Dzisiejszy dzień dołożył kolejne rozczarowanie. Nowy cykl to chyba dobry moment na rozpoczęcie pamiętnika. Ciągle dużo myślenia, emocji, nadziei, obaw, stresu. Zdecydowanie za dużo. To na pewno nie pomaga, wiem. Wiem, że powinnam się uspokoić, wyluzować, przestać myśleć. Ja to wszystko wiem, ale tak ciężko, kiedy do głowy same przychodzą czarne scenariusze...
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 listopada 2015, 20:40
A więc najgorszy dzień miesiąca za mną. Rano miałam jeszcze nadzieję, że wczoraj to jednak nie był okres, ale potem złudzenia minęły. Można zatem snuć kolejne nadzieje na obecny cykl, może tym razem szczęśliwy... Życzę wszystkim starającym się o dzidziusia pomyślnego zakończenia tego cyklu i radosnej nowiny na te Święta i początek Nowego Roku ! Może Bóg Dziecina obdarzy nas i tu Swoim Błogosławieństwem Wiem, że dla każdej z nas będzie to najlepszy prezent
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 listopada 2015, 20:40
To był długi i męczący dzień, który jeszcze się niestety nie skończył choć ja padam już na twarz. Jutro goście, więc jest co robić. Z jednej strony dobrze, bo czasu brak..na łzy i zadręczanie się. Chociaż na to drugie zawsze jakoś czas się znajduje, bo powodów też nie brak. Myślę ciągle co mi się porobiło z moim okresem od prawie roku. To właśnie wtedy pojawiły się moje problemy, rok temu, gdy po roku brania odstawiłam tabletki anty. Zaczęłam plamić przed okresem lub przed i po. Okres stał się mało okresowy, z pęcherzykami też bywało kiepsko, śluzu płodnego do tej pory jakoś nie mogę zauważyć. Od wtorku mam plamienia, jeszcze normalny okres nie nadszedł, a dziś wyglądało to tak, jak by się już kończył. Ech... No nic to, wracam do pracy co by za dużo nie myśleć
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 listopada 2015, 20:39
Ten cykl wyjątkowo się nade mną znęca. Dwutygodniowy ból piersi i cztery dni plamienia przed okresem, którego tak na prawdę wciąż nie ma..No, ale dziś dopiero 28 dc więc pewnie lada dzień przybędzie. Odganiam od siebie wciąż myśli, że to może jednak...ale nawet boję się tak myśleć, a co dopiero to wypowiadać. Im więcej dni się czeka, tym później niestety większa gorycz rozczarowania. Jutro zapewne wszystko się zacznie...
Dzisiaj w nocy proroczy sen, który już o 5 rano spełnił się ogromnym bólem podbrzusza i nadejściem @. Ból niestety utrzymuje się cały dzień, z przerwami po tabletkach przeciwbólowych. No, ale już przynajmniej wiem, na czym stoję i zaczynam kolejny cykl wraz z nowymi nadziejami. Mam nadzieję, że w moim życiu zmieni się niedługo coś jeszcze, a mianowicie będziemy mogli być już z moim A. na co dzień razem, a dzięki temu nasze starania będą prawdziwymi staraniami Martwię się tymi plamieniami przed @. W tym cyklu trwały one aż cztery dni. Będą musiała jeszcze raz wspomnieć o tym na wizycie u gina podczas monitoringu owulacji 9.12. Mam nadzieję, że do tego czasu coś tam urośnie Sama już nie wiem, po której stronie leży problem. Niby ze mną ok, wyniki w normie, na ostatnim USG był ładny pęcherzyk..trzeba będzie w końcu zbadać mojego A. On niestety sporo pali (ciągle z tym walczę!) i wiem, że prze tyle lat mogło to spowodować pogorszenie nasienia. Trzeba to sprawdzić, żeby rozwiać wątpliwości.
Na smutki rozczarowania zadziałałam dziś sprawdzonym sposobem, czyli zakupami. Nowe kosmetyki, suszarka do włosów i prezent dla mojego A. uśmierzył choć trochę te bóle
Nie mogę się już doczekać końca @ i naszych starań
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 listopada 2015, 18:51
@ powoli się kończy. Mam nadzieję, że nie będą zbytnio jej przedłużać plamienia. Zapisałam się na monitoring, udało się na 9.12 tak, jak chciałam, chociaż z miejscem kiepsko. Strasznie dużo pacjentek ma moja dr. ale to o czymś świadczy.
