X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania "Miłość na szkle" po stracie
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4

24 maja 2017, 08:54

9dc, 16cs, 3cpp

A więc....
-ANA2 DODATNIE
-ANA3 DODATNIE
-antykoagulant tocznia - ujemny
-przeciwciała antykardiolipinowe IgG i IgM - wyników wciąż brak

Jak tak poczytałam, poryczałam to istnieje duże prawdopodobieństwo,że to toczeń...dziś 12.20 wizyta u reumatologa i modlę się o to,by dał mi badania na poszerzenie diagnostyki i by nie był to toczeń...W każdym bądź razie coś z immunologią nie gra. Ciekawa jestem czy w ogóle możemy się starać w obecne sytuacji. Ile złego może spaść na człowieka ?!? Ile jeszcze ?!?Dziś może czegoś więcej się dowiem...Ryczeć mi się chce...SZLAG BY TO WSZYSTKO TRAFIŁ !

26 maja 2017, 07:34

11dc, 16cs, 3cpp

Wczoraj doszły nowe wyniki
-przeciwciała antykardiolipinowe IgG i IgM - wyniki negatywne...Uffff, może obejdzie się bez Acardów, zastrzyków itp ;)

W pon idę po pracy do swojej Pani dr. Muszę z nią porozmawiać o swoich wynikach ANA. Z tego co zrozumiałam, po konsultacji z Panią reumatolog - dodatnie mam ANA1 oraz ANA2, a ANA3 ujemne, bo żaden z antygenów nie wyszedł pozytywny.Ona wyklucza toczeń, bo antykoagulant tocznia był negatywny. Tyle dobrego. Zapisuję się zaraz do internisty, poproszę o skierowanie do poradni genetycznej. Poczekam na wizytę jakieś 1,5 miesiąca i może czegoś się więcej dowiem. Pani reumatolog, kazała mi delikatnie mówiąc "spadać na bambus"...bo ona nie wie jak mi konkretnie pomóc. Powiedziała,że mam sprawdzić swoją genetykę, a potem ewentualnie wrócić do niej, choć raczej też nie, bo ona ginekologiem nie jest... Gdybym tak pracowała jak większość lekarzy z prywatnych przychodni, to by chyba już dawno mnie zwolnili...albo w najlepszym przypadku nic by nie działało 0_o zastanawiam się, czy czasem lekarze z NFZtu nie mają więcej "serca" do pacjentek, nie traktują ich tak 'taśmowo'.

Poczytałam sobie ostatnio sporo o immunologii, wychodzi na to,że bez sterydu w ciąże nawet jeśli zajdę (co przy pozytywnych Ana jest trudne), to będzie ciężko ją utrzymać. Stąd powinnam przynajmniej encorton przyjmować. Tata mnie wczoraj nastraszył,że po sterydach się strasznie tyje, że człowiek się poci. A z drugiej strony jakie mam inne wyjście - mam ryzykować,że kolejna ciąża znów zakończy się tak samo? Cholera sama nie wiem- mam mętlik w głowie.
Mama się ze mnie śmieje,że jeszcze powinna iść na medycynę, kolejny fakultet skończyć, bo wiedzę mam bardzo obszerną ;P nie mniej jednak sama się zdiagnozowałam ;) dzięki temu,może uda mi się wyeliminować wszystkie niesprzyjające czynniki.
Modlę się o to. Z dobrych wieści - z Mężem nie jest tak źle jak myśleliśmy, wyniki całkiem niezłe, może pozwolą nam podejść do inseminacji...Zastanawiam się czy nie zacząć od przyszłego cyklu stymulacji + encorton + IUI. Jeśli oczywiście Pani dr wyrazi zgodę po przejrzeniu wyników Męża. Co śmieszne - znów będę musiała z Mężem z 600 zł wydać na wszystkie badania do IUI...ostatnio się nie przydały,bo zaciążyliśmy przed samą IUI. Teraz to chyba nie realne...

