X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Nadzieja umiera ostatnia... Moja zyje juz we mnie :)
Dodaj do ulubionych
1 2 3
WSTĘP
Nadzieja umiera ostatnia... Moja zyje juz we mnie :)
O mnie: Rozważna i romantyczna.
Czas starania się o dziecko: od lipca 2013
Moja historia: azoospermia którą próbujemy pokonać i zawalczyć o dziecko... wróg jest jednak znacznie silniejszy...
Moje emocje: żal, smutek, łzy... dlaczego właśnie my...

10 czerwca 2014, 15:35

Czekam na @... cycki mam jak kamienie, zjawi sie pewnie jutro,pojutrze... Czuję się taka pusta... Niby pogodzona jestem z faktem że nie zajdę naturalnie w ciąże ale... No właśnie. Wczoraj obudziłam się zalana łzami... otarłam je i zaczęłam dzień jak każdy inny. Nie mogę przełknąć jakoś tego że nie możemy zostać rodzicami. Zwłaszcza kiedy nadchodzi PMS i przypomina mi się ze niedługo będę mieć okres... Za miesiąc rocznica... Potem wesele brata-ale będziemy wzbudzać sensacje, że jeszcze nie doczekaliśmy się dziecka. W razie okropnych nacisków i żartów powiem że to ja mam problem, wypalę o policystycznych jajnikach- nawet nie będą wiedzieć co to jest i mordy im się zamkną. Przepraszam ale mamy takich w rodzinie co nie pomyślą, tylko będą dogadywać a nie chcę żeby mąż się obwiniał, i tak to przeżywa...

Mam różne sny. Jak sprawdzam w senniku to oznaczają obawy o przyszłość, symbole strachu, trudności w życiu... ukrywam na co dzień, przeżywam nocą.

12 czerwca 2014, 10:56

Dzisiejszy dzień zaczełam modlitwą Pompejańską... Jest trochę modlenia :) ale bardzo bardzo się nakręciłam, może zadziała :) Modlę się na różańcu od naszego proboszcza który dostaliśmy w dniu ślubu... Kto by pomyślał wtedy że takie łaski będę chciała na nim wymodlić... Ale czuję że chce mi się go odmawiać, nawet będę chyba wstawać wczesniej przed pracą żeby zdążyć porządnie go odmówić. Na razie różaniec w jednej ręce, telefon w drugiej- lookam jak się modlić, przypominam sobie tajemnice- mam nadzieję że się liczy :) Wiążę z tym ogromne nadzieję, a jeśli się nie uda, rozpocznę nowy cykl modlitwy- do skutku.

17 czerwca 2014, 11:06

"Prosiłam Boga o siłę, abym mogła spełniać ambitne zamierzenia-a On uczynił mnie słabą, abym zachowała pokorę.
Modliłam się o zdrowie, abym mogła dokonywać wielkich dzieł, a On dał mi cierpienie, abym mogła lepiej zrozumieć czym jest zdrowie.
Prosiłam Go o bogactwo, abym mogła mieć wszystko, a On pozostawił mnie w ubóstwie, abym nie stała się egoistką.
Panie, nie dałeś mi nic z tego o co prosiłam, ale dałeś mi wszystko, czego potrzebowałam, i to jakby wbrew mojej woli.
Cierpienie i choroba są wpisane w tajemnicę człowieka na ziemi. Panie naucz mnie odczytywać Twój zamysł, kiedy cierpienie zapukało do moich drzwi..."

