Ogólnie wychodzi na to, że zajebali mi ten zabieg. Tego w środku nie powinno być.
Także mam 2 dni brać tabletki i oby się oczyściło... Koszmar poronienia jeszcze się nie skończył.
Te same tabletki brałam w szpitalu i nie podziałały więc nie wiem co teraz będzie...
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 stycznia 2023, 16:09
Tabletki znowu niestety nie podziałały. Zero efektu. Plamie ale to czysta krew, nic nie wylatuje na czym mi teraz zależy.
Za 2 dni wizyta u ginekologa i zobaczymy.
Boję się kolejnego zabiegu łyżeczkowania ale boję się też stanu zapalnego endometrium i innych jeszcze gorszych konsekwencji ☹️
Zdaje się nie lekarza.
Wróciłam do łóżka i po prostu leżę.
Dziś dopiero mam ten moment, tą chwilę kiedy jestem sama ze sobą. Z myślami o moim synku, o utraconych marzeniach i planach. O tym, że Iza byłaby cudowną starszą siostrą, o tym, że na spacerze brakuje mi w dłoni drugiej małej rączki, o tym, że w nocy mam sny, że czuję ruchy dziecka. Zamykam oczy i widzę siebie, mamę parki, z małą różnicą wieku.
Tego już nie ma... Prysło jak bańka mydlana. Nigdy już nie wróci.
Mój stan psychiczny pozostawia wiele do życzenia choć staram się trzymać naprawdę się staram.
Fizycznie jest lepiej, byłam na wizycie. To co było w środku dalej jest ale mniejsze, lekarz mówi, że obserwujemy i robimy wszystko żeby uniknąć łyżeczkowania bo to jak gwóźdź, a ja już mam za dużo gwoździ.
Czasem bardzo boli mnie brzuch ale po nospie przechodzi. Twraz ciężko określić czy to macica się obkurcza czy dzieje się coś złego.
Już tydzień temu czułam smyranie sutków ale było i przeszło a wczoraj podczas kąpieli białe krople na sutkach, myślałam, że mam zwidy, a dziś to samo...
Piersi nabrzmiałe i obolałe...
Czekałam na gnoja i jest. Przyszedł dość szybko, 3 tygodnie od zabiegu. Mam nadzieję, że teraz oczyszczę się ze wszystkiego i będzie już dobrze.
Cieszę się i smuce jednocześnie. Znowu jestem staraczką, znowu zaczynam walkę.
Rozdział 7 po stracie.
Czas zacząć pisać nową historie.
Mam kamicę pęcherzyka żółciowego. Całą garść kamoli, minimum 15 szt, każdy około 8 mm.
Także ekhm... Jeszcze tego mi ku@&a brakowało. Ale przynajmniej wiem, że mi nie odwaliło.
Narazie czas się zabrać za siebie.
Jeszcze te jelita muszę sprawdzić, napewno coś jest z nimi nie tak, dziś na usg lekarz powiedział, że sa opuchnięte, a choroba Leśniowskiego crona może powodować kamienie. No to by się składało w całość ale oby to jednak nie było nic poważnego.
Już wizja operacji mnie przeraża mimo, że to robią laparoskopowo.
Ale wszystkie plany szlag trafia... Kolejne l4 przy operacji to w sumie równia pochyła do tego, że na koniec roku zamiast się starać o dziecko to będę szukała nowej pracy.
Pytanie jak długo w naszym kraju czeka się na taką operacje?
Więcej dowiem się za jakiś czas od chirurga.
Tymczasem w połowie marca mam kolonoskopię. Czekam niecierpliwie 😑
Jednocześnie biorę teraz antybiotyki na helikobakter, 4 na raz, kuracja pełna.
Działam.
Z dodatkowych porażek życiowych to zaczęłam popalać... Trzeba mi wpierdolic bo tłumaczyć nie ma co...
Nie umiem się ogarnąć. Mam wrażenie, że sama się pcham w coraz większy dół jednocześnie licząc na to, że jak już osiągnę dno to będę miała się od czego odbić, narazie tylko spadam w dół..
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 lutego 2023, 11:35
Mam kolejnego wroga do pokonania: endometrium polipowate.
Kurwa, ja pierdole.
Ja nie wiem czy to się kiedyś skończy... Mam wrażenie, że zaprzepaściłam swoją szansę, że Igorek to moje ostatnie dziecko i nigdy już nie wezmę w ramiona noworodka bo spieprzyłam sprawę 😔
Ale muszę zawalczyć, o swoje zdrowie i o odwrócenie tego złego losu.
