Dziś jesteśmy znów w rodzinnym domu, ja z synkiem, mąż wkrótce dołączy. I tak jak dwa lata temu dostałam plamienia przed planową miesiączką. Tak jak przed dwu laty zaświeciła mi się żaróweczka... lecz tym razem emocje, jakie mi towarzyszą, nie są takie jak wtedy. Teraz nie mam nadziei, lecz trochę się boje. Boje się, ze to ciaza i ze sobie nie poradzimy. Nie planowaliśmy zajść w ciąże. Jeszcze nie teraz. Jestem w trakcie szukania pracy, obecnie jestem na bezrobociu. Mały ma nieco ponad rok, nie przesypia nocy. Chyba nie byłabym gotowa.
Jednak pragnę drugiego dziecka, gdybym tylko była pewna, ze poradzimy sobie finansowo... Napisałam wczoraj mężowi, ze trochę panikuje, ze byliśmy mało ostrożni w tym miesiącu, ze boje się, przecież nie mam pracy, a kto zatrudni ciężarną? Mąż mnie uspokoił, powiedział, ze nie ma sensu tak panikować, a nawet jeśli, to wszystko się ułoży, to znaczy ze tak miało być. Dodał też, ze uprawialiśmy seks z miłości, dla przyjemności i byłoby to dziecko z miłości. Chyba nie zdawałam sobie sprawy, ze starania o dziecko nie były dla niego samą przyjemnością. Pilnowałam owulacji, kiedy były dni płodne, alarmowałam, to nie było zbyt romantyczne.
Po tym jak mąż mnie upewnił, ze wszystko będzie dobrze, jakkolwiek nie potoczyłyby się losy, zaczęłam marzyć. Niepewnie marzyć.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 grudnia 2019, 09:24
Ciagle analizuję czy możliwe jest, ze jestem w ciazy. W tym miesiącu wyjątkowo pozwoliliśmy sobie na seks bez zabezpieczeń aż do 11 dnia cyklu, mój cykl trwa zazwyczaj 31 dni. Owulacja zazwyczaj Ok 16-17 dzień. Na 3 dni przed okresem miałam plamienia. Potem plamienie w 18 dniu cyklu i teraz obserwuje raz na kilka dni różowy śluz w toalecie. Tak było mniej więcej w cyklu, w którym zaszłam w ciąże. Tylko wtedy pierwsze plamienie zgadzałoby się z okresem implantacji, a w tym cyklu jeśli to implantacją to owulacja musiałaby być o wiele wcześniej niż zazwyczaj.
Może to nie ciaza, a rozregulowane hormony? Tylko ze nigdy mi się nie zdarzało plamienie w środku cyklu. Mam powód to rozmyślań na święta🙄 czekam na okres.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 grudnia 2019, 22:44
Mąż przyjechał z opłatkiem w ręku życzyliśmy sobie oboje fasolki w nowym roku 🥰 myślę, że od teraz koniec z zabezpieczaniem się przed ciążą. Dziś dostałam nieco mocniejszych plamień, powiedziałam mężowi, ze chyba miesiączka się jednak zbliża. Opowiedziałam mu o plamieniach, ze do tej pory zdarzyło mi się to jedyny raz dokładnie 2 lata temu, kiedy zaszłam w ciążę i to stąd moje przypuszczenia. Przyznałam, ze od kiedy zaczęłam o tym myśleć, zaczęłam w sumie mieć nadzieję, ze to jednak ciąża i okazało się, ze mąż tez
Także dzis jest 29 dc, plamienia prawie codziennie widoczne jedynie przy korzystaniu z toalety, dzis nieco mocniejsze. Zazwyczaj miesiączkę poprzedzają u mnie plamienia, wiec zaczekam do piątku, jeśli jej nie będę miała, kupię test ciążowy.
Jesli nie jestem w ciazy, to nic. Przecież nawet nie planowaliśmy. Od teraz koniec z prezerwatywami i tak ich nie lubiliśmy, ale nie miałam ochoty na pigułki. Będziemy uprawiać seks jak do tej pory, kiedy mamy ochotę. Bez parcia, ze trzeba co dwa dni, ze w dni płodne to lepiej codziennie by nic nie przegapić. Jeśli uda nam się za miesiąc, za dwa, za rok... będzie dobrze chociaż mam nadzieje, ze w przed końcem przyszłego roku będę w ciazy
A wiec ciazy nie ma. Było lekkie rozczarowanie, potem nawet się popukałam w głowę, jak mogłam uwierzyć, ze zaszłam w ciążę, to musiałaby być dobra wpadka. Nawet test ciążowy sobie kupiłam, mimo ze praktycznie miesiączka się zaczęła.
