Cykam się jak nie wiem co...
Dziś znowu byłam pewna że jest @ bo rano czułam się totalnie mokro chociaż bezboleśnie.
Nie było, tempka raczej nie jest na wyżynach ale wiecie, nadzieja nie ginie...
Cykam się że ho ho...
Edit: Jest plamienie, nie rozkręcaj się małpo ;(
Edit 2.0 : Kogo ja oszukuję?..... Jutro zaznaczę krwawienie, @ rozkręca się coraz bardziej ;( ;(
Idę leczyć smuteczki...
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 stycznia 2018, 14:15
Jestem bardzo zniesmaczona nową polityką owu...
Tym że bez konta premium w ogóle nie mogę prowadzić wykresu ani co gorsza(!!!) zabrali mi wgląd w historię moich cykli.
Uważam że to krzywdzące...
Miasto jest całkiem fajne ale pracy szczerze nienawidzę!!!
Pracuje na pakowaniu mięsa, ja wegetarianką....
Sama już nie wiem jak ja się w to wpakowałam. Jest tragicznie i bardzo ciężko. To nie są warunki dla kobiet, dźwigam niewyobrażalne kilogramy. Taaaaa...z chorymi stawami i nadgarstkami.
Ale nie ma tego złego, jeszcze tydzień i stąd znikamy.
A jak jest dziś? Czuję ogromne podekscytowanie, jest 27 DC, temperatura jak na mnie wysoko bo 36,80. Trzy razy poczułam zapach który działał na mnie tragicznie a inni go nie czuli..
Oj, ten cykl totalnie spisałam na straty a tu przed samym finałem znowu się nakręcam....ehhh
Na stałe wrócę kiedy/jeśli zajdzę w końcu w ciążę, nie mam siły dzielić się niepowodzeniem i kolejnymi załamaniami po skokach nadziei.
Jestem wytrwałym obserwatorm, muszę znaleźć sobie powoli nowe dziewczyny do obserwacji bo obecnie jedną za drugą rodzą dzieci, udaje im się po tygodniach, miesiącach, latach..a potem znikają a ja ciągle obserwuje.
Dziś kolejny 1 dzień cyklu, właśnie doszło do mnie że w tym miesiącu minęło dokładnie dwa lata od świadomych starań o dziecko. Przedwczoraj mieliśmy też naszą pierwszą rocznicę ślubu.
Dzisiejszy okres jest dla mnie bardzo bolesny w związku z tym idąc z mężem do sklepu szłam raczej wolno i trzymałam się za brzuch, w sklepie podeszła do nas jakaś znajoma męża i zapytała z radością kiedy dzidzia będzie ( w znaczeniu że jestem w ciąży i kiedy rodzę) bo jej we wrześniu i że bardzo nam gratuluję.
Zgłupiałam totalnie. Wielokrotnie śmiałam się że jeśli ktoś tak powie to kategorycznie przechodzę na dietę ale nie było mi do śmiechu kiedy wreszcie mnie to spotkało.
Mój mąż nie stracił głowy, podziękował i zgrabnie wybrnął mówiąc że jeszcze trochę. Mnie zamurowało.
Wiem że to nic takiego ale Wy rozumiecie....
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 maja 2018, 16:45
Włączył mi się tryb: "Nie wierzę że zajdę w ciążę"...
Mam takie poczucie że nie ważne co byśmy nie zrobili to i tak się nie uda.
Jestem pod tym względem w poczuciu totalnej beznadziei.
Nie mówię nic na ten temat mężowi bo on bardzo się tym dołuje.
Naszym ogromnym problemem jest praktycznie zerowe libido. I moje i jego.
On bierze tabletki które dramatycznie je obniżają, ja praktycznie nie mam hormonu testosteronu który mimo niskich norm jednak powinien być. Moje życie łóżkowe to jedna wielka frustracja. Ja chę, on nie. i tak parę razy z rzędu. Później on chce a ja jestem tak zła za tamte razy że nie mam mowy. I tak w koło macieju. Późnie jesteśmy wykończeni fizycznie lub psychicznie. W efekcie 2-3 x w miesiącu jest wyczynem.
Znacie tą anegdotkę że facet prosił latami Boga o wygraną w totolotka na co Bóg w końcu odpowiedział - to może wreszcie póść tego totka?!
Tiaaaa.....właśnie. That`s me...
Do tego dochodzi wieczne życie na obczyźnie, zmiana miejsc pracy, zamieszkania, otoczenia, ludzi.
Stres,stres,stres. Pożyczki, kredyty, długi, spłacanie. Kolejne stresy, znowu następny wyjazd.
