Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Rodzina w budowie
Dodaj do ulubionych
1 2 3
WSTĘP
Rodzina w budowie
O mnie: 29-latka. jedynaczka z podkarpackiego, na co dzień uśmiechnięta, pulchna indywidualistka. 9 lat z moim kochanym K. w tym 4 lata małżeństwa, kociara, doceniam chwilę z lampką wina i dobrym kinem.
Czas starania się o dziecko: Od Maja 2016
Moja historia: W życiu nigdy nic nie przychodziło mi łatwo i od ręki. Wszystko co osiągnęłam nie jest kwestią przypadku czy szczęścia, ale ciężkiej pracy i modlitwy. Najpierw na studiach kosztem życia towarzyskiego skrupulatnie uczyłam się na każdy egzamin, podczas gdy inni imprezowali wiodąc beztroskie życie i zaliczali "lecąc" na ściągach. Studia zakończyłam obroną na 5.0, z tytułem mgr. inż. Mimo tego długo szukałam wymarzonej pracy, Rynek był przesycony świeżymi studencikami, którzy tak jak ja rozpoczynali swoje wielkie, dorosłe życie. Trafiłam w jedno miejsce - bagno, w którym każdy dzień doprowadzał mnie do depresji, a podświadomie czułam, że jeśli tak ma wyglądać moje dalsze życie, to szybko odbije się to nie tylko na moim zdrowiu psychicznym, ale również na moim mężu. Modliłam się by Bóg dał mi sił, lub pozwolił znaleść nową pracę - udało się - pracuję w międzynarodowej korporacji, z ludźmi którzy mnie doceniają. Nawiązując do męża - jego również Bóg nie zesłał mi tak po prostu - miałam kilku chłopaków, do których usilnie próbowałam wskrzesić namiastkę wielkiego uczucia. Ciągle czegoś brakowało. Koleżanki zaczęły wychodzić za mąż, zakładać rodziny, a ja stałam w miejscu. Znów zaczęłam się mocno modlić o dobrego męża - Bóg spełnił moją prośbę. U moim boku od 4 lat mam wspaniałego mężczyznę, którego kocham nad życie. Świadomie odkładałam macierzyństwo na później. Myślałam: "mam jeszcze czas", pytania rodziców, teściów i znajomych o potomstwo zbywałam śmiechem. Do czasu jak dopadły mnie rodzicielskie uczucia... zapragnęliśmy dziecka, zaplanowaliśmy każdy szczegół, czas potrzebny na starania, miesiąc jego narodzin, to jak nasze życie będzie wyglądało, po przyjściu jego na świat. Bóg zaplanował inaczej. Od samego początku starań zaczęły pojawiać się problemy - plamienie przed okresem, potem podejrzenie polipa... a upragnionego potomstwa brak. Czuję, że Bóg chce mi coś przez ten stan powiedzieć, czegoś nauczyć. Jednak jest to bardzo bolesna lekcja.
Moje emocje: Żal - bo mogliśmy starać się wcześniej Poczucie bezsilności.

8 marca 2017, 21:18

Kolejny cykl starań zaliczam do tych z napisem "nie tym razem". Pomimo, że @ dopiero za kilka dni, wszelkie objawy wskazują, że na pewno się pojawi. Dzięki comiesięcznym obserwacjom udało mi się bardzo dobrze poznać moje ciało. Wiem czego i kiedy mogę się spodziewać, a gdy czuję, że dopada mnie PMS, mam bóle podbrzusza i kręgosłupa, a piersi zaczynają maleć - to zaczynam wpadać w depresję, przygnębienie, dzisiaj to nawet w rozpacz.
Znów się nie udało, marzenie moje i męża trzeba odłożyć na później. W 2017 już nie uda nam się zostać rodzicami...
Dzień kobiet, Nie pomogło dzisiejsze wyjście z dziewczynami na miasto z okazji dnia kobiet - dołączyły do nas dwie koleżanki będące aktualnie na chorobowym, bo za miesiąc rodzą.
Widok ich, takich pięknych, szczęśliwych, z brzuszkami jak piłeczki, sprawił, że serce niemal mi pękło a nogi zrobiły się jak z waty.
Ciesze się ich szczęściem, ale jestem tylko w stanie sobie wyobrazić jak wielką radość muszą czuć i bardzo im tego zazdroszczę. Od chwili jak je zobaczyłam cały czas chce mi się płakać.
Mąż widzi to, próbuje mnie pocieszać, a ja staram się ograniczać moje emocje, bo wiem, że jemu też jest ciężko...