31 maja 2017, 06:51

16dc, 16cs, 3cpp

W pon byłam u swojej Pani dr. Trochę na początku się wkurzyłam, bo zajrzała do mojej karty i radośnie zapytała mnie jak się czuję w ciąży i że świetnie wyglądam "szczuplutko"...Oczywiście sprowadziłam ją na ziemię i powiedziałam,że w ciąży już od jakiś 4 miesięcy nie jestem... Zaczęła mówić, by zacząć się starać.Powiedziałam jej,że już 3 cykl nam stuknął odkąd wznowiliśmy starania i że znów się nie udaje. Sprawdziła na usg,że jestem po owulacji z lewego jajnika. Przejrzała moje wyniki badań. Wkurzyła mnie po raz kolejny pytając "po co Pani tyle tych badań zrobiła? przecież takie badania to się wykonuje po 2-3 stracie ciaży"...a no po to by kolejnej stracie zapobiec...MASAKRA jeśli chodzi o podejście niektórych lekarzy ;/ sprawdziła moje wyniki ANA i powiedziała,że na to to się nic nie poradzi ;/ wiem,że kobiety przyjmują encorton w ciąży, ale widzę,że ona go przepisać nie chce ;( Generalnie długo się zastanawiała co z nami zrobić. O IUI mam na razie nie myśleć, o stymulacji jajników również - "skoro zaszła Pani dwa razy na naturalnym cyklu, to nie będziemy u Pani ryzykować czworaczków np.".W sumie się z nią zgodziłam. Umówiłam się z nią na monitoring w przyszłym cyklu między 9-10dc, a potem gdy pęcherzyk nam urośnie do 20mm mam sobie sama zrobić zastrzyk z pregnylu. A więc czekam do końca tego cyklu (jeszcze 12-13dni) i zaczynamy działania.
A dziś ze względu na ból utrzymujący się od 3 dni pod prawym żebrem idę na badania krwi i oddać próbkę moczu.W pt usg jamy brzusznej.
Koleżanka z pracy, co jest w ciąży w końcu się zdecydowała na L4 ciążowe, więc moja psychika trochę odpocznie ;)wczoraj druga koleżanka urodziła Synka (ma już Córeczkę), a ja się modlę, by wreszcie stał się CUD ....

31 maja 2017, 12:39

Kurcze znów po paru dniowej przerwie mam wrażenie jak by mi lewy jajnik/jajowód drżał,albo wręcz wibrowal...coś jak by bąbelki uchodziły..takie głupie odczucie.Pamietam,że po Hsg miałam podobnie. Jestem już po owulacji, więc nie wiem co to jest... Mam nadzieję, że to nic złego :(

7 czerwca 2017, 07:51

Dzisiejszy wpis będzie dedykowany kryzysowi...
Kryzysowi w związku.

Czy też przez to przechodziliście ? Rutyna wdarła się do naszego związku i chyba przeświadczenie,że to wszystko za długo już trwa. Bo ile można kochać się mając/tracąc/łudząc się nadzieją, że "TEN" cykl będzie szczęśliwy...Ile to będzie jeszcze trwało ? A co jeśli to strata czasu, bo dziecko się nie pojawi ? Wcześniej nie dopuszczałam takiej myśli. Ale co "jeśli"? Kiedy udać się do kliniki leczenia niepłodności ? Kiedy wytoczyć wreszcie wszystkie ciężkie działa ?
Za radą Pani dr mieliśmy kochać się co 2 dni, a jak przez 6 miesięcy nic z tego nie będzie, to wrócić do niej. A tu po (zaraz kończy się ten cykl) 2 cyklach Mąż mi mówi,że ma dość rutyny,że czuje się jak para staruszków, których rutyna przemieliła i wypluła...Najlepiej nic nie robić i narzekać..."Starania mnie przerosły"..słowa Męża.
Nie wiem co mam robić...co myśleć...

9 czerwca 2017, 07:37

25dc , 11dpo, 16cs, 3cpp

Zacznę może od wczorajszego dnia. Moja ciężarna koleżanka z pracy,która jest już na L4 ciążowym zadzwoniła wczoraj do mnie. Uwaga, uwaga - a po co ? Wykazać się mega EMPATIĄ....Zaczęła płakać mi do słuchawki,że będzie miała Synka. Całą drogę do domu po USG przepłakała,bo ona chciała mieć Córeczkę....że ma dość ciąży, bo ciągle wymiotuje, a przez to schudła.Na koniec zapytała jak nasze starania. Powiedziałam jej wprost,że baaaardzo jej zazdroszczę jej stanu,że starania nas dobiją.Albo zaraz zajdę w ciążę, albo zmieniam robotę, bo moja psychika dzięki pracy szoruje glebę i tak jest dzień w dzień. Po jej telefonie rozpłakałam się jak bóbr.Zastanawiam się w którym tyg ciąży teraz bym była, czy to była by dziewczynka czy chłopiec...Czemu jednym udaje się od tak, a dla innych starania to gehenna, stres oraz kupa wydanej forsy na monitoringi, lekarzy, badania...Serio, nigdy tego nie pojmę.
Zrobiłam dziś test, oczywiście nie zaskoczyłam się wcale, a wcale, rażącą biel przyjęłam spokojnie. Dobrze,że pregnyl zakupiony - czeka na przyszły cykl. Potrzebuję urlopu...i CUDU.