Czuję po sobie że jestem w kiepskiej kondycji psychicznej,my wiecznie zmęczeni fizycznie bo zanim zdążymy dobrze przywyknąć do miejsca skaczemy do kolejnego. W najbliższym czasie powinniśmy utrzymać się tu gdzie jesteśmy chociaż ze 3 miesiące ale jak będzie, zobaczymy...
Od dłużego czasu mam ogromne poczucie beznadziei, bezsensu. Naprawdę nie wierzę... Wiem że ta nadzieja mi wróci ale to nie jest ten czas.
To jest ten moment w którym jestem totalnie zdołowana że nie zachodzę w ciążę i jednocześnie nawet nie uprawiam seksu żeby próbować. Klęska. Moja osobista klęska.
No ale muszę! Dziś 28dc, nie będę opisywać różnych podejrzanych objawów które zdarzyły się już milion razy a opiszę jeden - pierwszy raz mam szyjkę tak wysoko że nie mogę jej nawet dosięgnąć.
Nie badań jej praktycznie wcale ale w ostatnich dniach cyklu sprawdzam i z reguły jest nisko, miękka i otwarta i potrafi być "brudna" nawet 1-2 dni przed okresem więc już wiem że pobite gary.
Mam spore nadzieje na ten cykl a z ręką na sercu przyznaje że w ostatnim czasie totalnie olewałam czy się uda bo jakoś tak po prostu czułam że nie.
No nic jeśli okres się nie pojawi i tak planuje testować dopiero 20.07 żeby w razie czego mieć najwspanialszy prezent urodzinowy
Szyjka ssie :d
Oszustka jedna dziś powitała mnie 1dc...
No cóż, trudno, jak pisałam ostatnio staram się nie przeżywać i olewać to tyle na ile tylko dam radę.
Ponad to mam iście szatański plan ^^
Jako że nie mamy stałej pracy i bujamy się po świecie w systemie - ok.3 miesiące pracy/ 1 miesiąc wolnego postanowiłam za radą koleżanki że zamiast byczyć się ten miesiąc w domu pojedziemy na cały miesiąc na południe Chorwacji. Zmienimy klimat, w końcu to nie krótki urlopowy tydzień tylko cały miesiąc więc może coś się ruszy. Wylenimy się, wybyczymy i kto wie może jakieś ziarenko tam we mnie wykiełkuje. A jak nie to trudno, przynajmniej porządnie odpocznę
Znalazłam już na portalu Airbnb tanie mieszkanie bo nie szukamy żadnego hotelu (hotel na miesiąc=bankructwo), pojedziemy własnym samochodem, będę gotować sama.
W planach wyjazd na koniec września albo 1 października. Zobaczymy co z tego wyjdzie
Nie jestem w ciąży więc "Misja:Zmiana Klimatu" idzie w ruch!
Zrezygnowaliśmy z Chorwacji i zdecydowaliśmy że jedziemy we Włoskie Alpy
Wyjeżdżamy 20 sierpnia i będziemy się byczyć caaaaalutki miesiąc
Jak już wspominałam korzystaliśmy z serwisu airbnb, wynajeliśmy mieszkanko za niecałe 2000zł.
Jedziemy własnym autem więc w planach oprócz upajania się cudownymi alpejskimi widokami jest zwiedzanie reszty Włoch z Rzymem i Watykanem włącznie, Szwajcarii i części Francji
A co! Może taki luźny miesiąc tylko dla siebie zdziała cuda!
Jeśli nie to najprawdopowobniej w październiku przymierzę się do HSG, trzeba działać.
Jeszcze przed wyjazdem postaram się odwiedzić ginka który mam nadzieję coś mi doradzi.
Wklejam Wam link polecający z serwisu airbnb, może którejś Wam się przyda a ja zgarnę bonusik
www.airbnb.pl/c/olgap5527
Jutro o godzinie 6 rano zaczynamy nasze włoskie wakacje!
Nie mogę się doczekać a jednocześnie jestem zdechlakiem bez siły i entuzjazmu.
Długo na nie czekam, bardzo się nakrecałam i troszeczkę boję się czy się nie zawiode.
Czy będzie to nasz czas we dwoje, czy nie zgubimy siebie w tych wszystkich atrakcjach. Ostatnio coś się ruszyło w naszym libido.
I u męża o u mnie. Mam wrażenie że odkrywamy się na nowo. Są momenty że aż się wzruszam że szczęścia i niedowierzania bo spisałam nas pod tym względem na straty a tymczasem znowu czuje pożądaną, chciana, zaczynam czuć motyle w brzuchu.
