Staraczki z rocznika '90 vol.2
-
WIADOMOŚĆ
-
Abi zmieniłam i życzę aby ten cykl był książkowy zakończony dwoma kreseczkami
Marta 9dpo to może jeszcze za szybko na test, czekamy dalej
Aneciu wychodzi na to ze musisz chodzić na monitoringi. Mozesz sobiE odpuścić szukania objawów owulacji, testy owulacyjne czy interpretacje śluzu -
Ja to jakaś głupia jestem ale cieszę się że już nadeszła bo i tak wiedziałam ze nic z tego, chociaż po cichu do końca miałam nadzieję. Jednak lekarz wiedział co mówił żeby jeden cykl odczekać, ale i ja miałam racje że organizm wie co robi i widać nie był gotowy i nie było wg. mnie owulacji. Najważniejsze ze oczekiwanie się nie wydłużyło
-
Zaraz zmienię
WKratke jesteś pewna ze bezowulacyjny, dlaczego nie mogła być 12dc? Temperatura wtdy była pod owulacja. A jak widać na przykładzie Aneciu nie zawsze inne objawy mogą świadczyć o owulacji. Ja na Twoim miejscu nie przekreslalabym cyklu a na pewno nie musiałabym ze bezowulacyjny. Chyba ze coś przegapilam albo zapomniałam. -
Ja na Twoim miejscu monitoring rozpoczelabym od kolejnego cyklu, o ile taki będzie bo teraz nie wiem czy nie za późno już. A tak to pojdziesz prawidlowo przed owulacja i po. niech wypowiedza się też dziewczyny które chodzą na monitoring, na pewno pomogą i doradza:)
-
Dokladnie nie odpuszczajcie bo u mnie tempreatura tez skacze i wszystkie objawy a owulacja zyje swoim zyciem ja od nastepnego cyklu nic nie mierze i nie testuje owulacji bede chodzi na monitoring i juz bez domyslania sie i domniemania tylko bazujac na usgEuthyrox 75
wit D3, prenatal duo, cynk, wit C
Homocysteina - w normie
ASA, ANA, AOA- brak
AMH - 2,2
V Leiden-Ok
Zespol antyfosfolipidowy-wykluczony
FSH,LH,Testosteron, Progesteron - w normie
Mthfr C-homo
Pai-hetero
KIR bx
NK 19%
HSG- oba jajowody drozne
Maz wyniki w normie
Bhcg: 28dc(9dpt)- 130,9, 30dc (11dpt)-245, 33dc (14dpt)- 595,4
18 dpt- pęcherzyk 7mm
24dpt-jest ♥️ -
A ja mam problem nadal bo nnie widze poprawy u mojego psa... Chyba jutro pojade do innego weterynarza. Mam go 10lat o boję się o niego ;/ zresztą dostal 2 zastrzyki wczoraj o 8 ale jutro minie 2 doba a ja nie bardzo widzę poprawę. Jejku ze on nie umie powiedzieć. Pozasmiecam troche wątek
-
Jutro jedziemy jeszccze raz. NSz weterynarz zbadal temperature i manualnie, przeswietlenia i krwi nie... Juz problem rozwiazany, boli go ucho, on czesto dosc mial zapaleenie ucha. Musi mieć nasilenia i wpycha tam łapę. Chodzi juz lepiej tylko widać ze problem tkwi tutaj. My bardzo dbamy o nasze psy, nie wiem jak ludzie moga wyrzucać i olewacich krzywde... Ile ja juz nocy zarwalam przez te chorkby/alergie i bule brzuujcha, jak psia mama
-
Witam serdecznie dziewczyny na forum pojawiłam się w lutym, jakiś miesiąc po rozpoczęciu starań i szybko z niego zniknęłam, czytanie tych wszystkich wpisów za bardzo mnie dołowało:/ dzisiaj jednak postanowiłam napisać kilka słów, mam nadzieję, że dodadzą Wam otuchy. Będzie długo, ale wytrwajcie proszę do końca
W maju zeszłego roku po ślubie, po 5 latach odstawiłam tabletki anty, nie planowałam jeszcze dziecka, ale chciałam dać organizmowi trochę czasu żeby doszedł do siebie. Kolejne cykle były coraz dłuższe, aż dotarłam do momentu, gdy okres nie pojawił się przez 2 miesiące, wtedy zaczęłam moją wędrówkę po lekarzach. Trafiłam do ginekologa polecanego przez znajomą. Lekarz nie zlecił żadnych badań, dał tylko luteinę na wywołanie, a w kolejnych cyklach miałam ją brać od 15 do 25 dc. Wtedy podjęliśmy już decyzję, że chcemy dziecka. Lekarz kazał starać się między 15 a 20dc, wtedy nie wiedziałam jeszcze, że biorąc luteinę jest to po prostu bzdura. Na kolejne wizyty miałam zgłaszać się co miesiąc, nie było ważne, który to dzień cyklu "proszę przyjść za miesiąc". I tak chodziłam kilka miesięcy, lekarz