9 marca 2017, 10:57

Wróciłam z toalety - pojawiło się różowe zabarwienie na papierze toaletowym. To samo, które w poprzednich cyklach pojawiało się znacznie wcześniej. Gdzieś z tyłu głowy miałam nadzieję, że może w tym miesiącu plamienia nie wystąpią. Nie ma co się użalać nad sobą, chociaż serce pęka... Ewidentnie wszystko wskazuje na niedomogę lutealną, którą poprzedni ginekolog podejrzewał u mnie, jednak przepisał leki na "ślepo" nie dociekając przyczyny.
Nowy ginekolog podszedł do sprawy kompleksowo - przepisał serie badań, w różnych dniach cyklu. Jutro kolejne badanie, a kolejne po pojawieniu się miesiączki.
Tak bardzo chciałabym ruszyć na przód, usłyszeć "na pewno będziesz mamą", brakuje mi tej pewności i radości z życia. Na razie pozostaje mi bezsilność i wiele znaków zapytania.

10 marca 2017, 08:39

Jestem dziś po trzecim badaniu progesteronu w tym cyklu.
Do tej pory badania wyglądają następująco:
18 DC: 9,76ng/ml
22 DC: 15,69ng/ml
Nie wygląda to źle, ale zawsze mogło by być lepiej. Zaczyna mnie to wszystko zastanawiać, czy to na pewno będzie niedomoga ciałka żółtego. A może endometrioza? Tak wiele na nią wskazuje. Tydzień przed okresem zaczyna mnie boleć podbrzusze, takie dziwne uczucie, jakby rozciąganie, czasem ukłucie. Wczoraj doszedł do tego ból dolnej częśći kręgosłupa, taki sam jak podczas okresu. Dziś mam lekkie skurcze, i dalej pojawia się różowe zabarwienie na papierze toaletowym. To może być endometrioza, której tak bardzo się boję, bo to paskudna choroba.
Jestem w trakcie drugiej Nowenny Pompejańskiej, wiele ludzi piszę, że w trakcie jej odmawiania przytrafia się im wiele złych rzeczy, jednak po wszystki otrzymują spokój a nawet ich prośby zostają spełnione. Wierzę, że u mnie tak właśnie będzie.

12 marca 2017, 13:31

Mam za sobą kilka trudnych dni i nocy. Odkąd pojawiły mi się plamienia przedmiesiączkowe, drugą fazę cyklu mam bardzo ciężką - jestem zmęczona, senna, około tydzień przed @ pojawiają mi się dziwne bóle w dole brzucha i dolnej części kręgosłupa, ćmi mnie w głowie... Wszystko to sprawia, że najpierw nakręcam się, że być może to pierwsze objawy upragnionej ciąży, zaraz potem pojawiają się plamienia, i wtedy już wiem, że trzeba wyczekiwać okresu jako jedynego ratunku z tego podłego samopoczucia.
Dziś rano obudziłam się skonana, brak regeneracji sił i energii... ze mną musi dziać się coś niedobrego bo z każdym miesiącem czuję się coraz gorzej. Chyba pierwszy raz cieszę się, że jutro pojawi się @ (bo temperatura mi spadła), w 3 dniu będę mogła przeprowadzić resztę badań, w tym marker Ca125, który może potwierdzić endometriozę. Tak bardzo chciałabym wiedzieć na czym stoję, niepewność i tak wiele znaków zapytania nie pozwala mi ruszyć z miejsca.
Nie modlę się też tak jak bym tego chciała, brak mi należytego skupienia, a poszczególne "zdrowaśki" w Nowennie Pompejańskiej, odmawiam jak wyklepaną regułkę. Jestem na siebie zła, że tak bardzo schodzę na łatwiznę...

