Jak nie zwariować, gdy wszystko idzie nie tak
-
WIADOMOŚĆ
-
Lavende86 wiem, ze u Was ciężko, jeszcze teraz czeka Cię powrót do pracy a zostajesz z tym sama, bo Mąż ciagle zajęty... ale może właśnie jak pójdziesz do pracy i będziesz miała trochę swoich rzeczy w ciągu dnia to będzie Ci lepiej...
Frida91 tak, jadlonomia jest wegańska, ale zawsze można do ciasta dodać jajka (jak ktoś bardzo chce) a do potraw mięso, chociaż mi ostatnio wszystko smakuje jak papier... nie mam na nic ochoty...
ciężkie to... bo tyle energii w to wkładamy, pieniędzy, czasu, urlopu, a nic z tego nie wychodzi... na szczęście niedługo idę do psychologa i mam nadzieje,ze poukładam sobie w głowie. Z Mężem dobrze, ale widzę, ze się mocno meczy ... zreszta w piątek to powiedział, ze nie rozumie co robimy ale robi to dla mnie... każdy Jego kontakt z dzieckiem boli, ze nie może ze swoim... jesień nie jest najlepsza pora roku...Starania od 01.2018r.
Od 03.2020 AP - MP 🥰
Pcos,cykle bezowulacyjne, kir Bx, cytokiny skopane, komórki nk-23%
Stymulacje: clo+pregnyl (2 nieudane), lametta+pregnyl (2 nieudane).
Laparo+histero+drożność - korekta kształtu macicy.
Maz ok
Szczesliwy cykl-gonadotropiny+acard+intralipid+neoparin
15.12.2020r.-pęcherzyk ciążowy
28.12.2020r.- Nasz Dzidziuś ma ❤️
16.07.2021r.- 35tc SN Synuś ❤️
11.04.2023r.- beta 760 Nasz Drugi Cudzie zostań z nami! 🙏🙏
Czekamy na Dziewczynke 😍
-
Lavende86 wrote:NowaJaaa - to jeszcze trochę opcji jest żeby coś podziałać. Oby to był dobry trop z tą immunologią. Oby się w końcu udało. Liczę na to! Kciuki zaciśnięte.
Czekamy - u Was to faktycznie ciężko, że nie wiadomo gdzie jest problem, ale może ten profesor coś jednak pomoże... A adopcja zarodka to od par które robiły in vitro i nie wróciły po resztę zarodków? Dostajesz jakieś info o rodzicach czy to jest całkiem anonimowe? Ciekawa sprawa...
Moi znajomi musieli zrezygnować ze starań całkowicie bo mówią, że chyba by im się małżeństwo rozpadło już tak byli na skraju wytrzymałości psychicznej. Teraz ponoć jest ok.
To ogromna próba dla związku.
Ale z drugiej strony... co nie jest? Dzieci to też kolejna próba.
U nas ostatnio nie jest kolorowo i to w dużym stopniu niestety przez dzieci i problemy z nimi związane. Jak to mówią... zawsze coś.
Adopcja w Polsce jest chyba tylko od par ktore sie lecza i zostawily zarodki... mozna zrobic tez w czechach, tam zarodki są od zdrowych osób. Nie wiem czy dostaje jakiekolwiek informacje na temat rodziców tych zarodków. Wydaje mi się, że to jest całkiem anonimowe, patrzą tylko zeby grupa krwi sie zgadzala, kolor oczu, włosy, postura itp.
Im dlużej to trwa tym jest po prostu coraz gorzej... my sobie jakoś radzimy, ja też chodzę do psychologa... Staramy sie duzo czasu ze sobą spędzać... I jakoś idziemy do przodu. Najgorszy okres to chyba taki jak teraz, gdzie pada, ciezko gdzies wyjsc poza dom czy coś porobić wtedy łatwiej łapie się "deprechę".Prawie 5 lat starań...
