Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
Ostatnio dużo pracowałam, dwie soboty pod rząd, musiałam nadrobić wizyty w klinice. Wczoraj po pracy wybrałam się z koleżanką na zakupy. Dobrze mi to zrobiło:) Kupiłam trochę nowych ubrań na siłownie. W piątek byłam w bardzo złym stanie psychicznym, nawet miałam wyrzuty sumienia, że wprowadzam taką grobową atmosferę w domu. Myślę, że było to spowodowane między innymi tym, że w czwartek dowiedziałam się, że jedna z moich znajomych urodziła drugie dziecko. Zaczęłam się zastawiać czym są spowodowane decyzję Boga, że jednych obdarza takim szczęściem a inni, latami żyją w cierpieniu. Posiadanie własnego dziecka to zdecydowanie najpiękniejsza rzecz jakiej można doświadczyć, myślę, że nigdy nie umiałabym się pogodzić z faktem pozbawienia mnie tego
Witaj, bardzo dotknela mnie Twoja historia. Zycze tobie aby zakonczyla sie szczesliwie. Cokolwiek sie stanie pamietaj, ze nie mozesz siebie obwiniac, choc wiem, ze to trudne. Ja sama zaczelam starania gdy mialam prawie 34 lata, minely dwa i na razie nic sie nie zmienilo. Wedlug lekarzy nic nam nie dolega i poprostu sie nie udaje. W styczniu podchodze to ivf, rowniez mieszkam za granica wiec mam 3 proby za darmo, ale czy sie uda........
Przeczytałam Twój pamiętnik. Bardzo Ci współczuję :( Ciężko nawet coś powiedzieć, napisać więcej, bo to tak jakby nie napisało się nic... Mam nadzieję że znajdą przyczynę i będą w stanie pomóc. Wyniku biopsji kiedy się spodziewasz?
Ostatnio jestem w kiepskiej formie psychicznej, plan z fitnessem działa tylko na krótką metę. Pół weekendu przepłakałam, boje się, że mogę sama sobie nie poradzić z tematem. Mąż dzisiaj rozmawiał z bratem przez telefon, jego brat powiedział, że to przecież żadna tragedia. To jakby sztylet w moje serce. Jak ludzie nie rozumieją co to znaczy bezpłodność ...
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 października 2019, 22:00
Dla niego nie tragedia, co innego jakby jego to spotkało. Dla każdej kobiety która chciałaby mieć dziecko to upragnione i miałaby trudności jakiekolwiek to byłby cios. Też psychicznie jestem wykończona nie ma dnia żebym o tym nie myślała. Będę walczyła, chciałabym wreszcie być szczęśliwa i mieć własną rodzinę, a nie tylko pytania kiedy, kiedy dziecko. Niektórzy nie pomyślą że coś może być nie tak...
Ciężko zrozumieć drugiego człowieka, jeżeli się samemu czegoś nie przeżyło.. Ludzie o tym bardzo często zapominają i równie często zupełnie nieświadomie ranią innych wypowiedziami pozbawionymi empatii. Problemu bezpłodności nie widać gołym okiem, marginalizuje się go bo przecież w koło pełno ciężarnych i dzieci. Niestety staraczki muszą mieć twardą skórę.. :(
Dobrze Cie rozumiem chyba najlepiej nie nastawiac sie w zyciu na nic wtedy latwiej przejsc przez to wszzystko. Trzeba sie jakos podniesc odnalezc sie w takiej roli bo sa rozne my nie mozemy miec dziecka ktos inny jest chory ktos inny jest sam bez partenra i bez dziecka . Warto sie cieszyc z tego co mamy a nie smucic z tego co nie mamy :****
21 dc
Gdzie ta owulacja? Czekam na owulacje, żeby móc zbadać komórki nk... W czwartek byłam w klinice sprawdzić czy jestem już po owulacji a tu nic... W pon muszę znowu iść na krew. Strasznie mnie to irytuję, że nawet dalszych badań nie mogę zrobić Mąż poprosił mnie żebym zbadała jeszcze tsh bo jestem bardzo płaczliwa. Myślę, że może mieć racje, ostatnio nie czuje się najlepiej. Robiłam dziś test owulacyjny i nic na nim nie widać. O co chodzi?!
