3+ 6
Aktualizacja : beta 19,90, w czwartek powtarzamy
Byłam dziś na wizycie u ginekologa z luxmedu.
Przepisał mi duphaston 1 tabletka co 8 h - w ramach dmuchania na zimne.
Zaproponował wizytę na 7.07, a wcześniej usg.
Natomiast w następną środę mam teleporadę z ginekolog, która do tej pory mnie prowadziła w luxmedzie.
Zastanawiam się którego lekarza wybrać i czy jeszcze czy nie zapisać się jednak gdzieś na NFZ np...
Na razie to wszystko świeże jest, powoli się z tym, że się udało...ale cały czas się też trochę obawiam o to co będzie dalej....
Chyba jednak nic z tego.
Beta z wczoraj 8...
Progesteron 0,56
Prolaktyna 1367
TSH 2,99
Wyniki jak nie moje....
Wczorajsze pobranie to była jakaś katastrofa...
Jedna pielęgniarka nie mogła znaleźć żyły, a jak znalazła to nie leciała krew...kłuła mnie z dwie ręce...potem przyszła druga...pobrała z dłoni...
Myślałam, że zemdleję....
I tak się zastanawiam czy to nie przez ten stres...
Ale z drugiej strony...może to lepiej to może to nie był zdrowy zarodek...nie wiem...a może to pomyłka laboratorium?
Byłam w szybkim trybie na wizycie u lekarza wczoraj, lekarz powiedział, że to może być poronienie biochemiczne. Ale żeby powtórzyć po weekendzie betę i potem się skonsultować...I do tego czasu brać duphaston....
Ale i tak dziś mam teleporadę z moją lekarką i zobaczymy co ona powie....
Eh. To było zbyt piękne, aby było prawdziwie...uwierzyłam, że tak po prostu się uda....głupia...
Zdążyłam odwołać kolejną wizytę w uczkin, a dziś umówiłam znów...12.07 dopiero...No trudno. Ale może do tego czasu będzie wszystko jasne....
Gdzieś tam tli się jeszcze we mnie nadzieja, ale to raczej niemożliwe, aby było dobrze....
Edit: Jestem po konsultacji z moją lekarką
Była miła i starała się mnie pocieszyć. Fakt jest taki, że beta od początku była trochę za niska.
Ale też przyznała, że zdarzają się pomyłki w laboratorium. Jej się tak kiedyś zdarzyło. Po weekendzie idę na betę i wtedy konsultacja. I do tego czasu mogę brać duphaston...czyli w sumie to samo co wczoraj lekarz powiedział. Generalnie stwierdziła, że ciążę biochemiczne bardzo często się zdarzają, ale nie musi to oznaczać, że coś jest ze mną nie tak.
Sowella, Aurore...dzięki za wsparcie, co mogłam zrobić to zrobiłam...teraz "tylko" muszę się z tym pogodzić.
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 czerwca 2023, 16:36
Beta 0,6....koniec bajki....
Plamienie się zagęszcza....zaraz witamy nowy cykl....po raz 17....
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 czerwca 2023, 21:54
Pogodziłam się z porażką poprzedniego cyklu...powiedzmy. Zrobiłam, co mogłam.
Trzeba żyć dalej....
Kolejny cykl, już połowa. Nawet coś podziałane.
Tli się we nadzieja, że zadziała magia i organizm będzie chciał powtórzyć stan ciążowy...
Ale też boję się bardzo rozczarowania...
Jutro wizyta w uczkin. Mąż w końcu dostanie skierowanie na badania nasienia...może w końcu się przebada, a nie tylko ja jak do tej pory...No bo a to wyjazd, a to chory, a to krew oddał i bez sensu płacić, a tak będzie na NFZ to może będzie łatwiej mu się zmotywować...
Tak poza tym powoli chudnę, niedługo będziemy świętować 30 urodziny męża, jesteśmy w trakcie zakupu mieszkania...
Życie się toczy.
Przez chwilę byliśmy tacy szczęśliwi...ale wierzę, że to jeszcze wróci...
Witamy po raz 18.
Dziś mąż poszedł na badanie nasienia (w końcu!!!!) , wyniki dostaniemy podczas wizyty 2.08. Wtedy także jeżeli z wynikami męża będzie ok to będę miała hsg.
