Zastanawiam się tylko jak to możliwe z tym planowaniem płci. Odnoszę wrażenie, że to jakiś pic na wodę, bo to by oznaczało, że dzieci poczęte w konkretnym dniu byłyby tylko chłopcami albo tylko dziewczynkami. Mało to wiarygodne. Mąż wysunął przypuszczenie, że podczas badania psychologiczne nastawienie matki, której podano informację "dziś chłopiec, jutro babeczka", sprawiło po prostu, że założenie się potwierdziło. Fajnie byłoby zaplanować płeć dziecka, ale jak na razie ze wszystkich sposobów typu: księżyc, dieta, pozycje seksualne, ćwiczenia, odpowiednie traktowanie jąder przez faceta, to tylko stosunek w odpowiednim odstępie czasu przed owulacją jest na tyle wiarygodny, bym wierzyła, że ma to wpływ. I to nawet nie w 90%, bo sądzę, że zawsze znajdzie się jakaś superszybka dziewczynka, albo superwytrzymały chłopczyk.
Kiedy zaszłam w ciążę, chcieliśmy chłopca. Okazało się, że Basia to Basia i już nie wyobrażaliśmy sobie, że mogłaby być Darkiem (takie było dla chłopca wybrane imię). O drugim dziecku zawsze myśleliśmy jako o chłopcu. Jeszcze nie jestem w ciąży, a już powoli zmieniamy swoje podejście. Dwie córki nagle przestały nas przerażać. Pozostał tylko pewien dyskomfort, że dłużej nie będziemy mogli mówić do Basi "moja najukochańsza córeczko", "najmniejsza", "jedyna".
Jest w nas tyle miłości, że wystarczy i dla Basi, i dla dziesięciorga jeszcze!
No, cóż. Moja córka choruje 7 tydzień, na 5 chorobę. 31.10. byliśmy u kardiologa, 1,5h ogromnego stresu. Dla nas, rodziców, bo Basia była zachwycona. Biegała, skakała, wariowała, poznała super chłopca... Dziewczyny, jak on się przedstawił! Dialog wyglądał tak:
Basia: Jak masz na imię?
Franek: No, ja to Franek K....noski jestem! - wykrzyknął twardym głosem, jak jakiś grzdylek z Pragi.
Dzieci są cudowne.
Basia ma lekko powiększone przedsionki, ale - jak stwierdziła pani doktor - bez innych objawów retinopatii, więc mamy się nie martwić. Poza tym serce i przepływy są w normie, a nawet ok. Pojawić się mamy za 6-12 miesięcy.
Nadal martwią mnie jednak objawy jak przy anemii: duża męczliwość, potliwość, zadyszki, zasypianie w pół czynności (u 3-latki?!).
Kaszel ma taki, jakby flegmę usiłowała odkrztusić z żołądka! Co ciekawe, zazwyczaj nie kaszle przy zwykłych czynnościach, a jeśli już, to raz, może dwa zakaszle i spokój. Ale wystarczy, że położy się spać (zaznaczam, że na drzemkę, na noc nawet nie chrząknie), to pierwsze pół godziny właściwie ciągle kaszle z odruchem wymiotnym, a potem sporadycznie. Czy to możliwe, że taka reakcja z powodu zmiany sposobu oddychania na wolniejszy, głębszy? A jeśli tak, to co z nocą?
Mąż dziś zadeklarował, że wykupuje pakiet rodzinny w Medicover, więc przelecę się z Basią po wszystkich lekarzach, od alergologa po pulmonologa.
Co do planów prokreacyjnych, to wszystko o kant dupy potłuc. Ja 4 dni w tygodniu spędzam poza domem, bo mam pracę "na wyjeździe". Przyjeżdżam w piątek, pierwszy dzień - padam na pysk. Drugi, czasem trzeci dzień - spoko, raczej dajemy radę. Poniedziałek - Tomek do pracy, a wieczorem przyjeżdża moja mama przypilnować mi Robala we wtorek, kiedy jadę do drugiej pracy. A gdy wracam, to pakuję obydwie do samochodu, i sru! znowu "na wyjeździe". W ten sposób niemal nie zauważyłam, że mamy listopad, a zwłoki karłowatych pomidorków, które mam w doniczkach na tarasie straszą od miesiąca.
Nie mam na nic czasu, ani chwili wytchnienia. Nie mam nawet czasu, by kochać się z mężem, czy to nie jest potworne?