Może przez ten stres masz opóźnienia cyklu. Ile dni u Ciebie cykl trwa? Bo na to wychodzi ze masz długie pewnie powyżej 35dni.ja dzisiaj mam podajze 19 i mam śluz plodny także u mnie już końcówka tych dni... Ale u mnie przeważnie 3r dni trwają... No i od tamtego miesiąca biorę duphaston aby troszkę skrócić bo muszę dupe wziąć w garść i starać się o dzidziusia po nowym roku.
26 dc
W pon byłam w klinice powtórzyć badania krwi, progesteron < 1, owulacji nadal nie było. W następny poniedziałek powtórka, tym razem pani dr zrobi mi usg żeby zobaczyć o co chodzi. Coś mam przeczucie, że zrobiła mi się cysta. Po badaniu krwi dostałam jakiś dziwnych bóli żołądka to chyba na tle nerwowym i wylądowałam na l4. Minął już prawie miesiąc a my nadal stoimy w miejscu. Poprosiłam o zbadanie tsh bo ostatnio mój nastrój nie był najlepszy. Może w pon dowiem się co wyszło z krzepliwością.
W poniedziałek w 30 dc byłam w klinice pobrać krew, zrobiono mi też usg, okazało się że jest dość spory pęcherzyk 23mm i albo jest to pęcherzyk owulacyjny albo mała cysta. We wtorek gdy były już wyniki okazało się, że LH jest wysokie i lada dzień dojdzie do owulacji ok.30-31 dnia cyklu czyli bardzo późno. Na ogół miałam owulacje w 17 dc. W 34 dc byłam umówiona na biopsje, strasznie się stresowałam, że wcześniej dostane okres i do badania nie dojdzie. Na szczęście się udało. Teraz ok 2-3 tyg czekania na wyniki. Z badań na krzepliwość okazało się, że wszystko jest porządku. Pani dr powiedziała, że czekając na wyniki możemy przygotowywać się do kolejnego transferu. Jeśli wyszły by podwyższone komórki nk dostane kroplówkę przed transferem, a jeśli wyjdzie jakieś zapalenie to do transferu nie dojdzie i będę musiała zaprzestać brania estradiolu. Może rozsądniej byłoby poczekać na wyniki biopsji, ale my jesteśmy niecierpliwi i nie chcemy tracić czasu tym bardziej, że klinika w grudniu na tydzień przed świętami nie robi już transferów. Nie sadziłam, że w tym roku będziemy mieli jeszcze szanse podejść do transferu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 listopada 2019, 13:13
Dawno nie pisałam... Znam już wyniki biopsji- wszystko w porządku, żadnych zapaleń, komórki nk nie są podwyższone. Trochę mnie to "rozczarowało" bo liczyłam na to, że coś znajdziemy, zaradzimy i się uda. Po raz pierwszy zdecydowaliśmy się na transfer blastocysty, żeby zobaczyć czy zarodki w ogóle się rozwijają (do tej pory transferowaliśmy dwudniowe zarodki). W poniedziałek rozmrożono 5 PN, w środę dostałam informacje z laboratorium, że wszystkie się rozwijają ale jeden z nich jest trochę z tyłu i pewnie nie dotrwa kolejnego dnia. Nie spodziewałam się tak dobrego wyniku. Klinika jest zdania, że tylko 25-50 % dwudniowych zarodków jest w stanie osiągnąć stadium blastocysty. Dziś transferujemy dwie z nich, resztę zamrozimy. Aż boje się marzyć, że mogłoby się udać jeszcze przed świętami.
