Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Nadzieja umiera ostatnia... Moja zyje juz we mnie :)
Dodaj do ulubionych
1 2 3

21 kwietnia 2015, 18:47

Ehh... Jutro chyba zatestuje. Wiem wiem,mialo byc po terminie ale chyba zrobie przed. Maz ma wyjazd sluzbowy, wiec on wyjdzie z domu a ja pojde do lazienki... Chce miec to jakby z glowy. Bo mecze sie okropnie z kazdym odczuciem co to "pikniecie" moze znaczyc... No i w razie kreski bede miala czas na potwierdzenie z krwi przed poinformowaniem meza... Och, jakby bylo pieknie!

Musze sie wziac za siebie. Po zimie chyba mi sie przytylo. Zawsze bylam szczupla,nigdy nie bylam na diecie, nigdy nie musialam cwiczyc. Wczoraj przymierzylam sukienke z lata i moja skorka pomaranczowa na udach rozpastwila sie na calego. No, w koncu juz prawie 30tka na karku, juz nic nie bedzie za darmo... Caly czas odkladam cos, bo na wszystko nam wytlumaczenie-np pokoj goscinny mamy czesciowo urzadzony bo jak sie uda to zaraz trzeba bedzie zmieniac i tak tez tlumacze sobie ze nie bede zaczynac cwiczyc bo zaraz mam zamiar zaciazyc, a co jakbym juz byla w ciazy,nie, moze lepiej sie nie przemeczac- i tak cale zycie ukladam pod to dziecko, zmienie fryzure jak zajde, wyjedziemy na wakacje jak sie uda... Bez sensu to jest bo cale zycie mi przeleci a ja bede tylko czekac az sie uda... A pewnie sie nie uda, bo znajac zycie jutro zobacze jednego grubasa.

I tak sobie chodze po domu, mam obcislą bluzke, a ze jestem przed @ i dodatkowo opilam sie wody mam okragly brzuch i choc przez chwile moge wyobrazic sobie jak to jest...

22 kwietnia 2015, 20:31

:(
No i jedna kreska, i na dodatek pare godzin pozniej okres...
Ehh... Brak mi sil i pomyslu co dalej...
Na dodatek u mojej bratowej widzialam cala liste badan typowo przedciazowych-jak ona zajdzie to ja chyba zwariuje z zazdrosci.

Nie jestem zadowolona z przeprowadzonych inseminacji. Byle jak, byle szybko, wszytsko jest bez znaczenia, nie istotne i nawet nie wiadomo co jest przyczyna niepowodzen. I teraz mam myslenie czy bawic sie jeszcze w inseminacje, ale tym razem porzadna, z monitoringiem przed i po, czy zbierac na in vitro...

Rozzalona jestem, bo mialam nadzieje ze sie uda a tu jak zwykle kubel zimnej wody... :(

30 kwietnia 2015, 11:53

Trzeci raz probuje dodac wpis.
Za pierwszym razem miedzy czasie poklucilam sie z mezem,o to iz poswieca wiecej czasu na komputer niz dla mnie. Niestety takie czasy-telefonow sluzacych za komputery,laptopow,telewizorow z tysiacem kanalów, tabletow. A jak zaczelam wspominac czasy poczatku naszej znajomosci, gdzie potrafilismy przegadac do polnocy i gralo nam tylko radio to juz totalnie bylo mi smutno ze dzis wazniejszy jest komputer niz ja...oczywiscie maz zapewnia ze tak nie jest, i zebym sie wziela w garcs i nie rozmyslala ciagle o ciazy i nie zachowywala jak "ślimok" ;)

Za drugim razem zaczelam opisywac jak pewna osoba mnie "wykorzystuje" i wlasnie ta osoba stanela doslownie za moimi plecami z podziekowaniem za "wykorzystywanie" w formie drobiazgu. Poczulam sie jak uczennica obgadujaca nauczyciela ktory stoi w poblizu, i nie potrafilam wydusic z siebie slowa... Dziwne to bylo i poczulam sie glupio, i znow zaczelam miec wyrzuty ze tak sie zachowuje.

Czasem mam ochote krzyczec:
ODWALCIE SIE ODE MNIE, NIE MOGE MIEC DZIECI I CZYJES PROBLEMY MNIE NIE OBCHODZA!

Jestem strasznie zakrecona. W pracy jestem "ciezko kapująca" jak bym dostala obuchem w łeb. W domu mam rytual czekajac na meza-czytam wszytskie mozliwe fora dotyczace ivf. Nie boje sie niczego,tylko zebym mogla zalatwic to podczas urlopu,i zeby obylo sie bez komplikacji.

Ustalilismy ze musimy zaryzykowac i postawic wszytsko na jedna karte. Jak nie sprobujemy, nie doczekamy sie dziecka. Moze wszytsko pojdzie po mojej mysli, moze bedzie dobrze. Kase mamy tylko na jedna procedure,wiec musi sie udac. Pierwsza wizyta po Bozym Ciele.

