Nowy rok, nowe nadzieje...
wzięlam w pracy kilka dni urlopu, bo ostatnio tylko goniłam, a to generowało stres. Zresztą w pracy koleżanka zaszła w upragnioną ciąże w 4 cs i choć cieszę się z całego serca, że jej się udało, to jednak trochę jej zazdroszczę... i nie mam siły słuchać gratulacji i rozmów o dzieciach, ktore są konsekwencją takiej nowiny. Brzydkie uczucie ta zazdrosc. Wstydzę się, że ją czuję, ale nie umiem jej opanować do końca, choć się staram. Prawie wszystkim w moim otoczeniu się udało zajść w upragnioną ciążę w pierwszych cyklach. Moj wspaniały lekarz (który obudził mnie z letargu) mowil,zeby nie ogladać sie na innych, nie anazliowac i planowac w ktorym miesiacu fajnie by bylo urodzic. Dlatego wyrzucam z siebie zle mysli i już do nich nie wracam. Papaa złe mysli
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 lutego 2017, 22:53
Dzis pocwiczyłam na siłowni i wysiłek odsunął ode mnie natretne mysli. Muszę częsciej korzystać z takiego rozwiązania
Ogólnie dzien zaliczam do udanych. Od jutra przestaje meirzyć codziennie temperaturę. Owulacja była, cycki zaczynają boleć, weszłam w drugą fazę cyklu. Nie chcę w tym miesiącu się zadręczać myślami czy temperatura dobrze się układa czy doszło do zagnieżdżenia itp. itd.
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 lutego 2017, 22:53
To był całkiem udany dzień. Nie myślałam za dużo o staraniach, ciążach itd. Popołudniu byłam na siłowni i ona najlepiej oczyszcza moją głowę. Po cwiczeniach jestem tak zmeczona, ze nie mam sily zadręczać się trudnymi myslami. Ćwicze oczywiscie z rozwaga,umiarkowanie, tak na wszelki wypadek... :p Zastanawiam się czy nie zacząc pisać pamiętnika w zeszycie. Wkurza mnie, ze pisząc na tablecie gubię literki i ogonki. Mama polonistka nie byłaby dumna :p Idę pomiziać kota. On jest lekiem na całe "zuo"
Dzis od rana dopadły mnie natretne mysli. Czytam od rana Wasze pamietniki i aż lezka sie kreci w oku jakie histroie pisze zycie. Jednak pociesza mnje fakt, ze w wiekszosci przypadkow Wasze historie maja pozytywne zakonczenie. Do serca napływa mi fala ciepla jak widzę napis "ciaza rozpoczęta...". Czuje, że i na mnie przyjdzie czas i mam wrażenie, że każdy z nas po prostu ma swój odpowiednk czas. Bóg wie, kiedy nam zesłać dzidziusia. Taki dziś mam słodko-gorzki poranek. Zabieram się do roboty, bo brak obowiązków mi nie służy.
Dziś kolejny depresyjny dzień. Chociaż to 5 dp owu to i tak czuje że, się nie udało. To normalne? Jakoś sciągam negatywne mysli do siebie. Nie wiem czemunpozytywne do mnie nie lgną :p Dla mnie szklanka jest zawsze do połowy pusta. Eh...muszę nad tym popracować. Tylko jak? Moj lekarz powiedział, żeby nie traktować miesiączki jako roczarowania. U mnie jeszcze do okresu daleko, a i tak czuje, że się rozczaruje. Powinnam się chyba udać do psychologa. Coraz częsciej myślę, że nie radzę sobie z rzeczywistością. Dla osoby, ktorej w zyciu raczej się udawalo (bo ciężko na to poracowałam), takie porażki są cholernie bolesne.
Przez te starania zmieniłam się. Nie chcę spotykać się z ludzmi, chodzić do pracy, bo boję się, że ktoś zapyta o starania. A jeśli nie zapyta to i tak wiem co mysłi: "Zrobiła doktorat,koncentruje się na sobie i karierze, ciekawe kiedy się zorientuje, że jej czas przeminął". Kiedys bratowa mojego meza powiedziala mi (zapewne trochę z zazdrosci), kiedy wspomniałam jej o swoim doktoracie, że "po doktoracie może już być za pozno na dzieci". Wtedy byłam na nią zła, a teraz się boję, że wykrakała. Nie cieszę się swoim sukcesem naukowym, bo ludzie go umniejszaja do bólu, mówiąć "ja też zrobię", "a po co Ci on własciwie?" albo zmieniaja temat. Czasami nie mając innych możliwosci, wywyższają się swoimi sukcesami tzn. dziećmi.... i wtedy czuję się jeszcze gorzej. Czuję jakby kobieta, chocby z profesura na karku, była niczym bez dziecka.... albo wrecz, nie była kobieta- kobietą szanowaną w naszym spoleczeństwie. I tu dochodzimy do tego, że można się probowac wypierac tego faktu, ale prawda jest taka, że spoleczenstwo wymaga od kobiet posiadania dzieci. Istnieje presja spoleczna, a odejscie od schematow (na wlasne zyczenie czy nie) spotyka się z brakiem tolerancji. Pytania takie jak "a Wy sie staracie juz?", "kiedy dzieci?", "kiedy zostane babcia?" są tego ewidentnym dowodem. Dowodem na to, że jak nie masz dzieci, to nie pasujesz do reszty. Z doktoratem czy bez...
