





W czwartek byłam na pierwszym monitoringu, żeby zobaczyć czy pęcherzyki rosną, pękają itd.. no i okazało się, że jest jeden pęcherzyk 22mm w prawym jajniku-mieliśmy się przytulać tego samego i następnego dnia



ale okazało się, że niepotrzebnie się martwiłam..bo pęcherzyk pękł..najprawdopodobniej wieczorem po pierwszym monitoringu




Tak bardzo chciałabym zostać w końcu Mamą..ziemską mamą.. bo mamą aniołków to już jestem (*)(*)

..wierzę, że tak będzie





Wstaliśmy z mężem o 4.30 a wyjechaliśmy z Lublina o 5.15-zajechaliśmy po moją siostrę i jej chłopaka bo chcieli jechać z nami..
Do Łodzi niby mamy ponad 250km-3,5godziny jazdy ale rano różnie bywa z korkami więc wyjechaliśmy tak, żeby się nie spóźnić


Poszliśmy do recepcji, daliśmy skierowania i pani kazała zaczekać 10 min. Potem weszliśmy do gabinetu pani genetyk, no i zaczęły się pytania na temat poronień, która ciąża, jak się zakończyła itd..potem pytania dotyczące naszych rodzin, o rodzeństwo, rodziców ich rodziny czy maja dzieci, ile itp. potem wypisała nam skierowanie na pobranie krwi, mężowi pobrali jedną próbkę mi 2 bo jeszcze zrobili na krzepliwość, no i wyniki do 6 tygodni-mamy dzwonić i pytać czy są..jeżeli będą ok to wyślą nam pocztą.. choć genetyk mówiła, że złe kariotypy wychodzą tylko u 1-2% osób, więc nie kazała się martwić..
Potem postanowiliśmy zajechać do Częstochowy bo to tylko 100km z Łodzi..no i pojechaliśmy

Poszliśmy na miasto, potem zahaczyliśmy o galerię handlową no i powoli wracaliśmy do domu bo ponad 300km było przed nami.. wracając postaliśmy trochę w korku przez co wróciliśmy do domu po 22.. no i w ciągu dnia zrobiliśmy w sumie 700km... fajnie było, ale trochę wymęczyła nas ta podróż..

Zapomniałam jeszcze dodać, że przeleciały nad nami tzn. naszym samochodem dwa, w sumie trzy bocianki..



A i dzisiaj koło 12 sprzedałam swoją suknię ślubną..a myślałam, że już jej nie sprzedam





a myślałam, że do 3 razy sztuka..jednak myliłam się..myślałam, że dostanę kolejną szansę bycia mamą..niestety nie będzie prezentu na dzień matki

Mam dość, powoli zaczynam mieć dość wszystkiego!!!
Rano było jeszcze ok, po tym negatywie..ale teraz jest gorzej..nie wiem kiedy się uda, czy w ogóle się nam uda..nie wiem nic..nie chce kolejnych miesięcy starań..

Znowu wracają wspomnienia..i tylko jedno słowo dlaczego??!

Jestem beznadziejna..

przeróżne pozycje, sposoby, dni kochania się i nie, nogi w górze, przeróżne leki..i nic z tego.. jak zwykle dupa, dupa i jeszcze raz dupa!!!
Nie mogę już tak dalej..nic nie ma sensu, w dodatku brak tej cholernej pracy dobija mnie..brak dziecka również-tzn.przede wszystkim.. po co to wszystko..nie potrafię-nie umiem cieszyć się już z niczego..bo niby z czego mam się cieszyć..?
nie potrafię patrzeć na szczęśliwe rodziny, matki z dziećmi spacerujące z wózkami-nie potrafię bo to boli..i łzy same mi się cisną do oczu..
czy to kiedyś minie? ten smutek, żal, rozczarowanie?
będę szczęśliwa jak znów będę w ciąży..póki co nie sądzę, żeby coś miało się zmienić..

Wczoraj gdy zobaczyłam jak mój mąż (oprowadza, przytrzymuje-nie wiem jak to napisać kij w rowerze syna szwagierki bo uczy się jeźdźić na rowerku z bocznymi kółkami) to poczułam jakby mi ktoś nóż w serce wbił, zrobiło mi się niesamowicie przykro..dobrze wie, jak jest mi ciężko i jak to przeżywam..ale najwidoczniej on nie zwraca na to uwagi..mógłby przynajmniej nie robić tego na moich oczach..nie wiem czy ten ból kiedyś minie..
jest mi tak cholernie źle i ciężko..że nawet ta piękna pogoda jaka dzisiaj jest denerwuje mnie..bo przecież jest tak ciepło,pięknie..tylko dlaczego takie piękne nie jest życie wszystkich..


a więc rozpoczęłam kolejny cykl starań











Nie wiem kiedy teraz mogę spodziewać się owulki..ostatnio była 14dc ale po clo od 3dc podobno przychodzi między 11-13dc..mam od kilku dni bóle jajników..tempka jakaś dziwna w tym cyklu jakaś wysoka, testy owu negatywne póki co..więc czekam dalej..
Za tydzień ślub i wesele 18 letniej kuzynki męża tej co jest w ciąży..ale nie idziemy na nie..nie byłabym w stanie..patrzeć na nastolatkę w ciąży

Ostatnio wszystko mnie denerwuje..doprowadza do płaczu.. jestem chyba beznadziejna..