18 to moja szczęśliwa liczba. Czy i w tym przypadku okaże się szczęśliwa ?
Dobrze wiemy, że to tak nie działa. Mózg staraczki działa.
Nakręcam się, przypisuję symbolikę datom, okolicznościom, ale tak naprawdę to na nic...data, czy okoliczności nic nie zmieniają.
W tym magicznym cyklu 16 moim zdaniem zadziałała rozłąka i radość z powrotu męża, ale co z tego skoro skończyło się to bez happy endu...
Witamy po raz 18.
Dziś mąż poszedł na badanie nasienia (w końcu!!!!) , wyniki dostaniemy podczas wizyty 2.08. Wtedy także jeżeli z wynikami męża będzie ok to będę miała hsg.
18 to moja szczęśliwa liczba. Czy i w tym przypadku okaże się szczęśliwa ?
Dobrze wiemy, że to tak nie działa. Mózg staraczki działa.
Nakręcam się, przypisuję symbolikę datom, okolicznościom, ale tak naprawdę to na nic...data, czy okoliczności nic nie zmieniają.
W tym magicznym cyklu 16 (to ten zakończony cb) moim zdaniem zadziałała rozłąka i radość z powrotu męża, ale co z tego skoro skończyło się to bez happy endu...a teraz ciężko mi się tak wyluzować ...
Jeszcze wczoraj miałam złudzenia. Temperatura się trzymała, plamienie raz było raz nie było...
Godzina 3:20...obudził mnie ból i krew...
Wiedziałam, że już nic z tego.
Całe szczęście że to niedziela.
Ale martwię się. 23 dni trwający cykl ?
Coś jest nie tak. To już drugi krótszy cykl.
Przy najbliższej okazji skonsultuję się z ginekologiem, bo do tej pory moje cykle trwały najczęściej 26 dni.
2.08 nie było wizyty, mojego lekarza nie było, więc nie wiem jak wyniki męża.
23.08 idziemy i jeżeli wyniki męża będą ok to będę mieć zrobione badanie drożności.
Najgorsze jest to, że z racji tego, że wyniki dostaniemy dopiero 23.08 nie ma sensu iść do innego miejsce na konsultacje (wspólnie).
Czuję się znowu oszukana przez organizm.
Ostatnie dni analizowałam wszystko i zastanawiałam się, czy czuje się tak samo jak w 16sc, który skończył się biochemem. I jeżeli jakiś objaw pojawił się wcześniej niż wtedy brałam to za dobry znak...ale niestety....
Obiecałam sobie, że od następnego cyklu odpuszcza śledzenie, ale coś czuję, że może to jednak nie wyjść jeżeli takie cyrki się dzieją....
Okres miał przyjść po długim weekendzie...a tu taka niespodzianka.
I po wizycie.
Wyniki męża- wszystkie parametry jak najbardziej w porządku.
Tak więc miałam HSG...bolało, ale na szczęście badanie jest krótkie. A co najważniejsze. Oba jajowody drożne.
Mamy dać sobie czas do grudnia, ale mamy bardso duże szanse na ciążę!!
Dr nie powiedział, kiedy dokładnie może wypaść owulacja, ale pęcherzyk był widoczny w lewym jajniku.
Mamy działać. Jak to Dr stwierdził - dowolnie.
Zapytałam też o krótkie cykle po ciąży biochemicznej - powiedział, że 3 cykle po poronieniu mogą być dziwne i jeżeli będzie się to przedłużać to wtedy przyjść.
W piątek wieczorem lecimy na urlop.
Na dniach może dostaniemy decyzję w sprawie kredytu na mieszkanie.
Chyba wszystko się jakoś układa.
Jestem pełna nadziei.
Temperatura w górze, jakieś drobne inne objawy są, ale dziś biel na teście...a nawet na dwóch różnych...
Wiem, że to może być za wcześnie.
Nie lubię tego etapu w cyklu...taka niepewność.
Takiej temperatury to chyba jeszcze nie miałam, może jedynie w 16 cs który zakończył się biochemem...
Dziś mam ostatni dzień urlopu, siedzę w domu, nie umiem się na niczym skupić, myślę o tym, jak bardzo chciałabym aby się udało.
Ale myślę też o tym jak bardzo się boję.