13 marca 2017, 09:16

Przyszła @. Tak jak czułam i przypuszczałam.
Niektóre dziewczyny wraz z @ czują przygnębienie, smutek, płaczą. Ja czuję pustkę, nicość. Swoje już wypłakałam tydzień temu. Tak, już tydzień przed okresem wiem, że się pojawi. A więc zawsze mam tydzień na to by pogodzić się z porażką. Co miesiąc boli bardziej, do tego bólu nie można się przyzwyczaić, jest to jak rozdrapywanie starych ran, które przez 3 tygodnie ledwo zdążyły się zawiązać. Nie potrafię wyluzować, co więcej, z każdym dniem jestem bardziej przerażona, że nie zostanę matką. Wiem, że Bóg nie daje nikomu ciężaru większego nad ten, który da się radę dźwignąć. I mówię sobie, że będzie dobrze, że aki jest Boski plan, a na końcu jego będzie wielkie szczęśćie, ale strach jest tak ogromny, że nie raz nade mną wygrywa.
Jeżelinie ma być mi dane zostanie matką, to Boże proszę o siłę, bym mogła pogodzić się z Twoją wolą.

14 marca 2017, 09:44

Powiedziałam Mamie o jutrzejszych badaniach. Długo się nad tym zastanawiałam i wahałam się, czy powinnam obarczać ją moimi problemami. Zawsze o wszystkim jej mówiłam, nie miałam przed nią tajemnic, i brakowało mi zwierzenia się jej. Po rozwarzeniu wszelkich "za" i "przeciw", przełamałam się i opowiedziałam jej o moich dolegliwościach i o tym, ze lekarz zlecił mi serię badań. Przemilczałam fakt, że staramy się o dzidzisia już prawie rok. To byłoby dla niej za wiele, wiem jak bardzo pragnie zostać babcią, jednak myśli, że na razie decyzję o powiększeniu rodziny odkładamy na bok. Gdyby tylko wiedziała jak wewnętrznie czuję się rozdarta i jak bardzo pragnę dziecka...
Myślę, że nieco zmartwiła się tym, że jest u mnie coś nie tak, ale bardzo mi ulżyło móc jej chociaż o tym powiedzieć. Gdy po wszystkim usłyszę wyrok - endometrioza - łatwiej mi będzie jej to przekazać. Bo prędzej czy później dowiedziałaby się o tym - endometriozę leczy się m.in. laparoskopowo, a my mieszkamy razem z moimi rodzicami, więc na pewno by coś zauważyła. A ja nie mam już siły żyć za maską, że wszystko jest okej.

Kolejny dzień @. Powoli zaczynają pojawiać się skrzepy, na razie małe, ale czuję, że jutro będą takie jak zawsze.

16 marca 2017, 07:49

Czekam na wyniku badań, powinny być w piątek po południu. W między czasie odebrałam ostatnie wyniki badań progesteronu z trzech dni cykl:
18dc: 9,76ng/ml
22cd: 15,69ng/ml
26cd: 6,64ng/ml
Gdy pytałam dziewczyny na forum co o nich myślą - to zdania są podzielone. Jedni piszą, że są w normie, inni, że trochę za niski. Jedno jest pewne - trzeba czekać na resztę wyników, które są bardziej szczegółowe i na pewno wiele wniosą do mojej diagnostyki, a zaraz po tym udać się z nimi do mojego ginekologa. Umówiłam już wizytę na 24.03.
Chcę usłyszeć konkretną diagnozę, chcę czuć pewność, że on wie skąd u nas tyle niepowodzeń zwiążanych ze staraniami.
Wczoraj też rozmawiałam z moim mężem o ewentualnym braku potomstwa. Mam wspaniałego mężczyzę, mówił bym nie zamartwiała się na zapas, a jeśli nawet nie będzie nam dane posiadanie potomstwa, to będzie mnie kochał. To wielki skarb mieć takie wsparcie, i czuć, że oboje jesteśmy w tym razem. We dwoje. Kocham go bardzo mocno!
Dziękuję Ci Boże za mojego męża.

