Jak sobie poradzic psychicznie z nieplodnoscia?:(
-
WIADOMOŚĆ
-
Dziewczyny mam takie pytanie, bo obawiam sie ze moze cos ze mna jest nie tak. Czy Wy tez tak fatalnie znosicie kolejne rozczarowania zwiazane z niemoznoscia zajscia w ciaze? U mnie jest kiepsko, kazdy kolejny cykl to czarna rozpacz, placz, rozczarowanie i przekonanie ze nigdy nam sie nie uda. Unikam spotkan z kolezankami ktorym sie udalo, nie moge juz nawet wchodzic na fb bo ciagle komus rodzi sie dziecko. widok ciezarnej wzbudza moja zazdrosc a pytania rodziny kiedy dziecko dołują. Staramy sie niecaly rok a o nieplodnosci wiem od listopada, moze to jeszcze stadium szoku, jak myslicie czy z czasem bedzie lepiej??
-
raczej nie
jeśli już teraz masz takie jazdy, to dobrze byłoby zasięgnąć rady psychologa
przy klinikach niepłodności są dostępni, często też na fb pojawiają się bezpłatne warsztaty jak sobie radzić z takimi dołamiJusteck lubi tę wiadomość
-
Zawsze bedzie rozpacz. Ja juz prawie cztery lata tak mam.
Afery nie robię co miesiąc i "żałoby" nie przeżywam dokładnie przy każdej miesiączce. Ale gdy byłam po każdej iui czy ivf to tak jest to w tedy duża depresja ktora trwa kilka dni. I słabnie z dnia na dzień. Ale ludzie na około nie dają zapomnieć. A w naturalne poczęcie juz nie wierze. A gdy podchodze do wspomagaczy rozrodu to mam tak wielkie nadzieje, ze pozniej przeżywam WIELKIE rozczarowanie. Ze znow mnie to spotkało i dlaczego akurat mnie ? Tyle na około mnie ludzi ma juz dzieci, a ja juz tyle przeszlam i dalej nic. Zastanawiam sie czy to juz bedzie tak całe życie. W swoim zyciu juz nie mam powodów do radości na codzień. -
nick nieaktualny
-
adrenalina wrote:Zawsze bedzie rozpacz. Ja juz prawie cztery lata tak mam.
Afery nie robię co miesiąc i "żałoby" nie przeżywam dokładnie przy każdej miesiączce. Ale gdy byłam po każdej iui czy ivf to tak jest to w tedy duża depresja ktora trwa kilka dni. I słabnie z dnia na dzień. Ale ludzie na około nie dają zapomnieć. A w naturalne poczęcie juz nie wierze. A gdy podchodze do wspomagaczy rozrodu to mam tak wielkie nadzieje, ze pozniej przeżywam WIELKIE rozczarowanie. Ze znow mnie to spotkało i dlaczego akurat mnie ? Tyle na około mnie ludzi ma juz dzieci, a ja juz tyle przeszlam i dalej nic. Zastanawiam sie czy to juz bedzie tak całe życie. W swoim zyciu juz nie mam powodów do radości na codzień.
Adrenalinko, widze Twoje wyniki bety pod postem, gratuluję! -
miałam dokładnie tak samo…załamanie totalne nic się nie chciało, nie wychodziłam z łóżka, płacz, depresja jedna za drugą. Po 2 latach znowu zaczęliśmy się starać !zapisaliśmy się do kliniki w Gdańsku jestem po wstępnych rozmowach, podjęłam leczenie wiec ja jestem dobrej mysli!Bo to podstawa!werona
-
nick nieaktualnyLittleGirlBlue wrote:Dziewczyny mam takie pytanie, bo obawiam sie ze moze cos ze mna jest nie tak. Czy Wy tez tak fatalnie znosicie kolejne rozczarowania zwiazane z niemoznoscia zajscia w ciaze? U mnie jest kiepsko, kazdy kolejny cykl to czarna rozpacz, placz, rozczarowanie i przekonanie ze nigdy nam sie nie uda. Unikam spotkan z kolezankami ktorym sie udalo, nie moge juz nawet wchodzic na fb bo ciagle komus rodzi sie dziecko. widok ciezarnej wzbudza moja zazdrosc a pytania rodziny kiedy dziecko dołują. Staramy sie niecaly rok a o nieplodnosci wiem od listopada, moze to jeszcze stadium szoku, jak myslicie czy z czasem bedzie lepiej??