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 lutego 2017, 12:57
Dzis mam lepszy dzień, może dlatego że swieci slonce, a moze dlatego że Tanara ma cholerną rację. 30 lat to przecież wcale nie tak duzo... tym bardziej , ze moja mam urodziła mnie w wieku 33 lat. Wyobrazam sobie co mowili ludzie w tamtych czasach. Tyle, że moja mama swiadomie zdecydowala sie na pozne macierzynstwo i udalo jej sie za pierwszym razem!
Dobrze nazwałam swoj pamietnik... niecierpliwa histeryczka...
Dzis mam dobry dzien! Dziewczyny mnie troche wystopowały w tym zamartwianiu. Czasem slowa obych ludzi działaja cucąco. Mam nadzieje, ze ten stan bedzie trwał. Dzis moj 22 dzien cyklu, czuje tylko bolace cycki, zadnych objawowo ciazowych nie mam. Nie licze na nic, ale dzis mnie to jakos specjalnie nie martwi
Mozna by pomyslec, ze jestem nawiedzona, ale mam wrazenie ze duzo dziewczyn teraz zachodzi w ciaze (wnisokuje to po wykresach na tablicy), bo ..... jest pełnia księzyca
Myslicie, że fazy księzyca mają zwiazek z płodnoscia?
8 dpo owu...miałam nie mierzyć temperatury, ale moja ciekawosc jest silniejsza... wykres nie jest schodkowy, a spadku tempki też nie ma czyli stara bida :p Rozmawiajac ze sobą zastanawiam się dlaczego mam nie mierzyć, dlaczego się boję rzeczywistości, dlaczego mam robić sobie niepotrzebną nadzieję? Z drugiej strony mierząc o 6, nie mogę potem zasnąć z emocji... I tak źle i tak nie dobrze. Taki mam dziś niezdecydowany dzień...
Dzis mam szczyt rozczarowania. Wiem, że sie nie uda. Czuje to. 6 cs na nic. Dlaczego wszystkie moje kolezanki zaszly juz w ciaze, a ja nie? Co jest ze mna nie tak? 2 faza cyklu to u mnie totalna hustawka nastrojow. Raz mi wszystko obojetne, innym razem, tak jak dzis jestem rozwścieczona. Widze tez na tablicy,ze dziewczyny ktore zaczynaly sie ze mna starac juz sa w ciazy.
Wszystko we mnie krzyczy z bolu....
Mam już dość czekania. Jeszcze 3 dni do @. Jutro wracam do pracy, ostatni tydzień minął pod znakiem wolnego
Z jednej strony bardzo odpczęłam, z drugiej te dni fazy lutelanej strasznie mi się dłużyły. Jestem wykończona tym odliczaniem. Chciałabym już wiedzieć tak czy nie. Ta niepewnosć mnie zabija. Choć czuję, że kolejny raz nic z tego. Nie mam zadnych obajwow, zadnych anomalii w wykresie i wewnętrznych przeczuć, że to właśnie ten cykl.
Jesli sie okaże, że to nie ten cykl, to wejdę w magiczną siódemkę. 7 cykl starań. Druga polowa roku. Wydaje mi się jakbym wchodziła w inny wymiar. 7 wydaje się takie odległe. Już nie będę staraczką z małym stażem. Dla mnie ta 7 oznacza kłopoty. Przecież wszystkie kolżanki zaszły w ok. 4 cs czyli tak, jak wg mnie, przeciętnie zachodzą zdrowe kobiety. Nie chcę obrazić absolutnie tych, ktorzy starają sie dluzej. Mowie tylko o swoich odczuciach...
No i jutro zapewne temperatura spadnie... nic nowego, standard...jednak jakaś nadzieja się we mnie tli.
Po co się ludzę?
No i spadła... jutro @...
Jak co miesiąc moje serce rozsypało się na kawałki...
Walczymy dalej
No i nastała druga część cyklu. Ta, ktora ciągnie się w nieskończoność... Aczkolwiek powiem Wam, że w tym miesiacu troche odpuscilam. Nie mierze w oglole temperatury, nie robie testow owulacyjnych. Po prostu czekam na to co los przyniesie. Nie nastawiam na to,-że się uda. W koncu przez 6 miesiecy sie nie udawalo, dlateczego teraz ma byc inaczej. Po prostu trzeba czekac, a czekajac- zyc normalnie. Zaczynam myslec, ze bez dzieci da sie zyc. To tez zycie. Tez mozna byc szczesliwym. Nie chce psuć sobie nastroju staraniami. Odgrzebywac wszystkie emocje. Dlatego nie udostepniam swojego wykresu, staram sie nie zagladac na wykresy innych (czasem mi sie zdarza :p). Ale nie chce juz uczestniczyc w "wyscigu" i dziecko. Bo mam wrazenie ze OF, to miejsce, ktore moze pomoc, ale moze tez szkodzic. Szkodzic psychice. Pamietnik postanowilam kontynuowac, bo potrzebuje takiego oczyszczenia.