Pozostaje jednak pewien niepokój. Skad te plamienia od 18dc? Nigdy tak nie miałam. Muszę umówić się do ginekologa. Moja ginekolozka, która prowadziła ciąże, odeszła na emeryturę. Poleciła mi inną, mam nadzieje, ze przyjmie mnie po roku od odejścia poprzedniej. Tam gdzie mieszkam ciężko znaleźć specjalistę.
Nie rozmawialiśmy z mężem na temat starań. Kiedyś ustaliliśmy, ze zaczynamy kiedy nasz syn skończy 2 lata, czyli pod Koniec wakacji letnich. Jednak mysle, ze przestaniemy się już zabezpieczać, skoro zaistniała taka sytuacja, dzięki której przekonaliśmy się, ze jesteśmy gotowi. Muszę się tylko bardziej postarać o znalezienie pracy.
Zresztą... to są moje przemyślenia i wiem, ze nie będę nimi zaprzątała głowy męża w najbliższym czasie. Dzis wieczorem dowiedzieliśmy się, ze jego młodszy brat ma guza mózgu. Czekamy na wyniki badan. Jest ciężko. Jesteśmy jeszcze w Polsce. Jest mi tak przykro, widzę ten strach w oczach męża, staram się go pocieszyć, ale tak naprawdę nie mozemy nic zrobić poza czekaniem na wiadomości od rodziny. Dziś moje „problemy” wydają się być kpiną.
Jutro muszę umówić się do ginekologa. Niepokoją mnie te plamienia w drugiej połowie cyklu... zobaczymy co ma to lekarz.
Dobre wieści o moim młodym szwagrze. Siedmiocentymetrowy guz został zoperowany jeszcze tego samego dnia w nocy. Na szczęście udało się wszystko usunąć i zdaniem chirurga guz raczej nie jest nowotworem, ale czekamy na wyniki badan. Młody zafundował nam stracha. Sam raczej nie miał czasu się przestraszyć, wszystko stało się tak szybko. Wielkie migreny przez święta i potem doszły dziwne zachowania, był mocno pobudzony, mówił bez sensu, przechadzał się nago po domu. Teściowa jest lekarzem i miała przeczucia, ze coś złego się dzieje.
Ta historia skończyła się dobrze, ale pokazała nam jak przewrotne może być życie. A raczej przypomniała nam o jego przewrotności. Doceniajmy to co mamy, cieszmy się każdą chwilą, kochajmy się i szanujmy, żyjmy teraźniejszością. Tego życzę nam wszystkim na nowy rok.
W międzyczasie mąż stwierdził, ze cieszyłby się jeśli bym zaszła teraz w ciąże, ale wolałby żeby to nastąpiło za kilka miesiecy, ogólnie w tym roku. Mówi, ze udało nam się za pierwszym razem, to znaczy ze z nami wszystko w porządku i ze nie musimy się spieszyć.
Tez tak myślałam, aż w grudniu zaczęły się te dziwne rzeczy, plamienia w drugiej części cyklu, skrócony cykl. Teraz boje się, ze coś się pochrzaniło i może nie być tak łatwo.
Wróciłam wspomnieniami do moich początków za granica, początków życia z moim obecnie mężem. Zaczęłam od niewymagającej pracy jako kasjerka. Miałam chyba 26 lat. Przeżyłam coś na wygląd „platonicznej miłości” albo i nie, nie wiem jak to nazwać. Nigdy nikomu o tym nie opowiadałam, bo „miłość” ta nie była tą do mojego ówczesnego chłopaka.
Ale do sedna. Pracowałam w supermarkecie w naszym miasteczku, taki średni sklepik. Klienci byli bardzo mili i interesowali się moja osoba, dziewczyna „ze wschodu”, z bardzo wyraźnym akcentem, ba! Nie do końca poprawnie mówiąca w ich języku.
