakimś testem, to po prostu będę to przeczuwać a nie mam żadnych przeczuć, więc na pewno się nie udało. Dobrze, że nie widział po tym pytaniu mojego uśmiechu, bo może dałabym mu tym jakieś złudne nadzieje, na które przyzwoliłam sobie. Nie chcę, żeby się rozczarował, wystarczy, że ja to zrobię. Tzn już nie, bo wszelkie nadzieje jakoś ustały z nadejściem dnia. Rano poczułam po prostu, że na sto procent za kilka dni przyjdzie okres. I nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, to pewnie jest właśnie takie samo przeczucie, jak to, które pojawia się w ciąży. Z resztą temperatura zaczęła spadać, jutro spadnie kolejne kilka kresek, i pewnie zacznie się typowe plamienie przed @. Co do wszelkich objawów, które dziś się nagromadziły, to zwyczajny PMS, także wszystko jest jasne. Za kilka dni zacznie się nowy cykl, ale jakoś nie mam zamiaru odpuścić
co się stało ?
psychiczne zmęczenie obecną sytuacją życiową :-(
Rozumiem Cię, też tak miewam. Co Ci poprawia nastrój ? Ja np. jak rasowa kobieta uwielbiam zakupy, wizytę o kosmetyczki, albo spotkanie z przyjaciółkami. A w ciepłe dni wychodzę pobiegać aby wyrzucić z siebie całą złość... Może spróbuj wyrzucić z siebie te złe emocje.
Bardzo dziękuję Ci za wsparcie. Ja jednak jestem nastawiona raczej na nie, bo mój mąż bierze leki antydepresyjne, które nie wierzę, że nie mają wpływu na nasienie jak to zapewniał jego lekarz. Wiem, że nie mogę od niego oczekiwać odstawienia leków, bo to zbyt duże ryzyko powrotu depresji. Ciągle mam nadzieję, że się uda ale jeśli nie to trudno. Ty też się nie łam;) Co nas nie zabije to nas wzmocni.