Robię wszystko, żebyśmy byli szczęśliwą rodziną, i chyba mi się udaje, ale cóż, syf to w domu mam. No, bo albo sprzątanie, albo miłość i więź, sorry!
Ogólnie trochę dopiero zaczynam wychodzić z szoku po tym niskim progesteronie oznaczającym brak owulacji. Mimo wszystko miałam nadzieję, że jednak owulacje mam... Nie nastawiałam się, że zajdę w ciążę od razu, ale jakoś nie brałam pod uwagę, że mogę nie mieć owulacji... Teraz już inaczej myślę. Nadal mam nadzieję, że uda mi się zajść w ciążę.
Zobaczymy, czy w tym cyklu będzie owu.
Chcę mieć drugie dziecko, w związku z tym:
Zaczynam dietę dr Dąbrowskiej, jak tylko porządnie się z nią zapoznam, kupuję aloes z Forever Living Products, żeby się odtruć, może coś to da.
Poza tym mogę szczerze polecić bardzo ciekawą książkę na temat tego jak jesteśmy zatruwani przez współczesne produkty firm farmaceutycznych i jak naturalnie się wspomagać. Np. zastosowanie witaminy D sprawdzamy na Tomku i córce teściowej - po łuszczycy ani śladu u męża, a u niej (miała poważniejszą formę) pozostały tylko niewielkie zmiany na głowie. Książka ta to "Ukryte terapie" Jerzego Zięby.
16 dnia cyklu, przed wzięciem Dupka, zrobię sobie progesteron. Będę wtedy wszystko wiedziała...
http://static.shoplo.com/0925/products/th640/aaac/2-okladka.jpg
Jerzy Zięba posiada wiedzę, która wykracza poza pojmowalne przeze mnie granice... Zajrzyjcie, warto!
Ja zastosuję na sobie jego zalecenia i zobaczymy, czy w pół roku zajdę w ciążę! Ja obstawiam, że w 4 miesiące!
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 listopada 2014, 22:48
Basia nabiera kolorków, nie jest już takim bladawcem. Przestała narzekać na ból nóżek, co było u niej notoryczne. Odzyskała apetyt, je więcej ode mnie!!! Stolce jej się unormowały, a organizm ostro walczy z chorobą.
Odkrycie nr 2, zaraz po diecie optymalnej: zastosowanie wody utlenionej!!! Wkroplenie do nosa powoduje "obłapienie" gluta przez bąbelki, odizolowanie go od śluzówki, a pod wpływem dmuchnięcia dziecko po prostu je z noska "wyrzuca". I co ponadto? Ano to, że od 3 miesięcy Basia oddychała przez buzię, bo miała tak opuchniętą śluzówkę, że nawet xylometazolina nie dawała rady. Po wodzie utlenionej śluzówka obkurcza się natychmiast! I mogłam zobaczyć swoje dziecko z zamkniętą buzią - widok, który mnie zaskoczył po tych 3 miesiącach...
Odkrycie nr 3 - kwas l-askorbinowy 800g za 24 zł - droga ku zdrowiu, co tu dużo gadać. Nigdy już nie kupię witaminy C 1000 w aptece!!!
Odkrycie nr 4 - witamina D3 i jej niedobory powodujące obniżenie odporności, a także wiele chorób przewlekłych. Dlaczego podaje się ją jedynie malutkim dzieciom? Bo to wychodzi zbyt tanio niż leczenie poważnych chorób?
Rozwijam się. Przede mną lektura "Biochemii" i "Fizjologii" człowieka.
Mam serdecznie dość lekarzy przepisujących mojemu dziecku jakieś gówno i myślących, że się nie skumam. Skumam się i pierniczę serdecznie, sama ją, siebie i męża wyleczę. Dziękuję.
Zrobiłam test owulacyjny i jak zwykle wyszedł negatywny. Nie spodziewam się zbyt wiele po tym cyklu, jeszcze za wcześnie, żeby dieta zadziałała, choć efekty widać od razu:
- -1,5 kg,
- jędrniejszy brzuch i piersi (po cc został mi wiszący, paskudny worek tłuszczu bez czucia - w dwa tygodnie czucie odzyskałam, a skora się napięła, nawet blade rozstępy się kamuflują),
- świetna cera (zawsze musiałam mieć jakieś wypryski),
- zmniejszenie się oznak nieprawidłowego stężenia hormonów (np. nie rosną mi włoski tam, gdzie nie powinny),
- kręgosłup boli mniej,
- mąż pełen energii (posprzątał na święta więcej ode mnie bez marudzenia!),
- dziecko coraz zdrowiej wyglądające.
