X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania W oczekiwaniu...
Dodaj do ulubionych
1 2 3

30 marca 2018, 16:39

Nie będzie nagłówka, nie interesuje mnie, który to cykl starań, ani dzień cyklu. Przestaje już wierzyć.
Jestem strasznie nerwowa ostatnio, mój M twierdzi, ze histeryzuje z byle powodu. A ja tak bardzo po prostu chciałabym jego bezinteresownego wsparcia. Chciałabym rozwiązywania problemów poprzez bezinteresowne zrozumienie, wsparcie, a nie zawsze coś za coś. Potrzebuje więcej ciepła. Tak byłam wychowywana, mama zawsze mnie wspierała, dlaczego mój M nie potrafi? Chciałabym żebyśmy potrafili sprostać naszym codziennie trudnościom bez wyciągania brudów spod dywanu.
Kocham Go, jest mężczyzna mojego życia, to nie podlega dyskusji, za żadne skarby świata bym go nie wymieniła na nikogo innego... a jednak coś jest nie tak. Psycholog ze mnie jak z koziej du*y trąbka, ale wydaje mi się,ze chce teraz po prostu tak bardzo swojego dziecka.. Maluszka, który nas połączy, a nie takiego, który nas dzieli, o którego musze być zazdrosna, który po prostu nie jest moim dzieckiem, a ja muszę wkładać całe swoje serce w jego wychowania. Kocham córkę mojego M, akceptuje w 100%. Ale nie potrafię sobie poradzić z bólem spowodowanym niemożnością posiadania własnego dziecka.
Kochanie... otwórz się na moje potrzeby, już sama się o to dopominam. Rozdaje na stół otwarte karty, wiec co jest do cholery nie tak?

4 kwietnia 2018, 07:59

14dc, 17cs, 3 po HSG
Już mi chyba przeszła złość na cały świat...
Z moim M już tak będzie, oboje jesteśmy wybuchowi i to się już chyba nie zmieni. Jak dla mnie jesteśmy najdziwniejsza para pod słońcem - fakt, kłócimy się dużo, czasami bardzo dużo, ale zawsze się szanujemy podczas tych sporów, no i nigdy się na siebie długo nie gniewamy. Teraz już będzie lepiej - wyjaśniliśmy sobie dwa najbardziej drażniące nas tematy: 1. Wakacje. Chciałam w maju, bo tanio. M się wykłócał, ze to nierozsądne, bo właśnie w maju ruszamy z budowa. No i niestety miał racje i tym razem ja musiałam ustąpić. Tak wiec ustaliliśmy, ze jak powstanie stan surowy otwarty i nie zabraknie nam założonych funduszy, to polecimy sobie gdzieś we wrześniu. 2. Budowa domu - strasznie spinał, ze nie damy rady finansowo.. Jego szef chciał przyjąć kolejna osobę, bo firma się rozwija i coraz więcej obowiązków. Ale z kolega wzięli to na klatę i nie będzie osoby do pomocy, ale jest za to podwyżka, w wysokości naszej miesięcznej raty kredytu. :)
I jeszcze jedno.. powiedziałam mamie, ze się staramy o dzidziusia. Obie ryczalysmy chyba przez godzinę, ale tego właśnie było mi trzeba. Domyślała się, dziwiła się, ze ja, która tak strasznie kocha wszystkie dzieci w koło nie ma jeszcze swojego. Dostałam dokładnie takie wsparcie na jakie liczyłam. Mama powiedziała, ze napewno nam się uda do roku czasu, a ja jej wierze, bo ona ma coś z wróżki :P

14 kwietnia 2018, 11:09

24 dc

Z czym się kojarzy rodzina patchworkowa? Przeważnie są to ludzie z dwóch statków, z dwóch rodzin, które chcą zbudować razem nowy jacht, nowe życie, na nowych warunkach. Ale prawda jest taka, ze te wszystkie statki zawsze będą ze sobą połączone liniami. Nie można nikogo wyrzucić za burtę, odciąć się od przeszłości.
Niby wiedziałam, ze łącze się z mężczyzna „po przejściach”, zapraszam do swojego życia nie tylko jego samego, ale także cały bagaż przeszłości. Niestety, byłam wtedy gówniara, nie miałam skończonych nawet 20 lat. Nikt mnie nie przygotował do stosu cierpień związanych z niemożnością posiadania własnych dzieci. Nikt nie wspomniał, jak ciężko będzie wychowywać cudze dziecko, kiedy się pragnie swojego. Dlaczego nikt mnie na to nie przygotował?
M mnie nie rozumie. Nie widzi tej sprawy pod tym kątem. Widzi tylko jeden, prosty, w którym moją jedyną rozterką to fakt, że po prostu się nie udaje.