Dziś nie mam siły ale doedukuje się w kwestii endo. Nigdy nie miałam z nim problemów bo to teraz tak... Nigdy nie mów nigdy.
Plan w tej kwestii jest taki, że najpierw usg w czasie okresu żeby więcej zobaczyć. Później jak coś to histero i pewnie antybiotyki i oby to pomogło!
Ale zabieg to temat na czas przed transferem.
Teraz dalej cisnę ze swoim stanem zdrowia ogólnym.
Czeka mnie chirurg, kolonoskopia, dentysta, endokrynolog. Muszę to wszystko trzymać w ryzach.
Małymi kroczkami do przodu.
Pozbędę się wszelkiego zła z mojego organizmu.
Kochany mój przyszły bobasku, mama wyszykuje Ci dobry domek na 9 miesięcy 💪
Oczywiście wciąż ciężko się pogodzić, wciąż myślę o tym jak byłoby cudownie. Jak piękne mogło być moje życia i moja rodzina. Wciąż łapie się nad tym, że muszę zweryfikować swoje plany bo już nie jestem w ciąży... Już ten rok nie będzie taki jako sobie wymarzyłam.
Tymczasem walczę o powrót do zdrowia, o powrót do kliniki i dalsze starania.
Umówiłam się do psychologa ślę koliduje mi teraz z wizytą u gienka i chyba odpuszczę, tym bardziej że teraz z dnia na dzień widzę poprawę w swoim stanie psychicznym, nabieram równowagi o chęci do życia. Nie daje się zawładnąć smutkowi.
Oczywiście ma to swoje konsekwencje, zaczęłam jarać fajki. Bleeee wiem, rzuciłam wiele lat temu, jeszcze przed przygodami z ivf. No ale staram się za to nie katować. Przekazany mi wzorzec życia, gdzie nałogi były na porządku dziennym, nie mógł przejść obojętnie. No ale nie będę się zadręczać tym, że jestem słabsza bo jestem nie będę teraz udawać twardszej niż jestem. Jestem słaba, palę.
Ale wiem, że nabiorę siły i rzucę. Przecież wyboru też w końcu nie będzie 🙂
Jutro napewno muszę wytrzymać bez kiepa bo mam kolonoskopię to na głodnego jakbym zapaliła to paw murowany. Może jak ten jeden dzień pyknie to już pójdzie z górki i te fajki też rzucę. W sumie długo nie pale, raptem 3 tygodnie.
Bardzo bym chciała żeby tam w środku wszystko było dobrze ale podejrzewam, że mam jakiś stan zapalny. Jeszcze zrobił mi się jakiś ropień zaraz przy kakaowym oczku i bije się, że to coś poważnego a do kolono nie dojdzie ale z dnia na dzień jest lepiej, nie zniknął ale nie boli już tak mocno.
Plan:
1. Kolonoskopia i jelita doprowadzam do porządku.
2. Ginekolog i sprawdzany endo czy dalej jest dupa.
3. Skierowanie na biopsje endo
4. Leczymy stan zapalany endo
5. Histeroskopia 🤷 (może uda się bez?)
6. Pęcherzyk żółciowy-laparoskopia (termin już mam na 24.10)
7. Powrót do kliniki
8. Przygotowania, może cykl naturalny?
9. Witaj ciążo!
10. Witaj na świecie moje piękne zdrowe dziecko!
Zanim miną 3 pierwsze punkty muszę rzucić te fajury.
Poza tym wracam do pracy, mam nadzieję, że mnie to zajmie (choć tam wszyscy palą) i jakoś się oderwę od wszystkiego.
24 marca mamy jeszcze pogrzeb synka w gronie dzieci martwo urodzonych.
Nie wiem czy brać na to okolicznościowy?
Bo 23 wracam do pracy, mogłabym w sumie chyba jeszcze wziąć na te 2 dni.
Ale sama nie wiem... Jak to będą traktować w pracy, że robię to po 2 miesiącach? Tłumaczyć, że ten pogrzeb dopiero teraz?
Nie wiem. Może po prostu wrócę do roboty, a na pogrzeb wezmę wyjście prywatne i później odrobię.
Nie było źle, samo badanie całkiem spoko ale dostałam jakieś lekkie znieczulenie bo miałam dużo zrostów.