W dzień kiedy zaczęłam modlitwę pompejańską, chwilowo zmieniłam pomieszczenie w pracy. I znalazłam na biurku obrazek, a na nim takie waśnie słowa... Przypadek czy nie.
Przedziwna jest to modlitwa- do niedawna zmówienie choćby dziesiątka było dla mnie czymś niemożliwym- a to gubiłam myśli, a to po prostu zasypiałam. A tutaj "klepię" trzy różańce pod rząd, i znajduję siłę i przede wszystkim czas. Kończę w sierpniu, tuż przed kolejnym okresem, zobaczymy :)

20 czerwca 2014, 12:28

Wczoraj spędziliśmy z mężem bardzo fajny dzień. Niby nic, ale dla nas był bardzo przyjemny. Pogoda była super, tak że leżeliśmy pod drzewkiem w ogrodzie i korzystaliśmy z wolej chaty :) Raczej jesteśmy typem samotników, a czasem w domu pełnym ludzi ciężko o chwilę tylko dla siebie. Rodzice uderzyli w rodzinne strony mamy- nawet bałam się że mama przywiezie jakieś nowości ("ciotka pytała kiedy u was rodzina się powiększy?" zwłaszcza że wiekszość kuzynek ma już dzieci, nawet młodsze ode mnie) ale ciochosza. Zrobiłam obiad, mąż mnie pochwalił za walory wizualne i smakowe potrawy, pojechaliśmy do kościoła, potem obejrzeliśmy komedię... wieczór też mieliśmy przyjemny... :) nawet uniosłam biodra (tak, w razie czego), mąż mówi że nic mi to nie da, ale powiedziałam mu, że są i takie historie, że ludzie przygotowywali się do in vitro, a tu niespodzianka, tak że trzeba próbować. O modlitwie mu nie mówiłam, ale chyba wie, bo widziałam w historii że sprawdzał co to jest. Tak leżakując zastanowiłam się bo sąsiedzi nie chodzą do kościoła, nawet w takie wielkie święto nie byli, a dzieci mają. I zrobiłam pretensję Panu Bogu, dlaczego my wierzymy, chodzimy na mszę, czasem pojedziemy do jakiegoś sanktuarium, i dostajemy taki krzyż, a oni mają wszystko a żyją bez Boga...

A no i znów w pracy znalazłam nowy obrazek, tym razem z modlitwą do św. Rity :) ja nie wiem kto te obrazki podrzuca, ale wzięłam i dodatkowo odmawiam prośbę do Niej.

W któryś dzień śniła mi się spowiedź. Więc albo muszę iśc do spowiedzi, albo biorąc pod uwagę znaczenie snu "spowiedz" symbolizuje to nowy początek <sprawdziłam w senniku>

Strasznie uduchowione te moje wpisy-oczywiście nie jestem wzorem w wierze, też zdarza mi się nie iść do kościoła, ale WIERZĘ ŻE KTOŚ TAM NA GORZE CZUWA I DA NAM NADZIEJĘ NA KTÓRĄ TAK CZEKAMY...

24 czerwca 2014, 11:58

Mamy w domu kota. Ostatnio byli u nas teściowie- przyszedł i kot. Wszyscy się nim zachwycali, mówili do niego, brali na kolana, przytulali... Kota. Nie wnuka. Uśmiechałam się tylko, ale było mi mega głupio. Dlaczego nie możemy mieć normalnie dziecka?

Ostatnio byliśmy też na małej wycieczce. Oglądałam zdjęcia wieczorem. Postarzałam się. Naprawdę w przeciągu pól roku przybyło mi chyba kilka lat. Widziałam swój krzyż na swojej twarzy. Zastanawiam się jakim sposobem jeszcze inni go nie zauważyli...

Chciałabym uciec. Na koniec świata żeby nikt mnie nie znalazł. Odpocząć i pobyć sama ze sobą (no, ewentualnie wzięłabym męża)

I dialog miedzy nami (obowiązkowo raz na jakiś czas- zwłaszcza kiedy dopadają mnie myśli DLACZEGO WŁAŚNIE MY )

JA: Będziemy mieć dziecko?
MĄŻ: Będziemy.