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 grudnia 2019, 10:45
Dwie blastki na pokładzie. Trochę mnie to wszystko zdziwiło bo w środę sytuacja wyglądała tak dobrze, że myślałam, że dwie blastocysty zamrozimy. Pani embriolog powiedziała, że jedna z nich pożegnała się w czwartek a dwie przestały się rozwijać i że mamy dokładnie taki wynik jaki chcieliśmy czyli dwie blastocysty. Jedna z nich nazwała wczesną a druga była już większa prawie wykluwająca się z otoczki. Tym razem mam dobre przeczucie, chce myśleć pozytywnie Po poprzednim transferze dużo płakałam nieznając jeszcze wyniku... Jestem strasznie śpiąca i głodna, najgorsze jest to, że mam apetyt na same niezdrowe rzeczy...
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 kwietnia 2020, 22:37
Za nami trzecia porażka, tym razem już tak nie bolało jak za drugim razem. Może to już przyzwyczajenie... Zmieniliśmy klinikę, przetransportowaliśmy dwa ostatnie kropki. Pani dr w nowej klinice dała nam to co w starej już umarło - nadzieję. Zrobiliśmy mnóstwo badań , niestety nie znaleźliśmy przyczyny, dlaczego kropki nie chcą z nami zostać. Kolejny transfer ma być po raz pierwszy na cyklu naturalnym z embryoglue, Assisted hatching i płukanką z hcg przed transferem. W międzyczasie bratowa urodziła, trzy znajome zaszły w ciąże - za każdym razem lały się łzy, mąż mnie za to bardzo krytykuję. U mojego taty zdiagnozowano raka prostaty - dwa dni temu odbyła się operacja. Dużo tego do udźwignięcia jak dla mnie. Czasem myślę, że potrzebna mi pomoc terapeuty... Koleżanka, która bardzo mnie wspierała w staraniach (sama długo się starała) przestała się odzywać po tym jak sama zaszła w ciążę.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 marca 2020, 22:02
Tak mi przykro... Wiem jak to jest dźwigać... Robiłam to, opiekowałam się babcia, jeździłam do niej po pracy, w każdy dzień wolny, sama nie odpoczęłam, później organizacja pogrzebu... Przytłaczające. Oby w nowej mieli szczęście do Ciebie j udało się ✊🏻
Dzisiaj odbył się czwarty transfer, mamy to szczęście, że leczymy się w Niemczech i tutaj kliniki pracują. To nasze ostatnie kropki, pierwszy transfer w nowej klinice. Tym razem podchodzę do tego na chłodno, może to dlatego, że w maju zaczynam nową pracę. Czasem myślę sobie, że tylko ja jestem na tyle szalona, żeby w trakcie starań zmieniać pracę ile lat można wszystko robić pod starania ... Pani dr zapisała mi jakieś zastrzyki na obniżenie odporności, żeby mój organizm nie odrzucał kropków trochę się tego obawiałam ze względu na pandemię ale myślę, że ona wie co robi.
1 po transferze, postanowiłam, że codziennie napiszę jakąś krótką notatkę. Dzisiaj wstrzyknęłam sobie dwa ostatnie zastrzyki, jeden na implantację, drugi na obniżenie odporności - tak powiedziała pani dr choć niewiele z tego rozumiem... Jutro mój ostatni dzień w pracy, odchodzę po prawie 6 latach, zrobiliśmy z mężem dwa ciasta które jutro zabiorę. Niewątpliwie nowa praca da mi motywacje do dalszego życia jeśli transfer się nie uda aczkolwiek zakładam tylko dobre rozwiązanie, tak dużo teraz zmieniliśmy.... Odczuwam ból w krzyżu, myślę, że to od zastrzyków...
Dzień pełen wrażeń i pożegnań, wszyscy byli dla mnie bardzo mili dostałam nawet prezent tylko szefowa potraktowałam mnie bardzo ozięble, nie rozumiem jak można być tak złym człowiekiem, wychodząc od niej z gabinetu rozpłakałam się. Takie pożegnanie po 6 latach pracy... Nadal bardzo boli mnie w krzyżu to pewnie też zastrzyk na obniżenie komórek nk.