No i właśnie są te zrosty. Może od endimeteiozy a może po cięciu cesarskim. Poza tym był jeden polip, który został usunięty.
Sama błona śluzowa wygląda dobrze, Lekarka mówiła, że nie wygląda na Leśniowskiego czy stan zapalny. Oczywiście wynik histopatologiczny powie więcej ale jak na oko nic złego nie widać to liczę na dobre wieści 🙂
Nie ma też jakoś guzów w środku, a mam nacieki endo na jelitach (widoczne w laparo) ale w środku na szczęście nic nie urosło.
Lekarka mówiła żeby zrobić badania w kierunku celiaki bo w gastroskopii nie zawsze są zaniki kosmków, a można mieć objawy. Także wyciągnę na to skierowanie albo zrobię sama badania tylko w sumie nie wiem co badać.
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 marca 2023, 10:49
Gościu oprócz totalnie chujowego endometrium mówi, że mam tam jakieś masy wskazujące jeszcze na pozostałości po poronieniu 😯😯😯😯.
Przepisał leki powodujące skurcze macicy na 5 dni, później kontrola ale kazał się przyszykować na histeroskopie...
Ja pierdole jak to jest możliwe??? . Dlaczego akurat mi zjebali tak prostą rzecz, dlaczego to się wciąż ciągnie? 😔😔😔
Zaczynam mieć tego wszystkiego dość. Ostatnio drżą mi ręce i już się dygam, że nadczynność mi wróciła. Muszę iść zribic badania.
No i czekam na wizytę do psychologa. Dotarłam i czekam właśnie pod drzwiami.
Niestety nie przysługuje mi okolicznościowy na pogrzeb synka więc chyba wrócę na 1 dzień do pracy, a na pogrzeb wezmę na żądanie.
On twierdzi, że to nie są resztki po poronieniu tylko, że to endometrium jest niejednorodne, że są jakieś zwapnienia ale mogą być po tych wszystkich zabiegach jakie miałam na macicy, a w sumie trochę tego było. Miałam wycinaną przegrodę, łyżeczkowany polip, usuwany polip co zostało po łyżeczkowaniu, cięcie cesarskie i teraz znowu łyżeczkowanie.
No i teraz po tym polipie pamiętam jak doktor z kliniki w Kato mówiła, że mam tam taki ślad po nim, że to może mi już zostać i że muszę pamiętać jakby mi lekarz mówił, że tam jest polip to że on jest usunięty.
Czy to właśnie to? Czy coś innego?
Chuj wie tak naprawdę...
Ten gienek zaleca dwie rzeczy: konsultacje w klinice czy to endimetrium się nadaje do czegoś i histero diagnostyczna.
Klinika to ma myślę głęboko w poważaniu czy jest ok czy w miarę, jakby nie patrzeć kasa musi się zgadzać więc dlaczego nie spróbować. A ja tak nie chce. Nie chcę ryzyka, loterii czy chybił trafił. Chcę się przygotować na 100% i urodzić zdrowe dziecko.
Umówiłam się na kontrolę do oby tych lekarzy jeszcze za tydzień. Zobaczymy, pomyślimy.
Rozmowa z psychologiem bardzo na plus. Ogilnie dała mi kopa żebym pomyślała o swoim zdrowiu, o tym, że dziecko mnie potrzebuje i że mam siębie najpierw ogarnąć.
Tak właśnie zrobię.
Acha... I ten doktorek na NFZ dał mi ergotamine na skurcze macicy żeby wypchnąć ewentualne resztki. Kuźwa! Okres, te prochy i moja endometrioza to niezłe kombo. Bardzo bolało przy 1 tabletce wczoraj, a biorę to 3 razy dziennie. Dziś jakby lepiej ale znowu jakbym miała zaraz paść i zemdleć na stojąco. Czekam na męża żeby wziąć kolejna tabletkę bo strach mi przy małej. Całe szczęście, że teraz zasnęła to ja też leżę i odpoczywam.
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 marca 2023, 12:34
Ciężkie są takie dni, takie momenty kiedy wszystko wraca jak bumerang, kiedy wracają łzy i ta bezradność...
