X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Nasze starania... przecież kiedyś w końcu zostaniemy rodzicami. Może już niebawem? :)
Dodaj do ulubionych
1 2 3
WSTĘP
Nasze starania... przecież kiedyś w końcu zostaniemy rodzicami. Może już niebawem? :)
O mnie: Jestem osobą wrażliwą, każde niepowodzenia biorę do siebie. Czasem trudno mi zrozumieć sytuację panującą wokół i często mylnie ją interpretuję. Na nasze starania o maleństwo ma to ogromny i negatywny wpływ.
Czas starania się o dziecko: 15 cykli (od 06.2013)
Moja historia: Jesteśmy małżeństwem od 2 miesięcy, ale już przed ślubem postanowiliśmy starać się o dziecko. Pierwsze dwa miesiące były na luzie na zasadzie "trudno, uda się następnym razem", trzeci miesiąc odpuściłam zupełnie ze względu na ślub, na przygotowania do niego. Poziom stresu osiągał wtedy maximum. Kiedy we wrześniu znowu pojawił się okres nie byłam załamana, wiedziałam, że to nic. Uważałam wręcz, że może to być wina małej intensywności naszych łóżkowych zabaw (przed ślubem nie mieszkaliśmy razem a widywaliśmy się 2/3 razy w tygodniu). Uważałam, że kiedy zamieszkamy razem i będziemy się kochać codziennie lub co drugi dzień uda nam się na 100%. Niestety nie udało się. Październik, Listopad.. nic. Z każdą miesiączką załamywałam się, nie potrafiłam tego zrozumieć i dalej nie potrafię. Dlaczego innym się udaje a nam nie? Miałam książkowe cykle, gdy chodziłam do lekarza, zawsze byłam chwalona, mówiono mi że jestem książkowym przykładem. Co się teraz stało? Stres związany z przeprowadzką i naszymi częstymi kłótniami spowodował wydłużenie mojego cyklu do 32 dni. I teraz już nic nie wiem. Muszę zapanować nad stresem, przystopować, wrzucić na luz bo niedługo zgłupieje. Czuje, że mąż mnie w tym wszystkim nie wspiera, że mnie nie rozumie, że to tylko ja chcę tego dziecka a jemu jest zupełnie obojętne czy będzie czy nie. Boli mnie ta sytuacja, bo kiedy przeżywam najgorsze chwile on powinien mnie wspierać, nie atakować tylko starać zrozumieć. Czuje się też zupełnie nie rozumiana w środowisku znajomych. Każdy jest najmądrzejszy. Po tych wszystkich dwu miesięcznych perypetiach i wahaniach mojego nastroju postanowiłam zweryfikować grono znajomych i od wielu osób się odcięłam. I powiem szczerze, że znacznie lepiej mi z tym. Staram się panować nad emocjami, eliminować stres. Chcę podjąć jakieś kroki w tym kierunku, nie wiem może spróbuję jogi? Wczoraj słuchałam muzyki relaskacyjnej, ale nie wiem jakie to miało efekty bo pokłóciłam się z mężem i to dość poważnie. Boję się, że to zaburzy zupełnie moją dwutygodniową pracę nad sobą. Na szczęście jest już dobrze między nami, a ja od nowa staram się złapać równowagę. Listopadowe niepowodzenie skłoniło mnie do wizyty u ginekologa, oczywiście prywatnie. Poprosiłam go o skierowanie na jakieś badania które mogą troszkę wcześniej wykryć ewentualny problem. Wypisał mi na kartce 11 pozycji badań z krwi i moczu które muszę zrobić i podpowiedział, że możemy jeszcze zbadać nasienie męża, ale najlepiej w klinice leczenia niepłodności która ma laboratorium. Planuję zrobić te badania w styczniu. Przecież trzeba jakoś sobie pomóc, bo jeśli to nie jest problem stresu to może problem ze mną lub z mężem. Nie wiem sama, tak bardzo bym chciała, żeby się udało.
Moje emocje: Staram się nad nimi panować i nie zakładać najgorszego, staram się myśleć pozytywnie i się nie poddawać, spróbować wszystkiego, a może w końcu się uda :)

29 listopada 2013, 10:11

Z niecierpliwością czekam na skok temperatury, jeszcze orientacyjnie tydzień do tych dni. Boję się, że ten cykl będzie niepłodny, że te dni się nie pojawią, boję się że znowu za bardzo tego chce i znów się nie uda. Nie wiem już co mam zrobić, żeby tak bardzo nie chcieć. Nie mogę się też doczekać kiedy zacznę brać ten duphaston, liczę na to, że zadziała na mnie cudotwórczo, wiem to głupie. Ale kurcze gdzieś muszę się doszukiwać nadziei. Pędzę w poniedziałek zrobić badania, może do czwartku uda im się dostarczyć mi wyniki i będę mogła szybko skonsultować się z lekarzem. Chcę mieć pewność, że jestem zdrowa a to wszystko siedzi w mojej głowie. Tylko nie wiem co później z tym wszystkim zrobię i jak sobie poradzę? Nigdy nie myślałam, że zajście w ciążę sprawi mi taki problem, ciężko mi z tym wszystkim.