33 lata, endometrioza II st., IO, niepłodność idiopatyczna, amh 3
26cs ---> IUI nieudane
1) IMSI (długi protokół) Angelius
6 kom --> 5 zarodków --> 8b (ET) --> beta 1, brak ❄️
2) ICSI (długi protokół) Novum
11 kom --> 8 zarodków --> 7c, 7b (FET) -->
7dpt beta <2, 9dpt beta 2, 10dpt beta 3,16, brak ❄️
3) IMSI (krótki protokół z Elonvą) Angelius
9 kom --> 8 zarodków --> 1BB, znowu brak ❄️ 😞 FET --> 7dpt beta <0.5
4) 5) 6) ministymulacje Eurofertil Czechy 🥰 cud --> ❄️❄️❄️❄️ 4AA, 4AB, 2AA, 2BB 🥰
FET 4AA--> 6dpt beta 22
8dpt beta 78
10dpt beta 152 ❤️❤️❤️
14dpt beta 850 ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
"Jeszcze będzie pięknie, mimo wszystko. Tylko załóż wygodne buty, bo masz do przejścia całe życie" JP II
Córeczka 🥰🥰🥰
5.10.2022 ❤️
Moje marzenie się spełnilo 😍👶🤱 -
Czekamy to napisalabym że gdzieś kino , muzea czy jakieś pokoje ucieczek , trasy podziemne itp. Ale w dobie cholernego wirusa to chyba tylko kino w miarę puste zostaje ...ale jak wchodzi w grę jakąś kuracja o obniżeniu odporności to też lipa . Staraszne czasy . Dobrze że wam jeszcze został w miarę normalny dostęp do lekarzy A nie jak w marcu...♡♡♡ Kornel ♡♡♡ 1.04.2019
♡♡♡Klaudia♡♡♡17.01.2021 -
NowaJaaa wrote:Adry my przez leczenie nie chcieliśmy ryzykować z wyjazdami, żeby nie mieć kwarantanny .. chociaż już nas bardzo ciągnie...o Egipcie myśleliśmy, ale poki co domowo... odbijemy sobie jak się COVID skończy. Myśle ze każdy już ma tego dosyć bo tez mimo wszystko jest strach o najbliższych...
Multi odpoczywaj żeby wszystko było dobrze z ciąża. Udało się Wam z ta druga ciąża i jeszcze dziewczynka 🙂 szczepienia są kontrowersyjne bo mogą być niebezpieczne dla kobiety.. teraz albo w przyszłości, wiec jak już to mysle po nieudanym ivf będziemy do tematu wracać... poki co czekamy na ostateczna diagnozę od immunologa za 2 tygodnie na kolejnej wizycie. Ta immunologia to niestety takie dziadostwo, ale tak mysle, ze może nawet gdyby się nie udało to adopcja będzie dla nas. I tak wiem, ze to dziecko pokochamy czy to będą nasze geny czy nie.. w końcu już jestsmy tak spragnieni dziecka,ze ta miłością możemy się podzielić.
Kattq a jak Twoja Córeczka? Jak Ty się czujesz?
Właśnie jak Wam się Dziewczyny żyje? Jakieś nowości u Was?
