Już od dłuższego czasu 'ta" myśl chodzi mi po głowie. A może... a może tak rzucić pracę i robić to co się kocha? To co przynosi spełnienie i wywyołuje uśmiech na twarzy? A może by tak otworzyć własną działalność?? Sprzedaż miodu w słoikach oraz miodu jako preznt na ślub czy urodziny? Jest przy tym duuużo pracy, ale może warto teraz kiedy człowiek jest młody, pełen energii i pomysłów.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 października 2017, 20:15
Prawie cały tydzień za mną. W tygodniu oprócz pracy, zakupów i spacerów nic się nie wydarzyło. Nawet do mamy nie dzwoniłam. Po naszej ostatniej rozmowie nie miałam ochoty. Jeszcze mnie to wszystko mocno trzyma.
W głowie mam tylko jedną myśl- czy w tym miesiącu się uda? Zaznaczam na karcie obserwacji codziennie dzień cyklu i łudzę się, że może to ten szczęśliwy cykl. Moje oczekiwania, a potem rozczarowania doprowadzają mnie już do szału. Obiecaliśmy sobie z P., że do stycznia nie rozmawiamy o tym. Staramy się, ale jak się nie uda to nie analizujemy tego przez pół wieczora i kolejny dzień.
Niedziela. Dziś mój 25dc. Nie czuję żadnej zmiany. Piersi nie bolą, brak kłucia w podbrzuszu. I nawet moje nastawienie, że się w tym misiącu udało jest okropne. Czekam już na kolejny cykl... Chyba znowu wrócę do mierzenia temperatury. Nie robiłam tego przez ostatnie 2 miesiące, bo miałam dosyć tego napięcia i oczekiwania. Teraz nadal tak jest, ale nie jest tak źle jak było z termometrem. Poza tym co 5 minut analizowałam wykresy.
Niedzielę spędziliśmy na intensywnym zwiedzaniu Toledo. Po powrocie do domu był szybki prysznic i łóżko. Stopy ledwo co czułam.
Obudziłam się o 6:31. Patrzę na tel., a tam sms od kuzynki P. Chce się do nas z rodziną wprowadzić na 1, góra 2 miesiące na czas naszej nieobecności. Wcześniej z nią o tym rozmawialiśmy i się zgodziliśmy pod wpływem emocji. Chyba będziemy musieli wrócić na weekend do Polski zrobić im miejsce w szafach i uporządkować nasze rzeczy osobiste.
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 października 2017, 09:38
Dogadaliśmy się z kuzynką P. co do wynajmu naszego domku. Oby wszystko się ułożyło i żebyśmy wrócili do takiego jaki zostawiliśmy.
Dziś miałam okropny sen. Śniłam, że jestem w ciąży i ukrywam to przed moją koleżanką, która w rzeczywistości spodziewa się dziecka. W tym śnie byłam w 3 miesiącu. Czułam się jakbym przed czymś uciekała i bała się czegoś. Otwierając oczy wiedziałam, że to był sen, że nie spodziewam się dziecka. Myślę, że sen wziął się prawdopodobnie przez to, że przed snem czytałam o najwcześniejszych objawach ciąży. Miałam tego nie robić, a znowu wpadam w paranoję. Nie cierpie tego uczucia.
Ostatnio w rozmowie z P. powiedziałam mu, że jak jesteśmy we dwoje tak jak teraz, daleko od domu to mi dobrze. Ale jak widzę koleżanki, które co chwilę spodziewają się dziecka, kuzynki, które mówią tylko o swoich pociechach i te pytania "a kiedy wy?" to naprawdę wszystkiego mi się odechciewa. Czy ludziom ciężko zrozumieć, że nie od razu Rzym zbudowano? Ciężko trochę pomyśleć zanim powie się jakieś słowa, które mogą zranić drugą osobę? Czy naprawdę młode małżeństwo, które jest ponad 2 lata po ślubie, którym do pełni szczęścia brakuje tylko dziecka specjalnie się nie stara o nie?
