Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania "Mamo..."
Dodaj do ulubionych
1 2 3

1 sierpnia 2013, 20:23

Od dwóch dni czułam się nie najlepiej. Brzuch dziwnie bolał, poznałam też co to znaczy ból migrenowy(nie życzę go najgorszemu wrogowi;))Jak z automatu pojawiały się nieciekawe myśli- to bezwarunkowe. Modliłam się, by wszystko było dobrze, by złe myśli wreszcie się oddaliły i bym mogła spokojnie dotrwać do dzisiejszego, jakże ważne dnia-BADAŃ PRENATALNYCH.Tak, to już końcówka I trymestru!!;)Niesamowite i nadal ciężko uwierzyć, że to 13 tydzień. Pewnie niejedna osoba powiedziałaby DOPIERO, ale dla mnie to JUŻ I AŻ! Jeszcze nigdy nie zaszłam w drodze do macierzyństwa tak daleko...I głęboko wierzę, że jest szansa na dotarcie do mety;)
Byliśmy w przychodni sporo wcześniej, ale wolałam czekać przed drzwiami, niż w domu.Serducho waliło mi jak młotem, kiedy wreszcie usłyszałam swoje nazwisko.Mąż wszedł razem ze mną. Położyłam się na kozetce, przeżegnałam się i poprosiłam Boga, by to dziecko wciąż żyło...Pani dr po wywiadzie zaczęła badanie, robiła to bardzo wprawnie i szybko.Gdy na monitorze pojawiło się Dzieciątko, po chyba sekundzie zatrzymała obraz i zaczęła coś mówić, nawet nie zdążyłam zauważyć serduszka...Spytałam od razu czy serduszko bije, a dr z uśmiechem:"Taaak, od razu mi tu podskoczyło pod głowicą" Ulga jaką poczułam była ogromna...Nie do opisania.Potem to już sama radość...Dr po kolei omawiała wszystkie parametry Dzieciątka.Ma 6 cm, uszy, oczy, kość nosową, przezierność karkowa w normie, nóżki, rączki.Policzyliśmy u rączek wszystkie paluszki;)Wszystkie organy wewnętrzne na swoim miejscu.ROZWIJA SIĘ PRAWIDŁOWO!To niesamowita radość dla nas.Mąż na koniec zapytał o płeć.Dr powiedziała, że wg niej to dziewczynka, ale na razie nie podpisuje się pod tym, bo to bardzo wcześnie.Dla mnie na prawdę nie ma znaczenia czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka-BYLEBY BYŁO.Choć, gdy usłyszałam,że być może będziemy mieli córeczkę, nie mogłam powstrzymać łez, to było silniejsze ode mnie. Pierwsza córeczka to takie moje ciche marzenie, schowane gdzieś w zakamarku mojego serca...
Marek znów jest moim Markiem.Może miał zły czas,że wszystko nie układało się najlepiej...Najważniejsze, że znów jest dobrze, jest bardziej troskliwy, chyba bardziej zaczyna mnie rozumieć.Dziś widziałam, że i on się cieszy, dopytywał nawet o to co np. w tym tygodniu dzieje się z Dzidziusiem;) Dziś zachowywał się jak prawdziwy przyszły tata...;)


Boże błogosław moją cichą nadzieję..