3 maja 2015, 21:23

Tak, to jest to! W piatek wsiadlam na rower i ot tak zrobilam 5 km. Niezle mysle, sciaglam endomondo,wyprobowalam aplikacje na dzien nastepny i zrobilam juz 6 km. A dzis 8 :) i choc tylek mnie boli od siodelka,a moj rower prezentuje sie srednio, to stwierdzam ze bede jezdzic i juz! Jak mnie beda nachodzic glupie mysli, jak mnie bedzie pobierac na lezenie w sypialni i patrzenie w sufit musze sie zmotywowac do jazdy. I glowa sie rozerwie i moze bede miec pozytywne nastawienie i popracuje troche nad udami :)

Rozboj w bialy dzien, stalam sie posiadaczka butow z Venezji. Nie wiem jak sie to odmienia. Mialam wyrzuty bo przeciez nie mozna teraz szastac kasa,ale maz mnie opierniczyl ze mam sie uspokoic,ze nie musimy az tak oszczedzac. Duzo rzeczy by sie przydalo, przy okazji kupna butow ogladalismy tez meble ogrodowe. Hustawka jest moim wielkim marzeniem. Widzialam tez super rower,niby taki miejski ale z przerzutkami,ekstra. Do roweru przydal by mi sie jakis lepszy stroj bo spodnie od dresu chca mi sie wkrecic w kolowrotek... Na razie zobacze czy nowe zajecie mi sie nie znudzi.

Jak nie moge spac czytam pamietniki. Otwieram pierwszy lepszy, zapoznaje sie z autorka, wczuwam sie w jej obawy, pierwszy cylk nieudany, cos tam z hormonami- zachodzi w drugim :\ nie pierwszy raz mi sie to zdarzylo. Nastepny pamietnik pierwsza,druga,trzecia proba, test przed terminem @ i jest. Kurde, wiem ze pamietnik i to forum jest dla wszytskich ale denerwuje mnie cos takiego.

Ostatnio w wydarzeniach bylo o problemie z plodnoscia. Za kilkadziesiat lat bedzie to nasza plaga. Podawali ile to procent mezczyzn ma problemy z plemnikami, jak sie do tego przyczynia dieta,stres,laptop na kolanach... Maz sie troche podbudowal, no bo jak w tv mowia ze jest problem to faktycznie jest i nie dotyczy tylko nas.

Po za tym poruszylam temat ze korzystajac z in vitro nie bedziemy mogli isc do komunii,a maz mi na to ze on nie ma zamiaru sie z tego spowiadac. Dalo mi to do myslenia. No bo w sumie nas nikt nie pytal o zgode na bezplodnosc,chcemy miec dziecko i chcemy o nie walczyc i to jest jedyne rozwiazanie. Ale z drugiej taka jest nasza wiara i czy mozemy robic takie odstepstwa? Temat jeszcze do porzedyskutowania.

19 maja 2015, 16:52

Czekam... Na czerwiec i na wizyte w ktorej wszytsko sie rozstrzygnie. Bo nawet nie wiem kiedy urlop zglosic, czy od razu zadzialamy w cyklu czerwcowym czy poczekamy do lipca. W pracy zagaduje do kolezanek ze moze mezwi uda sie zalatwic wolne i gdzies wyjedziemy, moze w czerwcu, moze w lipcu zeby nie bylo ze nagle wyskakuje ze biore urlop ni z gruchy ni z pietruchy koncem czerwca. Oczywiscie to z mezem to sciema totalna, wiadmo -dla nas-ze urlop wezme na in vitro. Teraz musze sie jakos wstepnie zapowiedziec u szefostwa ze moze byc taka sytuacja.

Co raz czesciej mam do kitu humor. Wracam do domu jak do wiezienia. Nie czuje sie tu dobrze. Denerwuje mnie ze mamy nijak urzadzona kuchnie, ze biorac cos od spodu wszytsko leci na leb na szyje, jak widze resztki jedzenia w zlewie to krew mnie zalewa,ze wszytsko jest tluste. Wkurza mnie okropnie kiedy wszyscy sa w domu a drzwi sa zamkniete na klucz, ja stoje taszczac zakupy, zostawiam je na schodach,szukam w torebce tych kluczy,wywalam z niej wszystko i tak okazuje sie ze ich tam nie mam. Czasem mam ochote uciec daleko,nie sadzilam ze tak kiedys powiem. Bo do niedawna dom byl moja oaza spokoju, to tu moglam sie schowac, to tutaj celebrowalam picie kawy. To tu lezakowalam na sloncu, a teraz nawet tego nie robie bo obok rodzice cos tam poprawiaja i czulabym wyrzut ze ja siedze i nic nie robie a oni tam pracuja.
Dom niby moj a tak naprawde to chyba nie moj. Nie bardzo moge sie rozkrecic i kupic np cos do ogrodu, bo wiem ze uslysze "po co to?" lub "ze nie ma gdzie tego wsadzic" choc dzialka dluga i szeroka.