I był taki chłopak, który codziennie płacił w mojej kasie. Wiedziałam, ze mu się podobałam. Był często z kolegą, który widocznie nabijał się z niego, bo on był we mnie wpatrzony, mysle ze to było oczywiste, ze mu się podobałam. Na oko student, w wieku maksymalnie 22 lat (oczywiście mogę się mylić, ale przychodził tez z kolegami i z na podstawie ich wyglądu oceniłam wiek). Wiec przychodził codziennie, przechodził przez moja kasę, codziennie się uśmiechał i pytał jak mi mijał dzień. Aż pewnego dnia, siedząc znudzona w tej kasie, złapałam się na tym, ze na niego czekałam... każdego dnia przechodził i się usmiechal, podobał mi się jego uśmiech, potem zauważyłam, ze pasują mu te okulary i ma ładne kręcone włosy. Zaczęłam odwzajemniać ten uśmiech, ale nie z uprzejmości, tylko naprawdę odwzajemniać.
Pewnego dnia ucieszyłam się, kiedy go zobaczyłam. Był wieczór i dużo ludzi. I był tez on. Czekając na swoją kolej, znów się uśmiechał i ja nie potrafiłam ukryć mojej radości, ze go widziałam. Po prostu jak jakaś nastolatka, dosłownie cieszyłam się do niego, nie umiałam przestać, on widząc to też się zaczął cieszyć. To było coś... nie wiem jak to nazwać, to byla chyba ta „chemia”. Widziałam, ze inna klientka, która była za nim, chyba zrozumiała co się dzieje. Popatrzyła na mnie, podążyła za moim wzrokiem i to było jasne, uśmiechnęła się wymownie.
Jaki był koniec tej historii? Końca nie było. Nigdy nie rozmawialiśmy na osobności. Pewnego dnia skończyłam tam prace i od tamtej pory go już nie zobaczyłam. Być może na tym polega ta magia, to piękne wspomnienie. Czar nigdy nie miał okazji prysnąć
Właśnie o tym rozmyślałam dzis na spacerze, szlam z uśmiechnięta buzią... dzis jestem mężatka, mamą, jestem szczęśliwa. Ale to wspomnienie wywołuje zawsze u mnie uśmiech.
Taki wpis - odskocznia od wypisów staraniowych. Zastanawiam się ile z nas - kobiet, przeżywa takiego rodzaju „miłostki”. Które zdradami nie są w zasadzie, choć granica jest cienka. Ile z nas nie myślało o swoich poprzednich wieloletnich partnerach...? To tez miś się zdarzało. Zwłaszcza kiedy minęło to pierwsze oszołomienie miłością do męża. Kiedy w końcu zaczęłam dostrzegać jego wady. Wtedy zaczęłam w myślach koloryzować poprzedni związek, myśleć, ze przecież było mi dobrze, ze być może popełniłam błąd. Aaaale już mi przeszło chyba. Nic nie jest w życiu ani czarne, ani białe...
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 stycznia 2020, 18:10
Edit:
16dc test pozytywny, śluz płodny. Jeden problem, jak dzis namowię męża na ❤️ pewnie pomyśli, ze to pod ciążę, bo przez cały weekend było czule. A zwykle u nas srednio 2 razy w tyg. Tylko w te dni mam wieksza ochotę niż np. pod koniec cyklu, ale nie mój mąż. Serio. Kiedyś myślałam, ze faceci pragną seksu non stop, potem poznałam męża. W sumie mi to odpowiada, bo sama nie jestem jakaś wymagająca o częstotliwość, ale czasem chciałabym... No kurcze, żeby mnie wziął prawie siłą No!
Libido szybuje
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 lutego 2020, 19:25
Zaczynam myśleć o zakupie testu. Zaczynam tez panikować, jak w grudniu. Ze to chyba jeszcze nie pora.
Pierwsza ciąża była wyczekana, tylko czekałam aż oboje z mężem będziemy gotowi, by rozpocząć starania. Mierzenie temperatury, testy owulacyjne, odliczanie dni, zaczytywanie się w forach o pierwszych symptomach ciąży...
teraz zdecydowaliśmy się wcześniej przestać się zabezpieczać, by tych starań nie było, byśmy mogli się cieszyć seksem bez myślenia o zajściu w ciążę. Ja przestać obserwować cyklu nie potrafię, za dużo mi sie ostatnio dziwnych rzeczy działo, chce o wszystkim poinformować ginekolozkę. W zamyśle, ze skoro celowaliśmy w dni płodne, w owulacje przez 6 miesiecy, to teraz zajmie nam to więcej czasu.
Jak ja wierzę w ironię losu.
Aha i jeszcze , żeby było śmieszniej odwołałam wizytę jutro, bo mam przecież mieć okres. Wizyta będzie 9 marca.
