Czułość 10ml więc jakby coś miało być to test już by wykrył.
W kolejnym cyklu spróbujemy znowu.
Przykro mi kurcze że się nie udaje. O dziecko zaczęliśmy się starać już rok temu, od straty Arka minęło 10 msc. Wydaje mi się że to długo..
Staram się doszukiwać mimo wszystko dobrych stron. Może w końcu wyleczę zęba do końca, będę mieć czas dla mopsicy (jesteśmy na nią zdecydowani!), może znajdę pracę i w razie ewentualnej ciąży będę mogła iść na płatne zwolnienie. Będę mieć czas na sprzątanie strychu.
Jednak dziś łzy same cisną mi się do oczu. Niektóre wiadomości potrafią bardzo zasmucić..
W związku z tym miałam wczoraj straszny kryzys, długo płakałam..
Sama się sobie dziwię że jest jeszcze we mnie tyle negatywnych emocji, tyle żalu.
Nie chce już definiować siebie jako tą która musi być w ciąży a jak nie jest to jest nic nie warta.
Przerywam starania. Muszę wziąć się za siebie, w końcu zacząć się odchudzać i ćwiczyć.
Muszę zacząć postrzegać siebie jako kobietę a nie jako niedoszłą matkę.
Ale teraz jeszcze muszę się uczyć, obrona najprawdopodobniej w czwartek.
Dobrze to i źle. Może przynajmniej nauczę się choć trochę tych wszystkich pytań i nie wyjdę przed komisją na gamonia. Z drugiej strony gdyby obrona była teraz to miałabym to już niedługo z głowy.. No ale z chorobą nie wygram, niczego nie przyśpieszę.
Ze staraniami już postanowione - odpuszczam. Wykasowałam dziś aplikacje która pokazywała mi kiedy powinna być owu a kiedy kolejna @. Ot tak, by mnie nie ciągnęło do sprawdzania który jest dc i kiedy najlepiej by było .
Teraz postawiłam na nowe priorytety. Obronie się, być może przywieziemy mopsice do domu (jeśli będzie z nią wszystko ok), wyszkolę ją, sprzątnę strych i zaczniemy go remontować. No i w końcu pójdę do pracy! To będzie moje wybawienie!
Nie tylko dlatego ze będzie nam łatwiej z dodatkową pensją (może w końcu zaczniemy więcej odkładać na remont), ale dlatego że w końcu będę mniej czasu spędzać w domu. Mniej stresów i kłótni. Tego mi teraz trzeba.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/6ee6feae741d.jpg
Wczoraj przywieźliśmy ją do domu. Ogólnie podbiła wszystkie serca ale babcia pozostaje niewzruszona i udaje że jej nowy pies przeszkadza.
Łukasz mam wrażenie że zachwycony Jak jechaliśmy z nią do domu to co chwilę ją głaskał
Ale ogólnie szkodnik z niej wielki. Buty atakuje wszystkie, byłam więc zmuszona wszystkie pochować. Więc atakuje moje łapcie. Dziś zamówię jej na allegro zabawki więc może jak je dostanie to może fascynacja butami jej przejdzie.
Za to lustra nie mam jak uratować. Mamy w przedpokoju wielkie lustro, w tej chwili jest całe uślinione bo mała Nikki na nie skacze i warczy na swoje odbicie w lustrze
Teraz na szczęście mały potwór śpi.
Dziś jeszcze czeka nas wizyta u weterynarza, chce sprawdzić czy wszystko ok.
Wczoraj już odczułam pierwsze skutki nowego towarzysza w domu. Chyba z 3 razy załatwiła swoje potrzeby na płytkach! No ale jest mała i nie wie że nie wolno. Dziś częściej wypuszczam ją na dwór.
Mały potwór przyszedł dziś rano do mnie jak Łukasz pojechał do pracy. Biegała mi po łóżku i cały czas lizała. Na szczęście w końcu zasnęła!
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/41697ff9f6a0.jpg
Słodziak z niej wielki Choć wygląda i zachowuje się trochę jak świnka
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/3e5bd58b60bb.jpg
Gościu starszy, miły, wszystko objaśnił. A ja jestem przerażona.