2 grudnia 2013, 09:40

Martwię się, od piątku odczuwam ból w podbrzuszu. Od wczoraj diagnozuję go jako kłucie lewego jajnika. Nie jest to owulacja, bo nic na nią nie wskazuje, nie wiem tworzy się torbiel? Pamiętam miałam tak w zeszłym roku, na szczęście wtedy torbiel samoczynnie pękł i wszystko wróciło do normy. Ale boję się, że ten cykl można spisać na straty :(. Nie mogę funkcjonować przez ten ból, powoli zaczynam mieć wszystkiego dość :( Wczoraj odwiedzili nas moi rodzice, w sumie pierwszy raz odkąd mieszkamy razem, zaprosiłam ich żeby zobaczyli jak się urządziliśmy i kiedy już wychodzili, moja mama powiedziała "myślałam, że chcecie nam coś oznajmić". Wczoraj przyjęłam to zdanie "na klatę" ale dzisiaj jak o tym myślę, to płakać mi się chcę. I tak sobie myślę, że chyba ten cud nigdy nas nie doświadczy. Znowu zaczynam mieć doła, wszystko przez ten głupi ból :(

Wiadomość wyedytowana przez autora 2 grudnia 2013, 09:55

2 grudnia 2013, 19:54

A brzuch dalej boli. Nic, czekam na skok temperatury...

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 grudnia 2013, 09:20

4 grudnia 2013, 09:51

Podnoś się temperaturo, podnoś! Czekam na ten sygnał jak na zbawienie.

6 grudnia 2013, 08:25

Hmmm, nie wiem. Chyba nie rozumiem nic z tego wykresu. 3 grudnia zrobiłam test owulacyjny, okazał się pozytywny, zaznaczyłam to na wykresie i od razu pojawiło się zielone światło mimo, że temperatura była poniżej 36,6. 4 grudnia to samo. Wczoraj rano temperatura pokazała 36,74 światełko nadal zielone, ale pod sygnalizacją informacja ciągle ta sama "owulacja nie została wykryta" więc sobie myślę, ok. jajeczko jeszcze nie wyskoczyło. A dzisiaj jak temperatura okazała się identyczna jak wczoraj 36,74 nagle światełko zmieniło się na czerwone i informacja pod sygnalizatorem "owulacja wykryta 3 grudnia" :( kurcze, myślałam że skoro temperatura nie skoczyła powyżej 36,6 to jeszcze nie jest ten moment. Już nic z tego nie rozumiem. Dziewczyny to w końcu kiedy jajeczko jest wypuszczane? W momencie kiedy temperatura skacze? Zawiodłam się na tym wykresie :/

7 grudnia 2013, 09:12

Owulacja się skończyła, według wykresu oczywiście. I teraz czekamy, muszę przez najbliższe 2 tygodnie nastawić się na negatywne wieści bo ich boję się najbardziej. Nie chcę tym razem wpadać w czarną rozpacz. Jeśli się nie uda, to przecież nie koniec świata, nie tym razem to uda się następnym. Muszę żyć nadzieją, bo cóż innego mi zostało...

10 grudnia 2013, 15:18

Wpatruje się jak głupia w wykres. 6 DPO żadnych objawów, moja intuicja podpowiada, że jeszcze nie tym razem. Intuicja ważna rzecz. Wczoraj jak ciut bolał mnie brzuch powiedziałam mężowi, że albo dziecko albo papierosy. Niech wybiera! Wiem, masa osób pali i z zajściem nie mają problemów, ale niestety papierosy źle wpływają na plemniki. Może on kiedyś to zrozumie.

