Chcę wyrzucić z siebie smutek, złość, rozpacz które są ze mną każdego dnia - o ile się da. Da się?
Chcę się wyżalić.
Chcę by inne kobiety czytając wpisy mogły odnaleźć cząstkę siebie bo wiem jakie to pokrzepiające w tak trudnych chwilach.
Chcę wierzyć, że będzie dobrze.
Chcę za jakiś czas, wrócić do tego wpisu i powiedzieć sobie na głos "niepotrzebnie się martwiłaś"
Dlaczego zaczęłam dzisiaj? Żeby podsumować ten rok. Jutro Sylwester. Ostatni dzień tego roku. Mam się świetnie bawić. Nierealne. Co najwyżej wypiję o jedno piwo za dużo i skończę w kącie płacząc.
To miał być cudowny rok.. w czerwcu obrona, trzy piątki na dyplomie. Wspaniałe wakacje za granicą z mężem i przyjaciółmi i starania o Fasolkę pod tytułem "co ma być to będzie" UDAŁO SIĘ.
Dwie kreseczki 9.10.17
Najpierw szok! "ale że jak JUŻ?? TAK SZYBKO SIĘ UDAŁO?" później szczęście, które nie trwało długo.
02.11.17 zobaczyłam bijące serduszko (mąż był w pracy, nigdy nie miał okazji posłuchać pukania..) a dzień pózniej w moje urodziny powiedzieliśmy rodzinie, że będziemy rodzicami. Kolejna radość. Rodzice męża mieli zostać dziadkami pierwszy raz!
09.11. zaczęłam plamić na brązowo - szybki telefon do gin która wysłała mnie do szpitala. Tam okazało się, że wszystko ok, przepisali dupka i luteinę. Na drugi dzień wyszłam. Za tydzień kontrola.
16.11 serce nie bije. brak akcji serca! Płacz. W sumie to był wyk. Nie wiem co to było. BEZSILNOŚĆ.
(wiecie co? teraz też ryczę pisząc to wszystko. nigdy nic nie pisałam tak jednym tchem...)
17.11 podanie tabletek, okropny ból, najpierw pot, później drgawki, omdlenie w drodze z łazienki, krwawienie, zabieg.. pusto.
Tak się czułam pusto.
Mój Mąż ciągle przy mnie był. Nie opuścił mnie na sekundę. Trzymał mnie za rękę, gładził po głowie, trzymał jak mdlałam, pomagał jak nie miałam sił po zabiegu.
Pózniej rozmowa z moją panią ginekolog, która pracuje w szpitalu i na szczęście to ona wykonywała mi zabieg. Oczywiście słowa "to się zdarza.." pózniej " ja poroniłam dwa razy". Czy to było pocieszające? Może trochę. To głupie, wiem. Ale myśl, że moja ginekolog poroniła dwa razy, a teraz ma dwójkę dzieci (zdrowych!) jest pocieszające. I fakt, że pewnie wie co robi..
Najbardziej denerwowały mnie objawy ciążowe które towarzyszyły jeszcze przez blisko tydzień. Krwawiłam po zabiegu przez dobre 10dni. Po 34 dniach dostałam pierwszą miesiaczkę.
29.12. wizyta kontrolna po pierwszej miesiączce po zabiegu. Wszystko się ładnie zagoiło. Z punktu widzenia ginekologicznego moglibyśmy się już zacząc starać, ale mamy zaczekać do wiosny aż miną grypy. Pomyślałam, że w życiu. Dostałam listę badań (wskaznik protrombinowy, morfologia, glukoza, fibrynogen), w styczniu robię badania. W styczniu zaczynamy się starać.
Dlatego chcę zamknąć ten rok i przywitać nowy 2018 z marzeniami, planami i dobrym nastawieniem że wszystko będzie dobrze! Czy mi się uda? MAM NADZIEJĘ.
Mam ludzi wokół, którzy chcą dla mnie dobrze, którzy mnie kochają. Wspaniałą rodzinę i przyjaciół.