Dziś jest pogrzeb naszego synka. Zaraz idę kupić różyczkę i aniołka. Cieszę się, że to dzisiaj, czekałam już na ten dzień bo męczyło mnie to, że to nie jest zamknięta sprawa. A dziś będziemy mogli się ostatecznie pożegnać. To taki symbol, który jest mi potrzebny. Mam nadzieję, że dobrze to zniosę, a z czasem będę potrafiła miło wspominać czas tej ciąży mimo, że był trudny to jednak jestem podwójną mamą. Tak to taktuje i tak czuje, czuje się mamą dwójki dzieci... Tylko z jednym poznam się w tym innym świecie.
Co jeszcze u mnie? Wczoraj wróciłam do pracy, łatwo nie było. Te teksty, że powinnam się cieszyć bo był zapierdol kiedy mnie nie było... Cieszyć? Serio 😑 albo, że wróciłam i mam pustą szafę w pracy z zadaniami. Wolałabym mieć pełną szafę, a nie pusty brzuch... Ale ludzie mówią, a nie wiedzą co mówią.
Dziś wzięłam urlop na żądanie na pogrzeb woec prawdziwa praca zacznie się po weekendzie.
Byłam też na kontroli u ginekologa, tego na NFZ co dał mi ostatnio znowu tabletki na skurcze macicy. Niby już nic tam nie ma ale to endometrium jest po prostu niejednorodne. Długo rozmawialiśmy czy to mogą być jakies zmiany po zabiegach: wycięciu przegrody, polipie czy coś nowego. No lekarz już nie umie na tym etapie tego stwierdzić. Po prostu on sam mówi, że nie jest tak jak być powinno. Dostałam skierowanie na histero. On w szpitalu w moim mieście dopiero będzie zaczynam zabiegi w kwietniu więc sam zadzwoni się umówić. Ja wręcz mówiłam, że mi się nie spieszy, że to może być czerwiec. Także się umówimy jak on się też już rozgości. Mogę też szukać histero gdzieś indziej ale sama nie wiem czy to ma sens. To jednak loteria na kogo się trafi skoro nie mam jakiegoś kumpla ginekologa ani nikogo kto by się mną zaopiekował. Łyżeczkowanie robiła mi lekarka z super opiniami w naszym mieście, a i tak coś spieprzyła, a to przecież chyba prosty zabieg z całego wachlarzu w ginekologi.
Za kilka dni mam też kontrolę u mojego gienka prywatnego ale on zabiegi robi tylko prywatnie i też w sumie już ostatnio zalecał histeroskopie ale pójdę i zobaczymy czy chociaż na owulacje się zanosi. Do tej pory było ok w tej kwestii.
Mam nadzieję że to endometrium doprowadzę do porządku. To była jedyna rzecz, na którą mogłam liczyć w tym całym procesie leczenia niepłodności, a teraz nawet to nie gra 😔
Nie spieszy mi się też tym razem, że już natychmiast bo mam operacje woreczka na koniec października, a to i tak mnie dyskwalifikuje ze starań. Także to okienko, w którym chce zrobić to histero. Przelecze się też jakimś antybiotykiem choćby było dobrze w hist pacie.
No i lekarz, ten na NFZ mówi, że może mi pobrać próbki jeśli chce ziębić dodatkowe badania. Także muszę znaleźć laboratorium, do którego sama wyślę próbki na cd138 i cd56. Będę szukać i dzwonić.
Z dobrych wiadomości to była u mnie koleżanka, przyjaciółka z dzieciństwa,, która nie wiedziałam się od lat. Wpadła i oznajmiła od wejścia, że jest w ciąży termin na koniec września, ja miałam w sierpniu.
No i co? Nic złego. Szczerze się ucieszyłam. Naprawdę szczerze. Potrafiłam też powiedzieć o stracie i nie ryczeć jak bóbr ale ze względu, że to mogło ją stresować to nie ciągnęłam tego tematu, rozmawiałyśmy o ciąży i objawach, o porodzie i wyprawce, a mnie to cieszyło. Mówiła, że martwi się bo miała wizytę kilka tygodni temu, a kolejna też dopiero z ahajis czas. Pytam czy ma może detektor tętna, a ona mówi, że nie wie co to.
No to wyciągnęłam z szafki i z pełną pasja szukałam bijacego serduszka i udało się a wtedy u nas obu pełne wzruszenie i radość. To było bardzo miłe. Naprawdę. Sama jestem w szoku, że potrafiłam tak fajnie zareagować, jestem z siebie dumna. Detektor pożyczyłam bo mam nadzieję, że kiedyś do mnie jeszcze wróci. Przez te dwa lata od zakupu ten sprzęt słuchał już niejednego małego serduszka. Jakimś cudem krążył tu między staraczkami z forum, a później do mnie wrócił lecz nie zdążyłam użyć, a teraz ma szansę jeszcze komuś służyć 🙂
No i oczywiście wierzę, że i mi przyjdzie jeszcze odpalić ten sprzęt 🙂
Choć cieszę się, że się pożegnaliśmy, wiem, że nie każdy ma taką możliwość.
