Dom Narodzin
-
WIADOMOŚĆ
-
ja również planuję tam rodzić mam już umówioną wizytę kwalifikacyjną pod koniec lipca-będę miała wtedy 37 tydzień.W każdym razie tam można rodzić od 38 tygodnia,no i nie ma tam medykalizacji.Dla jednych to ogromny minus,dla innych plus.Nie ma kroplówek,oksytocyny,przyspieszania porodu,nie ma też możliwości znieczulenia
Ja już mam jeden poród za sobą,więc teraz wiem jakie mam potrzeby i wymagania
chcę żeby było bardziej intymnie,tak jak sobie z mężem tylko wymarzymy,z własną muzyczką,z naturalnymi metodami łagodzenia bólu,we własnym tempie,bez przyspieszania oksytocyną.Zastanawiamy się również nad doulą,żeby nade mną czuwała
A co do ochrony krocza-zależy od przygotowania naszego krocza oraz od wymiarów dziecka itp.Mi przy pierwszym porodzie krocze bardzo pękło i szyjka (synek spora główka,waga 3700,długość 56) i musieli mnie długo zszywać.Ale....po paru godzinach byłam już jak nowo narodzona i nawet śladu nie mam po jakimkolwiek szyciu,pęknięciu itp.itd.Aleksandra Ułan lubi tę wiadomość
-
polkosia wrote:Ja myślałam o tym miejscu, ale moja koleżanka rodziła tam kilka tygodni temu i nie chronili jej w ogóle krocza A mi strasznie na tym zależy...
Brawurka, myślę, że ktokolwiek, kto jest zainteresowany rodzeniem w DN, zdaje sobie sprawę, że tam rodzi się naturalnie, bez żadnych wspomagaczy farmakologicznych i lekarzy -
No dlatego ona była zła na nich za to, ale nie nacinali jej, po prostu pękła. Kwestia tylko, że właśnie może położna się nie starała, bo pękła mocno.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 czerwca 2015, 20:27
Klementysia 2015 psn
Matylda 2016 cc
Jaśmina 2018 psn
Aurora 2021 psn -
Ja bym bardzo chciała tam trafić ale jest problem ze złym ulozeniem syna Kumpela rodziła tam troje dzieci i zachwycona. Ja pierwsze dziecko rodzilam że wszystkim co możliwe - oksy, naciecie, pozycja leżąca (udało się bez znieczulenia, tyle dobrego). Teraz chciałabym bardziej naturalnie, ale mój syn ma chyba inne plany
-
Mam teraz grzecznie czekać aż się coś zacznie i się wszystko okaże. Szansa, że się obróci teraz jest nikła, ale zawsze jakąś tam jest. Ostatnio miałam afi 17 więc jeszcze miejsce miał. Mam nadzieję, że jeszcze fiknie, dużo slyszalam, że dzieci układały się tuż przed porodem.
A jak nie no to coz... Na stół i cesarka no... Nic na to nie poradzętomania2806 lubi tę wiadomość
-
To ja opiszę swój
02.10.2015 - poród w Domu Narodzin na Żelaznej
Skurcze porodowe zaczęły mi się o 3 rano. Myślałam, że dam radę usnąć przez 2h próbowałam, ale nie szło. Wzięłam, jak mówiła położna, no spę max, skurcze po pół h nie minęły, prysznic, nie minęły, śniadanie, kolejna no spa max i kąpiel godzinna. Skurcze już co 5-6 min. Nie przeszły, To była 9cośtam. O 11 byliśmy w szpitalu, badanie 2cm rozwarcia, ktg bardzo dobre, przyjęcie do DN. Po 2h masaży, bardzo intensywnych i już co 3-4 min skurczy, rozwarcie 3cm.. Położna mówi "szyjce potrzeba wody", nie chciałam, bo w domu mi było źle w niej znosić skurcze, ale się zgodziłam. Całe szczęście, że mnie namówiła! Skurcze robiły się jeszcze bardziej intensywne, następowały 3 po sobie (jeden giga i dwa mniejsze), momentami pomiędzy skurczami odlatywałam. L cały czas mi masował plecy (skurcze były z krzyża bardzo), bardzo mnie wspierał i nadawał tempo oddechom podczas skurczów (dziewczyny o WIELE łatwiej je znieść oddychając, a nie krzycząc (położna też mi tempo nadawała), chwalił mnie i w ogóle NIE urodziłabym gdyby nie on. Dziękuję za to, że ze mną był. Oczywiście miałam krytyczne momenty, kiedy darłam się, że po co chciałam bez znieczulenia, nie dam rady i takie tam Emotikon tongue L oczywiście mówił, że sobie świetnie radzę i mały za chwilę będzie na świecie i to tylko dzięki mnie. Po jakiejś mniej niż 1,5h w wannie poczułam, że muszę przeć i nie było opcji, żeby nie. Wrzask parcia przywołał położną, powiedziała, żebym szybko dała jej sprawdzić rozwarcie. 9cm. I wieść, że "zielone wody płodowe" i akcja "szybko wychodzimy z wanny na materac, muszę wezwać lekarza co dalej, być może transfer na porodówkę", ja byłam w świecie innym, mało do mnie docierało oprócz "MUSZĘ PRZEEEEEĆ", "proszę przeć, jak Pani tak czuje". Jest zgoda ordynatora na ktg w DN i jeśli dobre, zostajemy w sali. Przejście na łóżko (właściwie to przeniesienie mnie prawie), podłączenie ktg, parcie i darcie w niebogłosy (L mówił, że takich decybeli to jeszcze nie słyszał ), ktg fantastyczne, zezwolenie na poród w DN, w pewnym momencie zobaczyłam, że są 3 położne i pediatra (konieczność przy takiej sytuacji), pytanie czy chcę zmienić pozycję, ja nie chciałam, bo nie miałam siły wstać, a położna powiedziała, że mały idealnie się wstawił w tej pozycji (na lewym boku to też jest pozycja wertykalna!)) w kanał rodny. RODZIMY. Położna instruowała kiedy przeć, a kiedy nie. I dziękuję za to, bo on wielki, ja drobna, rozerwałby mnie. Chroniła mi krocze i ochroniła. Pęknięcie zaledwie 1 stopnia Emotikon smile! Wyszła główka, chwilę potem ciałko. Mały był na świecie! A do mnie nie docierało to byłam na takim chaju! Szybko sprawdzenie przez pediatrę jego stanu (cały czas miałam sprawdzane tętno dziecka po każdym skurczu) i 10/10 pkt!