14 czerwca 2017, 08:23

5dc, 17cs, 4cpp

Powiem Wam tak, w sobotę w czasie porannego <3 z M, pojawiła się @. Nic jej nie zapowiadało- żaden ból brzucha, nic... co dziwne mój zeszły cykl trwał całe 25 dni. W życiu nie miałam tak krótkiego cyklu. A dziś 5dc a ze mnie cieknie jak z kranu ;/
Dziś z rana jeden z kolegów pochwalił mi się,że jego żona jest w drugiej ciąży. Starali się aż jeden cykl. Jak stwierdził "za szybko". Potem padło pytanie czy i my jakoś nie myślimy o dziecku - w końcu pracuję tu ponad 4 lata,a koleżanka 5 miesięcy i jest w 3 miesiącu ciąży. Powiedziałam mu ze stoickim spokojem i w sumie z luzem,że niedawno też byłam w ciąży, że straciliśmy ją i że szczerze mu zazdroszczę.Zastanawia mnie ten spokój,jestem z siebie dumna. Chyba godzę się pomału z tą sytuacją,że nie mam na nic wpływu, nic nie przyspieszę.
Czuję spokój - w końcu dwa razy byłam w ciąży. W końcu kiedyś musi się udać. Myśli pochłania praca, przyszły urlop, być może niebawem zaczniemy myśleć o wykańczaniu mieszkania.
Wczoraj rozmawiałam na szkoleniu z Panią, która obok mnie siedziała i jakoś temat zszedł na dzieci. Powiedziała,że ma dwoje i niedawno wróciła do pracy. O pierwsze dziecko starali się ponad 3 lata!!! a drugie pach, 3 miesiące i już. Stwierdziła,że u niej kwestia psychiki miała bardzo znaczący wpływ na długość starań. Kazała się WYLUZOWAĆ i powiedziała,że będzie dobrze. Może ma rację. Może po prostu trzeba żyć dalej.Poczekać i zobaczyć co los przyniesie...?
Miłego dnia dziewczyny ;)

19 czerwca 2017, 07:23

10dc, 17cs, 4cpp

Dziś dalej plamię...po każdym serduszku z Mężem pojawia się żywa krew.Nie wiem co jest grane. Wykańcza mnie to...Jutro mam z rana monitoring u swojej Pani dr, więc może powie mi czy mam się czym martwić, czy nie muszę. Próbuję się zapisać się do immunologa, ale ciągle zgłasza się jego poczta. Z Mężem postanowiliśmy zapisać się do kliniki naprotechnologicznej. Ciekawa jestem ile czasu będzie trzeba czekać na wizytę.Zastrzyk z pregnylu czeka na mnie w lodówce ;) Czekamy...

21 czerwca 2017, 07:34

12dc, 17cs, 4cpp

Plamień już nie ma. Wczoraj jajco na lewym jajniku miało 15mm. Mam się zgłosić w pt rano na podgląd i mam nadzieję,że do tego czasu pęcherzyk urośnie, oraz że nie pęknie przed podaniem pregnylu. Temperatura już jest niższa, więc to chyba kwestia 2-3 dni. Czekamy.