25 czerwca 2014, 11:33

Ok. Czas sie wziąć w garść, choć będzie z tym trudno bo oczywiście jestem z tym sama. Teraz chodzę na same popołudniówki a jak wracam to mój mąż ogląda mecz, a później jest zmęczony...Standard. Wczoraj totalnie gorszy dzień, znów ryczałam, dziś mam oczy jak chińczyk. Wszystko przez to że mam za duży kontakt z dziećmi w pracy. Naoglądam się, a potem mi żal. Dziś spadłam ze schodów! Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło. Szłam kończąc nowennę i jak ujechałam!
Najgorsze jest to że ze mną trzeba sie obchodzić jak z jajkiem-potrzebuję dużo uwagi, wszytsko musi być po mojemu, jestem strasznym pieszczochem-a moj mąż, no cóż- nie zawsze ma ochotę na takie kizianie. Więc jest jak jest.

27 czerwca 2014, 17:23

Nie jest dobrze. Wczorajsza noc tez kiepska. Uświadamiam sobie ze chyba nie będę mama. Ta cala procedura mnie przeraża, badania wizyty,no i zero gwarancji ze sie uda. Uff... Jaśnie mąż dalej obrażony ALE postanowilam przypomnieć sobie ze kazdy czlowiek ma swoja wartość,ja także. Uświadamiam sobie tez ze osoba która kocha sie tak nie zachowuje. Czasem myślę ze to jest celowe dzialanie zebym go znienawidzila? Sama nie wiem. Ale postanowilam sobie ze póki nie przeprosi będziemy tak żyć. Poza tym, mąż sobie chyba zapomina ze ja mogę sie spodobać komus innemu. Dzis Np mialam tego dowód. I ostatnio w pracy bardzo milo mi sie rozmawialo z innym panem... Powinien sie bac:) Dlatego dzis tez po pracy pochodziłam sobie po sklepach, zrobilam zakupy na niedzielne ciasto, oraz zafundowalam sobie hybrydę-odrazu czlowiek inaczej sie czuje. Fuksja i kropki rządzą ;)

Wczoraj chyba nie tyle potrzebowalam męża,co mamy. Najbardziej rozczulilo mnie gdy przypomniałam sobie o moim zdjeciu z dziecinstwa-ja trzymajaca sie plastikowego pajaca i moja mama patrząca na mnie jak na ósmy cud swiata. Przypomniały mi sie pierwsze wizyty u dentysty, zawsze kupowała mi kinderke, pierwszy samotny pobyt w szpitalu-mama siedząca ze mną przez caly dzien odwiedzin(wtedy byly od 12 do 16) wizyta z rozcięta noga u chirurga-i mama dająca mi swój zloty pierścionek "na szczęście", mama szukajaca mi szkoly,i mama kupujaca ze mna suknię ślubna. A teraz ta mama nie wie, ze jej dziecko placze pietro wyżej,bo samo nie moze mieć dzieci a na dodatek musi liczyć sama na siebie.

10 lipca 2014, 17:15

Jestem idealną kandydatką na ciąże. Wcześniej tego jakoś szczególnie nie doceniałam, a tutaj okazuje się że cykle mam regularne, bez odchyleń. @ nadeszła, idealnie mam co 28 dni. Owulka w dniu 13, wiem że występuje, nawet jeśli mi telefon o niej nie przypomni, to umiem ją doskonale przyobserwować. Czegoś chcieć więcej? No właśnie.

Wpatruje sie bez słowa w męża, a moje oczy krzyczą "daj mi dziecko"

11 lipca 2014, 11:21

A w ten weekend rocznica! Pierwszy rok przeleciał jak z bicza strzelił. Nie mam żadnego prezentu dla męża. Jeśli bym nie dostała wczoraj @, pewnie robiłabym test i z dwoma kreskami wręczyła go mężowi, no ale to odpada. Już kilka razy chciałam go w ten sposób obdarować- na jego imieniny, na wigilię, na rocznice poznania się, no i teraz ale @ zawsze krzyżuje mi niespodziankę.