Kupiłam białe róże z niebieska wstążeczką i gipsowego aniołka. Od spodu napisałam.
Igorku, byłeś naszym marzeniem. Jesteś i będziesz naszą miłością. Mama, tata, Iza.
Ja oczywiście sama w domu. W aucie nie ma fotelika bo jeszcze nie zamontowany po ostatnim rzyganiu i praniu.
Także szybki telefon po dziadka. W 5 minut ja przebrałam, oparzyłam, podałam ibuprom, zabrałam książeczkę, prowiant i na sor.
25 ludzi w kolejce.
No ale lekarz zobaczył, kazał szyć. Popatrzyłam, że same nastolatki, dzieci 10+ i dorośli więc byłam pewna, że wezmą nas wcześniej. A gdzie tam... 5h czekania. W między czasie zmiana dyżuru i jak już się dostaliśmy to nowy lekarz uznał, że nie szyjemy. Powiedział, że to minimum 6 szwów, a jak będzie je ciągnęła i szarpała to może być gorzej niż jest. Że to wizualnie nic jej nie zmieni, a szycie to będzie trauma. No to zakleili 4 stripami i tyle. Na szczęście krew szybko przestała lecieć, a córcia dobrze zniosła pobyt na poczekalni. Biegała, tańczyła, zaczepiała ludzi i miała dobry humor.
Ja oczywiście wciąż przeżywam i wracam do tego momentu. Przecież stałam tuż obok, a i tak nie zdążyłam... Bidulka moja jest taka dzielna. Dzielniejsza od mamy.
Dziś tylko biega do kuchni pokazuje podłogę i mówi "bam tam" i pokazuje brodę. Na szczęście jak pytam czy boli to mówi, że nie. Taka z niej twarda sztuka.
Teraz tylko żeby się wygoiło bez problemów i żeby udało się zminimalizować bliznę.
Wczoraj 14 kwietnia. Cudownie jest mieć dziecko! Boże DZIĘKUJĘ Ci, że wygrałam tą walkę z niepłodnością, tak się cieszę, że ją mam! Mam moja córeczkę!
Ciężko znaleźć już czas na te wszystkie wizyty i bujanie się od lekarza do lekarza reż męczy...
18 maj- badania w szpitalu na reumatologi. Nie wiem co mi zrobią ale mam nadzieję, że nic nie wyjdzie i odetchne z ulgą. Jednak liczę na komplet badań.
21 czerwca - histeroskopia. Zdecydowałam się na szpital w innym mieście, nie tu gdzie mi to łyżeczkowanie spaprali.
Do histero muszę ogarnąć anestezjologa, badania i cytologię. Też latanie niestety.
A tymczasem praca, dom choć myślami jestem już na majówce nad morzem. Chcę wziąć głęboki oddech i ruszyć do przodu.
No i to mój limit palenia fajek. Wracam z urlopu i basta.
Przychodzi jednak taka refleksja, że miałam być teraz w 6 miesiącu ciąży, że po to były te wakacje w maju żeby wyrobić się przed porodem. Z tyłu głowy wciąż wszystko siedzi. Jednak jestem szczęśliwa. Widzę, że jesteśmy super rodzicami, że mamy super szczęśliwe dziecko. To najważniejsze. Jej uśmiech wynagradza wszystko.
Także dziś już miałam pobranie krwi i rtg, jutro usg i zobaczymy. Coś czuję, że spędzę tu kilka dni. Akurat zbliża się weekend wiec nic nie zrobią, a leżeć trzeba. Na wejściu usłyszałam, że pobyt 4-7 dni.