Przed wczoraj się nic nie działo, wczoraj kłucie po jednej stronie i ból jakby na okres, dziś po spacerze palenie w brzuchu. Nie podoba mi się to uczucie palenie ale to nie po raz pierwszy tak mam po transferze, mam nadzieję, że to po progesteronie bo biorę utrogest i dupashon. Wesołych świąt dziewczyny, oby spełniły się nasze marzenia.
Boje się kolejnej porażki, że będzie trudno ponownie się podnieść, nie chcę znowu przez to przechodzić. Zastanawiam się czy z czasem można się z tym pogodzić, odpuścić i zrozumieć że tak musi być, czy z czasem już nie boli... Mamy strasznego pecha ostatnio, kupiliśmy dom do którego nie możemy się wprowadzić, dzisiaj w skrzynce był kolejny list od prawnika... Wynajmowaliśmy dom przez jakiś czas a że znalazłam prace w pobliżu chcielibyśmy się tam w końcu wprowadzić, niestety ludzie którzy tam mieszkają nie chcą się wyprowadzić Staram się tym nie denerwować, najważniejsze są kropki, a co jeśli już ich nie ma. Proszę zostańcie ze mną...
Czyli testujesz 27.04, będę trzymać za kropki kciuki, aby znalazły w macicy mile miejsce i z Tobą zostały. Pamiętam jak 5dpt po transferze robiłam pierwszą betę, czekanie 20 dni to prawdziwy sprawdzian cierpliwości i emocjonalny roller-coaster.
źle się wyraziłam, testuję 20.4 (21.4 jest nasza druga rocznica ślubu), czyli dwa tyg po transferze, wcześniej nie ma sensu bo transferowaliśmy dwudniowce
10 dni po transferze (transferowaliśmy dwa dwudniowce), rano po przebudzeniu zrobiłam test, był negatywny, wiem że to jeszcze wcześnie ale smutek jest. Wczoraj było mi niedobrze, nie wiem, czemu na mdłości ciążowe jest za wcześnie. Jestem bardzo senna, jak się położę na kanapę to oczy same mi się zamykają, wczoraj zaliczyłam godzinną drzemkę, dziś dwugodzinną. Brzucha prawie nie czuję. Dzisiaj prawie nic nie zrobiłam, nie mam na nic siły...
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 kwietnia 2020, 22:09
To jest zdecydowanie za we wcześnie na test, a druga sprawa, że sikacze oszukują, test czułości 10, przy becie 13 wyszedł mi biały jak śnieg. Wiele dziewczyn z forum sikacz oszukał, tylko beta z krwi prawdę powie. Kciuki trzymam niezmiennie, czyli czekamy jeszcze 3 dni!
Jesteś 11 dpt dwudniwca, czyli jakby 8dpt blastki, teoretycznie powinno już coś ruszyć, ale z sikaczami naprawdę różnie bywa, poczekałabym do poniedziałku i zrobiła betę dla 100% pewności
Rano zrobiłam kolejny test, oczywiście nic na nim nie ma... klinika kazała testować od jutra, zadzwonię do nich rano z wynikiem i zapytam czy odstawić lekki czy mam iść jeszcze na betę, choć teraz jest to utrudnione bo sporo laboratoriów nie przyjmuję obecnie żadnych pacjentów. W maju zaczynam nową pracę, tak bardzo się bałam podejmując tą decyzję. W starej męczę się już od dłuższego czasu, cały czas żyłam z przekonaniem, że nie mogę zmieniać pracy bo przecież planujemy powiększenie rodzinny. Gdyby nie ta decyzja zostałabym teraz z niczym... bez dziecka, męcząc się w starej pracy bez perspektyw. Dajemy sobie pół roku "na życie" a potem wrócimy do dalszej walki. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę w stanie zaprzestać choć na chwilę, nie możemy dalej żyć tylko kliniką, we wtorek nasza druga rocznica ślubu. Miłej niedzieli
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 kwietnia 2020, 10:27
Oj, wiem jak to jest czekanie i co dalej. Przykro mi, ale może faktycznie poczekać... Choć może złudna nadzieja... Ale trzeba w coś wierzyć. 3mam kciuki za swobodę myśli i spokój...