O kuchni jako o gotowaniu tez juz piasalam. Mam w glowie tysiac pomyslow na obiady-makaron penne,racuchy, nalesniki, ziemniaki pieczone w piekarniku, risotto- niestety u nas sie gotuje pod reszte rodziny i obiad w wiekszosci przypadkow musi byc miesny zeby reszta sobie pojadla. Do tego porcje musza byc duze. A ja mam ogromna ochote zrobic szparagi ktorych nie jadlam, ale nie wiem czy podejda one reszcie, po za tym takimi szparagami pewnie sobie nikt nie poje. Lubie miec cos sprawdzonego i smacznego, w razie gdyby trzeba bylo zaprosic tesciow na obiad, wtedy podaje taka specjalnosc i plywam w zachwytach. Im dalej brne tym bardziej zdaje sobie sprawe,ze jest do dupy.
Zaraz ide na rower bo faktycznie po takiej godzinnej przejazdzce jest mi lepiej, mam super humor i nie mam takiego focha. Po za tym jestem juz pewna ze moja bratowa stara sie o dziecko, ostatnio widzialam u niej witaminy prenatalne. Choc spodziewam sie ze moga nas wyprzedzic nie dopuszczam tego, ze tak bedzie.

Chcialabym stworzyc kiedys dom i doczekac sie dziecka. Marza mi sie blizniaki,choc maz twierdzi ze bylo by bardzo ciezko. Ja bylabym sklonna podjac takie ryzyko :) jesli nie, to chcialbym doczekac sie corki... Nie wiem co bedzie jak za pierwszym razem poniesiemy porazke. Cale oszczednosci pojda na pierwsza procedure. Oszczednosci z wesela ktore mialy isc na super wypasniona wyprawke dla naszego malucha ktory bez pomocy ivf nie pojawi sie na swiecie...

22 maja 2015, 11:10

No i stalo sie. Bratowa chyba jest w ciazy. Tak mi przekazala mama z naciskiem na chyba.
Przyjelam to z drzeniem rak, rozsypalam kawe. Przeciez wiedzialam. Przeciez bylam na to przygotowana.

Pamietam ze jak bedac "duzymi dziecmi" poklocilismy sie z bratem i zaczelismy sie bic. To byla niedziela. I kopnelam go tam, gdzie nie powinnam. Skonczylo sie na strachu, ale pamietam ze cala msze modlilam sie zeby ta akcja nie poniosla skutku,ze nie bedzie mogl kiedys miec dzieci. Dziekuje ci Panie Boze ze wszytsko dobrze sie skonczylo. Dziekuje ci ze za te idiotyczne wyglupy kare ponioslam ja,i to ja nie moge miec dzieci.

Uspokajam sie. Przeciez niedlugo to my jedziemy po szanse na dziecko. Moze czeka mnie jeszcze tylko jeden @ i tez bedziemy cieszyc sie swoim szczesciem? Nie moge jej zazdroscic. Nie moge...

23 maja 2015, 21:10

Rozgoryczona. Tak sie czuje. Mowie mezowi co jest grane, ze nam sie "rodzina powiekszy"
Niby wzruszyl ramionami, ale dobrze znam to jego westchniecie, ze wcale nie splynelo to po nim jak po kaczce. Stwierdzil ze ja bede za miesiac w ciazy, no i co? Ze tyle to chyba wytrzymam, i ze chyba im nie zdzrdoszcze? Musialam pokrecic glowa, choc chcialam nia pokiwac. Potem beczalam,potem chodzilam jak podtruta i nawet nie zauwazylam ze z mama cos nie tak, ze poleguje i cos jest nie tak.Potem przyjechal tesc i pyta co nowego? Wiec mu mowie ze nic, a on wzrusza ramionami. Chyba chodzi mu o cos konkretnego tylko wstydzi sie otwarcie zapytac. Nastepnym razem nie omieszkam zapytac o jaka zmaine chodzi. Potem pojechalam na rower i wyłam na skraju lasu. Ze wszytsko co zle trafia sie nam, ze non stop cos ucieka, niby jest na wyciagniecie reki,a jednak tal daleko. Ze najpier odebralam wyrok z wynikami mojegho meza, potem odebralam swoj wyrok z guzem jajnika, potem zaliczylam trzy nieudane iui... Kurwa ile jeszcze? Boze gdzie jestes???

Po za tym kolzeanka w pracy pisze mi czy nie jestem (o ironio!) w ciazy,bo stwierdzily ze cos slabo wygladam! Kuzwa! Czas sie wziac w garsc!

Jezu, oby do tej wizty za dwa tygodnie, zeby juz cos ruszylo.

Moje marzenie ze nasze dziecko bedzie pierwszym wnuczkiem wlasnie odchodzi w niepamiec. Nie udalo sie. Czas zrobic wszystko zeby bylo najbardziej wyczekiwanym dzieckiem, choc takim juz napewno jest.