Czuję głęboki smutek, zagubienie, rozczarowanie. Boli mnie serce na samą myśl słów P. Jak oglądamy zdjęcia na jednym z portali społecznościowych albo widzimy w parku czy na zakupach rodziny z dziećmi to on zawsze mówi, że nasze dziecko bedzie rozpieszczone i będzie miało z nami dobrze, że już tyle się o nie staramy, że jak już się pojawi to nieba mu przychylimy. Teraz sobie myślę o ile w ogóle się pojawi... Życie potrafi nas zaskoczyć, dać nam kopa w tyłek i nawet się nie odwróci spojrzeć czy daliśmy radę wstać o własnych nogach.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 października 2017, 21:35
Czuję się jak na romantycznej randce. Włączyłam lampkę z ciepłym światłem, a w tle leci spokojna muzyczka. Nie wiedziałam, że wystarczy wyłączyć ledy i pstryknąć lampkę żeby człowiek poczuł się odprężony. Zdecydowanie tego mi brakowało. Przydałaby się lampeczka dobrego winka. W weekend sobie pozwolę na więcej.
Jakieś 30 minut temu skończyłam rozmawiać z mamą. Oczywiście jak zawsze rozmowa zeszła na synka mojej kuzynki. Tym razem (myślę, że to zasługa mniejszej ilości hormonów w organiźmie) delikatnie zmieniłam zdanie. Syn kuzynki super, ale dziękuję nie mam zamiaru się katować.
Początek weekendu. Tak długo wyczekiwany. Chociaż muszę przyznać, że ten tydzień zleciał mi wyjątkowo szybko. Zaczynam kolejny cykl starań. Dziś zawitała @. Jeszcze miałam nadzieję, że to lekkie plamienia, które nie zamienią się w normalną @. Niestety na nadziejach się skończyło. Miałam dziś ciężki dzień. W pracy jak i w domu. Za bardzo się nastawiłam na ten cykl. Jestem tylko zła, że dopiero po Nowym Roku będziemy mogli udać się do kliniki. Tyle miesięcy jeszcze przed nami. Marnotrastwo czasu, ale nie przeskoczę tego Muszę uzbroić się w cierpliwość.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 października 2017, 20:43
Przeziębienie zawitało do mojego domu. Najpierw P. się rozchorował potem przeszło na mnie. Zatoki i gardło. Już 4 dzień. Akurat zaczęło się wtedy kiedy przyszła @. Śmieszne. Jakby mój organizm się zbuntował i krzyczał, że też już ma dosyć @
15cs. Zleciało... Nawet nie wiem kiedy. Ostatnio rozmawiałam o tym z P. Czuję się jakbyśmy dopiero wczoraj podjęli decyzję o dziecku, a tu już tyle miesięcy i problemów za nami. Wszystko co nas spotkało uzmysłowiło mi tylko, że trafiłam na odpowiedniego człowieka. Bóg postawił przede mną odpowiedzialną i kochającą osobę. Człowiek czasem zapomina co jest w życiu ważne i przestaje doceniać to co mam. Obym nigdy nie przestała pamiętać.
Kolejny dzień z moim "towarzyszem" przeziębieniem. Co prawda jest już lepiej niż kilka dni temu, ale nadal mam kaszel. Powoli z tego wychodzę. Codziennie pijam hektolitry gorących napoi, wodę z cytryną i miodem. Mam o tyle dobrze, że pracuję z domu i łatwiej wrócić mi do zdrowia. Natomiast P. jest ciągle w tym samym miejscu. Od niedzieli nic się nie zmieniło. Nie jest umierający, ale ciekawe kiedy minie go to paskudne przeziębienie. Dni płodne zbilżają się jak na razie małymi kroczkami, ciekawe czy do tego czasu zdążymy na dobre wyzdrowieć. Wychodząc do pracy mąż rzucił "chyba wyzdrowieję dopiero w lutym". Zaśmiałam się, ale przez myśl przeszło mi, że w lutym mamy wizytę w klinicę, więc może to znak, że do tego czasu mamy dać sobie spokój. A ja od dziś zaczęłam mierzyć temperaturę. Z drugiej strony moje wykresy będą potrzebne lekarzowi. Kobiecy organizm jest dziwny. Dziś się nie przejmuję tym, że w tym miesiącu pewnie z naszych starań nic nie będzie, bo jesteśmy chorzy. Z podnieceniem czekam na luty. Na kolejny rozdział w naszym życiu. Mocno wierzę, że lekarze nam pomogą.