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 kwietnia 2018, 11:11

16 kwietnia 2018, 22:13

Oto zdanie, najbardziej znienawidzone na ovu: biel bielsza niż vizir.
Doświadczone przeze mnie razy x. Dziś oczywiście znów to samo.

20 kwietnia 2018, 18:05

3dc
18cs

Nowy cykl, nowa ja. Zaczęłam go idealnie - weekendem w środku tygodnia z Mężusiem w gorach. Na spontanie najlepiej :) po dwóch dniach zwiedzania, chodzenia po gorach, spacerowania - mam dziś takie zakwasy! Ze świadczy to jedynie o moim braku kondycji :P
Kupiłam sobie ostatnio taki fajny sprzęcik.. do zwalczania moich kompleksów :) raz, ze kosztował miliony monet, a to i tak używka, dwa nie można go używać w ciąży. Także - wrzucam na luz, bo muszę doprowadzić swoje ciało do porzadku :D
Będę wcinać wiesiołek 5x1 do owu i kwas foliowy. Chyba nawet mierzenie tempki sobie odpuszczę. Oby to dobre nastawienie trwało jak najdłużej...
A! I jeszcze jedno. Mąż nie pali papierosów od ponad miesiaca. Myslalam, ze to takie jego widzimisie, ale powiedział, ze to dla naszego dzidziusia. Także ja nie mogę być gorsza - koniec z wymówkami „tylko do piwa”, „gdybys mnie nie denerwował to bym nie podpalała”. Kategorycznie rzuciłam to! :D nie mogę być gorsza :P

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 kwietnia 2018, 18:05

22 kwietnia 2018, 21:52

5dc
Mały edit:
Ja w tym cyklu:
Wiesiołek, kwas foliowy, witamina d3, witamina C,

Mężuś:
Vitotal, Maca, witamina C

Jeśli się nie uda w tym cyklu, a zapewne tak będzie, to od kolejnego ja zaczynam pic zioła ojca sroki a M dorzucę pyłek pszczeli.

Ta pogoda jest tak cudowna.. pięknie nam się ta wiosna rozpoczęła. Oby się utrzymała do końca września :D

1 maja 2018, 23:22

Czuje się strasznie zrezygnowana...

A właściwie to jestem załamana. M powiedział, ze nie chce się budować. Ostatecznie. Kategorycznie. Wszystko poszło na marne. Mój jedyny cel w życiu. Myślałam, ze jeżeli nie będziemy mieli dziecka, to będziemy mieli chociaż swój kąt i siebie. Mówię mu, ze jeżeli nie chce to i tak najważniejsze żebyśmy byli razem, szczęśliwi. Ale to nieprawda. Ja coraz rzadziej jestem szczesliwa. Coraz mniej rzeczy mnie cieszy.
Poszłam do dodatkowej pracy, uciekam od codzienności. Chce myśleć mniej i mniej.
Na zewnątrz mogę wydawać się silna, w jego oczach może nawet obrażona, ale w środku jestem tak cholernie słaba, serce ciagle płacze.

Coraz bardziej się dusze w tym domu...

Dlaczego to się wszystko tak potoczyło? Dlaczego nie mam w swoim życiu osoby, na której mogłabym polegać na tyle, ze nie musiałabym pisac teraz tego pamiętnika płacząc? Dlaczego M, siedzi znów koło mnie i twierdzi, ze jestem marudna od pierwszej minuty kiedy weszłam do domu?

Nie wiem ile tak jeszcze wytrzymam...