Covid się raczej nie skończy, za jakiś bliżej nieokreślony czas będzie codziennoscią... właściwie juz jest naszą codziennością -
KattQ wrote:Adry a no miał być Gucio więc jak się okazało że jednak dziewczynka to decyzja była szybka 😁
Jakoś powoli dajemy radę, nie będę cukrować, że to takie proste uczymy się wszystkiego od siebie nawzajem, jeden dzień lepszy drugi gorszy, dziś zero drzemek w ciągu dnia, marudzi, więc dobrze ,że jesteśmy w weekendy razem można iść do toalety bez pośpiechu 😄😄 ogólnie etap skoku rozwojowego, kolka więc jest nieodkladalna nie ma szans że pospi w wózku albo w łóżeczku. Zaakceptowała dostawke więc w nocy już z nami nie śpi a był moment że tylko z nami zasypiała. Dostawkę kupowałam w pośpiechu jak miałam dwie noce zarwane 😄Miesiąc zleciał ekspresowo sama nie wiem kiedy, dziś pierwszy raz włożyłam ją w chustę, spodobało się jej, ale tylko 15 minut ją nosiłam żeby się stopniowo przyzwyczaiła i nie zraziła. Póki co nie ma czasu na inne zajęcia oprócz zajmowania się Majeczką więc mam już tak obdrapane paznokcie że masakra 😁 może w tygodniu jakoś uda się coś z nimi zrobić o ile będę mieć siłę 😄 i tak wyglądają teraz nasze wspólne dni i tak mam luksus bo od powrotu że szpitala zawsze ktoś ze mną jest więc mogę cały czas zajmować się małą bez stresu że pranie zalega albo nie ma obiadu 😁😁
wiesz, ja już serio nic nie pamiętam z tego co piszesz nasze życie praktycznie wróciło do normy ale tego co czytam to świetnie sobie radzisz... udało się piersią karmienie czy butelka? masz jakąś pomoc czy sami jesteście? coś CIę zaskoczyło w macierzyństwie? czy raczej wszystkiego się spodziewałaś? -
czekamynadzidzie wrote:też mnie to zastanawia, jak to jest możliwe już nawet sie zastanawialam czy próbek krwi ktos nie podmienil/pomylil w laboratorium nie wiem. Jakiś dramat z nami.
Immunolog: bylam u jednego, jeden z lepszych i bardziej znanych w Polsce, neistety rozłożył ręce. Potem zmieniłam na innego, też mega łeb, jest profesorem. Pomaga tym którym ten pierwszy nie pomogl (wiec same najciezsze przypadki bierze). I na razie zlecil poszerzyć diagnostyke... ale to co wstępnie obstawialismy, co najprawdopodobniej moglo byc przyczyna padania naszych zarodków nie wyszło w badaniach gorzej ten rok się chyba skończyć nie mógł dalej jestem w punkcie wyjścia
Mąż powoli traci siły już do tego wszystkiego, mnie też jest coraz ciężej... Ileż można?
Najpierw bedziemy próbować adopcje zarodka, a zwykła adopcja na samym końcu...
a jak układa się z Twoimi rodzicami? rozmawiacie cos? dogadaliście się?
adopcja zarodka brzmi całkiem sensownie, ale bedziecie wczesniej jeszcze raz podchodzic do in vitro? -
Adry wrote:wiesz, ja już serio nic nie pamiętam z tego co piszesz nasze życie praktycznie wróciło do normy ale tego co czytam to świetnie sobie radzisz... udało się piersią karmienie czy butelka? masz jakąś pomoc czy sami jesteście? coś CIę zaskoczyło w macierzyństwie? czy raczej wszystkiego się spodziewałaś?
Jak wrocilysmy ze szpitala do domu to zaczęłam ją przystawiać powoli, stopniowo, z początku jedno karmienie dziennie wychodziło reszta butelką z moim pokarmem więc laktator co chwilę. Podziwiam dziewczyny które w ten sposób karmią , już myślałam że i my będziemy musiały tak się karmić, szukalam już doradcy laktacyjnego żeby wykorzystać wszystkie opcje, ale pewnego dnia zaczęła się ładnie dostawiać do piersi, już tak nerwowo nie miała odruchu szukania więc nie denerwowała się na tyle żeby się zniechęcić i udało się. Teraz jest tylko na piersi i póki co nie musiałam jej dokarmiać mm. Wydaje mi się że początkowe problemy wynikały ze stresu związanego z pobytem w