Boje się. Ten strach mnie przytłacza. Boje się żyć, boję się cieszyć, boje się powrotu do normalności. Bo co to za normalność?
Wpisałam dziś moje Aniołki w Księdze Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. I to też jest straszne, że zmuszona jestem dowiadywać się takich rzeczy. Że jest grób dziecka utraconego. Że inni mają podobne sytuacje. Że tak jak my szukają przyczyn tego co się stało. Że też nie wiedzą jak dalej żyć...
Ponoć czas leczy rany i ja jestem w stanie w to uwierzyć, ale chyba nie dziś. Dziś mam tylko ogromny żal do świata, że po raz drugi muszę nieść swój Krzyż...
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 listopada 2015, 16:19
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 listopada 2015, 20:33
Najgorsze są poranki.
Lekarz dal mi skierowania na duzo badan zwiazanych z zespolem antyfosfolipidowym choc, jak to on twierdzi, obstawialby genetyke. Ja nie jestem tego taka pewna i ciesze sie, ze nie obstawal za bardzo przy swoim i zgodzil sie ze mna ze trzeba zrobic wszystkie badania. Jakby tak nie zareagowal to bym sie chyba klocila w tym gabinecie 
A od soboty bedziemy miec juz lozko wiec nastepne dziecko splodzimy nie na podlodze, a po Bozemu, na lozu malzenskim
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 listopada 2015, 20:48
Dziś przyszło łóżko, nawet fajnie to wygląda więc się całkiem ucieszyłam
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 listopada 2015, 16:44
Dziś w poczekalniach pełno kobiet w ciąży. Zazdroszczę im tych brzuchów, zazdroszczę tego szczęścia i uczucia, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Dla mnie kolejna ciąża będzie pełna strachu, obaw i przypuszczeń, że coś jest nie tak. A ja po prostu chciałam, żeby wszystko było dobrze...
Wczoraj jak przeglądałam artykuły naukowe o zakrzepicy, przypomniały mi się pewne sytuacje, które mogą, acz nie muszą, świadczyć o tym, że i mnie ten problem dotyczy. Otóż po pierwszym poronieniu, kiedy badano mi krew aby określić czy poziom bhcg spada czy rośnie, musiałam oddać krew dwa razy bo w pierwszej probówce zrobił się... i tu uwaga - skrzep. Skrzep!!! Wyczytałam, że problem ten może pojawić się przy nadmiernej krzepliwości krwi lub gdy płynu, który zapobiega krzepnięciu jest za mało. Serio, nie słyszałam, żeby komuś krew zakrzepła w probówce. Druga sprawa to ból nogi w ciąży, dokuczliwy, w pewnym momencie wręcz nie do wytrzymania. Ja wzięłam to za rwę kulszową, albo coś związanego ze zwiększoną ilością krwi w organizmie, a to mogło znaczyć, że za kilka dni moje dziecko będzie niedotlenione.
Wszystkie dziewczyny, taki apel do Was. Jeżeli straciłyście dziecko raz, to gnębcie swoich lekarzy o badania, albo zróbcie je na swój koszt. Ze swojego doświadczenia wiem, że to nie jest tak, że pierwsze to na pewno genetyka. Jeśli nie macie jeszcze dzieci, pierwszą ciąże straciłyście - zbadajcie się. Może to uratować życie Waszemu drugiemu dziecku. W mojej głowie ciągle jest pytanie czy gdybym się zbadała to mogłabym je uratować?...
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 listopada 2015, 15:49
Psychicznie czuje sie juz troche lepiej. Dzwonila dzis kolezanka, jedna z dwoch z ktorymi trzymam kontakt jeszcze od liceum. Oni staraja sie o dziecko juz 2 lata. Ma zespol policystycznych jajnikow, zaburzona gospodarke hormonalna, brak naturalnej owulacji. Teraz sie leczy, jest stymulowana wiec pewnie w koncu zaskoczy. Ja problemow z zajciem w ciaze nie mam, za to utrzymanie jej to zupelnie inna sprawa. Fajnie by bylo jakby nam sie udalo w podobnym czasie zajsc w ciaze i je szczesliwie donosic. Wierze, ze sie w koncu uda. W koncu wiele dziewczyn ma 2 straty i potem rodza zdrowe dzieci.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 listopada 2015, 11:21
Uświadomiłam sobie dzisiaj, że zapomniałam pojechać odebrać wynik badania histopatologicznego. Ale w sumie co to zmieni? Nic nowego to badanie nie wzniesie.
