Czy ja chcę mieć dzieci?
-
WIADOMOŚĆ
-
Wiem, że może to co tu napiszę jest nie na miejscu (bo wiele z was tak bardzo chce mieć dzieci), ale może znajdę tu kogoś, kto ma podobny dylemat?
W skrócie - okazało się, że szansa na naturalne zapłodnienie jest u nas mała (męski problem, a maż ma już 44 lata, więc łatwiej nie będzie), więc powinniśmy zdecydować się na in vitro.
Nasz problem polega jednak na tym, że nie wiemy czy aż tak bardzo chcemy mieć dzieci. Jak sie pojawiają - będzie wspaniale, ale jak się nie pojawią - nic się chyba nie stanie? Jesteśmy razem szczęśliwi i niczego nam w życiu nie brakuje.
Ale co jak nam kiedyś zabraknie a będzie już za późno?
To są właśnie te moje dylematy i choć mogą się wydawać niepoważne, to jam autentyczny problem z tym.
Mam 32 lata. Jeśli zdecyduję się na in vitro, to już teraz. Za parę lat szanse będą mniejsze, więc jeszcze mniej chętnie się tego podejmę (bo nie chcę się nastawiać a potem z tego rezygnować).
Nie mam i nigdy nie miałam instynktu macierzyńskiego. Moja chęć posiadania dzieci wynika po prostu z tego że wiem że byłoby wspaniale, mam świetnego faceta który byłby super ojcem, fajnie byłoby patrzeć jak nasze dziecko się rozwija i uczyć je różnych rzeczy...
Ale nie jest to w żadnym wypadku instynkt. Małe dzieci nie robią na mnie żadnego wrażenia (wręcz trochę mnie irytują). Ale wiem że jakby miała swoje, to byłabym wspaniałą matką.
A piszę dlatego, że może znajdę tu dziewczynę, która albo przechodzi przez podobne dylematy, albo też w końcu zdecydowała się na in vitro (też nie będąc pewna czy tego chce) a teraz jest szczęśliwą mamą i nie wierzy jak mogła mieć kiedykolwiek dylemat?
A jeśli jestem sama z moim dylematem - gdzie szukać odpowiedzi na moje pytanie?
Słuchanie głosu własnego serca niestety nie pomaga. Na chwilę obecną ten głos mówi - jeszcze nie teraz, nie chcę nic w moim życiu zmieniać, jestem szczęśliwa.
Ale wiem że kiedyś to się może zmienić. Może kiedyś poczuję pustkę i żal wiedząc, że mogłam zostać mamą, ale się na to nie zdecydowałam?
Ania_84, hipisiątko, momo1009, mrth666, Tova33 lubią tę wiadomość
-
Mee - myślę, że w pewnym sensie jestem w stanie Cię zrozumieć.
Rok temu dowiedziałam się o tym, że mam endometriozę i lekarze każą mi jak najszybciej zajść w ciążę bo później na naturalną ciążę szansę będą minimalne... więc staramy się, przechodzę różne zabiegi, robię wykresy, wstrzelamy się w dni płodne itd. ale czasem mnie nachodzi taka myśl, że gdyby nie moja choroba to pewnie nie mielibyśmy takiego ciśnienia na dziecko teraz. Przecież dziecko nie powinno być lekarstwem na chorobę...
Jednak czasem przychodzą takie dni kiedy wiem, że jestem już gotowa do macierzyństwa i walczę o to maleństwo.. a potem nagle mąż znajduje jakieś fajne tanie loty do Chin na czerwiec i wtedy sobie myślę "kurcze... z brzuchem nie polecę" i chcę przełożyć starania żeby móc pozwiedzać Chiny...Ania_84, momo1009, Emma80, Another lubią tę wiadomość
-
Ja po części a nawet w dużej mierze rozumiem ..
tyle że moze od innego punktu widzenia..my dużo przeszliśmy w trakcie starań, diagnostyki.. i tak naparwdę jedyna opcja aby moj mąż mógł mieć szanse na bycie tata biologicznym to długotrwała kuracja, zabieg i szukanie plemników w jadrach a później ICSI/IMSI
pierwszą spiralę nakręcania sie ..wywołałam ja..nbie zgodziłam się na dawce.. bo nie..bo chce żeby dziecko miało oczy męża
ale z czasem .. mąz coraz bardziej widział w tym sens..i podjeliśmy walkę.
jednak teraz patrze na to inaczej.. i w sumie nie raz myśle jak nie będzie dziecka tragedii nie będzie.. bo i tak nauczyliśmy się żyć z takim przemyśleniem..
ale z drugiej strony wiem.. że to dziecko sie pojawi.. jesli nie nasze to skorzystamy z dawcy , albo adopcji .. ale nie raz in ie dwa łapałam sie na tym..poc oc to wszytsko robimy ..przecież mamy siebie i moglibyśmy ominąć długie i kosztowne procedury a te pieniądze przeznaczyc na co innego ..lub np na dostosowanie mieszkania do adopcji .. lub na IUI z nasieniem dawcy ..