szpitalu, myślę że przejmowała na pewien sposób moje emocje. Nie ukrywam że pierwsze dwa tygodnie baby blues dawał mi w kość sama się dziwiłam że tak dziwnie się zachowuje i nie mogę nad tym zapanować. Cieszę się że te pierwsze dwa tygodnie mój narzeczony był ze mną to mnie uspokoiło, on ma w sobie dużo spokoju cierpliwości, więc szybko doszłam do siebie. Szczerze mówiąc na początku mega panikowałam nie mogłam spać bałam się o małą, obsesyjnie sprawdzałam czy oddycha czy na pewno nic jej nie jest czy dobrze spi itd nadal się o nią boje, tymbardziej że takie dziwne czasy są, ale już w granicach normy 😁😁 na początku chciałam jakoś wszystko zaplanować do przodu w razie czego żeby wiedzieć co robić , ale z biegiem czasu wyluzowalam i czerpię najwięcej z każdego dnia ile się da bo już taka mała jak dziś nigdy nie będzie 😍 przed porodem w sumie nie zakładałam że będzie tak czy tak, więc nie rozczarowałam się , bardziej strach i paraliż 😄 najbardziej zaskoczyło mnie to że można spać 2 godziny i normalnie funkcjonować 😁😁 za dwa tygodnie zostajemy same więc wtedy może być ciężko, chyba że zacznie robić drzemki w ciągu dnia 😁 do ostatniego miesiąca ciąży nigdy bym nie wróciła mimo że można było się wyspać 😁😁 uwielbiam na nią się gapić jak śpi jak się uśmiecha jak robi minki to naprawdę wzruszające jak pomyślę sobie że jest już z nami że tyle na nią czekaliśmy i że jest naszą małą dziewczynką 😍
-
Adry chodziło mi o to, ze np wrócą odwiedziny w szpitalu (byłam jeden dzień tam sama a szczerze to już by mi się tam Mąż przydał), zniesienie kwarantanny .. jednak podczas starań kwarantanna to kiepska opcja - mnie to dodatkowo stresuje, ze jest się w cyklu stymulowanym i nagle nie możesz jechać do lekarza, albo zrobić badań... nie możesz być pod kontrola lekarza ... nie mówiąc już o procedurze ivf albo kuracjach z immunologii... dodatkowo będę narzekać na ten brak swobodnego podróżowania ... bo w tym roku taki tydzień ba nawet weekend zmiany otoczenia byłby dla nas bardzo pomocny... chociaż odpukać jest u nas dobrze, ale to chyba tez przez to ze jesteśmy zmęczeni wszystkim i sił już brakuje na negatywne emocje...
Ktoś pytał o wsparcie - szczerze to w rodzinie zerowe, zreszta nie mówimy o naszym problemie, wie jedna Bratowa, ale bez szczegółów ... u nas wszyscy są anty in vitro, anty leczenie niepłodności... co nie raz było głośno wypowiedziane... mam wrażenie, ze Oni by woleli żebym popełniła przestępstwo niż zrobiła ivf...
znajomi nie rozumieją... zreszta nie dziwie się, bo jak są na etapie „życie nam się skończyło bo dziecko/dzieci a Wy macie tak wspaniale - zero problemów” zero oczywiście, no sielanka... widzę jak pstrzą na mnie jak na kosmitę, który wydaje krocie żeby sobie zrujnować życie dzieckiem... zaczęły się tez pytania w stylu „Nie chcecie się poddać”, rady „Może zrezygnujecie” ... nie winie Ich za to, powiedzmy, ze próbują wspierać... ale kto nie przeżył niepłodności nie zrozumie... jedynie mam dwie Staraczki (jedna już szczęśliwa Mama), które bardzo wspierają.. i dwie Koleżanki, które są po prostu bardzo empatycznymi osobami..
takie życie, trzeba sobie radzić. Miejmy nadzieje, ze uda się kiedyś i będę wdzięczna za to, ze się nie poddaliśmy... mój Mąż zaczął tez bardzo współpracować, mówi otwarcie, ze On tego nie rozumie co my robimy teraz (immunologia), ale zrobi to, bo chce żebyśmy powiększyli nasza rodzine.
Także trzeba iść do przodu.Starania od 01.2018r.
Od 03.2020 AP - MP 🥰
Pcos,cykle bezowulacyjne, kir Bx, cytokiny skopane, komórki nk-23%
Stymulacje: clo+pregnyl (2 nieudane), lametta+pregnyl (2 nieudane).
Laparo+histero+drożność - korekta kształtu macicy.