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 maja 2018, 23:24

1 czerwca 2018, 17:07

17dc
19cs

Dzień doberek :)
Minął równy miesiąc od ostatniego wpisu. Sporo się podziało przez ten czas. Czy na korzyść to wyjdzie w praniu - ale co najważniejsze doszliśmy do porozumienia.
Będziemy się budować, ale odkładamy to w czasie. Startujemy na nowo z kredytem i cała historia w styczniu, czyli za pół roku. Mężuś musi do tego czasu znaleźć nowa prace, bo obecna, mimo, ze bardzo dobrze płatna to jedna wielka nerwówka. Wykańcza go i przy okazji nasz związek. Potrzebuje czegoś stabilniejszego, bo obecna umowa o prace na czas nieokreślony ma się nijak do rzeczywistości. Chyba, ze nagle zapanuje w firmie stabilizacja, ponieważ ma przyjść dodatkowa osoba obciążająca Męża od choć części obowiązków, ale ja w cuda już nie wierze.
Za 3 tygodnie tydzień urlopu (który jednak cudem udało się zorganizować nam obojgu :D), wiec chcemy ruszyć gdzieś gdzie ciepło, bezpiecznie, żeby się odstresować. M już wyliczył ze będą wtedy płodne wiec się radujemy bardzo :)
Ten cykl raczej stracony, nawet ginekolog to potwierdził. Mało było ❤️, a przez niezgodność w paru kwestiach i kłótni z tym związanych, plemniki po takiej przerwie nie były raczej zbyt dobrej jakości. Chociaż nadzieja jest zawsze - wiadomo.
Wracając do wizyty u gina. Daje nam ostatnie 4 miesiące. Jeśli się nie uda czeka nas klinika niepłodności. Sam potwierdził, ze zbyt długo to już trwa wiec nie ma co ryzykować. Ponieważ rok temu byłam stymulowana CLO - od przyszłego cyklu przed 4 kolejne będę czymś innym, ale działającym na tej samej zasadzie, a nawet mój ginekolog powiedział, ze statystycznie porównując te dwa produkty, większa ilość kobiet licząc % zaszła właśnie przy tym moim obecnym tj. LAMETTA. Któraś z Was miała z tym już do czynienia ?
No i oczywiście mam problem ze śluzem płodnym. Sam wiesiołek nie daje rady. Doktor przepisał mo znów estrofem i dodatkowo bromergon obniżający prolaktyne.
Czy któraś z Was może coś polecić na ten śluz ? Jestem w stanie przyjąć wszystko.
No i podsumowując.. najważniejsze jest dla mnie to co zapanowało, albo po prostu wróciło do nas. Nasze szczęście. Mój Kochany, uśmiechnięty, pozytywny Mąż wrócił do mnie, mam nadzieje ze na dobre. Dostałam od niego przepiękny łańcuszek z serduszkiem i kwiaty kilka dni temu, tak bez okazji, jak kiedyś. Czuje się nadzwyczaj dobrze :) Buziaki :)

10 czerwca 2018, 09:31

1dc
20cs
Wczoraj wieczorem było strasznie ciężko. Podczas toalety zauważyłam plamienia, okres przyszedł kilka dni wcześniej i bardzo mnie zaskoczyl. Nie zdążyłam się nastawić psychicznie, ze znów się nie udało. Od razu wybuchłam płaczem... dziś, choć dalej ciężko, już troszkę lepiej. Po pracy jade prosto do apteki zrealizować wszystkie recepty od gina, trochę tego jest, a my jesteśmy spłukani po zakupie wakacji. Właśnie, wakacje. Muszę teraz żyć nimi i na nich się skupić.

7 lipca 2018, 15:40

1dc
21cs

Obroniłam magistra na 5.
Jestem wypoczęta po tygodniu wspaniałych wakacji w Turcji.
Mamy cudowny czas ostatnio z Mężem (az do dzisiaj)

I co z tego? Dziś się czuje najgorzej ze wszystkich pierwszych dni cyklu od początku starań. Czuje się jakbym była najbardziej nieszczęśliwym człowiekiem na tej planecie. Właściwie to nie czuje się jakby znów się nie udało, tylko jakby mi ktoś odebrał moje dziecko. Dziecko, którego tak strasznie pragnę.
Nie pomogły kolejne suplementy, witaminy Męża; nie pomogła moja stymulacja letrozolem; nie pomogło wywoływanie śluzu płodnego; nie pomogło picie ziół ojca Sroki, nie pomogło obniżanie progesteronu. Nic, ku*** nie pomogło. Nawet beztroskie wakacje w dni płodne nie pomogły!
Mam ochotę się poddać.
Każdy kolejny cykl znoszę coraz gorzej i gorzej.
Nie wychodzę dziś z łóżka. Mam zamiar cały przepłakać. Zna ktoś jakiś film o parze, która nie mogła mieć dzieci? Z chęcią taki obejrzę.


