X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Zwatpienie i nadzieja
Dodaj do ulubionych
1 2

23 listopada 2016, 23:18

21 dc

Beta razi swoim zerem. Winiacz obalony, wszak trzeba w czyms utopic smutki. Wkurw rosnie z kazym przelknietm lykiem. Czas isc spac, zeby nie potluc talerzy albo nie popasc w depresyjny obled....Kurwa zesz jego mac.

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 listopada 2016, 23:15

25 listopada 2016, 10:45

23 dc

Dzisiejszy dzien mial byc ostatnim przed urlopem macierzynskim...
Od rana leje jak z cebra, komunikacja miejska strajkuje, jest ciemno, mokro i nieprzyjemnie.
Siedze w pracy i mysle, jak bardzo jest mi zle, jak los doswiadczyl mnie przez ostatnie poltora roku, jak kruche jest szczescie. Trudno jest wyplynac na powierzchnie, jesli wody sa wciaz zmacone, a sil zaczyna brakowac. Czasem mam wrazenie, ze dusze sie, ze nie mam juz sily walczyc i chcialabym tylko poczuc spokoj. Choc na chwile przestac sie szarpac, myslec, martwic. Zasnac i nie snic o niczym, nie miec marzen, bo te tylko poglebiaja pustke, ktora mnie otacza.
Przytloczona szara rzeczywistoscia chyba pozwole mojemu kamieniowi stoczyc sie w dol.
Moze kiedys po niego wroce.

11 stycznia 2017, 12:45

14 dc

Minely prawie dwa miesiace od poprzedniego wpisu...
Coz sie wydarzylo? W zasadzie nic ciekawego. Cykl sie skonczyl - tamten i kolejny. Minely swieta i wizyta w Polsce, rozpoczal sie nowy rok. Tyle nowosci, a w zasadzie to nic sie nie zmienilo. Wciaz czekamy na rodzenstwo dla Anusi. Moje chwile smutku i lez przeplataja sie ze smiechem i zartami. Uswiadomilam sobie, jak bardzo zmienilam sie od utraty coreczki. Spowaznialam jeszcze bardziej, odseparowalam sie od ludzi, z ktorymi nie mam ochoty przebywac i udawac, ze wszystko jest ok. Grono tych, z ktorymi rozmawiam jest naprawde bardzo waskie, ale nie przeszkadza mi to.
Wycofalam sie i zamknelam w sobie, ale nie przestalam walczyc. Mimo zwatpienia i strachu przed niepowodzeniami, staram sie wykrzesac z siebie sily na podjecie rekawicy i utrzymanie sie na deskach teatru naszej walki. A ze jestem uparta jak osiol, to nie poddam sie, nie dam zgasnac tej iskierce i bede walczyc do samego konca, cokolwiek mialoby to znaczyc i bez zwazania na poswiecenie, ktorego bedzie to wymagac. Musze to zrobic dla siebie, dla M i dla naszej Anusi.

13 stycznia 2017, 14:27

Jak juz mialo sie stac to, co sie stalo, jesli juz naprawde musialabys urodzic sie wczesniej niz powinnas, to wiele dalabym za to, zeby moc do Ciebie biec, miec nadzieje i moc powiedziec Ci, ze wszystko bedzie dobrze... Tak mi Ciebie brakuje Coreczko....


"Wires"


You got wires, going in
You got wires, coming out of your skin
You got tears, making tracks
I got tears, that are scared of the facts

Running, down corridors through, automatic doors
Got to get to you, got to see this through
I see hope is here, in a plastic box
I've seen christmas lights, reflect in your eyes

You got wires, going in
You got wires, coming out of your skin
There's dry blood, on your wrist
Your dry blood on my fingertip

Running, down corridoors through, automatic doors
Got to get to you, got to see this through
First night of your life, curled up on your own
Looking at you now, you would never know

I see it in your eyes, I see it in your eyes
You'll be alright
I see it in your eyes, I see it in your eyes
You'll be alright

Alright

Running, down corridors through, automatic doors
Got to get to you, got to see this through
I see hope is here, in a plastic box
I've seen christmas lights, reflect in your eyes
down corridors, through automatic doors
Got to get to you, got to see this through
First night of your life, curled up on your own
Looking at you now, you would never know.