24 marca 2017, 17:09

Prawie dziesięć stron wyników badań kilka dni temu odebrałam z laboratorium. Nie analizowałam ich,nie chciałam się niepotrzebnie denerwować, bo i tak w niczym by mi to nie pomogło. Dzisiaj, po pracy zabrałam je ze sobą i udałam się do mojego ginekologa - naprotechnologa. Z tego co wyczytałam na różnych forach internetowych, naprotechnolodzy zawsze zlecają całą masę badań i zanim podejmą jakiekolwiek leczenie, najpierw zabierają się za pełną diagnostykę. Polecam, każdej z Was, która czuje, że jej lekarz nie traktuje ją poważnie, wizytę u właśnie naprotechnologa.
Dzisiaj na wizycie pierwszy raz padło słowo, które podejrzewałam już u siebie, ale tak bardzo nie chciałam go usłyszeć - Endometrioza. Jak na razie to tylko podejrzenie, a więc i kolejna seria badań do wykonania, ale jeśli się to potwierdzi czeka mnie laparoskopia.
Wyrok przyjęłam ze stoickim spokojem, już i tak zbyt wiele łez wylałam, podejrzewając u siebie to paskudztwo. Ale nie poddam się, jeśli to endometrioza, to będę walczyła dalej by zostać kiedyś mamą.
Musi się udać! Nie po to Bóg obudził we mnie instynkty macierzyńskie by teraz zostawić z niczym. To by się kupy nie trzymało.
Poza tym, jestem w trakcie Nowenny Pompejańskiej. Bazując na doświadczeniach wielu ludzi - w trakcie jej odmawiania też wiele złego działo się w ich życiu, zły mącił i robił wszystko by jeszcze bardziej upaść i zwątpić. Nie należy się jednak poddawać, bo wszystko zawsze dobrze się kończyło. I u mnie też tak będzie. Matka Boża czuwa.

25 marca 2017, 13:53

Postanowiłam zająć czymś swoje myśli i działania. Do tej pory wielokrotnie tego próbowałam jednak z marnym skutkiem. Teraz chcę spróbować jeszcze raz - skupiając się na budowie naszego domu, która pewnie ruszy po świętach. Dzisiaj przywieźli nam deski, dlatego chętnie pomagałam mojemu K. przy układaniu ich. Dzięki temu spędziłam spory czas na świeżym powietrzu i do tego aktywnie. Dobrze mi to zrobiło. Teraz chcę żyć budową, bo będzie wiele do ogarnięcia. W sumie to nawet tytuł mojego pamiętnika będzie pasował, bo "rodzina w budowie", będzie całkiem realnie "na budowie".

Wczoraj też powiedziałam mamię o prawdopodobnej diagnozie. Przyjęła to ze spokojem, co i mi dodało wiele siły. Nie wie, że może to mieć wpływ na płodność, ale na razie jej tego oszczędzę, w końcu nic nie jest jeszcze potwierdzone.
Dziś mam zrobić sobie zastrzyk na pęknięcie pęcherzyka, nie wiem jak się do tego zabiorę, ale dam radę.
Za tydzień chcę iść z moim na badanie nasienia. Dzięki temu będziemy mieli całkowity przegląd sytuacji.

27 marca 2017, 07:58

Czyżbym minęła się z powołaniem? Może powinnam zostać pielęgniarką? :D Wykonałam zastrzyk w sobotę, i nie poczułam najmniejszego ukłucia.
Przed samym "zabiegiem" obejrzałam kilka filmików na youtubie, po czym udałam się do łazienki...i do dzieła. Nie powiem, bałam się, ale jak już przyłożyłam igłę do brzucha, to nawet nie zauważyłam jak już ją wbiłam :) Jestem taka z siebie zadowolona :) :) :)

W sobotę pojechałam również zobaczyć się z moją roczną chrześnicą. Uwielbiam ją, i kocham nad życie. Prawdziwy z niej słodziak. Jak patrzę na moją szwagierkę, jak się nią zgrabnie opiekuje, jak to wszystko ogarnia, to jestem pełna podziwu. Szwagierka jest bardzo młoda, ma 23 lata, ciąża była nieplanowana, rodzina bardzo ubolewała, że tak szybko musiała wkroczyć w macierzyńskie życie, a ja patrząc na nią myślę sobie, jak głupia byłam świadomie odkładając decyzję o zostaniu mamą.
Teraz zrobiłabym wszystko by cofnąć czas i zacząć starania wcześniej.

31 marca 2017, 10:40

Dziś wpis mało staraniowy...
W tym tygodniu wytyczyliśmy dom na działce. Nareszcie mam to wszystko zwizualizowane i mogę zacząć pwyobrażać sobie jak będzie wyglądał teren wokół naszego domku marzeń.
W przyszłym tygodniu ruszamy z fundamentami, jak dobrze pójdzie to może wyjdziemy z ziemi przed świętami. Jestem bardzo szczęśliwa i podekscytowana na samą myśl o przyszłych postępach. Chcę by tylko to teraz siedziało w mojej głowie, bym zajęła się tym całą sobą i by mnie to pochłonęło doszczętnie. W życiu trzeba mieć cele, nie tylko starania o powiększenie rodziny. Dziecko przyjdzie w najlepszym dla niego momencie. Muszę o tym pamiętać.