Swoja droga, jestem chora i siedze w domu. Musialo sie do mnie jakies chorobsko przypałetać. Moj organizm pragnie wiosny. W ogrodku wychodza juz przebisniegi...
Wszystkim Wam zycze, z okazji dnia kobiet, tego o czym najbardziej marzycie
No i nastała druga część cyklu. Ta, ktora ciągnie się w nieskończoność... Aczkolwiek powiem Wam, że w tym miesiacu troche odpuscilam. Nie mierze w oglole temperatury, nie robie testow owulacyjnych. Po prostu czekam na to co los przyniesie. Nie nastawiam na to,-że się uda. W koncu przez 6 miesiecy sie nie udawalo, dlateczego teraz ma byc inaczej. Po prostu trzeba czekac, a czekajac- zyc normalnie. Zaczynam myslec, ze bez dzieci da sie zyc. To tez zycie. Tez mozna byc szczesliwym. Nie chce psuć sobie nastroju staraniami. Odgrzebywac wszystkie emocje. Dlatego nie udostepniam swojego wykresu, staram sie nie zagladac na wykresy innych (czasem mi sie zdarza :p). Ale nie chce juz uczestniczyc w "wyscigu" i dziecko. Bo mam wrazenie ze OF, to miejsce, ktore moze pomoc, ale moze tez szkodzic. Szkodzic psychice. Pamietnik postanowilam kontynuowac, bo potrzebuje takiego oczyszczenia.
Swoja droga, jestem chora i siedze w domu. Musialo sie do mnie jakies chorobsko przypałetać. Moj organizm pragnie wiosny. W ogrodku wychodza juz przebisniegi...
Wszystkim Wam zycze, z okazji dnia kobiet, tego o czym najbardziej marzycie
Z tego cyklu nic byc nie moze, bo dzis 21 dc a mnie cycyki w ogole nie bola. Ostatnio za każdym razem po owulacji pojawiały się wrażliwe piersi. Teraz nic. Swoja droga owulacje mialam z lewego jajnika (tak czułam), wokół którego mam 2 torbielki okołojajnikowe. Ostatnie owulacje był z prawgo jajnika (monitoringi) i wtedy bolały mnie piersi.
Koniec na dzis myslenia o tym
Czuje sie fatalnie, ale to przez zatoki, ktore mi zycie zatruwają. Co jakis czas musza o sobie dać znać. 4 dni do okresu. Tli sie we mnie iskierka nadzieji jak zawsze na koniec kazdego cyklu. Jednak mam wrazenie, ze nie moze sie udac, bo owu byla z lewego jajnika na ktorym sa torbielki, a w zwiazku z tym jest podejrzenie, ze moze byc niedrozny. Jedynie nieco inna rzecz w tym cyklu jest taka, ze zazwyczaj w 2 fazie mam ochote na kwaśne, a w tym raczej na słodkie. Jednak to nie zmienia faktu, ze mam duzo wewnetrznych lekow i boje sie, ze to glowa utrudnia mi zajscie w ciaze, a dokladnie demony przeszlosci. 4dni wiecznosci przede mna. Na szczescie w pracy mam co robic, wiec nie bedzie czasu na rozczulanie sie
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 marca 2017, 17:36
2 dni do @... a mi sie przypałetalo zapalenie spojowki. Nie moge dobrze oka otworzyc, rano pojawia sie ropa itp. Dzis odwiedze okuliste.
W tym cyklu nic nie czuje. Nawet nie mam wahań nastroju. Przeczytałam, ze to dzieki wit. D, ktora jem w bardzo duzych dawkach. Wyrownanie niedoborow wit. D lagodzi napiecie przedmiesiaczkowe. Swoja drogą lepsze samopoczucie tonteż zasĺuga wiosny, która powoli czuc w powietrzu. W ogrodku wyszly przebisniegi i powoli wychodza zalazki tulipanow. Swiat przyrody budzi sie do zycia. A czy kiedys we mnie obudzi sie zycie?
Chyba zle wyliczyłam @, powinna byc w niedziele...liczas 12 dni fazy lutealnej. Czyli pojutrze wszystko bedzie wiadome. Witamina d chyba zrobiła swoje, bo mam dosc dobry nastroj i nie mam rozdmuchanych nadzieji. Mam baktryjne zapalenie spojowki. I to jest problem, ktory mnie meczy. Jak nie urok to sraczka...
Jutro @. Nic nie zapowiada,zeby bylo inaczej. Nawet powoli odzywaja sie cycki. Takze tego