robił usg, przepisywał kolejną luteinę i do widzenia. Szczęście, że cykle miałam nieregularne i podczas jednej z wizyt byłam w 14dc. Lekarz stwierdził, że coś idzie z lewego jajnika i zapytał czy chcę sprawdzić co będzie dalej, oczywiście chciałam. Ta wizyta znacząco poprawiłam mi humor, niestety na kilka dni, bo podczas kolejnej lekarz stwierdził, że nie ma pęcherzyka dominującego i przepisał od następnego cyklu clo (nadal nie zlecając mi żadnych badań). Kolejny cykl z clo był monitorowany, co kilka dni biegałam do gabinetu, pęcherzyk urósł (wtedy bez wiedzy lekarza celowo nie brałam luteiny), ale nie pęknął. Lekarz stwierdził, że będę musiała brać coś na ich pęknięcie, nie wiedziałam jeszcze dokładnie co, bo Pan doktor nigdy nie tłumaczył nic dokładnie, a wizyty trwały 5 minut, dosłownie w biegu, bo na korytarzu czekał już cały tłum kolejnych pacjentek. Na kolejną wizytę miałam przyjść za kilka dni, ale byłam już umówiona do innego ginekologa, lekarza, który przyjeżdżał do miasta obok z Poznania. Do poprzedniego lekarza nie miałam już za grosz zaufania. Po tej wizycie stwierdziłam, że to był dobry wybór, lekarz przede wszystkim kazał zrobić badania FSH, LH, estradiol i prolaktyne, kazał również odstawić wszystko co przepisał mi poprzedni lekarz. Kolejny cykl miałam nie brać niczego i dopiero w następnym brać clo i pregnyl na pęknięcie. Wyniki wyszły dobre, a lekarz po raz pierwszy od ponad pół roku dał mi nadzieję, mówiąc, że myśli, że w ciągu pół roku zajdę w ciążę, ale musimy stymulować cykle i robić monitoring. Nawet nie wiecie jak mi wtedy ułożyło, poprzedni lekarz nie powiedział nigdy ani słowa - jest dobrze/jest źle/będzie ciężko, nic kompletnie. Ile razy ryczałam po kątach, bałam się, że nie będę mogła mieć dzieci. Po tych słowach zupełnie zmieniłam nastawienie - uda się, może nie od razu, ale uda się. Na kolejnej wizycie byłam w 14 dc, to był cykl przed clo. Lekarz stwierdził, że pęcherzyk nie urósł, nie pękł, w tym cyklu nic z tego nie będzie, od przyszłego cyklu clo. W sumie spodziewałam się tego, więc jakoś specjalnie się nie przejęłam. Przy okazji złapała jakąś infekcję, więc lekarz przepisał globulki. Następnego dnia zaczynałam urlop, pojechaliśmy z mężem nad morze. Nie serduszkowalismy wtedy, bo brałam globulki. Zrelaksowaliśmy się i po tygodniu wróciliśmy. Kolejny tydzień urlopu spędziliśmy w domu. Czekałam już tylko na następny cykl żeby zacząć brać clo i zacząć starania, ale okres się nie pojawił. Pomyślałam, że przez odstawienie luteiny znowu zatrzymał mi się okres, byłam tego pewna i znowu łapałam doła. Postanowiłam dla formalności zrobić test, a później umówić się na wizytę. Byłam zła, bo nasze plany znowu musieliśmy odłożyć w czasie. Pierwszy raz test robiłam bez żadnej nadziei, kiedy zobaczyłam dwie kreski nie mogłam w to uwierzyć... To na pewno torbiel myślałam, przecież lekarz powiedział, że w tym miesiącu się nie uda. Nie chciałam robić sobie nadziei. Obecnie jestem w 10 tygodniu ciąży, maluszek się rozwija, serduszko bije. Mówię, że to taki nasz mały cud, bo nikt nie dawał mu szans, a jednak jest:) Dziewczyny! Jeżeli macie jakieś wątpliwości co do swoich lekarzy szukajcie dalej, nie wierzcie ślepo w to co mówią, jeśli coś Wam mówi, że coś tu nie gra to pewnie nie gra. U mnie prawdopodobnie luteiny blokował owulacje, która nie była książkowa i nie występowała w 14dc, w momencie jej odstawienia wszystko ruszyło, a może to po prostu tak jak pisałam wcześniej to taki mały cud. Lekarz, do którego trafiłam po pół roku bezskutecznych starań dał mi przede wszystkim nadzieję i zmienił moje nastawienie, a psychika ma ogromny wpływ na to co się z nami dzieje. Życzę żeby i Wam wszystko tak pięknie się poukładało - dobry lekarz, wiara w to, że będzie dobrze i do przodu!!