Edit: mój mąż nie nadaje się do życia kiedy jest źle. Nasze małżeństwo jest super tylko wtedy kiedy wszystko gra. A gdy tylko pojawiają się problemy zamiast być razem w nich, oddalamy się od siebie. Niby się stara, ale tylko przez chwile, a gdy widzi, ze to nie przynosi efektów od razu się oddala. Cały czas leżę płacząc w małym pokoju, a on za ściana leży, wygłupia się, śmieje ze swoją córka. Przytulają się i robią sobie razem słodkie zdjęcia wrzucając je na instagrama. Czy w dziejszym dniu mogłoby cos bolec jeszcze bardziej niż to?
Słyszę jej śmiech z każdej strony. Teraz ją kąpie. Łazienka jest z drugiej strony mojego małego pokoju rozpaczy. Szczesliwa córeczka z kochającym tatusiem. Scena jak z obrazka.

PS. Maybe baby - stary, ale świetny film, idealny na dziś. Dziękuje.

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lipca 2018, 22:19

12 lipca 2018, 22:18

6dc
21cs

Już było dobrze. W sumie sama sobie dziś się dziwie, ze było mi tym razem aż tak ciężko. W końcu miesiąc jak każdy inny, prawda? A jednak z każdym kolejnym boli coraz bardziej. Na początku jest „na lajcie”. Po około 4 cyklach zaczęłam się martwić. Po 6 poszłam pierwszy raz do doktora. Każdy kolejny dziwi i martwi coraz bardziej i bardziej. Aż w końcu jesteś pewna, ze coś jest nie tak.
My to dzisiaj odkryliśmy. U nas jest to czynnik męski.
Morfologia jest... zła. Bardzo zła. Jest tragiczna. Właściwie to szanse na naturalne poczęcie są równe 0. Nawet inseminacja nie wiem czy miałaby sens. In vitro? Duza szansa, ze dziecko urodzi się z jakaś wada genetyczna.
A wiec: mamy 98% nieprawidłowych plemników, z czego 94% ma nieprawidłowa budowe główki, 42% nieprawidłowe wstawki. Ku mojemu zdziwieniu wszystkie maja prawidłowe witki.
Niby są te 2%, ale.. co to jest? Może liczyłabym właśnie na nie, ale i tak nie maja szans dotrzeć gdzie trzeba, bo wszystkie parametry związane z ruchem plemników są poniżej normy, a i ilość nie jest oszałamiająca.
Muszę wspierać teraz mojego Męża. Sama jestem w tragicznym stanie psychicznym, ale wiem jak on bardzo teraz mnie potrzebuje. Dostał strzał prosto w serce, a oprócz tego oczywiście w ego. Nie wiem jak damy radę... nie mam żadnego pomysłu na ten moment. Po prostu jestem zablokowana na ten moment. Nawet nie płacze.