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 sierpnia 2013, 22:52

30 sierpnia 2013, 09:30

Długo nie pisałam...
Wiele się wydarzyło w naszym życiu w ciągu tego krótkiego miesiąca.Po badaniach prenatalnych czas zaczął jakby przyspieszać troszeczkę też psychicznie odetchnęłam,że te magiczne 12 tygodni już wreszcie minęło.Czułam się raz lepiej, raz gorzej, dużo odpoczywałam i ogólnie było wszystko dobrze.15 sierpnia postanowiliśmy zrobić sobie małe wakacje i pojechaliśmy do Trójmiasta do znajomych na kilka dni.Moi teściowie i siostra męża również tam się wybrali.Jednym słowem zintegrowany, rodzinny wyjazd.Spędziliśmy miło te kilka dni, powdychałam trochę jodu, poleżałam na plaży...Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie nagłe "zatrucie" mojej teściowej.Wymioty, biegunka, złe samopoczucie.Myśleliśmy,że się przejadła czy coś podobnego, bo miewała już wcześniej takie przygody.Następnego dnia poczuła się lepiej i postanowili wracać do domu w niedzielę.My z mężem ze względu na korki postanowiliśmy wyruszyć dopiero w poniedziałek wczesnym rankiem.Okazało się,że w drodze powrotnej teściowa znów zaczęła czuć się żle i po powrocie wylądowała w szpitalu.Od tej pory wszystko potoczyło się błyskawicznie.Lekarz powiedział,że stan jest bardzo poważny i chce ją operować, bo usg nic nie wykazuje, a bóle brzucha są bardzo silne.Powiedziła,że ryzyko jest ogromne, bo teściowa jest po dwóch zawałach i nie wiadomo czy serce wytrzyma narkozę i operację.To wszystko było straszne.Siedziałam przy jej łóżku, a ona pytała mnie co ma robić?Boże...co mogłam jej powiedzieć?Powiedziałam,że słuchałabym się lekarzy.Po krótkiej naradzie rodzinnej zdecydowała się na operację.Pamiętam każdą chwilę od tego momentu.Podpisując zgodę na operację, machnęła ręką i powiedziała " może się już nie obudzę..."Posiedzieliśmy z nią jeszcze chwilę, prosiła mnie, bym po operacji przywiozła jej rzeczy do kąpieli...Potem po chwili już wieźli ją na salę.Pożegnaliśmy się, dodaliśmy otuchy i pozostawało czekać.Następnego dnia wieści nie były najlepsze.Lekarz podkreślał ciężki stan, serce było silne, ale leki nie działały tak, jak tego oczekiwali.Miała niedokrwienie i już martwicę jelit.Mogliśmy spodziewać się nawet najgorszego...Nie docierało to do nas...Jak to możliwe?Przecież wczoraj jeszcze się z nami śmiała!?...Po operacji byłam u niej, nie wybudzali jej z narkozy, wyglądała dobrze.Miała zdrowy kolor skóry, była ciepła, serce było silne, biło...Jednak opinie lekarzy się nie zmieniały, wciąż był to ciężki stan.Nazajutrz zamówiliśmy Mszę św za jej zdrowie o 8.30.Modliliśmy się wszyscy, by wszystko skończyło się dobrze.Po Mszy pojechaliśmy do szpitala.Teść poszedł do lekarzy. Nie było go kilkanaście minut.Gdy wychodził z OJOM-u widziałam, że nie jest dobrze.Podszedł, powiedział "Idźcie się pożegnać, mama właśnie umiera..." CO???!!!To było jak ogromny głaz, który się na nas stoczył...Poszliśmy z mężem szybko by ją zobaczyć.Wyglądała dużo gorzej niż dzień wcześniej.Dotarło do mnie wtedy,że mama na prawdę odchodzi.Przytuliłam ją po raz ostatni, przeprosiłam za wszystko, prosiłam,że jeśli ma jeszcze w sobie siłę, to niech walczy, że musi przecież poznać swojego wnuka,że nie może jeszcze odejść...Poszliśmy z księdzem cała rodziną do kaplicy zmówić Koronkę...Wracając, lekarz powiedział, że mama właśnie odeszła...Rozpacz, smutek, niedowierzanie.Cały czas powtarzałam, że to NIEMOŻLIWE!!Wszyscy czuliśmy się bezsilni, patrząc jak bliska osoba gaśnie na naszych oczach w zaledwie trzy dni...Poczułam ogromy żal, tak bardzo chciałam, by wreszcie po raz pierwszy została babcią, a ja nie zdążyłam dać jej tej radości...

Po pogrzebie nastała nowa rzeczywistość.Trzeba żyć dalej, choć inaczej.Musimy się wszyscy tego nauczyć.Po tych przeżyciach poszłam na dodatkową wizytę,żeby zobaczyć moje maleństwo. Bałam się że, tyle złych emocji, nerwów mogło mu zaszkodzić.Na szczęście wiergał nóżkami i wszystko u niego dobrze.Wczoraj byłam na konsultacji u prof, która pierwszy raz mnie zbadała i okazało się że mam miękką szyjkę macicy i muszę się oszczędzać.Dokuczały mi też ostatnio bóle brzucha, ale mam nadzieję, że to ucichnie i wszystko będzie dobrze.
Dwa dni temu poczułam delikatne trzy puknięcia w brzuszku, ale wczoraj jak przyłożyłam rękę do brzucha to czułam jak coś w środku się gramoli;) Nie jestem pewna do tej pory, ale to chyba były pierwsze ruchy...
Wierzę,że wszystko jakoś będzie się układać, a dzieciątko wreszcie pojawi sie w naszym domu, już jego Babcia tam na górze się o to postara...

26 listopada 2013, 17:34

Ciąża rozpoczęta 7 maja 2013

30/04/2021
Dziś przypomniałam sobie o ovu....i o moim pamiętniku....który tak został w pół słowa niedokończony.
No cóż nie będę się rozpisywać. Od ostatniego wpisu minęło prawie 8 lat... W tym czasie z milion razy usłyszałam „MAMO” skierowane do mnie :)
Wypowiadają je na przemian moje dwie córki :)
Pierwsza urodziła się z ciąży o której ostatnio tu pisałam, druga równe 3 lata po niej :) Między nimi miałam jeszcze jedna stratę... Ale najważniejsze, ze marzenia się spełniły. Jestem Mamą...i kocham ten stan... choć czasami dają mi popalić, te moje dwie Gwiazdeczki :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 kwietnia 2021, 20:19

Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii
1 2 3