27 maja 2015, 00:03

Pada i pada i wszystkim jest chyba zle. Wczoraj dzien u mnie fatalny. Chodzę jak tykająca bomba i tylko czekam na bodziec żeby wybuchnąć. Mieliśmy jechac na zakupy dla mamy i teściowej i zamknęli nam sklep przed nosem. Wszystko przez męża bo guzdral sie i wybrac nie mogl. Wiec od razu dostalam białej gorączki bo TAKIE BYLY PLANY a tu jak zwykle nic. Wróciliśmy poszłam beczeć do sypialni. I tak sobie mysle ze nie podnoise sie,ze poddaje sie,ze brak mi sil. O dziwo maz przyszedł do mnie,pogadaliśmy. Musial mnie zapewnić ze nam tez sie uda. Ze nie mogę im zazdrościć. Ze na pewno nie chciałabym żeby przechodzili przez to co my... I znow musiałam znalesc ta wole walki i uwierzyć ze tak będzie.

Na razie staram się unikać "ich" Nie wiem jak to możliwe mieszkając w jednym domu,ale udaje mi sie to. Staram sie nie zauwazac papierka po kubku na mocz, balsamu na rozstępy...

Najbardziej boje sie ze ludzie zaczną gadać. Pal sześć jak zajdę od razu i będzie różnicy dwa miesiące. Wtedy będzie smiesznie -"Ale sie umowilyscie"
Gorzej jak u nas będzie się odciągać... Juz niektórzy w rodzinie starają sie nie zawracać mi tyłka bo mamy "swoje sprawy" Nie wiem co to znaczy,ale ten tekst jest obecny. Po za tym w pracy słyszę hasła typu "mam namiar na dobrego gina" albo o zniżce na badania w laboratorium.

Jestem typem samotnika. Do szczęścia potrzebny mi tylko mąż. Jesli popołudnie to książka i koc. Jesli sobota to film i paczka chipsów. Nie potrzeba nam imprez i tysiąc znajomych na FB którego i tak nie mamy.

A no i urobilam męża na bliźniaki. Nie wiem czy będzie taka możliwość,nie wiem nic ale juz wiem ze dobrze by bylo tak zrobić. Sama ta mysl juz mnie nakręca pozytywnie. Nawet wybraliśmy imiona. I wiem ze jak juz będę miec plan ivf to od razu sprawdzę kiedy ewentualnie urodzę. Juz wiem,ze gdyby wszystko poszło wedle mojego planu to testowałabym na druga rocznice ślubu... Ot,takie moje planowanie zycia... A jak będzie to sie okaże. Daj boże żeby choc raz bylo po mojej myśli...

9 czerwca 2015, 17:32

Mija dokladnie dwa lata naszych staran. Nie wiem czy szybko czy nie, bo w trakcie tych dwoch lat duzo sie dzialo, ale jutro zaczynamy stymualcje i w lipcu podchodzimy do in vitro :)

Nie moge uwierzyc ze mam w lodowce kupe strzykawek, ktore nawet boje sie rozpakowac a co dopiero je sobie podac :O dziwne to jest, czuje sie jak w matni, a moze raczej w jakims amoku. Wizyta, profesor chyba sie zasumucil ze nas widzi i ze inseminacja nie powidola sie. Rozpiska lekow, powrot do domu, zgloszenie urlopu w pracach, rezerwacja mieszkania na pobyt w Bialymstoku... Wszytsko dopiete na ostatni guzik, oby tylko @ przyszla w czasie, bo nie usmiecha mi sie wszytskiego przesuwac...

W domu chodze na totalnej kurwie. Oj gdyby to zycie inaczej sie potoczylo... Juz by mnie tu nie bylo. Bratowej unikam, to rzecz jasna. Ale co, okazuje sie ze mama zaczela jej nadskakiwac i specjalnie gotowac, bo nie wszytsko jej podchodzi... Oj, tylko sie gryze w jezyk zeby czegos nie powiedziec... Na dodatek bartowa ma jakas tam umowe o prace i mama mnie pyta co jej przyszluguje? A ze po nowym roku sie cos zmieni i o co chodzi? No to syknelam mamie, ze ja nie wiem BO JA NIE JESTEM W CIAZY. Koniec.

Oj poszla bym na rower, to jedyne co mnie relaksuje i daje upust moim emocjom, ale chyba zbiera sie na deszcz...

10 czerwca 2015, 07:01

Jakie tempe te igly!!! Pierwszy zastrzyk za mna ;)

Dzieczyny,na mojej strzykawce oczywiscie pojawila sie krew. Czyzbym trafila w naczynie, czy to cos gorszego?