wcale Ci się nie dziwię. Ja mam tak samo. Dookoła wszystkie koleżanki zachodzą w ciążę. I wcale długo to nie trwa. I to też ne tak, że jakoś im zle zycze czy zle zazdroszcze. Absolutnie. Tylko zastanawiam się, czy z nami jest coś nie tak, że już tyle próbujemy i nic. Nie che jakos tego okazywac innych, zalic się, obarczac moimi problemami innych, ale strasznie mi z tym zle. Nie wiem czy w pierwszej kolejności zamiast na leczenie nie powinnam isc do psychologa... -
Hej dziewczyny. Nie wiem czy to będzie dla was jakieś pocieszenie,ale u mnie (ok 6 lat starań)sytuacja zmieniła się o tyle, że tzw "dół" nie jest już stanem ciągłym. A muszę podkreślić, że przez długi czas ciężko było mi się w ogóle pozbierać i płakałam nawet idąc po ulicy. Inseminacje wykańczały mnie totalnie.
Dziś nie mogę powiedzieć, że przeszło mi czy przestało zależeć. Raz w miesiącu bywa bardzo źle. A czasami coś mnie nachodzi... Ale mimo wszystko inaczej na to patrzę.
W gwoli ścisłości- nie przestaliśmy się starać- przed nami invitro i to pewnie nie będzie łatwe. Ale już się nie obrażam na świat... Może czasami.... -
nick nieaktualny6 lat... Podziwiam za siłę, determinację. Nie wiem czy po takim czasie starań miałabym jakiekolwiek nadzieje. No, ale tak jak mówisz przed Tobą invitro, nie będzie łatwo więc trzeba znaleźć w sobie siłę. Chyba pamięć po co to wszystko trzyma człowieka jakoś w ryzach
-
Bella, być może pomyślisz sobie, że łatwiej mówić, trudniej zrobić, ale jedynym sposobem, żeby sobie jakoś radzić, to nie podporządkowywać wszystkiego pod tzw starania. Mi trochę zabrało, zanim to zrozumiałam. Potrafiłam ryczeć całymi dniami, zaczęłam unikać tych znajomych, którzy już mięli swoje maleństwa, ale takie zamykanie się w swoim nieszczęściu nie pomagało. Nie rzucę Ci banału pt "wyluzujcie to zaskoczycie" bo żadna z nas tego nie lubi słyszeć, ale mimo wszystko staraj się żyć normalnie i spróbuj sobie uzmysłowić, że masz jeszcze parę powodów do radości. Bo na pewno masz. Pozdrawiam.
lipa, ChudaRuda lubią tę wiadomość
-
Dziewczyny, a ja chętnie podeszłabym do In Vitro,
byleby tylko już nie musieć przechodzić kolejnych rozczarowań.
Dla mnie te emocje związane z niepłodnością w połączeniu z brakiem empatii ludzi dookoła są nie do zniesienia. Dlatego zapisałam się do grupy wsparcia dla osób niepłodnych.
Dla mnie in vitro to nie jest trudna decyzja. Chętnie podeszłabym do niego już w kolejnym cyklu jeśli ten znów będzie nieudany.
Niestety lekarz chce jeszcze w grudniu zrobić laparoskopię a do tego czasu kilka inseminacji Ja już nie chcę mieć życia odwieszonego na kołku "jak już się uda to"
Niestety, Mąż tez uważa że jeszcze warto się wstrzymać- choć w jego przypadku uważam, że głównym powodem tego są koszty In vitro. -
Mysza1986 wrote:Dziewczyny, a ja chętnie podeszłabym do In Vitro,
byleby tylko już nie musieć przechodzić kolejnych rozczarowań.
Dla mnie te emocje związane z niepłodnością w połączeniu z brakiem empatii ludzi dookoła są nie do zniesienia. Dlatego zapisałam się do grupy wsparcia dla osób niepłodnych.
Dla mnie in vitro to nie jest trudna decyzja. Chętnie podeszłabym do niego już w kolejnym cyklu jeśli ten znów będzie nieudany.
Niestety lekarz chce jeszcze w grudniu zrobić laparoskopię a do tego czasu kilka inseminacji Ja już nie chcę mieć życia odwieszonego na kołku "jak już się uda to"
Niestety, Mąż tez uważa że jeszcze warto się wstrzymać- choć w jego przypadku uważam, że głównym powodem tego są koszty In vitro.