Te jesienno-zimowe dni mnie dobijają ostatnio. Wracam z pracy - prawie ciemno. Ciężko się za coś zabrać, a moje sumienie dręczone jest nieustannie przez pracę mgr, którą muszę wreszcie skończyć. Wstyd normalnie. A jak się mieszka samemu, to ma się w ogóle mało zapału do czegokolwiek, bo niby po co? dla kogo się starać? No, ale mam nadzieję, że to też niedługo wreszcie się zmieni. Wczoraj był kolejny przełom w tej sprawie, więc liczę na szybki efekt.
Oj, ostatnio wszystko się mnie czepia. Dopadło mnie jakieś małe przeziębienie, a oprócz tego od trzech dni mam denerwujące mdłości. Gdybym nie miała tego okresu, to normalnie myślałabym, że jestem w ciąży, a tak tylko się wkurzam, bo nie znam przyczyny tych dolegliwości. Tak bym chciała, żeby ten cykl był tym szczęśliwym, żebym mogła jeszcze przed nowym rokiem powiedzieć mojemu A., że się udało.. Jeszcze tylko tydzień do wizyty u gina, mam nadzieję, że okaże się, że wszystko jest w porządku i będziemy mogli się mocno postarać a potem kolejne oczekiwanie, a potem kolejne rozczarowanie..choć bardzo staram się wierzyć, że jednak się uda...
A więc ciąg dalszy przeziębienia trwa. Mam jednak nadzieję, że nie wpłynie to na pomiar temperatury, bo bardzo chciałabym zaobserwować ten cykl, gdyż jest to pierwszy miesiąc z mierzeniem temp. Ten cykl zamierzam dobrze wykorzystać, gdyż perspektywa pozytywnego testu ciążowego na Święta jest bardzo atrakcyjna zwłaszcza, że właśnie w okresie świątecznym wypadałby mi okres. Boże, tak bardzo bym chciała być już w ciąży. Pragnę dziecka, ale też bardzo chciałabym się przekonać, że jednak wszystko jest ok z nami w tym temacie..
Ostatnio jestem wykończona pracą w przedszkolu. Niektóre dzieci potrafią porządnie wykończyć i zniechęcić człowieka nawet do zajęcia, które się lubi. Osiem godzin na pełnych obrotach przy grupie dzieci zabiera wszystkie siły. A najbardziej denerwują mnie niektórzy rodzice, którzy nawet nie ukrywają, że mają dość własnego dziecka i z utęsknieniem wyczekują poniedziałku, bo dziecko pójdzie do przedszkola. MA-SA-KRA! Aha i jeszcze jedno. Dlaczego niektórzy rodzice traktują przedszkole jako przechowalnię i najważniejszą sprawą jest "czy moje dziecko dziś zjadło?" Zero pytań o rozwój, jak sobie radzi itp. Ja wiem, że kwestie żywieniowe są ważne, ale litości, w przedszkolu dziecko czymś się zajmuje, czegoś się uczy, rozwija, nie tylko je i się bawi. A no i jeszcze siusiu i kupka oczywiście
Ok, trochę się wyżaliłam
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 grudnia 2015, 19:54
Nic mi nie idzie. To chyba wpływ tego przeziębienia. Chciałabym się położyć w spokoju pod kocyk, z gorącą herbatą w kubku, ale zmuszam się codziennie, żeby choć trochę napisać mojej pracy mgr. Tak bardzo chciałabym to wreszcie zakończyć i poczuć się wolna. Bo jednak moje myśli ciągle krążą gdzieś w tym temacie a nie lubię jak coś nade mną tak "wisi"...
W pracy kolejny ciężki dzień. Choć spotkanie z Mikołajem przebiegło bardzo ładnie. Trzylatki bardzo przeżywają jeszcze takie rzeczy, więc zachowują się grzecznie. Z nerwów i przygnębiającej aury, zjadłyśmy dziś z koleżanką całą tabliczkę czekolady (!) o zgrozo...
Staram się odganiać myśli o staraniach, o dziecku, niepowodzeniach. Nie przychodzi mi to jakoś super łatwo, a wręcz przeciwnie. No, ale nie poddaję się i wierzę głęboko, że mój czas wreszcie przyjdzie i że nam też Bóg da upragnione dziecko. Wiara, Nadzieja i Miłość. To jest zawsze na czasie.
Ostatnio mało czasu i sił na pisanie pamiętnika. Większość mojej energii koncentruje się na kończeniu pracy mgr..choć jeszcze trochę zostało.
Wczoraj byłam na usg. Pęcherzyk jeszcze za mały, także owulacja będzie jednak trochę później. W sobotę jeszcze jedno usg, żeby sprawdzić, czy dobrze rośnie. Oprócz tego luteina, może coś to da. Zamierzamy wykorzystać ten cykl ile się da. Tak bardzo chciałabym jeszcze zdążyć zajść w ciążę w tym roku..ech.