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 lutego 2020, 08:16
Czy jestem zawiedziona brakiem ciąży? Nie.
Czy martwi mnie to co się dzieje z moimi cyklami? Tak.
Wniosek: idź babo do lekarza.
Nie wiem co myśleć, jakbym czytała wasze dziewczyny pamiętniki. „Wszystko w porządku, proszę się starać”.
Dostałam kwas foliowy. Tutaj każą brać przez 3 miesiące i potem dopiero jak się zajdzie w ciążę. No chyba ze długo się nie zachodzi w ciążę, to po ok pół roku znów dają na 3 miesiące. W poprzedniej ciąży brałam przez prawie rok, bo chciałam na 3 miesiące przed staraniami, potem odkładaliśmy trochę starania i przez całe starania brałam kwas foliowy na własna rękę. Kiedy powiedziałam o tym ginekolozce, kazała mi zrobić przerwę (a byłam wtedy na początku ciąży), ponieważ miałam ponoć duże zapasy po takim czasie przyjmowania. Pisze o tym, bo po czytaniu pamiętników, widzę ze bierzecie kwas foliowy przez cały okres starań, nawet jeśli to się wydłuża w czasie. Człowiek zgłupieć może.
No nic. Jakbym miała jakieś wielkie parcie na ciążę, pewnie już bym szukała innej ginekolozki, ale jakoś nie mam. Dzis 20 dc, jakieś 5 dpo. Nawet jakoś rzadziej niż zwykle się z mężem kochamy, raz na tydzień, czasem dwa. Zero parcia. No i dobrze, chyba o to nam chodziło.
Miałam przeczucia, zreszta takie same jak miesiąc temu. Dzis 33 dc, poszłam do apteki odebrać mleko dla Fifiego, kupiłam przy okazji 2 testy. Zrobiłam zaraz po powrocie do domu (ok 17), bardzo wyraźna kreska pojawiła się niemal od razu. Wpadłam w panikę, powiedziałam mężowi, ze zrobiłam test i ze jest pozytywny, ze łzami w oczach. Mąż powiedział „No i co? Jesteś w ciąży...” (w sensie dlaczego ta panika?). Powiedziałam, ze nie wiem co myslec, ze miałam nadzieje, ze zejdzie nam kilka miesiecy na tych staraniach. Nie mam pracy, poszukiwania są zawieszone, No i przecież nawet nie mogę zobaczyć lekarza.
Mój synek widząc w mnie w tym stanie po raz pierwszy, zaczął mi dawać buziaki i rozśmieszać przesłodki jest, wszystko rozumie bez słów.
Wyszliśmy na zewnątrz, zaczerpnąć powietrza i porozmawiać. Rozmawialiśmy opcjach, padła opcja aborcji... wiem, wiele z was w tej chwili ogarnia złość, ale to nie tylko kwestia pracy mnie przeraża, również kwestia ewentualnych wizyt u lekarza, które przez kilka następnych tyg odbyć się nie będą mogły.
Stanęło na tym, ze ja nie potrafiłabym tego zrobić, nieważne w jakiej sytuacji bym się nie znalazła. Zreszta, ta mysl przyszła w wyniku paniki, szoku, trochę stresu. Po całej rozmowie ochłonęliśmy, mocno się przytuliliśmy, a mąż powiedział, ze jest szczęśliwy z tego powodu.
Tak wiec jestem w ciąży, lekko przerażona z powodu wielu nieznanych, ale nieśmiało szczęśliwa. Mysle, ze 60% moich emocji to jednak przerażenie
W tym miesiącu totalnie nie staraliśmy się, kochaliśmy się wyjątkowo rzadko, owulacje chyba miałam 15 dc, a kochaliśmy się 14dc -raz w piątek rano, a potem pojechaliśmy na weekend do rodziny. W 26 dc miałam kilkugodzinne małe plamienie brązowe i z małą niteczką krwi, pewnie implantacja. Z objawów... chyba czesciej chodziłam siku od kilku dni, ale jeszcze bez przesady, po prostu czesciej niż zwykle. Często mi się odbija. Czuje się dobrze, ale dzis rano kiedy szlam po syna do jego pokoju, chyba za szybko wstałam i poleciałam na drzwi lekko się uderzając. Nigdy mi się to nie przytrafiło wcześniej. No to tyle.
Jestem w ciąży.