Dziś mój mąż był oddać nasienie na badania. Sam to zaproponował. Nie musiałam go o to prosić, widać, że jemu również zależy na tym by mieć jasność w tym temacie. Wyniki odbiorę w poniedziałek, i pokaże je mojemu ginekologowi. Ale to dopiero po świętach....

3 kwietnia 2017, 12:56

W sobotę zakończyłam drugi raz Nowennę Pompejańską. I pomimo tego, że wewnętrznie czuję, że w tym cyklu chyba też nam się nie udało, to rano poczułam spokój, wielki spokój, którego ostatnio tak bardzo mi brakowało. Z głębi serca płynie: "Maryjo, Ty mnie poprowadź, a reszta się sama ułoży i będzie dobrze". Pewnie jeszcze nie raz popłyną łzy, że nam się nie udaje, że tak bardzo chcielibyśmy być już rodziną, a nie tylko małżeństwem, ale Maryja da mi siłę, w Niej Wielka Moc.
Dziś jadę jeszcze raz zbadać progesteron, w środę prolaktynę z obciążeniem, odbiorę też wyniki nasienia męża. Do ginekologa zapiszę się na poświętach.
Z nowinek na placu budowy - w środę ruszamy z fundamentami jak pogoda na to pozwoli. Już tereaz widzę, że to ciężka droga i pełna niebezpieczeństw....dla małżeństwa. Nie ze wszystkim się zgadzamy, nie wszystko podoba nam się tak samo. Sztuka kompromisu będzie nieodzowna.

7 kwietnia 2017, 10:14

To zabawne, gdy wiele znaków, łącznie z podświadomością, daje ci do zrozumienia, że nie jesteś w ciąży, a człowiek i tak się łudzi i ma nadzieję do samego końca. W tym cyklu znów się nie udało, wiem to. Świadczy o tym brak podwyższonej temparatury, ból krzyża, który pojawia się zawsze przed @, kłucie jajników, PMS i te nieszczęsne plamienia, które dziś się pojawiły. Co miesiąć mam te same objawy... niestety nie są to objawy ciąży. Są to objawy niepowodzenia, porażki i straconego cyklu. Wiem o tym, że nie jestem w ciąży, dlaczego więc gdzieś w głębi serca tli się nadzieja? Po co mi teraz ona? Chyba tylko po to, by gdy przyjdzie @ bolało jeszcze bardziej. Znów się nie udało... sądziłam, że po tylu porażkach człowiek nabierze do tego wszystkiego dystansu, nauczy się przełykać gorzki smak przegranej. Ale tak nie jest. Co miesiąc boli, bo rany nie zdążą się zabliźnić.

Dziś idę do ginekologa. Nigdy jeszcze nie byłam na wizycie pod koniec cyklu. Może coś wypatrzy? Dam też kolejne wyniki badań moich i męża.

7 kwietnia 2017, 17:45

Wróciłam od Ginekologa. Niestety nie otrzymałam dobrych wiadomości. Przede wszystkim plamienia przed okresem nie są czymś normalnym i koniecznie trzeba znaleźć ich przyczynę. U mnie jest to wysoka prolaktyna - 27,3 (284 po obciążeniu)- jest to wynik za wysoki dla kobiety starającej się o dziecko. Wysoka prolaktyna obniża progesteron, który u mnie jest na poziomie 10,4 - a więc za nisko.
A na koniec najważniejsze - torbiel na prawym jajniku :( Skąd ona się tam wzięła? Niepęknięty pęcherzyk mimo zastrzyku? Endometrioza?
Jeszcze dzisiaj musiałam koniecznie przebadać progesteron. Za dwa tygodnie kolejna wizyta, dzień przed nią mam jeszcze raz zbadać prolaktynę. Coraz więcej znaków zapytania...