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 sierpnia 2018, 23:00

11 sierpnia 2018, 23:12

9dc
22cs
Z biegiem czasu mogę powiedzieć, ze cieszę się, ze się wydeklarowalo na czym stoimy. Mimo wszystko jestem teraz jakaś spokojniejsza. Moment odebrania wyników był szokiem. Na chwile obecna nie mogę powiedzieć, ze odpuściliśmy, ale na pewno wyluzowalismy. Musimy dać odpocząć samym sobie, bo ja już z pewnością byłam na skraju załamania. Ten cykl dajemy sobie spokój, z tego względu, ze pozwoliliśmy sobie kupić jeszcze jedne wakacje w tym roku - już nie mogę się doczekać 2 tygodni we wrześniu na karaibskiej plazy - to zdecydowanie będą nasze wakacje życia. Oboje pracujemy na 2 etaty - dodatkowe pieniążki miały iść na dom, ale życie jest jedno, a stwierdziliśmy, ze na prawdę musimy odpocząć, bo ostatnio żyjemy w ciągłym stresie. Zmieniłam M lekko tabletki, ze starych zostawiłam tylko olej z pszenicy i macę i dorzuciłam jedynie androvit. Ja jem tylko kwas foliowy i vit d3. Gdyby nie wpis do pamiętnika - nie wiedziałabym nawet który to dzień cyklu. Po wakacjach będziemy próbować insemki. Jak wrócimy zadecydujemy kiedy dokładnie, ale wcześniej powtórzymy badania. Aczkolwiek do tematu wracamy najwcześniej w listopadzie.

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 sierpnia 2018, 23:16

18 października 2018, 09:28

19dc
24cs
Czas leci i leci, a u nas ciągle nic się nie zmieniło. Zajebiscie się kochamy, żyjemy z dnia na dzień, jesteśmy pochłonięci sprawami dnia codziennego. Przestałam myśleć, czuć, zaczęłam cieszyć się małymi rzeczami.
Jednak, jak na mnie przystało, skłonność do pamiętnika mam głównie w trudnych chwilach, tak jest też tym razem. Podczas wczorajszego spotkania z przyjaciółką, opowiadała mi o swoim nowym chłopaku i ich podbojach miłosnych, które tak ich poniosły, że zapomnieli się zabezpieczyć. Niebotycznie wyczekuje okresu, modląc się żeby nie być w ciąży. Ale nie to jest w tym wszystkim najgorsze. Oznajmiła mi, tonem spokojnym jak gdyby meldowała prognozę pogody na przyszły tydzień, że gdyby jednak tak się stało, dokonałaby aborcji. Zamurowalo mnie. Obrociwszy w żart sytuacje, zaśmiałam się, że ma tego nie robić, a dziecko oddać mi. Do końca spotkania już nie byłam sobą. W domu nie wytrzymałam presji i spusciłam emocje potokiem łez.
Już tak mi było łatwiej, a teraz wszystko wróciło.
Po raz milionowy: dlaczego życie jest tak niesprawiedliwe?

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 października 2018, 09:29

7 listopada 2018, 19:22

10dc
25cs

Mam dość czekania. Dość głupich nadzieji. Dość egoistycznego podejścia "jeszcze może uda nam się polecieć do Tajlandii i pójdziemy do kliniki". Czym są jakieś cholerne wakacje w porównaniu z chęcią posiadania dziecka? Sama nie wiem, myślę, że próbowałam takim zachowaniem zatuszować zaistniałą sytuację i udawać, że nic się nie dzieje, no i że właściwie to chce jeszcze trochę zwiedzić przed dzieckiem. Ha! Nic bardziej mylnego. Jaka głupia byłam! Jak można samą siebie tak okłamywać? Pragnę dziecka bardziej niż czegokolwiek.. Bardziej niż sama jestem w stanie to sobie wyobrazić. Najwyższy czas zacząć działać. Mój ginekolog zrobił co mógł przez ten czas, ale już wiem, że nie we mnie jest problem. Potrzebujemy innego specjalisty. Potrzebujemy dobrego lekarza, w dobrej klinice, który nas naprowadzi co dalej. Mój M wiąże bardzo duże nadzieję z insemimacją. Nie mam pojęcia tak na prawdę jak to wygląda, czego oni potrzebują żeby para mogła spróbować inseminacji. Czy wyniki mojego M się choć trochę poprawiły? Jeśli nie, to czy będą wystarczające aby podjąć się owego zabiegu? Nie chce go zawieść, chce dac mu dziecko. Chce żeby on dał mi to szczęście. Chce w końcu cieszyć się pełną rodziną, chce poczuć jak to jest być mamą. Chce, pragnę, potrzebuje. Boże daj mi siłę i cierpliwość. Odpuszczenie i udawanie, że nie ma żadnego problemu nie pomogło. Dlatego wracam do gry, tym razem na poważnie.