Dziś mam dobry humor. Jedna z dziewczyn z forum jest w ciąży i wszystko idzie w dobrym kierunku. Bardzo mnie ta wiadomośc ucieszyła, bo czyż nie jesteśmy tu by się wspierać i "podnosić" kiedy któraś ma gorszy dzień? Ciekawe, która będzie następna zafasolkowna...
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 października 2017, 18:12
Kontynuacja mojego dzisiejszego wpisu
Właśnie skończyłam rozmawiać z mamą. Była w weekend w Częstochowie z większą wycieczką. Opowiadała mi jak było. Jestem pod wrażeniem. Najbardziej się wzruszyłam jak powiedziała, że się o nas modliła i że przywiozła nam medalik Matki Boskiej, a jak ksiądz ich błogosławił to wyjęła nasze zdjęcia, aby i nas ksiądz pobłogosławił. Wierzę, że jej modlitwy zostaną wysłuchane. Były szczere. Z tego wszystkiego, aż mi łezka poleciała. Jestem jej za to wdzięczna :*
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 października 2017, 12:41
Ten tydzień był spokojny. Pocieszałam nawet męża, że na pewno nam się uda, że nie ma co myśleć negatywnie. On jest nastawiony na klinikę i nie wierzy, że może nam się udać naturalnie. Ja powoli też zaczynam w to wierzyć. Chcę już wrócić do domu i rozpocząć wszystkie badania. Chciałabym już podchodzić do inseminacji. Mam dosyć comiesięcznego wyczekiwania na @, a po niej wyczekiwanie na ovu. Ile człowiek może znieść? Ludzie zachodzą w ciążę co rusz, ba nawet po odstawieniu antykoncepcji... A my? Ile jeszcze muszę czekać na maleństwo?
Śmieszne. Jedne wpis na forum przypomniał mi zdarzenia sprzed kilku miesięcy. Praca. Czy naprawdę może być dla człowieka, aż tak ważna? Wydawałoby się, że jest tak tylko w amerykańskich filmach. Nic bardziej mylnego. Kilka miesięcy temu wpadłam w tą pułapkę. Myślałam, że znalazłam pracę marzeń. Całkowicie mnie pochłonęła. Tylko nie tędy droga, są rzeczy ważniejsze, o dużo ważniejsze. Najgorsze jest kiedy człowiek się pogubi. Wstawałam do pracy z uśmiechem na twarzy. Makijaż? Jakiś fajny ciuszek? No pewnie. Kupowałam te rzeczy z myślą o pracy. Nie do wyobrażenia. Dziękuję Bogu, że mam tak wspaniałego męża, który pomógł mi wejść na prostą ścieżkę, pokazał co jest ważne. Moja mama mimo tego, że mnie irytuje mówieniem o małych dzieciach to jednak też mi wtedy pomogła. Cieszę się, że to już za mną. Bardzo.
Kolejna kobitka z forum zaszła w ciążę. Cieszę się. Kolejna spełniła swoje marzenie. Ciekawe, która teraz z nas dołączy do tych szczęśliwców. Nasz pobyt tutaj się wydłuży do min. lutego. Ciekawe co mi w pracy na to powiedzą. Hmm nawet jeśli nie będą przychyli to i tak tu zostanę. Nie praca jest najważniejsza :)Jedynie przykro mi z powodu przesunięcia wizyty w klinice. No, ale widocznie ktoś z góry tak zarządził i wie co robi
Czekam już na kolejny cykl. Wierzę, że grudniowy będzie tym upragnionym, że w końcu zobaczę II kreski, które zostaną ze mną przez następne miesiące. Ile tych "wiar" już ze mną było? Liczba nie do zliczenia.