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 marca 2020, 21:29
Wczoraj rano miałam mikro plamienie, tak jak w poprzedniej ciąży. Nie panikowałam, wzięłam lek rozkurczowy (zostały mi zapasy) i starałam się oszczędzać, tak jak w poprzedniej ciąży zaleciła mi ginekolog. Od trzech dni nie ćwiczę, nie spaceruje od 2 tyg, to nie jest zdrowe. Plamienia już nie ma, wiec wrócę do ćwiczeń dzisiaj.
Zdecydowałam, ze podczas tej kwarantanny popracuje nad moim cv, trzeba je uczynić bardziej interesującym przygotuje się do rozmowy kwalifikacyjnej w j. angielskim, bo jest szansa, ze po wszystkim koleżanka załatwi mi rozmowę w firmie ubezpieczeniowej. Kiedyś angielski był dla mnie językiem obcym, którym nieźle się posługiwałam, ale od kiedy na codzień mówię w innym języku, angielski poszedł w zapomnienie. Rozumiem nadal dużo, ale z mówieniem jest problem.
Teraz jeśli dobrze pójdzie, wyjdziemy z kwarantanny za jakiś miesiąc, rozmowę w najlepszym wypadku miałabym za półtora miesiąca. Brzuch nie powinien być jeszcze widoczny, ale... Jeśli dostałabym tą pracę, byłoby idealnie, nie musielibyśmy się martwić o nasza sytuacje finansową. Z drugiej strony, jeśli mnie zatrudnia i po dwóch miesiącach dowiedzą się, ze jestem w ciazy... marna sprawa. Jeśli do wakacji nie znajde pracy, potem nikt mnie nie zatrudni.
Jeśli nie znajde pracy, damy sobie radę do końca macierzyńskiego, który trwa u nas 8 tyg (szaleństwo), potem moze być ciężko, stad mój stres.
Trzeba myśleć pozytywnie. Od zawsze wierze, ze wszystko ma swój cel. Kiedy byłam mała dziewczynką, straciłam mamę. Ktoś wtedy powiedział mi, żebym się nie martwiła, bo ona jest cały czas ze mną, od tej pory będzie mnie obserwować z nieba, będzie jak anioł stróż, będzie nade mną czuwać. Mocno w to wierzyłam, ta myśl towarzyszyła mi od tamtej pory. Dzis jedyne co się zmieniło, to to ze już nie mam tego żywego obrazu mojej mamy, która patrzy na mnie z nieba, ale wierzę w jakaś siłę, która dąży do ładu i harmonii.
Czuję się dobrze, jestem nieco bardziej zmęczona, a dziś rano bolał mnie nieco brzuch i dol pleców, ale poza tym wszystko jest jak przed ciążą. Plamień nie ma, ale zaprzestałam ćwiczenia. Nawet nie z lenistwa, po prostu ciężko mi, mam ochotę leżeć. Może gdybym jednak poćwiczyła, nabrałabym trochę energii?
Zastanawiam się czy czekać do końca kwarantanny, która może potrwać jeszcze dobrych kilka tyg, czy zadzwonić wcześniej do ginekolozki po skierowanie na ewentualne badania... Mysle, ze z usg mogę śmiało poczekać do prenatalnego, ale badania raczej trzeba porobić. W poprzedniej ciąży miałam cukrzycę, więc mam teraz zwiększone ryzyko, miałam tez niedobór żelaza.
Zaczynam rozmyślać o tym jak to będzie z dwójka dzieci, napewno będę zmęczona. To potrafię sobie wyobrazić. Fifi budzi się conajmniej raz w nocy, a nocki przespane mogę zliczyć na palcach u ręki 🙈 mam nadzieje, ze to się zmieni w ciągu najbliższych miesięcy. Zaletą drugiej ciąży jest to, ze nie ma potrzeby kupować wózka, łóżeczka itp. A jeśli będzie drugi chłopak, to i ubranka są Fifi śpi jeszcze w łóżeczku małym, planuje go przenieść po wakacjach letnich na duże łóżko (80/200) i dokupić barierkę. Będzie miał 2 latka. Nie chce zmieniać tęgo dużego łóżka na małe dziecięce, bo po pierwsze jeśli będziemy mieć gości, będzie to łóżko dla gości (można je rozłożyć i dołożyć materac). A po drugie jeśli Fifi będzie źle spał, zawsze jest szansa, ze mąż się położy z nim podczas gdy ja będę musiała zostać z malutkim.