22 czerwca 2017, 21:18

13dc, 17cs, 4cpp
Dziś odwiedziła nas w pracy ciężarna koleżanka... przecierpiałam jakoś,ale jak zaczęła mówić,że czuję ruchy Synka...znów zaczęły wracać wszystkie wspomnienia.Pytania rodzące się w głowie-w którym byłabym już miesiącu?Jaka byłaby płeć Naszego Skarbka?pewnie teraz czułabym juz dawno ruchy...ale jakoś dzielnie to zniosłam-zajęlam się pracą,życzyłam jej i Maluszkowi wszystkiego najlepszego.Po powrocie dostałam mmsa od koleżanki,która wysłała mi zdjęcie siebie i swojego nowo narodzonego Synka...wtedy już się rozkleilam...to przeważyło szale goryczy.Zadzwonialm do Mamy,która od razu postawiła mnie do pionu...a Mąż w ogóle mnie nie wspierał, wkurzył się niby na te kobiety,a potem pojechał na piłkę :(powiedziałam mu,że czuję się zdołowana i że przykro mi,że zostawia mnie w takim humorze...
W dodatku to co było krzyżem do trumny w dniu dzisiejszym,to to,że zrobiłam dziś test owulacyjny i nawet cienia na nim drugiej kreski nie było.Zalamalam się.jutro idę na monitoring.cos czuję,że nie za bardzo on urósł ;\ a temperatura szoruje już podłogę.ja pierdzielę......zastrzyk pewnie nawet się nie przyda w tym cyklu . Całe życie pod górkę.
Z jednej strony widzę choć jeden pozytyw dzisiejszego dnia-zapisalam się na wizytę kwalifikacyjna na bezpłatne IUI ;)zobaczymy czy nas zakwalifikują...
Dziś mam już dość.Jutro zakończenie roku.Rano monitoring.Znow padnę wieczorem na twarz.

24 czerwca 2017, 09:25

15dc, 17cs, 4cpp
Wczoraj na monitoringu dowiedziałam się,że endometrium jest ładne (cokolwiek to znaczy),oraz że na lewym jajniku pęcherzyk miał 19mm.Pani dr kazała zrobić zastrzyk z pregnylu w ndz. Tylko,że nie wiem gdzie miałabym go zrobić :'(wszędzie jest skierowanie potrzebne,ale nie robią takich rzeczy...
w końcu mój Tata się zlitował i powiedział,że mi go zrobi.Podjade do niego wieczorem.Tylko nie wiem czy trzeba zrobić cała fiolkę?Pani dr nic mi nie mówiła :(myślę,że chyba nic się nie stanie jeśli zrobię go w sobotę wieczorem zamiast w ndz rano...nie wiedziałam,że to takie trudne 0_o

1 lipca 2017, 15:49

22dc,6dpo,17cs,4cpp
Byłam wczoraj u ginekologa,bo nie wiem czy jakiejś infekcji nie złapałam.Dostalam antybiotyk na 6dni.Ale nie o tym chciałam napisać...ten lekarz mnie po prostu wczoraj dobił.Skomentowal patrząc w kartę, że coś te starania nam w ogóle nie idą...od razu powiedział,że może jednak mam znów przytkane jajowody.wyszłam wkurwiona...
Wczoraj ten komentarz sprawił,że porozmawiałam z Mężem i jeśli w invimedzie nas nie zakwalifikują do inseminacji,to chyba od razu nas zapisze i zaczniemy działać.nie ma co czekać na nie wiadomo co ...bo ile można.Cale te starania zaczynają mnie po prostu wkur@#&% i załamywać.
Czuję się tak jak bym goniła za białym króliczkiem...

3 lipca 2017, 07:19

24dc, 8dpo, 17cs, 4cpp
Wczoraj u Rodziców rozglądałam się za jakąś książką. I wpadła mi w rękę książka, którą kupiła niedawno moja Mama, ale nie zdążyła jej przeczytać. Jak sobie zaczęła czytać opis to aż mnie zamurowało...Książka dotyka tematu niepłodności pary, jest napisana z punktu widzenia faceta. Do tego wciąga, bo jest w niej duże przeżyć czy sytuacji, które nie dość,że nas dotyczą - chodzenie po lekarzach, nadzieje, płacz, jak również walka o związek w tych trudnych chwilach, to czytając ją mam wrażenie,jak bym po części znalazł tam Nas, odzwierciedlenie wielu sytuacji. Przy tym nie myślałam w życiu,że ktoś opisze tak dokładnie tą nierówną walkę...
Z innych wieści. Kurczę ile ten pregnyl 5000j utrzymuje się we krwi ? Zastanawiam się czy może w pt nie zatestować...

4 lipca 2017, 12:34

25dc, 9dpo, 17cs, 4cpp
Dziś pojawił się różowy śluz, do tego odczucie,że @ zaraz się zjawi, a tempka poszła w dół.Także tego ;P czekam na okres...Cycki już bolą, pęcherz chyba też podziębiłam...Nie ma co przedłużać tej nierównej walki, niech @ zaraz przyłazi..