11 grudnia 2013, 09:08

Ehhh... nic z tego, obudziłam się nad ranem z bólem miesiączkowym, takim jak zawsze i samopoczucie spadło poniżej normy. Wiem, że masa kobiet które zaszły w ciąże odczuwały ból @. Ale wiecie co? Ja czuje, że się nie udało. Jak tylko wstałam pobiegłam zrobić test, wiem zdecydowanie za wcześnie i oczywiście I krecha, ale musiałam się pozbawić złudzeń, po prostu musiałam. I etap zawodu za mną, będzie mi łatwiej przyjąć @ i II etap z nią związany. Jestem niecierpliwa, to też wiem. Miałam małą nadzieję, że uda się nam tym razem, w pierwszy wykres z ovu. Ale widzę też plusy wykresu, poznaje swoje ciało. Wcześniej myślałam, że w pewnym momencie przestanę mierzyć temperaturę, żeby nie wpadać w czarną rozpacz kiedy zacznie spadać, ale nie, mierzę do końca! Będę silna i nie załamię się tym razem!

Po porannym negatywnym nastawieniu i marudzeniu, jak to mam w zwyczaju zmieniam to nastawienie :) i mimo ciągłego bólu brzucha i dokuczającego kręgosłupa przywołuje pozytywne emocje. Uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się uda się, Uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się uda się, Uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się uda się, Uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się uda się, Uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się uda się, Uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się uda się, Uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się uda się, Uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się uda się, Uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się, uda się uda się :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 grudnia 2013, 18:10

16 grudnia 2013, 09:32

Oh, mam już wszystkiego po dziurki w nosie, mojego męża też i w szczególności jego. Temperatura spada, a ja przed okresem jestem podwójnie wrażliwa i byle głupota potrafi mi sprawić ogromną przykrość co wczoraj zaowocowało kłótnią. Owszem pogodziliśmy się, ale co z tego skoro ten człowiek nie potrafi nic zrozumieć, nie wie co to delikatność. Nawet jak mu pokazywałam wykresy objaśniałam co i jak nie potrafił mnie słuchać tylko oglądał jakiś głupi film. W takich chwilach niestety ale odnoszę wrażenie, że tylko ja chcę dziecka. jedynie na co ten człowiek potrafił zwrócić uwagę to to , że któraś z dziewczyn częściej współżyła niż my. Śmieszny jest bo to nie mi się nie chciało tylko jemu. jak zwykle był zmęczony. On za każdym razem kiedy się nie udaje i dostaje okres obiecuje mi, że następnym razem postaramy się bardziej a kiedy przychodzą dni płodne to on ma to gdzieś. Bez sensu to wszystko, znowu zostałam sama z tym wszystkim :( :( :( :(

19:47 - Na dwa dni przed planowaną małpą negatywny test ciążowy. Uda się następnym razem :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 grudnia 2013, 19:47

18 grudnia 2013, 09:24

I przyszła @. jedyne co mnie cieszy to to, że wrócił mój 28 dniowy cykl. Chyba powoli wracam do normalności. Obiecuję sobie, że tym razem zrobię wszystkie badania, zaraz po nowym roku. I wiadomość o braku ciąży aż tak nie boli, zdążyłam się psychicznie przygotować na nadejście tej zołzy. W tym cyklu musimy postarać się bardziej i intensywniej, i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :)

19 grudnia 2013, 21:01

Znowu mam dość wszystkiego. Z całkiem fajnego dnia wyszedł całkiem do dupy. Znowu mój mąż, znowu kłótnia. Nie wiem już sama jaki jest sens tego wszystkiego :( z byle prośby o nie palenie papierosów rozpętała się kłótnia. A przecież ja tylko chce żeby w końcu nam się udało :( nie wiem, co mam przestać się starać? Wychodzi na to, że tak. Powinnam mieć wszystko w d**** a dzieciaka najlepiej zrobić sobie na drutach. I po co mi był ten ślub? I tak założenie pełnej prawdziwej rodziny nam nie wychodzi. Eh, szkoda pisać i myśleć o tym wszystkim ;(

20 grudnia 2013, 08:24

Porada
Porada dnia
Postaraj się nie być zbyt niecierpliwa w stosunku do terminu zajścia w ciążę. Według eksperta doktora Raymond Chang z Kliniki leczenia problemów z płodnością (Center for Reproductive Medicine and Infertility) dobrze jest traktować zachodzenie w ciąże jak los wygrany na loterii - ucieszyć się jeśli się zdarzy, ale nie oczekiwać, że od razu na pewno wygrasz. A zatem zoptymalizuj wszystkie możliwe czynniki sprzyjające zajściu w ciążę (upewnij się, że oboje z partnerem jesteście zdrowi i że wiesz kiedy jest najlepszy czas maksymalizujący Wasze szanse na poczęcie), a następnie „stań z boku”, bądź otwarta i pozwól naturze robić swoje.

