Coś koło 30 ?
kiedy się uda?
Ja w trakcie okresu. Lada dzień powinien się skończyć.
Muszę się napompować wiarą, że może teraz się uda. Ale skoro 30 razy się nie udało to dlaczego niby teraz ma się udać?
Zastanawiamy się nad inseminacją (dużo kasy, mała szansa że się uda - 8% ciąż wg statystyk z tego wychodzi...;/) i naprotechnologią (jedno spotkanie w Wwie 180zł....;/)
Zgłupiałam już. Nie wiem co robić.
Doszłam do wniosku, że lekarze i tak nie potrafią nikomu pomóc w kwestii zajścia w ciążę, a te wszystkie badania i zabiegi to tylko wyciąganie kasy. Czasem im się to in vitro uda, ale to tylko kwestia szczęścia. Tak samo jak przy naturalnych ciążach. Loteria.
Pytanie czy chcemy sfinansować doktorkowi mercedesa czy sobie...;]
Ale nie ma tego złego, przynajmniej sobie dziś trochę odpoczęłam. Zrobiłam mega zakupy, kupiłam parę fajnych drobiazgów do domu i jakoś tak mi lepiej. Wysprzątałam mieszkanie i generalnie...nie wyczekuję tego czasu do okresu. Jak ma przyjść to przyjdzie. Mam teraz inne rzeczy do roboty. W nosie z okresem. Przynajmniej na najbliższy tydzień
Plamienie przedokresowe witaj!
Czas na...kupienie sobie nowej torebki w ramach pocieszenia
Nowy cykl też. Właśnie skończył się okres, chyba wrócę do testów owulacyjnych. Chcę się wziąć znów ostro "do roboty", mam przypływ energii i nowej nadziei. Oby mnie szybko nie opuściła:)
Biorę się za swoją kondycję i psychiczną i fizyczną.
Chociaż jakoś nie mogę się przemóc, żeby wrócić do testów owu, jakoś tak źle na mnie działały (w sensie psychicznym) i miałam blokadę, że to już teraz zaraz TRZEBA. Ehh...
Wczoraj miałam też chyba owulację, jajnik bolał tak przez 3-4h, że ledwo chodziłam. Test owu też "dość" pozytywny;)
W poniedziałek wizyta u internisty i chcę wybłagać skierowania na spr. czy mam ogólnoustrojową grzybicę i insulinooporność.
Kupuję też mężowi zestaw witamin, bo poprzedni już wyjadł...ehh mam nadzieję, że teraz kupuję mu go po raz ostatni
Ehh może to ten cykl? Tak wyraźnie czułam owulację, że to musiało być wtedy:)
W czwartek znów do psychologa.
Dziś internistka mi powiedziała, że hiperprolaktynemia i insulinooporność to urojone choroby.
Za tydzień znów Mazury i ...@ w piątek. Czyli dokładnie za tydzień. Przyjdzie czy nie? Oto jest pytanie.
Psycholog zaliczony, dostałam wskazówki na zmianę sposobu myślenia. Zaczynam pracę nad sobą, nie będzie łatwo, ale spróbuję. W końcu robię to dla siebie. Może odpuści ta niewidzialna blokada w mojej głowie i wtedy zajdę w ciążę?
W tym tygodniu czekamy na okres, który ma przyjść około piątku.
Jednak marzę o tym ,żeby nie przyszedł wcale (preferowana opcja) lub wcześniej, bo w czwartek wyjeżdżam długi weekend na Mazury i ostatnia rzecz o jakiej chcę myśleć o tampony i podpaski.
@ słyszysz co do Ciebie mówię ?!
Nie mam już siły. Proszę mnie uśpić do momentu, aż obudzę się w ciąży. Tak, żebym nic nie czuła poproszę.
A poza tym jestem po weekendowym szaleństwie na Mazurach, także Izabela82 - melduję, że staram się odganiać malkontenctwo jak mogę !
Pierwszego dnia wyjazdu dowiedziałam się też od znajomych, że moja koleżanka, która miała ślub w tym samym miesiącu co my i starała się równo z nami (też miała problemy, żeby zajść w ciążę - starali się 2,5 roku) jest właśnie w 8 tygodniu ciąży.
Ucieszyłam się, bo naprawdę bardzo jej tego życzyłam, ale tak mnie ukłuło w sercu, że NAWET im się udało. I już zostaliśmy sami na polu walki...
Jest mi smutno i przykro.
Mam nadzieję, że donosi ciążę szczęśliwie i nie będzie musiała przeżywać takiego koszmaru jak my. Na jej miejscu tak szybko bym wszystkim nie rozgłaszała, że spodziewam się dziecka...ale to chyba tylko taka moja schiza poporonieniowa.
Oczywiście doszukuję się objawów zapłodnienia haha
Odkopałam też z czeluści szuflady pasek św. Dominika. Modlę się żarliwie o mały cud.
Wiem, że z tymi cudami to różnie bywa i raczej rzadko się zdarzają. Tak bardzo bym chciała, żeby to był TEN miesiąc.
Znów przyszła cholera.
Ale może to i lepiej, właśnie rezygnuję z pracy i tak to byłabym w konsternacji co robić.
Od nowego cyklu zmieniam lekarza, może okaże się cudotwórcą i znajdzie lek na moją niemożność zachodzenia w ciążę. Panie Boże miej go w swojej opiece to musi być naprawdę facet o silnych nerwach do mojego pesymistycznego nastawienia;)
Podobno takie techniki wizualizacji, pozwalają oszukać mózg i zaprogramować go na osiągnięcie celu. Trochę głupio brzmi takie gadanie do siebie, ale...staram się siebie przekonywać, że naprawdę jestem w stanie zajść w ciążę.
Odpoczywam, relaksuję się, robię badania, gotuję zdrowe posiłki. Dbam o siebie. Jeszcze przydałoby się trochę ruchu. Zastanawiam się nad testem na nietolerancje pokarmowe. Robiła któraś z Was może?
Teraz dni płodne, więc płodzimy;) a za tydzień urlop, więc najgorszy czas oczekiwania na wynik będzie chyba tym razem dużo przyjemniejszy
W końcu się uda na pewno. Trzymam za Ciebie kciuki, żebyś wytrwała w oczekiwaniu. Żeby przyszedł czas na Ciebie.
Dzięki:) Bardzo staram się wierzyć, ale ta nadzieja ze mnie już powoli ulatuje...Tak staramy się "z automatu", bez wiary. Nie wiem czy to ma sens.