Za to ja chciałabym pójść z nim na kolację. Po prostu się odchamić, wyjść w końcu po za dom w celu rozrywkowym. Albo dostać jakiś bon na masaż,jeśli on nie chce to choć żeby mi się głowa rozerwała. Albo żeby mnie zabrał na wakacje... Niekoniecznie daleko. Ale tu już mnie chyba wyobraźnia za bardzo poniosła, znając mojego męża będą kwiaty, i jeśli ja czegoś nie wymyślę to się skończy tak jak zwykle w soboty, wieczornym filmem i chipsami...

11 lipca 2014, 21:42

Wrocilam z pracy i co? Kolezanka jest w ciąży! Ta z problemami z jej strony! Czuje sie jakby ktos dal mi w łeb. Nie spodziewałam sie że tak mi to siądzie na sercu. Wiem ze miala przetykane jajowody no i przynioslo to skutek. Pocieszam się ze walczyli od 3 lat. My nawet nie mamy półmetka tego czasu...

24 lipca 2014, 12:12

No i doczekaliśmy sie terminu na genetykę. Przy okazji spędzimy razem weekend. Właśnie zaczęłam nas pakować. Owulacja wczoraj, jajnik dał mi tak w kość, że aż musiałam w pracy na chwilę się położyć, tak mnie kuł.

Ostatnio sobie przypomniałam jak to rok temu chciałam sobie ułożyć scenariusz mojego życia- dużo osób wtajemniczyłam że nie ma na co czekać i ciąża od razu po ślubie. Zaczęłam jeżdzić samochodem do pracy, no bo nie trzeba będzie się tłuc komunikacją miejską, marznąć na przystanku, stresować się- tego nie zaleca sie z początku ciąży. Odmówiłam dodatkowej pracy, podając głośno powód że nic nie będzie z ciężarnej (bo przecież za chwilę będę) Jak kupowałam spodnie to tylko z "zapasem" w sam raz na rosnący brzuch- teraz mi nawet pasek nie pomaga, tylko podciągam te porcięta do góry i mam z 5 cm luzu w pasie. Nie zabierałam głosu na zebraniach w pracy- pozabijajcie się, ustalcie co chcecie i jak chcecie, ja zaraz będę w ciąży i biorę zwolnienie. Dziwne uczucie...

Mama dziś prosiła abym sprawdziła na grafiku jakie śmieci w najbliższym czasie zabierają:
-Pomarańczowe.
-Oj, to nie, pomarańczowe to pieluchy, pieluch nie mamy. NA RAZIE nie mamy...

11 sierpnia 2014, 11:18

A u nas ostatnio dobre chwile. Ogólnie zapanował spokój. Wczoraj ustaliliśmy (w sumie to ja ustaliłam,mąż tylko przytaknął) że jeśli genetyka pozwoli, robimy biopsję, jeśli w biopsji coś znajdą to podchodzimy do in vitro. Jeśli genetyka nie pozwoli decydujemy się na inseminację od dawcy. Czuję że będzie dobrze. @ się powoli kończy i mam znów ochotę przenosić góry. Może mój plan zajścia do końca tego roku się ziści? Moja mama idzie na mini pielgrzymkę, oczywiście w wiadomej intencji. Nie mówiła mi ale wiem że będzie się modlić za nas.

Za tydzień idę do gina na NFZ, zapisałam się 3 miesiące temu. I tak myślę że chyba się nie przyznam do męskiego czynnika tylko powiem że próbuję i nie mogę zajść. Może da mi skierowanie na jakieś hormony, może na drożność? Dobre i co, jeśli się uda mieć badania bezpłatne które potem przydadzą się do naszych badań w klinice. Nie wiem jak w tej klinice zacząć, bo na razie bada się mój mąż a przecież ja też muszę, w razie czego żeby mieć czas na podleczenie.
No i nie chce mówić prawdy, bo idę z koleżanką, a ta koleżanka ma tam znajomą pielęgniarkę która odczytuje jej wyniki przez telefon(JEJ, nie innych pacjentek), no i nie chce żeby coś przy okazji wspomniała o naszym przypadku, a znowu o wyniku chętnie dowiem się przez telefon, czy dobry czy zły, a nie znów czekać miesiącami na wizytę.