Niedługo Święta..a poważnych zmian jak nie było tak nie ma mam nadzieję, że do świąt jednak wszystko się rozstrzygnie i będziemy mogli w końcu zacząć na dobre nasze wspólne życie i starania
Zabieram się za pisanie pracy..w środę muszę zawieźć kolejną część.
Standardowo trzymam kciuki za Wasze pozytywne testy !
No i kolejny spadek nastroju Znów nachodzi mnie negatywne myślenie, brak wiary w zajście w ciążę i wielki smutek. A oprócz tego taki żal, że nam się nie udaje, a przecież tyle mi bliskich osób czeka na Tego Małego Człowieka. Moja ciąża byłaby wielką radością nie tylko dla nas, więc czemu nie mogę ich uszczęśliwić ?
Jutro kolejna wizyta, ciekawe czego się dowiem. Jestem ciekawa, bo moja temperatura w ogóle nie wskazuje na zbliżającą się owulkę. Chyba wręcz przeciwnie, bo dziś dziwny spadek.
Chyba muszę zacząć odsuwać od siebie myśli na temat pozytywnego testu jeszcze w tym roku..bo tak to tylko rozczarowanie większe...
Ale mam dzisiaj doła, lepiej już skończę.
Po wizycie dobre nastroje. Okazało się, że pęcherzyk ładnie urósł i lada dzień będzie owulka. Z resztą cały dzień czuję jajnik, z którego ma być. Starania też już rozpoczęte, nie ma co czekać Martwię się tylko, bo jakoś ciągle tego śluzu płodnego zbytnio nie widzę i temp jeszcze też nie wzrosła. Chyba będę musiała coś pomyśleć żeby wspomóc jakoś produkcję śluzu
Wychodzi na to, że z mojej strony póki co nie widać przeciwwskazań do zajścia w ciążę. Dlatego teraz moja lepsza połówka musi się przebadać. Ale mam wielką nadzieje, że jednak wszystko z nim ok.
Boże, tak bardzo pragnę dziecka...
Witajcie w Niedzielę Radości! Dzis staram się wlasnie taka być - radosna. Pan Bóg jest wielki i wierzę, że okaże nam swoją wielką łaskę. Muszę zacząć chodzić w tygodniu na Mszę Św. bo to daje jednak dużo wiary i spokoju, bo przeciez Bóg jest dobry i wie o wszystkich naszych pragnieniach. W kosciele naszła mnie piękna myśl a raczej marzenie. Jeśli teraz uda mi się zajść w ciążę, to zrobię najpiekniejszy prezent mojemu A., który ma urodziny 30 grudnia ☺ Radosnej Niedzieli Wam życzę i samych pozytywnych wieści!
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 grudnia 2015, 16:53
Z mojej wczorajszej radości pozostał tylko wczorajszy wpis...W zasadzie to skończyła się ona jeszcze tego samego dnia, kilka godzin później. Zaczęło się jak zwykle - od rozmyślań, czytania w necie o wszystkim, co związane z zajściem w ciążę i wynajdowanie problemów, tam gdzie ich nie ma lub tych, o których nie wiem. Boże, jak mam zatrzymać to myślenie ? No i zaliczyłam po tym kolejny dołek, z którego potem już ciężko było wyjść. A przez to wszystko się porypało w sprawie naszych starań, więc mogę się już pożegnać z nadziejami na pozytywny test na święta:-(
Chyba muszę pozwolić sobie odpocząć od tego wszystkiego, myślenia kiedy najlepiej się starać. Może lepiej będzie zostawić to swojemu biegowi a samo w końcu przyjdzie. Z monitoringu póki co nie zrezygnuję raczej, bo chcę wiedzieć na bieżąco, czy wszystko ok, temp też będę mierzyć, ale bardziej dla siebie, dla własnej świadomości. No i tyle. Amen.
Trochę ostatnio odpuściłam z pisaniem, żeby nie nakręcać się zbytnio. Niestety nie da się całkiem przestać myśleć i doszukiwać się objawów. Podejrzewam, że większość z nich to zwyczajne urojenia i rozczarowanie za kilka dni będzie nie mniej bolesne, jak we wcześniejszych cyklach. No, ale staram się, wierzę, marzę.. Dobrze, że teraz przed Świętami jest tyle różnych zajęć, to chociaż mniej czasu na to wszystkie analizowania i rozmyślania. Do @ jeszcze trochę czasu, więc wszystko się jeszcze może zdarzyć. Czekamy dalej...