30 listopada 2018, 05:26

7dc
26cs

Wczoraj w końcu udało mi się zapisać nas do kliniki. Biorąc pod uwagę, że oboje pracujemy na grafik, a ja u siebie mam teraz sporo pracy że względu na nieszczęsny szczyt klimatyczny - 12 grudzień okazał się w końcu trafną datą. Idziemy tam gdzie M wcześniej robił badania nasienia. Invimed. Czytałam trochę na temat Pani doktor, do której nas przydzielono. Opinie ma bardzo dobre. Obym się nie zawiodła.
Ale tak w ogóle... jestem taka szczęśliwa. Nawet się nie spodziewałam, że M tak się ucieszy na tą wizytę. Wczoraj chyba z 15 razy dziękował i powtarzał, że nie może się doczekać. Jest cudowny i cieszę się, że go mam. Musimy się wspierać wzajemnie, czas nas goni.
Dostałam propozycję pracy w zawodzie - przedszkole w mojej miejscowości. Podobno wszyscy czekają na moje cv. Napiszę je, ale nie wiem czy zaniosę. Już nawet nie chodzi o to jakie zarobki mi zaproponują. Zawód nauczyciela wychowania przedszkolnego wybierałam kierując się powołaniem. Z perspektywy czasu, po prawie dwóch latach starań o swoje, wydaje mi się, że nie jest to dobry moment aby wziąć pod swoje skrzydła gromadkę NIE SWOICH pociech. Brzmi banalnie, ale nie cieszy mnie już widok dzieci tak jak kiedyś. Mam nadzieję, że już niedługo wrócę na prostą i wszystko się zmieni.
A powracając- powinnam zlecić mojemu M jakieś badania krwi przed wizytą (W sumie on z krwi jeszcze nic nie badał)? Czy zaczekać na opinie specjalisty? Generalnie chciałabym się jakoś przygotować. Ale poza wypełnieniem 24 kartek przed pierwszą wizytą nie wiem jak.

11 grudnia 2018, 18:10

18dc
26cs

Znów mam kryzys. Jutro idziemy do kliniki, powinnam tryskac szczęściem i energią. I z jednej strony tak jest ale z drugiej... ciężki ze mnie typ ostatnio, wszystko mnie drażni, stałam się okropnie czepliwa i złośliwa. Do tego w pracy nawał wszystkiego, mam nadzieję że cop24 skończy się lada chwila bo inaczej zwariuję.

Przez ostatnie 2 weekendy nie było z nami córki M, bo opiekowała się nią ciocia mamy (pierwszy raz taka sytuacja od kiedy jesteśmy 5 lat razem). Zdaje sobie z tego sprawę, że to co napisze będzie okropne, ale czułam się wtedy na prawdę szczęśliwa. We dwójkę jesteśmy szczęśliwi i jestem pewna, że gdyby kiedyś się okazało, że kategorycznie nie możemy mieć dzieci, po wielkich bólach myślę, że być może byłabym w stanie się z tym jakoś pogodzić. W obecnej sytuacji, jej obecność zadaje mi tyle bólu i cierpienia, że nie jestem w stanie sama tego pojąć.
Co ciekawe- jeśli jestem z nią sama, tak jak byłyśmy w piątek, potrafimy strasznie się sobą cieszyć. Po tych prawie 3tyg niewidzenia się wysciskalysmy i wycalowalysmy za wszystkie czasy. Ja wiem, że za nią tęskniłam. Jak przyjechała zaopiekowalam się nią jak co weekend, obcielam paznokcie, wykąpałam, umyłam włoski, odrobilysmy lekcje (W tym zaległe na 9 lekcji wstecz zadania z historii; normalnie w weekend nie ma u nas przyborów do tego przedmiotu bo nie ma co ani w pt ani w pon) bo jej mama oczywiście nie ma na to czasu! Sobota też była ok, bo rano zebraliśmy ja na zakupy, żeby kupić jej butki na zimę i coś na Mikołaja, a po południu jechaliśmy na urodziny do mojego chrzesniaka. W niedzielę natomiast mieliśmy trochę czasu wolnego już w trójkę, bowiem jak bylybysmy we dwie to wiem że byłoby miło jak zawsze.