23 sierpnia 2014, 16:57

Stoimy w miejscu. Czekamy na wyniki, a gdzie tam jeszcze do nich. Nie lubię takiej bezczynności. Chcę działać,żeby to wszystko posuwało się do przodu. Szykujemy się do wesela, za miesiąc mój brat staje na ślubny kobiercu. A ja... muszę się zacząć powoli oswajać z myślą że to oni pierwsi zostaną rodzicami... Nieładnie to zabrzmi ale aż mnie skręca na samą myśl. Najchętniej w takiej chwili wyniosła bym się z domu, ale z drugiej strony minimalizujemy koszty jak tylko się da, a idąc na mieszkanie żyli byśmy pewnie od pierwszego do pierwszego. Teściowa namawia mnie na basen. Wykręciłam się jakoś,a tak naprawdę znów rozchodzi się o koszty. Oni jeszcze nie wiedzą jaki mamy problem, wiec wymyślają, ciągną nas tu i tam a wszystko kosztuje.

Wizyta u gina została przełożona na za tydzień.
A za tydzień moje urodziny. Od chwili kiedy mój mąż zapomniał o pierwszej rocznicy przestaje obchodzić jakiekolwiek inne uroczystości.

Koleżanka która jest w ciąży, obchodzi się sama ze sobą jak z jajkiem. Mam wrażenie że się popisuje. Należała sie jej ta ciąża bo leczyła się ze trzy lata, ale hormony to w niej buzują nieźle.

30 sierpnia 2014, 10:14

Zła noc. Wczoraj miałam wolne, umówiłyśmy się z koleżanką na małe zakupy. Ona wzięła swojego dwu latka, poszłyśmy do dziecięcego sklepu kupić mojemu chrześniakowi prezent. Nad kasami zauważyłam niemowlęce buciki i przypomniałam sobie jak to chciałam mojemu mężowi zrobić prezent w postaci takich bucików z okazji kolejno: imienin, wigilii, walentynek, urodzin, pierwszej rocznicy ślubu. Ocknęłam się na pytanie "czy coś jeszcze?" Niestety już nic więcej.

Następie spotykałyśmy drugą koleżankę, z dwójką dzieci. Zaczęły się rozmowy o macierzyńskich, rozmiarach ubrań, chorobach przebytych a ja czułam się jak piąte koło u wozu. Czułam pustkę. Druga koleżanka zapytała co u mnie. A ja nie umiałam z nią gadać. Nie widziałam się z nią dobre 5 lat, a jedynie na co mnie było stać to słowa "po staremu" Wyszłam pewnie na totalnego gbura. Pytała kiedy ja planuje powiększenie rodziny. Czy ja mam sobie napisać na czole "mój mąż nie może dać mi dziecka!" Coś tam ściemniłam że na razie musimy poczekać.

Po badaniu u gina okazało się że mam cystę. O tak, co jeszcze na nas spadnie bo mamy za mało problemów. Dlaczego jak szukamy zielonego światła u męża to muszę ja dostać czerwone? Siła złego na jednego? Czy mi nie jest dane zostać matką? Mąż "zerwał" nić przyjaźni która była między nami, nie mam ochoty mu o tym mówić, ani mu się zwierzać, wiec nawet nie wspomniałam o wizycie. Widzi leki, będzie zainteresowany to zapyta.

Dziś mam urodziny. I mam jedno marzenie. Chcę zostać mamą. Czy to aż tak dużo? Dla niektórych to kwestia jednej nocy, jednej imprezy, jednego niezabezpieczenia się. Dla mnie to długa skomplikowana procedura medyczna i worek pieniędzy.