Boję się, że pomimo tego, że na tym etapie zrobiliśmy i sprawdziliśmy wszystko co mogliśmy, nie uda się...
Boję się też kolejnej porażki, straty...
Jestem rozemocjonowana. Chce mi się płakać.
Następny test chyba zrobię pojutrze, jutro chyba też może być za wcześnie, a ja nie chcę się dołować bielą...
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 września 2023, 13:59
Miniony cykl beż wpisu..bo tak naprawdę nie było o czym pisać...zaczynam kolejny...już 21 cykl...
Weekend był fajny, przyjechali do nas goście z 9-miesięcznym brzdącem...uroczy maluch.
Jako staraczka, niespełniona mama nie mam czegoś takiego, że odsuwam od siebie dzieci z racji kłopotów z posiadaniem własnych. Wprost przeciwnie, gdy tylko miałam okazję to przytulałam i bawiłam się z maluszkiem.
Łatwiej było o tyle, że jeszcze do niedzieli miałam nadzieję że @ nie przyjdzie...
W niedzielę, po wyjeździe gości rozpadłam się....płacz, pytania dlaczego...
Wczoraj też dzień miałam fatalny, 2 dzień miesiączki tak dał mi w kość, że nie byłam w stanie iść do pracy...bóle, wymioty...więc cały dzień spędziłam na leżeniu...
Czy mam plan na ten cykl? Robić "swoje", gdy okres się skończy...
Zgodnie z tym, co stwierdził dr w uczkin w sierpniu- cały czas mamy szansę na naturalne poczęcie...
Zdaję sobie sprawę, że jestem w dobrej sytuacji, mam regularne cykle, owulacje występują, biorę leki na hormony, mój mąż ma bardzo dobre wyniki...fakt, nad dietą można byłoby popracować...
Mam za sobą jedną ciążę biochemiczną...lekarze "pocieszają", że to się zdarza i to niczyja wina.
Ba. Jedna lekarka zasugerowała, że to dobrze, bo to oznacza, że organizm się budzi...
Patrząc racjonalnie - Rozumiem tę logikę i przyjmuję ten argument.
Patrząc emocjonalnie - Nie rozumiem i nie przyjmuję.
Biorąc ślub nieco ponad 2 lata temu myślałam, że super byłoby do 30-tki "wyrobić się " z jednym, a najlepiej z dwójką dzieci...
Ta magiczna data nadejdzie w styczniu...
Cóż...Do grudnia mamy czas, potem wracamy do uczkin jeżeli się nie uda...
Hejka.
Zaczynam kolejny cykl. To już 22.
Nie byłam zaskoczona. Te 22 cykle spowodowały, że umiem odczytać sygnały i wiedziałam już wczoraj wieczorem, że dziś przyjdzie małpisko.
Rano spadek temperatury. @ nadeszła w okolicy południa, a od rana czułam bóle...
Rano zadzwoniłam do uczkin i zapisałam się na 8.11...
Ostatnie cykle, Te po poronieniu, wszystkie trwają znacznie krócej niż dotychczas....23, 24, raz zdarzyło się 25...niepokoi mnie to...
Jeszcze na początku roku cykle trwały 29-26 dni, gdy zaczęłam brać leki to za każdym razem 26...aż to czerwca...
W sierpniu dr M zasugerował, aby przyjść jeżeli nadal te cykle będą takie krótkie, dlatego się zdecydowałam już teraz na wizytę, nie czekam do grudnia...
Nafaszerowałam się dziś lekami - nospą i paracetamolem. Zauważyłam, że nie tylko złagodziły ból fizyczny, ale i łatwiej utrzymać emocje...
22 cs, 12 dc, czyżby jutro owu?
Eh...tyle napisałam, a mi się skasowało...Co poradzić...
Ogólnie w tym cyklu porobiłam różne badania. Część zlecona przez endokrynolog, część przez diabetolog, a o resztę poprosiłam położną z czatu luxmedu.