Dzięki nim jestem dobrej myśli, oni dają mi dobrą energię. i WY DZIEWCZYNY wasze historie.
Cieszę się, że tu trafiłam, mimo że mąż mnie wyzywa że mam nie czytać.
Ale dlaczego.. to życie, to prawdziwe historie.
WSZYSTKIEGO DOBREGO, W NOWYM 2018 ROKU.
SPEŁNIENIA MARZEŃ. ZDROWIA! ZDROWIA PRZEDE WSZYSTKIM.
SIŁY W WALCE Z MARZENIAMI I Z LOSEM. SZCZĘŚCIA W KAŻDYM DNIU WASZEGO ŻYCIA, DUŻO UŚMIECHU!
SZCZĘŚLIWYCH CIĄŻ I ROZWIĄZAŃ
WALCZCIE KOCHANE, NIE PODDAWAJCIE SIĘ.
Ja też będę walczyć razem z Wami, tymi jeszcze niezafasolkowanymI :*
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 grudnia 2017, 20:43
Chcę nastawić się na niego optymistycznie, ale czy potrafię?
Chciałabym, aby właśnie tego roku spełniło się moje i mojego M. największe marzenie.
Tego życzę Wam Kochane i sobie również, a co tam!
Trzymajcie się! I widzimy się w 2018! Tym szczęśliwszym.
W przyszłym miesiącu powtórzę może TSH, FT3, FT4, antyTPO. Myślałam też o prolaktynie, ale nie miałam problemów zajść w ciążę ani żadnych innych z cyklami. Może niepotrzebnie się tak nakręcam?
Ale to chyba normalne, że po prostu się boję, prawda?
W tym cyklu nie musiałam robić testów owu, żeby wiedzieć że to już! Mogłoby być tak zawsze, ułatwiłoby to działanie
Ten cykl jednak odpuszczamy. Chcę dostać jeszcze jedną normalną @ i zobaczyć po ilu dniach przyjdzie. Mam nadzieję, że nic się nie zmieni. Będzie to druga miesiączka po poronieniu i łyżeczkowaniu.
Ale od lutego DZIAŁAMY ) To już niedługo... żeby tylko mąż nocek nie miał
Mój M. trochę się boi, czy to nie za wcześnie, ale wszystko mu wytłumaczyłam żez punktu zdrowotnego już możemy.
Staraczki, trzymam za Was kciuki
Dzisiaj śniła mi się dziewczynka. Miała dwa miesiące i była moja.
Pojechałam z nią odwiedzić mojego męża w pracy. Wszyscy się nią zachwycali.
Byli tam również nasi przyjaciele.
Koniec snu. Nic więcej. A ja ciągle o nim myślę.
Nie opowiadałam Wam snu, który miał mój mąż z nocy 15/16 listopada.. czyli dzień przed tym, gdy dowiedzieliśmy się że serduszko szkraba przestało bić.
M. opowiadał mi go podczas śniadania, jakieś 2godz przed wizytą.
Więc.. rodziłam. Mówił, że wszystkich wyzywałam Gdy już maleństwo przyszło na świat nikt nie chciał nam go dać. Szybko go odwrócili, wynieśli, zabrali. Mój M. poleciał za lekarzami, gdzie go zabierają. Nikt nic nie odpowiedział. Na szpitalnym korytarzu, lekarz podniósł dziecko do góry i pokazał mojemu mężowi że jest to chłopiec. CHŁOPIEC. Po czym zawinął go z powrotem i odszedł..
M. już nie biegł za nimi. Obudził się.
Nigdy nie wierzyłam w znaczenie snów i takie tam. Ale to było dziwne. Gdy mi to opowiadał, nie martwiłam się, nie doszukałam drugiego sensu snu. Tylko śmialiśmy "ahaaa, będzie chłopak!"
A kilko godzin później stało się najgorsze..
....