12 września 2014, 12:29

Za tydzień wesele brata. Sytuacja w domu napięta, wszystko w mieszkaniu musi być na tip-top. Gdyby moje marzenie się spełniło szykowałabym teraz naszą trójkę...albo szłabym z mocno zaawansowanym brzuszkiem, wcześniej zaopatrując się w kieckę w sklepie dla ciężarnych eleganckich mam, który znajduje się na wprost wejścia do galerii handlowej. Niestety, nie udało się.

Przejrzałam wykresy niektórych dziewczyn i co rzuciło mi się w oczy? Młode małżeństwa kochają się co drugi, trzeci dzień. My ostatnio dwa tygodnie temu. Fakt że między czasie miałam jeszcze okres, ale mocno mnie to zastanowiło. Strzeliłam focha wczoraj w łóżku że zaniżamy statystykę co zaowocowało fochem męża że nie będziemy się w ogóle kochać bo i tak dziecka z tego nie będzie! Dalej był mój płacz godzinny (kiedy mąż spał w najlepsze) co spowodowało dzisiejszy ból głowy i ogólne rozbicie. Ważne żeby jemu było dobrze, ja się nie liczę.

Boje się że kiedyś spotkam kogoś innego na swojej drodze, ot tak pytającego która godzina i coś się zmieni. Wiem że mąż da mi wolną rękę, on o mnie nie zawalczy.

Mam dość odwiedzania teśćiów! Nie jeździmy tam często, może raz na dwa tygodnie ale mam dość uśmiechania się i udawania że wszysto jest dobrze! Gdybym tam teraz pojechała to od razu bym powiedziała jaki mamy problem, że ich syneczek nie chce się leczyć i psuje nasze relacje a nawet małżeństwo! Oni zawsze go bronią, co ja powiem to zaraz jest kontra broniąca go, a nie wiedzą co ma za skórą. Ciągle wymyślają żeby coś kupić, gdzieś jechać a my (właściwie ja) liczymy się z groszem, bo cały czas mamy (a właściwie ja) w głowie to in vitro! Mam dość, w domu też udaję że jest ok, nie chce żeby mama się martwiła, i tak wie co nas czeka i tak się martwi, sama idzie do szpitala za miesiąc, wiec nie chce jej dokładać problemów.

Jak nie zwariuje to będzie dobrze.
Gdybyśmy mieli dziecko... wszystko było by inaczej...

11 października 2014, 14:08

Przyszły wyniki genetyki. I coż z tego że są dobre? Wysłałam je do konsultacji i odpowiedz przyszła ze szanse są małe... Formalnością będzie wizyta u naszego androloga i powoli zaczniemy się przygotowywać do AID.

Czy mój mąż jest wsparciem? Hmm... Jego zachowanie nie zawsze pokazuje że tak jest. Owszem kocha mnie, nawet mówi mi to w nocy, całuje. Ale w sytuacjach ekstremalnych jest bezwzględnie zimny. Natomiast ja w takich sytuacjach uwielbiam się katować jego oziębłością. Nie wiem dlaczego tak jest. On mnie odrzuca a ja tym bardziej do niego legnę. Potem on idzie spać a ja zrzucam maskę którą przybrałam od początku naszego leczenia i najczęściej w samotności płaczę. A potem znów ubieram tą maskę i udaję że wszytstko jest ok. W takiej sytuacji robię też bilans naszemu związkowi. Zastanawiem się co nas spotkało dobrego, czy miałąm z mężem szczęśliwe chwile? Odpowiedz jest brutalna. Wylałam przez niego morze łez- on nie umiał nawet podejść do mnie i mnie utulić, przeprosić. Nie dał mi za wiele szczęscia i nie może dać mi dziecka. Do większośći rzeczy się przymusza- nawet do zbliżeń. Jeśli on chce to jest, jeśli jest zmęczony to nie ma. Zatem najczęściej jest w soboty. Bo niedziela to już przed poniedziałkiem, to już nie. Moje potrzeby się nie liczą.