Maz ok
Szczesliwy cykl-gonadotropiny+acard+intralipid+neoparin
15.12.2020r.-pęcherzyk ciążowy
28.12.2020r.- Nasz Dzidziuś ma ❤️
16.07.2021r.- 35tc SN Synuś ❤️
11.04.2023r.- beta 760 Nasz Drugi Cudzie zostań z nami! 🙏🙏
Czekamy na Dziewczynke 😍
-
AG nie wierz w bzdury że dziecko to zrójnowanie życia. Fakt bywa ciężko, fakt że czasem czujemy potrzebę ponarzekania. Przy dziecku trzeba nad sobą panować więc narzekanie to najprostsza metoda wyrzucenia z siebie negatywnej energii (dlatego warto patrzeć przez palce na te rodzicielskie narzekania). Jednak dziecko daje ci coś czego wcześniej nie potrafiłaś sobie wyobrazić, tworzy głębie w sercu którą trudno jest opisać.
W ten czy inny sposób ale wam się uda i będziecie bardzo szczęśliwi.Ewa1984 lubi tę wiadomość
-
NowaJaaa - to smutne, że nie macie wsparcia w rodzinie i bliskich. Nie wiem dlaczego w tym kraju nadal in vitro uważa się za jakiś kosmos. A może właśnie to przez to, że nie są w ogóle świadomi z czym się zmagacie. Czasami ciężko wczuć się w czyjąś sytuację. Nie każdy ma tyle empatii.
Każdy ma jakieś problemy i nie ma tu co zastanawiać się kto ma gorzej. Ludzie z dziećmi czasem mają mnóstwo problemów i ci bez dzieci też mogą mieć równie dużo. To jest tak jak pisze wróbel. Porównałabym to do dziecka, które w przedszkolu ukrywa emocje przed "obcymi", trzyma fason, a przychodząc do domu te wszystkie dławione emocje wybuchają matce w twarz ze zdwojoną siłą. Tak samo jest z rodzicami. Przy dzieciach i rodzinie muszą się trzymać, zachować cierpliwość kiedy w środku buzuje, schować nerwy gdzieś głęboko, czasem nawet zapomnieć o swoich potrzebach... no i potem jak znajdą upust to chcą się komuś wygadać o tych wszystkich trudach i bolączkach. Niefortunnie czasem jest to osoba, która o tym dziecku marzy. A prawda jest taka, że czasami w obliczu mega zmęczenia wszyscy zapominamy żeby doceniać to co mamy. Może twoi znajomi też tak mają. Widzę to często po sobie. Byłam teraz 3 dni sama z dziećmi bo mąż miał delegację i żyłam jak w jakimś amoku. Jeszcze ta pogoda. Tylko dom, przedszkole i dom, ząbkujący maluch płaczący tyle, że głowa pęka, a kręgosłup wysiada od noszenia. 2 noce spałam może po 4 godziny i nie myślę już trzeźwo. Mam zawiechy. Mózg mi nie działa jak powinien. Muszę serio mocno sobie przypominać by to wszystko docenić. Ale robie to. Bo wiem, że te dobre momenty też są. I czasem na siłę o nich myślę.
Mam nadzieję, że Wam się uda i to jak najszybciej. W taki czy inny sposób. I nie patrz na innych tylko kieruj się swoimi pragnieniami. Zasługujesz na to. -
A my do tego czwartku na kwarantanie 🙃 nawet policja dziś podjechała sprawdzić. 😎 strach na własny ogród wyjść . Mój siedzi od tego jak się dowiedział odizolowany w sypialni . Miał w pracy kontakt z chorą osobą. Na szczęście 6sta doba i brak objawów u nas .♡♡♡ Kornel ♡♡♡ 1.04.2019
♡♡♡Klaudia♡♡♡17.01.2021 -
No to nieźle.