Powoli przymierzam się do prezentów świątecznych. Z rodzeństwem uzgodniliśmy co kupujemy mamie. Teraz muszę pomyśleć co kupić dla nich. Z mężem o dziwo nie mam problemu w tym roku. Pomysłów mam, aż nadto.
Jutro mój ulubiony dzień tygodnia- niedziela. Zamierzamy podjechać kupić P kilka rzeczy, bo narzeka, że chłodno mu, a z domu nie wziął żadnych podkoszulek. Tak więc czekają nas zakupy dla niego. Śmieszne, bo jak jedziemy na zakupy ubraniowe to on się zachowuje jak taki mamy cycek, w tym przypadku mój Jeśli nie może sobie nic znaleźć to jest jak mój cień dopóki, dopóty nie pójdę z nim na dział męski i nie pomogę mu coś wybrać. Jak twierdzi ja mam lepsze oko. Nawet się nie nastawiam, że będę mogła w spokoju pochodzić po damskim dziale. Ale za to mam piątek wolny, więc chyba się wybiorę na samotne, leniwe zakupy.
Czekam już na kolejny cykl. Wierzę, że grudniowy będzie tym upragnionym, że w końcu zobaczę II kreski, które zostaną ze mną przez następne miesiące. Ile tych "wiar" już ze mną było? Liczba nie do zliczenia.
Powoli przymierzam się do prezentów świątecznych. Z rodzeństwem uzgodniliśmy co kupujemy mamie. Teraz muszę pomyśleć co kupić dla nich. Z mężem o dziwo nie mam problemu w tym roku. Pomysłów mam, aż nadto.
Jutro mój ulubiony dzień tygodnia- niedziela. Zamierzamy podjechać kupić P kilka rzeczy, bo narzeka, że chłodno mu, a z domu nie wziął żadnych podkoszulek. Tak więc czekają nas zakupy dla niego. Śmieszne, bo jak jedziemy na zakupy ubraniowe to on się zachowuje jak taki mamy cycek, w tym przypadku mój Jeśli nie może sobie nic znaleźć to jest jak mój cień dopóki, dopóty nie pójdę z nim na dział męski i nie pomogę mu coś wybrać. Jak twierdzi ja mam lepsze oko. Nawet się nie nastawiam, że będę mogła w spokoju pochodzić po damskim dziale. Ale za to mam piątek wolny, więc chyba się wybiorę na samotne, leniwe zakupy.
Jejciu, ale się cieszkam Dzwoniłam dziś do klinki niepłodności (tak wiem nie mam już się z czego cieszyć ). Umówiłam nas na 8.12. Jestem zadowolona. Coś idzie do przodu.
Jeszcze dzień lub dwa i zawita @. Zaczęłam w tym cyklu mierzyć temp. po 2 miesięcznej przerwie. Wykres ładny, zresztą jak zawsze u mnie. Chociaż z tego się cieszę Od kilku dni temp. powoli spada, a więc tak jak co miesiąc. Żyję już wizytą w klinice. Jestem bardzo zadowolona, że tam jedziemy. Wierzę, że lekarz nam pomoże. Mamy porobionych trochę badań, ale są one ze stycznia 2016r., więc zobaczymy co lekarz powie. Pewnie będziemy musieli powtórzyć jakieś. No, ale to zawsze do przodu.