Wydaje mi się, ze to będzie chłopczyk u męża w rodzinie już drugie pokolenie tak się rozkładają narodzenia wg wieku i płci, ze wiek już się zgadza, a co do płci to wypadałoby właśnie, ze będzie to chłopiec. Przy pierwszej ciąży byłam mocno przekonana, ze będzie dziewczynka, nawet trochę się zawiodłam, gdy okazało się ze to chłopiec. Ale zaraz po narodzinach przepadłam, zakochałam się bez pamięci 🥰 i nie zamieniłabym na nikogo w świecie. Teraz tak jak wspomniałam, mam przeczucia, ale byłabym równie szczęśliwa, gdyby okazało się, ze to dziewczynka.
Ahh... jeszcze jedno mi przyszło do głowy. Coś o czym zupełnie zapomniałam. Seks w ciąży... orgazmy są intensywniejsze, łatwiej przychodzą. Tak było 2 lata temu i tak jest teraz to jest super. W poprzedniej ciąży miałam nawet sen erotyczny, w trakcie którego doszłam 🙈 nigdy wcześniej mi się nie przydarzyło.
Jeśli miałabym szukać podobieństw z pierwsza ciążą, to na tym się kończy. W poprzedniej byłam aktywna zawodowo, codziennie się malowałam, ubierałam elegancko, czułam się piękna, a nawet seksowna z biustem, który zwiększył chyba ponad dwukrotnie swą objętość (gdzieś w 2 trymestrze), włosy mi się nie przetłuszczały w ogóle (!), nie miałam nigdy „bad Hair day”. Nigdy wcześniej nie czułam się piękniejsza, dumna ze swojego ciała i zaokrąglającego się brzuszka.
Teraz hmmmm... nie wychodzę z domu, nie maluje się, koło 10 zmieniam koszule nocną na dres, wiążę włosy w kitkę. Czuje się jak 💩 muszę się wziąć w garść.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 kwietnia 2020, 14:38
Łał łał łał... to dopiero 8 tydz, a już muszę rozpinać guzik w spodniach, kiedy siedzę. Brzuch stał się widoczny. Nie dla obcych, ale gdybym widziała się z kimś z rodziny, na pewno nie zostałoby to niezauważone. Piersi mi urosły. To akurat mnie cieszy, bo od kiedy przestałam karmić stały się bardzo... smutne.
Mam spory apetyt. Czasem głód mnie dopada tak znienacka, wtedy zaczyna mi się robić niedobrze. Dzisiaj na kolację pyszna sałatka z ciecierzycą, ale ja miałam taka ochotę na naleśniki z dżemem. Oczywiście zjadłam sałatkę ze smakiem, a potem usmażyłam naleśniki i zjadłam 4 od razu. Zostało ich pare i mam na nie ciagle ochotę 🙈 boje się o moją wagę, boję się jeść słodkie, ze względu na cukrzyce w poprzedniej ciąży, staram się pilnować, ale nie jest łatwo.
Zaczęłam tę ciążę z 2 kg więcej niż poprzednią. Wtedy tyłam dość szybko, w 6 miesiącu miałam prawie 10 kg do przodu, ale wtedy wyszło, ze miałam cukrzycę i zaczęłam bardzo restrykcyjnie przestrzegać diety, do końca ciąży przybyło mi jedynie 0,5 kg. Po porodzie bardzo szybko straciłam kilogramy i byłam straszna chudzinka, ważyłam 3 kg mniej niż przed ciążą. Przytyłam dopiero po tym jak przestałam karmić piersią.
Ale waga to teraz najmniejsza troska...
Rozmawialiśmy wczoraj z mamą męża. Jest lekarzem i jej gabinet znajduje się w szpitalu, w którym panuje koronawirus. Zdecydowała się zostać w gabinecie na czas kwarantanny, by nie ryzykować zdrowia swego męża i syna, który jest w trakcie leczenia onkologicznego. Jest jej bardzo ciężko. Przyznała nam, ze wyniki badan mojego młodego szwagra są bardzo złe, to najgorszy rodzaj raka, który może być oporny na leczenie. Nie mówiła o tym nikomu, nawet mojemu szwagrowi, bo bała się, ze odrzuci leczenie i będzie chciał hulać puki ma siłę, co zresztą ma trochę miejsce już teraz. Kurczę, to wszystko jest takie przykre. Bardzo mi szkoda mojej teściowej.