A u mnie też dziwna sprawa bo wydawało mi się, że mam jakieś przeziębienie, a wczoraj wieczorem nagle straciłam węch. Ale tak w 100%. Zaczęło się od 2 dni lekkiego kaszlu, potem bolała mnie głowa i oczy, nie mogłam nimi ruszyć. W końcu dostałam jakby lekkiego kataru ale takiego, że ciężko coś wydmuchać nosa. Jakby jedną dziurkę mam lekko spuchniętą i mówię nosowo, ale nic nie leci. No i wczoraj ten węch. Wsadzalan nos juz we wszystko łącznie z domestosem i nic nie czuję. Smaku też praktycznie nie mam. Najgorsze że nie czuje jak mały zrobi kupe i wczoraj sie odparzył przez to bo nie zauważyłam że ma kupę. Czy możliwe, że przy katarze znika węch całkowicie? -
Oj współczuję. No ale skoro już 6 dni to może nic nie będzie.
U mnie 2 filie biblioteki na kwarantannie (wszyscy informatycy).
Lavande węch to chyba tak co do smaku to nie wiem bo nigdy go nie straciłam (w przeciwieństwie do węchu). Może zatoki ci zawaliło. Ja tak miałam że przy zapaleniu zatok - zatkało mnie, bolało a potem jak poleciało to niemal ciurkiem się lało. -
Lawendo A nie przyszło Ci do głowy zgłosić się po test z takimi objawami? Dzieci , mała zdrowe ?
Wróbel Noestey to kwestia czasu jak jazda z nas złapie z tym kontakt, tym razem mnie to ominęło Ale loteria trwa .♡♡♡ Kornel ♡♡♡ 1.04.2019
♡♡♡Klaudia♡♡♡17.01.2021 -
Multi - przyszło mi to do głowy. Cały dzień próbowałam się dodzwonić do przychodni. Udało się po 16:00. Babka mówi, że telefony im sie urywają. Teleporadę muszę mieć, ale dopiero jutro po 15:00. Ogólnie rejestratorka powiedziała, że z takim objawem to powinnam mieć zrobiony test nawet jeśli byłby tylko ten jeden.
Też nie wiedziałam już co robić bo najpierw myślałam, że może faktycznie to katar czy zatoki. Nigdy nie miałam nic z zatokami to nie wiem jakie to uczucie. Myślałam, że może mi minie i po co siać od razu panikę. Gorączki nie mam. Jeden dzień miałam 37 stopni. Myślałam, że czuję się kiepsko bo mały spać nie daje. Ale do teraz węch i smak mi nie wróciły mimo, że nos mam drożny i powietrze dobrze przechodzi przez niego. Pierwszy raz czegoś takiego doświadczam. A jeszcze dziś widziałam filmik na yt gdzie laska opisała jak u niej przebiegał covid i było to kropka w kropke tak jak u mnie. Łącznie z tymi oczami.
Moja mama jest chora już z 8 dni. Przez ten czas miałyśmy raz kontakt. Twierdziła, że siedzi jej coś na płucach, miała trochę kaszel, ból pleców, brak energii... i okazuje się, że węchu do wczoraj też chyba nie miała, ale połączyła ten fakt dopiero jak wczoraj jej o tym powiedziałam. Wtedy zaczęła wszystko wąchać i mówi że też nie czuje. Wcześniej nie zauważyła tego. Mówi, że psioczyła na kapsułki do prania, że jakiś shit bo pranie w ogóle nie pachnie. Ale nie dało jej to do myślenia. Myślała też, że żel do dezynfekcji jej wywietrzał (wtf?). Ona nie może się dodzwonić do przychodni. Jutro będzie znowu dzwonić. Dzieci są 100% zdrowe i to też jest dla mnie dziwne bo zazwyczaj pierwsze wszystko łapią...
Nie wiem co o tym myśleć. -
Wróbel - a z tymi zatokami to nos jest zatkany mocno? Bo ja nie mam zatkanego. Oddycham nosem normalnie. Mam tylko uczucie takiego lekkiego kataru, ale jak dmucham w chustki to NIC.
Dla mnie to jest dziwne że wącham np maść vicks z opakowania i nie czuje totalnie nic. Wąchałam już pół domu i nic. Smak też dramat.