Szybkie przetarcie z brudnych wód i do mnie na brzuch, L ze łzami w oczach, ja ze łzami w oczach. JEST! Nasz syn jest na świecie, a wokół MNÓSTWO gratulacji i słów podziwu, że tak sobie poradziłam, że jest tak duży, ja ledwo pękłam i w ogóle jest przepiękny! Byłam z siebie dumna, a L ze mnie.
Łożysko urodziło się jakieś 10 min później, było gigantyczne, więc dużo krwi ze mnie poleciało kilka razy, byłam bardzo słaba (jedynie po śniadaniu), ale Zupa Mocy postawiła mnie potem na nogi. Spędziliśmy prawie 4h w sali, bo nie było innych rodzących w DN.
Przepiękny czas. Jestem wdzięczna, że mogłam tam rodzić. POLECAM! -
Byłam już zdecydowana na Dom Narodzin ale moj ginekolog mnie przekonywał no i przekonał do zwykłego szpitala. Powiedział, że w Domu Narodzin jest jednak pewne ryzyko bo w przypadku komplikacji najpierw pomoc dostają dziewczyny ze szpitala, a potem z Domu Narodzin.
Bardzo chciałam rodzić w wodzie:) ale myślę, że przenoszę ciążę, a w takim przypadku i tak by mnie nie przyjęli. -
Abata wrote:Byłam już zdecydowana na Dom Narodzin ale moj ginekolog mnie przekonywał no i przekonał do zwykłego szpitala. Powiedział, że w Domu Narodzin jest jednak pewne ryzyko bo w przypadku komplikacji najpierw pomoc dostają dziewczyny ze szpitala, a potem z Domu Narodzin.
Bardzo chciałam rodzić w wodzie:) ale myślę, że przenoszę ciążę, a w takim przypadku i tak by mnie nie przyjęli. -
Podbijam wątek - wszystko wygląda tam świetnie, ale..
..jak przyjedziesz, a nie będzie miejsc to Cię odeślą z kwitkiem. Nie da się zarezerwować terminu, mieć pewności, że jak przyjedziesz to dostaniesz opiekę. Jak w takiej sytuacji można czuć się komfortowo, zwłaszcza na finiszu? -
nick nieaktualny
-
Magdzia85F wrote:A mnie zastanawia ten fenomen tego szpitala? Na serio. Całe mazowieckie chce w nim rodzić a nawet kobiety spoza, stąd problem z miejscem. Bez swojej wtyczki w postaci gin stamtąd ciężko się dostać.
Miałam okazję być w tym szpitalu jakiś czas temu, ale nie z porodem. Fenomen polega na personelu - pielęgniarkach, czułam się tak zaopiekowana jak nigdy w życiu - kochane, czułe osoby. O lekarzach niestety nie mam najlepszego zdania - o ile byli sympatyczni o tyle wypuścili mnie z błędną diagnozą. -
nick nieaktualny
-
Magdzia85F wrote:Hm, tylko jak nie sprawdzi się w innym szpitalu, to jakby tworzenie mitu jednego miejsca.
Czyli dla samych położnych warto?
Nie wiem jakie masz doświadczenia ze szpitalami, ale zwykle jest brudno, stresująco i nieprzyjemnie. W Św. Zofii pamiętają o tym, że jesteś człowiekiem, jest czysto i przyjemnie, traktują Cię z szacunkiem, jak wołasz pielęgniarkę, nawet w trakcie nocy to przychodzi z uśmiechem na ustach, a nie z wyrzutem, personel jest naprawdę życzliwy, każdy chętny do pomocy - chce się żyć w takich warunkach, naprawdę.