Lekarka odbyła że mną podobna rozmowę co psycholog po poronieniu. Mówiła mi, że muszę w końcu przyjąć do wiadomości, że jestem ciężko chora, że mam wiele chorób, które za kilka lat mogą naprawdę nie dać mi normalnie żyć i że muszę żyć tu i teraz, cieszyć się tym co mam. Że ona nie zakaże mi kolejnych prób ale sama muszę wyznaczyć sobie swój limit. Po to żeby żyć i żeby nie tracić życia. No i wiem to, rozumiem. Nie chcę tracić czasu z Izą ale zrezygnować z dziecka wciąż też nie potrafię. Pragnienie jest zbyt wielkie. Choć strach przed śmiercią i choroba też jest większy gdy ma się naprawdę dla kogo żyć, gdy ten ktoś jest od nas zależny i wiesz, że jesteś całym jego światem. Także mój limit to te dzieci po które chce wrócić. Kolejnej procedury już nie będzie. Mam też ogromną nadzieję, że kolejny transfer się uda, urodzę zdrowe dziecko, a wtedy z czystym sumieniem pomogę jeszcze komuś.
Miałam odpocząć ale chora córcia w domu i związane z tym kombinacje alpejskie żeby zapewnić jej opiekę nie pomagają. Leżę i oczywiście martwię się, chce ją przytulić i być z nią. Bo przecież nikt tak w nocy nie tuli jak mama. Mnie też trochę zaraziła woec z jednej strony mkze i dobrze, że ja jej na nowo nie sprzedam wirusa ale tęsknota jest ogromna...
Poryczałam się dziś w tym szpitalu, nie umiałam zapanować nad emocjami. Mam dość tego olewania, tego że jak lekarze słyszą słowo niepłodność to umywają ręce.
Po prostu wróciłam z kwitkiem...
Dziś nie daje sobie rady.
Zaczyna mówić. Wcześniej parę słówek, choć kuma oczywiście wszystko od dawna tylko mówić się nie chciało, no ale rozkręca się. Jejku jak strasznie to cieszy ❤️
Wciąż nie udało się pozbyć smoczka ale coraz więcej rozumie, że i jest dla bobasów i wracamy do stanu gdzie jest tylko do spania. W jednym uciełam końcówkę. Nie chcę go, wie, że jest zepsuty ale ma jeszcze jeden i narazie pozwalam go mieć do zasypiania. Na dwór nie bierzemy, tłumaczę, że nie mam i póki co obyło się bez większych awantur ale też jakoś nie było okazji do awantur. Po żłobku prosto idziemy na plac zabaw i siedzimy na dworze aż do kolacji. Młoda ma już swoją ekipę do zabawy więc jest całkiem przyjemnie.
Dziś byliśmy 3h na wycieczce rowerowej. Super, że chce jeździć. Choć na swoim rowerku nie chce. Nie jeździła na jeździkach ani nie chciała na tej hulajnodze balansowej więc i rowerek jakoś nie ciągnie.
No i nowość. 3 noce przespane z rzędu. Tzn przychodzi o 5 do mnie, czasem śpi, czasem tylko się tulimy ale jak zaśnie to śpi. Wcześniej zanim sama poszłam spać to latałam do niej minimum 3 razy i w nocy też 3-4. A teraz luksus. Spanie ciągiem 6h to dla mnie prawdziwy luksus. Oby już tak zostało.
Kocham nad życie.
Właściwie ona to całe moje życie. Nie wiem jak mogłam żyć bez niej ❤️ chłone ją każdego dnia. Codziennie ta miłość zalewa moje serce. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś tak wspaniałego. Macierzyństwo jest ciężkie, trudne i pełne wyzwań, jest dużo bardziej wymagające niż wszelkie moje wyobrażenia na ten tenat... Ale to uczucie, tego nie da się opisać. Nagle masz coś, kogoś, te ulotne chwile i całe życie, szczęście, radość, masz to wszystko w swoich ramionach, przed swoimi oczami.
Nie ma świecie nic lepszego ❤️
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 lipca 2023, 11:58
Bardzo mi przykro. Nie dosyc ze serduszko przestalo bic to jeszcze ciagnie sie to wszystko. Trzymaj sie dzielnie !
Jest mi ogromnie przykro, że Cię to spotyka. Też miałam arthrotec... Nie wspominam go zbyt dobrze, ale mam nadzieję że u Ciebie ruszy.
Ewa, miałam podobnie. Zjechali zabieg łyżeczkowania i po paru dniach byłam w innym szpitalu, gdzie znowu Artrotec, a finalnie ponowne łyżeczkowanie. Trzymam kciuki, żeby u Ciebie ta historia zakończyła się szybciej. Bardzo Ci współczuję także tego, że córeczka chora. Jesteście bardzo dzielni, Ty jesteś bardzo dzielna, dasz radę!