5 lipca 2017, 08:27

26dc, 10dpo, 17cs, 4cpp
Śluz różowo-łososiowy dalej się utrzymuje, tempka delikatnie odbiła w górę, a uczucie jakbym miała @ nie odpuszcza mnie od wczoraj... Krzyż boli tak, jak by mnie połamało.Znów się coś pochrzaniło chyba w moim organizmie.A co dziwne test owulacyjny jest ciemniejszy od wczorajszego...nic, zobaczę jak jutro sprawa się będzie przedstawiała.

6 lipca 2017, 07:16

27dc, 11dpo, 17cs, 4cpp
Wczoraj po powrocie do domu w różowym śluzie pojawiły się strzępki krwi, ale jednorazowo.
Dziś dla odmiany śluz dalej ten sam - różowo-łososiowy, z małym skrzepem krwi.Zobaczymy cz to jednorazowe w dniu dzisiejszym...Cały czas czuję się jak by na okres, albo w czasie okresu... Temperatura na tym samym poziomie. Wczoraj tak bolał mnie krzyż,że z trudnością wstawałam,czy schylałam się. Czuję się tak, jak by mnie coś przejechało. Kręci mi się w głowie, oczy same się zamykają. Czuję jak w podbrzuszu coś się dzieje- takie jak by mrowienie.Ale..test oczywiście tak biały,że nie ma się czego doszukiwać ani oszukiwać. Wizyta u Pani dr w poniedziałek. Mam nadzieje,że do tego czasu @ już przyjdzie i przestanie się ze mną bawić w ciuciubabkę. Zastanawia mnie co, do cholery znowu popierdzieliło...Czy to wina tego pregnylu? 12 dni po zastrzyku,więc chyba nie to jest źródłem problemu.

Wczoraj w sklepie spotkaliśmy sąsiada, pochwalił się swoją miesięczną Córeczką - słodki Bąbelek! Dla odmiany teraz mój Mąż wszystko bardzo przeżywa , czuje niesprawiedliwość w całym tym zrządzeniu losu i cały czas zastanawia się czemu nam się nie udaje, czy i w ogóle kiedyś nam się uda. No właśnie - "czy kiedykolwiek nam się uda"...

W pt pojadę po pracy zrobić sobie profil limfocytarny i dowiem się jak moje komórki NK. Z wynikiem w ręku będę mogła się umówić do immunologa. Mam nadzieję,że wniesie nam to coś do sprawy. Choć mam już po mału na to tak wyrąbane, że dziś przygotowując się do pracy złapałam się na myśleniu "trudno, nie wychodzi, może wcale nie wyjdzie", ale jakoś starałam się po tym jakoś samą siebie przekonać,że uda się, ale jak widać nie teraz. Nie wiem czy sama siebie nie oszukuję...

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 lipca 2017, 07:39

7 lipca 2017, 07:28

28dc, 12dpo, 17cs, 4cpp

Temperatura nieznacznie ale jednak wzrosła. Wczoraj znów pojawiły się maleńkie skrzepy krwi w śluzie. Dziś rano delikatne plamienie na różowo/czerwono, ale dalej jakby @ się nie zjawiła, bo na wkładce ze dwie maleńkie plamki są, a jedynie na papierze coś tam się pojawia. Test oczywiście negatywny...tylko czemu temperatura zamiast spadać, delikatnie wzrosła...? Coś się definitywnie popierdzieliło...
Dziś jadę wykonać profil limfocytarny , by zobaczyć jak moje komórki NK. A z nimi w pon do swojej Pani dr, we wtorek z kolei do Invimedu.Zobaczę co mi powie lekarz. Jak się nie zakwalifikujemy, to umawiam się do jakiegoś lekarza z kliniki i zaczniemy szukać przyczyny naszych niepowodzeń a może i straty naszego Maleństwa... Bo nawet już Mąż ma dosyć czekania,a przecież trzeba się jakoś wspomóc, a nie co miesiąc się rozczarowywać...