Kiedyś miałam parcie na dziecko.. teraz mam parcie na to żeby dbać o Nas o nasz związek i zeby się rozwijac..
a gdzieś w tym czasie ..maz ciagnie kuracje.. i podejdziemy do zabiegu... choc czesto gesto lapiemy sie na tym ze mowimy... bedziemy mogli powiedziec ze zrobilismy wszytsko by to było dziecko meza..
człowiek zawsze będzie bił sieę z myślami czy dobrze robi czy to potrzebne ..
ja jestem zdanie że warto probować i korzystać z sytuacji ..
kiedys możemy siasc i powiedziec mogłam sprobowac.... szczególnie ze lata leca.. i niedlugo mozemy sie dowiedziec ze juz za pozno .. -
Ania 84 - no z tymi Chinami to mamy z mężem takie marzenie żeby pojechać tak na dziko i pozwiedzać; ) i w tych planach wyjazdu robienie dzieci gdzieś tam schodzi na dalszy plan, trochę mnie to przeraza - może jakbym miała taki instynkt macierzyński z prawdziwego zdarzenia to myslalabym tylko o dziecku a nie o wycieczkach. .
-
Może moja wypowiedź nie będzie zbyt pomocna, bo ja jestem na samej początku tej drogi. Jestem świeżo po ślubie, mam 24 lata (mąż 33) i od kilku miesięcy zaczęła się w nas rodzić chęć posiadania dzieci. Ale tak na spokojnie, bez presji. Powoli zaczynamy działać w tym kierunku...
Ale do rzeczy - mój instynkt wydaje mi się, że jest normalny. Jednak jak czasem zaczęłam czytać to czy inne forum staraczek, to w pewnym momencie doszłam do wniosku, że ja AŻ tak bardzo nie chcę dziecka jak inne dziewczyny. Jak czytałam tutaj, że pojedyncze przypadki wolą sobie zrobić dziecko z mężem, z którym relacje się sypią, niż naprawiać małżeństwo, jak piszą o tym, że powieszą swój test ciążowy na choince (to było w okresie świąt ), jak zazdroszczą wszystkim innym zaciążonym koleżankom, to doszłam do wniosku, że ja taka nie jestem. I teraz pytanie, czy po prostu ja podchodzę do sprawy racjonalnie i na spokojnie, czy może mój instynkt nie jest taki mocny?
Podejrzewam, że jeśli ktoś stara się przez dłuższy okres bez powodzeń, to wtedy ta chęć posiadania dziecka jeszcze bardziej przybiera na sile i zaczyna przysłaniać wszystko inne, staje się jedynym celem życiowym.
Ja jestem teraz na takim etapie, że chcę mieć dziecko. Nie jest to mój jedyny cel życia, bo jeśli okaże się, że np. teraz nie będę mogła zajść w ciążę, to po prostu poczekam i nie wpadnę w panikę. Ale jeśli się uda, to będę na pewno bardzo szczęśliwa.
Także podsumowując. Wydaje mi się, że Twoje podejście jest normalne. Nie naznaczone długimi niepowodzeniami czy presją otoczenia, partnera itp. W naturalnych warunkach to chyba właśnie tak powinno wyglądać Bez mega wielkiej presji na fasolkę za wszelką cenę.urocza, momo1009 lubią tę wiadomość
Po 3 latach starań, w końcu z nami Pola, 30.03.2018r.
moje dwa aniołki...
Aniołek, lipiec 2015, cp
Leonek, styczeń 2017, 28tc
-
nick nieaktualnyJa już jedno dziecko mam, teraz staramy się o brata lub siostrę dla synka.
Z jednej strony chce, a z drugiej sie boję. Boje się czy dam sobie rade z 2 dzieci, boję się czy finansowo podołamy jeżeli dziecko nie będzie nadawało się do żłobka, boję się porodu, boje się wstawania w nocy (bo z tym mam poważny problem)boję się ze dziecko będzie chore..... Wszystkiego się boję.