Piesek wymaga codziennego przemywania oczu, boje się że coś mu tym zrobię
Chwilowo przeszliśmy na domowe jedzonko bo kupy Nikki dają wiele do życzenia. Je ryż z kurczakiem, aż boje się pomyśleć jak to skomentuje starszyzna w domu jak zobaczy że pies dostaje piersi z kurczaka..
Wet powiedział też że pies powinien mieć ubranko jak wychodzi z domu. Więc pańcia pojechała od razu do sklepu zoologicznego by mu coś kupić. Ceny powalające... Zwykły sweterek dla takiego malucha kosztował ok 60zł! Chyba mojej suce wystarczy na razie jak elegancko obwiąże ją chustką. W późniejszym czasie może wezmę się za szycie ubranek dla psów?
Nikki jadła ryż na kolacje i ubrudziła cały chodniczek!
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/04f583a1854f.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/4b3a00e6bdf6.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/2647e0daf221.jpg
Coraz lepiej ją znam, jej nawyki.
Czuje że ten pies mi pomaga, nie myślę już tak o staraniach. Choć i o Arku mało myślę.
Moja ciąża wydaje mi się teraz taka nierealna. To było tyle czasu temu, a ja myślę że to był po prostu zły sen. Boje się że zapomnę.
Mama uszyła mi ubranko dla Nikki Nie wygląda jak to ze sklepu ale na pewno jest jej cieplej jak wychodzi na ogródek.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/264987bdd48a.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/7dcdd516319e.jpg
Właśnie zobaczyłam na fb że koleżanka ze szkoły jest w ciąży. Nie wiem czy chciała, czy planowała.. Ale jest. A ja czuje że nigdy nie będzie mi dane urodzić dziecko.
Znów czuje tą gorycz, ten ścisk w gardle.
Wszystko byłoby łatwiejsze gdybym nie czuła tej potrzeby zostania matką. Wszystko było łatwiejsze gdy po ślubie nie chciałam jeszcze dzieci. Wtedy wyczekiwało się czy @ przyjdzie, bo musiała przyjść. Teraz sytuacja odwrotna..
To wszystko jest takie popieprzone.
Życie jest takie trudne.
Do tego denerwuje mnie czasem Nikki. Wiem że to szczeniak, ale szkodnik z niej wielki. Atakuje wszystko co spotka na swojej drodze. Goła stopa? O tak! Już jest jej! A zęby ma strasznie ostre.
Sika gdzie popadnie, mimo że wcześniej byłam z nią na dworze.
Do tego za tydzień obrona. A ja nie za wiele umiem.
A później trzeba znaleźć prace. I co wtedy z Nikki? Będzie zamknięta u mnie przez cały czas .. Już dziś usłyszałam parę słów na ten temat... Ach ta moja rodzina..
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/1568dd6106c8.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 listopada 2014, 18:23
Stwierdziłam że skoro mam ostatnio 26 dniowe cykle to test 10ml już mógłby wykryć gdyby coś było.. Ale nie wykrył, z jednej kreski nie chcą zrobić się dwie.
Czuje że nie uda mi się zajść ponownie w ciąże. Tak samo jak czułam że coś jest nie tak jak byłam w ciąży z Arkiem.
Może tak ma być? Może kiedyś zaadoptujemy dziecko.
Ja jestem dziwnie spokojna, chyba pogodziłam się z tym że Arek był i będzie moim jedynym dzieckiem. Szkoda mi tylko Łukasza, wiem że on bardzo cierpi że nie mamy dzieci.
Chciałabym robić w życiu coś pożytecznego. Marzy mi się praca z ludźmi, sprawianie im radości.
Wczoraj zamówiłam bratankowi kostkę sensoryczną, i tak się zastanawiam czy by nie wsiąść się za rękodzieło. Na razie szyć gadżety dla dzieciaczków z rodziny.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/7b3c2fad0f18.jpg
Nie mam swoich dzieci to choć będę najlepszą ciocią na świecie! Będę sprawiać że inne dzieci będą się uśmiechać, skoro nie mogę patrzeć na uśmiech moich dzieci.