Dziś krótko. Zastanawiam się ciągle, czy te mdłości, które towarzyszą mi od kilku dni to moje urojenia, wynik brania luteiny, czy pierwsze oznaki...? Dziewczyny, czy mdliło Was podczas brania lutki ?
Po tych wszystkich dniach oczekiwania i nakręcania się rozpadnę się na małe kawałki, gdy będę już spadać
Przypomniało mi się najważniejsze. Kilka dni temu mojemu A. śniło się, że widzi mnie w ciąży Ja wiem, że to tylko sen, ale jakiś czas temu miał taki sen, tylko wtedy przyśniła mu się jego kuzynka i dwa dni po tym śnie dowiedział się o jej Błogosławionym stanie Oby ten sen był równie proroczy, jak poprzedni !
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 grudnia 2015, 20:44
Ten cykl trwa w nieskończoność. A to wszystko za sprawą 10 dni brania luteiny. Zdążyłam w tym czasie mieć różne urojone objawy ciążowe, zrobić test i mimo negatywnego wyniku wmawiać sobie, że na pewno jest za wcześnie..Niestety. Temperatura dziś spadła a ja wraz z nią. Z tą różnicą, że ja się potłukłam ona nie. W zasadzie już wczoraj wieczorem miałam przeczucie, że tak właśnie będzie. Mimo wszystko boli, bardzo boli. @ jeszcze nie ma, ale już bliżej niż dalej. Dziwna trochę sprawa z tą temperaturą, bo zazwyczaj po jakimś czasie była taka sama, a dziś po zmierzeniu poszłam spać dalej i po trzech godzinach, gdy zmierzyłam była 36,8. No, ale wiem..póki @ nie nadeszła łapię się czego tylko można, nawet tak absurdalnych rzeczy. To głupie i naiwne, ale co zrobić...
Jest mi ciężko, tyle dni czekania, tyle dni wmawiania sobie, że się udało, tyle marzeń, wyobrażeń rozsypało się w jedną minutę. Znowu odszedł optymizm, motywacja, radość a zapanował smutek, żal i bezradność.
Sen się nie spełnił, a prezentu urodzinowego dla A. też nie będzie. Szkoda, że ten rok kończy się w ten sposób, gdzie mogło być zupełnie inaczej...
Mam nadzieję, że chociaż dla niektórych z Was zakończy się on dobrą nowiną.
...a może i będzie 1 dc, bo dzień jeszcze długi, więc wszystko może się zmienić. Wczoraj ostry ból przedmałpowy, dziś jakoś słabo. W zasadzie byłam pewna, że rano już będzie, ale nie ma. Wkurzam się już, bo @ i tak będzie i tak, a tylko teraz przedłuża bez sensu cykl. Ogólnie nie mam siły i chęci do niczego. Już nawet nie płaczę w tym miesiącu. Temperatura dziś ciut podskoczyła, więc już nic nie rozumiem z tego wykresu. Znowu miałam sen, że @ przyszła. W tamtym miesiącu sprawdził się już rano. Mój wpis dziś chaotyczny, dziwny, niepoukładany tak, jak ja obecnie.
a jednak...
1 dc
...
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 grudnia 2015, 22:19
Zupełnie nie wiem skąd mam w sobie pozytywne emocje i myśli. Z jednej strony smutno i źle, że znów się nie udało, a z drugiej nowy cykl, nowa szansa, nadzieja. Nawet cieszę się na to, że znów można będzie się starać a potem czekać w napięciu, czy @ przyjdzie czy nie. Chyba podejdę do tego na luzie. Może coś to pomoże. Oprócz tego czekania czas na badania mojego A. Trzeba wreszcie to zrobić żeby wiedzieć na czym się stoi. Od tego cyklu włączam olej z wiesiołka, dużo wody i żel Conceive Plus. Zaszkodzić nie zaszkodzi, a może akurat pomoże. Nie zamierzam też rezygnować z monitoringu i mierzenia temp. Zwłaszcza, że w tym cyklu wszystko się potwierdziło, więc chyba jednak ma to sens.
Rok jest długi i wierzę, że w końcu się uda. Oby tylko badania wyszły dobre. Tylko tym trochę się martwię...
Życzę Wam dziewczyny i zarazem sobie, żeby w nowym roku spełniło się nasze największe pragnienie...
Udanego wieczoru sylwestrowego !
Uszy do góry. Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą! Oklepane,ale bardzo prawdziwe. Bociek w końcu do nas przyleci.
Życzę Ci powodzenia w staraniach i mam nadzieję, że moja historia trochę Ci pomoże:) Głowa do góry.