M. jest przeziębiony. Za 10 dni mam termin drugiej miesiączki po poronieniu. Mieliśmy po niej zacząć starania, a teraz co..? Czytałam kiedyś, że leki mają wpływ na jakość plemników, ich uszkodzenia itp. Bierze m.in. vicks, witaminę c.. Do tego podobno, tworzą się one dużo dużo wcześniej.. czyli akurat teraz? Teraz gdy bierze leki? Czy oznacza to, że jak będziemy się starać +/- za trzy tygodnie będzie miał plemniki z okresu przeziebięnia? Jakościowo gorsze?
Oeeesuu.. przy pierwszej ciąży tzn.staraniach niczym się nie przejmowalismy i udało się w 1cs. Byliśmy wtedy na wakacjach, piliśmy alkohol, czasem zapaliło się papierosa, jadło się wszystko, nie pilnowało się diety, miałam katar, bolało mnie gardło. Nawet nie wiedziałam kiedy mam owulację! Przyjęliśmy strategię "Jak się uda będzie super, jak nie to będziemy próbować dalej"
I kurde UDAŁO SIĘ. A teraz? ... już teraz się spinam czy trafię w owulkę.
oooj hormon stresu skacze. NIEPOTRZEBNIE. Sama się nakręcam. Głupia ja.
W ogóle wracając.. myślicie, że tryb życia przez okres naszych wakacji oraz ból gardła/przeziębienie mogło mieć wpływ na moje późniejsze poronienie..?
Czasem sobie myślę, że może faktycznie był to "przypadek"? że to wszystko po prostu się skumulowało? I faktycznie może mam wszystko ok z hormonami, mutacjami itp.
A czasem sobie myślę jakie badania muszę jeszcze zrobić. Dzisiaj wpadłam na pomysł krzywej cukrowej i insulinowej. Dlaczego? Moja babcia miała cukrzycę. Mi glukoza wychodzi w granicy 90. Krzywa cukrowa może wyjść zupełnie inaczej, nawet przy takiej glukozie. Sama szukam/ wmawiam? sobie choroby.
Ano.
ŚCISKAM :*
wskaźnik protrombinowy 87% norma 70-120
wspp. protrombiny 1,16 norma 0,80-1,25
fibrynogen 2,56g/l norma 1,80-3,50
czas kaolino-kefalinowy aPTT 28sek norma 25-38
glukoza 96
ANA ujemne
przeciwciała antyfosf. IgG 2,87
IgM 2,81
i morfologia też okej trochę niska hemoglobina.
co myślicie o glukozie? jest przy górnej granicy.. ostatnio jeszcze w ciąży miałam podobnie.
zastanawiam się nad krzywą cukrową i insulinową..
Mijają dwa miesiące, gdy dowiedziałam się że Twoje serduszko już nie bije.
Tęsknię Fasolko..
Niedługo zacznę walkę, żebyś znowu mogła się pojawić.. żebyś zmieniła datę przyjścia na świat..
Wszystko będzie dobrze...
Zaczęło się, za kilka dni wracamy do starań moje Kochane!
Ten cykl trwal 29dni, 30dnia dostałam @. Moje cykle przed poronieniem trwały zazwyczaj 30-31dni wiec mamy lekki pośpiech. I weź tu obliczaj sobie owulację. Dobrze, że mam jej objawy: (mam nadzieję że zawsze będą!!) zaparcia, ból i kłucie podbrzusza, ból głowy.
A mój cukier?????!!!! Mam w domu glukometr. Wiem, że może on trochę oszukiwać, ale nawet gdyby to zrobił to i tak wychodzi mi duża wartość.
Dziś rano na czczo miałam z pierwszej kropli krwi 95, z drugiej 100. (podobno tak mam badać). A ja wczoraj zero słodkiego, zero białych makaronów, chleba itp. Jedyny "grzech" to dwa cienkie plastry melona..
Dzięki Babciu ) (też walczyła z cukrem)
Cyklu, proszę bądź szczęśliwy zrobiłabym mężowi ogromną niespodziankę na imieniny
Czy wymagam za dużo i czy nie liczę na za dużo już w 1cs po poronieniu?