Może i jestem słaba, może zbyt łatwo się poddaję ale taka chyba moja natura.
Ciężko mi gdy wchodzę na forum i widzę tyle nowych suwaczków. Niech nikt nie zrozumie mnie źle, cieszy mnie to że innym się udaje, ale wewnątrz czuje jednak ból. Dlaczego ja jestem inna? Dlaczego i mnie nie udało się po tych 2-3 cyklach starań? A u mnie 11 msc i nic.
Jest mi po prostu strasznie ciężko. Nic na to nie poradzę, a i nie potrafię zmienić mojego nastawienia do życia na bardziej pozytywne. Ogólnie jest pozytywne, czasem tylko dopadają mnie dni jak ten.
Za dwa dni @, wczoraj test negatywny. W cyklu znów się nie udało. Te święta będą strasznie smutne.. Chciałabym zasnąć i obudzić się na wiosnę. Wtedy wszystko wydaje się łatwiejsze.
Wiem że mam za co Bogu dziękować. Mam wspaniałego męża - bez niego już dawno by mnie tu nie było. Ale czasem życie mnie przerasta, zbyt wiele spraw nakłada się od razu na siebie. Zbyt wiele problemów.
Za dwa dni @ ale i obrona. A ja mam totalną znieczulicę. Nie uczę się, staram się coś tam powtórzyć ale po chwili stwierdzam że nie ma sensu. Jak nie zdam to co z tego? Mogę się poprawić przecież.
Do tego wszystkiego dochodzi odwieczny problem rodzinny. Mam już dosyć mieszkania z tymi ludźmi pod jednym dachem. Wykańcza mnie to. Obecnie mój pies ogranicza się do chodzenia po moim terenie. Na wspólny ma zakaz. Jako że to szczeniak, nie zawsze jest w stanie wytrzymać ze swoimi potrzebami do czasu spaceru, ja nie zawsze zauważę że jej się chce. Po ostatniej "minie" na korytarzu (która na 100 % nie była mojego psa tylko domowej suki), usłyszałam że psy nie mają stępu do domu. Niech sobie siedzą na werandzie. Teraz za to słyszę że nic takiego nie było mówione (tzn było ale przedstawione inaczej zmieniając sens słów), za to ja jak zwykle wymyślałam i robię problemy z niczego. Tak jest zawsze. Babcia coś powie a później jej słowa są tak przedstawiane bym to ja wyszła na tą najgorszą.
Ważne że druga córka/wnuczka jest idealna. Same "achy" i "ochy".
Mam ich tak strasznie dosyć, tego mieszkania pod jednym dachem. Ale co mogę zrobić? Zostawić mamę z tym wszystkim samą by mnie było lepiej. Czy zostać i dalej czuć się tak źle jak do tej pory?
Do tego wszystkiego czuje jakbym była z tym wszystkim sama
Ogólnie poszło lepiej i łatwiej niż myślałam. Ten mój Aniołek w niebie chyba jednak naprawdę mi pomaga Wylosowałam właśnie to pytanie które chciałam! Ale stres i tak robił swoje.
Sama obrona na 5, ale praca na 4 (tylko?!) więc średnia z obrony wyszła mi 4,5
Ale teraz przychodzi takie pytanie: co tu teraz robić? Jak nie trzeba się uczyć?
Mam taaaką długą listę rzeczy do zrobienia A jako że święta niedaleko to chyba na pierwszy plan wysunie się sprzątanie.
No i z bardziej smutnych wieści - przyszła @. Szkoda, tym bardziej że kolejny cykl też pójdzie na straty bo Łukasz na tydzień wyjeżdża do Londynu.
Chciałabym też jechać no ale to wyjazd służbowy, no i suką ktoś musi się zajmować.
Wredną suką. Dziś Nikki załatwiła swoje potrzeby na mojej pościeli. Gdyby to chociaż była grubsza sprawa to skończyłoby się na krzyku i praniu pościeli. Ale jako że to było bardziej płynne... Skończyło się na krzyku, praniu pościeli i praniu kołdry. Jeszcze jak na złość mam pralkę mieszczącą max 5kg prania, więc się kołdra nie zmieściła. Więc chlup do wanny! Teraz sobie odkapuje z resztek wody.. Dobrze że mieszkam w domu jednorodzinnym, mam ogródek i mam gdzie ją wywiesić! Od dziś Nikki ma zakaz wchodzenia na łóżko
W sumie to i tak będzie tydzień wielkich porządków i sprzątania więc może dni miną szybko. Tylko noce będą takie smutne i samotne.