Natomiast- nie potrafię znieść jej obecności przy Mężu... Głupie "Kocham Cie" z jego strony powoduje, że w środku cała się rozsypuje. Głupi całus w czoło od razu powoduje u mnie szklane oczy (niestety nie z wzruszenia jak to było przed staraniem, kiedy cieszyłam się, że będzie cudownym ojcem również dla moich dzieci). Kiedyś tak nie było. Kiedyś byliśmy szczęśliwi. Zawsze pojawiała się o nią nutka zazdrości, ale zdawałam sobie sprawę, że zapraszam go do swojego życia z bagażem przeszłości, ale ja i tak pokochałam ją od samego początku.. za ten śliczny pyszczek i tak silny charakter mimo przebytych wtedy dopiero 4 latek. Zzylysmy sie ze soba tak, że myślę że niejedna matka mogłaby mi pozazdrościć tak dobrego kontaktu z dzieckiem. I tak jest dalej. Dalej jej powtarzam, że jest moja kochana córeczka, a ona mi, że ja jej drugą mama. I szczerze tak jest, ale kiedy nie ma mojego męża. Nie wiem dlaczego tak mam, nie potrafię tego wytłumaczyć. Może podświadomie mam do niego żal, że mi nie potrafi dac dziecka? Wiem, że on pragnie to tak samo jak ja albo i bardziej, ale to uczucie mimo iż tak bardzo z nim walczę, nie potrafię to przezwyciężyć. Nie chce żeby on ja całował, przytulał, spełniał jej zachcianki, odbierał ze szkoły, chodził na spacer, wyglupial, rozpieszczal czy kładł spać. Ja to wszystko mogę robić i powiedzmy, że jest ok, ale kiedy on tylko słodko się do niej uśmiechnie mi to łamie serce. Miesiące wstecz już zaczęłam to zauważać, ale ostatnio się to tak spotegowalo, że po prostu wybuchłam płaczem kiedy w niedzielę oglądaliśmy film, a on ją karmil popcornem i powiedziałam mu (Tak żeby mała oczywiście nie usłyszała; resztki rozsądku) że ma przestać bo ch...najjasniejszy mnie strzela.

Potrzebuje pomocy? Bo to nie jest normalne.
Może jest tutaj jakaś staraczka, która jest w podobnej sytuacji jak ja, że nie może mieć swojego dziecka, a musi wychowywać dziecko z poprzedniego związku swojego partnera ?

12 grudnia 2018, 19:13

19dc
26cs

Pierwsza konsultacja nieplodnosciowa za nami. Mam mieszane uczucia. Z jednej strony jestem prze prze prze szczęśliwa, bo Pani doktor patrząc na badania, które robiliśmy do tej pory powiedziała, że nie powinniśmy miec sporych problemów i myśli, że jak się nami dobrze zaopiekuję to powinno nam się szybko udać (przysięgam, że kolejne słowa, które mnie tak w życiu ucieszą, będzie to "mama" wypowiedziane przez moje dzieciątko). Z drugiej strony zleciła nam sporo badań, żeby poznać "głębszą" przyczynę, no bo jednak u mnie niby wszystko ok, a biorąc pod lupę wyniki M i nasze 2 lata starań twierdzi, że nawet z takimi wynikami powinno nam się już udać po takim czasie.

Ogólnie jestem zadowolona z wizyty. Mamy swojego koordynatora opieki medycznej, do którego możemy zadzwonić w każdej chwili jeśli tylko mielibyśmy jakieś pytania. Pani Doktor również bardzo cierpliwa, miła, uprzejmie tłumaczyła i rozwiewala wszystkie moje wątpliwości. Nawet pochwaliła, że "czytam dobre fora" haha, biorąc pod uwagę badania których nikt nam nie zlecił, a były wykonane oraz suplementy, którymi karmię M. Po moim zapytaniu kazała jednak wymienić androvit na fertilman. Sama też chciałam wymienić po skończonej 3 miesięcznej kuracji w poniedziałek, jednak na profertil, ale oczywiście zdaje się na Panią D. I co dziwne powiedziała, że mogę odstawić witaminę C dla M, ja jednak wolę zostawić, na pewno nie zaszkodzi. :)

Plan dla mnie:
AMH, TSH, p/C p. plemnikowe, homocysteina.
Mam także wykonać PCT- test (wrogość śluzu szyjnego dla plemników) ok. 11-13 dc, do 10 godzin po stosunku. Jeśli się uda zrobię to w przyszłym cyklu, zobaczymy.