Poniedziałkowy test był negatywny, zadzwoniłam do kliniki żeby zapytać czy odstawić lekki, kazali iść na betę. "Nie znając" jeszcze wyniku odstawiłam lekki. Wynik dostałam dopiero dzisiaj rano, oczywiście negatywny. Okres już przyszedł. Najchętniej już teraz zaczęłabym stymulację ale jak mam pogodzić te wszystkie wizyty no i przede wszystkim punkcje z nową pracą Tak naprawdę nie chce tej przerwy Jutro ma zadzwonić moja Pani dr, mamy omówić dalsze leczenie ...
Przed rozmową z Panią dr zastanawiałam się o co mogę ją zapytać i pomyślałam, że warto by było zrobić badanie HSG. Rok temu miałam laparoskopie, lekarz twierdził, że z macicą jest wszystko w porządku ale od tego czasu mogło się już coś zmienić. Pani dr powiedziała, że rzeczywiście ma to sens - badanie w środę. Poza tym stawiała na świeży transfer (do tej pory miałam tylko crio) i hodowlę do blastocysty. Szanse na ciąże ze świeżego zarodka są dwa razy większe niż w przypadku zarodków mrożonych, może dla tego do tej pory się nie udało... Poza tym powiedziała, że można by powtórzyć biopsję endometrium z nk i komórkami plazmatycznymi ? Nie wiem czy to ma sens skoro było wszystko ok ... Wspomniała jeszcze, o teście era ...
To nie do końca prawda, że świeży transfer daje dwa razy większe szanse, w sumie to całkiem nieprawda. Statystycznie crio się częściej udaje, wynika to z faktu, że organizm nie jest przestymulowany hormonami.https://www.chcemybycrodzicami.pl/transfer-mrozonych-zarodkow/
Ja z kolei czytając jakąś książkę niemiecką natknęłam się na dane statystyczne, które mówiły, że szanse na ciąże z mrożonego transferu wynoszą ok 15% a w przypadku świeżego 30-40%
Wczoraj miałam histeroskopię, macica bez zarzutów. Pani dr powiedziała, że chciałaby, żebym ponownie zrobiła biopsję endo z komórkami nk. Nie wiem jaki ma to sens, robiłam to badanie w październiku zeszłego roku i było ok. Powiedziała, że miałam już tyle ingerencji w macice w tym transfery, że organizm może chcieć się bardziej bronić i się uodpornił zwiększając komórki nk. Zrobię dla świętego spokoju, ale nadziei, żadnych z tym nie wiąże.
Po badaniu pojechaliśmy do teściów bo mieszkają niedaleko naszej kliniki. Teściowa nieśmiale wypytywała o badania. Powiedziała, że trzyma za nas kciuki i że wie że jesteśmy w dobrych rękach, że przed nami jeszcze cała procedura, ale jak się nie uda to trzeba odpuścić. Poczułam jakby ktoś dał mi w twarz. To ja staram się teraz być silna , nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że moglibyśmy odpuścić, zbieram siłę do dalszej walki a tu taki tekst.
Czasem mam potrzebę wygadania się ale zazwyczaj potem żałuję, oczekuję, że ktoś mnie zrozumie... Najczęściej w rozmowie pada jakiś głupi tekst a ja potem nie mogę się z tego pozbierać
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 kwietnia 2020, 10:54
Ten kto nie przeżył tego, nie wie z czym się zmagamy. Kiepskie posunięcie powiedzenia rodzicom /teściom... Niektórzy nie rozumieją, bądź nie wiedzą co powiedzieć. A później jestes tylko przybita gorzej niż przed powiedzeniem.