Dziś 2 dzień @, coś się pozmieniało ostatnio bo teraz są one strasznie słabe. No nic, może rozkręci się jeszcze.
Do tego jest mi strasznie niedobrze. Ach ta zima. Ciągle jestem zmęczona, a do tego dochodzi moja gorączka i nudności. W rezultacie nic mi się cały dzień nie chce.
No i nowe foty Nikki choć słabej jakości bo robione telefonem.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/8703f01abf4d.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/e22b171a5580.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/3a3c8557c366.jpg
Nikki była niezłym towarzyszem podczas nauki do obrony Oczywiście jeśli spała
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 grudnia 2014, 22:29
Coś mnie zaczyna brać szał świąt
Dziś pakowałam świąteczne prezenty dla dzieciaków. Mam pół szafy prezentów.. i coraz cieńszy portfel! Jak się kupuje tablety na święta to nie ma co się dziwić. No ale szczęśliwe przyszłe posiadaczki tabletów mają urodziny na początku stycznia więc dostają prezent na dwie okazje.
Jeszcze dokupię parę gadżetów i prezenty będą z głowy
Z Łukaszem umówiliśmy się że nie kupujemy sobie prezentów, w zasadzie nawet nie mam jakiś zachcianek, niczego co bym chciała/potrzebowała. Wszystko kupujemy na bieżąco. Chce coś? Podoba mi się? To kupuję!
Jest jedna "rzecz" którą chciałabym dostać, jednak nie uda mi się jej kupić.
Ale mam zamiar intensywnie pracować nad jej powstaniem jak tylko Łukasz wróci z Londynu
Czeka mnie teraz intensywny tydzień sprzątania. Muszę wyrobić się przed sobotą (a właściwie przed czwartkiem/piątkiem) bo czekają nas jeszcze urodziny babci no a impreza sama się nie uszykuje.
Oglądałam dziś film który polecała Magic. Spróbuję się dostosować do danych wskazówek, nawet jeśli nie pomoże to nie zaszkodzi
Powiem wam że gdyby nie @ to pomyślałabym ze jestem w ciąży. Mam podwyższoną temperaturę, jestem wiecznie zmęczona, zawroty głowy i nudności to ostatnio standard. No i zgaga, wystarczy że przez jakiś czas nic nie zjem to już mnie dopada. Oby to nie były objawy jakiegoś strasznego i ogromnego przeziębienia!
Do tego nabiła sobie dzisiaj guza. Ach wzięłabym jakiegoś burka i pewnie nie byłoby tyle problemów. A z nią co chwile jest coś nie tak. Jeszcze nie ma Łukasza więc mi nie doradzi nic.
Mógłby już wrócić bo strasznie smutno mi bez niego..
Dokończyłam dziś prezent dla Łukasza na święta. Mieliśmy sobie nic nie kupować, ale to jest akurat ręczna robota i myślę że mu się spodoba
Kupony Świąteczne
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/374b82458d80.jpg
Upoważniają właściciela do wielu rzeczy które ja muszę wykonać/ zgodzić się na nie/ nie mieć nic przeciwko
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/522054b4d44a.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/1743f7237bfa.jpg
Ciekawa jestem reakcji Łukasza
Nie były to najszczęśliwsze święta w moim życiu, zresztą po 2007 roku już nigdy nie były one do końca szczęśliwe. W 2007 roku w wigilię zmarł mój dziadek, który był dla mnie jak ojciec. Od tego roku wigilia jest też rocznicą jego śmierci, nigdy już nie była taka sama. Teraz jeszcze doszła świadomość że podczas tych świąt zabrakło jeszcze jednej osoby, że jeszcze ktoś powinien z nami być. Ogólnie było do dupy.