Plan dla M:
Powtórzyć rozszerzone badania nasienia, SCD, MSOME.

Niby nie tak dużo jak się spodziewałam, a jak przeczytałam ile nas to będzie kosztowało na stronie kliniki to głowa mała. Ale dla nas to na prawdę nie jest teraz ważne. Mogę sobie odmówić wszystkiego. Dosłownie. Wszystkiego.

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 grudnia 2018, 21:14

31 grudnia 2018, 11:13

Czekam właśnie w klinice na wykonanie PCT. Głupio było nastawiać budzik na 2 w nocy, żeby się kochać. Aktualnie jesteśmy 9 godzin po stosunku i zaraz Pani Doktor pobierze wymaz, który i tak na nic się nie zda. Odebrałam pierwszy wynik M, a mianowicie MSOME. 0% prawidłowych plemników 1 stopnia. 4% prawidłowych plemników 2 stopnia. Czyli morfologia spadła nam z 2% do 0%. Nie ma sensu robić inseminacji.
Wynik: NIEPRAWIDŁOWY. Zaleca się wykonanie IMSI.
O którym M nie chce słyszeć.
2018 skończ się wreszcie.

1 stycznia 2019, 20:31

12dc
27 cs

Dokładnie 31.12.2016 zaczęłam pierwszy cykl starań. Minęły równe dwa lata, a my dalej jesteśmy tylko we dwójkę. Co się zmieniło przez ten czas? Na pewno moje nastawienie i podgląd na starania. Pierwszy rok był pełen nadzei, oczekiwań, iskierek i motylków. Drugi już był ciężki, zmieniłam bardzo nastawienie do dzieci, zaczęła mnie boleć obecność córki M, miewałam humorki, ale stałam się też fighterka, teraz walczę, teraz staramy się tak na prawdę. Jaki będzie rozpoczęty 3 rok? Mam nadzieję, że będzie dla nas przełomowym. Jest kiepsko, ale nadzei nigdy nie stracę. Czekam na cud.

Wczoraj wymaz pobrany, endometrium byli ładne i grube, ale pęcherzyk mały jak na 11dc bo tylko 15mm. I tak na nic nie liczę, więc w sumie to bez znaczenia.
Czekamy tylko jak na zbawienie na wynik SCD. Nasza Pani Doktor powiedziała, że jeśli on będzie dobry, możemy spróbować inseminacji. Jeśli też będzie zły, nie mamy na co liczyć i zostaje mam tylko in vitro. M się go boi. Boi się, że wtedy nasze dziecko urodzi się z jakąś wadą, będzie chore. Moja siostra pierwsza córeczkę ma właśnie z ICSI i jak miała niecałe 3 latka stwierdzili u niej autyzm. Mała jest cudowna i kochana, jej rodzice wkładają w nią całe oszczędności na rehabilitację oraz przede wszystkim całe serce w jej wychowanie. I dzięki temu mogę że szczerym sercem powiedzieć, że wcale nie odstaje od swoich rówieśników. Wiadomo, że jest to choroba niewyleczalna, ale u niej występuje tak delikatna odmiana + energia, którą wkładają w nią rodzice, założę się, że osoba z zewnątrz nie poznalaby, że coś jest nie tak.
Ale najlepiej założyć, że będzie źle i się poddać. Tak jest najłatwiej. Podejście samobójcy.

3 stycznia 2019, 11:10

Rok się zakończył beznadziejnie, a nowy zaczął wcale nie lepiej.
Odebrałam wczoraj wyniki PCT:
W śluzie pochwowym brak plemników o ruchu postępowym, 10% plemników o ruchu niepostępowym. Koncentracja 0,03.
Całkowity brak śluzu szyjkowego. Wynik wątpliwy. Zaleca się powtórne wykonanie badania.
Może byłam jednak za wcześnie w tym 11 dc? Czy po prostu mamy tak beznadziejne pleminiki i śluz, że to i tak nie ma znaczenia :( ?

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 stycznia 2019, 22:30

1 2 3