11 czerwca 2015, 10:15

Zastrzyk nr dwa za mna. Po wczorajszym mam krwiaka, ewidentnie trafilam w naczynko. Ja to mam farta :\ Mam juz dosc, a gdzie tam do konca. Dzis bylo nieprzyjemnie, uwazam ze te igly sa tempe, wbilam sie z takim bolem,ze az cofnelam igle. Na ogol nie jestem panikara, bolu sie nie boje, ale te zastrzyki to jakas porazka. A tu jeszcze ponad 20 razy...i oczywiscie wrazenie ze wlewam je do jelita, czy tez innej wnetrznosci- od razu mi cos ciurczy i sie przelewa...

No nie zebym byla monotematyczna ale ciag dalszy mojej bratowej :P
Mama caly czas sprzedaje mi jakies nowinki,wczoraj ze bratowa jest bardzo wrazliwa na zapachy. I dodala ze ona(mama) jak byla w ciazy to tez tak miala. Dla mnie jest to dziwne, niespotykane. Co? To ze mama mi cos o sobie opowiada. O mlodosci mamy nie wiem nic, pojawialy sie jakies informacje, np ze chidzila do liceum bardzo bardzo daleko od domu rodzinnego, ale kiedy zapytalam dlaczego,uciela zebym sie nie dopytywala. Nie znam zadnych anegdot, historyjek z mlodosci moich rodzicow. A juz na tematy ciazowe nie rozmawilalysmy nigdy, jak to bylo lat temu 20 kilka. Wiem tylko ze mama miala powazne komplikacje przy porodzie, ale nic wiecej bo nie bylo tematu. Wiec w tej chwili takie rozmowki uwazam za smieszne. Bo co, bo mamy w domu ciezarna to temat ciazy zaczyna byc trendy? Bo teraz do obiadu bedziemy wymieniac informacje o ginekologach,i gdzie warto isc? A ja mam to moze wysluchiwac i pomagac, bo wiem wiecej, a sama aplikuje sobie tony hormonow zebymiec jakakolwiek szanse na dziecko? I na dodatek mam sie usmiechac?
Moj dom mnie ogranicza, chce z tad uciec.

14 czerwca 2015, 18:53

Bociany dzieci nie przynosza. Tak ostatnio powiedzialam kolezance,mlodej mezatce ktora z impetem opowiadala o swojej sasiadce. Sasiadka widzac u tej kolezanki bociana na dachu juz jej skladala gratulacje. Jeszcze jakis czas temu wierzylam ze to dobry znak kiedy wracajac po trzeciej inseminacji widzielismy trzy bociany, usmiechalismy sie ze juz musi byc dobrze, no ale niestety nie bylo. Wiec przestalam w nie wierzyc, choc ostatnio po pracy przelatywal nade mna i kiedys maz zrobil fote jak siedzial u nich w firmie na kominie.

Robie zastrzyki, juz piec za mna. Dzis pierwszy raz robilam zastrzyk przy mezu, bo zawsze jest o tej porze juz w pracy- malo nie odplynal. Stwierdzil ze on by sobie tego nie wybil za ch..a ;) ja tym bardziej chcialam byc totalnie odwazna, wiec z przymrużeniem oka odciskalam powietrze ze strzykawki, przecieralam skore wacikiem-pelen profesjonalizm :) idzie mi juz coraz lepiej, choc nie jest to przyjemne.

Dzis piekna pogoda, pelen relaks. Nie powinnam sie chyba opalac ale az zal nie wystawic chociaz nog do slonca... Po za tym musialam oklamac kolezanke, proponowala basen ale chyba powinnam rozwniz unikac kapielisk publicznych... Szokda.

Piersi mnie bola i sa drazliwe, dobry znak, @ powinna przyjsc w terminie. Absolutnie nie moze sie nic przesunac, wszytsko jest juz ulozone na poczatek lipca... Koncze ostatnia paczke tamponow i podpasek i juz nic nie kupuje! Zakladam ze nie bede ich potrzebowala przez najblizsze kilkanascie miesiecy :)

EDIT: w sumie to zapomnialam o najwazniejszym. Chodzi o meza mojego :) zaczal sie interesowac tematem in vitro. Ogolnie jest zielony. Ale widze ze pyta, zapamietuje czyli slucha ze zrozumieniem :) urlop zalatwil, co w jego przypadku graniczy z cudem. Pyta czy zastrzyk zrobiony,czy czuje jakies skutki uboczne, czy witaminy wziete. Krzyczy zebym pamietala o witaminkach :) ostatnio poruszylam temat wodki weselnej, ktora lezakuje w piwnicy,ze moze by ją sprzedac nim znow zmieni sie etykieta itp. A moj maz na to: A moze wodka przyda sie na chrzciny? :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 czerwca 2015, 19:23

19 czerwca 2015, 17:36

25 cylk staran
1 dzien cylku, cyklu w ktorym zajde w ciaze ;)

pierwszy raz od dwoch lat ucieszylam sie jak dostalam okres. Wszytsko idzie zgodnije z planem. Nawet mi tak wypadnie ze gonal bede sobie mogla podac spokojnie pierwszy raz w domu, a nie ukradkiem w kiblu w pracy. Na razie boje sie tego dlugopisu, ale pewnie nie taki diabel straszny. Zastrzyki z gonapeptylu juz ida mi spoko i nawet igla jest jakby ostrzejsza ;)