Za mną konsultacja z diabetolog, do tej pory brałam glucophage xr 1000 mg, po skończeniu obecnego opakowania przestawię się na glucophage bez xr i dawka 2 tabletki 850 mg
Zleciła mi także trochę badań:
Kreatynina 0,77 (0,5-0,9)
Alt 26 (0-33)
Od położnej dostała skierowanie na:
Estradiol 31,6 (30,9-90,4)
LH 5,96 (2,4-12,6)
FSH 7,63 (w fazie folikularnej 3,5-12,5)
I od endokrynolog:
TSH 3,36
Prolaktyna 731 (102-496)
W środę idę na wizytę do uczkin, zależało mi, aby dobrze przygotować się do wizyty. Hormony badane 5 dc.
Endokrynolog zaleciła zwiększenie dawek leków, w związku z powyższymi wynikami. Teraz biorę letrox 50 zamiast 25, a także codziennie pół tabletki bromocornu zamiast co drugi dzień.
Dodatkowo w zeszłą niedzielę dopadło mnie zapalenie ucha..poniedziałek i wtorek miałam urlop, więc miałam czas aby się wykurować...
Musiałam brać ibuprofen...gdzieś kiedyś przeczytałam, że może on blokować owulację..
Czy któraś z Was coś wie więcej na ten temat?
Zastanawia mnie, że nadal testy owu są negatywne, a w poprzednim cyklu w tym dniu już ciemniały...W sumie każdy cykl jest inny, a to też drugi cykl gdy korzystam z testów owulacyjnych...
Jest to trochę upierdliwe, ale pomyślałam, że jednak warto poobserwować...
Jestem pełna nadziei, że owu przyjdzie jednak i "wyrobimy " się w czasie...cóż...piłka w grze...wszystko nadal może się zdarzyć....
Dobrej nocy
I po wizycie...jednak nfz to nfz...
Wizyta trwała z 10 minut...
Dowiedziałam się, że jestem po owulacji z prawego jajnika i jest piękne ciałko żółte.
Generalnie dr powiedział, że na tę chwilę nic więcej mi nie zaproponuje, bo nadal mam duże szanse na ciążę...
I zgłosić się jakoś styczeń-luty jeżeli się nie uda nadal.
Udało mi się jeszcze zapytać o duphaston...powiedział, że mogę brać ale wyłącznie po potwierdzeniu owulacji albo na usg albo na teście. Mam więc zielone światło, aby brać po tabletce dziennie albo po dwie...swoją drogą bardzo konkretne zalecenie...
No cóż...
Mam się z czego cieszyć, owulacje występują, endometrium prawidłowe.
Piłka w grze.
W tym cyklu naprawdę udało mi się z mężem podziałać.
Teraz pozostaje oczekiwanie.
Ten najtrudniejszy czas w cyklu.
Ten cykl chyba pójdzie na zmarnowanie...od wtorku mam grypę, więc zamiast działać...leżę, piję herbatę, biorę leki...
Przy najmniej staram się odpoczywać, ale musieliśmy w dwa dni urlopu pozałatwiać sprawy z mieszkaniem, a wczoraj byłam u lekarza i w aptece...niby nic, ale było to dla mnie bardzo męczące...
Dawno tak źle się nie czułam, jeszcze do tego kwestią starań...no niby jest szansa, że wydobrzeję przed owu, ale z powodu masy leków, które teraz biorę może lepiej byłoby odpuścić...
Jutro jeszcze odpoczywam w domu, może w końcu temperatura spadnie...
Dziś zaczynam kolejny cykl. Ostatni w tym roku.
Jaki był poprzedni?
Właściwie bez starań...przez choroby, stresy i takie tam...
Jak się z tym czuję?
Myślałam, że będzie dużo gorzej, ze spokojem powitałam okres. Tym razem wiedziałam, że nic z tego nie będzie.
Czy mam jakiś konkretny plan na ten cykl?
Mam nadzieję, że uda się nam starać odpowiednio często.
Mam nadzieję, że w święta nikt (teściowie) nie zaburzą mojego spokoju pytaniami czy sugestiami odnośnie dzieci...
Sylwestra planujemy spędzić tylko we dwoje...owu prawdopodobnie wypadnie pomiędzy świętami a nowym rokiem...
Czy taki obrót spraw jest gwarancją sukcesu? Takiej gwarancji nigdy nie ma.
Staram się też nie myśleć o tym, że to ostatni cykl, aby w 30 urodziny wiedzieć że jestem w ciąży...
Mamy pracę, czekamy na odbiór mieszkania, jesteśmy naprawdę gotowi.