Nie chciałam, żeby w tym pamiętniku wiało smutkiem, już usunęłam z tego względu jeden wpis, ale muszę napisać co czuje. A czuje, ze kryzys epidemiologiczny będzie się ciągnął... wątpię czy będziemy mogli pojechać w wakacje do Polski, potem będę w zaawansowanej ciąży, urodzę na kilka tygodni przez Bożym Narodzeniem. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest ten, w którym zobaczę się z rodzina dopiero za rok. Ostatnio mnie widzieli na święta, a zobaczą już z dzieckiem w rekach.
Smutno mi.
Bardzo dawno tu nie pisałam, zaglądam do pamiętników tez dużo rzadziej. Miałam trochę słaby okres, odrzuciło mnie od mediów, internetu, tv. Myślę, ze hormony robią swoje, wpływają nie tylko na samopoczucie od strony fizycznej, ale przede wszystkim psychicznej. Jest już dużo lepiej za niecałe 2 tyg mam umówione badanie usg genetyczne. O ciazy powiadomiliśmy rodzine już po 8 tygodniu. Wszystkich ucieszyła dobra wiadomość.
Baaardzo mało się ruszam. Próbowałam jogę, ale strasznie mnie wynudziła ta dla ciężarnych. Kiedyś uprawiałam dużo jogi z yt, ale była to joga siłowa, rozciągająca, po której czułam się świetnie, miałam energię. Po tej dla ciężarnych nie chce mi się wstać z maty, nie chce mi się nic, usypiam. No cóż może powinnam znaleźć innego jogina. Kiedyś ćwiczyłam z Hilarią Baldwin, ale teraz jej filmiki nie są już dostępne. Do tego stopnia zaniedbałam stronę sportową, ze bolą mnie plecy po sprzątaniu dolnych szafek w kuchni.
Kwarantanna się dłuży, przedłuża... mam to szczęście, ze mąż jest w domu. Polubiłam nawet ta nasza rutynę. Wspólne poranki w trójkę w naszym łóżku, do czasu kwarantanny jedynie w weekendy, teraz to codzienność. Uwielbiam je. Synek się budzi, przynosimy go do naszego pokoju i przez pół godz się budzimy, drugie pół godziny się przytulamy, wygłupiamy, a potem czas na śniadanie. Fifi ma 20 miesięcy, można się z nim porozumieć, choć jeszcze ciężko mu mówić, bardzo się stara. Kiedy widzi czułości miedzy mną i mężem, daje mi i mężowi buziaka a potem pokazuje nam byśmy się pocałowali. Czasami jest trochę zazdrosny, np kiedy widzi, ze głaszcze rękę męża, zabiera ja dla siebie, bardzo nas to śmieszy oczywiście nie jest zawsze różowo cukierkowo, potrafi dobrze przetestować nasza cierpliwość.
Mając dziecko, przechodzę te ciążę inaczej, nie myślę o niej całymi dniami, nie jestem na niej skoncentrowana, tak jak było 2 lata temu. Teraz jest synek i on pochłania bardzo dużo mojej uwagi, miłości, czułości. Aż ciężko wyobrazić sobie, ze bede w stanie dać tyle samo za kilka miesiecy drugiemu dziecku. Ale cieszę się, ze będę miała dzieci w zbliżonym wieku, wiem ze będą szczęśliwym rodzeństwem. A tymczasem kończę moje wywody, Fifi z dużym powodzeniem próbuje przykuć swoją uwagę (tj. przystawia swój nos do mojego nosa mówiąc „mamo”, ale nie po to by mi coś powiedzieć, po prostu mam odłożyć tel. i poświecić mu uwagę tak wiec zrobię.
Dzis miałam usg 1 trymestru, wszystko w porządku, dzieciaczek rośnie zdrowo, jutro muszę jeszcze oddać krew do testu papp-a.