21 grudnia 2013, 10:03

Po przebudzeniu od razu złapałam za komputer, i najpierw zajrzałam na fb a tam powiadomienie od mojej znajomej z poprzedniego forum ślubnego na którym się udzielałam. Potem z niektórymi dziewczynami przeniosłyśmy się na fb i utworzyłyśmy tajną grupę w której każda z nas utworzyła własne wydarzenie w celu odliczania dni do ślubu, po naszych ślubach dziewczyny zaczęły zachodzić w ciąże, a nam się ciągle nie udawało. Nie umiałam sobie z tym poradzić, czytać kolejnych radosnych wpisów przyszłych mam. Miałam żal do losu, że im się udało bez żadnych nacisków, bez żadnego stresu. Po ślubie od razu dziecko. Ogromny ból dla mnie, że co, ja jestem gorsza? Ale dlaczego, co ja takiego zrobiłam? Postanowiłam odciąć się od tego, chociaż było mi bardzo trudno bo lubiłam te dziewczyny, w końcu coś mnie z nimi łączyło, ponad rok dzieliłyśmy się swoimi radościami i smutkami dotyczącymi ślubu. Ale ich ciąże mnie zabijały. Musiałam, usunęłam się z grupy, pousuwałam ich z moich znajomych. Jedno z wydarzeń mi umknęło a mianowicie wydarzenie ciążowe jednej z tych dziewczyn. I dzisiaj właśnie przeczytałam jej wpis o wizycie u lekarza. Poczułam ukłucie w sercu po przeczytaniu tego, To wszystko takie trudne, udawać szczęśliwą mimo że się nią momentami nie jest. I co ten los mi zgotował? Czy kiedyś i ja zostanę mamą? To czekanie to powolna śmierć dla nadziei którą w sobie jeszcze mam :/

3 stycznia 2014, 18:59

Czasem czuje się taka inna, gorsza od reszty kobiet :( dlaczego nie mogę zostać mamą? Dlaczego innym tak to łatwo przychodzi? Dlaczego dostają jedno a potem kolejne dziecko, bez najmniejszego trudu? A ja co? Co ja takiego zrobiłam, czym zawiniłam? Żyć mi się nie chce ;(

11 stycznia 2014, 10:13

Miałam nie pisać, miałam nawet tu nie wchodzić tylko spokojnie czekać na rozwój wydarzeń. Ale smutek mnie przezwyciężył :( 18 grudnia początek nowego cyklu, zaczął się jak zwykle, ovu wyznaczyło owulację. Tydzień od niej zaczął mnie dziwnie boleć brzuch, no fakt zdarzało się, ale nie aż tak. To był naprawdę silny ból, ciężko mi było go zdiagnozować, jakby miesiączkowy ale nie do końca, w poniedziałek czyli nie cały tydzień po owulacji mocno zaczęły mnie boleć piersi, już wtedy nie mierzyłam temperatury, ale jakoś tak dziwnie się czułam, może to wina tego bólu, tzn na pewno jego wina, bo był silny i nie do wytrzymania. Do tego czułam taki ciągnący ból w dole brzucha i ciągle chodziłam siku. Kolega z pracy śmiał się, że to ciąża. A ja tylko się denerwowałam. Pozwoliło mi to wszystko zbudować w sobie ogromną nadzieję. Poczucie, że w końcu się udało. Mimo odradzanie ze strony męża. 9 dpo zrobiłam test ciążowy, oczywiście negatywny. Czego mogłam się spodziewać? Ale to i tak nie ostudziło mojej nadziei. Mierzyłam temperaturę po południu, była dość wysoka jak na mnie 36,86, a wczoraj i 37,00 w pewnym momencie, ale po 2 godz zmierzenia temperatura wynosiła 36,66 i mój zapał został osłabiony. Na wszystko próbowałam znaleźć pozytywne zakończenie przyglądając się wykresom ciążowym. Ale powiedzmy szczerze, co to da? Nadzieja która kiełkowała we mnie przez tydzień, pękła dzisiaj. Poranne zmierzenie temperatury 36,56, ból miesiączkowy. I nie ma, płacz i żal ogromny do losu, Boga. Dlaczego znowu się nie udało? Dlaczego? To już pół roku i ciągle nic. Jestem załamana, co jest nie tak? O co w tym wszystkim chodzi? Tak bardzo chciałabym znać odpowiedzi na te pytania. Innym się udaje, a nam ciągle nie ;( Wszystko mi się wali na głowę, chyba już nigdy nie będzie mi dane zostać mamą. Może byłoby mi łatwiej gdybym nie miała tak silnego instynktu macierzyńskiego. W takim razie nie chce go mieć, niech Bóg mi go odbierze, żebym tak bardzo nie cierpiała. Wolę nie mieć dzieci z wyboru niż z przymusu. Chce zniknąć, zapaść się pod ziemię. Niech mnie nie będzie, skoro nie potrafię nawet zajść w ciąże ;( ;( ;( ;(