Dzisiaj jeźdźiliśmy z mężem po sklepach, bo chciał kupić chrześniakowi motorek bądź kłada na akumulator..i pojechaliśmy do Rampersa jak tylko weszłam zobaczyłam te wszystkie rzeczy ciążowe, dzieciaczkowe wózki itd..zrobiło mi się strasznie przykro i smutno i chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść..więc kupił tego kłada i wyszliśmy..ale on chyba nie rozumie że nie mogę chodzić po takich sklepach bo mi cholernie przykro



Jutro dzień dziecka..także moich dwóch maluszków (*)




Moje siły są już na wyczerpaniu.. powoli zaczyna mi ich brakować..jak i chęci do życia..
Dzieci nadają sens życiu.. a bez nich ten sens gdzieś ginie..

Jutro kolejny monitoring, więc zobaczę co i jak.. mam nadzieję, że podrośnie i, że pęknie..
A jeśli nie udałoby się znów w tym cyklu..to chyba spróbuję jeszcze raz z clo..ale tym razem po 2 tabletki..


Wczoraj wieczorem wysłałam cv do pewnej firmy..dzisiaj rano oddzwonili, że zapraszają mnie na rozmowę na 12..no więc pojechałam..no i pod koniec rozmowy Pani zapytała czy odpowiada mi to jeśli tak to zaprasza mnie jutro do pracy na 8-16..

Pierwsze 2 dni są próbne, ale jeśli po tych 2 dniach będzie ok, jeśli będzie mi się podobało dalej i jak będę dobrze pracowała z zaangażowaniem to umowa zlecenie na miesiąc, a następna już umowa o pracę


Potem 16.45 drugi w tym cyklu monitoring..czy pęcherzyk urósł..no i miał już 20mm i był w trakcie pękania


Ale zapytałam co dalej jak się znowu nam nie uda? to powiedziała, że dalej clo, spytałam czy 1 tabletkę?ona, że tak..ale spytała a co chciałby Pani mieć większą szansę? a ja-tak, no to proszę brać 2tabletki tak jak poprzednio od 3-7dc..

Czyżby los w końcu zaczął się do mnie uśmiechać ?!




3 dni temu rozpoczęłam niestety kolejny cykl..to już 5cs po 2 poronieniu


Nie było prezentu ani na dzień Matki ani na dzień Ojca..



Nic mnie już nie cieszy..nie potrafię cieszyć się z niczego


Ciągle tylko praca-dom, zrobić obiad-spanie i tak w kółko

Nie wiem co będzie dalej..powoli zaczyna brakować mi sił



Powoli zaczynam mieć dość..

Dlaczego teraz się nie udaje? 2 poprzednie ciążę były w 2cs..teraz już 5cs..2 z clo..
Chyba nie potrafię żyć normalnie.. na każdym kroku odczuwam brak dziecka

Boże, błagam Cię daj mi siłę..i pozwól w końcu doświadczyć cudu


Wiadomość wyedytowana przez autora 29 czerwca 2014, 21:07





Chyba niepotrzebna była ta podwójna dawka clo..bo pęcherzyk szybko urósł, ale był jeden jak zwykle, i jeszcze teraz nie pękł..a ma już 25mm..
ehh, wszystko do dupy!







więc ten cykl bez clo ani nic podobnego..zapewne i tak się tak nie uda..ale z sexu nie zrezygnujemy..po prostu co ma być to będzie..bez żadnych leków, monitoringu itd...tylko duphaston po owulacji..i gdyby wyszedł test pozytywny to zwiększy mi dawkę kwasu foliowego by maleństwo nie miało żadnych "wad, ubytków" w układzie nerwowym..i gdy dojdziemy do 12tyg to koniecznie badania prenatalne..--- więc ten cykl powinien nazywać się "nic na siłę-co ma być to będzie.. "