Chcialabym żebyśmy baaaardzo owocnie skonsumowali te wakacje
Trzymajcie kciuki jutro zaczynamy nasz mały Eurotrip
Byliśmy we Włoszech, było super choć w naszym pojęciu "super" było czymś zupełnie innym niż większość się spodziewa.
Było po prostu spokojnie, byliśmy wręcz odcięci od wszystkiego z zewnątrz. Mieliśmy mikroskopijne mieszkanko na włoskim wygwizdowie. To nie był żaden turystyczny region choć mieszkaliśmy bardzo wysoko w górach. To była wioseczka na zasadzie "Pcim dolny" o którym nikt nie wie. Sami tubylcy, nikt nie mówiący w języku innym niż włoski.
I było cudownie!
Byliśmy bardzo blisko siebie, ze swoimi strachami, smutkami, żalami, miłością, czułością. Ze sobą.
Ta ucieczka pomogła nam też skupić się na bliskości cielesnej, na naszych potrzebach, na seksie - i powiem Wam aż się wzruszyłam kiedy odkryłam że po prostu trochę się pogubiliśmy że potrafi być cudownie, że gdzieś tam jest ten żar a płomień między nami jest mocny. Przyzanję szczerze że pod tym względem spisałam nas na straty - uwierzyłam że zostały nam tylko ogromne pokłady czułości które wyparły namiętność.
Czułość jest cudowna, nie zrozumcie mnie źle i potrzebuję jej zdecydowanie częściej ale czasem bez tej iskry pożądania przestawałam czuć się kobietą, buziaczki, przytulania i głaskanki wręcz mnie dobijały.
Raz na jakiś czas robiliśmy też wypady na małe zwiedzanie ale ten wyjazd dedykowany był przede wszystkim Nam.
.................................................
Jesteśmy już w domu - już jakiś czas za chwile kolejny wyjazd do pracy za granicę, skakanie z miejsca na miejsce. W między czasie zapisałam się go nowego ginekologa, do kobiety do której byłam negatywnie nastawiona. Poleciła mi to znajoma tarocistka - w kartach wyszło żebym zmieniła miłego ginekologa faceta który dużo gada ale mało robi na jakąś oschłą kobietę która może nie jest najmilsza ale robi swoje. Spróbuję - rzeczywiście ostatnio nie byłam zadowolona z mojego lekarza bo nie robił ani nie doradził nic. Żadnych badań, żadnych porad, monitoringu. Zajrzał gdzie trzeba, dziękuję i do widzenia.
Byłam dziś u nowej lekarki ginekolożki i co?
Badanie trwało jakieś 3 minuty, zerknęła gdzie trzeba i powiedziała że wszystko super, książkowo wręcz.
Przejżała badania, powiedziałam jej że u męża też jest spoko i stwierdziła że ona pomóc nie może bo wszystko jest ok. Ba! Nawet nie pytajcie - oczywiście że rzuciła tekstem - jeszcze jest Pani młoda i ma czas...Serio?!
Mam 26 lat, nie jestem stara czy coś, ale nie jestem super hiper młoda. Uważam że jestem wręcz w idealnym wieku żeby starać się o dziecko tymbardziej że trwa to już 2 i pół roku i nadal nic. Moja siostra była w takiej samej sytuacji - wszystko było ok, nikt nic nie znalazł, u jej męża też ok, starali się 10 lat aż w końcu adoptowali dziecko. Mały jest cudowny, uwielbiam go ale marzę o własnym dziecku, ba! Marzę o duuuużej rodzinie.
Nie mam 19 czy 20 lat choć wiem że są matki które świadomie starają się w tym wieku o dziecko i to ich prawo, współczuję im bo widząc że mnie traktują jak kogoś za młodego na zmartwienia to już widzę jak traktują tamte dziewczyny.
To że wiek w którym kobiety decydują się na dziecko się podniósł to nie znaczy że każda kobieta jest taka sama.
Jedyne co mogę powiedzieć na plus tej wizyty to że wprost mi powiedziałą że w moim mieście nikt nie zajmuje się niepłodnością a jeśli twierdzą inaczej to kłamią. Kazała mi się udać bezpośrednio do kliniki leczenia niepłodności do Szczecina...
Chyba faktycznie muszę w końcu ruszyć na Szczecin, 200 km ale jak trzeba to trzeba...
Pierwsze podejście w grudniu albo styczniu.
Ja mam tak co miesiąc, niby wiem że nic z tego ale zawsze po cichu wierzę, że może jednak.