Mama nadal dzwoni codziennie i podtrzymuje mnie na duchu. Czekam na te telefony. Wyszłabym już do ludzi, napiłabym się piwa. Tyle czasu nie piłam... Czasami napijemy się lampki wina, ale trochę się boję przesadzić. Ostatnio po 3 kieliszkach dopadły mnie skurcze macicy i... to było straszne. Mieliśmy już do szpitala jechać. Na szczęście przeszło. Ale piwa bym się napiła. W ogóle mam ochotę się upić i zapomnieć. Ale to po egzaminie.

Zapisałam się do immunologa - hematologa. Nie wiem co z tego wyjdzie. Ponoć to się leczy jakimiś szczepionkami z limfocytów partnera, albo wlewami z immunoglobuliny, ale nie ma udokumentowanych badań, że to na coś wpłynie. Chyba będziemy próbować najpierw z duuuużą dawką progesteronu, acardem, clexane i może z czymś co mi zagłuszy trochę układ odpornościowy? No nie wiem, zapiszę się jeszcze do Pani Profesor z Warszawy. Jest ginekologiem i immunologiem jednocześnie więc może mi pomoże?
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 grudnia 2015, 20:40
Na razie pochwalę sie Wam, że dieta i ćwiczenia przynoszą rezultaty. Dziś Waga o 3 kg mniej
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 lutego 2016, 09:13
jeszcze tylko 7,5. Nie bardzo się tą wagą przejmuję. Wymiary jednoznacznie wskazują na to, że tłuszczyku jest coraz mniej, za to przybywa masy mięśniowej. Nie ukrywam, że lepiej się czuję, chociaż jak sobie wyobrażę, że czekolada odpada u mnie już do końca życia to żal ściska serce. Ale czego się nie robi? Motywację mam silną. Wiem, że w ciąży nie będzie wolno mi ćwiczyć tak jak teraz, ale przerzucę się na spacery. Dłuuuugie spacery. I moje dziecko/dzieci będą miały szczupłą Mamusię 
Pani profesor kazała zbadać hormony pod kątem PCO i zapowiedziała, że kolejna ciąża na metforminie, clexane i acardzie. Od siebie dołożę jeszcze progesteron, bo chcę mieć świadomość, że zrobiłam wszystko co w mojej mocy, żeby dziecko miało szanse dotrwać do porodu. Biorę kwas foliowy 15 mg (aż skończę opakowanie, potem zmniejszamy dawkę na 5 mg), femibion, koenzym Q10, witaminy z grupy B, witaminę D3 no i acard, a do tego stosuję dietę o niskim IG, ćwiczę. Nie chcę mieć sobie nic do zarzucenia, gdyby coś... ale nie, to się już tym razem nie stanie. W końcu ile razy można?