Dziś wizyta u gin godz.18
Z siostrą nie za ciekawie..dziś miała wyjść ze szpitala,jak wyniki zaczną lecieć w dół..ale niestety zamiast maleć to próby wątrobowe wciąż rosną..ze 140 ma 193 gdzie norma jest do 32.. podejrzewają mononukleozę?..sami nie wiedzą..wciąż ją badają.. i non stop pobierają krew.. całe ręce ma pokłute



Po wizycie u gin- próbujemy ostatni cykl z clo 2x1 od 5-9dc, dostałam również encorton od 5-25dc, bromocorn, acard, kwas foliowy 5mg i clexane bez zmian..10-11dc monitoring..a gdy się nie uda to już wkroczą gonadotropiny..wspomniałam o lekach zawierających letrozol typu femara itp, ale gin powiedziała, że nie jest pewna tych leków-bo nie wiadomo czy nie powodują wad płodu itd.. i zresztą są dla osób które w ogóle nie jajeczkują i nie mają @..więc bez sensu byłoby to brać..a gonadotropiny zdecydowanie lepsze..
Choć mam cichą nadzieję, że moje jednak już w tym się uda..?








jestem załamana, zrozpaczona, wkurwiona, zdołowana, siedzę i wyję jakby mi to miało pomóc..tylko nie wiem w czym??!

właśnie się dowiedziałam, że głupia szwagiereczka jest w ciąży! tak, właśnie będzie miała drugie dziecko! wiem, że powinnam być na to przygotowana, bo wiedziałam, że się starają..od pewnego czasu bo wielkiej pani nie chciało się wracać do pracy po macierzyńskim, i tych innych urlopach..przesiedziała z dzieckiem ponad 3 lata.. no i postanowiła dalej to ciągnąć..ale niestety w czerwcu musiała już wrócić.. potem skręciła nogę, ponad pół miesiąca była na zwolnieniu, więc popracowała 2,5 miesiąca po 4 godzinki dziennie..i się w końcu doczekała drugiej ciąży..

ale myślałam..że może mi pierwszej się uda? byłam naiwna myślałam, że Bóg zechce mnie wysłuchać, przerwać moje dotychczasowe cierpienia




ale niestety życie jest cholernie brutalne i niesprawiedliwe.. jedni mają wszystko inni nic..

wiem jedno teraz nie mogę nawet zrezygnować z pracy by szukać innej.. bo nie wytrzymałabym patrzenia przez okno na nią


do tego obok sąsiadka nastolatka niedługo będzie rodzić, ponad 40 letnia ciotka męża w 5 m-cu ciąży..no i do tego jeszcze ta..

Boże za co tak mnie karzesz???!
dlaczego mi zabrałeś dwójkę dzieci, a innym je dajesz?
dlaczego ja muszę robić wszystko, by się udało-brać tysiące leków, zastrzyków itd.. a potem i tak nie wiadomo jak będzie z ciążą.. nikt mi nie zagwarantuję tego że tym razem będzie w porządku..
nie mam siły, jestem taka bezradna..i czuję się nic nie warta..

bo co to za osoba która nie może/nie ma własnego dziecka.. jedynie dwójkę aniołków których bardzo kocha i cholernie tęskni za nimi

chciałabym usnąć i obudzić się z pozytywnym testem ciążowym... by nie cierpieć, by nie patrzeć na to wszystko co dzieje się wokół.. bo tak strasznie to boli.....

Wszystko jest nie tak....
nie chcę tak dłużej..nie potrafię..

Moje kochana aniołki tak bardzo tęsknie za Wami



Z mężem chyba nigdy nie będzie dobrze.. on nie rozumie jak ja cierpię... i jak strasznie mi jest ciężko.. a dopóki tego nie zrozumie-nigdy nie będzie w pełni dobrze..
2 poronienia-strata dwójki dzieci..to tragedia..której on nawet nie stara się zrozumieć

jego cała rodzina jest chyba taka bez uczuciowa.. po każdym poronieniu nie usłyszałam nawet współczuję...
Nic już nie ma sensu.. jedynie tli się ta mała iskierka, że może się udało.. że może pod sercem noszę nasze dziecko... moje i mojego męża którego kochałam..a teraz powoli zaczynam go nienawidzić..
Dobrze, że przynajmniej tu mogę się wyżalić... napisać co mi leży na sercu...
od Was wszystkich otrzymałam tyle wsparcia jak od nikogo innego!