Za oknem słoneczko pięknie świeci na termometrze 16 stopni. Nie jest źle, ale bez jesiennej kurtki nie ma co wychodzić. Po obiedzie zamierzam się przejść do kościoła, a wracając przy okazji zahaczę o park. Już nie pamiętam kiedy tam ostatnio byłam. Zrobiłam się leniwa na wyjścia z domu
Dziś 2dc, a ja czuję spokój. Wiedziałam od samego początku, że listopad to nie mój miesiąc. Wierzę, że grudzień będzie nasz. Czuję wewnętrzny spokój, aż dziwne. Mówiłam dziś o tym P, a on kochany powiedział żebym za bardzo się nie nastawiała, bo już tyle się staramy. Wiem, że chce dobrze. Nie chce moich łez i rozczarowania. Nawet jeśli się nie uda to trudno, będziemy walczyć dalej. Kiedyś pojawią się te II upragnione kreski na teście, pozytywna beta, która zostanie przez 9 miesięcy. Informacje, zdjęcia znajomych osób, które zaszły w ciążę bądź urodziły dzieciaczka bolą, ale próbuję sobie w duchu za każdym razem mówić, że nawet jak nie będzie mi dane mieć swojego dziecka to i tak jestem szczęściarą. Mam tak cudownego męża, że jestem wdzięczna Temu u góry, że postawił go na mojej drodze. Czasem się śmieję do P, że nie mamy dziecka, bo on się zachowuje jak mój mały synek. Oczywiście mówię to wtedy kiedy się pieści i tuli. Postanowiliśmy, że pójdziemy do klinki (pierwsza wizyta na początku grudnia) zobaczymy co lekarz powie, potem inseminacja do trzech razy, jeśli nie uda się naturalnie, następnie IVF trzy razy, a na końcu adopcja. Wiem, że łatwo się planuje, a życie i tak to zweryfikuje i zrobi jak będzie chciało. Na razie jednak taki mamy plan.
W pracy trochę pracy, trochę za dużo. Staram się nią nie przejmować. Wczoraj po 18 już prawie włączałam firmowego e-maila i chciałam coś porobić żeby mieć mniej na dziś, ale postanowiłam, że nie zrobię tego. Płacą mi za 8h dziennie poza tym mam swoje życie po pracy. Kiedyś pewnie bym siedziała w nosie w laptopie, ale nie tędy droga.
Rozpiera mnie duma Wczoraj przy tuleniu się do męża sama powiedziałam, że nie musimy dziś się „starać” skoro jesteśmy zmęczeni. Staramy się owszem, ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Jeszcze kilka miesięcy temu pewnie bym powiedziała, że musimy.
W pracy ostatnimi czasy wielki bum. Ledwo wygrzebałam się z jednej rzeczy już były dwie kolejne. Dziś mam o dziwo luźniejszy dzień. Oby też taki był jutro- piątek, piąteczek, piątuniu
Rozglądam się za prezentami świątecznymi. Wkurzyłam się wczoraj, bo chciałam zamówić P książkę i co? I nigdzie nie jest dostępna ;( No nic mam nadzieję, że w ciągu tych 3 dni jak będziemy w Polsce uda mi się chociaż inną książkę znaleźć. Zamówię w empiku przed wylotem i ją odbiorę.
Jeszcze kilka ładnych dni i @ przychodzi. Nie lubię tych dni, bo chodzę zła na cały świat, wszystko potrafi doprowadzić mnie do szału. Niby staram się trzymać nerwy na wodzy, ale ciężko, bardzo ciężko mi to wychodzi. Biedny P
Dokładnie za 4 dni mam wizytę w klinice. Cieszę się jak małe dziecko, które dostało lizaka Co rusz nasuwają mi się dodatkowe pytania do gin., skrzętnie zapisuję je wszystkie na kartce. Zamierzam pójść po zeszyt, abym mogła mieć wszystko w jednym miejscu. Będę w nim zapisywała swoje pytania, wątpliwości i odpowiedzi gin.
Dziś zamierzam posprzątać mieszkanko i się spakować.
Myślę, że warto ryzykować. Zrób biznes plan :) Z chęcią kupiłabym takie miodki :) Tata mojego M robi miód nie dużo, na własny użytek dużo pracy ale smak jest wyjątkowy!