Po prostu jak niczego innego na tym świecie.. pragnę być mamą..
Te dwa pierwsze dni mogłabym śmiało nazwać powodzią. Dzisiaj już lżej. Cos mi się pozmieniało..
W czwartek moja koleżanka miała zabieg. Diagnoza: puste jajo. Leżała tydzień w szpitalu i nie poroniła samoistnie więc wzięli ja na zabieg.
Czuje sie strasznie. I wcale sie nie dziwie. Doskonale wiem, co czuje.
Tego dnia, co miała zabieg na łyżeczkowanie czekało jeszcze 7!!! Innych kobiet.
Podobno lekarze sa w szoku.
Może niech nie będą w szoku, tylko wcześniej niech działają i wdrażają jakaś profilaktyke/leczenie/badanie a nie dopiero po 2-3 poronieniu!
Wiecie co? Boję się. Boję się że się nie uda i boję się, że jak się uda to będę panikować.
/kobieta/
Gdy zaczęłam współżyć, obawiałam się ciąży. Było to dla mnie tak prawdopodobne mimo że się zabezpieczaliśmy. Nieważne czy płodne czy niepłodne. Dla mnie zawsze była możliwość zajścia w ciążę.
A teraz?
Wyliczanie, patrzenie, szukanie objawów owulacji i jeszcze pytanie "czy trafię w TE dni/TEN dzień?"
Tak się cieszyłam, że to już. Że zaczynamy od tego cyklu. A teraz jakoś straciłam swój zapał i nadzieje, bo najprawdopodobniej mój M. będzie miał akurat nocki. Wspaniale..
Postanowiłam więc nie liczyć. Cieszyć się z bliskości, z tego że nie musimy się zabezpieczać i serduszkować wtedy, kiedy mamy na to ochotę.
Może zła strategia, ale martwić będziemy się później, a wyliczać wtedy, kiedy będzie to możliwe bo sama w ciążę nie zajdę
noo soorry ale do owulki to ja specjalnie czekać nie będę
trzeba było przecież pozbyć się przestarzałych żołnierzyków żeby powstałe nówki silne sztuki
Obudziła się we mnie nadzieja. Naprawdę.
Choćby dlatego, że w końcu mogliśmy ruszyć z miejsca.
Noł stres.
Ciekawe jak długo mój zapał i entuzjazm będzie mi towarzyszył.
Kurde, dzisiaj od przedpołudnia dokucza mi ból/ kłucie po prawej stronie. Jakby jajnik?
Już?
Takie sytuacje przed owulacją się zdarzają?
Zawsze podczas owulacji miałam napięcie podbrzusza, kłucia, zaparcia, tkliwe piersi..
A przed nią nie kojarzę, żeby takie coś miało miejsce.
Miała któraś z Was podobnie? HELP.
wczoraj zasnęłam około 20:30 (!!!) i spałam do 8:45 (!!)
To nie jest normalne ale zmęczenie wzięło górę..
Do tego okropny ból głowy i wzdęcia.
Dzisiaj już jest ok. Zero zmęczenia, zero bólu głowy, zero wzdęć.
Kobiecy organizm jest NIE DO POJĘCIA
Wg mojego FLO dzisiaj rozpoczynam dni płodne, a owu ma wypaść czwartek/piątek.
Ale biorę to przez pół. Nie spinam się z tymi dniami, tylko serduszkuję
A wczoraj zmierzyłam sobie ot tak temperaturę - 36,2 i dzisiaj dla porównania też - 35,7
także noł, noł.. to nie dla mnie.
Będę tylko myśleć i się nakręcać "a czemu nie rośnie", "a czemu spada" etc.
Na razie po prostu miejmy nadzieję i wiarę
Ostatnie w sobotę..
Mój małżonek jest zmęczony..
Nowość. Naprawdę!
Nie wiem czym to spowodowane.