11 lutego 2014, 14:47

7 luty odebrane wyniki męża. Informacja zła, morfologia : tylko 3% plemników o prawidłowej budowie. Załamałam się ale tylko na parę godzin. Ta informacja podziałała jak dźwignia która zrzuciła ze mnie ciężar który nie pozwalał mi normalnie funkcjonować, uśmiechać się i cieszyć z życia. każdy kolejny cykl był do tej pory jednym wielkim planem. Koniec z tym :), znamy przyczynę zaczynamy walkę o maleństwo. Reszta to jedna wielka niewiadoma, ale będzie dobrze :)

14 lutego 2014, 08:38

Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Dlaczego po prostu nie mogę się pogodzić z faktem, że na razie nie ma szans na dziecko? Dlaczego kolejne wiadomości o ciążach znajomych, radościach związanych z bijącym serduszkiem tak bardzo mnie bolą? Tak mi ciężko teraz :( I to akurat dzisiaj :(

19 lutego 2014, 09:38

Byłam wczoraj z mężem u androloga. I jestem rozczarowana. Lekarz skupił się bardziej na mnie niż na mężu. Pokazałam mu swoje wykresy te które miałam i jak zobaczył że borę duphaston to uznał że biorę antykoncepcję. Nie wiem któraś słyszała o tym, że duphaston zamiast pomagać w zajściu w ciążę to zapobiega jej? Brałam go przez trzy cykle a staramy się już 8 i nie sądzę by duphaston był przyczyną braku ciąży. Do tego uznał że wykresy są ładne właśnie po tym leku, jakoś do niego nie docierało, że ja zawsze miałam 28-dniowe cykle. Mężowi przepisał witaminy. I ok z tym się zgodzę. Ale przepisał i mi lek i to dość osobliwy. Lek dla cukrzyków - Glucophage xr. Co prawda kazał się nie przestraszyć tym, że lek podawany jest osobom chorującym na cukrzycę, ale po przeczytaniu ulotki jestem zdezorientowana. Nic na niej nie pisze o pobudzeniu jajeczkowania. Boję się że rozreguluję sobie tym lekiem organizm. Niby to uznany i ceniony profesor i w zasadzie na podstawie jego zdobytej wiedzy mogłabym mu zaufać, ale jestem pełna znaków zapytania. Czuję że cofnęłam się do punktu wyjścia, sądziłam że zła morfologia nasienia męża to przyczyna a jak się okazuje wcale tak nie jest. To co jest przyczyną? Nie wiem, nic już nie wiem.

27 lutego 2014, 08:48

Leki odstawiłam, nie biorę tego dziadostwa, raz że nie widzę powodów aby je brać, dwa że ginekolog mi je odradził a trzy że mam przeczucie że to nie dla mnie. Mam troszkę mętlik w głowie, bo wiem że lekarze polecają tego androloga, ale opinie ludzi są jednoznaczne a przede wszystkim moja własna! Bardzo źle się po tych lekach czułam. Do tego nie wiem czy to wina leku czy nie ale mam bardzo dziwny wykres. Według temperatury nie mam owulacji i gdybym się sugerowała tylko nią to faktycznie czarno na białym widać, że owulacji nie było. Natomiast w poniedziałek byłam na usg i lekarz wyraźnie powiedział że wszystko wskazuje na to, że owulacja wystąpiła. Nie wiem w co wierzyć i co się w ogóle dzieje?! Następny cykl zrobię sobie porządny monitoring i okaże się co się ze mną dzieje. I zrobię na własną rękę hormony, to chyba moja ostatnia deska ratunku. Lekarz odradza, bo usg potwierdza prawidłową pracę narządów rodnych, ale obecny cykl daje mi do myślenia.

5 marca 2014, 08:34

Kolejny cykl się kończy, oczywiście bezowocnie. Jadąc dzisiaj do pracy myślałam sobie o objawach ciążowych i pytałam Boga, czy kiedy kolwiek zobaczę jak to jest? Czy kiedyś będę w tej ciąży? Wiem w porównaniu do niektórych staraczek mój 8 cykl starań to dopiero początek, ale tak bardzo mnie boli, że ciągle się nie udaje. Znam przyczynę, ale androlog powiedział, że to nie jest przeszkoda. To niech mi ktoś wytłumaczy co jest tą przeszkodą? Nie mam siły walczyć, po prostu przestaje mieć chęć do życia i do wszystkiego co wokół :( :( :(
1 2 3