I jeszcze kilka przemyslen moich. Ostatnio wracalam z pracy nie-samochodem. Ide nasza ulica, szpilka, zakiet, eleganckie spodnie. Spotykam dziewczyne, ktora mieszka nizej mnie. Jedno dziecko w wozku, drugie przy wozku, reszta drze sie kolo domu. Laska starsza ode mnie o kilka lat tylko. Zatrzymuje mnie, co tam, co tam. Zwalniam, choc staram sie nie rozkrecac rozmowy, bo czuje sie dziwnie. Ona w dresach z tymi dziećkami, ja ewidentnie tutaj nie pasuje. Po krotkiej wymianie zdan mowi z zazdroscia, ze ja to mam fajnie. Ze chodze sobie do pracy, ze moge sie wyrwac, a ona dzieci i dzieci, i tylko smierdzi tymi obiadami. Omg. Nie wiem co powiedziec. Bo co niby mialam powiedziec-ze przyjme dar choc jednego dziecka od ciebie? Ze chtenie wymienie swoj sajgon w pracy na rzecz pieluch i jezdzenia wozkiem? Ze ja juz dwa lata czekam na ciaze, a tobie udalo sie zaliczyc wpadke za wpadka? Ze szprycuje sie lekami, pojde do szpitala i dopiero wtedy uda sie zobaczyc jakis cien szansy na powodzenie? Ostatnio na demotach widzialam swietny obrazek opisujacy ta sytuacje. Biedny z gromada dzieci nie ma pieniedzy, a bogaty ma kasy po dziurki w nosie ale dzieci brak... Nie dogodzi.

25 czerwca 2015, 21:04

Drogi pamietniczku, zle chwile nastaly u mnie. Wyjazd w niedziele, a ja nie wiem nawet czy pojedziemy, rozwazam nawet wyjazd samotny, pociagiem, bo do prowadzenia samochodu sie nie nadaje- ostatnio na parkingu pod marketem wjechalam w slupek. Nie bede juz pisac ze sie posprzeczalismy z mezem, bo takie rzeczy sie zdarzaja. Sek w tym ze on w tym stanie tkwi od niedzieli, czyli juz piaty dzien. I mimo ze to ja powinnam otrzymac przeprosny, skapitulowlam po drugim dniu i przyszlam do niego to i tak zostalam odepchnieta. Tak ze nie wiem co bedzie, szprycuje sie lekami, ale nie wiem czy jest sens. Jestem w takim dolku, ze chce mi sie lezec i patrzec w sufit, dodatkowo jak juz wiem ze wszystcy spia to rycze noca. Niemal co dzien boli mnie glowa, dzis doszly takze objawy grypowe, bola mnie miesnie i mam dreszcze, chyba jest mi niedobrze. Na moim nie robi to kompletnie wrazenia. Nic go nie obchodzi. Udalo mi sie tylko zamienic dwa zdania z nim ze powinien teraz byc szczegolnie dla mnie opiekunczy i wyrozumialy, machnelam ulotka, to stwierdzil ze ja sobie to wmawiam, i bol glowy tez mam wymyslony. Jestem na skraju, mam glupie mysli i az mi wstyd. Mialam juz w rozpaczy jechac do tesciowej zeby mieli pojecie, bo nikt nie wie co sie dzieje ze mna a naprawde jest fatalnie. Dzis mialam pod opieka mojego chrzesniala, wlaczylam mu bajki a sama sie polozylam. Potem przyszla moja mama i pyta co robimy, a mlody na to ze on oglada a ciocia lezy... I to tak idiotycznie zabrzmialo jak taki maluch zauwazyl ze cos jest nie tak... Marnie wygladam, jestem szara, mam worki pood oczami. Mezowi naszykuje sniadanie do pracy, bo tak zostalam nauczona, ze tak powinno byc, ze on idzie na 12 godzin do pracy i musi miec zrobione kanapki, pakuje mu jakiegos owoca. A sama biore do pracy sucha bulke, kolacji nie jadam bo mnie mdli wieczorami albo z tej rozpaczy albo nie wiem z czego... A to moze o mnie ktos powinien zadbac, mi podtykac jakies witaminy, bo w takim smutnym brzuchu to nikt nie bedzie chcial zamieszzkac... Juz prosilam meza, zeby choc pomyslal o tym ze wydamy tyle pieniedzy, a problem bedzie siedzial w glowie, ale nic, nic do niego nie przemawia. Jest mi zle.

Klamstwo na krotkie nogi. Kolezanka z pracy pojechala na wycieczke zagraniczna, zasypuje nas fotami, a ze ja kolejna do urlopu kolezanki pytaja gdzie jade na wakacje. Wiec od razu mowie ze do dupy pojedziemy, w duszy dopowiadam litanie na temat kosztow ivf, a one na to-jak to, przeciez mowilas ze pojedziecie nad morze? Na szczescie udalo mi sie wymigac,ze tak tak, nad nasze morze owszem, ale na taka wycieczke jak owa kolezanka pozwolic sobie nie mozemy. Uff...