Dziękuję Wam za to, że jesteście!
Niestety wynik hcg jak zwykle <2,0 a więc znowu CIĄŻY BRAK!!! Boże nawet nie potrafię już płakać... bo ileż razy można odczytywać taki wynik??!
tsh 1,7
progesteron 18,47

Nowy cykl będzie z gonadotropinami..albo gonal f albo puregon..najmniejsze dawki..gin mówiła, że będzie 2-3 pęcherzyki po nim..skoro clo nie działało na mnie w ogóle

Boże, jakie to wszystko jest ciężkie i trudne

Nie dość, że podczas ciąży wydam mnóstwo pieniędzy na leki, zastrzyki..by ją w ogóle utrzymać..to jeszcze teraz przed aby w ogóle w nią zajść..
Nie wiem jak radzą sobie inne osoby, które są w podobnej sytuacji.. a zarabiają najniższą krajową..i na pewno nie mogą sobie pozwolić na takie coś..bo mają jedynie na opłaty-rachunki, jedzenie, a gdzie na leki, wizyty u lekarzy?i co mają odpuścić? Boże jakie to niesprawiedliwe wszystko..

Jest tyle patologii na świecie co bez problemu zachodzą w ciążę..i ją donoszą.. mają po kilkonaścioro dzieci..
Niestety trzeba pogodzić się z tym wszystkim..i walczyć dopóki nie zabraknie nam sił..
Nie na widzę wracać do pustego domu

Cholernie trudne jest to czekanie.. na wizytę czy pęcherzyki urosły, potem na owulkę, potem na test...następnie na @..i tak w kółko..

Z każdym cyklem ubywa mi sił... jest coraz trudniej...aż w końcu przychodzą myśli, czy w ogóle nam się uda?.. nawet boję się o tym myśleć...

gin zrobiła usg i co się okazało, że jest torbiel....jak to możliwe skoro pęcherzyk pękł?!
podobno robią się puste pęcherzyki przy tym dobrym..pierwsze słyszę!

mam czekać do poniedziałku i jak się wchłonie bo liczymy na to to dostanę gonal a jak nie to antyki!!!!

takich czarnych myśli nie miałam w swych najgorszych scenariuszach...!

nie potrafię odpuścić... olać kolejny cykl....to już 8 po 2 poronieniu...
jest mi cholernie ciężko.... nie wiem jak to zniosę jak to wytrzymam...póki co siedzę, wyje i piję już całe wino... głupia już przyszła..więc dzidziusia nie ma...
przy okazji dostałam euthyrox 25mg na moje tsh 1,700 niby dobre dla osób starającyh się, ale nie dla osób walczących z niepłodnością bo jest do 1,5...
Czekam do tego cholernego poniedziałku jak na wyrok!!!!

Dlaczego znowu JA???!
WSZYSTKO CO ZŁE MUSZĘ MIEĆ JA? DLACZEGO BOŻE?!
błagam cię zlituj się w końcu nade mną!

miałam wybór albo antyki i tym samym zero starań-i nie dają one 100% że torbiel się wchłonie, albo czekać aż sama się wchłonie w ciągu cyklu no i starać się naturalnie beż żadnych leków.. więc wybrałam tę opcję.. zawsze to nie będę stać z założonymi rękami..a może akurat się uda? jak w dwóch poprzednich ciążach..były z cyklu naturalnego

Wierzę.. mimo wszystko, że będzie w końcu dobrze..!
A z mężem jest tak jak kiedyś..





bardzo się cieszę kochanie że jest super ! ;) <3 i tak zawsze musi być <3 zawsze musicie być we wszystkim RAZEM <3 choć wiadomo że czasem kłótnie są nie uniknienia ale najlepiej wtedy porozmawiać, powiedzieć sobie co się czuję i w ogóle co się nie podoba np <3 lepsze niż niż milczenie bądź unikanie tego tematu <3 trzymam kciuki cały czas słońce !! <3 musi być prezencik na dzień mamusi :D w końcu musisz zostać teraz mamusią ! <3
Trzymam kciuki za prezent na Dzień Matki :)
Karolinka ja również mocno dopinguję i trzymam kciukasy :-)
No to pięknie, że urosło i pękło, teraz trzymam mocno kciuki za owocne przytulanko <3 :*
Jak pozytywnie :D Oby już na zawsze tak zostało, a za miesiąc widzimy się na fioletowych stronach :*
Kochana tak czytam twój pamientnik i widzę ze nie tylko tak jest u mnie bo z moim mężem tez roznie bywa kiedy mi sie chce to jemu nie albo kiedy trzeba to on wtedy nie moze juz sama nie wiem czy sie boi ale tez tego pragnie tak jak a ja mam tez dość kogoś zmuszać ale dokladnie cie rozumie i ciesze sie ze juz lepiej uda sie kochana teraz zobaczysz ja bez nadzieji jestem dla siebie.
hej ;) przeczytałam Twój pamiętnik od deski do deski, ja jestem na początku tej drogi starania się o dzidziusia.... przed nami zapewne długa droga. Będę tu wpadać i podczytywać co u Ciebie nowego o ile oczywiście mogę :) pozdrawiam i życzę powodzenia.