21 kwietnia 2017, 17:47

Nadrabiam zaległości. Wróciłam dziś od gina. Torbiel się wchłonęła i nie ma po niej śladu.
Niestety, tak jak przypuszczałam, owulacje mam już za sobą, więc przyszła kilka dni wczęśniej niż zwykle, może to przez bromka? Niestety przez to nie wstrzeliliśmy się z serduszkowaniem, testy owulacyjne z allegro zaszwankowały i tylko raz pokazały bladą drugą kreskę. poza tym, mój K. miał problem z kręgosłupem.
Dobra wiadomość to taka, ze prolaktyna spada, ale 18,9 to ciągle za wysoko, więc teraz zwiększamy dawkę bromka do 1/2 tabletki dziennie. Ale już widzę pewien progres - nareszcie po tak długim czasie pojawił się śluz płodny! Niech już zostanie ze mną na każdy cykl!
Jestem dobrej myśli. Bo gin powiedział, że moje plamienia na pewno są spowodowane niskim progesteronem, a on z kolei za wysoką prolaktyną. Jak prolaktyna spadnie wszystko powinno wrócić do normy. Oby tak się stało!
Starania uczą cierpliwości i pokory, ale powolutku, powolutku i do celu...

Ten tydzień jest Tygodniem Miłosierdzia. Odmawiam Nowennę do Miłosierdzia Bożego... i tu takie promyczki nadziei i się pojawiaj. Nieśmiało ufam, że kiedyś się uda.

27 kwietnia 2017, 13:45

Czy na Boga można się obrazić? Czy można wykrzyczeć mu, że przecież obiecał, że wzbudził w nas chcęć posiadania dziecka, że dał tak wielką wiarę i po co to wszystko? Podczas przysięgi małżeńskiej zobowiązaliśmy się, że przyjmiemy potomstwo, którym Bóg nas pragnie obdażyć. Dlaczego więc, nie chce nam go dać?
Na początku tego cyklu nie liczyłam, że znów się uda - nie byłam pewna, czy trafiliśmy na owulację i czy prolaktyna zacznie spadać. Jednak chyba sama się nakręciłam, sama w sobie wzbudziłam nadzieję... i teraz cierpie ze swojej winy. Miałam dzisiaj ewidentny PSM, może nieco mniejszy niż co miesiąc, ale idealnie 7 dni przed @. Czyli schemat się powtórzył... byle tylko nie było plamień... proszę niech nie będzie już plamień....

3 maja 2017, 20:25

Boże, nie będziesz miał ze mną tak łatwo. Będę upierdliwa, namolna i uparta... do skutku. Nie odpuszczę, i u drzwi Twego Miłosiernego Serca będę stać i kołatać... bo obiecałeś. Jeśli nie z dobrej woli, to zwyczajnie z "przemęczenia" mną, dasz mi o co Cię proszę. To wszystko musi mieć sens, to musi być "po coś", bo nie wierzę, że jesteś obojętny na moje cierpienie.

15 maja 2017, 06:47

Porada
Kobiety przyjmujące co najmniej 40mg żelaza dziennie, mają większą szanse na zajście w ciążę. Żelazo jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania komórki jajowej i chroni przed niepłodnością owulacyjną. Zadbaj zatem o odpowiedni jego poziom w organizmie. Wybieraj warzywa i owoce bogate w żelazo (buraki, szpinak, pestki dyni, suszone morele, botwinkę, rośliny strączkowe). Żelazo zawarte w mięsie, choć bardzo dobrze przyswajalne, zawiera inny rodzaj żelaza, nie wpływający na płodność.

22 maja 2017, 13:08

Porada
Testy owulacyjne najlepiej robić około południa. Poziom hormonu LH wykrywanego przez testy często zaczyna rosnąć nad ranem i osiąga swój szczyt w godzinach porannych. Jeśli zbyt wcześnie rano wykonasz test może się zdarzyć, że ominiesz jego najwyższą wartość.

26 maja 2017, 11:49

Czy miarą kobiecości jest to, czy i jaką jest się matką? Czy wyznacznikiem kobiecego szczęścia może być tylko to, czy kiedyś ktoś zawoła do mnie "mamo"? Nie wiem czy kiedyś będzie mi to dane, ale i bez tego, chciałabym czuć, że przeżyłam swoje życie godnie i pięknie. Chcę być szczęśliwa. Czuję, że nasze starania o powiększenie rodziny przysłaniają mi wszelkie inne radości - typu budowa domu, świetna praca i przyjaciele - zwłaszcza wtedy gdy pod koniec cyklu już czuję. że znowu się nie udało. Wtedy nic nie cieszy...tak jak dzisiaj.
1 2 3