26 stycznia 2017, 09:36

3 dc

Coreczko - dzis, wedlug obliczen pani doktor, mialas przyjsc na swiat... Dzis jest chlodno i pochmurno, ludzie wokol spiesza do pracy, ktos rozmawia przez telefon, ktos sie smieje, ktos zdenerwowany trabi na przechodzacego przez jezdnie pieszego. A ktos placze. Od momentu Twoich narodzin nie ma dnia, zebym nie zadawala sobie pytania, dlaczego... I nie ma dnia, zebym nie uronila lzy. Dzis jest mi wyjatkowo ciezko i jestem wsciekla na los, ze tak z nami zagral. Dal nam nadzieje, a potem brutalnie ja odebral.
Corus - mimo wszystko jestes najwspanialszym podarkiem, jakie dalo mi zycie. Te 4 miesiace z Toba byly niezwykle, daly mi tyle radosci, ze nie potrafie tego nawet wyrazic i bardzo, ale to bardzo zblizyly mnie z Twoim Tata. Dziekuje Ci za to, ze, choc na krotko, pojawilas sie w naszym zyciu i chce Ci powiedziec, ze bardzo Cie kocham i bardzo mi Cie brakuje.

Mama

7 lutego 2017, 10:54

15 dc

Od jakiegos czasu znajduje swego rodzaju ukojenie w muzyce. Odnajduje piosenki, ktore oddaja moj nastroj i moje mysli, pozwalaja mi przezyc bol, z ktorym zmagam sie od kilku miesiecy i ktory starannie ukrywam przed swiatem. Stworzylam sobie taka mala enklawe, do ktorej nikt nie ma wstepu, w ktorej czuje sie bezpiecznie i moge w koncu pobyc sama ze soba i nikomu niczego nie tlumaczyc.
Coraz czesciej lapie sie na mysleniu, ze game over, ze kolejna szansa nie bedzie nam juz dana. "Starania" traktuje troche jak placebo, zeby nie miec do siebie pretensji, ze nie probowalam, ale w glebi duszy czuje, ze sie nie uda. Przynajmniej nie w sposob naturalny.

"Comfortably Numb"


Hello,
Is there anybody in there?
Just nod if you can hear me.
Is there anyone at home?

Come on now
I hear you're feeling down
Well, I can ease your pain
And get you on your feet again

Relax
I'll need some information first
Just the basic facts
Can you show me where it hurts?

There is no pain, you are receding
A distant ship smoke on the horizon
You are only coming through in waves
Your lips move but I can't hear what you're saying
When I was a child I had a fever
My hands felt just like two balloons
Now I've got that feeling once again
I can't explain, you would not understand
This is not how I am
I have become comfortably numb

I have become comfortably numb

O.K.
Just a little pin prick
There'll be no more aaaaaaaah!
But you may feel a little sick

Can you stand up?
I do believe it's working, good
That'll keep you going through the show
Come on, it's time to go.

There is no pain you are receding
A distant ship smoke on the horizon
You are only coming through in waves
Your lips move but I can't hear what you're saying
When I was a child
I caught a fleeting glimpse
Out of the corner of my eye
I turned to look but it was gone
I cannot put my finger on it now
The child is grown
The dream is gone
I have become comfortably numb.

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 lutego 2017, 10:49

28 listopada 2017, 16:30

Po 9 miesiacach nieobecnosci postanowilam napisac dwa slowa w tym pamietniku.
9 miesiecy nadziei, placzu, nerwow. Dziesiatek badan, wynikow, braku diagnozy. Depresji. Niekonczacej sie depresji i w koncu decyzji. Nie wiem czy dobrej, czy zlej, czy powzietej z braku sil i alternatywy, czy rzeczywiscie wynikajacej z doglebnej analizy faktow. Decyzji o in vitro.
Jutro pierwszy dzien cyklu (dzis juz plamie, wiec wiadomo, ku czemu to zmierza), pojutrze pierwszy zastrzyk. Leki chlodza sie w lodowce od okolo 2 miesiecy, nadszedl ich czas. Nie mam sily dalej ludzic sie nadzieja, ze moze w tym miesiacu, skoro od ponad roku rezultat jest taki sam. Jestem wrakiem czlowieka, nie cieszy mnie nic. Nalozylam maske, bo boje sie wlasnych reakcji, wiec nawet przed najblizszymi udaje, ze wszystko jest pod kontrola. A nie jest. Moze ta ostatnia proba pozwoli mi sie uspokoic, bo tak zyc nie mozna. Jesli nie wyjdzie, a na to sie nastawiam, to przynajmniej bede wiedziala, ze sprobowalam, ze zrobilam wszystko...