10 lipca 2017, 07:22

3dc, 18cs, 5cpp

Czekam na wyniki subpopulacji limfocytów i na to nieszczęsne NK. W weekend z Mężem zastanawialiśmy co by tu dalej począć z naszymi staraniami... Czytając fora internetowe o invitro, zazwyczaj natrafiałam na wypowiedzi kobiet, które wpierw zaczynały z IUI. W sumie od tego się chyba zaczyna, a dopiero potem szły o krok dalej i zaczynały myśleć o invitro.
W każdym bądź razie w tym cyklu pewnie znów będę chodziła na monitoring do swojej Pani dr i podziałamy z pregnylem. Jakoś w cuda po tym zastrzyku nie wierzę... Jak coś znowu wyjdzie w immunologi to szukam specjalisty, który pomoże mi się wyleczyć.
Jutro mam wizytę w Invimedzie. Jak nas zakwalifikują, to super, jak nie, to zaczniemy we wrześniu się przygotowywać do IUI (3 podejścia, miesiąc po miesiącu), a potem pójdziemy do jakiejś kliniki leczenia niepłodności. I zaczniemy się przygotowywać prawdopodobnie do procedury.
Ja pierdzielę....nigdy nie pomyślałabym,że tak długo przyjdzie nam się starać o wspólne dzieciątko...Widzę tyle kobiet w ciąży i zastanawiam się za każdym razem "jak one to zrobiły?Jak im się udało? Jak to się stało,że ponad 8 lat temu zostałam Mamą? To chyba był CUD!". Wczoraj jadąc na rowerze byłam już bardzo znużona trasą, bo jechaliśmy z 15 km w jedną stronę. Nie widziałam w ogóle końca tej drogi...Widziałam w tej drodze odzwierciedlenie naszych starań, które nie wiadomo czy w ogóle przyniosą ten upragniony cel.
A i z rzeczy śmiesznych - mój wspaniały Mąż, nakazał mi do dni płodnych zrobić porządek z moim zębem - mam iść go wreszcie wyrwać. Jego zdaniem to może być przyczyna naszych niepowodzeń - tak wyczytał w internecie ;P Ale mój Mężczyzna się wkręcił ;) W sierpniu na luzie podjedziemy do starań,bo planujemy wakacje. Nie liczę,że wrócimy w czteropaku,bo krótkie wakacje już mieliśmy,no i jakoś nie zaciążyliśmy...
Gdyby tylko ktoś mi powiedział "Ta walka w końcu się skończy, a kiedyś będą państwo się tylko śmiać z tych całych starań i cieszyć Maluszkiem" to chyba miałabym większą motywację, a tak wydaje mi się to równie nieprawdopodobne, jak opowieści o garncu złota na końcu tęczy...

11 lipca 2017, 06:58

4dc, 18cs, 5cpp

Wczoraj podjechałam do swojej Pani dr i ustaliłyśmy,że w tym cyklu spróbujemy znów z monitoringiem i pregnylem. Powiedziała,bym tak się nie spinała,bo niedawno udało nam się zajść w ciążę.Fakt - straciliśmy ją, ale udało się naturalnie i bez wspomagaczy,więc jej zdaniem na jesieni będziemy po raz kolejny...Moje przeczucia mówią co innego...no ale zobaczymy.W każdym bądź razie w sierpniu nie będziemy się starać z pregnylem czy monitoringiem, bo mamy urlop, co jej zdaniem jest super, bo mam się nie stresować pracą i staraniami, tylko odpoczywać ;) Ale bliźniaki Maleńkie widziałam w poczekalni u Pani dr...Aż łezka się zakręciła w oku...ile można mieć szczęścia na raz ! ;)
Dziś idę na wizytę kwalifikacyjną do IUI w Invimedzie na 12 i tak się zastanawiam - czy wspominać o straconej pół roku temu ciąży, czy raczej nie ?Podpowiedzcie Kochane...Mąż mówi, by nie mówić. A ja sama już nie wiem.
Wyników profilu limfocytarnego dalej nie ma, a chciałam go zabrać na wizytę ;/ eh ;/

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 lipca 2017, 06:49

11 lipca 2017, 17:56

@abbigal
Pan doktor...Cóż.Zbyl mnie,bo już mam dziecko,więc jestem jego zdaniem plodna. Druga rzecz która nas przekreśla, to choroba mojego Męża, a ostatnia rzecz plemników są delikatnie poniżej normy,a oni chcą mężczyzn z nasieniem, które przynajmniej mieści się w normie i zdrowe kobiety.
To co mnie najbardziej wkurwilo,to tekst "wyjedzcie sobie gdzieś,teraz są wakacje,to nie czas chodzenia po lekarzach.a skoro Pani poronila,to z zajściem problemu nie ma...".jak by tak było,to bym już dawno przynajmniej jedno urodziła,z drugim w ciąży chodziła...Dupa...A w ciąży dalej nie jestem.
1 2 3 4