Jestem silna. Inaczej dawno wylądowałabym w psychiatryku. Wiem że nie mogę rozbić się psychicznie, bo nic nie będzie z lecznia, robię to już dla dziecka. Martwię się sama o siebie.

Nie obwiniam męża za to że nie możemy mięć dzieci. Zaakceptowałam to, pogodziłam się- chcę działać żeby to zmienić. Ale nie mogę się pogodzić z tym że mąż mnie niby kocha, a zachowuje sie jakby nienawidził. Chciałabym postawić mu jakieś ultimatum, zrobić coś żeby nim wstrząsnęło. Ale wiem że on da mi wolną rękę. Nie bedzie o mnie walczył. Może nawet na to czeka. Wiem że zrobiłby to dla mojego szczęscia. Gdy bym nie potrzebowała bliskości, gdy bym nie była taką "przylepą" juz dawno wypróbowałabym sposób: stęskni sie-przyjdzie. Ale wiem że nie wytrzymam i pęknę.

15 października 2014, 15:55

Rehabilitacja. Juz w sobotę przy lampce martini omówiliśmy nasze sprawy. padły tak wzruszające słowa odnośnie przyszłości że aż łzy mi napływały do oczu. wiem,że niedługo będzie cudownie- wierzę w to. wizyta w klinice umówiona na połowe listopada, do tego czasu chcę skompletować maksymalną liczbę badań na nfz, jutro ide do ginekologa w tej sprawie. wiem ze koszta w klinice nas nie ominą, w końcu oni z tego żyją, ale na pewno choć trochę będzie łatwiej.

będzie pięknie!

a i cały czas trzymam się planu "do końca roku zajdę w ciążę!"
a co!

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 października 2014, 15:58

16 października 2014, 10:32

Zła! Dziś nie załatwiłam nic. Oczywiście doktorki nie było i pocałowałam klamkę. Wcale się nie zdziwiłam że zdarzyło się to właśnie mnie. Szkoda, bo środek cyklu,można by podejrzeć czy jest owulacja, "pościliśmy" od niedzieli dla wymazów, (mino że mąż wyjątkowo miał ochotę)a tu zamknięte. Zrobiłam tylko morfologię,tarczycę i wróciłam do domu. Ważne- mój małżonek dzwonił co udało mi się zalatwić- chyba się troszczy :) i kazał mi zebrać siły przed popołudniową zmianą. Uderzam za tydzień.

17 października 2014, 17:48

Harmonia. Nadszedł dla nas jakiś magiczny czas. Im bliżej wizyty, tym bardziej czuję że jesteśmy tak blisko naszego celu! Wczoraj oglądaliśmy film, gdzie ojciec z synem grał w gre na komputerze. I słyszę: Mąż- mam nadzieję że ja też niedługo będę tak sobie grać z SYNEM w grę.
Ja- z córką :)
Mąż- może być z córką.

Będzie dobrze!

22 października 2014, 20:49

Schody. Jutro idę do ginki, tydzień temu było idealnie ale się nie udało, a dziś zaczęły się plamienia... Nie wiem czy przez to że wzięłam luteine ok.10 godzin póżniej, czy może cysta pękła? Nie wiem, ale zapewne jutro nie uda się pobrać przez to wymazów... Ja mam zawsze pod górę- w pracy zmieniłam się z koleżanką i trafiłam na taki kocioł,że aż pożałowałam. Dzisiejszy dzień mnie wypompował. Mino że cały czas wiatr w oczy jestem pozytywnie nastawiona.

Wiem, że i tak coś w badaniach wyjdzie nietak jak powinno i że inseminacja zostanie odciągnięta w czasie. Ale wiem że kiedyś doczekamy sie dziecka. Tylko nasza droga do niego jest kręta i wyboista...
1 2 3