A zatem jutro na śniadanie dla nas trojga jajecznica z 7 jaj na smalcu z cebulką i jabłuszkiem!
No i na koniec, najważniejsze!
Moje Kochane, te, które cały czas czekają na swój Cud: życzę Wam, żeby Narodziny Jezusa były przepowiednią narodzin Waszych wymarzonych i wyśnionych dzieci, żeby ziściło się to, czego pragniecie najbardziej! Dziewczyny, które swoje maleństwa mają już przy sobie, oby Wasze macierzyństwo było pasmem wspaniałych doświadczeń. Dla Nas wszystkich: żeby Nasze macierzyństwo było mądre i czułe. A tak w ogóle, żebyśmy My i Nasze rodziny były szczęśliwe na codzień! Wesołych Świąt!
Przyznaję, trochę mnie taka temperatura nakręca, nawet, jeśli rano jest tylko 36,75. Chciałabym mieć już drugiego Robala. Jestem na niego gotowa. Tomek także, coraz częściej mówi zdania w stylu "jak już będziemy mieli drugiego Robala...". Wczoraj Baśka, bawiąc się lalką spytała "Mamo, a urodzisz mi bobaska?" Urodzę, ale jeszcze nie wiem, kiedy!
A w temacie mojej Baśki, to mamy w domu ospę. Prawdopodobnie złapała od półpaśca mojej mamy. Ale dobrze daje radę, nie ma gorączki, nie drapie się zbytnio, ma humor, energię, choć jest osłabiona. To bardzo dzielne dziecko.
Edit: wieczorny pomiar temperatury: 37,41. LOL, zaczynam marzyć o terminie porodu na 15 września! (Ale jeśli nie, to postaram się mocno o październik, już jedno mam z października, to drugie też może być, haha!)
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 marca 2016, 15:25
I wyznaję winy: zrobiłam dziś test ciążowy. Zarówno mąż, jak i ja widzimy "cień cienia cienia". Są to prawdopodobnie pobożne życzenia, prawdopodobnie nakręcamy się nawzajem, ale jest to fajne, i takie pozytywne, dające kopa energii! A jeśli to tylko złudzenie, to nie będzie rozczarowania, po prostu poczekamy.
Iść w poniedziałek na betę czy nie iść - oto jest pytanie!
- Pufko, kupiłem ci dwa testy.
- Ale po co? - pytam, na pozór wkurzona. - Przecież miałam test robić dopiero w poniedziałek, a to i tak zbyt wcześnie, a teraz się złamię i zrobię jutro!
- No, to mogę je gdzieś schować.
- Nie, no to już niech będzie zrobię jeden jutro, a drugi w poniedziałek.
Bo cóż, nie oszukujmy się, że szukałabym dotąd z sikami w kubeczku, aż bym te testy znalazła... Swoją drogą, bardzo to ciekawe!
Rozczarowanie jest umiarkowane, gdzieś tam z tyłu głowy mieliśmy podejrzenia, że po prostu zachowujemy się jak dzieci...
Nic to jednak. W 2015 roku zajdę w ciążę.
Cycki mnie bolą, i to bardzo, niesamowicie, przy każdym dotknięciu i bez. Nie jestem w stanie zwalić tego na Duphaston, bo jak widać na wykresie nie brałam go tak, jak powinnam, bo zapomniałam go na wyjazd świąteczny do rodziców, a potem brałam tylko po jednej tabletce rano. Więc jakoś mi się nie chce wierzyć, że to po nim, skoro i tak zaczęły boleć wcześniej? Nigdy tak nie miałam, tak bardzo piersi bolały mnie jedynie w ciąży i podczas karmienia. Wtf w takim razie? I skąd te mdłości?
Chyba po prostu mam ciążę urojoną jak suka mojej przyjaciółki.
Edit 1: tylko w ciąży miałam wiecznie pękające naczynka w nosie (od 5 dni) i kilkunastosekundowe napady czkawki kilka razy dziennie (od 3 dni).
Edit 2: Bardzo wyraźnie pociemniały mi sutki.
Still: WTF?!
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 stycznia 2015, 21:49
A może to nie przez dupka tylko ktos sie tam w środku zagnieździł? :) goraco Ci tego życzę! <3
He, he, he, niestety jestem pewna, że nie! Pani dr poradziła, żebym dziś zrobiła test na wszelki wypadek, no i cóż, jedna kreska! :)
Szkoda :( Mam nadzieję, że w wkrótce się uda :)