Ani o tym nie rozmawiamy tzn. o staraniach, ani nie naciskam. Nie wiem. Więc wczoraj też nie naciskałam.. cicho popłakałam jak zasnął. Nie wytrzymałam.. nie powinnam, wiem bo to tylko stresuje..
Jajnik prawy dokucza..
No ale cóż.. z takim "chceniem" nie nastawiam się już na nic..
Miłego dnia Kochane :*
Tak jak jeszcze niedawno wiedzialam kiedy jest owulacja, tak teraz ktoś tu chyba sobie ze mnie żarty robi ale nieważne, może sie wstrzelimy.
Mąż mnie wyzywa, ze mi internet odetnie bo czytam niepotrzebnie posty na fb na grupach, tutaj forum i że się nakręcam.
Ma rację. Nakręcam się bardzo.
Bo im więcej czytam, tym bardziej się przekonuję u ilu kobiet poronienie nie było przypadkiem, tak jak mówią o tym lekarzem..a to te mutacje i problemy z krzepliwością, z kwasem foliowym z trombofilia, tarczyca, cmv, cukrem
O S Z A L E J E.
A ja się łudzę nadal że moze u nas był przypadek, bo wakacje-inne jedzenie, choroba męża i moja, jakieś dziwne zagraniczne leki ale tym samym być może narażam kolejną fasolkę bo jaka jest szansa na to, ze cos innego mialo wplyw na jej obumarcie..
No mam czasem taką myślącą i naprawdę nie wiem co poradzić, bo dookoła tylko słyszę że mam nie przesadzać i chorób sobie nie wmawiać i nigdzie nie jezdzic. Lekarz też- nie robić zbędnych badań!
Ilu dziewczynom tak lekarz powiedział, a one mimo to na własną rękę zrobiły i dzięki temu mają dziecko?
No ale nie jeżdżę. A czas pokaże.
Tylko nie wiem, jak zniosłabym odejście kolejnego cudu.
Wiem, ze powinnam słuchać tylko siebie. Ale tak naprawdę ja też nic nie wiem..
Jestem w tym wszystkim gdzieś po środku.
Zagubiona.
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 lutego 2018, 09:44
Patrząc na okrutny świat
Przeciw niemu tylko ty
On nie daje żadnych szans
Los zaprosił cię do gry
Podrabianą talią kart
Ty masz siłę, żeby wyjść
Obracając wszystko w żart
Wystarczy tylko chcieć odrzucić rzeczy złe
Uwierzyć w miłość
Wystarczy tylko chcieć powitać nowy dzień
Nieważne to, co było!
Ty możesz wszytko
Mażesz wszystko
Gdy bardzo tego chcesz
Dziś zmienisz przyszłość
Zmienisz wszytko
Bo bardzo tego chcesz!"
Znacie?!
Naprawdę polubiłam ich piosenki. Kiedyś ich po prostu słuchałam.
Na dzień dzisiejszy odnajduję w nich cząstkę siebie..
A ta piosenka, jest dla Was wszystkich Kochane :*
-> https://www.youtube.com/watch?v=sDmUjj6i5GI
Zaszalałam. Pakiet trombofilii zamówiony. Nawet gdy nie wyjdzie nic, nie będę żałowała i nie będę sobie mówiła, że nie spróbowałam. Poszukam gdzie indziej, albo dam spokój. Gdy wyjdzie.. no cóż. Będę w domu. Lista badań i leków tylko mi się rozszerzy.