Czasami mam wrażenie że kolejnego dziecka w rodzinie najbardziej chce mój syn.Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 lutego 2015, 09:32
-
Mee wszystko z Tobą w porządku
Mam to samo i tylko dlatego, że mam 38 staram się. Jakbym mogła to jeszcze chwilę poczekałabym
a tak czas ucieka i nie jest łatwo
głowa do góry
a to, że nie lubisz dzieci..cóż.. ja ich nie cierpię tzn. te co znam, to niektóre lubię
jak to jedna koleżanka powiedziała "dzieci są jak bąki, toleruje się tylko własne"
agnes175 lubi tę wiadomość
-
Człowiek nie może żyć sam dla siebie. Mój Mąż, odkąd pojawiło się w domu dziecko zawsze mi powtarza, że musi teraz o mnie dbać bardziej, bo kiedyś Nasze maleństwo wyfrunie i na starość znów zostaniemy sami, więc trzeba pielęgnować to uczucie już teraz
Tak naprawdę, nie ma dobrego czasu na ciążę. Człowiek zawsze ma jakieś plany, COŚ do osiągnięcia, awans, auto, dom, wakacje, etc. Ciągle myśli, że ma jeszcze czas; że jeszcze nie jest gotowy na tyle zmian.. Na moje szczęście, nasza córeczka była wpadką, najlepszą w życiu! Dzięki Niej, sprężyliśmy się ze ślubem, zmianą mieszkania, wszystko było gotowe na czas Jej przybycia. Jasne, trzeba zrezygnować z wielu rzeczy, trzeba się uczyć cierpliwości, spokoju, ale to jest nic a nic w porównaniu do chwil, które dziecko rekompensuje.
Mee - ściskam Cię ciepło, i rozumiem w obawach. Jednakże powiem tak, spróbuj tego magicznego czasu, wtedy poczujesz pełnię szczęściaCigaretta, Sylwia33 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyKarolka no widzisz ale ty masz dopiero 23 lata może stąd ten luz. Ja np mam 33, a że wiem, że u mnie łatwo nie będzie to troszkę mi się spieszy, bo nie chciałabym dziecka na "starość" Póki co mam luz w dupie bo lecze się tabsami anty ale czuję, że w marcu ten luz pójdzie sobie w pi......
Mój syn był wyczekany, czekaliśmy na niego ponad 2 lata i boje się że na kolejne też długo poczekamy.
A co obcych dzieci, ja je lubię bo fajnie sie pobawić 5 minut, a potem niech się matka męczyWiadomość wyedytowana przez autora: 18 lutego 2015, 11:45
-
nick nieaktualnyZgadzam się z Mona M im kobieta starsza tym bardziej pragnie dziecka już w tej chwili,zaraz.My mamy teraz po 23 lata wiec tak naprawdę jesteśmy smarkule. Z moim znajomych w moim wieku jestem jedyna mężatką nie mówić juz o tym żeby ktoś tam pomyślał o dziecku.Dlatego kwestia spojrzenia zależy od siedzenia.Ja mimo swojego wieku mam parcie na dziecko,chociaż od kąd udzielam się na tym forum nabieram tak zwanego luzu w dupie bo właśnie "jestem jeszcze młoda". Nie wiem czy ten luz będe miała w wieku 30,40lat,ale to życie pokaże dopiero.
-
baby1991 wrote:Zgadzam się z Mona M im kobieta starsza tym bardziej pragnie dziecka już w tej chwili,zaraz.My mamy teraz po 23 lata wiec tak naprawdę jesteśmy smarkule. Z moim znajomych w moim wieku jestem jedyna mężatką nie mówić juz o tym żeby ktoś tam pomyślał o dziecku.Dlatego kwestia spojrzenia zależy od siedzenia.Ja mimo swojego wieku mam parcie na dziecko,chociaż od kąd udzielam się na tym forum nabieram tak zwanego luzu w dupie bo właśnie "jestem jeszcze młoda". Nie wiem czy ten luz będe miała w wieku 30,40lat,ale to życie pokaże dopiero.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 lutego 2015, 12:12
Po 3 latach starań, w końcu z nami Pola, 30.03.2018r.
moje dwa aniołki...
Aniołek, lipiec 2015, cp
Leonek, styczeń 2017, 28tc
-
nick nieaktualnyJa wyszłam za mąż w wieku 24 lat, syna urodziłam w wieku 27.