Mysza, in vitro zazwyczaj traktowane jest jako ostateczność- jak już inne opcje nie dadzą upragnionego dziecka- wtedy zostaje in vitro. Nie jestem zwolenniczką przeciągania takich starań na lata, bo doskonale wiem, że stan "jak już się uda to" jest wyczerpujący i wyniszczający. Ale warto popróbować. Jeśli nie do końca zgadzasz się z podejściem aktualnego lekarza- znajdź innego, skonsultuj się. Jeśli mogę spytać to widzę u Ciebie nt i hiperp. Czy coś jeszcze zdiagnozowano? Jakie są podstawy do tej laparoskopii? Życzę Ci dużo siły i cierpliwości.Pozdrawiam
-
llallka wrote:Mysza, in vitro zazwyczaj traktowane jest jako ostateczność- jak już inne opcje nie dadzą upragnionego dziecka- wtedy zostaje in vitro. Nie jestem zwolenniczką przeciągania takich starań na lata, bo doskonale wiem, że stan "jak już się uda to" jest wyczerpujący i wyniszczający. Ale warto popróbować. Jeśli nie do końca zgadzasz się z podejściem aktualnego lekarza- znajdź innego, skonsultuj się. Jeśli mogę spytać to widzę u Ciebie nt i hiperp. Czy coś jeszcze zdiagnozowano? Jakie są podstawy do tej laparoskopii? Życzę Ci dużo siły i cierpliwości.Pozdrawiam
Dzieki za odpowiedź,
oprócz tego miałam HSG w lutym 2016 (drożne)
monitoringi cyklu przez w zasadzie cały rok ( nie mam problemów z owulacją ani z pękaniem, "ładne" endometrium)
brak przeciwciał antyplemnikowych
wyniki nasienia Męża- w normie
(dwukrotnie robione choć ost morfologia spadła z 4 do 3 to doktor powiedział że inne parametry są ok i żeby się nie martwić dodatkowo cały czas walczę z mężem żeby rzucił palenie bo to może być problem- na wizyty chodzimy razem i jak doktor powiedział że jego żołnierzyki są ok to już jakby nie takiego ciśnienia na rzucanie).
Laparoskopia? lekarz podejrzewa endometriozę choć oprócz niepłodności nie ma ku temu przesłanek.
Wiem, że są jeszcze inne badania, ale lekarz twierdzi, że nie są narazie konieczne.
Mam do niego dozę zaufania, ponieważ to on jako pierwszy szybko wysłał mnie na badania hormonów (uwierzycie że wcześniej chodziłam do Medicoveru, przez 6 m-cy mówiłam że się staramy, a oni nie wysłali mnie na badania pod kątem TSH!? tylko zapewniali że mamy próbować?!
Dziękuję też za poradę coby skonsultować się z innym lekarzem- zapiszę się na NFZ, na dodatkowe, kolejne badania prywatne zwyczajnie mnie już nie stać.
+ pytanie: czy są jakieś badania które mogę wykonać prywatnie "na własną rękę" nie kosztują majątku a mogą być kluczowe? uzbieram i zrobię...
Czego się nie robi ?
-
Mysza1986 wrote:Dzieki za odpowiedź,
oprócz tego miałam HSG w lutym 2016 (drożne)
monitoringi cyklu przez w zasadzie cały rok ( nie mam problemów z owulacją ani z pękaniem, "ładne" endometrium)
brak przeciwciał antyplemnikowych
wyniki nasienia Męża- w normie
(dwukrotnie robione choć ost morfologia spadła z 4 do 3 to doktor powiedział że inne parametry są ok i żeby się nie martwić dodatkowo cały czas walczę z mężem żeby rzucił palenie bo to może być problem- na wizyty chodzimy razem i jak doktor powiedział że jego żołnierzyki są ok to już jakby nie takiego ciśnienia na rzucanie).
Laparoskopia? lekarz podejrzewa endometriozę choć oprócz niepłodności nie ma ku temu przesłanek.
Wiem, że są jeszcze inne badania, ale lekarz twierdzi, że nie są narazie konieczne.
Mam do niego dozę zaufania, ponieważ to on jako pierwszy szybko wysłał mnie na badania hormonów (uwierzycie że wcześniej chodziłam do Medicoveru, przez 6 m-cy mówiłam że się staramy, a oni nie wysłali mnie na badania pod kątem TSH!? tylko zapewniali że mamy próbować?!
Dziękuję też za poradę coby skonsultować się z innym lekarzem- zapiszę się na NFZ, na dodatkowe, kolejne badania prywatne zwyczajnie mnie już nie stać.
+ pytanie: czy są jakieś badania które mogę wykonać prywatnie "na własną rękę" nie kosztują majątku a mogą być kluczowe? uzbieram i zrobię...
Czego się nie robi ?
A męża ścigaj za te fajki. Z wiekiem nasienie się nie poprawia, a fajki mogą tylko pogorszyć sprawę. Tak się mądrzę bo sama rzucałam parę lat temu i męża pociągnęłam ze sobą