Na dodatek przed świętami Łukaszowi wypadł dysk, masakra. Taki połamany chodził, strasznie było mi żal biedaka.
Czarę goryczy przelał fakt że zostałam chrzestną bratanka. Mały jest 6 tyg młodszy niż Arek by był. Wiem, zaraz napiszecie mi że za bardzo żyję przeszłością i powinnam patrzeć w przyszłość ale nie moja wina że patrząc na Lulusia widzę co ja straciłam.
Po 15 stycznia idę do gina, starania zaczęliśmy ponad rok temu. To długo, czasem gdy mam gorszy dzień jestem na skraju wytrzymałości.
Może sprawdzenie drożności jajowodów, może obserwacja cykli?
Łukasz pewnie też pójdzie się przebadać.
Nie tak to wszystko sobie wyobrażałam, myślałam że jak zdecydujemy się na dziecko to cyk pyk i będę w ciąży! A tu ponad rok starań, Aniołek w niebie i brak fasolki.
W Stary Rok dowiedziałam się że siostra męża jest w 13 tc, czy coś koło tego tygodnia. Jej synek skończy jutro rok. Pół sylwestra przepłakałam. Nie dlatego że jest w ciąży, po prostu czuję taką bezsilność. Boje się że nigdy nie uda mi się zajść w ciąże, nie wmawiam sobie tego - po prostu się tego boję. Dziś jak tylko uda mi się dodzwonić do mojego gin to umówię się na wizytę, zobaczymy co powie. Chciałam jeszcze umówić się do innego na nfz, ale problem polega na tym że nie mam do kogo. Chodziłam do dwóch ale jeden przy problemach z krwawieniem nic nie zrobił, kazał przyjść po to wtedy może coś pomoże. A u tego drugiego byłam raz, jakoś niedługo po poronieniu. Nie wyjaśnił nic, był niemiły i bucowaty. Może najpierw zobaczę co powie mi ten prywatny, a jak on zleci jakieś badania które będą za drogie to może wtedy ten na nfz da jakieś skierowanie.
Poza tym moje życie kręci się teraz wokół strychu przez ostatnie parę dni zrobiliśmy tam niezły porządek, zostało jednak jeszcze pracy na parę tyg. Dziś odpuszczam przez @ ból brzucha ale jutro znów idę walczyć z górą śmieci na strychu. Swoją drogą, znalazłam tam chyba wszystko. Tyle różnych dziwnych rzeczy nie widziałam jeszcze nigdzie. O ile zeszyty szkolne z 3 pokoleń jestem w stanie zrozumieć bo kiedyś się je zostawiało, to jednak rozczłonkowane lalki są dla mnie czymś dziwnym.
Nikki rośnie i zdaje się że nauczyłam ją do dobrego. Teraz gdy kładziemy się spać to wstaje ze swojego legowiska i idzie piszczeć nam pod łóżkiem. Gdy Łukasz ją wygania z powrotem na legowisko to ta stoi i patrzy na mnie - pańcia w końcu zawsze zmięknie i ją bierze do siebie z czego pańcio nie jest zbytnio zadowolony.
Jednakże że jest to pies terapeutyczny, pańcio zbytnio nie protestuje
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/ecc05375c5a6.jpg
Witamy wszystkich
Powoli chyba wraca humor. Strych z grubsza sprzątnięty, teraz pozostało wynieść "potrzebne" rzeczy i brać się powoli do roboty. I wziąć się za siebie. Znaleźć pracę, podszkolić angielski, zabrać się za szycie kostek.
I w końcu zacząć doceniać to co mam. Dziecko może w końcu się pojawi. Jeśli nie to pewnie zaadoptujemy. Życie ucieka zbyt szybko, chwile są tak ulotne.
Trzeba się ogarnąć!
We wtorek wizyta u gina. Mama nadzieje że coś poradzi, da jakieś leki czy skierowania na badania.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/325ca54cb213.jpg
Ma któraś z Was pomysł jak oduczyć psa sikania w domu? Bo ja już nie mam do tego mojego szczeniaka siły. Jak gdzieś wychodzimy i Nikki zostaje sama to jest ok - nic nigdzie nie zrobi. A tak to potrafi chodzić koło mnie i nagle załatwić swoją potrzebę. Drugi pies który jest w domu zawsze przychodzi i szczeka że chce na dwór. Moja suka niestety nie szczeka, musi wpaść w szał wścieklizny - wtedy ewentualnie na coś zaszczeka.