Mogłam nagrać filmik dla męża, dzieciątko się ładnie prężyło odsłaniając to co miało miedzy nóżkami wiec najprawdopodobniej będzie to chłopak oczywiście, może się jeszcze okazać, ze jednak dziewczynka, ale takie miałam przeczucia, tak by wypadało wg tradycji w rodzinie męża... Miałam jeszcze nadzieję, ze będzie córka, tak dla odmiany, córeczka tatusia, bo syn jest kompletnym maminsynkiem Cóż będzie ich dwóch ❤️
Brzuszek jest już bardzo widoczny, nikt nie powinien wątpić, ze jestem w ciąży. U nas zaczyna się piękne latko, a wszystkie ubrania ciążowe oddałam szwagierce w miesiącu, w którym zaszłam w ciążę twierdząc, ze na pewno nie będę ich potrzebować przynajmniej do jej porodu. No cóż będę musiała coś kupić, by przetrwać do lipca
Synek zaczął pięknie przesypiać noce, zdarza mu się jeszcze obudzić, ale szybko zasypia z powrotem. Chyba idą mu ząbki, czas na kły (potem zostaną tylko ostatnie zęby trzonowe przed rozpoczęciem ząbkowania drugiego dziecka 😅). Fifi ma gorsze dni, słabszy apetyt, jest marudny i łatwo się frustruje. Kilka dni temu sądząc, ze po prostu się rozkaprysił, źle zareagowałam na jego zachowanie, co skończyło się panicznym płaczem i ciężko mu się było uspokoić. Łatwo stracić nad sobą panowanie, nie zawsze potrafię odczytać poprawnie emocje, ich przyczyny... Czasem nie jest łatwo być mamą.
Jestem szczęśliwa. Wiem, ze może być ciężko z dwójka dzieci, wiem ze będzie ciężko, ale ufam ze damy radę i mimo kryzysów i ciężkich chwil będziemy szczęśliwi. Tego się będę trzymać
We wtorek miałam usg kontrolne. Mamy już całkowita pewność, ze to chłopiec. Pięknie rośnie Ułożony był główka do góry i wiem, ze to jest normalne, do ok. 32 tyg. może być ułożony dowolnie. Jednak Fifi za każdym usg był ułożony główka w dol, wiec teraz zaczyna mi się świecić pomarańczowe światełko 😌 myślałam, ze jestem odporna na takie coś, ale nie! 😄
Teraz problem z imieniem. Znowu. Dla dziewczynki łatwo jest znaleźć (miałam już wybrane prawdę mówiąc), dla chłopca nie bardzo. Mało imion mi się podoba, dodatkowo chcę, by w obu językach wymawiało się je tak samo, aby można je było odmieniać bez problemu w j. polskim. Mam koleżankę, która żyje podobnie jak ja za granicą, na dniach ma rodzić chłopca, po cichu czekam aż ogłosi nowinę i... imię synka 🤓
Od ok 2 tyg czuję ruchy synka najpierw bardzo delikatne, niewyczuwalne pod ręką, teraz już nawet mąż je wyczuwa.
Brzuszek jest duży, piersi tez. W poprzedniej ciąży używałam biooil na brzuszek, nie miałam rozstępów, jednak nie podoba mi się jego skład. Wcześniej obawa przed rozstępami i opinie o działaniu tego olejku mnie przekonały. Teraz postawiłam na dobry skład i zakupiłam Burt’s bees mama bee i po prostu nie mogę się oprzeć, by nie smarować się nim kilka razy dziennie, ten cytrynowy zapach jest nieziemski 😍
Przybrałam 3,5 kg. Niby ok, gdyby nie to, ze od ostatnich 3 tyg przybywa po pół kg tygodniowo, to chyba trochę za szybkie tempo jak na ten okres ciąży. Apetyt mam trochę wybiórczy. Jakoś nie mam ochoty na makaron, ryż, za to ziemniaki tak, kasze jak najbardziej, nie mogę jeść kurczaka, w żadnej postaci, śmierdzi 🤷♀️ W poprzedniej ciazy tez tak miałam. Kocham owoce, warzywa, zwłaszcza ogórek zielony pachnie mi z daleka😋 Wiec nie wiem czemu tak szybko przybieram na wadze, podejrzewam, ze to przez cukry... Zapomniałam poprosić o skierowanie na test obciążenia glukozą, poproszę teściową, chciałabym go zrobić przed wyjazdem na wakacje.
Niedługo wyjeżdżamy z miasta, najpierw miesiąc w górach, trochę sami, trochę z przyjaciółmi, potem planujemy poodwiedzać rodzinę. Nie mogę się doczekać, bardzo brakuje mi ciszy, świeżego powietrza, zieleni. Do Polski chyba w te wakacje nie pojedziemy 🥺 za duża niewiadoma jeśli chodzi o transport, być może uda się później, po wakacjach.
W miarę regularnie czytam pamiętniki, cieszę się ogromnie na pozytywne testy i wierze, ze każdą z was czeka ten piękny dzień 🥰