A co do objawów obronnych organizmu przed porażką - widze to u mojego męża. Widze jak patrzy ma moją 2 letnią bratanicę (jego chrzesnicę), jak dopytuje się mojej siostry kiedy wkońcu urodzi (ona jest w 41 tc), ale ciągle powtarza, żebym się nie nastawiała, i tak nie "zajdziemy" to głupota 2 dziecko itp.
Ale go znam i wiem, ze tak broni sie przed porażka.
Ja przed pierwszą ciążą odpuściłam, stwierdziliśmy, że widocznie mamy żyć bez dzieci. I pojawił się nasz syn.
Na ciążę faktycznie nie ma dobrego momentu i co by nie robić jakieś ale się znajdzie. -
nick nieaktualnyMona_M wrote:Ja wyszłam za mąż w wieku 24 lat, syna urodziłam w wieku 27.
A co do objawów obronnych organizmu przed porażką - widze to u mojego męża. Widze jak patrzy ma moją 2 letnią bratanicę (jego chrzesnicę), jak dopytuje się mojej siostry kiedy wkońcu urodzi (ona jest w 41 tc), ale ciągle powtarza, żebym się nie nastawiała, i tak nie "zajdziemy" to głupota 2 dziecko itp.
Ale go znam i wiem, ze tak broni sie przed porażka.
Ja przed pierwszą ciążą odpuściłam, stwierdziliśmy, że widocznie mamy żyć bez dzieci. I pojawił się nasz syn.
Na ciążę faktycznie nie ma dobrego momentu i co by nie robić jakieś ale się znajdzie.
Mona a przed zajściem w ciążę z synkiem leczyłas się? -
nick nieaktualnyWiesz co chodziłam po lekarzach, ale słyszałam że po 2 latach zaczniemy się leczyć, a jak miałam jakieś badania np hormonów to wszystkie były ok mimo, że cykl trwał już pół roku. To były czasy w których wierzyłam lekarzom i nie buszowałam po forach.
Po urodzeniu syna wszystko wróciło do normy (brak @ przez pół roku) ale brak @ mi nie przeszkadzał bo czułam sie bardzo dobrze. Nie było sensu wywoływać @ tabletkami anty (bo tylko taka opcjja była). -
Mee wrote:Wiem, że może to co tu napiszę jest nie na miejscu (bo wiele z was tak bardzo chce mieć dzieci), ale może znajdę tu kogoś, kto ma podobny dylemat?
W skrócie - okazało się, że szansa na naturalne zapłodnienie jest u nas mała (męski problem, a maż ma już 44 lata, więc łatwiej nie będzie), więc powinniśmy zdecydować się na in vitro.
Nasz problem polega jednak na tym, że nie wiemy czy aż tak bardzo chcemy mieć dzieci. Jak sie pojawiają - będzie wspaniale, ale jak się nie pojawią - nic się chyba nie stanie? Jesteśmy razem szczęśliwi i niczego nam w życiu nie brakuje.
Ale co jak nam kiedyś zabraknie a będzie już za późno?
To są właśnie te moje dylematy i choć mogą się wydawać niepoważne, to jam autentyczny problem z tym.
Mam 32 lata. Jeśli zdecyduję się na in vitro, to już teraz. Za parę lat szanse będą mniejsze, więc jeszcze mniej chętnie się tego podejmę (bo nie chcę się nastawiać a potem z tego rezygnować).
Nie mam i nigdy nie miałam instynktu macierzyńskiego. Moja chęć posiadania dzieci wynika po prostu z tego że wiem że byłoby wspaniale, mam świetnego faceta który byłby super ojcem, fajnie byłoby patrzeć jak nasze dziecko się rozwija i uczyć je różnych rzeczy...
Ale nie jest to w żadnym wypadku instynkt. Małe dzieci nie robią na mnie żadnego wrażenia (wręcz trochę mnie irytują). Ale wiem że jakby miała swoje, to byłabym wspaniałą matką.
A piszę dlatego, że może znajdę tu dziewczynę, która albo przechodzi przez podobne dylematy, albo też w końcu zdecydowała się na in vitro (też nie będąc pewna czy tego chce) a teraz jest szczęśliwą mamą i nie wierzy jak mogła mieć kiedykolwiek dylemat?
A jeśli jestem sama z moim dylematem - gdzie szukać odpowiedzi na moje pytanie?
Słuchanie głosu własnego serca niestety nie pomaga. Na chwilę obecną ten głos mówi - jeszcze nie teraz, nie chcę nic w moim życiu zmieniać, jestem szczęśliwa.
