Hej
W pierwszej ciąży lekarz i badania straszyły mnie poważnymi wadami genetycznymi. Urodziłam zdrową córkę.
Druga ciąża - wszystko książkowo, a potem poronienie.
Obecna ciąża - znowu cyrk, za duży pęcherzyk żółtkowy, moja biedna lekarka miała dzisiaj taką minę po usg, jakby jej pies zdechł. Zryczałam się w samochodzie po tej wizycie, ale musiałam się uspokoić, bo odbierałam córkę ze szkoły. Teraz jestem już spokojna. Generalnie logicznie rzecz ujmując myślę, że niebawem poronię, ale jak widać na moim przykładzie badania mogą być tragiczne, a potem rodzi się zdrowe dziecko. A tak w ogóle, to w trzecią ciążę zaszłam po trzech latach prób, mając na marzec umówioną pierwszą konsultację in vitro. Także powiem Wam, że rok się rozpoczął nader ciekawie...