Ale dobrze wiemy, że sama gotowość nie wystarczy...
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 grudnia 2023, 20:57
I kończy się ten rok...
Był to rok w którym zaczęłam leczenie.
Letrox, bromocorn o glucophage dalej mi towarzyszą.
Był to rok, gdy pierwszy raz zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym i pozytywną betę....a jednocześnie przeżyłam stratę....
W tym roku przeżyłam dwie straty...ciąża biochemiczna, a wcześniej pożegnanie z ukochaną psią przyjaciółką....
Z lepszych rzeczy w tym roku...
Mąż zbadał nasienie i okazało się, że wszystko jest ok.
Miałam badanie drożności i także jest ok.
Dodatkowo...kupiliśmy mieszkanie i teraz czekamy na odbiór kluczy...
Takie krótkie podsumowanie.
A jak czuję się w tym cyklu?
Sama nie wiem. Podziałaliśmy jak trzeba, cykl na razie wygląda ok, ale nie chcę się nastawiać. Chociaż część mnie marzy, że może to ten magiczny grudniowy cykl będzie TYM CYKLEM.
Zawsze ta nadzieja jest.
Nadzieja to tylko tyle i aż tyle...
Życzę Wam wszystkim nadziei przede wszystkim. Nadziei i wytrwałości.
Szczęśliwego Nowego roku i obyśmy wszystkie w końcu doczekały zielonych kropeczek na wykresach!
Po wizycie w uczkin...poszliśmy razem z mężem.
Dr poczytał całą naszą historię i stwierdził, że poleca nam in vitro, bo szkoda naszego czasu na odwlekanie, a to może dać nam jednak odpowiedzi na kolejne pytania.
Kwalifikujemy się na dofinansowanie w Warszawie, więc teoretycznie moglibyśmy się zgłosić juz od najbliższego cyklu, nie czekając na program rządowy.
Jeżeli ten cykl będzie bezowocny i dwa następne to chyba się zdecydujemy....
Edit: Meggy88 - tak nam powiedział lekarz na wizycie, nie sprawdzałam jeszcze jak to jest w tej chwili odnośnie dofinansowań.
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 stycznia, 20:47
Hej,
Nn, Lia- jak zwykle dziękuję za wsparcie
Aurore- przemyśleliśmy i chcemy iść na przód
Zadzwoniłam dziś do uczkin. Zapytałam o dofinansowanie- jest. Zapisałam się na wizytę wstępna. Pierwszy dostępny termin 6.03.
Nie jest źle...może nie będzie potrzebny?
Ale już nie nastawiam...skoro przez tyle czasu się nie udało to teraz by się udało?
Mąż generalnie podchodzi o tego jak do normalnego "badania", w każdym razie nie przyznaje się co do wątpliwości...
I tak ta wizyta w marcu będzie dopiero wstępna, może być tak, że dopiero jeszcze w kolejnym cyklu coś będziemy działać dalej...jeszcze wiele może się zmienić do tego czasu.
Ale czuję, że trzeba iść do przodu...nie ma co czekać...
Dziś jest taki dzień....gdyby w czerwcu się udało...to byłby przewidywany dzień porodu...
Dziś też dowiedziałam się, że dziewczyna z pracy urodziła dziś...taki przypadek, taka zbieżność dat..
Staram się żyć dalej...ale dziś...Ten dzień...Tak zabolało mnie to dziś...
Mogłabym dziś testować, ale nie chcę tego robić.
To i tak za wcześnie, a mnie wystarczy przykrości...a przynajmniej dziś...poczekam do weekendu...
Dziś...chce mi się płakać....
I po wizycie w uczkin.
Byłam u nowej dr, bardzo miła, wszystko wyjaśniła. Zaproponowała dwie drogi. 3 inseminacje przed ivf albo od razu ivf.
Zgodziła się z tym, co powiedział nam wcześniej dr, że inseminacja nie da dużo większych szans max 8-10% więcej, więc to od nas zależy.
My już wcześniej stwierdziliśmy, że ten koszt po dofinansowaniu jest dla nas do przyjęcia i że nie ma co czekać.
Zapisałam więc nas na kwalifikację 21.03.
Więc może transfer już w kwietniu.
Cieszę się.
A przed nami jeszcze jeden cykl z naturalnymi staraniami
gratulacje 💚