Ale wiem że kiedyś to się może zmienić. Może kiedyś poczuję pustkę i żal wiedząc, że mogłam zostać mamą, ale się na to nie zdecydowałam?
Pozdrawiam -
Nie napiszę tutaj żadnej nowości, czegoś innego niż dziewczyny, które wypowiedziały się wcześniej. Twoje rozterki i dylematy nie są czymś nienormalnym i w pełni Cię rozumiem. Jestem w podobnej sytuacji.
Też czasem zastanawiam się czy aż tak bardzo chce mieć dziecko, by robić WSZYSTKO. Na pewno nie.
Ułożyłam sobie życie na nowo po 10-letnim nieudanym małżeństwie, z którego mam nastoletnią córkę. Mój S. jest ode mnie młodszy 10 lat. On sam właściwie nie jest pewien czy już chciałby mieć dziecko. Właściwie to musiałam go przekonywać kilka miesięcy, że to już jest ten odpowiedni czas. Wiele nocy przegadaliśmy na ten temat. Dlaczego, skoro sama nie jestem pewna czy chcę jeszcze dziecka? Ponieważ za kilka lat może być już dla mnie za późno, a wiem, że S. w przyszłości pewnie chciałby mieć dzieci. Zresztą byłby cudownym ojcem, jakiego ja nigdy nie miałam. No tak... Pewnie by mnie wtedy nie zostawił... Ale ja miałabym wyrzuty sumienia, że nie mogę dać mu dziecka i czynię go nieszczęśliwym. Nie mogłabym na to patrzeć. Prędzej ja bym go rzuciła by dać mu szanse na pełną rodzinę. No ale wtedy to by mi serce pękło, bo nie wyobrażam sobie życia bez niego.
No i tym sposobem, tą moją trzeźwą kalkulacją wyliczyłam, że trzeba zrobić dziecko. TERAZ. No i robimy.
Ustanowiłam tylko pewne granice. Nie chcę dziecka za wszelką cenę. Nie w głowie mi in vitro i kliniki. Do tego się nie posunę. Może trochę z przekonań religijnych, ale także trochę z braku finansów. Jakby nie było to dość duża inwestycja. Stawiam na naturę. No i oczywiście pomoc lekarzy, ale w granicach rozsądku.
I to też nie jest tak do końca, że nie chcę. Dzieci mnie oczywiście drażnią, ale jak sobie pomyślę o małym synku, z kręconymi blond włoskami i zdziwionymi oczkami (taki mini S.) to chyba nawet rodzi mi się instynkt. Cudownie byłoby mieć z nim dziecko.
Co mogę poradzić Tobie?
Na Twoim miejscu bym się zdecydowała. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego co będzie w przyszłości. Może teraz jeszcze dziecko nie jest Ci "potrzebne" ale z czasem może się stać. Stwierdzisz wtedy - mam już wszystko, brakuje tylko dziecka. No a znając historię - będzie już za późno. Nie wiem czy w takiej sytuacji adopcja zaspokoi Twoje potrzeby. Jeśli tylko in vitro nie jest dla Was problemem jakimkolwiek, to powinnaś się zdecydować. Dla mnie jest, ale ja już jedno dziecko mam i to tez inna sytuacja.
No a poza tym w kwestii żartu - trzeba dostarczać Państwu potencjalnych podatników ;-/
Życzę przemyślanych decyzji. Pozdrawiam -
nick nieaktualnyHej,
Widzę, że na prawdę jest nas wiele. Na szczęście- bo myślałam, że ze mną jest coś nie tak. Ja z moim mężem jesteśmy parą już prawie 8 lat- dopiero w maju zdecydowaliśmy się na ślub. Wcześniej oczywiście trzeba było skończyć studia, znaleźć pracę, kupić mieszkanie/ samochód itp. I teraz teoretycznie juz wszystko mamy. Ale mi chwilami czegoś brakuje jak wracam do pustego domu. Więc zaczęliśmy się starać o dziecko. No i też się ciągle zastanawiam czy aby na pewno chcę zrezygnować z wysypiania się, odpowiedzialności tylko za siebie i tego wszystkiego, do czego przez tyle lat się przyzwyczaiłam. I choć zwykle jestem pewna, że to jest pora na dziecko to przy każdym nowym cyklu myślę sobie - może to dobrze, że nie jestem w ciąży... I w sumie co miesiąc jest ta sama bajka...urocza, Hrabina lubią tę wiadomość