16 stycznia 2018, 12:06

Nadszedl chyba moment, zeby podsumowac pierwsze 2 tygodnie stycznia.

30 grudnia zaczelam stymulacje. Myslalam, ze pojdzie gorzej, ale okazalam sie dosc wprawna pielegniarka i nie bylo zle. Poczatkowo zastrzyki byly w zasadzie nieodczuwalne, ale po kilku dniach brzuch zrobil sie bolesny i nie szlo juz tak gladko. Ale szlo:-)
10 stycznia punkcja. Mamrot liczyl na 8-9 jajek, ale okazalo sie, ze wiekszosc byla pusta i wyluskal 3 komorki. 2 dojrzle zaplodnily sie. No i tu zaczely sie schody, bo siadla mi psychika. Oczekiwanie na wiesci z labu to koszmar nad koszmarami. W momencie gdy dzwoni telefon czuje sie, jakby tos zakrecal mi doplyw tlenu i trace kontakt z rzeczywistoscia, rece mi sie trzesa i zaczynam sie pocic jak opetana, majac przy tym lodowate rece i stopy.
Na dzien dzisiejszy mamy 1 blastke - balwanka i czekamy na info o drugim maluchu. Nie mam wiekszej nadzieji - raczej nie jest rokujacy.
Moje endo przed punkcja bylo tragiczne. Do tego kosmiczny estradiol i ryzyko hiperki, ktore sie ziscilo. Przez 3 dni bylam jak z krzyza zdjeta. Brzuch jak balon, mega bol, trudnosci przy oddychaniu. Od soboty jest coraz lepiej, choc jestem jeszcze troche.
Wczoraj dostalam okres i od dzis zaczynam przygotowywac sie do ewentualnego transferu. Bylam rano na kontroli. jajniki jeszcze nie w formie, ale poza tym ok. Zaczynam brac estradiol i zobaczymy, co tam narosnie.
Boje sie jak cholera. Nie wierze, ze sie uda i obawiam sie swojej reakcji na to niepowodzenie. Czy dam rade, czy sie do konca nie zalamie. Nie sadzilam, ze to bedzie takie trudne.

7 lutego 2018, 11:10

Mamy jednak 2 blastusie. Drugi Maluch jakos jednak podciagnal i mimo opoznienia, pojechal na zimowisko. Troszke mi ulzylo, bo jednak to jedna szansa wiecej. W razie niepowodzenia zostaje w odwodzie alternatywa, wiec i komfort psychiczny jest nieco wiekszy. O ile w ogole o jakimkolwiekm komforcie mozna tu mowic...

W tym cyklu z transferu nici. Endo kompletnie nie zareagowalo na leki. Bylo gorsze niz w cyklach naturalnych. Lekarz zdziwiony, ja zalamana.
Wczoraj zdjelam plastry z estrogenami i zapodalam ostatnia dawke progesteronu i czekam na okres. Od dzis zjezdzam z hormonami i bardzo sie z tego ciesze, bo ostatnie tygodnie mnie wykonczyly. Czuje sie fatalnie. Psychicznie i fizycznie. Zdolowana, sfrustrowana, placzliwa i nerwowa. Mieszanka wybuchowa, kompletnie nie kontroluje swoich reakcji. Do tego mega wzdecia, bole brzucha i totalne zmeczenie. Mam nadzieje, ze przez te kilka dni sytuacja sie unormuje, a ja wroce do swiata zywych.
W 7-8 dniu cyklu mam sie zglosic do mamrota i sprobujemy poobserwowac sytuacje na cyklu naturalnym. Mam nadzieje, ze moj organizm nie zrobi mnie znow w konia.
Jest ciezko, cholernie ciezko.