Dobrze by było dojść do tej wagi przed ciążą, która, mam nadzieję, będzie za miesiąc. Zaczynam się bać. Bo co jak znowu mnie to spotka? Ale nie mogę tak żyć, robię przecież wszystko, żeby było dobrze. Z badań wyszło PCO o niewielkim nasileniu, ale jednak. Dostałam metforminę. Progesteron mam ładny (19,5) więc suplementacja go jest chyba trochę na wyrost. No ale zobaczymy
Jest mega
Wczoraj stwierdziłam, że robi się ze mnie laska. Czekam na owu. To już dzisiaj albo jutro (obstawiam dzisiaj). Cykl się ładnie skrocił do stanu sprzed ciąż. Jestem bardzo zadowolona z tego faktu, bo szczerze to nie wierzę, że obydwoje moich dzieci miało wady genetyczne. Może zbytnią optymistką, albo psymistką jestem, ale moim zdaniem odpowiedzialnym za pierwsze poronienie był mój niestandardowy klinicznie zespół antyfosfolipidowy. Zastanawiam się czy Clexane 40 to nie za mała dawka, ale chyba muszę spróbować. Nie chcę się leczyć na własną rękę (ale progestron chyba sobie sama dołożę, oczywiście bez wiedzy męża, bo on jest zdania, że skoro mam lekarza, który daje mi jakieś leczenie to mam się trzymać zaleceń w 100%) bo moja Pani doktor nie każe suplementować niepotrzebnych rzeczy. M.in. progesteronu, jeżeli wyjdzie na ładnym poziomie. Tylko czy taki progesteron zaszkodzi? Chyba nie
Nawet się nie boję. Jestem jakoś dziwnie spokojna. Sama nie wiem czemu. Pierwszy dzień wiosny a we mnie rośnie nowe życie. Niech rośnie i rośnie i już za 9 miesięcy moje malutkie Szczęście będzie ze mną

http://naforum.zapodaj.net/thumbs/6a64c379f90c.jpg
A tu jeszcze efekty mojej walki ze zbednymi kilogramami
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 marca 2016, 10:35
Nie poddawaj się nigdy. Nie załamuj się nigdy. Musisz dążyć do celu :) Przejdź żałobę w głębi serca i zacznij od nowa.
Wspieram całym serduchem <3
Bardzo współczuję...:( wspieram!
Przeczytaj moj pamietnik, jestes duuuzo mlodsza napewno Wam sie uda jeszcze miec piekna rodzine! Nie zalamuj sie, dolacz na Forum do NOWENNY STARACZEK, zostaw inicjaly i bedziemy sie za Ciebie modlily! Polecam takze modlitwe do Sw Dominika i Sw Rity, znajdziesz do Sw Rity w moim pamietniku, poczytaj. Jestesmy w tym bolu z Toba... nie zalamuj sie.
nawet tak nie mysl bo... bedziesz wspaniala mama, swiadoma i kochajaca swoje dziecko, bedzie dobrze, daj sobie czas na wszystko, na zalobe w sposob jaki nie dla innych ale dla Ciebie samej bedzie najlepszy, sciskam cieplo
moja rada - idz do dobrego lekarza pozdrawiam
Dzięki dziewczyny. Ginekologa zmieniłam po pierwszej stracie. Teraz czeka mnie szeroką diagnostyka żeby sprawdzić co jest nie tak. Przy 2 obumarlych ciazach musze sprawdzić czy nie ma we mnie czegoś co zabija moje dzieci :-(
Tak mi przykro... wiem co teraz przeżywasz, a tak trudno napisać coś sensownego by pocieszyć. Mogę wesprzeć jedynie modlitwą i życzyć Wam z całego serca dobrego lekarza by szybko odnalazł przyczynę śmierci Waszych dzieci.
Piszesz że zabieg dopiero za tydzień. Dlaczego musisz czekać aż tyle czasu? To nie jest bezpieczne.
Bo ja nie krwawie, nie mam objawów poronienia, a wtedy wskakuje w kolejkę. Jak się zacznie krwawienie to mam przyjechać. Jeszcze będę dzwonić do mojego gina, on pracuje w tym szpitalu wiec może się to uda przyspieszyć
Naprawdę nie rozumiem takiego podejścia lekarzy, ja też sama nie zaczęłam krwawić, nic mnie nie bolało zero oznak poronienia.. po południu miałam wizytę usg na której dowiedziałam się że moje maluszki nie żyją, wieczorem pojechałam na ip sprawdzić jeszcze raz (w sercu wielka nadzieja że może lekarz się pomylił) niestety.. a dzieci nie żyły już jakiś czas. Na oddziale zostawili mnie od razu, drugiego dnia rano podano tabletkę, po kilku godzinach dopiero zaczęłam krwawić i zrobiono zabieg. Widać są różne praktyki lekarskie. Kochana tulę mocno, trzymam kciuki za badania. Nie poddawaj się walcz. Z czasem będziesz gotowa zawalczyć o rodzeństwo dla swoich maluszków. Wierzę w Was <3