W poniedziałek pewnie przyjedzie kurier (pisałam na forum że musiałabym go ukryć, ale doszłam wczoraj do wniosku, że po prostu, najzwyczajniej w świecie mam wy*enane. Dokładnie. Zazwyczaj nie przeklinam, ale jasna cholerka. Nikt za mnie tego nie przeżył i nie przeżyje jeśli miałoby się powtórzyć TFU TFU odpukać i w ogóle!). No więc jak w poniedziałek przyjedzie, to na wtorek środę gościa zamówię sobie znowu i później tylko czekanie. Czemu nie zrobiłam tego wcześniej kurde? Tylko już podczas starań, gdzie ja 16-17 mam dostać @. Wyniki mi nie przyjdą jeszcze. Ciekawe co na to moja ginekolog HAHA. Jakoś się wytłumaczę
A z moim małżem, no cóż Serduszkujemy kiedy tylko możemy Jakiś dzień się pominęło, bo był w pracy a nie mam wariacji żeby budzić się o 2:30 Ale przysięgam.. nie wiem kiedy była owulka czy w ogóle była(!!) czy trafiliśmy czy nie. Pierwszy raz tak miałam. Mam nadzieję, że to nie żaden zły znak.
Haha, a w ogóle mam jakieś dziwne wahania. Jeszcze dwa dni temu pisałam, że nigdzie nie jeżdżę, nie robię. A dziś? TADAAAM - zamówione i wiecie co? lżej mi na sercu. Naprawdę.
K O B I E T Y
I jeszcze jedno...
bardzo lubię ten pamiętnik i cieszę się że tu trafiłam.
Wszystkie wiemy, rozumiemy co czuje ta druga.
Wreszcie nie muszę krzyczeć "ALE TY TEGO NIE ROZUMIESZ, NIE PRZESZŁAŚ TEGO CO JA"
I za to Was lubię. Za zrozumienie, WIARĘ, poradę, dobre słowo. Jesteście wspaniałe :*
Najpierw kremowo, później znów rozciągliwie. Nic nie rozumiem.
Martwię się że wszystko mi się tam pomieszało.
Wzdęcia, wzdęcia i jeszcze raz wzdęcia. Do tego strasznie bolący brzuch.
Pakiet DNA przyszedł. Cieszę się jak dziecko z zabawki. Serio serio. Czuję się spokojniejsza
Także do dzieła.
Nawet nie wiem co wolę..
prawidłowe wyniki i myśleć dalej czy nieprawidłowe i podejrzewać, że przyczyniło się to do poronienia..
Za mniej więcej 9-10dni miesiączka, także niedługo rozpoczniemy urojone objawy urojonej ciąży
CZAS START
Już tak niedługo miałam się nie nakręcać haha, no ale widzicie jak jest. My kobiety to bardzo niecierpliwe istoty.
Ten cykl jest BARDZO dziwny.
Począwszy od 9dc w którym miałam dziwne kłucia..
Po owu około 2-3dni zaczęły się najpierw delikatne pobolewania podbrzusza, pozniej zaparcia i odzywała sie tym razem lewa strona. Do teraz. Objawy nasilają się pod wieczór tj. wzdęcia, ból jak na @. Boję się trochę czy cos mi się tam nie przypałętało, nie wiem jakaś torbiel np. Nawet nie wiem czy dają one jakieś objawy.
Jest to trochę męczące, a zwłaszcza te zaparcia i wzdęcia które utrzymują się już któryś dzień..
Labo dopiero wczoraj dostało próbki a ja wynik to już bym chciała szkoda że jest taka różnica cenowa między 14dniowym czekaniem a tym 5dniowym.. no bo co jeśli okazałoby się że jestem w ciąży i dopiero później otrzymam wyniki z których wyjdzie ze musiałam przyjmować metyle, acard, heparynę? Nie będzie za późno? Co myślicie? Pomóżcie..
Tych badań mialam na razie nie robić w ogóle. Miałam zaufać mojej gin. Ale cos mnie tknęło i pyk. Zamówione.
Na razie przyjmuje femibion 0 z metylowanym i zwyklym kwasem, wit d3 i wit c na odporność
Więc? Co z tym acardem? To jedyny lek który dostalabym bez recepty w razie wu. Miałam brać wcześniej, ale tchórz ze mnie i nie lubię brać leków bez konsultacji z lekarzem..
Popłakałam się dzisiaj odkurzając dywan, bo mnie denerwował! Nie macie pojęcia jak bardzo. PMS..
trzymam kciuki Kochana!
:* :* :*