7 marca 2018, 14:32

Kolejny cykl o dupe potluc.
Endo w cyklu naturalnym znowu zylo swoim zyciem i uroslo tyle, co kot naplakal.
Transfer odwolany. Czekam na okres i wracam do gonalu. Male dawki, tak zeby wyprodukowac ze 2 jajka. Moze wieksza ilosc naturalnego estradiolu cos pomoze. Nie mam juz sily. Nie wiem, co sie dzieje.

Moja depresja zaczynac siegac zenitu. Czuje sie jak robot. Odizolowalam sie totalnie. Rzadko sie usmiecham, jeszcze rzadziej smieje. Mam w sobie ogromy ciezar i nie jestem juz w stanie dluzej go nosic. Wszystko jest takie mechaniczne - pobudka, sniadanie, praca, ktorej nienawidze, powrot do domu. Dzien dobry, do widzenia, tak wszystko w porzadku. C...j nie w porzadku. Nic nie jest w porzadku. bezsilnosc i zlosc to uczucia dominujace. Nie trawie ludzi, z ktorymi pracuje, zwisaja mi znajomi. Nie mam ochoty z nikim rozmawiac. Mam ochote pier...nac drzwiami i stad wyjsc. Spakowac sie i wrocic do Warszawy. To jest jakich k..wa zly sen, ktory trwa dokladnie od 18 miesiecy. Co do dnia.

12 września 2018, 10:11

Corus,

2 lata temu przyszlas na swiat, ale nie dane nam bylo sie poznac. Tak bardzo mi Ciebie brakuje i nie ma dnia, zebym o Tobie nie myslala. Twoje odejscie boli dzisiaj dokladnie tak samo, jak bolalo wtedy. Pamietam kazda chwile tamtego poranka - moj strach, zalzawione oczy Twojego Taty i ogromna pustke, ktora po sobie pozostawilas.
Jest mi zle, bardzo zle i nie moge darowac sobie tego, co nas spotkalo. Codziennie zastanawiam sie, jak bys wygladala, do kogo bylabys podobna, jak wygladaloby nasze wspolne zycie. I codziennie placze, choc ten placz nie przynosi ukojenia.
To takie trudne...

30 lipca 2020, 13:59

Wracam do pamietnika po prawie 4 latach... Latach walki, latach totalnego zwatpienia, rozsypki emocjonalnej i kryzysow.
6 procedur in vitro, 4 transfery, z czego ostatni 24 lipca. Beta dzisiaj - 38. Jestem tak roztrzesiona, ze ledwo funkcjonuje. Ja wiem, ze ta dzisiejsza beta to w skali ciazy nic nie znaczy. Doswiadczenia w tej materii mi niestety nie brakuje, ale... Po ponad 4 latach mam dodatni test ciazowy i jest to CUD. Cud, ktory nawet jesli sie skonczy, daje mi nadzieje, ze moze byc pieknie.

Edit 01/08/2020 8 dpt

Nie wiem, co sie stalo, ale nie moge dodawac wpisow.
Trudno.

Wczoraj dostalam plamienia. Niby niewielkie, niby "brudy" a nie zywa krew, ale... panika. Polecialam na bete i progesteron.
beta 7 dpt - 83
PRG - 10
Wymusilam na lekarce progesteron w zastrzykach i dzis dostalam pierwsza dawke.

Oczywiscie nie bylabym soba, gdybym nie sprawdzila bety i dzisiaj:
beta 8 dpt - 138

W sumie ok, ale w porownaniu z wczorajszym przyrostem, jest slabiej. I zamiast sie cieszyc, ze ladnie rosnie, to popadlam w paranoje.
Plamienie sie utrzymuje, lekkie bo lekkie, ale jest.
Staram sie pakowac i jakos ogarniac nas i domprzed wyjazdem, ale kiepsko mi to idzie. Z tylu glowy mam tak paralizujacy lek,ze nie moge sie na niczym skupic. Jesli ta ciaza sie utrzyma, to emocjonalnie mnie wykonczy.

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 sierpnia 2020, 15:16

30 lipca 2020, 13:59

Ciąża rozpoczęta 5 lipca 2020
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii
1 2