Siedze sama z moimi myslami i nie wiem co robic. Nie chce zrobic jakies akcji w domu, bo nie chce psuc relacji miedzy mezem a moimi rodzicami. A wiem, ze jakby sie dowiedzieli co sie dzieje, co nas czeka i ze nie mam zadnego wsparcia w swoim chlopie to bylaby niezla jazda. Czasem sie zastanawiam czy nie kopnac go w dupe i niech spierdala. Bo ja nie jestem smieciem. Kazdy ma swoja wartosc, kazdego trepzeba cenic. Nie rozumiem jak mozna byc takim zawistnym czlowiekiem, miec tyle nienawisci do kogos kogo sie kocha... Piedzcisiat twarzy mojego meza. Jak kocha to pokazuje to na kazdym kroku jak nienawidzi to tak, ze az w piety pojdzie.

Szkoda ze nie mam na tyle odwagi. Ze powtarzam schemat mojej mamy, ktora musiala wiele znosic bo nie umiala odejsc od mojego ojca. Oczywiscie nic sie takiego nie dzialo, ale jak slyszalam jak sie kluca i dra koty to zawsze sie zastanawilam po co oni sa ze soba... Szkoda ze nasze sprzeczki dzieja sie w takich momentach na ktorych mi bardzo zalezy, zeby bylo ok. Boje sie tylko jednego, ze kiedys przyjdzie taki dzien, ze w takiej chwili jak teraz znajdzie sie ta trzecia osoba, i okaze mi wiecej serca. Mowilam o tym mezowi, a on na to ze droga wolna... Nie chce sie nad tym dluzej zastanawiac, bo im bardziej brne w mysli tym bardziej zdaje sobie sprawe z kim sie zadaje. Ze ta osoba potrafila zniszczyc nam wakacje rok temu tylko dlatego ze w chwili kiedy mamy inne zdanie na jakis temat nie umiala schowac meskiej dumy do kieszeni i isc za glosem serca. Ze potrafil mnie zostawic sama w obcym miescie i poprostu sobie isc w chooj. Przykro mi jak sobie pomysle ze tylko jak sie dowiedzial ze musze isc do onkologa tylko wtedy odczulam ze mu zalezy na mnie. Byc moze niedlugo bede sie wstydzic ze to napislam, bo moze w koncu mu przejdzie ale co sie ociepie teraz to moje... Gdybym miala tylko wiecej odwagi...

13 lipca 2015, 09:09

Drugi dzien po transferze
Druga rocznica slubu ;)
Ok.44 zastrzyki za mna, jeszcze 7 przede mna

Byly to bardzo dlugie dwa tygodnie, ale chyba teraz jeszcze dluzsze dwa przede mna.
Mimo niesprzyjajacych okolicznosci pojechalismy, madrzejszy musial ustapic (czyli ja).
Myslalam ze pojdzie szybko, ze moje jajka beda duze i dorodne, ale niestety tak nie bylo. Pierwsza weryfikacja i estradiol tylko 300, podczas usg uslyszalam ze slaba odpowiedz na stymulacje... Wracajac do naszego lokum musialam sie poryczec, ze jak zwykle wszytsko idzie jak po gruzie. Kolejna recepta, kolejne zastrzykim-i tak przelecial pierwszy tydzien, az w koncu uslyszalalm ze koniec stymualcji i w poniedzialek punkcja! Denerwowalam sie okropnie ale nie bylo tak zle, udalo sie pobrac 10 komorek z czego zaplodnilo sie 8. I potem kolejne dlugie dni, czekalismy az nasze dzieci osiagna stadium blastocysty. No i tu tez schody, okazuje sie ze dotrwal tylko jeden... :( wiec z blizniat nici... Na transfer mialam sie zglosic z pelnym pecherzem. Ok,popilam, juz podszpitalem najchetniej podtrzymywalabym sobie reke w kroku, takie mialam parcie. Weszlismy i kazali czekac. Mijaja chwile a do mnie nikt nie przychodzi, natomiast mocz wychodzi mi juz oczami. Jesli juz ktos wszedl to tylko z pytaniem czy pecherz jest pelen i zamykal drzwi. Brzuch mialam jak balon, bylo mi ciezko i czulam okropny dyskomfort z takim ciezarem. I wtedy przyszla refleksja ze nie wytrzymam,ze co ja tu robie... W koncu poszlam sie wysikac a meza wyslalam po wode zeby znow sie napelnic. No i mi przeszly czarne mysli i wszytsko stalo sie piekne ;) potem nas zawolali, maz byl ze mna trzymal mnie za reke. Wybali najladniejsza blastke, okazuje sie ze dwie bedziemy miec przechowane. Chwila moment i juz mamy kropka w brzuszku. Krotka chwile zobaczylismy na ekranie usg swiecacy punkcik,potem wszytsto wylaczyli i wszyscy z presonelu poszli, ja mialam jeszcze zostac na fotelu. W koncu doczekalismy tej chwili! Schodzac z foleta patrze na zegar i widze 11:10 i od razu skojarzenie- ja sie urodzilam o tej godzinie :) dzien transferu spedzilam w lozku, a na drugi powrot do domu. Idealnie styknęly nam dwa tygodnie, wrecz na styk. Dzis juz do pracy... Oj oby nasze dziecie zechcialo zostac z nami na dluzej...