Myślę, że teściowa intencje miała dobre, ale wyszło "jak zawsze". To trochę tak, że kto nie przeżył starań ten nie wie, niestety już się nie raz przekonałam, że zrozumie mnie tylko druga staraczka i mąż, nikt więcej. Wszelkie próby rozmowy czy tłumaczenia komukolwiek, czegokolwiek kończyły się tak samo, że prędzej czy później żałowałam, że w ogóle podjęłam temat. Więc nie przejmuj się słowami teściowej, tylko walcz! Warto, każdej z nas się w końcu udaje!
Dzięki dziewczyny macie racje, mąż też ciągle powtarza, że ci którzy tego nie przeżyli nigdy nie zrozumieją. Teściowa niby się boi, że to leczenie odbije się na moim zdrowiu i naszym związku. Na pewno życie w bólu bez dziecka nie odpije się na naszym związku, co za tuszowanie rzeczywistości, najlepiej udawać, że wszystko jest super ....
Pimp my eggs 3- 4 /miesiące przed punkcją;
Przekopałam wczoraj internet i o to moja lista witamin które mam zamiar zamówić, może komuś się przyda:
Q10 Ubiquinol 200 mg
Zink 25 mg
Vitamin D 2000 IE
Omega 3 1000 mg
Selen 200 mcg
Folsäure 800 mcg
od siebie dorzuciłam jeszcze jod 150mg i b12 10mg.
Informacje znalazłam na niemieckiej stronie : https://www.wegweiser-kinderwunsch.de
Najlepiej nie brać wszystkiego na raz i zawsze do posiłku, selen i cynk należy przyjmować oddzielnie, wit D jest rozpuszczalna w tłuszczach (wystarczy plasterek sera).
Najlepiej jest brać wit. D, która jest lekiem, a nie suplementem. Polecam Vigantol, to wit. D w kroplach, ma konsystencje oleju. Wtedy nie będziesz miusiała już jeść sera :)
Niezly koktajl. Jezeli moge cos zasugerowac to ja przed punkcja mialam robiona akupunkture i pilam ziolka. Nie wiem czy to pomoglo czy nie, ale przy pukncji u mnie pobrali 16 dobrej wielkosci jajek.
U mnie za pierwszym razem pobrano 15 komórek, 11 zapłodniono, niestety miałam lekką hiperkę i może to spowodowało, że jajeczka nie były najlepszej jakości, w zasadzie nikt mi nie powiedział, że są złe, po prostu chcę się przyłożyć do następnego transferu, jeśli chodzi o akupunkturę to też się zastanawiam, dzięki za radę ? Mam nadzieję, że Twój transfer się udał
z tym q10 trzeba uważać, bo może masz problemy z immunologią i masz za dużo komórek nk (często się zdarza) i wtedy q10 powoduje ze masz ich jeszcze więcej i sobie tylko przeszkadzasz w zajściu w ciążę. Lepiej brać omega 3 też wpływa na jakość jajeczek. I jeszcze L arginina wpływa tez na jakość jajek. Niestety mój problem, więc troche czytałam na ten temat :/ jeszcze polecany jest też resweratrol. Antyoksydant, też pomaga na jajka :D
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
Witaj, bardzo dotknela mnie Twoja historia. Zycze tobie aby zakonczyla sie szczesliwie. Cokolwiek sie stanie pamietaj, ze nie mozesz siebie obwiniac, choc wiem, ze to trudne. Ja sama zaczelam starania gdy mialam prawie 34 lata, minely dwa i na razie nic sie nie zmienilo. Wedlug lekarzy nic nam nie dolega i poprostu sie nie udaje. W styczniu podchodze to ivf, rowniez mieszkam za granica wiec mam 3 proby za darmo, ale czy sie uda........
Kochana nie dołuj się tak, kto wiedział że nas to będzie tyczyć. Musimy walczyć wbrew wszystkiemu.
Przeczytałam Twój pamiętnik. Bardzo Ci współczuję :( Ciężko nawet coś powiedzieć, napisać więcej, bo to tak jakby nie napisało się nic... Mam nadzieję że znajdą przyczynę i będą w stanie pomóc. Wyniku biopsji kiedy się spodziewasz?
Na wyniki biopsji czeka się ok 3 tyg