Wczoraj byłam u brata w odwiedzinach. Widzę postępy. Nosiłam małego Lulusia na rękach (mój chrześniak, Arek byłby 6 tyg starszy od niego), nie czując przy tym żadnego bólu ani żalu. Choć może i w tym konkretnym przypadku pomogły trochę %. Jejku dawno mnie tak nie suszyło w nocy. Oj chyba trzeba zacząć w końcu zdrowo się odżywiać, ćwiczyć i myśleć pozytywnie.
Dziś mamy 8dc a u mnie nie widać żadnego rosnącego pęcherzyka, więc pewnie ten cykl schodzi na straty.
W następnym cyklu mam mieć robione hsg, więc starań też nie będzie.
Później mam dostać CLO, mam mieć monitoring i inseminacje. Możemy w cyklu po hsg, możemy później. Wszystko zależy od tego kiedy się zdecydujemy.
Tyle że ja nie wiem czy chce by to tak wyglądało. I co powiem w przyszłości dziecku jeśli by się udało? Że zostało poczęte w gabinecie lekarskim? Z drugiej strony jeśli by się udało? Wtedy nie miałoby dla mnie znaczenia jak, gdzie i kiedy. Ważne że byłby mały ludzik.
Muszę to przedyskutować z Łukaszem no i przede wszystkim poczekać zrobienie hsg.
A Wy co sądzicie? Co powinnam zrobić?
Właśnie czytam artykuły o HSG, masakra. Jeśli to ma boleć tak jak piszą... Choć gin od razu powiedział mi żeby nie słuchać tego co piszą bo to wcale tak nie boli. Może w ich szpitalu odpowiednio szybko podają znieczulenie? Oby.
Do tego sprawa inseminacji. Czuje że Łukasz się nie zgodzi, a ja mu tej decyzji nie wybaczę jeśli nam się nadal nie będzie udawało.
Boje się że sprawa inseminacji poróżni nas. Kurcze ja też bym wolała żeby nasze dziecko poczęło się w "standardowych" warunkach ale jeśli to na trwać np jeszcze rok a po inseminacji uda się od razu? To na co czekać? Łukasz powiedział mi wczoraj że boi się że mimo zabiegu sytuacja może się powtórzyć, ale przecież nigdy nie będziemy mieć tej pewności że znów nie stracimy maluszka.
Do tego boli mnie podejście kościoła do sprawy inseminacji. Jestem osobą szczerze wierzącą i praktykującą ale z tym się nie zgadzam. Czemu niby inseminacja miałaby być zła? Przecież pragnę dziecka, staram się by pojawiło się w 'normalnych' warunkach. Ale jeśli się nie da? A inseminacja może pomóc?
Koło 9 lutego będę mieć to hsg, 11 lutego mam wizytę u gin na nfz, zobaczymy jakie rozwiązanie on zaproponuje. Tyle że nie chciałabym by wiedział że leczę się też u gin prywatnie, jak będę dwa dni po hsg to on to zauważy?
Boje się i martwię. Wczoraj znów płakałam.
ściskam kochana...wierzę :*
Jej! Będziesz miała psa!!!!!!!! Gratuluję :D PS. 25dc mógłby jeszcze nie wykryć, który to dzień dpo? 11?
gosia miała ten sam przypadek... nie wychodził jej bo miała później owu :) poczekaj na @ :) wtedy się rozwiąże :)
Oj nie wiem ile dpo. Chyba coś koło 11, ale temp nie mierzę więc pewności nie ma. I na @ nie mogę czekać bo w piątek mam zdjęcie zęba. W piątek powtarzam test dla pewności, ale nie liczę na inny wynik :(
A pies raczej będzie ;) Już nawet ma kupione legowisko! Mam tylko nadzieje że jak po niego pojedziemy to nie okaże się że to inny szczeniak niż na zdjęciach, albo że zaniedbany czy coś takiego.