P.S- mialam nie wierzyc w bociany ale w Bialymstoku widzieliśmy ich tysiące. Przelatujące nad głowami,cale rodziny siedzace w gniazdach,cale stada chodzące po łąkach... To musi byc dobry znak ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lipca 2015, 09:26

20 lipca 2015, 11:13

Koniec zastrzykow. Nareszcie, bo moj brzuch przypomina durszlak w fioletowe since.
Decydujacy tydzien,jutro wybiore sie na bete, ale boje sie! Czuje sie okresowo. Nad ranem boli mnie brzuch tak bardzo, ze mysle ze to kwestia minut kiedy zaleje mnie fala. Ale nic oprocz fali sluzu nie ma. Wczoraj w kosciele cisnienie, bo cos "polecialo" a ja w bialej sukience. Ale nic. I tak jak czuje jakies "wyplyniecie" to biegiem do lazienki. Czasem czuje sie tak, jakby tylko konska dawka progesteronu utrzymywala ten cylk. Z jednej strony chce wiedziec czy sie udalo, z drugiej cialo mi mowi ze zaraz dostane okres. Generalnie juz powinnam go miec, ale stymulowalam sie dluzej, wiec wszytsko sie przedluzylo.

No i glupie sytuacje, mam wrazenie ze wszyscy wiedza co jest grane. "Nie jezdzisz juz na rowerze?" aktualnie przestalam, wiadomo. Tesciowa czestuje naszym wakacyjnym piwem, a ja odmawiam. Po za tym zaokraglil mi sie brzuch. Nie wiem, moze od lekow, moze od porzucenia cwiczen i ruchu, bo jednak na tym rowerze robilam ponad 20 km, ale jak stane bokiem to jest taka kulka. Czeka nas jeszcze za dwa tygodnie wesele. Spotkam na nim kolezanki z liceum. Juz jestem wystrojona :) ale jak beta bedzie pozytywna, to sytuacji ciag dalszy. "Czemu nie pijesz, co z nami sie nie napijesz, tak dawno sie nie widzialysmy" a znow chwalic sie jeszcze przed wizyta u lekarza tez nie pasuje...

Ciekawe czy sie udalo...

28 lipca 2015, 21:38

No udalo sie, udalo :)
10 dpt beta 240
12 dpt beta 616
Progesteron 126

Jutro ide na wizyte, jest za wczesnie, wiem, ale pobolewa mnie brzuch... Bol jak na @, ciagnacy, mam wrazenie banki w brzuchu. Umowilam sie do pierwszego lepszego lekarza bo do tego co chcialabym zeby mnie prowadzil termin na koniec sierpnia. Wiec wole zeby mnie uspokoil ze moze tak byc, po za tym mamy to wesele w sobote. Wole chuchac na zimne.
Wychodzi na to ze jutro bedzie 6t2d wedlug ostatniej @

Szczesliwi,lekko w szoku ze sie udalo... Tacy jestesmy. Maz mowi juz tylko w liczbie mnogiej do mnie,jest czuly, caluje, glaszcze... Przeczuwamy dziewczynke :)
Piekny czas.

11 sierpnia 2015, 20:55

Wiec teraz serca mam dwa... Tak mi sie dzis chce spiewac. Jestem po wizycie i wszytsko jest ok. Jestem w siodmym tygodniu, moje szczescie mierzy 1 cm :) kupa czlowieka juz z niego :) co najwazniejsze mamy serduszko,tetno 140 :)
Martwi mnie tylko moj gigantyczny jajnik... Mimo ze ciezko sie stymulowalam, mimo ze juz tyle czasu minelo mierzy on 7 cm :( lekarz powiedzial mi ze gdyby nie fakty jakie mu przedstwila bylyby do operacji... Boje sie, czy wszystko bedzie ok, czy zechce sie laskawie zmniejszac... Zaweze cos musi byc nie tak.

Ostatnio bylam na zakupach i przypadkowo natknelam sie na wystawe w ciucholandzie ;) do domu wrocilam z bialymi ogrodniczkami dla dziewczynki :) poprostu nie moglam sie nim oprzec, sa tak urokliwe :) na razie siedza gleboko w szafie, czasem jak mnie najdzie to siegam po nie i je ogladam :) 10 zl a ile radochy :)

2 września 2015, 16:44

Ciąża rozpoczęta 22 czerwca 2015
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii
1 2 3