P. S. Przepraszam jeśli post jest trochę haotycznyWiadomość wyedytowana przez autora: 15 września 2018, 09:36
MałaMi90 lubi tę wiadomość
-
Lea90 długi aczkolwiek dający nadzieję post! Gratulację, że się udało! i życzę nudnej ciąży nadrabiam zaległości, czytam Was dziewczyny regularnie A ja byłam w tamtym tygodniu na monitoringu nie w 12dc tylko w 13dc tak jak kazał ostatnio lekarz, żeby pęcherzyk był nieco większy niż statnio. Mąż tym razem chciał spróbować "normalnie" bez wyjazdu do Białegostoku na IUI. No ale jakie było zaskoczenie jak lekarz powiedział, że jest już po owulacji, że wygląda jakby jajko świeżo pękło...zadzwoniłam do męża i jak wróciłam on już był "gotowy" i czekał w łóżku było , ale naprawdę na nic nie liczę, chyba pierwszy raz! okres ma być w środę 19, i włączyły się smaki okresowe i emocje więc będzie na pewno ale wiecie co? wszystko sobie przewartościowałam! Kiedyś, któraś z Was napisała bodajże Rubii, że jak dziecko nie jest komuś pisane to żadne in vitro nie pomoże. I teraz tak myśle, że chyba nie byłabym dobrą mamą, lubię dzieci bardzo! przecież jestem przedszkolanką ale nie wiem jak dałabym radę być tak 24/7 tylko dla dziecka. Poza tym myślę, też co będzie za 15 lat, czy wychowałabym dobrze swoje dziecko..? żeby nie sięgneło po dopalacze, żeby nikogo nie skrzywdziło.. Zostało jeszcze leków na 4 owulację, jak się uda to będę bardzo szczęśliwa a jeśli nie to mam plany co będę w przyszłości robić, pójdę nakurs pływania, może na kurs angielskiego, pójdę na siłownie, będę się rozwijać. Mam dość seksu na akord, leków, zastrzyków, biegania na monitoring, wyjazdów, niemożności kochania się po okresie aż do momentu owulacji, kłótni z mężem o jedno piwko, płaczu w poduszkę, życia pod dyktando owulacji..Też wyszedł długi post no ale, chciałam się z Wami tymi przemyśleniami podzielić Trzymam kciuki za każdą z Was! Zuzi, Rubii, wKratke, marta_kwk, Martek, Abi i każdą, którą nie wymieniłam Oby się Wam udało i żebyście były szcześliwe!
Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 września 2018, 10:34
Aneciu, MałaMi90 lubią tę wiadomość
-
Dopiero usiadlam na spokojnie ten weterynarz sprawdzil mu bardzo dobrze uszy i stwierdzil ze jest zapalenie ucha i nadżerka? Doztal zastrzyk antybiotyku. W poniedziałek nastepny i w środę kontrol. Krople kazal zostawic te ktore dostal zeby nie zmieniać. Zalecil nam wykluczyc kurczaka jesli juz to indyk. My mamy problem z jego jedzeniem bo od malego nie lubi psiej karmy... Jedynie jaką toleruje to perfect fit i friskies suche. I to jje na "sniadanie i kolacje" a na "obiad czesto wlasnie gotowany kurczak+zupa albo gotuje mu serca indycze z ryzem i marchewką, jak jjemy na obiad schab czy poledwiczki to on ma swoją część gotowaną z wazywami i makaronem/kaszą/ryzem i porcjuję do zamrażarki. Tyle razy robilismy podchody do mokrej karmy ale no nie chce... To strasznie rozpieszczony i uparty pies ale juz widzę nawet poprawę a to mój staruszek
https://zapodaj.net/d4117decac5cb.jpg.htmlWiadomość wyedytowana przez autora: 15 września 2018, 17:07